Staliśmy na placu, nie wiedząc, co się właściwie przed chwilą
stało. Czułam krew spływającą po moim kostiumie, ale bardziej
przejmowałam się tamowaniem łez.
- Gdzie Hiro? - zapytał Wasabi, dobiegając jako pierwszy. - Czy on...
Nie wytrzymałam, moje nogi były zbyt zmęczone, po prostu się pode mną
ugięły. W ostatniej chwili ktoś mnie złapał. Zobaczyłam, że to Honey.
Mam u niej już podwójny dług.
- Pomóżcie mi! - krzyknęła, ale
reszta zaczęła wołać Hiro. Wolałam, żeby zostali przy swoim, choć
wiedziałam, że chłopak i tak już nie wróci, że będzie chciał się zemścić
za brata.
Pozostali zwrócili swoją uwagę na mnie, ehh, jak ja
nie znosiłam tego uczucia... Wasabi zbadał mi twarz, po czym zaraz
syknął. Nie zawsze byłam śliczna, ale żeby aż tak reagować?
- Trzeba ja stąd zabrać - powiedział do pozostałych, ale nie pozwoliłam im mnie podnieść.
- On wyglądał o wiele gorzej - mruknęłam, wskazując na odlatującego Hiro. - trzeba kogoś powiadomić, niech go szukają...
-
GoGo, jak? - spytała mnie Honey. Zza jej ucha zwieszał się skręcony
kosmyk włosów. - Nikt nawet nie wie, że tu jesteśmy, nie będą wiedzieli,
kogo mają szukać...
Nagle zerwałam się na nogi, prawie tracąc przy tym przytomność. Lemon znów próbowała mnie zatrzymać.
-
Hiro to zrobił specjalnie! - krzyknęłam, uświadamiając sobie całe to
planowanie kostiumów. Wszystko stało się jasne, on nie chciał, żebyśmy
mu przeszkodzili.
- O czym ty mówisz, GoGo? - zapytał Wasabi, marszcząc ciemne brwi.
-
Przecież to jasne - zaczęłam tłumaczyć. - Hiro unowocześnił wszystkie
kostiumy, tak? To dlaczego tylko jego kostium może się poruszać nad
ziemią?
Widziałam, że do nich dociera. Miałam ochotę dorwać
Hiro i nawtykać mu porządnie za to, co zrobił. Chłopak chciał sam się
zemścić, jak zwykle, więc nas zostawił, to było do przewidzenia.
Dlaczego pozwoliłam mu zająć się swoim strojem, zamiast dodać do niego
te buty z silnikami, jak u Baymaxa! Nie mogłam uwierzyć w moją głupotę.
Chciałam pomóc Hiro, a sama wysłałam go na tę misję. Dlaczego od razu
się tego nie domyśliłam.
- Już za późno, on już poleciał -
westchnął Fred. Musieliśmy mu przytaknąć, ale ja nie zamierzałam się
poddawać. Wstałam, lekko przechylając się na lewą stronę z powodu bólu w
łopatce.
- Co chcesz zrobić? - spytała mnie Honey.
- Na pewno nie siedzieć i czekać, aż wróci - warknęłam.
-
Lecę powiadomić policję - powiedział Wasabi, wstając. - W końcu ktoś
musi zabrać stąd tych chłopaków, zanim sami zwieją - kiwnęłam głową.
- Nie martw się, to wiązanie jest na tyle silne, że trochę poczekają, zanim je rozpuszczę - uśmiechnęła się Honey.
- Dobra, a co z Hiro? - spytałam ze złością. Czy już w ogóle tylko ja o nim myślałam?
- O tym też powiadomię policję - mruknął Wasabi, odchodząc. Byłam wściekła, wiedziałam, co powiedzą władze.
- I to wszystko?! - wykrzyknęłam, Fred położył mi dłoń na ramieniu.
- GoGo, my też się o niego martwimy, ale co więcej zrobisz? Teraz może być wszędzie.
- Coś musimy zrobić! - krzyknęłam. - Nie zamierzam...
-
My też nie - twarz Honey, wyglądała, jakby chciała mnie uderzyć. Ona.
Cofnęłam się o krok zachowując ostrożność. - Ale chcemy dać Hiro szansę,
sama widziałaś, co potrafi. To już nie jest ten sam dzieciak, który
siedział pod płonącym instytutem.
Odetchnęłam, walcząc z
napływającymi do oczu łzami. Spojrzałam w czarne niebo nad San
Fransokyo, modląc się, żeby Honey miała rację, ja wcale nie miałam
takiej pewności co do powrotu Hiro z tej misji, bo znałam Ithaniego.
Kilka godzin później siedziałam w poczekalni w szpitalu razem z Fredem,
który mówił coś na temat zamiłowania lekarza Tomlinsona do obcych i
statków kosmicznych. Słuchałam go jednym uchem, bo cały czas myślałam o
Hiro. Lekarz zszył mi część twarzy, którą udało mi się rozwalić,
jednocześnie mówiąc o tym, że mam na te szwy uważać. Gorzej było z moimi
ramionami i łokciami. Najwyraźniej muszę wstawić jeszcze kilka dodatków
do mojego stroju... no, poza butami, o których już wcześniej
wspomniałam. To czekanie nie dawało mi spokoju, przez głowę przechodziły
mi myśli, których sama się bałam. Gdy z gabinetu wyszedł Wasabi z
opatrzonymi ranami, spytałam go zaraz:
- Macie wszystkie karty robotów?
Przyjaciel zmarszczył brwi, może spodziewał się prędzej pytań o dobry stan zdrowia, czy coś.
- Tak, a bo co?
- Musimy zbadać, które z nich są podobne do tej Baymaxa. Może nawet któraś z nich to ta, której szukamy.
-
Wątpię - szepnął Wasabi, siadając. Obok niego przeszedł Fred, wchodząc
do gabinetu. - Na żadnej nie widniało nazwisko Tadashiego. -
westchnęłam. Ta misja się nie powiodła. Ani nie dorwaliśmy Ithaniego,
ani nie udało nam się odzyskać Baymaxa.
- To jakaś porażka -
jęknęłam, chowając twarz w dłonie. Pragnęłam tylko, żeby się gdzieś
położyć i przespać, ale nie mogłam, bo cały czas oczekiwałam. Na co? Na
wiadomości, choć prędzej spodziewałabym się złych, Ithani miał przecież
przewagę nad Hiro.
Poczułam na ramieniu czyjś dotyk. To był Wasabi, usiadł obok mnie.
- Nie myśl teraz o tym. Potrzebujesz snu. - powiedział.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem - mruknęłam, opierając brodę na dłoni, przyjaciel zaśmiał się.
- Za bardzo przejmujesz się Hiro, już nawet jego ciocia się tak nim nie przejmuje.
- Jest pewna, że teraz jest u ciebie - zdradziłam. Oczy Wasabiego rozszerzyły się.
- Serio?
-
No, coś jej chyba powiedział na ten temat. - popatrzyłam na wielką
plazmę, wiszącą na jednej ścianie poczekalni, na której puszczali
wiadomości na temat złapania kilku zbirów w miejscowych magazynach. Wow,
nasi motocykliści mieli coś na sumieniu? Czemu mnie to nie dziwi?
- Zależy ci - szepnął Wasabi z uśmiechem.
- Co ty insynuujesz? - warknęłam. - Oczywiście, że zależy.
- Nic nie insynuuję - Wasabi wzruszył wielkimi ramionami. Zamrugałam gwałtownie. Może miał rację?
- Jak długo miastem władać będą podejrzane zjawiska z robotyką? - warknęła minister, występująca w telewizji. - Trzeba to zamknąć, zanim stanie się coś gorszego.
- Czyli co pani sugeruje? - zapytał redaktor, podsuwając kobiecie mikrofon.
Minister poprawiła okulary na swoim nosie i odpowiedziała niskim głosem:
- Zamknąć Instytut Robotyki w San Fransokyo.
Moje usta otworzyły się ze zdziwienia, popatrzyłam na Wasabiego w przypływie szoku. Jego mina była podobna do mojej.
- Nie może! - warknęłam. - Instytut ma zgodę rządu!
-
O ile przekona większą część rządu, to niestety jej się uda - mruknął
Wasabi, przełączając program czarnym pilotem, wielkości telefonu.
- Chrzanić to - warknęłam, wstając, ale nagle do poczekalni wbiegła Honey z rozwianymi włosami, nie mogąc złapać oddechu.
- Lemon, co jest? - spytałam, łapiąc ją za ramiona, żeby nie upadła. - oddychaj wolno.
Blondynka uspokoiła się trochę, Wasabi powachlował jej twarz dłonią.
- Znaleźli Hiro - szepnęła, jej oczy błyszczały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz