8/25/2015

Pod wpływem emocji

   Siedziałem do późna, przeglądając zdjęcia moich rodziców. Mógłbym to robić cały czas i nie znudziłoby mi się to. W końcu jednak poczułem się zmęczony i opadłem z sił. Pamiętam tylko, że zostawiłem zdjęcia na stoliku nocnym, po czym wpadłem w sen, jak w przejście do innego świata, który sam mogłem stworzyć.
   Obudził mnie słaby dźwięk budzika. Uchyliłem lekko powieki i spojrzałem na zegarek. Przez zmęczony umysł dojrzałem, że mam dziś ostatni dzień stażu w Agendzie. Potem moja praca będzie obejmowała jedynie misje. Gdy zobaczyłem jednak, która jest godzina, wybiegłem z łóżka jak oparzony, zabierając za sobą wszystkie ubrania, jakie zdążyłem po drodze złapać.
- Hiro, nie zjadłeś śniadania! - krzyknęła za mną ciocia Cass, gdy wybiegałem z kawiarni.
- Kupię coś po drodze! - odkrzyknąłem, zakładając bluzę. Niestety, nie zdążyłem zawiązać sznurówek i już po pierwszym zakręcie padłem na chodnik jak długi. Ludzie spoglądali na mnie z uśmiechem na twarzy, ale wcale się tym nie przejmowałem.

- Jestem! - wykrzyknąłem, gdy napotkałem moich przyjaciół przy wejściu do Agendy. Baymax szedł kilka kroków za mną. Pomimo przyspieszenia, jakie mu zainstalowałem, robot i tak był wolny. Cóż, dopóki nie używał swoich silników.
- No nareszcie - mruknął Wasabi.
- Coś się stało? - zapytała mnie Honey.
- Zaspałem - odpowiedziałem jej wprost, wiążąc szybko sznurówki.
- Cały Hiro - skwitowała GoGo, wchodząc do Agendy.
   Przeszliśmy przez szeregi tajnych korytarzy, za którymi czekała na nas Sam. Na nasz widok uśmiechnęła się, choć miałem wrażenie, że patrzy tylko na mnie.
- Macie szczęście, że pani Eve Yoko nie zauważyła waszego spóźnienia. - powiedziała.
- No, gdyby to tylko była nasza wina - powiedział z grymasem Fred, na co ja spiekłem raka.
- Nic się nie stało - Sam machnęła dłonią. - Dzisiaj zostają tylko papiery. Yoko chce, żebyście trochę poczytali na temat tego, co działo się w ciągu ostatnich kilku lat pracy Agendy i jak wyglądały misje.
- Zaczyna się ciekawie - prychnęła GoGo sarkastycznie. Naprawdę nie wiem, czemu aż tak nie znosiła Sam, ale zawsze, gdy się pojawiała, miałem wrażenie, że GoGo chce wydrapać jej oczy.
- Chodźcie, zaprowadzę was do głównego dowodzenia - Sam zignorowała jej tekst, a robiła tak niemal zawsze. Zaczynałem się zastanawiać, czy ona również nie żywiła wobec GoGo antypatii. Dziewczyny są naprawdę dziwne...
   Przeszliśmy przez sale pełne pracowników Agendy, ubranych w srebrzysto-białe kostiumy i kilku agentów. Każdy z nich wyglądał dystyngowanie i dumnie, jak James Bond. Śmiać mi się chciało, bo nie pasowaliśmy do tego grona. Mimo to jednak Yoko dała nam szansę, więc coś w nas musiało być.
   Nagle przy głównym zakręcie zauważyliśmy Ithaniego, ubranego w białą koszulę i krawat. W dłoni trzymał telefon i cały czas z kimś żywo dyskutował. Gdy przechodził obok GoGo, rzucił jej pogardliwy uśmiech. Na sam jego widok zacisnąłem pięści, starając się nie wybuchnąć. GoGo wyglądała ponownie. Rzuciła mu spojrzenie pełne jadu, po czym szła dalej, jakby weselsza niż wcześniej. Zauważyłem, że druga z jej odsłon była udawana, a za każdym razem, gdy spotykaliśmy Ithaniego w Agendzie, GoGo wyglądała jakby walczyły w niej gniew, smutek i nienawiść.
- Jesteśmy - powiedziała Sam melodyjnym głosem.
   Sala, do której nas wprowadziła, a którą nazwała głównym dowodzeniem, była zwykłym składowiskiem komputerów z wielkimi monitorami, czasem nawet wielkości małego kina. W kątach stały tez ekrany dotykowe, w których pracownicy rozrysowali plany i działania. Wszędzie ciążyła cisza skupienia, jakby każdy z tych ludzi robił coś, co mogłoby ocalić ludzkość, choć może i rzeczywiście to właśnie robili.
- Możecie tu robić, co chcecie - Sam wzruszyła ramionami, po czym dodała po cichu: - Ważne, że gdy przyjdzie Yoko macie siedzieć w protokołach, jasne?
- A twoja szefowa nigdy cię nie złapała na tym, że robisz tu, co chcesz? - warknęła GoGo. Wszyscy popatrzyliśmy na nią ze zdziwieniem.
- GoGo - syknęła Honey, chcąc ją uspokoić, ale Sam uśmiechnęła się tylko podle.
- Nie, bo jakbyś zauważyła, jestem tu dłużej niż ty - po czym obróciła się na pięcie i wyszła z gracją, trzepocząc za sobą szarą spódniczką. GoGo w ostatniej chwili zdążyła się pohamować, bo miałem wrażenie, że zaraz między nią, a Sam dojdzie do bójki.
- Zwariowałaś? - spytała ją Honey, trzymając za ramiona.
- Go, co się z tobą dzieje? - spytał ja Wasabi.
- Zbadajcie, może coś jej serio dolega. - dodał Fred.
- Nic mi nie jest - wykrzyknęła, odpychając od siebie Honey, po czym podeszła do jednego z głównych komputerów i zaczęła w nim szperać. Popatrzyłem na nią ze smutkiem, po czym zająłem wybrane przez siebie miejsce.
   Przez pierwszy kwadrans nudziłem się, wyszukując informacji. Agenda dostawała dziennie około pięciu raportów na temat udanych misji. Nie sposób było przeczytać wszystkiego sprzed kilku lat. W końcu jednak rozejrzałem się dokoła i, upewniwszy się, że nikt mnie nie przyłapie, zacząłem szukać nazwiska Mayson.
   Byłem w szoku, gdy zauważyłem, ile osób wyszukano przez jedno nazwisko. Zamiast tego spróbowałem wpisać C. Mayson. Tym razem znalazłem tylko pięć osób. Pierwszą z nich był stary hydraulik z przedmieścia, drugą pracownik biurowca, który nie posiadał ważnej funkcji. Trzecia opcja jednak zaciekawiła mnie bardziej.

Carlos Mayson
Przedstawiciel Firm Produkcyjnych Motocykli Jemeal
Wiek: 46 lat
Zamieszkały w: San Fransokyo, Dzielnica Moca-Way, Aleja 39, 5

   Obok jego głównych danych widniała fotografia, na której widziałem mężczyznę, który wyglądał za młodo na jego czterdzieści sześć lat. Ubrany był w ciemnogranatowy garnitur, a na twarzy miał chytry uśmiech. Mógłbym go śmiało porównać z Krei'em. Pasowali do siebie jako czołowi przedsiębiorcy San Fransokyo. Zdziwiło mnie, jak wiele informacji zabrała Agenda. Mieli tu dosłownie wszystko. Status obywatela, jego zwyczaje, kontakty, cechy charakteru i przede wszystkim fakt, czy był karany.
- Spędził dziesięć lat za przemyt? - zastanowiłem się, nie zważając na to, czy ktoś usłyszy, że gadam do siebie. Wskazówka, która podał mi pan Tomago była zbyt cenna, bym zastanawiał się nad tym, co robię.
   Przez następną godzinę śledziłem wszystkie jego działania, jakie zostały zarejestrowane przez Agendę. Trochę tu tego było. Najbardziej zszokowało mnie to, że Mayson przez dziesięć lat, zanim zdołali wpakować go do więzienia, działał czynnie w grupie przestępczej w San Fransokyo. Grupa ta została rozbita, ale nikt nic nie udowodnił Maysonowi, dlatego został szybko wypuszczony. Poza tym dziwiły mnie daty. Okazało się, że Mayson został wpakowany za kratki, gdy miałem cztery lata. Rok temu wyszedł na wolność. Zmarszczyłem brwi, czytając dalej. Czy to jest możliwe, że to właśnie temu facetowi była winna pieniądze moja mama?
   Niestety, po pełnej godzinie nie znalazłem nic, co pomogłoby mi w moich poszukiwaniach. Szukałem też odnośnie jego znajomości, o których było tu wiele informacji. Tu także nic nie znalazłem. Najwyraźniej potrzebowałem czegoś więcej niż cudu, by dowiedzieć się, co kryło się za wypadkiem moich rodziców.
   Po kilku godzinach żmudnej pracy, która niewiele wniosła do mojego doświadczenia, sprzątnąłem stanowisko i wyszedłem z sali za moimi przyjaciółmi. W międzyczasie wcisnąłem do kieszeni kartkę, na której spisałem wszystko, czego dowiedziałem się o Carlosie Maysonie.
- Czy wam też było tak nudno, jak mi? - zapytał Fred, głośno ziewając. Wyszliśmy na korytarz, który był dziwnie opustoszały.
- Popieram - westchnął Wasabi, rozglądając się znudzonym spojrzeniem dokoła. Honey skoczyła naprzód, zatrzymując nas.
- Ej, przestańcie, nie było tak źle! Zobaczycie, że teraz będzie ciekawiej. Po prostu musieliśmy przejść przez procedury, to wszystko - nie podzielałem jej entuzjazmu. Miałem ochotę jak najszybciej stąd wyjść, ale wiedziałem, że mam coś jeszcze do załatwienia.
   Odczekałem, aż reszta ruszyła przede mną korytarzem, mamrocząc coś smętnie do Honey, po czym podszedłem do GoGo, która zdawała się być zamyślona.
- GoGo, ja... - zacząłem, ale nagle tuż obok mnie pojawiła się Sam.
- Och, tu jesteś, Hiro. - powiedziała, trzymając w dłoniach jak zwykle jakieś dokumenty. - Właśnie chciałam ciebie o coś spytać.
   GoGo rzuciła mi tylko wściekłe spojrzenie i odeszła, tupiąc donośnie swoimi sportowymi butami. Przygryzłem wargę ze smutkiem i spojrzałem na Sam.
- Co się stało? - zapytałem.
- Yoko poprosiła mnie, żebym się dowiedziała o szczegółach waszej wcześniejszej działalności. Wtedy, gdy złapaliście Callaghana.
   Zrobiłem zbolałą minę, bo niezbyt chętnie rozmawiałem o tamtej misji. Widok cierpiącego Callaghana wyrył mi się w pamięci na tyle boleśnie, że wolałem do tego nie wracać. Całe szczęście, że Abigail jest cała i zdrowa...
- Co chcesz wiedzieć? - spytałem znów.
- Nie, nie tutaj. - Sam rozglądnęła się dokoła, jakby ktoś miał ją podsłuchiwać. - Czy moglibyśmy się spotkać po mojej pracy?
   Uśmiechnąłem się, przypominając sobie, jak skończyło się nasze poprzednie spotkanie.
- Nie ma problemu - odpowiedziałem z chęcią. Na widok uszczęśliwionej twarzy Sam zaczerwieniały mi policzki. Moi przyjaciele przystanęli.
- Coś się stało? - zapytał Wasabi, spoglądając na Sam.
- Nie, nic. - odparłem. - To do zobaczenia - pożegnałem się z Sam, machając jej. Dziewczyna przytuliła do siebie swoje papiery i wkrótce zniknęła za drzwiami.
   Szedłem chwilę w ciszy wraz z moimi przyjaciółmi, dopóki nie przerwał jej głos Wasabiego. Przyjaciel zagwizdał cicho i klepnął mnie po plecach.
- No, Hiro. Powiem ci, że nieźle ci idzie.
- Co? - zapytałem, nie rozumiejąc pytanie. Wasabi zrobił minę niewiniątka, po czym zaczął pogawędkę z Baymaxem.
- Wasabiemu chodzi o to, że mamy wrażenie, że wpadłeś naszej Sam w oko. - powiedziała Honey z uśmiechem. Przez chwilę miałem wrażenie, że GoGo mocniej tupie swoimi butami, ale nie obróciła się w naszą stronę, idąc dalej na przedzie.
- Czy ja wiem - mruknąłem, wpatrując się w dziwne zachowanie GoGo.
   Czułem się kompletnie zbity z tropu. Świetnie rozmawiało mi się z Sam, poza tym doskonale czuliśmy się w swoim towarzystwie. Ale czy naprawdę ona coś do mnie czuła? Nie potrafiłem znaleźć na to odpowiedzi. Powiedzmy, że czasem miałem takie wrażenie, z tym, że ja nie czułem do niej kompletnie nic poza szczerą sympatią. Może tak naprawdę mi się zdaje, pomyślałem, dochodząc do siebie. Sam jest zbyt zapracowana, żeby myśleć o takich rzeczach. W moim życiu też dość dużo się dzieje.
   Pożegnaliśmy się obok dworca, znikając niepostrzeżenie wśród tłumu. GoGo oczywiście nawet nie czekając na resztę, ruszyła środkiem chodnika, trzymając ręce w kieszeniach. Im bardziej się oddalała, tym większą czułem pustkę. W końcu ruszyłem z Baymaxem swoją drogą, a Fred, Wasabi i Honey dołączyli do GoGo.
- Cześć, ciociu, to ja! - krzyknąłem od progu, witając się. Baymax ruszył po schodach, szukając Mohera, tymczasem ja powiesiłem na wieszaku swoją bluzę i zdjąłem swoje buty. - Ciociu? - dopytywałem się.
   Dziwne, moja ciocia zawsze przybiegała w tym momencie do przedpokoju, chwytając mnie w swój morderczy uścisk, albo przynajmniej odpowiadała, gdy była zajęta w kuchni. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem po schodach, do mojego pokoju.
   Gdy stanąłem w progu, czułem, że zalewa mnie szok, widząc moją ciocię siedzącą na moim łóżku. Po jej policzkach spływały obfite łzy. W dłoniach trzymała jakieś kartki papieru... Moje zdjęcia! Ciocia Cass spojrzała na mnie i drżącym głosem spytała:
- Skąd to masz?
   W pierwszej chwili nie potrafiłem wypowiedzieć ani słowa. Patrzyłem to na moją ciocię, to na zdjęcia, aż w końcu zareagowałem gniewem.
- Nieważne - warknąłem, podchodząc do cioci i zabierając jej zdjęcia.
- Daishi Tomago ci je dał. Tak czy nie?
- Nie twoja sprawa - krzyknąłem, gdy ciocia sięgnęła znów ręką po zdjęcia.
- Właśnie, że moja - choć po twarzy cioci wciąż płynęły łzy, jej głos stawał się coraz twardszy. - Twoja mama była moja siostrą. Czy pomyślałeś chociaż przez chwilę o tym, co robisz, przynosząc tu te zdjęcia?!
- A ty pomyślałaś o tym, co czułem, nie wiedząc tak naprawdę, kim są moi rodzice?! - wykrzyknąłem, nie wytrzymując. - Dobrze się czułaś, ukrywając to przede mną niemal całe moje życie?!
- Hiro...
- Jedynie Tadashi nie ukrywał przede mną prawdy! I gdyby żył nadal, pewnie dowiedziałbym się o tym od niego, a nie od całkiem obcej mi osoby...
- Nie wiesz, co się wtedy stało! - krzyknęła ciocia Cass. W tym momencie Baymax stanął w drzwiach, trzymając w rękach Mohera, który mruczał, wtulając się w robota. - Nie oceniaj mnie.
- Nie muszę. Sama to zrobiłaś.
   Poczułem ból na policzku i przyłożyłem do niego dłoń, wpatrując się w szokiem w moją ciocię, która wciąż trzymała swoją dłoń nade mną. W tej samej chwili oboje zrozumieliśmy, co tu zaszło. Ciocia Cass zaczęła mnie przepraszać, ale nie słuchałem jej, wybiegając z pokoju. Po drodze potrąciłem Baymaxa, który również chciał mnie zatrzymać. Założyłem szybko buty i wziąłem do ręki bluzę, po czym wybiegłem pędem z domu, zanim moja ciocia zdążyła zejść po schodach.
   Biegłem co sił przez zatłoczone miasto, czując na policzkach łzy. Jak ona mogła mnie tak potraktować? Najpierw ukrywa przede mną prawdę o moich rodzicach, a teraz jeszcze obwinia mnie za jej reakcję na zdjęcia moich rodziców. Miałem już tego dość.
   Pędziłem wciąż przed siebie, nie patrząc, czy ktoś mnie goni. Liczyło się dla mnie tylko to, by znaleźć się jak najdalej od kawiarnii. W końcu wpadłem na kogoś i przewróciłem się. Gdy się obróciłem, zauważyłem, że obok mnie klęczy Honey, na którą przez przypadek wpadłem. Wasabi i Fred spojrzeli na mnie z szokiem. GoGo stanęła jak wryta.
- Hiro? - zapytała Honey, ale poderwałem się na nogi i biegłem dalej, nie zwracając na nich uwagi.
   Nie wiedziałem nawet, którędy biegnę, że na nich wpadłem. Tak naprawdę zmęczenie i mój równy oddech były jedynymi czynnikami, na które zwracałem uwagę. Coraz mniej odczuwałem, gdy przemierzałem kolejne ulice miasta, a na tym zależało mi najbardziej. Czułem szumienie w uszach, ale nie zwracałem na to uwagi.
   Zatrzymałem się dopiero wtedy, gdy miasto przede mną się skończyło, a ja stałem na nierównym klifie, z dala od miasta. Z tej perspektywy widziałem całe morze, otwierające się przede mną otworem. Nie słyszałem nic oprócz mojego własnego oddechu.
   Usiadłem na trawie i wpatrywałem się w chmury, starając się zachować spokój. Jednak emocje wypływały ze mną kolejnymi potokami łez. Miałem żal do cioci, do pana Tomago, do Tadashiego, wreszcie do moich rodziców. Dlaczego musiałem utkwić w martwym punkcie, wciąz wiedząc zbyt mało o swojej przeszłości.
   Usłyszałem znajomy dźwięk i spojrzałem na mój telefon. Widziałem, że dzwoni do mnie GoGo. Zignorowałem ją i wtedy zauważyłem, że również ciocia i Honey próbowały się ze mną połączyć, nie mówiąc już o tym, że Baymax starał się mnie namierzyć. Właśnie dlatego uciekłem poza miasto. Tutaj nie mógł mnie znaleźć nikt.
   Oparłem się o wysoki konar i zamknąłem oczy, słuchając wrzasku mew.
- Dlaczego mnie z tym zostawiłeś? - wyszeptałem, wracając myślą do Tadashiego. On na pewno byłby tu teraz ze mną i powiedziałby mi wszystko, co wie. A tak, muszę się dowiadywać prawdy na własną rękę.


Hejaa! Ale się stęskniłam, pyśki *-* nie macie nawet pojęcia. Mam nadzieję, że nieco zaciekawiłam, jeśli chcecie, mg wam dodać w komie moje zdjęcie ze spotkania młodych które mnie serio ubawiło ;D zobaczycie co Wasza Just robiła, gdy nie siedziała na blogu xD

5 komentarzy:

  1. Super, że już jesteś ! :) Zawsze kiedy widzę, że wstawiłaś nowego posta mam na twarzy jeden wielki smail :D Wstaw te zdjęcia ze spotkania młodych, ja je chętnie zobaczę ;)
    A propos rozdziału. Noo nieźle, lubię takie emocjonujące momenty, ciocia Cass uderzyła Hiro?!!! Ale akcja, omal mi oczy nie wyskoczyły i poszły się ganiać :P W Go Go chyba budzi się zazdrośnica. Akcja w opowiadaniu się pożądnie rozkręca, aż człowieka nosi jak się to czyta.
    Życzę weny i czekam niecierpliwie na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, jednak w kom nie wstawię ale zapraszam na moją tablicę:

      https://www.facebook.com/justdreamie

      xDD

      Usuń
  2. Holy crap... W końcu next! Ile to czekałyśmy, z 10 dni? Ale było warto. :D
    Popieram słowa Joli: naprawdę zaczyna człowiekiem trząść, ta akcja tak miota, i mizia, i daje wpieprz, po prostu cudownie! Taaa... Biedny Hiro (znowu), ciotka się na niego wkur...zyła, próbuje dowiedzieć się którą dziewoję woli, ciężko, po prostu ciężko.
    Weny i pierdyliarda czasu :D O:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciocia cass uderzyła hiro za to że chciał dowiedzieć się prawdy. Nieźłe ciekawe czy on jej wybaczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. OMOMOMO *U* MOGĘ DOSTAĆ CAŁOŚĆ W PAPIERZE ? XD
    http://tworczoscgabrielaanastazji.blogspot.com/ http://www.esperanza-umiera-ostatnia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń