7/08/2015

Dworzec

   Leżałem na moim łóżku, korzystając z chwilowej swobody i odpoczynku po ciężkich wydarzeniach ostatnich kilku dni. Potrzebowałem odrobiny lenistwa, bo inaczej chyba bym zwariował. Zastanawiałem się nad Agendą i naszym postępowaniem. Co jeśli GoGo miała rację, co jeśli nasza decyzja przyniesie nam jeszcze więcej kłopotów. Koło mojego łóżka stał Baymax, którego kartę włożyłem do ciała robota zaraz po powrocie. Został bardzo ciepło przywitany przez przyjaciół, którzy rzucili mu się na szyję w ślad za mną.
   GoGo nie widziałem od kilku dni. Nie wiedziałem, gdzie się podziewa i co robi, ale szczerze mówiąc po raz pierwszy mało mnie to obchodziło.
- Czemu jesteś smutny, Hiro? - spytał przyjaciel, przyglądając mi się uważnie. Uśmiechnąłem się. Pewnie już posiadał analizę mojego stanu, a pytał tylko dla zasady, zaśmiałem się w myślach.
- Nie jestem smutny - odparłem. - Tylko zmęczony. Dużo się działo, gdy ciebie nie było, stary.
- Wiem, zauważyłem u ciebie zmiany zachowania i nastrojów. - powiedział mechanicznym głosem Baymax.
- Teraz to już nie ma nawet znaczenia - mruknąłem, kładąc dłoń pod głowę.
- Jesz dużo mniej niż powinieneś - kontynuował robot. - Z czego wnioskuję twój stan zdrowia.
- Tęskniłem za tobą - roześmiałem się.
- Ja za tobą też, Hiro - odpowiedział poważnie robot, przekrzywiając głowę. - Kiedy odezwie się pani kanclerz?
   Yoko była kanclerzem głównej siedziby AZN, a Baymaxa powiadomiłem tuż po włączeniu, gdy opowiadaliśmy mu co się działo, podczas jego nieobecności. Robot, jak przypuszczaliśmy, bardzo się ucieszył na wiadomość o udziale w Agendzie, więc było to tylko kwestią czasu, zanim Yoko osobiście nas powiadomi o następnych krokach.
- Nie wiem, ale sądzę, że wkrótce - powiedziałem.
   Jutro rano miała wrócić ciocia Cass. Opowiadała mi, że bardzo spodobało się jej na Saint Island, ale stęskniła się za mną i oczywiście za Baymaxem i cieszyła się, że już niedługo wraca. Całe szczęście, że z małą pomocą Baymaxa zdołaliśmy posprzątać cały dom wraz z kawiarnią, bo to, co zastałaby po powrocie, na pewno by jej się nie spodobało.
   Nagle usłyszałem kroki na schodach i odwróciłem się szybko, bo nie słyszałem, żeby ktoś dzwonił. Ku mojemu zaskoczeniu, w progu pojawiła się GoGo. Miała na sobie jak zwykle swoją czarną, skórzana kurtkę, a jej czarne włosy błyszczały w świetle poranka, wszystkie oprócz oczywiście fioletowego kosmyka.
- Mogę? - spytała cicho, imitując stukanie w ścianę.
   Kiwnąłem głową, siadając na pufie, koło Baymaxa.
- Cześć, Baymax - przywitała się GoGo, uśmiechając się do robota.
- Witaj, GoGo - odpowiedział przyjaciel.
- Coś się stało? - spytałem.
- Nie, chciałam cię przeprosić - odparła dziewczyna, siadając na moim łóżku. Podniosłem ze zwątpieniem jedną brew. - Poważnie. Nie zmienię zdania na temat Agendy, ale ty dobrze wiesz, czemu jestem w tym taka uparta.
- To wina Ithaniego, tak? - burknąłem, siadając wygodniej. Zapowiadała się długa rozmowa.
- Tak - przyznała GoGo. - Ale nie tylko. Być może przekonalibyście mnie do tego pomysłu z czasem...
- ... gdyby nie to, że twój były jest agentem - skończyłem za nią. - Rozumiem.
- Ale pomimo to jesteś zły - dodała.
   Nie odpowiedziałem przez dłuższy czas. W końcu odetchnąłem i wtedy powiedziałem:
- Szkoda, że nie nagraliśmy wtedy ciebie tam, w helikopterze. Naprawdę dziwiłabyś się, że jeszcze z tobą rozmawiam.
   GoGo skrzywiła się na tę uwagę, choć była tak delikatna, że bardziej chyba nie umiałem. Nasz zespół powoli rozsypywał się przez upór dziewczyny.
- Naprawdę przepraszam, Hiro - powiedziała, kładąc dłoń na mojej ręce. Jej oczy wyglądały smutno.
- Powinnaś również przeprosić Honey - odpowiedziałem cicho, starając się nie reagować na jej dotyk.
- Już ją przeprosiłam - odparła, oddalając się ode mnie. - Było to dużo łatwiejsze niż rozmowa z tobą.
- Niby z jakiego powodu? - mruknąłem.
- Bo jesteś bardziej wrażliwy niż ona - GoGo wysłała mi uśmiech, od którego poczerwieniały mi policzki.
- Ja? Bardziej wrażliwy od Honey? To tak jakbyś powiedziała, że Wasabi jest zabawniejszy od Freda.
   GoGo wzruszyła ramionami, nie mogąc ukryć rozbawienia. Naprawdę miło było widzieć ją w takim humorze po tylu przejściach ostatnich dni z Ithanim na czele.
- Czasem mu się to zdarza - przyznała. Tak, słyszałem legendarną opowieść o Wasabim no i sosie wasabi, od którego wzięło się jego przezwisko.
   Nastała cisza, podczas której słyszeliśmy tylko Baymaxa, który odbijał piłkę przywiązaną do małej paletki, pozornie ignorując naszą rozmowę. Wiedziałem jednak, że jego zmysły wszystko rejestrują.
- Jesteś zła, że zgodziliśmy się na tą współpracę? - zapytałem.
- Czy ja wiem? - mruknęła. - Może gdyby nie Ithani... Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie - usiadła na krześle przy moim biurku, opierając łokcie o kolana w niewygodnej pozie.
- Wyobrażasz sobie - powiedziałem z zamyśleniem. - Że wszystko, nad czym pracowaliśmy w ciągu ostatniego miesiąca tak naprawdę nie miało większego znaczenia?
- Nie myśl tak - odparła, marszcząc brwi. - Skoro zauważyła nas ta super Agenda, to nie wszystko, co robiliśmy było zaraz takie bez sensu. Poza tym - mrugnęła do mnie. - mamy z głowy egzamin zakańczający.
-Taa, na to wygląda - wymruczałem bez większego entuzjazmu.
- Dobra, mózgowcu - GoGo wstała i rozciągnęła się leniwie. - będziemy tak ględzić, czy pójdziemy coś zjeść?
- Chętnie - odparłem z uśmiechem - mam już dość podjadania z kawiarni cioci.
   GoGo zachichotała słodko i ruszyła pierwsza po schodach.
- Chodź, Baymax - powiedziałem, machając do robota.


   Siedzieliśmy przy jednym ze stolików przy małej, włoskiej pizzerii ku wybrzeży San Fransokyo. Wybraliśmy to miejsce, bo owiewała nas lekka bryza znad morza, poza tym mogliśmy obserwować stąd miasto, co już samo w sobie było interesujące.
- Gadałaś ze swoim ojcem podczas ich pobytu na Saint Island? - spytałem, siorpając przy piciu coli.
  GoGo skrzywiła się, wzruszając ramionami obojętnie.
- Nie za wiele. W sumie dzwoni każdego dnia, ale ja nie odbieram...
   Zdziwiły mnie jej słowa. W końcu, ona chociaż miała ojca, pomyślałem. Ja miałem ciocię Cass, ale to jednak nie mój rodzic. Już miałem otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, gdy zrobiła to GoGo.
- Wiem, wiem - wywróciła oczami. - Dlaczego tak jest i w ogóle. Hiro, jak chcesz urządzać mi porady terapeutyczne, to lepiej odpuść sobie Agendę. Chyba więcej byś na tym zarobił.
   Wyszczerzyłem się na jej słowa, jak kto głupi, choć powinny mnie wkurzyć. Baymax dopijał swój sok, siorpając przy tym tak głośno, że ludzie z dwóch sąsiednich stolików spojrzeli na niego z niecierpliwością.
- Baymax! - syknąłem do niego. Kąciki GoGo uniosły się do góry, ale zareagowała raczej, jakby nie słyszała irytującego dźwięku.
   Robot odstawił kubek posłusznie, spoglądając na mnie.
- Wybacz, Hiro.
- Wgram ci jakiś podręcznik dobrych manier czy coś, jak wrócimy - mruknąłem, spoglądając w bok, a GoGo z wysiłkiem powstrzymała śmiech.
- On tylko cię naśladuje - powiedziała, pokazując mi język. Czemu tak łatwo daję po sobie jeździć? - zapytałem się w myślach, choć wiedziałem, że GoGo ma taki już humor. Jednak za każdym razem, gdy nie wiem, co odpowiedzieć, tylko szczerzę się głupkowato.
- Ciekawe, co stanie się jutro - zacząłem, a GoGo dobrze wiedziała, co mam na myśli. Pierwszy dzień współpracy z Agendą. Tak naprawdę może zdarzyć się wszystko. Trochę jak stąpanie po cienkiej linie.
- Daj spokój - mrugnęła do mnie, patrząc na mnie wprost swoimi ciemnobrązowymi oczami. - W końcu razem damy radę, nie?
- Tak - odparłem, jednocześnie gorzko żałując, że źle zrozumiałem jej słowa.

   Czekaliśmy całą szóstką na dworcu, bo to tu byliśmy umówieni z Eve Yoko. Wasabi chodził tu i ówdzie, nie mogąc się uspokoić z podekscytowania, jednocześnie trzymając ręce w jeansowych kieszeniach. Siedzieliśmy w czwórkę, czyli  ja, GoGo, Honey i Fred na ławce, bo Baymax stał koło nas i przyglądał się Wasabiemu spokojnie. Fred oczywiście rozsiadł się najwygodniej z nas wszystkich, przez co byliśmy ze sobą ściśnięci jak w godzinach szczytu w centrum miasta.
- Fred - zaszczebiotała GoGo z nutą sarkazmu w głosie, poprawiając zalotnie włosy. - jak nie przesuniesz swoich żałosnych czterech liter w twoje prawo, to dołączysz do naszego choleryka.
- Nie, dzięki - Fred machnął ręką. - Ja tam się wkurzać nie lubię.
   Honey siedząca z mojej jednej strony wywróciła oczami, a GoGo siedząca z drugiej chyba już nie wytrzymała, bo wysyczała w stronę chłopaka.
- Przesuń się!
   Fred od razu usiadł prosto, spoglądając na dziewczynę ze strachem.
- Trzeba było tak od razu - mruknęła i odetchnęła, jakby Fred był tak blisko niej, że nie mogła wcześniej oddychać.
- Och, nie gorączkuj się tak - westchnęła Honey, poprawiając swojego skromnego koka. - Każdy z nas się stresuje.
- Ja się nie stresuje - kłóciła się GoGo, ale wszyscy popatrzyliśmy na nią ze zwątpieniem. Dziewczyna tylko skrzyżowała ręce, żując gumę.
   Obserwowałem przeciwległy kraniec dworca, z którego ludzie wysypywali się, jak mrówki z mrowiska. No pięknie, za mało, że siedzieliśmy skuleni za sobą jak w klatce, naszło się jeszcze więcej spieszących się ludzi.
- Eve już by tu była - ocenił Wasabi. - Jest sens czekać?
- A co się stanie jak chwilę poczekamy? - sapnęła ze zniecierpliwieniem Honey, którą już pewnie nudziły kłótnie pozostałych.
- Fred się dobierze w końcu do twojego drugiego śniadania - mruknęła GoGo, a Honey dopiero zwróciła uwagę, że Fred rzeczywiście grzebie w jej torebce.
- Fred!- wykrzyknęła blondynka, a ja zaśmiałem się głośno.
- Skoro już o tym mowa, ja też zgłodniałem - powiedziałem, uśmiechając się do Honey. Studentka zamrugała ze zniecierpliwieniem, ale wyciągnęła z torby paczkę czekoladowych ciastek i podała mi ją.
- Stary, weź się podziel - jęknął Fred. Wziąłem jedno ciastko, a resztę podałem Fredowi. Gdy to robiłem, GoGo też wyciągnęła sobie ciastko.
- Ty nie chcesz, Was? - spytała, gryząc ciastko. - zaraz ich nie będzie, znając Freda.
- Nie przesadzaj - burknął Freddie, który wyglądał na obrażonego, ale fakt faktem już pół paczki ciastek nie było.
- Nie, dzięki - odparł krótko Wasabi.
- Nie stresuj się - próbowała go uspokoić Honey. - Nic ci nie da takie chodzenie w tę i we w tę.
- Nie wierzę, że się na to zgodziliśmy - warknął Wasabi, jakby ignorując słowa Honey. Spojrzeliśmy na niego z zaniepokojonymi minami.
- Was, przegłosowaliśmy to... - zacząłem, ale on szybko się obrócił i spojrzał na mnie gniewnie.
- Mówiłem ci, Hiro, że coś mi się w tej całej Yoko nie podoba, a ty to popierałeś. Teraz zamierzasz się zgadzać na jej zasady? - w oczach ciemnoskórego przyjaciela pojawiła się złość, ale tez i nie pewność. Dobrze go rozumiałem, bo ja sam nie byłem pewny, jak cała współpraca z Agendą się rozwinie.
- Nie, chcę to zbadać - powiedziałem spokojnie. - Jeśli coś pójdzie nie tak, to przecież zrezygnujemy.
- Tak - Wasabi ani na chwilę się nie uspokoił. - O ile wtedy będziemy mieli na to szansę.
- Ogarnijcie - mruknęła GoGo, opierając się wygodnie o oparcie dworcowej ławki. - Yoko na was patrzy.
   Rzeczywiście, przy drzwiach dworca, nad którymi wisiał ogromny elektroniczny zegar, stała ubrana na szaro Yoko, której wygląd sugerował, że pewnie wracała od swoich papierkowych spraw w Instytucie Robotyki. Ludzie pozornie nie zwracali na nią uwagi, nie mając za pewne pojęcia, że jest to szefowa dwóch największych instytucji w tym mieście, w tym jedna z nich dbała o bezpieczeństwo całego kraju.
- Wybaczcie spóźnienie, ale zatrzymali mnie w pracy - powiedziała, ani na moment nie zdejmując z twarzy swojej dumnej maski. Jak ja nienawidziłem, gdy ludzie patrzyli na mnie z góry...
- Nic się nie stało - mruknął Wasabi, rzucając nam wkurzone spojrzenie.
   Wstaliśmy wszyscy z ławki, wiedząc, że przecież w tym miejscu nie będziemy rozmawiać o sprawach Agendy. Yoko kiwnęła głową, po czym ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.
   Zawahaliśmy się tylko na chwilę, po czym ruszyliśmy za nią przez tłum czekających na swój pociąg ludzi. Baymax szedł obok mnie, nie odzywając się wyjątkowo ani słowem.
   Wyszliśmy na dziedziniec po wschodniej stronie dworca, gdzie najczęściej ludzie wychodzili porozmawiać przez telefon, gdy w dworcu było zbyt głośno. Jedna kobieta popatrzyła na Yoko i skończyła swoją rozmowę, odchodząc. Eve nawet na nią nie popatrzyła.
- Gdzie my idziemy? - spytała GoGo, wciąż nie ufając dyrektor naszego Instytutu.
- Gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał - powiedziała wymijająco, nie obracając się w naszą stronę.
- Świetnie - syknęła GoGo pod nosem. Popatrzyłem na nią, starając się ją jakoś uspokoić, ale ona skrzyżowała ręce i popatrzyła w bok, żeby na mnie nie patrzeć. Trochę mnie to zabolało.
   Yoko dotarła wreszcie do budynku, który stał tuż obok dworca, wyglądającego przy wielkim, głośnym dworcu jak pchła przy tygrysie. najwyraźniej budynek był od dawna niezamieszkany, bo tynk z zewnętrznych ścian zsypywał się, brudząc chodnik. Dziwne, że miasto się tym nie zajęło. Dyrektorka otworzyła drzwi i weszła do środka, jakby tam mieszkała. Popatrzyliśmy wszyscy na siebie znów, jakbyśmy mieli wejść do jaskini lwa a nie rudery w centrum miasta.
   Wywróciłem oczami i ruszyłem pierwszy, ignorując spojrzenia innych. Za mną naturalnie ruszył Baymax. Po chwili usłyszałem też kroki pozostałych. Yoko stała w mieszkaniu na parterze, dokładniej w starym salonie, który wyglądał na od dawna nie odwiedzany. Stanęliśmy naprzeciw, rozglądając się po szarych ścianach i kawałkach gruzu na podłodze. Niektóre z okien były powybijane, inne popękane. Yoko uśmiechnęła się zjadliwie, widząc  nasze miny, po czym dotknęła jednej z takich samych ścian, a ona automatycznie odsunęła się, świecąc się na niebiesko w miejscu, do którego Yoko przyłożyła dłoń.
- Zapraszam - mruknęła, wchodząc.
   Teraz już się nie zastanawialiśmy, w końcu tego mogliśmy się spodziewać po tajnej agencji, takiej jak Agenda.
   W środku były schody, świecące tak samo, jak tamten fragment ściany, które prowadziły w stronę piwnic. Poza niebieskimi stopniami, nie widzieliśmy nic, jednak mogliśmy cały czas słyszeć miarowy stukot butów dyrektorki.
   W końcu, gdy dotarliśmy chyba na koniec korytarza, Yoko weszła do pomieszczenia, które znajdowało się za pierwszymi drzwiami po lewej. Podążyliśmy za nią bez słowa, ale widok, który nam się ukazał zszokował nas jak śnieg w sierpniu.

2 komentarze:

  1. Ciąg dalszy nastąpi...
    To ma być jakaś dziwna tajna baza, czy jak? Matko, znowu "x" pytań, 0 odpowiedzi. Czeeeemu???

    OdpowiedzUsuń