6/20/2015

Karta

   Honey wyglądała na bardzo zadowoloną ze swojej podróży do Paryża. Przywitała mnie mocnym uściskiem, niemal zwalając mnie z nóg.
- Honey - mruknąłem, dusząc się - ledwie oddycham.
- Wybacz, Hiro - stęknęła, od razu mnie puszczając. - Tak się za wami stęskniłam!
- My za tobą też - powiedziała GoGo, która była następna w kolejce do szczerych uścisków.
- Strasznie! - dodał z entuzjazmem Fred, otwierając przed dziewczyną ramiona. Honey zmierzyła go ze zwątpieniem, po czym uścisnęła mu dłoń szczerze i rzuciła się w ramiona Wasabiemu, co było nie lada wysiłkiem, jako, że przyjaciel był dość spory do obejmowania. Fred obrzucił ich markotnym spojrzeniem.
- Co porabialiście, kiedy mnie nie było? - zagryzłem wargę, gdy wszyscy spojrzeli na mnie z sugestią. Tak, to ja miałem mówić.
- Lepiej usiądź - poradziłem przyjaciółce. - To trochę potrwa.
   Opowiedziałem jej wszystko, o ataku Baymaxa na mnie, o ucieczce Ithaniego oraz o tym, że nasi bliscy są na Saint Island. Honey wysłuchała wszystkiego do końca bez słowa, choć na jej twarzy malował się coraz większy szok.
- Ale masz jakiś plan, Hiro? - znowu przypomniałem sobie Pana Tomago. Faktycznie, chyba to ja byłem tu szefem.
   Rozejrzałem się na boki.
- Możemy być obserwowani - powiedziała GoGo. - Lepiej po prostu chodźmy do domu Hiro. - wiedziała już przecież o ścianach z cyny i że było to najlepsze pomieszczenie do rozmów.
   Honey zgodziła się bez problemu, więc gdy siedzieliśmy już w moim pokrążonym w półcieniu pokoju, wytłumaczyłem jej wszystko, co zamierzamy robić. Wyglądała na nieco zdumioną i nie rozumiejącą, gdy zaczynałem mówić jej o mikrorobotach, przerwała mi:
- Chwila, to chcecie coś robić, nie robiąc nic? To jest bez sensu.
   Obejrzeliśmy się wszyscy, próbując zgadnąć reakcje pozostałych. GoGo warknęła, wzdychając.
- Też tak myślę, Hiro. Nie możemy tylko czekać. Ty masz swoje robociki, a my nie mamy właściwie nic.
   Stanąłem w miejscu, myśląc nad odpowiedzią. Rzeczywiście, marnował się ich cenny czas i naukowy talent. A wiedziałem, że, gdy nie ma się nic do roboty, jedynie czekanie, do umysłu docierają niepokojące myśli.
- GoGo, jest jakiś sposób, żeby go namierzyć? - spytałem z zastanowieniem. Dziewczyna skrzyżowała ręce, patrząc na mnie z powątpieniem.
- Nie potrafię wymyślić sposobu, żeby to zrobić.
- Ale jakiś musi być - naciskałem. GoGo zastanowiła się.
- Może.
- Hej, mam pomysł, jak go złapać, gdy już go znajdziemy - powiedziała Honey, której oczy błyszczały z podekscytowania.
- Jaki? - spytałem.
- Powiedzmy, że to niespodzianka - mrugnęła do mnie studentka. - Po prostu zostaw go mnie. Już nie wymknie się policji, możesz mi wierzyć.
- A co jeśli znowu nie będzie sam? - pomyślałem na głos. Honey prychnęła.
- Masz mnie za idiotkę? Powiedziałam, że to załatwię.
- Uwielbiam, gdy jest taka pewna siebie - powiedział Fred, a przyjaciółka skrzywiła się na te słowa.
- Dobra, ja mogę opracować system szybkiego namierzania - wtrąciła się GoGo. - Ale to może chwilę potrwać.
- Ej, ale pamiętacie, że macie udawać, że nic nie robicie? - spytałem.
- Wiemy - odparli wszyscy chórem.
   Nagle pomyślałem o Baymaxie. Złapanie Ithaniego nie wydawało się takie trudne, widząc entuzjazm przyjaciół, ale jeśli nie znajdziemy sposobu, by przywrócić Baymaxa do życia, nasza misja się nie powiedzie.
   Wasabi chyba odczytał to po moim wyrazie twarzy, bo powiedział:
- Hiro, zawsze możemy stworzyć drugi system namierzania, którym namierzymy robota. - odpowiedział.
   Westchnąłem.
- To wcale nie będzie takie łatwe, Wasabi. W mieście są setki robotów, a raczej ich ciał przez Ithaniego, a namierzenie karty jest niemal niemożliwe, zresztą mógł ją zniszczyć, prawda?
   GoGo zrobiła dziwną minę. Wyglądała na zastanowioną i jednocześnie smutną. Wiedziałem, co oznacza jej zmiana humoru.
- Ithani nie jest tak głupi, by niszczyć jeden z najważniejszych projektów w historii. Jeśli chce go wykorzystać, tak jak zrobił to z tymi robotami w magazynie, ta karta dalej istnieje. Poza tym Tadashi na pewno zainstalował jakieś systemy blokujące, by nikt nie mógł zmienić ustawień robota.
   Przygryzłem wargę. Rzeczywiście, myślenie GoGo kierowało się w dobrym kierunku, tylko że...
- Pewna osoba już rozgryzła ten układ - powiedziałem. - Pamiętacie jak wprowadzałem w ustawienia Baymaxa jego umiejętności walki?
   Zapadła głucha cisza. W końcu GoGo westchnęła i spytała niezbyt przyjemnie.
- Jak mogłeś być takim idiotą, Hiro?
- Tak, wiem. Jeśli raz zmieniło się ustawienia, można je zmienić ponownie - myślałem gorączkowo nad swoją głupotą. Czy był jakiś sposób na odzyskanie przyjaciela, czy musiałem pogodzić się z paskudną prawdą? Nagle mnie olśniło.
   Wyleciałem z mojego pokoju z prędkością błyskawicy, kierując się w stronę garażu. Słyszałem za sobą krzyki i nawoływania przyjaciół, ale teraz to nie było istotne. Wiedziałem, co muszę zrobić, a co mogłem zrobić już dawno.
   Dobiegłem do pierwszego z czterech komputerów, które stały naprzeciw siebie. To właśnie tu projektowałem nowe umiejętności robota rok temu. Jeśli tylko uda mi się zablokować system i wszystkie zmiany, które wprowadziłem, uda mi się zablokować kartę, bo przecież to w tym miejscu wprowadziłem zmiany. Szkoda tylko, że nie pomyślałem o tym wcześniej.
- Hiro, powiedz nam, co ty właściwie robisz?! - warknęła GoGo, gdy wszyscy przyjaciele przybiegli za mną na dół. Zdołałem opowiedzieć im w skrócie mój plan, gdy blokada ładowała się. Czemu nie wpadłem na to wcześniej? Cały czas nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego. Powinienem na to wpaść już dawno temu.
   Obie karty, i ta Tadashiego, i ta, którą stworzyłem, dodając Baymaxowi zdolności do walki, miały ze sobą połączenie w ciele robota. Jeśli więc blokowałem jedną z nich, druga blokowała się w ten sam sposób.
- Genialne, Hiro - powiedział z uznaniem Fred. Nawet on zrozumiał, jak proste było rozwiązanie mojego problemu. Z tym, że o ile nie było za późno.
   Postanowiłem to sprawdzić. Okazało się, że Ithani najwyraźniej przeglądał zawartość karty, ale nie zdołał jej zniszczyć ani zmienić, więc blokada się udała. Nawet nie macie pojęcia, jaką czułem ulgę, patrząc na wyniki sprawdzania. Baymax był bezpieczny. Wystarczyło go tylko znaleźć.
- Jeeej! - wykrzyknęła Honey, przytulając mnie mocno. - Hiro, jesteś geniuszem - znów ledwie oddychałem, ale czułem się znacznie lepiej, niż przez te kilka ciężkich dla mnie tygodni. Baymax był bezpieczny, powtarzałem cały czas, bo nie potrafiłem w to uwierzyć.
   Moi przyjaciele zareagowali entuzjazmem na tę informację. GoGo przyglądała się monitorowi z uwagą, wiedziałem, że zauważyła coś, czego ja nie widziałem.
- Hiro, zapamiętaj łącze. Już! - spełniłem jej żądanie, chyba zgadując, o co dziewczynie chodzi. W końcu to ona miała znaleźć Ithaniego, a namierzając ostatni sygnał próby wejścia w oprogramowanie karty, mogliśmy namierzyć również Ithaniego.
- Złapałeś go? - spytała, opierając się o biurko tuż obok mnie. Jej włosy drapały mnie w policzek. Przełknąłem głośno ślinę i odpowiedziałem:
- Tak, ale gorzej będzie, jeśli zmieni swoje miejsce.
- Dlatego musimy działać szybko. Potrzebuję dostać się do Instytutu. Tam pracowałam nad systemem namierzającym, muszę do niego po prostu podłączyć adres z twojego komputera, żeby go znaleźć.
- Jest mały problem - mruknął Wasabi. Wszyscy spojrzeliśmy na niego z uwagą, jakby miał do powiedzenia coś niezwykle ważnego. - Jest sobota.
- I co? - spytała z poirytowaniem GoGo.
- Instytut jest zamknięty! Jak chcesz się tam dostać?
   GoGo wywróciła oczami, warcząc przy tym. Naprawdę wkurzały ją zasady Wasabiego. Mnie również, chociaż byłem mniej skory do ich łamania.
- Nie mów, że nigdy nie wkradałeś się do zamkniętej szkoły.
- No... nie - Wasabi wzruszył ramionami. - Myślę, że nie powinniśmy naprzykrzać się Yoko.
   Z tym musiałem się zgodzić. Samo wspomnienie o dyrektorce napawało mnie dreszczami. Była jedyną osobą na świecie, która potrafiła budzić taki respekt. Niestety, nie mieliśmy za bardzo wyboru. Miałem tylko nadzieję, że ta misja się powiedzie, bo nasz Instytut był jedną z nielicznych siedzib w San Fransokyo, które były tak zabezpieczone. Wydaje się to dziwne, żeby uniwersytet zabezpieczały cztery różne systemy, ale to, co tam robiliśmy miało duży wpływ na życie ludzi i w złych rękach mogły oznaczać kłopoty.
- Kto ma jeszcze jakieś wątpliwości? - spytał Fred. Gdy nikt nie podniósł ręki, odparł z chytrym uśmieszkiem - To co, wbijamy do szkółki.

1 komentarz: