8/14/2015

Spacer o zachodzie słońca

- Och, jacy oni słodcy - usłyszałem głos, który przywołał mnie do rzeczywistości. Gdy zamrugałem, zobaczyłem przed sobą Honey i Baymaxa przyglądających się mi badawczo. Dopiero po minie przyjaciółki zwróciłem uwagę na to, że siedzę wciąż na tym samym korytarzu, obejmując GoGo wciąż śpiącą w moich ramionach. Nawet nie wiecie jak bardzo czułem się zażenowany tą sytuacją.
   Honey zaśmiała się, widząc moją reakcję, ale pomogła mi dobudzić GoGo.
- Co jest..? - zapytała zaspana GoGo, ocierając zmęczone oczy ze znużeniem. Całość jej makijażu spłynęła już dawno, gdy dziewczyna szlochała przed salą zabiegową, więc mieliśmy wszyscy rzadką okazję, by oglądać ją bez żadnego makijażu, a ja i tak nie potrafiłem oderwać od niej wzroku.
- Przyszłam zobaczyć, jak się czuje twój tato. Wiedziałam, że to dla ciebie trudne - zaczęła Honey. - Was i Fred też by przyszli, ale przekonałam ich, że lepiej, żebym przyszła sama.
   GoGo uśmiechnęła się lekko, patrząc z wdzięcznością na przyjaciółkę.
- Dziękuję - wyszeptała. Widziałem, że wciąż jest zmęczona. Kilka godzin spania w zimnym korytarzu szpitala nie za wiele pomogłoby po tak ciężkiej nocy.
- Może powinnaś wrócić do domu i odpocząć - zaproponowałem, ale umilknąłem zaraz po tym, jak GoGo rzuciła mi zagniewane spojrzenie.
- To jak z twoim ojcem? - zapytała Honey, próbując wyrwać mnie z opresji, jaką było zirytowanie GoGo.
- Myślę, że dobrze - odpowiedziała jej ze spokojem. - Lekarze mówią, że mogą go wypisać za kilka dni i że jego stan się poprawia.
   Odetchnąłem z ulgą. Pan Tomago był jedną z osób, którym życzyłbym jak najlepszego zdrowia, zaraz po cioci Cass.
- Więc zamierzasz siedzieć tu kilka dni? - poparła mnie nagle Honey. - Zamęczysz się dziewczyno.
   Baymax wtrącił się szybko do rozmowy.
- To prawda, GoGo. Naprawdę powinnaś odpocząć. Sen w tym wypadku jest najlepszym pomysłem.
- Ludzie, przecież nic mi nie jest - kłóciła się GoGo.
- Zaprzeczanie jest najlepszą formą poparcia - Baymax zapatrzył się na dziewczynę z pewnością. - Hiro mnie tego nauczył.
   W tym momencie wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, łącznie nawet z GoGo. Potrzebowaliśmy nieco humoru po tylu przejściach przez ostatnią dobę.
- Hiro nauczył cię czegoś jeszcze? - zapytała GoGo, spoglądając na mnie z uśmiechem.
- Owszem - odpowiedział robot. - Żeby nie wkładać palce między drzwi i żeby nie wychodzić na słońce podczas upałów. Wtedy blachy się rozgrzewają.
   Honey zakryła usta dłonią, żeby znowu nie ryknąć śmiechem. GoGo uśmiechnęła się szczerze.
- A o tym, żeby nie wpakowywać się w kłopoty i słuchać starszych, już ci nie powiedział? - zapytała, wystawiając mi język.
- Nie będę go uczył czegoś, czego sam nie umiem - broniłem się.
- Dobrze już, dobrze - Honey skończyła nasze przekomarzania. - Cieszę się, że wszystko dobrze - powiedziała z wyraźną ulgą.
- Wierz mi, że ja też - westchnęła GoGo, patrząc na korytarz prowadzący do sali, gdzie leżał jej ojciec.
- To może ja zostawię was samych - powiedziała Honey, patrząc głównie na mnie i na GoGo, jakby Baymax w ogóle nie istniał. - Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, to się odezwij, ale widzę, że jestem zbędna - dodała, mrugając do mnie. Dziwiło mnie jej zachowanie, ale wolałem się nad tym nie zastanawiać. I tak bym tego nie zrozumiał.
   Gdy Honey zniknęła w korytarzu, GoGo od razu spojrzała na Baymaxa.
- Mógłbyś nas na chwilkę zostawić? - zapytała robota. Te pięć słów sprawiły, że poczułem ciarki na plecach. Miałem jednak cichą nadzieję, że GoGo była na tyle zmęczona, że zapomniała już jaki przybity byłem, gdy wyszedłem z sali jej ojca.
   Baymax spojrzał na mnie niemal z troską, po czym skinął głową i bez słowa odszedł. Patrzyłem za robotem, zastanawiając się, czy jego obecność w szpitalu nie spodoba się lekarzom na tyle, że będą chcieli go ode mnie odkupić. Nigdy nie sprzedałbym Baymaxa, to było pewne, więc miał teraz choć trochę czasu, by móc naprawdę pomóc ludziom w tym miejscu. A to zajęcie naprawdę mu się spodobało.
- Powiesz mi teraz, co się stało? - zapytała GoGo, patrząc mi w oczy. Nie znosiłem, gdy to robiła. Zawsze wtedy patrzyłem na cokolwiek innego, nie mogąc wytrzymać jej twardego spojrzenia.
- Nic mi nie jest, już przeszło. - odpowiedziałem, tak naprawdę wiedząc, że to nic nie da. GoGo przysunęła się bliżej mnie, wzdychając lekko.
- Możesz sobie okłamywać ciocię Cass, albo Baymaxa, ale mnie nie okłamiesz - odparła. Zauważyłem, że chyba po raz pierwszy nie żuła gumy. Trudno się dziwić, by pomyślała o tym siedząc w szpitalu.
- Nie chcę cię obarczać moimi problemami - przyznałem, zastanawiając się, przez co musiała przejść przez ostatnią dobę. Aż dziw bierze, że jeszcze się trzyma.
   GoGo skrzyżowała ręce, wciąż nie ustępując. W końcu nie wytrzymałem i spojrzałem jej w oczy. Sam ich widok zmroził mnie na tyle, że nie potrafiłem nic powiedzieć. Dlaczego ze wszystkich osób, tylko GoGo tak na mnie działała?
- Twój ojciec znał moich rodziców - wydukałem. - Zasugerował mi, że ich śmierć mogła nie być przypadkowa.
   GoGo otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, patrząc na mnie z troską.
- Jak to? - widać, że to nią wstrząsnęło. - Znaczy, wiedziałam, że mój ojciec przyjaźnił się z twoim ojcem, ale nie wiedziałam...
- Zaraz - warknąłem. - Wiedziałaś o tym? I nic mi nie powiedziałaś?!
   Nie potrafiłem tego zrozumieć. Chyba nie znalazłbym nic, co mogłoby tłumaczyć jej zachowanie. Odwróciłem się na pięcie, chcąc odejść, ale GoGo zatrzymała mnie.
- Hiro, stój, to nie tak...
- A jak? - warknąłem. - Zamierzałaś mi w ogóle kiedyś powiedzieć? - zapytałem z powagą. - Odkąd umarł Tadashi, nie mam skąd dowiedzieć się, kim byli moi rodzice, ciocia Cass za każdym razem milczy. Myślisz, że to tak fajnie dowiedzieć się z dnia na dzień o czymś takim?
   Tym razem GoGo mnie nie zatrzymywała. Minąłem ją wolno, gdy na jej policzkach pojawiły się łzy. Nie miałem siły, by odwrócić się i spojrzeć na nią po raz ostatni, zanim wyszedłem ze szpitala. I co więcej, wcale nie chciałem tego zrobić.


   Szedłem sobie spokojnie po wybrzeżu, wpatrując się w to, jak fale zamaszyście targną się na plażę. To samo dzieje się z wydarzeniami w moim życiu. Mam już dość tego, że właściwie nic nie idzie po mojej myśli. Minęło kilka dni od mojej rozmowy z panem Tomago, a z tego, co wiem, wczoraj wypisano go ze szpitala. Honey regularnie odwiedza GoGo, dodając jej otuchy. Nie potrafię się przełamać, nie po tym, co poczułem, uświadamiając sobie, że funkcjonowałem normalnie, a GoGo nic mi nie powiedziała o tym, że jej ojciec znał moich rodziców. Ta informacja naprawdę wprowadzała w moim życiu zamęt. Nie wiem, czemu, ale czułem się oszukany, co w pewnym sensie było prawdą.
- Coś się stało? - zagadnęła mnie Sam, patrząc na mnie uważnie. Przez chwilę prawie zapomniałem o jej obecności. Blondynka wpatrywała się we mnie z troską, co postawiło mnie nieco na nogi.
- Nic mi nie jest - odparłem. Lubiłem w Sam to, że była całkowicie inna od GoGo. Wierzyła we wszystko, co jej mówiłem, a gdy nie chciałem odpowiadać, nie naciskała. Z drugiej jednak strony GoGo doskonale wiedziała, że gdyby nie jej zachowanie nigdy bym się przed nią nie otworzył, więc Sam raczej nie miała tej możliwości.
- Może lody na poprawę humoru? - zapytała z uśmiechem, wskazując na stacjonującego na plaży sprzedawcę. Uśmiechnąłem się i oboje poszliśmy w kierunku sprzedawcy.
   Gdy zapłaciliśmy mu, usiedliśmy najzwyczajniej na piasku, oglądając fale. Pomyślałem, że muszę mieć czas na przemyślenie kilku spraw, a Sam nadawała się do towarzystwa wręcz idealnie. Przy niej czułem się naprawdę lekko.
- Masz jakieś plany po Instytucie? - zapytała mnie po chwili ciszy. Z jednej strony to, jak na mnie patrzyła, odrobinę mnie irytowało, z drugiej strony właśnie to lubiłem w niej najbardziej.
- Czy ja wiem... - mruknąłem, smakując moich waniliowych lodów. - Nie jestem pewien. Pewnie i tak jeśli już coś sobie ustalę, wszystko się zmieni.
- I tego ci właśnie zazdroszczę - powiedziała Sam. Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem. - Życie układa ci się po swojemu, a mi w ogóle. Co z tego, że sobie coś zaplanuję, jak okazuje się, że to wcale nie to, co bym chciała.
- Mówisz o pracy w AZN-ie? - zapytałem ją.
- Tak - westchnęła. Jej blond włosy powiewały na wietrze lekko. - Chcę studiować, Hiro.
- Ale mówiłaś, że zarobki w Agendzie są dość spore...
- Tak, ale mówiłam też, że moi rodzice mają długi. - odparła oschle. Zaraz przypomniały mi się słowa pana Tomago. Nie wiem teraz, czy wiem, jak czuje się Sam, bo przecież nawet jeśli moi rodzice mieli długi, to i tak byłem za młody, bym mógł cokolwiek skumać.
- Pewnego dnia wyjdziesz na prostą - powiedziałem, próbując ją wesprzeć. - A na marzenia nigdy nie jest za późno.
- A ty spełniłeś swoje marzenia? - zapytała, patrząc na mnie uważnie. Z niepokojem zauważyłem, że siedzę bardzo blisko niej.
- Nie wiem. Niektóre są w trakcie realizacji - powiedziałem, na co Sam zaśmiała się.
   Siedzieliśmy aż do zachodu słońca, który wyglądał wyjątkowo, nie zasłonięty wysokimi budynkami San Fransokyo. Taki widok rzadko kiedy miałem okazję oglądać, nawet z mojego okna.
   Odprowadziłem Sam aż pod jej dom, nie chcąc, żeby wracała po ciemku sama. Jej dom mieścił się na głównej alei. Był to mały, ciasny dom jednorodzinny, ale nawet z daleka wyglądał przytulnie. Okryła się ciasno swetrem i popatrzyła na mnie z rumieńcem na twarzy.
- Dziękuję za dzisiejszy dzień - powiedziała Sam, odgarniając włosy z czoła.
- Polecam się na przyszłość - odpowiedziałem z uśmiechem i zanim się spostrzegłem, Sam pocałowała mnie w policzek i odbiegła do swojego domu.
   Zarumieniłem się tak, jak ona przed chwilą i ruszyłem do siebie, wciskając ręce do kieszeni. Pomimo wszystko, na moich ustach pojawił się uśmiech podczas powrotu do wiecznie głośnej kawiarni cioci Cass.

Ta daaam! Mam nadzieję, że wam się podobało ;)

Wgl orginał jednego ze zdań brzmiał tak:
Odprowadziłem Sam aż pod sam dom, nie chcąc, żeby wracała po ciemku sama.
Ale pomyślałam, że za dużo Sam w jednym zdaniu XD

Tak czy inaczej mam pytanie. Czy ktoś jest Team Sam czy wszyscy Team GoGo? :D bardzo mnie to ciekawi xd

9 komentarzy:

  1. Ależ ten nasz Hiro strzelił focha. ;) Mam nadzieję, że się pogodzi z Go Go, w końcu obudzili się w tak romantycznej pozycji, ewidentnie coś się tu kroi :P Hmm widzę dzisiaj trochę więcej występuje Sam. Jak dla mnie bardzo sympatyczna. Ciężko by było wybrać między Sam, a Go Go. W sumie to ta druga zna Hiro najlepiej, mają się ku sobie i tak dalej, więc to ona powinna być z naszym paniczem Hamadą :P Ale, z Sam też może pokręcić, byłaby dobrą dziewczyną dla niego, a niech Go pobędzie troszkę zazdrosna. A w ogóle to musisz słuchać tego co podpowiada ci wena, nie ma co narzucać tematów, bo jeszcze stracisz zapał i co wtedy, my biedne czytelniczki poczniemy?
    Ogólnie rozdział bardzo wciągający, chciałabym mieć choć troszkę twojego talentu. Moje opowiadania są takie żałosne przy twoich :/
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, ale mi długi ten komentarz wyszedł :P

      Usuń
    2. Myślisz trochę tak jak Just, podoba mi się to xD ja powiem wprost że choćbym przedstawiła Sam jak najmilej to i tak nie będę za nią przepadać:/ sama nwm czm tak jest. Stworzyłam potwora xD

      Usuń
  2. Wiesz, miło (albo raczej śmiesznie) będzie oglądać rywalizację tych dwóch pań. Teoretycznie Sam jest odpowiedniejsza, z drugiej strony, cholera, zrób to tak, żebym przy każdym następnym rozdziale miała co komentować. Zaciekła rywalizacja o chłopa zawsze jest ciekawa!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piwonia, jesteś the best hahahahahha xdd

      Usuń
    2. Dziękuję za to wyróżnienie 😝 Zaraz, czy tylko ja wpadam w depresję z powodu powrotu do szkoły??? Plan dla 2 klasy głąbonazjum mnie rozwalił...

      Usuń
  3. Ja tam o powrocie jeszcze nie myślę:)) a jeśli masz takie myśli to zapraszam do Legnickiego Pola na spotkanie młodych :pp tam mijają takie rzeczy,poza tym w tym roku będę animatorką *-* już współczuję mojej grupie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry człowieku, w której ty jesteś klasie???

    OdpowiedzUsuń