6/15/2015

Poważna rozmowa

- Hiro, to nie twoja wina! - krzyczała GoGo, przystępując z nogi na nogę. Widziałem, że sprawa z ucieczką Ithaniego nią zawładnęła. Ja także się tego kompletnie nie spodziewałem. - Ile razy ci to mamy tłumaczyć?!
   Westchnąłem, wydając przy tym niemal warkot.
- Dobra, dajcie spokój, sytuacja jest poważna - uspokajał nas Wasabi. - Musimy usiąść i pomyśleć.
- Ta, myślenie na nic się nie zda w takiej sytuacji - GoGo ani na chwilę nie ochłonęła. Miałem ochotę dać sobie spokój ze wszystkim.
- W takim razie nikt z nas ani naszych bliskich nie jest bezpieczny w San Fransokyo - odezwałem się cicho. - Może to o nich powinniśmy najpierw pomyśleć?
   Wasabi popatrzył na mnie ze współczuciem. Dobrze wiedział, co mi chodzi po głowie. Ja straciłem najbliższą osobę w moim życiu przez człowieka, który właśnie uciekł glinom, a teraz straciłem jeszcze Baymaxa. Nie chciałem, by coś stało się cioci Cass.
- Ktoś z was nie może go namierzyć? - spytał Wasabi, a stojąca obok niego GoGo popatrzyła na niego, jakby zapytał w tym momencie o coś banalnego, na przykład o godzinę.
- Pogięło cię? - warknęła. - Niby jak mamy to zrobić?
   Wstałem z fotela i odwróciłem się w stronę wyjścia do garażu. Miałem dość złych wieści jak na jeden dzień, a uporanie się z nimi nie przychodziło mi wcale łatwo. Słońce zachodziło właśnie za ostatnie budynki San Fransokyo, rzucając podłe cienie na skryte wewnątrz miasta ulice.
- Hiro, pamiętasz co nam mówiłeś? - spytał nagle Wasabi po dłuższej chwili ciszy.
   Obróciłem się w stronę przyjaciela, ale nie miałem pojęcia, o co może mu chodzić.
- Myślcie nieszablonowo - kontynuował ciemnoskóry. - Jest sposób, żeby go znaleźć, jestem tego pewny, gdybyśmy go tylko znaleźli...
- To bylibyśmy przeszczęśliwi - skończyła GoGo. - Wy się bawcie w superbohaterów, ja nie mam zamiaru.
   Ku mojemu zaskoczeniu, dziewczyna wzięła zza biurka swój plecak i ruszyła w stronę wyjścia.
- Moment, zamierzasz tak nas teraz zostawić? - spytałem z niedowierzaniem.
- Niech twój nieszablonowy koleś ci pomoże, ja potrzebuję zostać sama. - odwróciła wzrok, mijając mnie.
- A ty zostawiłaś mnie samego, kiedy tego chciałem? - spytałem głośno. Wasabi starał się ignorować naszą rozmowę, ale wydawał się zbyt zainteresowany, żeby to zrobić.
   GoGo stała w drzwiach, zasłaniając swoją szczupłą sylwetką słońce, wędrujące coraz dalej. Widziałem, że moje słowa w jakiś sposób na nią podziałały.
- Dobra, mam jeden pomysł - powiedziała o wiele spokojniej.
   Skrzyżowałem ręce na piersi.
- Bardzo nieszablonowy? - spytałem z cieniem uśmiechu. Zaskakiwało mnie, jak po tylu dzisiejszych trudnych wydarzeniach potrafię się na to zdobyć.
- Kompletnie. - odpowiedziała dziewczyna, mierząc mnie i Wasabiego wzrokiem.
- No więc? - spytał Wasabi nerwowo. - Bo długo tak nie wytrzymam.
   GoGo westchnęła.
- Mój ojciec ma kurort w Saint Island, kilkaset kilometrów stąd. Jeśli chcemy w jakiś sposób uchronić bliskich, możemy ich przymusowo wysłać razem z moim ojcem. Ithani nie skapnie się, gdzie mogą się znajdować, a kurort jest zabezpieczony jak szwajcarski bank.
- No ale co jeśli Ithani jednak się tam wedrze? - drążył Wasabi.
- Ty lepiej stul jadaczkę, w końcu to mój ojciec - powiedziała z lekką dumą w głosie. - Jego się nie da czymkolwiek zaskoczyć. Możemy mu zaufać.
- Czyli co? - spytałem, reagując dość obojętnie na ten pomysł. Wysłanie mojej pracowitej cioci na wakacje? Jak dla mnie bomba. - Chcesz powiedzieć ojcu o tym, kim jesteśmy?
   GoGo zawahała się. Nikt oprócz Krei'a nie znał tożsamości Wielkiej Szóstki, ale on również nie zamierzał się tym za bardzo chwalić, obiecał nam. W końcu był nam coś winny za uratowanie miasta i jego osoby.
- Tak - stwierdziła, zaskoczona swoją własną odpowiedzią.

...

   Kilka godzin później siedzieliśmy w domu GoGo, a moja ciocia była na kolacji u znajomych, więc miałem pewność, że jest bezpieczna. Mój dom mogli sobie plądrować ile wlezie, Baymaxa już nie było, więc nie mieli czego kraść.
- Tato, moglibyśmy porozmawiać? - spytała GoGo. Jej głos zdawał się tak bezbarwny, że zaczynałem się zastanawiać, czy to rzeczywiście ta sama GoGo, jaką znałem.
- Pewnie, Gogiyo - odpowiedział Pan Tomago, uśmiechając się, ale w jego oczach pojawiło się podejrzenie. Siedzieliśmy w salonie, po którym Wasabi rozglądał się z podziwem. Chyba był tu po raz pierwszy. - Coś się stało?
- Chcę, żebyś wyjechał do Saint Island. - wydusiła z siebie za jednym zamachem. - I wziął ze sobą rodzinę Hiro, Wasabiego i pozostałej części moich przyjaciół.
   Pan Tomago rozsiadł się wygodniej na kanapie, na której siedział, cały czas obserwując uważnie swoją córkę. W jego ciemnych oczach dalej panował spokój, zero niepokoju.
- Coś się stało... - to nie było pytanie. On to wyczytał z twarzy GoGo. Byłem w szoku. Ja bym po niej tego w życiu nie poznał. Co prawda, wyglądała na trochę zaniepokojoną, ale ukrywała to tak dobrze, że nawet gdybym coś podejrzewał, to nigdy bym się do tego przed nią nie przyznał.
   GoGo westchnęła. Naprawdę nie mieliśmy innego wyboru, pomyślałem. Poza tym, po tym, co słyszałem od dziewczyny na temat jej rodziny po śmierci jej mamy zaczynałem wierzyć, że może ten sekret jakoś sklei ta rodzinę ponownie. Tym bardziej, że GoGo naprawdę zależało na jej ojcu. Pan Tomago słuchał uważnie, w ogóle nie przerywając. Czasem ja i Wasabi wtrącaliśmy się, sugerując coś, ale poza tym, całą opowieść opowiedziała GoGo.
   Czułem się trochę dziwnie, bo za każdym razem, gdy wsłuchiwałem się w monolog przyjaciółki, jednocześnie przebudzałem się, jakbym chciał zobaczyć, co w tej chwili robi Baymax i czy znowu nie wpada w jakieś kłopoty, albo czegoś nie niszczy. Tak bardzo brakowało mi przyjaciela...
- Więc chcecie, żebym poleciał wraz z waszymi rodzinami na Saint Island z powodu Ithaniego? - spytał Pan Tomago, gdy GoGo zakończyła swoją opowieść.
- Tak, tato - powiedziała dziewczyna tak łagodnym tonem, że chciałem potrzeć oczy, by sprawdzić czy to na pewno GoGo.
- A co ty o tym sądzisz? - Pan Tomago zwrócił się do mnie. Czułem się szczerze zdziwiony.
- Ja? - spytałem.
- No chyba ty jesteś szefem ekipy, prawda? - uśmiechnąłem się na te słowa. Znaczy, to prawda, że to ja sterowałem poczynaniami podczas naszej misji przeciwko Yokai, ale to było tak dawno, że niemal o tym zapomniałem. Teraz z Ithanim łączyły mnie prywatne porachunki, ale nigdy nie nazwałem siebie kimś w rodzaju szefa. Przez chwile nastała cisza, gdy ja zastanawiałem się nad tym problemem.
- Jest nim, tylko się do tego nie przyznaje - zaśmiał się Wasabi. Kąciki ust Pana Tomago uniosły się w uśmiechu.
- Myślę, że to dobry pomysł. - powiedziałem w końcu. - Nie chcę, żeby ktoś został pokrzywdzony. Poza tym im mniej osób wie o Ithanim, tym lepiej. Nie chcemy zwracać uwagi ani na siebie, ani na tą sprawę.
   Pan Tomago zamyślił się. Wziął do ręki filiżankę z herbata i wypił spory łyk, po czym odpowiedział:
- Jak dla mnie nie jest to żaden problem. Skoro mi zaufaliście na tyle, by mi o tym powiedzieć, to zadbam o to, by nikt nie dowiedział się o waszej... działalności. tak czy inaczej, Gogiyo, wiesz co robisz? - spytał, patrząc na córkę.
   Kiwnęła głową bez słowa. W tym momencie wydawała się niemal... Hmm, potulna? Dość dziwne.
- Dziękujemy - powiedzieliśmy z Wasabim. Ogromny ciężar spadł mi z piersi na myśl, że ciocia Cass będzie bezpieczna. Najgorsze było to, że nawet nie mogliśmy się spodziewać, gdzie uderzy Ithani.
- A teraz wybaczcie, ale spieszę się na ważne spotkanie - odrzekł Pan Tomago, wstając z sofy. - W końcu trzeba załatwić jeszcze kilka spraw w związku z moim... ach, naszym wyjazdem. - mrugnął do nas, po czym odszedł w bok i już wkrótce usłyszeliśmy odgłos wchodzenia po schodach, choć gospodarz chodził dość lekko jak na starszego mężczyznę.
- Uff - GoGo oparła się z ulgą o oparcie. - I co myślicie, chłopaki?
   Siedziała pomiędzy mną i Wasabim, który wzruszył ramionami.
- Jak dla mnie, twój ojciec jest mega w porządku - powiedziałem z równą ulgą w głosie. Tak szczerze to bardzo cieszyłem się, że znalazła z ojcem wspólny kontakt. Pewnie bym jej o tym powiedział, gdyby nie obecność Wasabiego, ale GoGo chyba zrozumiała to w moim spojrzeniu, bo uśmiechnęła się tylko delikatnie.
- To prawda - powiedziała.
- Nie wiem, jak wy - stęknął Wasabi, ocierając twarz. - Ale ja bym coś przegryzł. Mam dość jak na dzisiaj ważnych pogadanek i stresu. W końcu my też musimy zacząć działać, a z pustymi brzuchami to raczej niemożliwe.
- Święte słowa - odpowiedziała śpiewnie GoGo, wstając. Kipiała dobrym humorem. Jeśli Wasabi go zepsuje, przypominając jej o Ithanim, to go chyba zatłukę, przyrzekłem sobie.
   Szliśmy przez główny hol ku wyjściu, gdy zwróciłem uwagę na obrazy wiszące na ścianach, które widziałem już wcześniej, a na które nigdy nie miałem czasu spojrzeć. Przystanąłem przy jednym z nich przedstawiającym blaski reflektorów i świateł odbitych. Widziałem na płótnie ślad farby, ale gdyby nie to, pomyślałbym, że przyglądam się zdjęciu.
   Podpis w rogu obrazu był niewyraźny, ale udało mi się go odczytać.
- To... ty to narysowałaś? - spytałem z szokiem w głosie. GoGo stanęła obok.
- Kiedyś miałam hopla na punkcie malowania. Kilka moich prac wisi w Galerii Grimwell, tej na zachodzie miasta. Jakoś nigdy nie lubiłam sensacji, ale moja mama uparła się, by je tu zawiesić. Nie mam serca ich ściągać.
- To dlatego nie zapraszasz innych do domu? - spytałem z uśmiechem. Nie musiałem patrzeć na dziewczynę, by wiedzieć, że zgadłem. Jej dom był jak otwarta księga, każdy mógł poznać GoGo jedynie przekraczając próg tego domu. Znałem ją dość dobrze, by mieć pewność, że ona próbowała być jak najbardziej skrytą przed ludźmi. Zresztą po zachowaniu Ithaniego wobec niej, nawet mnie to nie dziwi.
- Wow - szepnął z podziwem Wasabi. - Myślałem, że są kupione.
- Co ty - zaśmiałem się. - Znam większość z nowoczesnych dzieł. Zdawałem z tego egzamin w drugiej liceum.
   GoGo popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Ty jako wielki znawca sztuki? No nie wierzę.
- Nie zostałem obdarzony talentem artystycznym, więc zostaje mi tylko podziwiać dzieła innych - zaśmiałem się. - Chodźcie wreszcie, zamówimy tą pizzę.

1 komentarz:

  1. Super! :) Nareszcie się doczekałam kolejnego rozdziału. Był świetny! Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń