7/25/2015

Tyle stracić

   Wracaliśmy nocą do swoich domów, poprzednio pożegnawszy się z Sam, która mocno nas wszystkich wyściskała i pogratulowała nam wyników. Wszystkich oczywiście z wyjątkiem GoGo, która jako pierwsza ruszyła do wyjścia, wpatrując się w drzwi niewidocznym spojrzeniem. Całe szczęście, że po jej testach nie spotkaliśmy na korytarzu Ithaniego.
   Ja, GoGo i Baymax ruszyliśmy sami w swoją drogę, a Fred i Honey w drugą. Wasabi proponował, że może nas podwieźć, ale tylko podziękowaliśmy.
- Honey miała rację - powiedziałem wprost, patrząc na lśniące, czarne włosy GoGo i jeden jedyny fioletowy kosmyk. - Twoje zadanie nie było fair.
- I co z tego - burknęła, wsadzając dłonie do kieszeni spodni. - Mogłam się domyślić, że zrobią coś takiego.
- Ja się domyśliłem - szepnąłem, obracając głowę w stronę ciemnego zakątka ulicy. - Honey mówiła też, że nasze testy miały coś z naszych strachów. Jeśli tak, to...
- To nie powinieneś się wtrącać - powiedziała, patrząc na mnie wściekle.
- Ty to jednak robisz bez najmniejszego problemu - kłóciłem się. GoGo przystanęła. Baymax tuptał dalej w przód, grając w grę na moim telefonie. Kto by pomyślał, że nawet roboty czasem się nudzą.
- Nie wtrącam się. Po prostu... - odetchnęła, próbując się uspokoić. - Jesteś taki naiwny, Hiro.
- Nie musisz się o mnie wciąż martwić - warknąłem. - Daję sobie sam radę. Jeśli jeszcze tego nie zauważyłaś, to idź do Agendy niech ci zwrócą nagrania z testu.
   Nie czekając na jej reakcję, ruszyłem chodnikiem w stronę kawiarni cioci. Już po chwili usłyszałem za sobą szybkie kroki.
- Hiro, stój - złapała mnie za przedramię, zatrzymując nagle. Zastanawiałem się, czy rozmowa z nią kiedykolwiek miała sens. Chyba tylko wtedy, gdy byliśmy sami. Nie rozumiałem tego. Przy nas wszystkich mogła się czuć swobodnie, w końcu się przyjaźniliśmy. - To wcale nie tak, że się martwię. Po prostu zazdroszczę ci, że możesz postrzegać wszystko inaczej niż ja.
- Dlatego próbujesz mnie "ukierunkować" na dobry kierunek? - spytałem ze złością, robiąc z palców cudzysłów. GoGo westchnęła.
- Nie chcę, żebyś przeszedł tego samego. - powiedziała. - Żebyś kiedyś żałował, że komuś zaufałeś. Nie ufam Sam i uważam, że nie jest warta naszego zaufania, a szczególnie twojego. No, ale skoro masz moje zdanie gdzieś...
- Nigdy nie miałem - przyznałem. Cieszyłem się, że na ulicy jest ciemno, bo GoGo przynajmniej nie widziała, jak się rumienię. - Nie popieram tylko bezpodstawnych stwierdzeń na temat jakiejś osoby. Nie znasz Sam...
- No właśnie - mruknęła, krzyżując ręce z satysfakcją. - Ty też nie. I to ci właśnie próbuję uświadomić w tej twojej wielkiej łepetynie.
- Inni też jej nie ufają - broniłem się. - Ale są dla niej milsi niż ty. Nie musisz rzucać się za nią w ogień, ale chociaż bądź milsza.
   GoGo uśmiechnęła się szczerze. Zastanawiałem się, czy to jakiś podstęp.
- Wątpię, że potrafię, Hiro. - powiedziała, śmiejąc się. Baymax popatrzył na nią ciekawie.
- Każdy potrafi - wzruszyłem ramionami. - Ja jestem dla niej miły.
- I to mnie właśnie tak drażni - zaśmiała się znowu GoGo.
- O co ci chodzi?
   GoGo westchnęła, spacerując znów wzdłuż chodnika.
- O to, że jeśli dziewczyna się do ciebie przymila i patrzy na ciebie jak na bóstwo, to powinieneś zacząć się obawiać - mruknęła. - Ale skoro Pan Hiro zawsze wie lepiej...
- Sam jest po prostu miła - kłóciłem się.
- Tak, i dlatego to akurat ciebie wzięła na zwiady po Agendzie. Błagam, Hiro...
   Popatrzyłem na nią podejrzliwie.
- Jesteś zazdrosna - to nawet nie było pytanie. To było stwierdzenie.
- Skąd, głuptasie - prychnęła, uśmiechając się znowu. - Sam to spryciula. Myślisz, że jeśli się z nami zaprzyjaźni to dalej zostanie przy papierach, czy może awansuje? Przemyśl to, zanim jej bezpodstawnie zaufasz - powiedziała, spacerując teraz z większą satysfakcją.
   Westchnąłem tylko, nie wiedząc, co jej odpowiedzieć. Może rzeczywiście miała rację, ale skoro tak to dlaczego miałaby być miła tylko dla mnie, jak to uwzględniła GoGo. Przypomniałem sobie pytania Pana Tomago o to, czy to ja szefuję w naszej ekipie. Czy to wszystko w ogóle ma sens i Sam naprawdę chciałaby się na nas tylko wybić? - zastanawiałem się. Raczej nie potrafiłem sobie tego wyobrazić.
   Noc była już gęsta, ciemność zalegała uliczki, przez które szliśmy kierując się do naszej rozjaśnionej słabymi światłami miasta okolicy. Chętnie wypiłbym gorącą herbatę, noc w San Fransokyo była wyjątkowo zimna. Dopiero teraz spostrzegłem, że GoGo trze swoje ramiona, próbując je rozgrzać. Niby miała na sobie skórzaną kurtkę, ale wiedziałem, że jest ona wystarczająco cienka, by przyjaciółka odczuwała chłód.
   Przystanąłem, ściągając bluzę. GoGo spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Co robisz? - spytała. Zdjąłem bluzę i podałem jej. - Hiro, nie...
- Bierz - powiedziałem twardo, uśmiechając się. Kąciki ust GoGo lekko podniosły się, ale przyjęła ode mnie ciepłą bluzę, zakładając ją na siebie.
- Dzięki - mruknęła cicho. I jakby... z ciepłem w głosie? Chyba się przesłyszałem.
- Nie ma za co.
  Od domu GoGo dzieliły nas trzy przecznice, które przeszliśmy w ciszy. GoGo co chwilę tylko otulała się moją bluzą, gdy zjeżdżała jej z ramion. A ja... no cóż. Starałem się jej nie przyglądać, co raczej słabo mi wychodziło.
   Gdy w końcu stanęliśmy przed bramą ogromnego domu GoGo, Baymax oparł się o drewniany płot, patrząc na budynek, od którego biła ciepła aura światła.
- Twój tato jest w domu - powiedział robot.
- Dziwne - odparła GoGo, patrząc na zegarek. - Nie powinien być tak wcześnie - widziałem, że dziwi ją ta sytuacja.
- Może zwolnił się z pracy, bo ja wiem - odparłem, wzruszając ramionami.
- Wiesz mi - westchnęła - to mu się nie zdarza.
   Uśmiechnąłem się lekko, żegnając się z GoGo, która objęła mnie mocno. Oparłem głowę na jej ramieniu, zapominając się na moment. Miałem również wrażenie, że nasz uścisk był odrobinę za długi, ale najwyraźniej GoGo niczego nie zauważyła. Posłała mi tylko uśmiech.
- Aa, twoja bluza - powiedziała, oddając mi ją.
- Nie, weź - odparłem. - Oddasz mi ją kiedy indziej.
   GoGo spojrzała na mnie tajemniczo, ale zarzuciła sobie ubranie znów na plecy, trzęsąc się przy tym ledwie zauważalnie. Rzeczywiście, widząc, że ona nie marznie, ja również nie odczuwałem chłodu, choć miałem na sobie tylko koszulkę z krótkim rękawem.
- Dzięki - odszepnęła, otwierając bramę swojej posiadłości.
   Schowałem dłonie do kieszeni i już miałem ruszyć w stronę domu wraz z Baymaxem, gdy usłyszałem słabe wołanie.
- Co to było? - zapytałem przyjaciela, a Baymax spojrzał na dom GoGo z pewnością.
   Rzeczywiście, gdy się skupiłem, usłyszałem jej krzyki, dobiegające z budynku. Nie myśląc za dużo, pobiegłem w tamtym kierunku, otwierając drzwi wejściowe bez pukania. Baymax był tuż za mną.
- GoGo! - krzyczałem, szukając jej wzrokiem. Niestety, w jej domu panowała ciemność. Jedynie od strony kuchni rozjaśniała ją słaba poświata.
   Gdy wszedłem do pomieszczenia, zauważyłem zaraz leżące na podłodze ciało pana Tomago. Jego skóra miała szary odcień, GoGo szlochała przy nim, próbując nawiązać z nim kontakt. Baymax nawet nie czekał na moją reakcję. Podszedł szybko do pana Tomago i sprawdził mu puls.
- Tato! - szlochała GoGo, trzęsąc się cała. Objąłem ją ramieniem, próbując uspokoić, podczas gdy Baymax łączył się z pobliskim szpitalem. Był niezawodny w tych sprawach, jako opiekun medyczny.
- Co mu jest? - zapytałem robota.
   Baymax popatrzył bystro na GoGo, ale nie odpowiedział. Wiedziałem, że odpowiedź mogłaby ją przerazić. Dziewczyna objęła mnie mocno, jej łzy moczyły moją bluzkę, ale wcale się tym nie przejmowałem. Patrzyłem tylko na pana Tomago, który wyglądał, jakby spał, nie przejmując się wcale cierpieniem jego córki.

2 komentarze:

  1. JAK MOGŁAŚ!!!!!!!!!!!!????????????????!!!!!!!!
    1. Zabiłaś p.Tomago. Strzelam focha.
    2. Tytuł niezrozumiały dla mnie. Znowu foch.
    3. FOCH!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. A kto powiedział że zabiłam? :D a tytuł ma akurat dwa znaczenia ;3

    OdpowiedzUsuń