8/15/2015

Zdjęcia rodziców

   Siedziałem w małej kawiarence na przedmieściach miasta, czekając na pana Tomago. Na zewnątrz wiatr hulał, sypiąc pyłem w oczy mieszkańców San Fransokyo. Jakoś dziwnie oglądało się to zza grubej szyby, zabezpieczającej moje oczy i płuca. Wiatr wzmagał się już od kilku dni, ale dopiero dziś przybrał na takiej sile.
   Stukałem paznokciem w stół, zastanawiając się przy tym nad ostatnimi dniami. GoGo już kilka razy próbowała ze mną porozmawiać, ale za każdym razem ją ignorowałem. Gdy myślałem o niej, czułem gniew. Gdybym ja wiedział coś tak dla niej ważnego, na pewno bym jej powiedział. Tym bardziej, że przecież byliśmy przyjaciółmi.
   Zastanawiałem się również nad moimi ostatnimi rozmowami z Sam. Bardzo miło mi się spędzało z nią czas, ale poza tą akcją, gdy pocałowała mnie w policzek wtedy na ulicy nie stało się nic. Po prostu traktowaliśmy się jak znajomi, być może już nawet przyjaciele. Sam bardzo pomagała nam w pracach w AZN. Wytłumaczyła nam, że nie będziemy musieli przechodzić już więcej żadnych testów, ani nawet odwiedzać Agendę za często. Naszym zadaniem było po prostu robienie tego, co zawsze, z tą małą różnicą, że to nie my mieliśmy się dowiadywać o różnych niebezpieczeństwach zagrażających San Fransokyo, ale Agenda miała to robić za nas. My tylko mieliśmy reagować na ich wezwania.
   Poza tym AZN dbał o nasz transport, więc teraz rzadko kiedy korzystaliśmy z moich butów, czy z silników Baymaxa. A przynajmniej tak miało być, jeszcze nie wykonaliśmy żadnej misji od czasu przystąpienia do Agendy.
   W końcu, gdy zobaczyłem w drzwiach kawiarni pana Tomago, przecierającego zmęczoną dłonią twarz, poczułem strach przed tym, co mogę od niego usłyszeć. Sam poprosiłem go o tą rozmowę,  teraz trzęsłem się na samą myśl, jak kto głupi.
- Witaj, Hiro - uśmiechnął się pan Tomago, zajmując miejsce naprzeciw mnie. Nie mogliśmy się spotkać w kawiarni cioci, bo znając życie, ciocia Cass weszłaby z butami w naszą dyskusję, a nie chciałem, żeby wiedziała na ten temat cokolwiek. - Wybacz, zatrzymali mnie w pracy.
   Z tego, co słyszałem od Honey, pan Tomago wrócił już do swojej pracy, wbrew sprzeciwom jego córki. Wyglądał coraz lepiej, jakby odpoczynek, nawet tak krótki, dodał mu sił.
- Nic nie szkodzi - powiedziałem i niemal natychmiast pojawiła się koło nas szczupła kelnerka.
- Coś podać? - zapytała, mrugając gwałtownie doczepianymi rzęsami. Nie wyglądała staro, mimo to jej rzęsy naprawdę mnie przerażały.
- Herbatę - pan Tomago uśmiechnął się przyjemnie do młodej kelnerki, po czym przeniósł swój wzrok na mnie.
- To ja też poproszę - mruknąłem.
   Gdy kelnerka odeszła, pan Tomago niemal natychmiast przeszedł do celu naszej rozmowy.
- Zgaduję, że poprosiłeś mnie o rozmowę ze względu na to, co ci ostatnio powiedziałem.
- Taak - odpowiedziałem z wahaniem. - Przepraszam, że od tamtej pory się nie odzywałem. Musiałem to przemyśleć...
- Nie, nic nie szkodzi - pan Tomago machnął ręką. - Rozumiem, że było ci z tym ciężko. Od razu chciałbym cię poprosić, byś odpuścił GoGo.
   Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.
- Co?
- To ja jej zabroniłem mówić ci cokolwiek na ten temat. - pan Tomago przygryzł wargę, jakby ze wstydem. - Wiedziałem, że to będzie dla ciebie szok, ale wolałem ci sam o tym powiedzieć.
- To jej nie usprawiedliwia - warknąłem.
- Ależ tak - pan Tomago potrząsnął głową. - Na pewno powiedziałaby ci to, gdybym jej o to nie poprosił. Znam ją. Chciała dla ciebie jak najlepiej.
   Odwróciłem wzrok, patrząc na krople deszczu lekko muskające ulicę. Przechodnie powoli znikali z ulicy, chowając się w zaułkach, jakby domyślali się, że za chwilę lunie ulewa.
- Mam kilka pytań co do moich rodziców - zacząłem, bo przecież po to spotkałem się z panem Tomago, nie po to, by rozmawiać z nim o GoGo. - Po pierwsze... Na pewno wie pan coś więcej na temat długów mojej mamy. Jeśli je miała, dlaczego ciocia Cass nigdy nie powiedziała tego mi i Tadashiemu?
   Pan Tomago spojrzał na mnie bystro spod czarnych brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Twoja ciocia zna niemal wszystkie odpowiedzi na twoje pytania, ale nie radziłbym ją pytać. Śmierć swojej siostry przeżyła tak mocno, jak ty śmierć Tadashiego, a może i bardziej. Przez rok musiała się leczyć. Poza tym, dopóki nie złapano choć części z tych ludzi, od których twoja mama pożyczała pieniądze, mieszkała z wami poza miastem w starym porcie Takkan-Jiu.
   Miałem w głowie jak za mgłą wspomnienie tego miejsca. Zapach rdzy i oleju. Choć wspomnienie było bardzo odległe, potrafiłem wyłapać niektóre obrazy.
- Skąd pan to wie? Myślałem, że nie zna pan mojej cioci...
- Myliłeś się. - w tym momencie kelnerka przyniosła dwie herbaty i postawiła je na stoliku. - Dzięki twoim rodzicom poznałem również Cass. Od zawsze miała wielkie serce, poza tym zawsze miała dar do układania sobie życia po swojemu - przypomniałem sobie moją niedawną rozmowę z Sam. Powiedziała mi, że zazdrościła mi tego, że moje życie jest takie niepoukładane. Ciekawe czy cioci Cass też to doskwierało.
- Więc miał pan kontakt z moją ciocią po śmierci moich rodziców? - mój głos był tak obojętny, że przez chwilę wystraszyłem się, że należy do kogoś innego. Pan Tomago pociągnął łyk herbaty, przymykając przy tym oczy w geście przytaknięcia.
- Kontakt się urwał, gdy skończyłeś pięć lat. Sam nie wiem, czemu. Ostatnio, gdy Cass była ze mną na Saint Island zdołaliśmy trochę porozmawiać, ale nie miałem tyle odwagi, by zapytać ją o szczegóły sprzed wypadku twoich rodziców.
   Zdmuchnąłem parę znad mojej filiżanki, ale nie zdecydowałem się spróbować mojej herbaty.
- Kiedy pan się o mnie dowiedział? - zapytałem od niechcenia. - O tym, kim jestem.
- GoGo często wymawiała twoje imię, gdy opowiadała o Instytucie - zmusiłem się całą siłą woli, by nie wyglądać jak zdziwiony idiota. - Raz powiedziała coś o kawiarni i o twojej cioci i wtedy skojarzyłem fakty. Wiedziałem, że Cass otworzyła kawiarnię, gdy wróciła z Takkan-Jiu.
- Mógłby mi pan... powiedzieć coś więcej na temat moich rodziców? - zapytałem nieśmiało. Niby kogo miałbym o to spytać? Ciocię Cass?
- Pewnie, - pan Tomago uśmiechnął się do mnie szczerze. - wszystko, co chcesz wiedzieć?
   To było trudne pytanie. Pragnąłem wiedzieć wszystko. Od tych najmniejszych i najmniej ważnych faktów do tych najważniejszych, o których pewnie już pan Tomago zdążył mi opowiedzieć. Nagle pan Tomago zrobił dziwną minę, jego oczy otworzyły się gwałtownie, a on sam zaczął szperać w wewnętrznej kieszeni jego eleganckiej kurtki.
- Och, zapomniałbym. Mam coś dla ciebie. - wyciągnął kilka pomniejszych kartek, po których od razu poznałem, że były fotografiami. Jedne miały skazy, inne zachowały się wręcz idealnie.
   Zacząłem je przeglądać z zainteresowaniem. Na pierwszym zdjęciu widniała piętnastka uczniów ubranych w te same, granatowe mundurki. Poznałem od razu pana Tomago - miał to samo mądre spojrzenie, choć twarz rzeczywiście dużo młodszą. Zauważyłem nawet, że GoGo bardzo go przypomina, choć ma delikatniejsze rysy i inne usta.
- Tu jest twój ojciec - wskazał pan Tomago na chłopaka, obok którego wtedy stał. Chłopak ten miał czarne włosy i szeroki uśmiech. Przez moment miałem wrażenie, że patrzę na Tadashiego. Był równie wysoki i szczupły, miał krótkie włosy i ciemne oczy schowane za łagodnymi brwiami. Poza tym miał bardzo dobrotliwe spojrzenie.
- Wygląda jak Tadashi - wypowiedziałem na głos moje myśli. Pan Tomago spuścił ze smutkiem wzrok, ale podał mi kolejne zdjęcie.
   Tym razem również widziałem pana Tomago w towarzystwie mojego ojca, ale tym razem byli dużo starsi. Trzymali w dłoniach zwinięte dyplomy i obejmowali się po przyjacielsku. Na tym zdjęciu mój tato również się uśmiechał, co więcej, nawet pan Tomago, który na poprzednim zdjęciu wyglądał bardzo poważnie, na tym śmiał się razem z moim ojcem. Oboje mieli na sobie czarne togi i czapki absolwenckie z wiszącymi pędzelkami.
- Mam też jedno zdjęcie ze ślubu twoich rodziców - powiedział z zamysłem pan Tomago. Widziałem, że pokazywanie mi jego zdjęć sprawia mu przyjemność.
   Na tym zdjęciu widziałem po raz pierwszy moją mamę - ubraną w skromną, śnieżnobiałą suknię, sięgającą kolan. Włosy miała spięte w ciasnego warkocza, zaplatanego wokół głowy w wianek. Z tyłu jej fryzury zwieszał się gładki welon. Twarz mojej mamy miała skupiony i szczęśliwy wyraz. Uderzyło mnie to, że tą samą twarz widziałem co rano w lustrze. Przyjrzałem się dokładniej temu zdjęciu, zwracając szczególną uwagę na wygląd mojej mamy. Miała duże, brązowe oczy i zaczerwienione policzki. Jednak to coś w jej oczach przypomniało mi o moim własnym wyglądzie.
- Też zauważyłem to podobieństwo - rzekł spokojnie pan Tomago. - Choć przyznam, że akurat co do cech charakteru, to ty bardziej przypominasz swojego ojca niż twój brat.
- Naprawdę? - zapytałem.
- Taak - mój rozmówca zamyślił się. - twój ojciec miał głowę pełną pomysłów i nie zawsze zastanawiał się nad ich skutkami. Nie raz wpakował mnie w kłopoty, ale zawsze potrafił mnie z nich wyplątać.
- W takim razie nie jesteśmy do siebie podobni - uśmiechnąłem się, przypominając sobie misję złapania Ithaniego. Naraziłem wtedy moich przyjaciół na ogromne niebezpieczeństwo.
   Pan Tomago uśmiechnął się również, ale nie próbował się wykłócać, choć najczęściej był stanowczy tak samo jak GoGo. Czasem zastanawiałem się, jak mogą się ze sobą dogadywać.
 - Mam jeszcze jedno - tato GoGo wyciągnął spod zdjęć, fotografię, której nie zauważyłem. To była ta najlepiej zachowana.
- To ciocia Cass? - zapytałem, patrząc na dwie, przytulone do siebie kobiety.
   Jedna z nich miała farbowane ciemnobrązowe włosy z jasnymi pasmami. Bez problemu poznałem moją ciocię, która uśmiechała się do fotografa. Moja mama przytulała ją mocno, a jej błękitna sukienka powiewała na wietrze. Obie wyglądały, jakby bardzo się kochały. Nic dziwnego, że moja ciocia nie lubi rozmawiać na temat swojej siostry. Nie muszę się nawet domyślać, wiem, co przeżyła, gdy jej siostra zginęła w wypadku.
- Są twoje - powiedział pan Tomago, gdy skończyłem oglądać zdjęcia.
- Wszystkie? - zapytałem ze zdziwieniem.
- Po to je tu przyniosłem - odparł tato GoGo uśmiechając się do mnie. - Tobie bardziej posłużą. Mnie tylko ranią, gdy na nie patrzę, ty możesz się poczuć lepiej, wiedząc, kim jesteś.
- Dziękuję - rzekłem szczerze, patrząc z zachwytem na zdjęcia.
- Czy masz jeszcze jakieś pytania? - zapytał mnie pan Tomago, dopijając swoją herbatę. Dopiero teraz przypomniałem sobie o mojej własnej, która już pewnie wystygła.
- Tak, odnośnie tego wypadku. Słyszałem tylko o tym, że moi rodzice jechali samochodem. Co się wtedy właściwie stało? - zdziwił mnie mój własny, opanowany głos. Pan Tomago zmarszczył brwi, jakby ze smutkiem wspominał to wydarzenie.
- Z tego, co mi wiadomo, twoi rodzice zderzyli się z nadjeżdżającym tirem, który zwalił ich samochód z mostu Red Gate. Nie mieli najmniejszych szans, Hiro...
- Ale mówił pan coś o tym, że być może to nie był...
- To był wypadek - przerwał mi twardo pan Tomago. - Zapomnij o tym, co mówiłem.
- Ale...
- Lepiej zachować zmarłych w pamięci dla ich spokoju, niż rozpamiętywać ich czasy. - powiedział twardo pan Tomago. Zupełnie nie rozumiałem jego reakcji. W jego oczach widziałem strach. Przez myśl mi przeszło, że boi się wyznać prawdę na temat śmierci moich rodziców. - A teraz wybacz mi, ale mam jeszcze kilka pilnych spraw do załatwienia - powiedział, zostawiając na stole drobne. - Jeszcze raz bardzo ci dziękuję za twoją obecność wtedy, w szpitalu. Jestem pewien, że moja córka jest ci wdzięczna jeszcze bardziej ode mnie.
- To ja powinienem panu podziękować - odparłem cicho. - Gdyby nie pan, dalej czułbym pustkę.
   Pan Tomago skłonił głowę i wyszedł na deszcz, zarzucając na siebie swoją kurtkę. Zostałem sam przy stoliku ze zdjęciami, które mi podarował, choć wciąż czułem się pusto tam, w środku. Już wiedziałem wiele rzeczy na temat moich rodziców, ale ich śmierć wciąż mnie zastanawiała. I to dziwne zachowanie pana Tomago... Obróciłem jedno ze zdjęć i zobaczyłem na nim tekst napisany drobnym druczkiem: C. Mayson. Ktoś to musiał dopisać, uświadomiłem sobie. Spojrzałem jeszcze raz na sylwetkę pana Tomago, znikającą w szarości ulicy. Musiałem koniecznie sprawdzić, co oznaczają te słowa.



Mam nadzieję, że zainteresowałam ;3 uwielbiam dla Was pisać, naprawdę, a ten blog i Hiccstrid mnie tak rozkręcają że o raju! Pozdrowienia dla Was wszystkich, którzy jesteście tutaj i czytacie moje wypociny <3 kocham Was ;*


Acha, i musiałam dodać to zdj bo normalnie wycisnęło mi łzy *o*
Jeśli chcecie, mogę Wam co jakiś czas dodawać foty związane z WS które wpadły mi w oko ;) do Was należy wybór ;)

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam czytać twojego bloga. :) Foty to dobry pomysł, będą fajnie urozmaicały posty. Ja jestem za.
    Co do rozdziału. Czyli Hiro czysta mamusia, a Tadashi tatuś, jak uroczo. Tylko charaktery nie wiadomo skąd. ;) Ciekawi mnie co pan Tomago ukrywa w związku ze śmiercią rodziców Hiro. Mam nadzieję, że szybko się wyjaśni, bo nie daje mi to spokoju. No i jeszcze czekam, aż Hiro pogodzi się z Go Go, skoro ojciec nie chciał żeby mówiła, że on wie o rodzicach Hiro to jest w pełni usprawiedliwiona.
    Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, choć przez następny tydzień się nie dowiesz :( dopiero gdy wrócę ze spotkają młodych o ile ktoś w ogóle będzie wchodził na mojego bloga ;)

      Usuń
    2. A dodasz takie coś kiedyś? Ze hiro został mocno pobity i go znajdzie nieznajoma starajaca się o praktyki młoda polka? Z początku on długo będzie zaprzeczał że ona go pociąga potem jej to powie wprost? Chciałabym widzieć reakcje Gogo. Jak coś to dzięki uwielbiam twój blog :)

      Usuń
    3. Starajaca się o praktykę w lucky cat cafe

      Usuń
    4. Ja w każdym razie wejdę na pewno ;)

      Usuń
    5. Nwm blogerkarenia :p trochę by mi to psuło moje plany bo nie planuję żadnej polki ale praktyki w kawiarni to nie jest zły pomysł :))

      Usuń
  2. czemu byłej szkoły

    OdpowiedzUsuń