4/16/2015

Pobudka

   Uchyliłem powieki, ciesząc się, że odczuwam ból, w końcu miałem pewność, że jeszcze żyję. Najpierw zauważyłem biel, mnóstwo bieli wokół. Mogłem się domyślić, że leżę w szpitalu. Potem pojawiły się kolory, a wraz z nimi moi przyjaciele. Obok mnie na krześle siedziała ciocia Cass z zatroskaną miną, za nią siedziała Honey z uśmiechem. Widziałem jeszcze Freda zerkającego na mnie z drugiej strony.
- Freddie - mruknęła do niego Honey z udawaną złością, choć wiedziałem, że przyjaciółka chce mu po prostu dać do zrozumienia, że nie ładnie atakować pacjenta swoją obecnością. Mnie to jakos nie przeszkadzało.
- Co? Stary, dałeś czadu, serio! Mówią o tobie w telewizji i o tym, że złapali Ithaniego. Stary, jak ty...
- Fred, dość - warknęła Honey, na jej twarzy zobaczyłem róż, choć już na karku widoczne były zadrapania z poprzedniej nocy w magazynach. - Zaraz cię stąd wyrzucę na zbity pysk, przysięgam.
   Ciocia nachyliła się do mnie i pogłaskała mnie po głowie, ignorując tamtych.
- Jak się czujesz, skarbie? Wszystko w porządku?
- Tak, tak - mruknąłem, podnosząc się.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapytała, a ja pojąłem po jej spojrzeniu, że dowiedziała się o tym, gdzie naprawdę byłem poprzedniej nocy. Rzuciłem Honey wściekłe spojrzenie.
- Wybacz, Hiro. - wyczytałem z ruchu jej warg.
- Hiro, to nieważne, jesteś genialny chłopie, serio. Twój sługa Freddie pada ci u stóp - Fred teatralnie klęknął przed łóżkiem, na którym leżałem.
- Fred! - krzyknęła Honey.
- Wstań, idioto - zaśmiałem się, kładąc się znowu. - Ogarnij się, nic takiego nie...
   W tym momencie Honey wzięła do ręki pilota i włączyła plazmę wiszącą po przeciwnej stronie ciasnego pomieszczenia, tuż obok drzwi.
- Z ostatniej chwili, poszukiwany Ithani Evans za współpracę z Robertem Callaghanem przy wypadku w Instytucie Robotyki z ubiegłego roku zatrzymany przez Hiro Hamadę podczas pościgu przez San Fransokyo.
- Co? - byłem w szoku. - Skąd oni to wiedzą? My... Nie pamiętam! Wpadłem do wody i... Nie było żadnego pościgu do cholery! - próbowałem wstać, kiedy moje ciało odmówiło posłuszeństwa i gdyby nie pomoc Freda i cioci pewnie wylądowałbym na podłodze.
- Spokojnie, Hiro. Najważniejsze, że go mają, nie? - Honey miała sporo racji. Dziewczyna poprawiła okulary na nosie i znów zwróciła uwagę na telewizor. Podążyłem za jej wzrokiem.
- Śledczy badają sprawę. Znaleziono również dziesięciu podejrzanych o współpracę z Ithanim.
- Więc co się stało, Hiro? - zapytała delikatnie Honey, wyłączając telewizor. - Wasabi zadzwonił zaraz na policję, więc wiemy, że tamtych złapała policja, ale jak złapano Ithaniego. Opowiadaj!
   Usiadłem wygodniej, próbując sięgnąć do mojej głowy w poszukiwaniu odpowiedzi. pamiętam jedynie dotyk lodowatej wody... i...
- Pamiętam, że lecieliśmy pewien czas razem i... - nagle odkryłem, że mam coś w dłoni. Jakim cudem nie zobaczyłem tego wcześniej? Otworzyłem dłoń i zauważyłem, że trzymam kartę Baymaxa. Tą prawdziwą. - udało się - szepnąłem bardziej do siebie niż do pozostałych. - Nie, sory, nie potrafię przypomnieć sobie czegokolwiek.
- Spokojnie, Hiro - Honey przykryła mnie kołdrą. - Mamy czas. - nagle popatrzyła na Freda ze złością. - A ty co tak stoisz, leć po Wasabiego!
   Chłopak przytknął sobie dwa palce do czoła i stanął prosto mówiąc:
- Robi się.
   I zniknął w szklanych drzwiach.
- Gdzie GoGo? - spytałem. - Jak ona się...?
- Jest w domu, Wasabi odwiózł ją jeszcze wczoraj. Upierała się, że chce być przy tym, jak się obudzisz, ale wyglądała naprawdę potwornie, była jeszcze bardziej zmęczona niż my. - dopiero zauważyłęm wory pod oczami dziewczyny. Oni naprawdę siedzieli tutaj i czekali dla mnie, uświadomiłem sobie.
- Nic jej nie jest? - spytałem cicho.
- Dość tych pytań - zażądała ciocia, uciszając mnie. Mam tylko nadzieję, że się przy wszystkich nie zarumieniłem na wzmianki o GoGo. - Masz odpoczywać, Hiro, a ty już się martwisz, choć dobrze nie wydobrzałeś.
- Skoro już o tym mowa - rzuciłem cioci najsłodsze spojrzenie, na jakie było mnie stać. - Zjadłbym coś z kawiarnii. Umieram z głodu.
- O ile obiecasz mi, że nic nie wpadniecie znowu na jakiś genialny pomysł, kiedy mnie tu nie będzie, to kopsnę się po jakieś pączki - wywróciła czami z uśmiechem, po czym wskazała na mnie palcem. - Ale nie myśl sobie, że odpuściłam, co to to nie! Pogadamy w domu. - mruknęła i wstała z westchnieniem.
- Kocham cię, ciociu - powiedziałem z uśmiechem bezbronnego.
- Tak, ja ciebie też - odpowiedziała ciocia, nie patrząc na mnie i zniknęła za drzwiami.
   Po chwili przyszedł Fred, prowadząc Wasabiego. Ten wyższy przy pierwszym odruchu chciał mnie mocno wyściskać, całe szczęście, że Honey powstrzymała go, w końcu mógłby połamać mi moje poobijane kości.
- Jak się czujesz, bracie? - spytał Wasabi, siadając obok mnie. jego oczy błyszczały ze szczęścia. jak mogłem choć przez chwilę sądzić, że mnie nie lubi?
- Lepiej, ale poczuję się jeszcze lepiej, kiedy zobaczę jak czuje się GoGo...
   Wasabi nagle trzasnął się dłonią w głowę.
- Ach! Miałem po nią pojechać, obiecałem! - dziwne, pomyślałem. Wasabi zawsze o wszystkim pamięta, nawet o najdrobniejszym i najmniej istotnych sprawach.
- Już nie musisz - odwróciłem się w stronę źródła dobiegającego od progu głosu.
   W drzwiach stała GoGo, nie widziałem po niej ani śladu ran czy siniaków, ale zauważyłem też błyszczącą powłokę na jej twarzy. Puder! Oczywiście... Pamiętam jak jej twarz wyglądała wczoraj, nie możliwe, żeby w zaledwie kilkanaście godzin mogła się tak zmienić.
   GoGo wyglądała jakoś nienaturalnie znaczy... Wszyscy cieszyli się z tego, że się obudziłem, a na jej twarzy gościł jakby... grymas. Zauważylem, że w dłoni trzyma swój kask.
   Nagle dziewczyna zwróciła na niego uwagę.
- Widziałam - powiedziała, dając mi jasny znak, który zrozumiałem od razu. Plułem sobie w brodę, że tego nie usunąłem, przecież klucz do systemu w jej kasku miałem w moim stroju, nie włączałem go! Jakim cudem?...
   Nie mogłem jednak udawać, że nic się nie stało. GoGo widziała ten film, w którym tłumaczyłem, dlaczego właściwie szukam Ithaniego. Cholera, mruknąłem tylko w myślach, widząc zagubienie dziewczyny.
- Zostawicie nas na chwilę? - spytała GoGo łagodnie. Zaraz, łagodnie?
   Honey, Fred i Wasabi zrobili miny, jakby GoGo poprosiła ich o wyskoczenie przez okno, ale wyszli posłusznie bez żadnego słowa.
   GoGo podeszła lekkim krokiem do mojego łóżka i usiadła tuż obok mnie, wpatrując się w dalszym ciągu w kask. Bałem się tego, co powie, ale nie zaczynałem rozmowy.
- Co ty sobie myślałeś zakuty łbie? - mruknęła, uśmiechając się w końcu. Odetchnąłem z ulgą.
- To samo, co ty - przyznałem, wzruszając ramionami i od razu krzywiąc się, bo poczułem ból w mojej obolałej łopatce. - Też chciałem go dorwać.
- Tylko nie dla siebie - dodała GoGo. Jej brązowe oczy zalśniły. - Hiro, nie poprosiłabym ciebie o to...
- Tak, wiem - przerwałem. - Właśnie dlatego to zrobiłem.
   Nastała cisza. GoGo patrzyła na mnie, jakby próbowała zbadać, czy próbuję ją nabrać.
- Trzeba było szukać Baymaxa, zamiast skupiać się na Ithanim - mruknęła w końcu, w jej głosie wyczułem zniechęcenie. Uśmiechnąłem się nagle i pomachałem jej przed twarzą kartą z napisem "Tadashi Hamada". Oczy GoGo nagle powiększyły się, dziewczyna wyrwała mi kartę, oglądając ją dokładnie.
- Jak ty to...?! - wykrzyknęła, nie mogąc wydusić z siebie nic więcej.
- Nie wiem, nie pamiętam tego, naprawdę... Wiem, że go nie ścigałem, dorwałem go tuż nad mostem. Nie wierz w te brednie w telewizji, serio... Aż mnie krew zalewa, jak sobie pomyślę, jakiego bohatera ze mnie zrobili - zaśmiałem się, jakbym powiedział coś śmiesznego. Naprawdę, żałosny jestem.
   GoGo oddała mi kartę.
- Żartujesz sobie? Mają rację. Udało ci się doprowadzić naszą misję do końca, złapałeś Evansa - wyczułem, że nie chce wymawiać imienia swojego byłego lub robi to niechętnie. Za każdym razem marszczy brwi, gdy coś o nim mówi.
- Złapałem? I wylądowałbym wtedy w morzu? - spytałem. To miało sens, gdybym go złapał, to chyba był bym przy tym, tak czy nie?
- Tak, zaledwie kilka metrów od jakiejś barki. Hiro, wiesz jakie miałeś szczęście?! - wiedziałem, że w końcu GoGo wróci do swojej dawnej złowrogiej miny i oskarżeń o moją lekkomyślność, ale za bardzo się cieszyłem z jej obecności tutaj, żeby móc się na nią złościć. Zamiast tego wziąłem ją w ramiona i mocno przytuliłem, ignorując ból na plecach.
- Cieszę się, że tu jesteś - mruknąłem, GoGo odwzajemniła uścisk, nie odpowiadając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz