8/27/2015

Sojusznik

   Siedziałem na klifie, próbując uspokoić skołatane nerwy. Nie wiedziałem, ile czasu minęło, odkąd tu przyszedłem. Może godzina, może dwie. W końcu jednak odważyłem się spojrzeć ponownie na mój telefon, który co chwilę świecił, gdy ktoś próbował się ze mną skontaktować. Aż cały podskoczyłem, widząc na wyświetlaczu Sam.
- Tak? - zapytałem, próbując zachować spokój. Całkiem o niej zapomniałem!
- Hiro? Dzwonię od ciebie już z pół godziny! Gdzie jesteś? - pomimo że miała powody, by czuć się wściekła, jej głos wciąż brzmiał spokojnie. Zastanawiałem się, czy w ogóle kiedykolwiek wyszła z siebie, ale szybko przypomniałem sobie dzisiejszą sytuację z GoGo. A więc jednak potrafiła wyjść z siebie...
- Poza miastem - powiedziałem, ścierając z policzków słoną ciecz.
- Dałbyś radę przyjść na plażę koło Lashi-Make tak za dwadzieścia minut? - spytała. Z ulgą stwierdziłem, że nie poznała po moim głosie, że coś tu nie gra.
- Jasne - odparłem i skończyłem rozmowę.
   Tak naprawdę nie chciałem wracać do San Fransokyo. Tam byłem Hiro Hamadą, chłopakiem, który w wieku 15 lat zaczął studia, prowadził podwójne życie, a jego życie nigdy nie było łatwe. Najchętniej porzuciłbym wszystko to, co mnie trzyma w tym miejscu i zaczął od nowa, nie zastanawiając się, co pomyślałyby: Yoko, ciocia Cass, GoGo, czy nawet Sam... Sam.
   Wstałem i zacząłem iść szybkim tempem w stronę plaży. Nie chciałem jej zawieźć. Ona nie wiedziała, co się dzieje, była w swoim rodzaju pożyteczna. Pewnie GoGo, gdyby tylko mnie zobaczyła, zaczęłaby się wypytywać, co się stało. Stanąłem chwilę. Czy wolałem, aby moi przyjaciele nie wiedzieli, co się ze mną dzieje, czy żeby znali moje życie od podszewki? Sam nie wiem. Potrzebowałem chyba odrobiny samotności, stąd te dziwne myśli w mojej głowie. Ale przynajmniej wyparły ciocię Cass z mojego umysłu...
   Szybko pokonałem dzielącą mnie odległość od miejsca, w którym umówiłem się z Sam. Zanim jednak zdołałem się tam pojawić, udało mi się jakoś uspokoić i doprowadzić siebie do ładu.
   Na plaży już stała Sam, uśmiechając się do mnie promiennie. Sam nie wiem, czemu na jej widok zakwitły mi policzki.
- Cześć, Hiro - powiedziała, przytulając mnie na przywitanie. - Coś się stało, że o mnie zapomniałeś?
- Nie zapomniałem - skłamałem, uśmiechając się głupawo.
   Przeszliśmy się z Sam wzdłuż plaży. Miałem nadzieję, że Baymax nie zdoła mnie namierzyć, choć teraz rzeczywiście byłem w granicach miasta. Przy Sam udało mi się odkryć, że jestem dość dobrym aktorem, skoro dziewczyna nie wykryła w moim zachowaniu nic dziwnego, choć od środka cały się rozpadałem pod wpływem emocji. Po pewnym jednak czasie, zagadałem się z nią na tyle, że sam zapomniałem o cioci Cass i o moich przyjaciołach, których potrąciłem uciekając z domu.
- Dlaczego zawsze chcesz się spotkać na plaży? - zagadnąłem ją, gdy siedzieliśmy na skalistym wybrzeżu na krańcu piaszczystego wybrzeża od tej strony San Fransokyo. Było tu znacznie mniej ludzi, w dodatku pływanie w wodach pod nami było zakazane ale mogliśmy tu na spokojnie porozmawiać.
- Bo uwielbiam ocean - odpowiedziała prosto, wzruszając ramionami. - Dobra, miałam ciebie zapytać o misję schwytania Yokai. Nie myśl sobie, że wyrwałam ciebie z domu tylko dlatego, żeby ci mówić o sobie - zaśmiała się cicho.
- Niby czemu? - zapytałem, kładąc się na ciepłej skale. Tak naprawdę sam wyrwałem się z domu, pomyślałem z przekąsem. - Lubię, kiedy mówisz.
   Dopiero po chwili zrozumiałem, co tak naprawdę powiedziałem, ale już było za późno. Policzki Sam przybrały szkarłatną barwę, tak jak moje własne.
- Tak łatwo się nie wymigasz - powiedziała, wyciągając swój notatnik z fioletowej torby z naszytymi kwiatami. - No to słucham.
   Westchnąłem i usiadłem z powrotem. Zacząłem opowiadać Sam o całej naszej przygodzie z Callaghanem pomijając oczywiście śmierć Tadashiego, o której i tak wiedziała. Przyjaciółka notowała w swoim zeszycie co niektóre informacje, które okazywały jej się ważne, a gdy skończyłem, z uśmiechem schowała notatnik do torby.
- To wszystko? - spytałem ze zdziwieniem. - Nie masz żadnych pytań?
- Nie, chociaż... No, dobra, tylko jedno. - Sam przeczesała włosy dłonią i zapatrzyła się w uwielbiane przez siebie fale oceanu. - Czy od początku do końca wiedziałeś, co robisz, tworząc Wielką Szóstkę?
   Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia. Odpowiedź nasunęła mi się sama.
-Tak, Sam.
- Naprawdę? - spytała ze zdziwieniem. - Przecież mówiłeś, że wszystko było takie niepewne...
- Ale nie to - odparłem. - Tak, wiedziałem, co robię, tworząc Wielką Szóstkę, Sam. Nie było to pod wpływem chwili, choć wtedy domyślałem się, że z czasem to, co zaczęliśmy robić może wygasnąć. Chyba nie miałem racji - uśmiechnąłem się szczerze. Myśl o stworzeniu naszej działalności dodała mi otuchy. W końcu jednak coś mi się udało i byłem tego w pełni świadomy.
- Chyba? - spytała Sam ze zdziwieniem. - Od samego początku większość naszych badaczy oceniła, że nadajecie się do AZN-u, Hiro. Żaden inny zespół, bądź osoba nie zdołała tego zrobić.
   Nie miałem pojęcia, co mógłbym odpowiedzieć. Postawiliśmy sobie wysoką poprzeczkę, nawet o tym nie wiedząc. Co jeśli zawiedziemy Agendę?
   Nagle coś mi wpadło do głowy. Popatrzyłem uważnie na Sam, zaplatającą ze swoich włosów cienki warkocz. Skoro wiedziała o tak istotnych sprawach, jak zdania badaczy, mogła również wiedzieć wiele innych ważnych rzeczy. Tylko pytanie, czy zaryzykuje swoją posadę dla mnie?
- Sam, mam do ciebie prośbę - zacząłem, biorąc w swoje ręce jej szczupłą dłoń. Sam popatrzyła na mnie bystro.
- Chyba boję się tego tonu - powiedziała, ale zaraz jej spojrzenie zmieniło się w ten sam uśmiech, który zawsze towarzyszył jej, gdy ze mną rozmawiała. - O co chodzi?
- Musze się jak najwięcej dowiedzieć o człowieku znanym jako Carlos Mayson. - powiedziałem wprost. Brwi Sam powędrowały do góry.
- Czemu chcesz się o nim dowiedzieć...?
- Chcę wiedzieć, jaka była jego przeszłość i nie chodzi mi o te bzdury, które macie w swoich niechronionych aktach. - byłem pewien tego, co chcę zrobić. A Sam mogła mi w tym bardzo pomóc. Jednak, gdy odkryła, co się kryje za moimi słowami, szybko zabrała swoją dłoń.
- Hiro...
- Nie proszę ciebie o wiele - przerwałem jej. - A jest to dla mnie naprawdę bardzo ważne. Nawet nie wiesz jak bardzo.
   Zapadła ciężka cisza. Widziałem po Sam, że się waha. Nie chciałem jej w żaden sposób wykorzystać, chciałem po prostu dowiedzieć się prawdy o tym felernym dniu, gdy zginęli moi rodzice.
- Mogę ci pomóc... - zaczęła cicho, patrząc mi w oczy. Ta nieśmiała Sam, która niemal zawsze reagowała rumieńcem, gdy nasze relacje się pogłębiały zmieniła się szybko w bystrą i dynamiczną dziewczynę, której je wcześniej nie znałem, a którą zatrudniła Agenda. - Ale muszę wiedzieć dokładniej, czego szukasz i z jakiego powodu, Hiro.
   Westchnąłem. Przecież mogłem się tego domyślić. Spojrzałem w ocean i bezwiednym tonem opowiedziałem Sam o wypadku, o rozmowach z panem Tomago, o zdjęciach, o jego dziwnym zachowaniu. Wreszcie o wszystkich mało znaczących szczegółach, które znalazłem w aktach Agendy na temat Maysona. Sam wysłuchała tego w ciszy. Po jej minie nie potrafiłem poznać niczego, co nieco mnie niepokoiło. Co jeśli się nie zgodzi?
- Nie rozumiem tylko, czemu poszukujesz w złym miejscu - powiedziała w końcu, gdy skończyłem już moja opowieść. - Twoja ciocia i pan Tomago na pewno wiedzą, co się stało...
- Tak, ale oboje nie chcą mi tego powiedzieć - warknąłem, przypominając sobie o reakcji cioci na zdjęcia. Muszę sam odnaleźć odpowiedzi.
   Sam zrobiła skruszoną minę, patrząc na mnie.
- Pomogę ci... - zaczęła, a ja od razu chwyciłem ją w ramiona. Wtedy chyba zrezygnowała z kontynuowania swojej myśli, opatulając mnie swoimi dłońmi.
- Dziękuję - wyszeptałem jej do ucha.
   Nie wiem, ile siedzieliśmy, przytuleni tak ze sobą. Czułem nadzieję, że w końcu dowiem się prawdy. W końcu ktoś był po mojej stronie. Na Baymaxa nie mogłem liczyć, nie w tej sprawie. Wybierałby zawsze to, co jest dla mnie bezpieczniejsze. A prawda o jednym z największych gangów w San Fransokyo ostatnich kilkunastu lat nie należała do najbezpieczniejszych opcji.
   Kiedy wreszcie rozłączyliśmy się z Sam z uścisku, czułem, że nie dzieli nas już ta wielka przepaść, którą sam zbudowałem. Mógłbym jej tak naprawdę powiedzieć już o wiele więcej, niż wcześniej, choć pomimo to, wciąż nie chciałem nikomu mówić o sytuacji z ciocią. Sam nie chciałem o tym myśleć, a co dopiero się tym z kimś dzielić...
   Wiatr zaszumiał lekko, powiewając złotymi włosami Sam wokół jej głowy.
- Może już wracajmy? - zaproponowała nieśmiało, wskazując na leżącą nieco dalej plażę. Kiwnąłem głową, choć nie miałem zamiaru wracać do domu.

2 komentarze:

  1. Oj... Oj... Oj... Przegrzanie mózgownicy...
    Słodko, słodko, ale ciut za słodko. No dobra, trzymasz w napięciu nieraz tak, że mnie aż nosi. Czyli co, Hiro będzie prowadził grę na dwa fronty? Chyba nie będzie źle. :D
    A teraz pomysł: napisz kiedy rozdział w narracji GoGo, wiesz, ofiara idzie, rozmyśla, a tu nagle "Jebut!" - Misiek mizia się z Wcale-Nie-Taką-Złą-Blondzią. Oczywiście on nic nie widzi i nie słyszy (głuchy i ślepy jak kamień :D), Ofiara jest wkurzona i smutna, jak to już w melodramatach bywa. I teraz pytanie: czy to się tak skończy?
    Otóż nie... Bo napiszesz tak ostrą (czyli fajną) petardę, że mózgownica będzie aż dymić.
    Nie no, serio, fajny byłby właśnie też taki next - a wiem, że dałabyś go w najlepszym momencie, etc, etc...
    Kurczę, ale się rozpisałam! Normalnie jak nigdy. Chyba mam wenę...
    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięx ;3 mam to już rozplanowane i takie momenty będą, luzik ;)) już GoGo nosi jak widzi Sam, a potem to chyba ona jej oczy wydrapie... ;D nie no, będzie ciekawie, słowo

      Usuń