4/11/2015

Walka

   Weszliśmy do magazynu pewnie, rozglądając się bacznie dokoła, ale otaczała nas jedynie ciemność. Odpaliłem czujniki w moim przedramieniu, żeby wprowadzić do tego pomieszczenia odrobinę światła, reszta zrobiła to samo. To także jedna ze wstawek. Dziwne, że nie pomyślałem na początku o tym małym, a istotnym szczególe.
- Słyszycie coś? - spytała GoGo z napięciem w głosie. Obróciłem się szybko i spojrzałem na nią. Rzeczywiście coś słyszałem, jakby.... silnik?
   Nagle w całym magazynie zaświeciły się wszystkie światła, na moment nas oślepiając. Dokładnie naprzeciw nas stało dziesięciu chłopaków - tych, którzy nas gonili przez pół miasta i za którymi my przyszliśmy tutaj. Na samym środku stał jedenasty, dużo wyższy i silniejszy od reszty. To musiał być Ithani. Miał ciemne, kręcone włosy sięgające ramion i srebrne oczy. Pomimo wszystko musiałem przyznać, że był przystojny. Wyobraziłem sobie go z GoGo i po moim ciele przeszedł dreszcz. Nie myśl o tym, powtarzałem sobie. Myśl o Tadashim i Baymaxie.
   Koło każdego z chłopaków stał jego własny motor, wszystkie maszyny błyszczały zdradziecko, prezentując się przy właścicielach.
   Ithani w dłoni trzymał czarny kask, jego ciało pokrywała skórzana kurtka o tym samym kolorze.
- GoGo, skarbie, przedstawisz mi swoich przyjaciół? - zaszczebiotał słodko, reszta wybuchnęła śmiechem. Spojrzałem w tył na rozwścieczoną dziewczynę - jej kłykcie zbielały, gdy zacisnęła dłonie w pięści.
- Nie muszę ci ich przedstawiać - odpowiedziała miłym głosem, co było dziwne, sądząc po tym, jak wyglądała. - Oni zrobią to sami...
- Gdzie Baymax? - zapytałem, wychodząc w stronę Ithaniego. Reszta z nas zareagowała zdziwieniem i strachem na to, że wychodzę wrogowi naprzeciw, odsłaniając się, ale nie obchodziło mnie, co myślą na ten temat. Zrobię wszystko, by odzyskać robota lub choć jego kartę. Zbudowałem go raz, zbuduję i drugi, ale potrzebna mi karta.
   Brwi Ithaniego uniosły się w szczerym zdziwieniu.
- Wybacz, znamy się? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miał z tobą do czynienia - uśmiechnął się kpiąco, po czym zwrócił wzrok na GoGo. -Za to z niektórymi i owszem.
    Tym razem ja też ledwie wytrzymałem.
- Po co to robisz? - spytała Honey nieśmiało. - Po co porywasz Baymaxa? Co ci to da?
- Oo - Ithani wyglądał na zdziwionego. Posłał Honey czarujące spojrzenie. - Czyli Gokiyo nie wspominała jaką dziedziną konkretnie zajmowałem się na waszym uniwersytecie?
   Popatrzyliśmy na nią ze zdziwieniem. Spojrzała na mnie ze smutkiem, jakby żałowała, że wcześniej mi tego nie powiedziała.
- Roboty... - szepnęła. Nagle zrozumiałem o wiele więcej.
- A poza tym nie macie dowodów, że to ja - zaśmiał się Ithani.
- I tu się mylisz - wszyscy zwrócili na mnie uwagę. Twarz Ithaniego stężała. - Pobrałem próbki z kawiarni i mojego pokoju - wycedziłem. - Już są porównane - pokazałem im skaner na kostce. Mówiłem już, że dostosowałem nasze nowe gadżety do możliwości Baymaxa. Ale o tym pomyślałem dopiero po kradzieży robota.
   Kąciki ust Evansa uniosły się.
- Tylko jest jeden mały problem - mruknął, a jego kumple wsiedli na motory. - Nie zdążycie pokazać tego władzom, bo zostaniecie tutaj - warknął, a wszyscy na raz odpalili silniki w swoich maszynach.
   Spojrzałem w tył na przyjaciół, dając im sygnał do ataku, ale GoGo była szybsza. Jej elektromechaniczne koło już leciało w stronę motorów. Wycelowała idealnie, trafiając w motor na samym środku i tym samym doprowadzając do wybuchu, który pochłonął resztę motocyklistów. Kłęby dymu zasłoniły im drogę, nie spodziewali się tego.
- Nieźle - pochwaliłem wyczyn GoGo, stojącej obok.
- Zmywamy się - powiedziała tylko, chwytając mnie za kostium i ciągnąc w stronę wyjścia. Spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem. Wyrwałem się, dając znak Honey.
   Dziewczyna wyciągnęła z torby kulę o różowym zabarwieniu i rzuciła w stronę dymu, którym spowici byli duszący się motocykliści.
   Natychmiast zostali unieruchomieni substancją wyciekającą z kuli, która pokryła dość sporą część magazynu. Gdy dym opadł, zauważyłem, że Ithaniego nie ma wśród chłopaków sklejonych różową substancją. Wszyscy na raz obiegliśmy krzyczących motocyklistów i każdy z nas zaczął przeszukiwać inną część magazynu.
- Zniknął! - wykrzyknął zdumiony Fred w pomieszczeniu obok tego, w którym teraz stałem. Nie mam pojęcia, jakim cudem, skoro motor, który trafiła GoGo należał do niego...
- Szukajcie dalej - wykrzyknąłem, biegnąc po schodach na górę. Nagle przystanąłem przy barierkach, skąd miałem widok na cały magazyn. Motocykliści dalej szarpali się w miejscu, w którym ich zostawiliśmy, widziałem GoGo, Wasabiego i Freda wybiegających na środek. Honey dołączyła do nich, krzycząc do mnie:
- Hiro, uważaj!
   Obróciłem się szybko i zobaczyłem... Baymaxa. W każdym razie z początku myślałem, że to on, ale zauważyłam czerwone światła w miejscach na oczy i niebiesko-biały strój, którego nie stworzyłem.
- Co? - spytałem z przerażeniem sam nie wiem, kogo, cofając się. - Baymax... t-to ty?
   Robot wystawił pięść w moją stronę i w ostatnim momencie odskoczyłem, bo zapewne zginąłbym na miejscu od siły uderzenia, która wyłamała większą część barierki, nie mówiąc o podłodze.
- Hiro! - usłyszałem wołanie GoGo z dołu. Obróciłem się i spojrzałem w dół na przyjaciół. Naprzeciw każdego z nich stało po pięć Baymaxów... a raczej jego kopii. Gdzie jest prawdziwy z nich?
- Nic mi nie jest! - krzyknąłem, podnosząc się i patrząc wprost na robota, który mnie zaatakował. Zbliżał się coraz bardziej, zrobiłem znowu unik, ale tym razem nie zdążyłem - robot wymierzył cios wprost w moje biodro. Siła odrzuciła mnie na bok, syknąłem z bólu, ale wciąż wstawałem do walki.
   Idioto, skarciłem siebie w myślach, po czym wcisnąłem kilka guzików na moim dobrze wyposażonym przedramieniu i zniknąłem - po prostu. Robot rozglądał się dokoła, ale jego sensory mnie nie wykrywały. Całe szczęście, że nie zdążyłem poprawić sensorów Baymaxa, bo pewnie gdyby Ithani go wtedy skopiował, to nie miałbym przewagi nad robotem. Tylko gdybym przypomniał sobie o tym wcześniej, nie oberwałbym od kopii mojego robota.
   Usłyszałem krzyki na dole i zerknąłem przez barierki. Reszta nie radziła sobie za dobrze. GoGo leżała nieprzytomna, nad nią stała Honey, wypuszczając co rusz kule z chemikaliami. Kilka robotów stało unieruchomionych, ale szybko się uwalniały. Fred współpracował z Wasabim, oboje korzystali ze swoich dodatków - Fred czmychał między robotami i ogłuszał je płomieniami, a Wasabi... cóż, udało mu się zniszczyć jakąś piątkę z nich. Wpadł mi do głowy genialny pomysł.
- Karty, Wasabi!! - krzyknąłem na całe gardło. Stojący obok mnie robot rozpoznał moje położnie, ale nie dbałem o to.
   Tym razem nie zignorowałem możliwości mojego stroju i po prostu wyskoczyłem z podestu, ale ktoś złapał mnie za rękę i rzucił znów na moje poprzednie miejsce.
   Syknąłem, ból był jeszcze większy, cały się poobijałem. Spojrzałem na tego, który mnie złapał. Nade mną stał Ithani. Najwyraźniej szkła na moim stroju odpowiadające za niewidzalność musiały się zepsuć lub wyłączyć.
- Teraz możesz powiedzieć, że masz dowody kradzieży - zaśmiał się Ithani, na jego twarzy malowała się pogarda.
- Oddaj mojego robota... - warknąłem.
- Bo? - przerwał mi chłopak, krzyżując ręce. - Nadal nic nie czaisz? Twój robot to dopiero początek, ale przyznaję, pomysł twojego brata-kretyna opłacił się.
   Zadrżałem, po raz pierwszy dziś słysząc o Tadashim i to jeszcze z ust Ithaniego.
- Jak śmiesz obrażać Tadashiego?! - ryknąłem, zaskakując sam siebie. Z dołu dały się słyszeć odgłosy walk z robotami.
- Ha, Hiro, nie rozumiemy się, widzisz - rozluźnienie motocyklisty zaczęło mnie wręcz dziwić. - Mam do tego większe prawo niż ty, w końcu...
- To ty go... - nie dokończyłem, wspominając moją rozmowę z Callaghanem w więzieniu, gdy profesor powiedział mi, kto tak naprawdę odpowiada za zabójstwo mojego brata - Jak?!
- Nie należy się nim przejmować. - Ithani wzruszył ramionami. - Ludzie jego pokroju zawsze tak kończą, Hiro. Po cholerę się pchał do naszego planu?
- Chciał ocalić Callaghanowi życie - wycedziłem przez zęby, podchodząc do Ithaniego.
- Callaghan doskonale poradził sobie bez niego. Tak jak ty doskonale sobie bez niego radziłeś - prychnął. -Biedny Tadashi. Nawet teraz nikt go nie potrzebuje.
   Nie wytrzymałem już dłużej tak obraźliwych słów o moim bracie. Włączyłem szkła i załączyłem pozostałe gadżety jednym kliknięciem, po czym, będąc niewidocznym, chwyciłem skórzaną kurtkę Ithaniego i cisnąłem nim wprost na sąsiednią ścianę.
   Chłopak podniósł się szybko, spoglądając z szokiem w miejsce, w którym poprzednio stałem, ale ja byłem szybszy. Teraz stałem już tuż obok i uderzyłem go w twarz. Ithani obrócił się szybko i podhaczył mnie tak, że teraz ja leżałem z głową przy ziemi. Po jego skroni ściekała krew, tak jak po moich poobijanych dłoniach. Szczerze, jeszcze nigdy nikogo nie uderzyłem. Aż do teraz.
   Zerwałem się z podłogi i znów doskoczyłem do chłopaka, po czym popchnąłem go w stronę krawędzi podestu. Chłopak ześlizgnął się po nim gładko i spadł, spróbowałem go złapać, przytomniejąc w końcu i zdając sobie sprawę, co zrobiłem, ale chłopak spadł w stertę kartonów. Cofnąłem się o krok i wyciągnąłem robotowi kartę, po czym schowałem ją do kieszeni, nawet na nią nie zerkając. Miałem nadzieję, że uda mi się zebrać wszystkie karty robotów i odnaleźć tą należącą do Baymaxa.
   Na dole wszyscy przystanęli. Zauważyłem, że moi przyjaciele wygrali walkę z robotami - wszystkie maszyny leżały teraz, jakby spały twardym snem. GoGo stała już obok Wasabiego, odetchnąłem z ulgą, widząc, że nic jej nie jest. Teraz wszyscy stali i patrzyli na mnie z podziwem, najwyraźniej widzieli upadek Ithaniego.
   Zbiegłem na dół po schodach, gotując się do walki. Kiedy podszedłem do pustych pudeł, zauważyłem, że Ithani musiał już się z nich wygramolić, sądząc po świeżych śladach krwi prowadzących na zewnątrz.
   Wybiegłem za nimi, ale nie zauważyłem nikogo. Stałem teraz sam na placu, rozglądając się dokładnie. Po chwili stanęła przy mnie GoGo, ściskając mnie za rękę, chcąc dodać mi otuchy. Zauważyłem, że ma cały siny policzek. Znowu walczyłem z pokusą pogłaskania go, tym bardziej, że rana wyglądała na poważną, ale zdołałem się powstrzymać.
   Nagle zza ściany wyskoczył najprawdopodobniej Ithani, uderzając naszą dwójkę za jednym zamachem. Odszukałem wzrokiem GoGo leżąca obok, nawet nie próbując patrzeć na swoje poturbowane ciało, czy nawet na wroga. Brązowe oczy dziewczyny zabłyszczały strachem, gdy Ithani stanął nade mną i kopnął mnie w głowę.
- Gratulacje - warknął z wściekłością. - Najwyraźniej ciebie nie doceniłem, Hiro.
   Podniosłem się, walcząc z czarnymi puktami, migającymi mi przed oczyma. Nie, nie mogłem teraz stracić przytomności i zostawić GoGo samą z Ithanim, musiałem walczyć.
- Ithani - warknęła GoGo, wstając. - Po co atakujesz Hiro? Wiem, że nie o to ci chodzi...
   Wstałem z niemałym wysiłkiem. Czułem, że cały mój organizm stęka z bólu.
- Cały czas chodziło ci o Tadashiego? - spytała, mrugając gwałtownie, jakby coś wpadło jej nagle do głowy. - Stop, ty.. ty po to... ale byłam głupia!
- Dokładnie, skarbie. Dzięki tobie w ogóle się dostałem na uniwersytet, przecież to twój ojciec załatwił mi tam miejsce.
- Po co więc chciałeś być na uniwersytecie? - spytałem słabym głosem. GoGo spojrzała na mnie z nieukrywaną troską. Czułem na wargach smak krwi.
- Chciałem się zemścić na twoim bracie - przyznał Ithani, robiąc ten sam gest złości, co wcześniej ja i GoGo - zaciskając dłonie w pięści. - Tadashi zawsze rozbudzał w ludziach dobre odczucia, ba, nawet udała mu się ta sztuczka na mnie.
- To po co go zabiłeś? - zapytałem z goryczą w głosie. Twarz GoGo stężała na te słowa.
- To ty go zabiłeś? - zapytała z szokiem. Powiedziałem przyjaciołom o niemal całej mojej rozmowie z Callaghanem z wyjątkiem tego. Po prostu to była moja sprawa. Moja i chłopaka stojącego naprzeciw mnie.
- Z zimną krwią - warknąłem, odpowiadając GoGo.
- Co tak ostro, młody? - zaśmiał się Ithani, ale nie zamierzałem ucinać z nim jakiejkolwiek pogawędki, zważywszy na to co zrobił. Podbiegłem do niego i dźgnąłem jego pierś ostrzami na moim przedramieniu - o tych wstawkach GoGo nic nie wiedziała. Chłopak nie zdążył się obronić.
   Syknął z bólu, trzymając się za zranione miejsce. Jego palce ociekały czerwoną posoką, tak jak moje.
- Hiro! - głos GoGo był przepełniony rozgoryczeniem i szokiem.
- Dość tego - warknął Ithani, gdy dziewczyna podeszła do mnie, próbując mnie od niego odciągnąć, ale nie zdążyła, bo dalej atakowałem chłopaka.
   Ithani ściągnął z siebie kurtkę i naszym oczom ukazał się strój, podobny do naszych o grafitowym odcieniu. Chłopak włączył silniki - identyczne, jak w moim kostiumie usadowione na butach, po czym powiedział z uśmiechem:
- Teraz spróbuj, mały. - po czym po prostu odleciał w stronę jaśniejącego księżyca.
   Włączyłem moje silniki, ale poczułem na raz uścisk w dłoni, to GoGo trzymała mnie, próbując zmusić do zostania w San Fransokyo.
- Hiro, stój, nie leć za nim! - popatrzyłem jej tylko w oczy i uwolniłem się delikatnie z jej uścisku, odlatując za uciekającym wrogiem.
   Na plac już wybiegali pozostali: Honey, Fred i Wasabi. Wszyscy zaczęli krzyczeć za mną, ale ja nie zwracałem na nich uwagi. Skupiłem się jedynie na dorwaniu Ithaniego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz