7/22/2015

Syk żmii

   Sam zaprowadziła mnie na dach budynku, który na pewno nie był tym samym obok dworca, do którego weszliśmy za Yoko. Nie wiedziałem, skąd AZN miał połączenie z najwyższymi budynkami w mieście, ale widok, który stąd zobaczyłem, zaparł mi dech w piersi.
   Widziałem tyle świateł dokoła, że aż trudno pomyśleć, że otaczały mnie każdego dnia, gdy ja siedziałem spokojnie w mieszkaniu położonym nad jedną z najlepszych kawiarni w San Fransokyo. Odetchnąłem głośno, patrząc na głośne ulice w oddali. Wiatr rozwiewał mi włosy i fałdy koszulki. San Fransokyo nocą to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek ktoś mógł zobaczyć, wierzcie mi.
   Sam uśmiechnęła się do mnie, widząc moją minę, po czym usiadła bezpośrednio na dachu.
- Dziękuję, że mi to pokazałaś - powiedziałem.
- Widziałeś to juz pewnie podczas podróży z Baymaxem - odparła prosto. Usiadłem obok niej.
- No... nie do końca. - przyznałem. Zazwyczaj lataliśmy dużo wyżej, a nad miastem rozciągają się gęste chmury.
   Sam zamrugała zastanawiając się nad czymś.
- Podziwiam cię - rzekła wprost, patrząc na mnie z uwagą. - Ja robię w papierach, a ty... Naprawdę nie zastanawiasz się, co jeśli jakaś wasza misja zakończy się... - nie musiała kończyć. Dobrze wiedziałem, o co jej chodzi.
- Na początku chciałem tylko pomścić brata - powiedziałem wprost. Nie wiem, czemu zdobyłem się przy dziewczynie na taką szczerość. Lubiłem ją. - Potem szło o Ithaniego. Teraz sam nie wiem, po co jeszcze to robimy.
- Bo jesteście w tym całkiem nieźli - powiedziała z uśmiechem. - Sądziłam, że nie dasz rady na teście. Wszyscy tak myśleliśmy. No, może z wyjątkiem Baymaxa.
- Dzięki - odparłem, śmiejąc się na widok miny Sam. - Przywykłem do tego, że zmieniam swoją opinię u innych.
   Sam zarumieniła się, patrząc w bok. Trochę nie rozumiałem jej niektórych zachowań, ale lubiłem z nią rozmawiać. Może to przez to, że była w moim wieku, w przeciwieństwie do moich przyjaciół. Czasem musiałem pogadać z moimi rówieśnikami, a zrozumiałem to dopiero, gdy poznałem Sam.
- Ja miałam o tobie cały czas takie samo zdanie - wzruszyła ramionami, gapiąc się na światła San Fransokyo.
   Nie wiedziałem, jak mam zrozumieć jej słowa. Może coś mi sugerowała? Sam nie wiem.
- Może dlatego, że jak mówiłaś, wiesz o mnie wszystko - zasugerowałem.
- Możliwe. - mruknęła. - Nie chcesz dołączyć do pozostałych? Pewnie Fred skończył już swój test.
- Nie - odpowiedziałem wprost, siadając wygodniej. - Przez GoGo jest tam niewygodna atmosfera - powiedziałem z przekąsem. Zaczynała mnie coraz częściej irytować.
- Na pewno nie chce dla ciebie źle - Sam próbowała mi dodać otuchy.
- Może - burknąłem. - Ale jeśli nie chce, to nie powinna wciskać nos w nie swoje sprawy.
   Sam nie odezwała się ani słowem, patrząc znowu w dal. Byłem jej za to wdzięczny. Jej blond włosy rozwiewał wiatr, z którym próbowała się zmierzyć. W końcu westchnąłem, wstając.
- Chyba masz rację. Warto by zobaczyć moich przyjaciół w akcji - odparłem, wystawiając jej dłoń.
   Sam uśmiechnęła się, chwytając ją i wstając.





   Gdy weszliśmy z powrotem do pokoju, w którym siedziała reszta na wygodnych fotelach, w sali testów widziałem Honey, rzucającą czymś w dal. Kiedy popatrzyłem na drugą stronę - czyli na obraz, który widziała przyjaciółka przez swoje okulary, zauważyłem, że znajduje się w wodzie, być może nawet na porcie miasta.
- O proszę, wrócili - warknęła GoGo, rozsiadając się wygodniej.
   Puściłem jej słowa mimo uszu.
- Was, i jak jej idzie? - spytałem, idąc w stronę przyjaciela.
- Nieźle, tylko musi jakoś opuścić wodę, a jest daleko od brzegu - odparł, wzruszając ramionami. Fred patrzył na ekrany z podekscytowaniem.
- Da czadu - mruknął tylko, mrugając do mnie.
   Uśmiechnąłem się. Jak to dobrze, że możemy na siebie liczyć, pomyślałem, wyobrażając sobie reakcje innych na moje testy. Skoro się uśmiechali, nie mogło być tak źle.
- A tobie jak poszło? - zaczepiłem Freda.
- Nieco gorzej, ale przeżyłem - powiedział z uśmiechem. - Dałem radę.
- Tak, był w dżungli amazońskiej - mruknął Wasabi.
   Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia.
- Serio?
- Nom, musiał zapobiec pożarowi. Trochę słabo mu to wyszło, ale nie spłonął. - odparł Wasabi, dalej patrząc na ekran. Kiwnąłem głową.
- Kto tu jest mistrzem? - spytał z uśmiechem Freddie, wyciągając do mnie otwartą dłoń.
   Przybiłem mu piątkę, śmiejąc się z niego. Czy on się kiedykolwiek stresował? - zastanawiałem się. Trochę fajnie byłoby mieć do wszystkiego taki dystans, jak on.
- Baymax też będzie musiał przechodzić testy? - zapytałem stojąca z tyłu Sam. Znów zarumieniła się lekko, odwracając wzrok.
- Nie, statyści przebadają tylko jego program.
- Nie będą nic dodawać? - spytałem poważnie. Nie chciałem, by naukowcy dodawali do jego programu nowe ulepszenia. Za jego program odpowiedzialny byłem tylko ja i wolałbym, żeby tak zostało. Tym bardziej po sytuacji z Ithanim.
- Nie. - odpowiedziała wprost. - Tak samo nikt nie będzie nic zmieniał w waszych strojach, chyba że będzie to konieczne. Program Baymaxa jest zbyt wyjątkowy, by go ulepszać.
  GoGo, siedziała z tyłu, patrząc z równą uwagą na poczynania Honey. Usiadłem obok, patrząc w ten sam ekran.
- Zdenerwowana? - spytałem, gdy Baymax usiadł koło nas.
- Niezbyt. - odparła krótko.
   Honey pogrubiła część tafli wodnej dzięki kilku roztworom, po czym weszła na nią, utrzymując się na powierzchni. Gdy to zrobiła, ekran zgasł, ukazując ciemność.
- Skończyła? - spytałem.
- Tak, powinna zdać egzaminy - odparł Baymax. Zaraz po tym, gdy to powiedział w drzwiach, z których nie tak dawno ja wyszedłem, pojawiłą się uśmiechnięta od ucha do ucha Lemon.
- I jak? - spytała.
- Świetnie - odparła Sam, uśmiechając się do niej. - Bardzo szybki czas, z tego, co zdążyłam zauważyć.
- Super - powiedział Fred.
   Honey sięgnęła włosów, jakby bała się, że są mokre i zajęła miejsce na miękkim fotelu. Do pokoju tym razem wszedł Wasabi.
   Znów zwróciłem uwagę na GoGo.
- To w takim razie, czemu znów jesteś taka oschła? - spytałem, nie rozumiejąc kompletnie jej zachowania.
   Przez jakiś czas dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby w ogóle nie słyszała mojego pytania. W końcu jednak westchnęła i spojrzała z jadem na niczego nieświadomą Sam, zagadaną z Fredem i Honey.
- Nie ufam jej - powiedziała cicho i groźnie.
   Zmarszczyłem brwi.
- Niby czemu?
   GoGo popatrzyła na mnie jak na idiotę swoimi brązowymi oczami.
- Nie sądzisz, że to dziwne, że laska, która poznała cię dopiero dziś, tak się do ciebie klei? - parsknęła, uśmiechając się do mnie z wyższością.
- Jesteś zazdrosna? - roześmiałem się cicho, nie wierząc w to, co słyszę. A więc stąd jej te wszystkie docinki. Ithani to całkiem inna sytuacja.
- Skąd, tumanie - warknęła. - Po prostu nie ufam tej małej żmii. Za szybko owinęła sobie was wokół palca. A ciebie szczególnie. Zresztą o to nietrudno - burknęła, krzyżując ręce.
   Westchnąłem. Wolałem przejść kilkanaście takich testów, niż spróbować zrozumieć GoGo. To drugie jednak było o wiele ciekawsze, a ja rzadko kiedy dawałem za wygraną.
- Cieszysz się, stary? - spytałem Baymaxa z uśmiechem. Honey przesiadła się naprzeciwko nas, przyglądając mi się badawczo. - Nie będziesz musiał zdawać żadnych testów!
- Pobrali już mój program i go sprawdzili, gdy byłem wyłączony - odparł od razu. - Nic nie zmienili w karcie, możesz być spokojny - przez moment miałem wrażenie, że robot do mnie mruga.
- Będę.
   Honey nachyliła się zaraz po tym, gdy Sam wyszła ponownie z pokoju. Widać, że była dość zapracowana. Ciekawiło mnie jednak, że znalazła czas, by zabrać mnie na dach, co było bardzo miłe z jej strony. Zacząłem się zastanawiać, czy GoGo może nie mieć racji, ale ja w zachowaniu blondynki widziałem tylko życzliwość.
- Miła jest, prawda? - spytała.
   Kiwnąłem lekko głowa, ignorując to, że GoGo reaguje wywracaniem oczami. Honey chyba też ją zignorowała.
- Strasznie mnie dziwi, skąd Agenda wzięła tak młodą osobę do swojej instytucji. Przecież, gdyby ich zdradziła... - zaczynała się zastanawiać.
- Nie sądzę, by była do tego zdolna - odparłem, chyba tak naprawdę po to, by jeszcze bardziej wkurzyć siedzącą obok GoGo. Chyba mi się udało, bo niemal widziałem, jak zgrzytała zębami. Jej zachowanie zaczynało mnie bawić. I to ja byłem tym najmniej dojrzałym, prychnąłem w myślach.
- Wiem, tylko tak głośno myślę - usprawiedliwiła się Honey.
   Spojrzałem na ekran, widząc Wasabiego podczas burz piaskowych w jakimś afrykańskim miasteczku. Zmrużyłem oczy.
- Skąd oni biorą te testy? - spytałem nieco zezłoszczony. Mina Wasabiego mówiła sama za siebie.
- Zauważyłam, że projektują je zależnie od tego, czego się obawiamy. - powiedziała jak ekspert w tych sprawach, poprawiając przy tym okulary na nosie. - No sam popatrz, ty miałeś pożar w naszym rodzinnym mieście, ja pływałam pośrodku oceanu, próbując ocalić topiąca się osobę, Freddie dbał o środowisko naturalne...
   Zamilkła, patrząc ze zdziwieniem na przyjaciela. Ja również spojrzałem na niego w milczeniu.
- No co? - burknął. - Martwi mnie środowisko.
   Honey wyglądała na zaskoczoną, słysząc coś takiego. Przypomniałem sobie o tym, co myślałem o Fredzie. Najwyraźniej byłem w błędzie, bo nie do każdego tematu miał taki dystans.
- Mnie również - odezwał się Baymax. - Wnioskuję, że Wasabi ma lęk dotyczący jego przeszłości.
- To niemożliwe - zauważyła GoGo po raz pierwszy włączając się do wspólnej dyskusji. - Was przecież urodził się w San Fransokyo.
- Ale to nie znaczy, że z niego pochodzi - kontynuował Baymax. - Myślę, że mógł mieć coś wspólnego z otoczeniem, w jakim znajduje się teraz.
- Baymax ma rację - poparła go Honey. - Popatrzcie tylko na niego.
   Wasabi wyglądał na wystraszonego, ale mimo to dzielnie wszedł w sam środek burzy piaskowej, zostawiając na piaskach coś, co było moim własnym projektem. Nie myślałem tylko, że sprawdzi się w takich warunkach.
- Co to? - spytała GoGo, mrużąc oczy.
- Miotacz energii - odparłem. - Przyciąga stałe wyładowania, ale używaliśmy go z Tadashim tylko w czasie, gdy byliśmy u wujka Barriego na wsi, a przez wichury często nie mieliśmy prądu.
- Fascynujące - odparła Honey szczerze. - Czyli Wasabi chce go wykorzystać, by załagodzić wyładowania atmosferyczne?
- Chyba tak - odparłem. Dobrze, że wymienialiśmy się swoimi wynalazkami. Ja również nie raz potrzebowałem pomocy moich przyjaciół, a oni zawsze mogli liczyć także na moją pomoc.
   Wasabi odsunął się jak najdalej od mojego wynalazku zaraz po tym, jak umieścił go na ziemi i włączył w samym środku burzy. Dobrze, że jego strój obejmował maskę na oczy, bo inaczej nie udałoby mu się choćby wejść do środka burzy, nie mówiąc już o zamontowaniu miotacza energii.
   Jeszcze zanim zdołał odbiec z tamtego miejsca, miotacz wystrzelił w zetknięciu z iskrzącymi się piorunami, co spowodowało ogromny wybuch, który odrzucił Wasabiego o kilka metrów. Jego strój nieco się przypalił, ale ku naszej ogromnej uldze, przyjaciel utrzymał się na drżących ramionach i wstał. Po burzy nie było ani śladu, jakby sam wybuch powstrzymał jej niebywałą siłę. Ekran znów spowiła ciemność.
   Honey zakryła usta.
- Było tak blisko... - zaczęła ze strachem.
- Udało mu się - pocieszyłem ją, podchodząc do drzwi, przez które zaraz miał wejść przyjaciel.
- Wasabi, geniuszu! - ucieszył się Fred, dobiegając jako pierwszy do przyjaciela i rzucając mu się na szyję. Wasabi przystanął w osłupieniu, zerknąwszy na Freda z zażenowaniem. - Dałeś czadu!
- No, trzeba przyznać - mruknąłem, klepiąc go po ramieniu.
- Dobra, odsuńcie się, animatorzy - zaśmiała się GoGo, pewnie wchodząc do sali testów.
- Powodzenia - uśmiechnął się Wasabi, siadając obok Baymaxa, po czym odetchnął głęboko.
   Honey przytuliła Wasabiego, gratulując mu. Fred patrzył na nich z poirytowaniem, choć przecież Honey zawsze traktowała z niezwykłą czułością i to nas wszystkich. Nie widziałem w tym nic dziwnego. Zajęła miejsce koło mnie, ściskając mnie mocno.
- To co? - spytałem z uśmiechem, wpatrując się w czarny ekran. - Jeszcze jeden test i będziemy oficjalnie tajnymi agentami - parsknąłem śmiechem. Pozostali mi zawtórowali.
- Dziwne, idąc na studia miałem inne ambicje - mruknął Wasabi.
- Cały drżysz - zauważył Baymax. - Może ci pomóc? Znam świetne sposoby na odprężenie. Proponuję masaż - powiedział, wyciągając dłonie. Wasabi odskoczył od niego.
- Nie, nie, już mi lepiej, dzięki - odparł, a Baymax się wycofał.
- Musisz tego spróbować - zwróciłem się do ciemnoskórego z uśmiechem. - Baymax świetnie masuje, możesz mi wierzyć.
   Honey zachichotała obok. Ekran nagle znów się włączył, ukazując przez chwilę GoGo w białym pokoju. Za chwilę zobaczymy jej zadanie, pomyślałem i sekundę przed odgadłem, co będzie musiała zrobić.
   Zamarłem z przerażenia, wpatrując się w ciemną ulicę, w zakamarkach San Fransokyo. Znałem to osiedle, bo raz grałem tam w walkach botów, ale częściej jednak odbywały się tam nielegalne wyścigi. GoGo stała tam w szoku, rozglądając się dokoła. Tym razem nie odbywały się tu żadne wyścigi, a całą uliczkę zajmował wielki van, z którego zamaskowani ludzie wynosili pieniądze, zapakowane w przezroczyste worki.
   GoGo podeszła do nich pewnie.
- Może pomóc? - zapytała słodko, stając w kręgu światła. Jej żółty kombinezon zamigotał w słabym blasku latarni ulicznych. Dwóch z przemytników uśmiechnęło się w jej kierunku. Obaj mieli przy sobie broń.
- Wybrałaś złą porę, dziewczynko - mruknął stojący naprzeciw silny mężczyzna, którego twarz była zakryta jak pozostałych.
   GoGo odsłoniła twarz, klikając czerwony przycisk przy jej kasku. Popatrzyła na nich z góry, śmiejąc się.
-To wy wybraliście złe miejsce - odparła buńczucznie. - Sami zadzwonicie na policję, czy ja mam to zrobić? - spytała, przechylając głowę.
   Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Dwaj mężczyźni, pakując pieniądze, zostawili towar i zaczęli iść w jej kierunku.
   GoGo syknęła, nie przestając się uśmiechać.
- Nie radzę, panowie. Wyrok będzie większy.
- Co ona wyprawia? - burknął Wasabi, wpatrując się w ekran z uwagą, jak my wszyscy.
- To GoGo - mruknąłem, wywracając oczami. - Przecież ją znasz.
   GoGo jednak wciąż stała w tym samym miejscu, a mężczyźni zbliżali się coraz bardziej. W końcu z westchnieniem spojrzała na nich i mruknęła.
- Jak wolicie.
   Zanim mężczyźni zdołali cokolwiek odpowiedzieć, GoGo śmignęła między nimi, wywracając ich nagłym pędem. Wiedziałem, że ciężko pracowała nad prędkością. Często nawet nie potrafiliśmy jej zauważyć, gdy wkraczała do akcji.
   Wskoczyła na van, patrząc czujnie na pozostałych sześciu, stojących naprzeciw samochodu. Tamci wyciągnęli broń.
- O nie... - mruknęła Honey. Ja sam przyłapałem się na tym, że siedzę w pełnym szoku, gapiąc się na ekran. Przełknąłem głośno ślinę.
- Da sobie radę.
- No chyba - mruknął Wasabi. - Ale tylko w waszych dwóch przypadkach wystąpiła broń. GoGo prawie wyszła z siebie, gdy ty przechodziłeś testy.
   Spojrzałem na niego krótko, pytająco. GoGo martwiła się o mnie? Przecież oglądała kolejne testy przyjaciół z takim znudzeniem, że zastanawiałem się, czy nie zrezygnuje z całej współpracy z Agendą. Po słowach Wasabiego na moich policzkach wystąpiły lekkie rumieńce, a ja sam spojrzałem znów na ekran.
   Pociski strzelały w stronę dachu vana, ale GoGo już zdążyła stamtąd zeskoczyć na drugą stronę samochodu. Mężczyźni wolno okrążali samochód, cały czas trzymając w dłoniach pistolety.
   W końcu przyjaciółka skoczyła z powrotem na dach i ześlizgnęła się zgrabnie po ścianie, zamykając bagażnik w głuchym hukiem. Sama wślizgnęła się do środka przed zamknięciem potężnej klapy. Znów powietrze przecięły pociski, które tym razem odbijały się od bagażnika, wgłębiając jego metalową powłokę. GoGo przepchała się między banknotami i wybiła pięścią szybę, przez którą miała dostęp do miejsca kierowcy. Niestety, ktoś już tam był.
   Facet obrócił się szybko, ale natychmiast GoGo uderzyła go w tył głowy, że szybko stracił przytomność. Syknęła z bólu, chowając rękę. Pozostali chyba wyczuli, co chciała zrobił i biegli już w kierunku miejsca kierowcy od zewnątrz, strzelając w szyby samochodu. GoGo otworzyła szybko drzwiczki i cisnęła kierowcę na chodnik. Sama zatrzasnęła drzwi i usiadła przy kierownicy. Niestety, w tym momencie dotarli do niej uzbrojeni mężczyźni, strzelając wprost w jej siedzenie. W ostatniej chwili zdołała się położyć, bo pocisk trafiłby ją w głowę.
- Niee - wyszeptałem z przerażeniem, widząc, że sytuacja wymyka jej się spod kontroli. Ktoś trafił w jej kask, który zleciał jej z głowy, ukazując czarną czuprynę włosów.
  GoGo jednak wcisnęła gaz i van zaczął już pędzić do przodu. Wtedy dźwignęła się znów na siedzenie i złapała kierownicę. Jej oprawcy zostali w tyle.
- Udało jej się! - zachwycała się Honey, ale ku naszemu zdziwieniu test nie przerwał się, jak wtedy, gdy każdy z nas zdołał go przejść. A GoGo jechała dalej z nieco zaskoczoną miną.
- Co jest? - mruknęła do siebie, patrząc w lusterko.
   Zdołaliśmy w nim zobaczyć twarz Ithaniego, który szybko złapał GoGo za szyję, przyciskając jej pistolet do skroni.
- Prawie ci się udało - powiedział cicho, gdy GoGo próbowała się odsunąć. - A teraz zjedź na bok. - warknął.
- To nie fair - oburzyła się Honey, wstając. - W naszych zadaniach nie dodawali żadnej znanej przez nas osoby. Dlaczego Ithani?
   GoGo odwróciła lekko wzrok, w jej oczach zabłysły delikatnie łzy, ale spełniła żądanie Ithaniego. Zacisnąłem dłonie w pięści, widząc, jak bardzo boli ją wewnętrznie kontakt z tym chłopakiem.
- Masz rację. - szepnąłem. - To nie fair. - mój głos zadrżał, gdy to mówiłem.
   GoGo zaparkowała na poboczu. Mijające ją samochody nawet nie zwracały na nią uwagi. A już prawie dojechała do drogi głównej, zauważyłem z oburzeniem.
   Ithani cały czas trzymając pistolet w dłoni nakazał dziewczynie wyjść. GoGo spełniła jego rozkazy z niemym posłuszeństwem. Byłem w szoku widząc, jak szybko dostosowała się do gróźb Ithaniego. Chłopak usiadł na przednim siedzeniu, zatrzaskując za GoGo drzwi.
- Miło było - szepnął z satysfakcją.
- Walcz... - wyszeptałem, patrząc na GoGo pewnie mimo że wiedziałem, że mnie nie słyszy.
   Zanim zdołał jednak ruszyć, GoGo zniknęła sprzed samochodu. Ithani nie zdołał jej zauważyć. Pewnie pomyślał, że dziewczyna po prostu uciekła. Przyjaciółka natomiast zaczęła okrążać vana z taką prędkością, że w ciągu jednej sekundy wykonywała sześć pełnych okrążeń wokół wozu.
- Przestań! - syknął do niej Ithani, celując w nią z pistoletu, ale nie mógł jej dogonić choćby spojrzeniem.
   Wkrótce zauważyłem, co robi dziewczyna. Zatrzymała wóz na moście, a jeżdżąc z niewiarygodną prędkością, wyżłobiła w moście okrąg, który po chwili miał sięgnąć głębokością końca mostu. Wóz zapadał się, gdy podłoże pod nim zaczynało się zapadać. Ithani w ostatniej chwili pojął, co robi dziewczyna i zdążył wyskoczyć z samochodu, który runął z ta częścią mostu w przepaść. Pieniądze natomiast przepadły, zanurzając się w wodzie.
   GoGo skoczyła na Ihaniego, wytrącając mu pistolet z dłoni i przyszpilając go do powierzchni mostu jak zniewolonego motyla ostrą szpilką.
   Ithani spojrzał na nią z szokiem i podziwem.
- Miło było - wysyczała najbardziej jadowitym ze swoich oblicz i odeszła, trzymając w dłoni pistolet. Nie zamierzała go jednak zabić.
   Zaraz potem przyjechała policja, stając po stabilnej stronie mostu. Dwóch funkcjonariuszy chwyciło Ithaniego za ramiona, ciągnąc do radiowozu, gdy ten wciąż patrzył ze zdziwieniem na znikającą dziewczynę.
   Wstaliśmy wszyscy, gdy ekran znów zrobił się czarny. Z sali testów wyszła GoGo z nadąsaną miną, ale zaraz potem Honey rzuciła się jej na szyję, szepcząc jej coś do ucha. GoGo zamrugała tylko i odwzajemniła uścisk, chowając wzrok przed pozostałymi, którzy pochwalali to, czego przed chwilą dokonała.
- GoGo wygląda na smutną - szepnął Baymax. - Powinieneś z nią pomówić. Zawsze wtedy poprawia jej się stan emocjonalny.
- Naprawdę? - spytałem cicho. - Bo czasem mam wrażenie, że to i tak nic nie daje.
   Baymax spojrzał na mnie ciepło.
- Zbadałem to wtedy, gdy byliśmy po raz pierwszy w jej domu. Była bardzo smutna, prawie jak ty po śmierci swojego brata, ale po waszej rozmowie chyba poczuła się lepiej.
   Wzruszyłem ramionami.
- I tak bym z nią porozmawiał - mruknąłem, patrząc na lśniącą od potu twarz dziewczyny.

Już trochę czasu pisze na tym blogu (tak, wiem, trochę was zaniedbałam) ale przykro mi że widzę z tego po prosu słabe efekty. Bardzo dziękuje Piwonii Kot, która potrafi komentować wbrew temu co twierdzi ;D udzielajcie się, ja nie gryzę, a wtedy o wiele milej mi się pisze mając świadomość, że robię to dla kogoś ;)

5 komentarzy:

  1. Superświetny rozdział! :) Postaram się komentować częściej, bo twoje opowiadanie jest warte tysiąca komentarzy!

    OdpowiedzUsuń
  2. O, dziękuję za tę wzmiankę o moich przeniesamowitych komentarzach (hi hi hi) :D
    Rozdział milusi, ale jestem zdziwiona, że ludziki nie komentują tego bloga. Przecież jest naprawdę ciekawy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) musiałam w końcu w jakiś sposób cię wyróżnić bo cały czas komentujesz i jestem ci za to mega wdzięczna ;))

      Usuń
  3. Hej <3 Twój blog czytam z przyjemnością i podekscytowaniem, co się zaraz wydarzy :D Przepraszam, nie komentowalam wcześniej, zrozumiałam gdy ktoś pisze to oczekuje odzewu i oceny jego pracy. Ja daję 11/10 i mam nadzieję, że twój blog jak i kariera pisania się rozwinie. No i propsy za Tadashi i Honey, moja ulubiona fanowska para *.* Nie wiem czemu ale w dalszym ciągu mam wrażenie, że A.Z.G (czy jak ta organizacja się nazywała) ma złe zamiary i chce dorwać Wielką Szóstkę. Równie dobrze ciągle mam nadzieję na zmartwychwstanie Tadashiego. Biedna Honey zostałby jej tylko Fred do pary ;_;
    Trzymam kciuki i jestem pewna, że dotrzesz ;)

    OdpowiedzUsuń