4/20/2015

Przekonywujący

- Dobra, przyznaj, ile razy go uderzyłeś? - spytała GoGo, żując beznamiętnie gumę.
- Ithaniego? Myślisz, że pamiętam? - spytałem, choć pamiętałem niemal każdy cios. Poczułem ból w pękniętej wardze na samo wspomnienie i przypomniałem sobie radość, jaką czułem za każdym razem, gdy Ithani obrywał. Ta myśl mnie przerażała.
   GoGo popatrzyła na mnie z szacunkiem.
- Nie spodziewałabym się, że ty... no wiesz. -  wzruszyła ramionami, jakby chciała mi udowodnić jednak, że słabo ją to obchodzi. Nagle ogarnęła mnie złość na chłopaka.
- A pamiętasz każdy jego cios wymierzony w ciebie? - spytałem, nie kryjąc gniewu w głosie. GoGo spojrzała na mnie z przerażeniem.
- Nic nie rozumiesz, Hiro... - szepnęła.
- Potrafię zrozumieć wiele - powiedziałem wolno. - ale tego nie potrafię zrozumieć. Czemu nikomu nie powiedziałaś? No, nie zerwałaś z nim?
- Hiro, - GoGo nagle wstała, przeszło mi przez głowę, że zaraz odejdzie, więc zszedłem trochę z tonu. - to nie jest ani czas, ani miejsce na takie rozmowy.
- Puk, puk - Honey wychyliła przez szczelinę w drzwiach swoją głowę. - Skończyliście, słodziaki?
- Jeszcze chwilę - mruknąłem, po raz pierwszy stając na nogi odkąd się tu znalazłem. Zauważyłem przelotnie, że ubrali mnie w białą, gładką piżamę sięgającą poniżej kolan. Zwróciłem się do GoGo - Kiedy w końcu przestaniesz uciekać przed tym tematem, przecież chcę ci pomóc. - dziewczyna zerknęła na mnie, jakby szukała szczeliny w moim łagodnym podejściu, jakiegoś haczyka, który mogłaby wykorzystać. - Tak jak ty pomogłaś mi wcześniej. - dodałem.
   GoGo westchnęła.
- To wcale nie... takie proste. Nie zrozumiesz.
- No to mi pomóż to zrozumieć - naciskałem. W końcu dziewczyna odwróciła się do mnie z tak zbolałą miną, że poczułem, że zaraz pęknie mi serce. To już nie była ta sama twarda dziewczyna zakochana w motoryzacji i adrenalinie. Miałem wyrzuty sumienia, że doprowadziłem ją do takiego stanu, ale oprzytomniałem wreszcie, że to była wina Ithaniego, a nie moja.
- Nie teraz - szepnęła, ale ja przyjąłem to jako obietnicę. Zrobię wszystko, żeby pomóc GoGo, przyrzekłem sobie.
   Do sali nagle weszli pozostali. Tyle miałem z odpoczynku, pomyślałem od razu, ale cieszyłem się, widząc ich znajome twarze. Z jakiegoś powodu nie chciałem znowu zostać sam, a potęgowała to tylko nieobecność Baymaxa.
- Sory, Fred się niecierpliwił - Wasabi pomachał do nas otwartą dłonią, patrząc na GoGo z dziwną miną. Myślę, że jako jedyny choć trochę domyślał się naszej rozmowy.
- Mam nadzieję, że przez ten czas nie wydrapaliście sobie oczu - zaśmiała się Honey, choć jej mina mówiła jasno, że brała to pod uwagę.
- Nieee, skąd - rzuciłem jej uśmiech, GoGo zapatrzyła się w podłogę. - A tak serio, jak z wami? Nic wam nie jest, nie? - spytałem wszystkich, ale patrzyłem dalej na czarnowłosą.
- Nie, spoko - odpowiedział Wasabi.
- Nigdy nie czułem się lepiej! Freddiezilla domaga się więcej krwi wrogów! - wykrzyknął Fred w momencie, w którym do sali weszła pielęgniarka. Wierzcie mi, nie chcielibyście  widzieć jej miny, z jaką popatrzyła na Freda. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, nawet GoGo.
- Jak się czujesz, Hiro? - spytała młoda pielęgniarka o krótkich, sięgających do ramion włosach o brązowym kolorze. - Widzę, że już lepiej z taką ekipą przy boku - spojrzała kątem oka na Freda, który zarumienił się od stóp do głów.
- Taak - podrapałem się po głowie, rzucając im wszystkim uśmiech. - Świetni są.
- Cieszę się - wymruczała pielęgniarka. - ale wiecie, że w sali nie mogą przebywać więcej niż trzy osoby? - popatrzyła kategorycznie na każdego z moich przyjaciół. No, tego mogłem się spodziewać.
   Przełknąłem głośno ślinę.
- Ten jeden mały wyjąteczek? - poprosiłem pielęgniarkę, która obrzuciła mnie tym samym chłodnym spojrzeniem, co pozostałych. - Nie przeszkadzają mi. No proszę... - poprosiłem grzecznie z uśmiechem.
   Kobieta westchnęła w końcu i wyszła, więc uznałem to za "tak".
- No - rzekła GoGo, wstając. - Nasz mały Hiro ma nie tylko parę w pięściach, ale i na języku - mrugnęła do mnie, wiedząc jak zareaguję na "mały Hiro". Przynajmniej zobaczyłem jak się uśmiecha.
- Ej, to jest serio dziwne, najpierw ciocia Cass - powiedział Fred, oglądając się jeszcze za pielęgniarka, jakby badał, czy na pewno sobie poszła. - Teraz ta nadęta pielęgniarka. Potrafisz przekonywać, młody.
   Wzruszyłem ramionami. Łopatka powoli przestawała dokuczać.
- Co poradzę na to, że jestem taki słodki? - spytałem z uśmiechem, reszta zaśmiała się na widok mojej niewinnej miny. Westchnąłem. - Ciekawe kiedy mnie wypiszą, mam już dość tej bieli - spojrzałem na swoją piżamę. Naprawdę zaczynałem nienawidzić tego koloru.
- Z tego, co słyszałam to jutro - powiedziała Honey. - A zresztą przy twoim łóżku wisi tabliczka. Sory, tylko ja czytam? - spytała pozostałych, którzy kiwnęli głowami, przytakując. Honey jęknęła, siadając obok GoGo.
- A co z robotami? - spytałem, przypominając sobie kilkanaście maszyn, wyglądających jak Baymax, które zostawiłem w magazynie razem z resztą Szóstki.
- Znaleźli je ludzie z uniwersytetu - powiedział Wasabi. - Połączyli to z twoją osobą i ujęciem Ithaniego. Wierz mi, może nie być za fajnie, kiedy tam wrócimy.
- No to kicha - mruknąłem, panikując. Yoko już mówiła, że jeśli znów nie znajdzie mnie na zajęciach, to po mnie, więc zostało mi tylko zmierzyć się z tym, co o mnie pomyślą na instytucie. - Wywalą mnie.
- Czy ja wiem? - zagadnął Wasabi, mrugając do mnie. - Hej, my też tam byliśmy, nie? Jeśli już to staniemy w twojej obronie, nie miałeś nic wspólnego z tymi robotami.
   Wstałem wolno i podszedłem do okna, wyglądając na ulice San Fransokyo.
- O Baymaxie nie wiedział nikt z instytutu, jedynie Callaghan - powiedziałem. - Jeśli zaczną szperać, mogą mi go odebrać, bo Tadashi przecież stworzył go na uniwersytecie i robot należy do uniwersytetu - pojąłem. - Więc nie możemy mówić nic.
- Ale Hiro... Co jeśli... - zaczęła Honey.
- Trudno, nie mają dowodów, że to ja. Muszę trochę odczekać, aż sprawa ucichnie i potem dopiero zbuduję nowe ciało dla Baymaxa - zdecydowałem. Wasabi uśmiechnął się.
- Nie musisz, Hiro. Wzięliśmy jednego robota, któremu rozłączyliśmy jedynie kartę. - Honey oparła ręce na biodrach, rzucając ciemnoskóremu podejrzliwe spojrzenie.
- Rozłączyliśmy? - spytała.
   Wasabi wzruszył ramionami.
- Albo ty rozłączyłaś, co za różnica...
- Zaraz, - przerwałem. - chcecie mi powiedzieć, że nie muszę robić niczego, jedynie włożyć kartę do durnego portu i odzyskam Baymaxa? - zapytałem, nie dowierzając. Nie, nasza misja to coś więcej niż sukces. To było aż dziwne.
   Wszyscy kiwnęli głowami.
- To się w głowie nie mieści. Nie mieliśmy nawet dobrego planu, a wszystko się udało. Nie myślicie, że to podejrzane?
- Mi też coś tu śmierdzi - przyznała GoGo.
- Sory - mruknął Fred, odsuwając się od niej.
- Żartujesz sobie? - wykrzyknęła dziewczyna, ale wszyscy ją uciszyli, bojąc się, że ta pielęgniarka tu wróci i każe im wyjść.
- Pogadam z ciocią, muszą mnie wypisać dziś. - powiedziałem sam do siebie.- Yoko mnie zabije, jeśli nie zjawię się na uniwerku - spanikowałem.
- Czemu? - Honey zmarszczyła brwi. - Coś przeskrobałeś?
- No, trochę, zdziwię się jak zaliczę rok - mruknąłem, machając dłonią. Nie byłem niemal na żadnym wykładzie, moje szanse były równe zeru. Na zewnątrz widziałem tramwaje podwożące ludzi do pracy, pomimo tego, że dziś była niedziela.
- Taak, geniusz, który zdał szkołę średnią w wieku czternastu lat będzie miał wyjątkowe problemy z zaliczeniem jednego roku na uczelni, który ma w jednym palcu - aż nie dowierzałem, że to wyszło z ust GoGo. Znaczy, to było miłe. Zaskakująco miłe. Jeszcze sposób, w jaki to powiedziała, reszta popatrzyła na nią w osłupieniu, ale chyba ze względu na mnie nie powiedzieli nic.
   Wasabi puścił mi oko, a ja przypomniałem sobie naszą ostatnią rozmowę na temat tego, jak to GoGo mnie traktuje. Przyjaciel próbował mnie przekonać, że jestem dla niej kimś wyjątkowym. Jeszcze wtedy w to nie wierzyłem. Teraz sam nie wiedziałem, co miałem myśleć.
   W tym momencie do sali wkroczyła dumnie ciocia Cass, trzymając w dłoni cztery papierowe torebki ze słodkościami. Myślę, że przewidziała, że będziemy w pełnym składzie.
- Jemy? - spytała tylko, a ja zauważyłem błyszczące oczy studentów.

4/16/2015

Pobudka

   Uchyliłem powieki, ciesząc się, że odczuwam ból, w końcu miałem pewność, że jeszcze żyję. Najpierw zauważyłem biel, mnóstwo bieli wokół. Mogłem się domyślić, że leżę w szpitalu. Potem pojawiły się kolory, a wraz z nimi moi przyjaciele. Obok mnie na krześle siedziała ciocia Cass z zatroskaną miną, za nią siedziała Honey z uśmiechem. Widziałem jeszcze Freda zerkającego na mnie z drugiej strony.
- Freddie - mruknęła do niego Honey z udawaną złością, choć wiedziałem, że przyjaciółka chce mu po prostu dać do zrozumienia, że nie ładnie atakować pacjenta swoją obecnością. Mnie to jakos nie przeszkadzało.
- Co? Stary, dałeś czadu, serio! Mówią o tobie w telewizji i o tym, że złapali Ithaniego. Stary, jak ty...
- Fred, dość - warknęła Honey, na jej twarzy zobaczyłem róż, choć już na karku widoczne były zadrapania z poprzedniej nocy w magazynach. - Zaraz cię stąd wyrzucę na zbity pysk, przysięgam.
   Ciocia nachyliła się do mnie i pogłaskała mnie po głowie, ignorując tamtych.
- Jak się czujesz, skarbie? Wszystko w porządku?
- Tak, tak - mruknąłem, podnosząc się.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapytała, a ja pojąłem po jej spojrzeniu, że dowiedziała się o tym, gdzie naprawdę byłem poprzedniej nocy. Rzuciłem Honey wściekłe spojrzenie.
- Wybacz, Hiro. - wyczytałem z ruchu jej warg.
- Hiro, to nieważne, jesteś genialny chłopie, serio. Twój sługa Freddie pada ci u stóp - Fred teatralnie klęknął przed łóżkiem, na którym leżałem.
- Fred! - krzyknęła Honey.
- Wstań, idioto - zaśmiałem się, kładąc się znowu. - Ogarnij się, nic takiego nie...
   W tym momencie Honey wzięła do ręki pilota i włączyła plazmę wiszącą po przeciwnej stronie ciasnego pomieszczenia, tuż obok drzwi.
- Z ostatniej chwili, poszukiwany Ithani Evans za współpracę z Robertem Callaghanem przy wypadku w Instytucie Robotyki z ubiegłego roku zatrzymany przez Hiro Hamadę podczas pościgu przez San Fransokyo.
- Co? - byłem w szoku. - Skąd oni to wiedzą? My... Nie pamiętam! Wpadłem do wody i... Nie było żadnego pościgu do cholery! - próbowałem wstać, kiedy moje ciało odmówiło posłuszeństwa i gdyby nie pomoc Freda i cioci pewnie wylądowałbym na podłodze.
- Spokojnie, Hiro. Najważniejsze, że go mają, nie? - Honey miała sporo racji. Dziewczyna poprawiła okulary na nosie i znów zwróciła uwagę na telewizor. Podążyłem za jej wzrokiem.
- Śledczy badają sprawę. Znaleziono również dziesięciu podejrzanych o współpracę z Ithanim.
- Więc co się stało, Hiro? - zapytała delikatnie Honey, wyłączając telewizor. - Wasabi zadzwonił zaraz na policję, więc wiemy, że tamtych złapała policja, ale jak złapano Ithaniego. Opowiadaj!
   Usiadłem wygodniej, próbując sięgnąć do mojej głowy w poszukiwaniu odpowiedzi. pamiętam jedynie dotyk lodowatej wody... i...
- Pamiętam, że lecieliśmy pewien czas razem i... - nagle odkryłem, że mam coś w dłoni. Jakim cudem nie zobaczyłem tego wcześniej? Otworzyłem dłoń i zauważyłem, że trzymam kartę Baymaxa. Tą prawdziwą. - udało się - szepnąłem bardziej do siebie niż do pozostałych. - Nie, sory, nie potrafię przypomnieć sobie czegokolwiek.
- Spokojnie, Hiro - Honey przykryła mnie kołdrą. - Mamy czas. - nagle popatrzyła na Freda ze złością. - A ty co tak stoisz, leć po Wasabiego!
   Chłopak przytknął sobie dwa palce do czoła i stanął prosto mówiąc:
- Robi się.
   I zniknął w szklanych drzwiach.
- Gdzie GoGo? - spytałem. - Jak ona się...?
- Jest w domu, Wasabi odwiózł ją jeszcze wczoraj. Upierała się, że chce być przy tym, jak się obudzisz, ale wyglądała naprawdę potwornie, była jeszcze bardziej zmęczona niż my. - dopiero zauważyłęm wory pod oczami dziewczyny. Oni naprawdę siedzieli tutaj i czekali dla mnie, uświadomiłem sobie.
- Nic jej nie jest? - spytałem cicho.
- Dość tych pytań - zażądała ciocia, uciszając mnie. Mam tylko nadzieję, że się przy wszystkich nie zarumieniłem na wzmianki o GoGo. - Masz odpoczywać, Hiro, a ty już się martwisz, choć dobrze nie wydobrzałeś.
- Skoro już o tym mowa - rzuciłem cioci najsłodsze spojrzenie, na jakie było mnie stać. - Zjadłbym coś z kawiarnii. Umieram z głodu.
- O ile obiecasz mi, że nic nie wpadniecie znowu na jakiś genialny pomysł, kiedy mnie tu nie będzie, to kopsnę się po jakieś pączki - wywróciła czami z uśmiechem, po czym wskazała na mnie palcem. - Ale nie myśl sobie, że odpuściłam, co to to nie! Pogadamy w domu. - mruknęła i wstała z westchnieniem.
- Kocham cię, ciociu - powiedziałem z uśmiechem bezbronnego.
- Tak, ja ciebie też - odpowiedziała ciocia, nie patrząc na mnie i zniknęła za drzwiami.
   Po chwili przyszedł Fred, prowadząc Wasabiego. Ten wyższy przy pierwszym odruchu chciał mnie mocno wyściskać, całe szczęście, że Honey powstrzymała go, w końcu mógłby połamać mi moje poobijane kości.
- Jak się czujesz, bracie? - spytał Wasabi, siadając obok mnie. jego oczy błyszczały ze szczęścia. jak mogłem choć przez chwilę sądzić, że mnie nie lubi?
- Lepiej, ale poczuję się jeszcze lepiej, kiedy zobaczę jak czuje się GoGo...
   Wasabi nagle trzasnął się dłonią w głowę.
- Ach! Miałem po nią pojechać, obiecałem! - dziwne, pomyślałem. Wasabi zawsze o wszystkim pamięta, nawet o najdrobniejszym i najmniej istotnych sprawach.
- Już nie musisz - odwróciłem się w stronę źródła dobiegającego od progu głosu.
   W drzwiach stała GoGo, nie widziałem po niej ani śladu ran czy siniaków, ale zauważyłem też błyszczącą powłokę na jej twarzy. Puder! Oczywiście... Pamiętam jak jej twarz wyglądała wczoraj, nie możliwe, żeby w zaledwie kilkanaście godzin mogła się tak zmienić.
   GoGo wyglądała jakoś nienaturalnie znaczy... Wszyscy cieszyli się z tego, że się obudziłem, a na jej twarzy gościł jakby... grymas. Zauważylem, że w dłoni trzyma swój kask.
   Nagle dziewczyna zwróciła na niego uwagę.
- Widziałam - powiedziała, dając mi jasny znak, który zrozumiałem od razu. Plułem sobie w brodę, że tego nie usunąłem, przecież klucz do systemu w jej kasku miałem w moim stroju, nie włączałem go! Jakim cudem?...
   Nie mogłem jednak udawać, że nic się nie stało. GoGo widziała ten film, w którym tłumaczyłem, dlaczego właściwie szukam Ithaniego. Cholera, mruknąłem tylko w myślach, widząc zagubienie dziewczyny.
- Zostawicie nas na chwilę? - spytała GoGo łagodnie. Zaraz, łagodnie?
   Honey, Fred i Wasabi zrobili miny, jakby GoGo poprosiła ich o wyskoczenie przez okno, ale wyszli posłusznie bez żadnego słowa.
   GoGo podeszła lekkim krokiem do mojego łóżka i usiadła tuż obok mnie, wpatrując się w dalszym ciągu w kask. Bałem się tego, co powie, ale nie zaczynałem rozmowy.
- Co ty sobie myślałeś zakuty łbie? - mruknęła, uśmiechając się w końcu. Odetchnąłem z ulgą.
- To samo, co ty - przyznałem, wzruszając ramionami i od razu krzywiąc się, bo poczułem ból w mojej obolałej łopatce. - Też chciałem go dorwać.
- Tylko nie dla siebie - dodała GoGo. Jej brązowe oczy zalśniły. - Hiro, nie poprosiłabym ciebie o to...
- Tak, wiem - przerwałem. - Właśnie dlatego to zrobiłem.
   Nastała cisza. GoGo patrzyła na mnie, jakby próbowała zbadać, czy próbuję ją nabrać.
- Trzeba było szukać Baymaxa, zamiast skupiać się na Ithanim - mruknęła w końcu, w jej głosie wyczułem zniechęcenie. Uśmiechnąłem się nagle i pomachałem jej przed twarzą kartą z napisem "Tadashi Hamada". Oczy GoGo nagle powiększyły się, dziewczyna wyrwała mi kartę, oglądając ją dokładnie.
- Jak ty to...?! - wykrzyknęła, nie mogąc wydusić z siebie nic więcej.
- Nie wiem, nie pamiętam tego, naprawdę... Wiem, że go nie ścigałem, dorwałem go tuż nad mostem. Nie wierz w te brednie w telewizji, serio... Aż mnie krew zalewa, jak sobie pomyślę, jakiego bohatera ze mnie zrobili - zaśmiałem się, jakbym powiedział coś śmiesznego. Naprawdę, żałosny jestem.
   GoGo oddała mi kartę.
- Żartujesz sobie? Mają rację. Udało ci się doprowadzić naszą misję do końca, złapałeś Evansa - wyczułem, że nie chce wymawiać imienia swojego byłego lub robi to niechętnie. Za każdym razem marszczy brwi, gdy coś o nim mówi.
- Złapałem? I wylądowałbym wtedy w morzu? - spytałem. To miało sens, gdybym go złapał, to chyba był bym przy tym, tak czy nie?
- Tak, zaledwie kilka metrów od jakiejś barki. Hiro, wiesz jakie miałeś szczęście?! - wiedziałem, że w końcu GoGo wróci do swojej dawnej złowrogiej miny i oskarżeń o moją lekkomyślność, ale za bardzo się cieszyłem z jej obecności tutaj, żeby móc się na nią złościć. Zamiast tego wziąłem ją w ramiona i mocno przytuliłem, ignorując ból na plecach.
- Cieszę się, że tu jesteś - mruknąłem, GoGo odwzajemniła uścisk, nie odpowiadając.

4/15/2015

Kask

   Biegliśmy wszyscy przez długi biały korytarz szpitala do sali, wskazanej nam przed chwilą przez jedną z pielęgniarek. Honey powiadomiła nas, że Hiro jest już opatrzony, ale dalej nie potrafią go dobudzić. Mówiła też, że znaleziono go w morzu obok płynącej nieopodal barki. Ludzie zauważyli go, gdy spadał i w ten sposób w ogóle go znaleźli. Włosy na ciele zjeżyły mi się, gdy się o tym dowiedziałam. Czy ten idiota w ogóle wiedział, ile miał szczęścia?!
- Przepraszam - mruknęłam do lekarza, na którego niechcący wpadłam, a biegłam pierwsza. Za mną Wasabi krzyczał, próbując mnie uspokoić. Z jednej z sal wybiegła pielęgniarka, zatrzymując pozostałych i robiąc im pogadankę na temat tego, żeby siedzieli cicho i nie biegali po szpitalu. Ja spojrzałam tylko w tył i biegłam dalej. Wasabi rzucił mi tylko krótkie spojrzenie, rozmawiając z pielęgniarką. Dobrze wiedziałam, gdzie biegnę.
   Weszłam do pustej sali, nie licząc śnieżnobiałego łóżka. Miałam wrażenie, że czas nagle płynie wolniej, jak zawsze, gdy był przy mnie Hiro. W końcu zobaczyłam chłopaka leżącego pod białą kołdrą, jego twarz pokrywały opatrunki i bandaże, ale jego niesforne włosy i tak spod nich wystawały. Poczułam wreszcie ulgę, nareszcie nie musiałam myśleć nad tym, czy żyje. Był tutaj, cały i zdrowy.
- Ty idioto - mruknęłam, chwytając Hiro za rękę. Po co mu to było? Po co w ogóle powiedziałam mu o Ithanim?
   Usiadłam obok wpatrując się w śpiącego przyjaciela, jego powieki wciąż były zamknięte. Jeżeli nadal jest w śpiączce, to znaczy że było z nim naprawdę źle. Jego dłonie wciąż były zimne.
- Hiro - szepnęłam, gdy weszli pozostali. Honey usiadła na krześle obok, chłopcy stali.
- Co z nim? - spytała ze smutkiem. - Nie budzi się?
   Pokręciłam głową. Czyli czekałam i znowu będę czekać? Naprawdę już miałam dość. Niedługo potem przyszła ciocia Cass, ustąpiłam jej miejsca. Staliśmy bez słowa, gdy ciocia wypytywała, co się właściwie stało. Postanowiliśmy jej powiedzieć o wszystkim.
   Zajęli się tym Honey i Fred, ja postanowiłam trochę odpocząć, Wasabi mi towarzyszył. Byłam mu wdzięczna, że przy mnie był. Rzadko kiedy czułam cokolwiek, no wiecie. Nigdy się tak jeszcze nie bałam jak o tego gamonia, śpiącego sobie niepozornie w tej durnej sali.
   Trzymałam w drżących dłoniach kubek z kawą, Wasabi wpatrywał się w nie z uwagą.
- Musisz iść się położyć, odwiozę cię do domu - powiedział.
- Nie - rzuciłam krótko.
- Zamierzasz czekać, aż Hiro się wybudzi, hę? - spytał. Odwróciłam wzrok. Przecież dobrze wiedział, że ma rację. - Słuchaj, wiem, że się o niego martwisz, jak my wszyscy, ale wyglądasz naprawdę źle spojrzałam na niego z gniewem, wiedział, że lepiej mi nie dogryzać na temat wyglądu. Wasabi podniósł dłonie do góry - wiesz, o co mi chodzi. Po prostu przeszłaś najwięcej, zaraz za Hiro. Wypoczniesz i się nim spotkasz, ba, sam ciebie tu przywiozę, żebyś sobie nic po drodze nie zrobiła.
   Pomyślałam, że w sumie sen to nie taki głupi pomysł, gdy wyobraziłam sobie jeszcze kilka godzin oczekiwania. Tak naprawdę, to zasnęłam zaraz w samochodzie Wasabiego, nie wiem jakim cudem dostałam się do domu, albo on mnie przeniósł, albo mój tato, bo obudziłam się już w domu.

   Wstałam późnym południem, słońce grzało wszystkie okna w moim pokoju. Gdyby był tu mój ojciec, pewnie by je zasłonił, ale wtedy spałabym dalej.
   Poszłam niepewnie do łazienki, czułam, że moja skóra pali od licznych otarć i siniaków, ale gdy spojrzałam w lustro aż syknęłam. Cały policzek był siny, przecinała go jedna rana, to tu uderzył mnie jeden z robotów podobnych do Baymaxa.
   Nałożyłam na niego tyle pudru, że aż sama się sobie dziwiłam, po prostu nienawidziłam ran, a nie raz już byłam posiniaczona przez Ithaniego i musiałam potem wyglądać normalnie przy moim ojcu. W końcu, gdy zdecydowałam, że nie odstaję na tyle od normy, postanowiłam pojechać znów do szpitala i miałam w nosie obietnice Wasabiego.
   Kiedy wchodziłam z powrotem do pokoju, kopnęłam coś twardego, co leżało obok drzwi. To był mój kask. Odbił się od ściany, po czym włączył się, brzęcząc jak mały silniczek. Zmarszczyłam brwi i wzięłam go w dłonie.
   Z kasku wydobyło się światło - najpierw jedno, potem drugie, aż wszystkie światła pokryły sąsiednią ścianę. Nagle wyłonił się ze wszystkich tych świateł obraz. Widziałam garaż Hiro, dokładniej jego biurko. Na fotelu siedział chłopak, za nim widziałam pracującego Baymaxa.
- Cześć, GoGo - uśmiechnął się Hiro nieśmiało, rumieniąc się. Ja sama uśmiechnęłam się jak głupia w stronę ściany. - Jeśli to oglądasz, to znaczy, że stało mi się coś złego podczas, no wiesz - podrapał się po karku - naszej misji. Chciałem ci po prostu powiedzieć, że wiem o Ithanim o wiele więcej, niż mi to powiedziałaś. Kiedy spędzałem czas z Honey na początku tego roku, to niechcący natknęliśmy się na twój temat. GoGo - powiedział to tak pewnie, że miałam wrażenie, że nie mówi tego ten sam Hiro, którego znam - dlaczego nie powiedziałaś mi, że... że on robił ci krzywdę? - otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Honey wiedziała co prawda wszystko, była moją jedyną powierniczką, nie powiedziałam o tym nawet ojcu, ale dlaczego musiał dowiedzieć się o tym właśnie Hiro? Spośród chyba wszystkich ludzi jakich znam, najbardziej nie chciałam, żeby to on wiedział jak słaba byłam w stosunku do tego... Odetchnęłam i skupiłam się z powrotem na Hiro. - Nie myśl sobie, że to wykorzystam, nie - twarz chłopaka co chwilę zmieniała się, jakby nie do końca był pewny tego, co mówi. Ja to widziałam inaczej - był pewny tego, co chciał mi powiedzieć, ale fakt, że musiał to zrobić stawiał go w niepewności - obiecuję. Chcę po prostu, żebyś wiedziała, że pogodziłem się ze śmiercią mojego brata. Żadne nowe informacje nie zmienią tej myśli. Tadashi po prostu odszedł, nie obchodzi mnie, kto przyczynił się do jego śmierci, bo nie będę się mścił - chłopak zacisnął dłonie w pięści. - ale nie pozwolę, żeby ktoś ranił moich bliskich, a mi... - przystanął chwilę, biorąc oddech. - zależy na tobie. I od razu chcę ciebie przeprosić za to, że znowu odepchnę cię od misji. Was wszystkich. Ale nie zamierzam znowu chować się za kimkolwiek. Po prostu chcę, żeby to zostało pomiędzy mną a Ithanim. Bo to on jest winny temu wszystkiemu, co cię spotkało - tutaj film się kończył, a kask wypadł mi z drżących dłoni.
    Nie sądziłam... nie wiedziałam, że... kurczę, nawet nie potrafiłam zebrać myśli. Hiro poleciał za Ithanim z mojego powodu. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Chłopak zrobił dla mnie coś, czego nie zrobił dla mnie nikt inny w całym moim życiu. Usiadłam, opierając się o ścianę i przytuliłam kask. Po raz pierwszy odkąd pamiętam zaczęłam gorzko płakać z powodu Ithaniego i tego jak mnie traktował tyle lat. Cały czas znosiłam to bez choćby jednej łzy. Teraz w końcu czułam się od niego wolna za sprawą Hiro, bo to on wypełnił pustkę po Ithanim swoją troską o mnie.

Rekonwalescencje

   Staliśmy na placu, nie wiedząc, co się właściwie przed chwilą stało. Czułam krew spływającą po moim kostiumie, ale bardziej przejmowałam się tamowaniem łez.
- Gdzie Hiro? - zapytał Wasabi, dobiegając jako pierwszy. - Czy on...
   Nie wytrzymałam, moje nogi były zbyt zmęczone, po prostu się pode mną ugięły. W ostatniej chwili ktoś mnie złapał. Zobaczyłam, że to Honey. Mam u niej już podwójny dług.
- Pomóżcie mi! - krzyknęła, ale reszta zaczęła wołać Hiro. Wolałam, żeby zostali przy swoim, choć wiedziałam, że chłopak i tak już nie wróci, że będzie chciał się zemścić za brata.
   Pozostali zwrócili swoją uwagę na mnie, ehh, jak ja nie znosiłam tego uczucia... Wasabi zbadał mi twarz, po czym zaraz syknął. Nie zawsze byłam śliczna, ale żeby aż tak reagować?
- Trzeba ja stąd zabrać - powiedział do pozostałych, ale nie pozwoliłam im mnie podnieść.
- On wyglądał o wiele gorzej - mruknęłam, wskazując na odlatującego Hiro. - trzeba kogoś powiadomić, niech go szukają...
- GoGo, jak? - spytała mnie Honey. Zza jej ucha zwieszał się skręcony kosmyk włosów. - Nikt nawet nie wie, że tu jesteśmy, nie będą wiedzieli, kogo mają szukać...
   Nagle zerwałam się na nogi, prawie tracąc przy tym przytomność. Lemon znów próbowała mnie zatrzymać.
- Hiro to zrobił specjalnie! - krzyknęłam, uświadamiając sobie całe to planowanie kostiumów. Wszystko stało się jasne, on nie chciał, żebyśmy mu przeszkodzili.
- O czym ty mówisz, GoGo? - zapytał Wasabi, marszcząc ciemne brwi.
- Przecież to jasne - zaczęłam tłumaczyć. - Hiro unowocześnił wszystkie kostiumy, tak? To dlaczego tylko jego kostium może się poruszać nad ziemią?
   Widziałam, że do nich dociera. Miałam ochotę dorwać Hiro i nawtykać mu porządnie za to, co zrobił. Chłopak chciał sam się zemścić, jak zwykle, więc nas zostawił, to było do przewidzenia. Dlaczego pozwoliłam mu zająć się swoim strojem, zamiast dodać do niego te buty z silnikami, jak u Baymaxa! Nie mogłam uwierzyć w moją głupotę. Chciałam pomóc Hiro, a sama wysłałam go na tę misję. Dlaczego od razu się tego nie domyśliłam.
- Już za późno, on już poleciał - westchnął Fred. Musieliśmy mu przytaknąć, ale ja nie zamierzałam się poddawać. Wstałam, lekko przechylając się na lewą stronę z powodu bólu w łopatce.
- Co chcesz zrobić? - spytała mnie Honey.
- Na pewno nie siedzieć i czekać, aż wróci - warknęłam.
- Lecę powiadomić policję - powiedział Wasabi, wstając. - W końcu ktoś musi zabrać stąd tych chłopaków, zanim sami zwieją - kiwnęłam głową.
- Nie martw się, to wiązanie jest na tyle silne, że trochę poczekają, zanim je rozpuszczę - uśmiechnęła się Honey.
- Dobra, a co z Hiro? - spytałam ze złością. Czy już w ogóle tylko ja o nim myślałam?
- O tym też powiadomię policję - mruknął Wasabi, odchodząc. Byłam wściekła, wiedziałam, co powiedzą władze.
- I to wszystko?! - wykrzyknęłam, Fred położył mi dłoń na ramieniu.
- GoGo, my też się o niego martwimy, ale co więcej zrobisz? Teraz może być wszędzie.
- Coś musimy zrobić! - krzyknęłam. - Nie zamierzam...
- My też nie - twarz Honey, wyglądała, jakby chciała mnie uderzyć. Ona. Cofnęłam się o krok zachowując ostrożność. - Ale chcemy dać Hiro szansę, sama widziałaś, co potrafi. To już nie jest ten sam dzieciak, który siedział pod płonącym instytutem.
   Odetchnęłam, walcząc z napływającymi do oczu łzami. Spojrzałam w czarne niebo nad San Fransokyo, modląc się, żeby Honey miała rację, ja wcale nie miałam takiej pewności co do powrotu Hiro z tej misji, bo znałam Ithaniego.

   Kilka godzin później siedziałam w poczekalni w szpitalu razem z Fredem, który mówił coś na temat zamiłowania lekarza Tomlinsona do obcych i statków kosmicznych. Słuchałam go jednym uchem, bo cały czas myślałam o Hiro. Lekarz zszył mi część twarzy, którą udało mi się rozwalić, jednocześnie mówiąc o tym, że mam na te szwy uważać. Gorzej było z moimi ramionami i łokciami. Najwyraźniej muszę wstawić jeszcze kilka dodatków do mojego stroju... no, poza butami, o których już wcześniej wspomniałam. To czekanie nie dawało mi spokoju, przez głowę przechodziły mi myśli, których sama się bałam. Gdy z gabinetu wyszedł Wasabi z opatrzonymi ranami, spytałam go zaraz:
- Macie wszystkie karty robotów?
   Przyjaciel zmarszczył brwi, może spodziewał się prędzej pytań o dobry stan zdrowia, czy coś.
- Tak, a bo co?
- Musimy zbadać, które z nich są podobne do tej Baymaxa. Może nawet któraś z nich to ta, której szukamy.
- Wątpię - szepnął Wasabi, siadając. Obok niego przeszedł Fred, wchodząc do gabinetu. - Na żadnej nie widniało nazwisko Tadashiego. - westchnęłam. Ta misja się nie powiodła. Ani nie dorwaliśmy Ithaniego, ani nie udało nam się odzyskać Baymaxa.
- To jakaś porażka - jęknęłam, chowając twarz w dłonie. Pragnęłam tylko, żeby się gdzieś położyć i przespać, ale nie mogłam, bo cały czas oczekiwałam. Na co? Na wiadomości, choć prędzej spodziewałabym się złych, Ithani miał przecież przewagę nad Hiro.
   Poczułam na ramieniu czyjś dotyk. To był Wasabi, usiadł obok mnie.
- Nie myśl teraz o tym. Potrzebujesz snu. - powiedział.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem - mruknęłam, opierając brodę na dłoni, przyjaciel zaśmiał się.
- Za bardzo przejmujesz się Hiro, już nawet jego ciocia się tak nim nie przejmuje.
- Jest pewna, że teraz jest u ciebie - zdradziłam. Oczy Wasabiego rozszerzyły się.
- Serio?
- No, coś jej chyba powiedział na ten temat. - popatrzyłam na wielką plazmę, wiszącą na jednej ścianie poczekalni, na której puszczali wiadomości na temat złapania kilku zbirów w miejscowych magazynach. Wow, nasi motocykliści mieli coś na sumieniu? Czemu mnie to nie dziwi?
- Zależy ci - szepnął Wasabi z uśmiechem.
- Co ty insynuujesz? - warknęłam. - Oczywiście, że zależy.
- Nic nie insynuuję - Wasabi wzruszył wielkimi ramionami. Zamrugałam gwałtownie. Może miał rację?
- Jak długo miastem władać będą podejrzane zjawiska z robotyką? - warknęła minister, występująca w telewizji. - Trzeba to zamknąć, zanim stanie się coś gorszego.
- Czyli co pani sugeruje? - zapytał redaktor, podsuwając kobiecie mikrofon.
   Minister poprawiła okulary na swoim nosie i odpowiedziała niskim głosem:
- Zamknąć Instytut Robotyki w San Fransokyo.
   Moje usta otworzyły się ze zdziwienia, popatrzyłam na Wasabiego w przypływie szoku. Jego mina była podobna do mojej.
- Nie może! - warknęłam. - Instytut ma zgodę rządu!
- O ile przekona większą część rządu, to niestety jej się uda - mruknął Wasabi, przełączając program czarnym pilotem, wielkości telefonu.
- Chrzanić to - warknęłam, wstając, ale nagle do poczekalni wbiegła Honey z rozwianymi włosami, nie mogąc złapać oddechu.
- Lemon, co jest? - spytałam, łapiąc ją za ramiona, żeby nie upadła. - oddychaj wolno.
   Blondynka uspokoiła się trochę, Wasabi powachlował jej twarz dłonią.
- Znaleźli Hiro - szepnęła, jej oczy błyszczały.

4/11/2015

Walka

   Weszliśmy do magazynu pewnie, rozglądając się bacznie dokoła, ale otaczała nas jedynie ciemność. Odpaliłem czujniki w moim przedramieniu, żeby wprowadzić do tego pomieszczenia odrobinę światła, reszta zrobiła to samo. To także jedna ze wstawek. Dziwne, że nie pomyślałem na początku o tym małym, a istotnym szczególe.
- Słyszycie coś? - spytała GoGo z napięciem w głosie. Obróciłem się szybko i spojrzałem na nią. Rzeczywiście coś słyszałem, jakby.... silnik?
   Nagle w całym magazynie zaświeciły się wszystkie światła, na moment nas oślepiając. Dokładnie naprzeciw nas stało dziesięciu chłopaków - tych, którzy nas gonili przez pół miasta i za którymi my przyszliśmy tutaj. Na samym środku stał jedenasty, dużo wyższy i silniejszy od reszty. To musiał być Ithani. Miał ciemne, kręcone włosy sięgające ramion i srebrne oczy. Pomimo wszystko musiałem przyznać, że był przystojny. Wyobraziłem sobie go z GoGo i po moim ciele przeszedł dreszcz. Nie myśl o tym, powtarzałem sobie. Myśl o Tadashim i Baymaxie.
   Koło każdego z chłopaków stał jego własny motor, wszystkie maszyny błyszczały zdradziecko, prezentując się przy właścicielach.
   Ithani w dłoni trzymał czarny kask, jego ciało pokrywała skórzana kurtka o tym samym kolorze.
- GoGo, skarbie, przedstawisz mi swoich przyjaciół? - zaszczebiotał słodko, reszta wybuchnęła śmiechem. Spojrzałem w tył na rozwścieczoną dziewczynę - jej kłykcie zbielały, gdy zacisnęła dłonie w pięści.
- Nie muszę ci ich przedstawiać - odpowiedziała miłym głosem, co było dziwne, sądząc po tym, jak wyglądała. - Oni zrobią to sami...
- Gdzie Baymax? - zapytałem, wychodząc w stronę Ithaniego. Reszta z nas zareagowała zdziwieniem i strachem na to, że wychodzę wrogowi naprzeciw, odsłaniając się, ale nie obchodziło mnie, co myślą na ten temat. Zrobię wszystko, by odzyskać robota lub choć jego kartę. Zbudowałem go raz, zbuduję i drugi, ale potrzebna mi karta.
   Brwi Ithaniego uniosły się w szczerym zdziwieniu.
- Wybacz, znamy się? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miał z tobą do czynienia - uśmiechnął się kpiąco, po czym zwrócił wzrok na GoGo. -Za to z niektórymi i owszem.
    Tym razem ja też ledwie wytrzymałem.
- Po co to robisz? - spytała Honey nieśmiało. - Po co porywasz Baymaxa? Co ci to da?
- Oo - Ithani wyglądał na zdziwionego. Posłał Honey czarujące spojrzenie. - Czyli Gokiyo nie wspominała jaką dziedziną konkretnie zajmowałem się na waszym uniwersytecie?
   Popatrzyliśmy na nią ze zdziwieniem. Spojrzała na mnie ze smutkiem, jakby żałowała, że wcześniej mi tego nie powiedziała.
- Roboty... - szepnęła. Nagle zrozumiałem o wiele więcej.
- A poza tym nie macie dowodów, że to ja - zaśmiał się Ithani.
- I tu się mylisz - wszyscy zwrócili na mnie uwagę. Twarz Ithaniego stężała. - Pobrałem próbki z kawiarni i mojego pokoju - wycedziłem. - Już są porównane - pokazałem im skaner na kostce. Mówiłem już, że dostosowałem nasze nowe gadżety do możliwości Baymaxa. Ale o tym pomyślałem dopiero po kradzieży robota.
   Kąciki ust Evansa uniosły się.
- Tylko jest jeden mały problem - mruknął, a jego kumple wsiedli na motory. - Nie zdążycie pokazać tego władzom, bo zostaniecie tutaj - warknął, a wszyscy na raz odpalili silniki w swoich maszynach.
   Spojrzałem w tył na przyjaciół, dając im sygnał do ataku, ale GoGo była szybsza. Jej elektromechaniczne koło już leciało w stronę motorów. Wycelowała idealnie, trafiając w motor na samym środku i tym samym doprowadzając do wybuchu, który pochłonął resztę motocyklistów. Kłęby dymu zasłoniły im drogę, nie spodziewali się tego.
- Nieźle - pochwaliłem wyczyn GoGo, stojącej obok.
- Zmywamy się - powiedziała tylko, chwytając mnie za kostium i ciągnąc w stronę wyjścia. Spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem. Wyrwałem się, dając znak Honey.
   Dziewczyna wyciągnęła z torby kulę o różowym zabarwieniu i rzuciła w stronę dymu, którym spowici byli duszący się motocykliści.
   Natychmiast zostali unieruchomieni substancją wyciekającą z kuli, która pokryła dość sporą część magazynu. Gdy dym opadł, zauważyłem, że Ithaniego nie ma wśród chłopaków sklejonych różową substancją. Wszyscy na raz obiegliśmy krzyczących motocyklistów i każdy z nas zaczął przeszukiwać inną część magazynu.
- Zniknął! - wykrzyknął zdumiony Fred w pomieszczeniu obok tego, w którym teraz stałem. Nie mam pojęcia, jakim cudem, skoro motor, który trafiła GoGo należał do niego...
- Szukajcie dalej - wykrzyknąłem, biegnąc po schodach na górę. Nagle przystanąłem przy barierkach, skąd miałem widok na cały magazyn. Motocykliści dalej szarpali się w miejscu, w którym ich zostawiliśmy, widziałem GoGo, Wasabiego i Freda wybiegających na środek. Honey dołączyła do nich, krzycząc do mnie:
- Hiro, uważaj!
   Obróciłem się szybko i zobaczyłem... Baymaxa. W każdym razie z początku myślałem, że to on, ale zauważyłam czerwone światła w miejscach na oczy i niebiesko-biały strój, którego nie stworzyłem.
- Co? - spytałem z przerażeniem sam nie wiem, kogo, cofając się. - Baymax... t-to ty?
   Robot wystawił pięść w moją stronę i w ostatnim momencie odskoczyłem, bo zapewne zginąłbym na miejscu od siły uderzenia, która wyłamała większą część barierki, nie mówiąc o podłodze.
- Hiro! - usłyszałem wołanie GoGo z dołu. Obróciłem się i spojrzałem w dół na przyjaciół. Naprzeciw każdego z nich stało po pięć Baymaxów... a raczej jego kopii. Gdzie jest prawdziwy z nich?
- Nic mi nie jest! - krzyknąłem, podnosząc się i patrząc wprost na robota, który mnie zaatakował. Zbliżał się coraz bardziej, zrobiłem znowu unik, ale tym razem nie zdążyłem - robot wymierzył cios wprost w moje biodro. Siła odrzuciła mnie na bok, syknąłem z bólu, ale wciąż wstawałem do walki.
   Idioto, skarciłem siebie w myślach, po czym wcisnąłem kilka guzików na moim dobrze wyposażonym przedramieniu i zniknąłem - po prostu. Robot rozglądał się dokoła, ale jego sensory mnie nie wykrywały. Całe szczęście, że nie zdążyłem poprawić sensorów Baymaxa, bo pewnie gdyby Ithani go wtedy skopiował, to nie miałbym przewagi nad robotem. Tylko gdybym przypomniał sobie o tym wcześniej, nie oberwałbym od kopii mojego robota.
   Usłyszałem krzyki na dole i zerknąłem przez barierki. Reszta nie radziła sobie za dobrze. GoGo leżała nieprzytomna, nad nią stała Honey, wypuszczając co rusz kule z chemikaliami. Kilka robotów stało unieruchomionych, ale szybko się uwalniały. Fred współpracował z Wasabim, oboje korzystali ze swoich dodatków - Fred czmychał między robotami i ogłuszał je płomieniami, a Wasabi... cóż, udało mu się zniszczyć jakąś piątkę z nich. Wpadł mi do głowy genialny pomysł.
- Karty, Wasabi!! - krzyknąłem na całe gardło. Stojący obok mnie robot rozpoznał moje położnie, ale nie dbałem o to.
   Tym razem nie zignorowałem możliwości mojego stroju i po prostu wyskoczyłem z podestu, ale ktoś złapał mnie za rękę i rzucił znów na moje poprzednie miejsce.
   Syknąłem, ból był jeszcze większy, cały się poobijałem. Spojrzałem na tego, który mnie złapał. Nade mną stał Ithani. Najwyraźniej szkła na moim stroju odpowiadające za niewidzalność musiały się zepsuć lub wyłączyć.
- Teraz możesz powiedzieć, że masz dowody kradzieży - zaśmiał się Ithani, na jego twarzy malowała się pogarda.
- Oddaj mojego robota... - warknąłem.
- Bo? - przerwał mi chłopak, krzyżując ręce. - Nadal nic nie czaisz? Twój robot to dopiero początek, ale przyznaję, pomysł twojego brata-kretyna opłacił się.
   Zadrżałem, po raz pierwszy dziś słysząc o Tadashim i to jeszcze z ust Ithaniego.
- Jak śmiesz obrażać Tadashiego?! - ryknąłem, zaskakując sam siebie. Z dołu dały się słyszeć odgłosy walk z robotami.
- Ha, Hiro, nie rozumiemy się, widzisz - rozluźnienie motocyklisty zaczęło mnie wręcz dziwić. - Mam do tego większe prawo niż ty, w końcu...
- To ty go... - nie dokończyłem, wspominając moją rozmowę z Callaghanem w więzieniu, gdy profesor powiedział mi, kto tak naprawdę odpowiada za zabójstwo mojego brata - Jak?!
- Nie należy się nim przejmować. - Ithani wzruszył ramionami. - Ludzie jego pokroju zawsze tak kończą, Hiro. Po cholerę się pchał do naszego planu?
- Chciał ocalić Callaghanowi życie - wycedziłem przez zęby, podchodząc do Ithaniego.
- Callaghan doskonale poradził sobie bez niego. Tak jak ty doskonale sobie bez niego radziłeś - prychnął. -Biedny Tadashi. Nawet teraz nikt go nie potrzebuje.
   Nie wytrzymałem już dłużej tak obraźliwych słów o moim bracie. Włączyłem szkła i załączyłem pozostałe gadżety jednym kliknięciem, po czym, będąc niewidocznym, chwyciłem skórzaną kurtkę Ithaniego i cisnąłem nim wprost na sąsiednią ścianę.
   Chłopak podniósł się szybko, spoglądając z szokiem w miejsce, w którym poprzednio stałem, ale ja byłem szybszy. Teraz stałem już tuż obok i uderzyłem go w twarz. Ithani obrócił się szybko i podhaczył mnie tak, że teraz ja leżałem z głową przy ziemi. Po jego skroni ściekała krew, tak jak po moich poobijanych dłoniach. Szczerze, jeszcze nigdy nikogo nie uderzyłem. Aż do teraz.
   Zerwałem się z podłogi i znów doskoczyłem do chłopaka, po czym popchnąłem go w stronę krawędzi podestu. Chłopak ześlizgnął się po nim gładko i spadł, spróbowałem go złapać, przytomniejąc w końcu i zdając sobie sprawę, co zrobiłem, ale chłopak spadł w stertę kartonów. Cofnąłem się o krok i wyciągnąłem robotowi kartę, po czym schowałem ją do kieszeni, nawet na nią nie zerkając. Miałem nadzieję, że uda mi się zebrać wszystkie karty robotów i odnaleźć tą należącą do Baymaxa.
   Na dole wszyscy przystanęli. Zauważyłem, że moi przyjaciele wygrali walkę z robotami - wszystkie maszyny leżały teraz, jakby spały twardym snem. GoGo stała już obok Wasabiego, odetchnąłem z ulgą, widząc, że nic jej nie jest. Teraz wszyscy stali i patrzyli na mnie z podziwem, najwyraźniej widzieli upadek Ithaniego.
   Zbiegłem na dół po schodach, gotując się do walki. Kiedy podszedłem do pustych pudeł, zauważyłem, że Ithani musiał już się z nich wygramolić, sądząc po świeżych śladach krwi prowadzących na zewnątrz.
   Wybiegłem za nimi, ale nie zauważyłem nikogo. Stałem teraz sam na placu, rozglądając się dokładnie. Po chwili stanęła przy mnie GoGo, ściskając mnie za rękę, chcąc dodać mi otuchy. Zauważyłem, że ma cały siny policzek. Znowu walczyłem z pokusą pogłaskania go, tym bardziej, że rana wyglądała na poważną, ale zdołałem się powstrzymać.
   Nagle zza ściany wyskoczył najprawdopodobniej Ithani, uderzając naszą dwójkę za jednym zamachem. Odszukałem wzrokiem GoGo leżąca obok, nawet nie próbując patrzeć na swoje poturbowane ciało, czy nawet na wroga. Brązowe oczy dziewczyny zabłyszczały strachem, gdy Ithani stanął nade mną i kopnął mnie w głowę.
- Gratulacje - warknął z wściekłością. - Najwyraźniej ciebie nie doceniłem, Hiro.
   Podniosłem się, walcząc z czarnymi puktami, migającymi mi przed oczyma. Nie, nie mogłem teraz stracić przytomności i zostawić GoGo samą z Ithanim, musiałem walczyć.
- Ithani - warknęła GoGo, wstając. - Po co atakujesz Hiro? Wiem, że nie o to ci chodzi...
   Wstałem z niemałym wysiłkiem. Czułem, że cały mój organizm stęka z bólu.
- Cały czas chodziło ci o Tadashiego? - spytała, mrugając gwałtownie, jakby coś wpadło jej nagle do głowy. - Stop, ty.. ty po to... ale byłam głupia!
- Dokładnie, skarbie. Dzięki tobie w ogóle się dostałem na uniwersytet, przecież to twój ojciec załatwił mi tam miejsce.
- Po co więc chciałeś być na uniwersytecie? - spytałem słabym głosem. GoGo spojrzała na mnie z nieukrywaną troską. Czułem na wargach smak krwi.
- Chciałem się zemścić na twoim bracie - przyznał Ithani, robiąc ten sam gest złości, co wcześniej ja i GoGo - zaciskając dłonie w pięści. - Tadashi zawsze rozbudzał w ludziach dobre odczucia, ba, nawet udała mu się ta sztuczka na mnie.
- To po co go zabiłeś? - zapytałem z goryczą w głosie. Twarz GoGo stężała na te słowa.
- To ty go zabiłeś? - zapytała z szokiem. Powiedziałem przyjaciołom o niemal całej mojej rozmowie z Callaghanem z wyjątkiem tego. Po prostu to była moja sprawa. Moja i chłopaka stojącego naprzeciw mnie.
- Z zimną krwią - warknąłem, odpowiadając GoGo.
- Co tak ostro, młody? - zaśmiał się Ithani, ale nie zamierzałem ucinać z nim jakiejkolwiek pogawędki, zważywszy na to co zrobił. Podbiegłem do niego i dźgnąłem jego pierś ostrzami na moim przedramieniu - o tych wstawkach GoGo nic nie wiedziała. Chłopak nie zdążył się obronić.
   Syknął z bólu, trzymając się za zranione miejsce. Jego palce ociekały czerwoną posoką, tak jak moje.
- Hiro! - głos GoGo był przepełniony rozgoryczeniem i szokiem.
- Dość tego - warknął Ithani, gdy dziewczyna podeszła do mnie, próbując mnie od niego odciągnąć, ale nie zdążyła, bo dalej atakowałem chłopaka.
   Ithani ściągnął z siebie kurtkę i naszym oczom ukazał się strój, podobny do naszych o grafitowym odcieniu. Chłopak włączył silniki - identyczne, jak w moim kostiumie usadowione na butach, po czym powiedział z uśmiechem:
- Teraz spróbuj, mały. - po czym po prostu odleciał w stronę jaśniejącego księżyca.
   Włączyłem moje silniki, ale poczułem na raz uścisk w dłoni, to GoGo trzymała mnie, próbując zmusić do zostania w San Fransokyo.
- Hiro, stój, nie leć za nim! - popatrzyłem jej tylko w oczy i uwolniłem się delikatnie z jej uścisku, odlatując za uciekającym wrogiem.
   Na plac już wybiegali pozostali: Honey, Fred i Wasabi. Wszyscy zaczęli krzyczeć za mną, ale ja nie zwracałem na nich uwagi. Skupiłem się jedynie na dorwaniu Ithaniego.

4/02/2015

Kontratak

   Biegłem, przedzierając się przez samochody policyjne, chciałem jak najszybciej dobiec do cioci i zobaczyć Baymaxa. Czułem, że serce uwięzło mi w gardle, sam ledwie oddychałem ze strachu. Nie, nie mogłem ich stracić!
   GoGo biegła tuż za mną. Nie zatrzymywała mnie, nie próbowała dogonić. Ona również podzielała moje obawy, wiedziałem to. Baymax miał rację, po co w ogóle opuszczałem kawiarnię akurat w tym momencie?!
   Minąłem wysokiego, brodatego policjanta, który złapał mnie za bluzę.
- Co jest, mały? - warknął, dając mi do zrozumienia, że nie chce, bym szedł do kawiarni.
- Niech Pan mnie zostawi! - krzyknąłem, wyrywając się. Policjant spóźnił się dosłownie o dwie sekundy, ale zdołał złapać GoGo, zmuszając do zostania przed budynkiem. Gdy obróciłem się z tył na sekundę, widziałem jak rzuca mi zrozpaczone spojrzenie i wykłóca się z funkcjonariuszem.
   Widok zaraz za drzwiami mnie przeraził. Jak mogłem nie zauważyć z daleka rozbitych szyb? wszędzie walały się skrawki szkła, ostre jak brzytwa. Minąłem je ostrożnie. Część stolików była porozrzucana, pozostałe stały w nieładzie. Serce zamarło mi w piersi jeszcze bardziej, gdy zobaczyłem ubrudzone schody prowadzące do mieszkania.
   Wbiegłem tam najszybciej, jak potrafiłem, niemal przewracając się przy ostatnim stopniu. Mój pokój wyglądał, jakby ktoś podrzucił tu bombę. Dobra, nie mówię, że zawsze mam idealny ład, ale powyciągane szuflady, porozrzucane ubrania, nawet nieporządek w pokoju Tadashiego...
   Tadashi! Zobaczyłem rozwalone czerwone pudło na jego łóżku i opadłem na kolana. Już wiem, czego szukał tutaj złodziej. Baymax... - pomyślałem z rozpacza, upadając na kolana.
   Nie wiem, ile tak siedziałem. Słyszałem tylko dźwięki kogutów policyjnych i wołań cioci Cass z kawiarni. Jakimś cudem nie było jej przy całym zajściu. Chociaż, może gdyby była, Baymax...
   GoGo wbiegła na górę, niemal wywracając się tak jak ja przy ostatnim stopniu. Oddychała cięzko.
- Gdzie Baymax?! - wykrzyknęła z paniką.
   Wstałem z mojego miejsca, nie patrząc na nią. Nie musiałem odpowiadać, miała odpowiedź jak na dłoni, wystarczyło popatrzeć w część pokoju należącą kiedyś do Tadashiego.
   GoGo zasłoniła usta dłonią.
- Nie... - wyszeptała. Minąłem ją wolno i poszedłem na dół. - A ty gdzie? - zapytała drżącym głosem.
- Skończyć to, co zacząłem - warknąłem, schodząc do garażu.
   Nie minął kwadrans, a GoGo dołączyła do mnie. Jej ciągła obecność i to, z jakim zapałem wpychała mi się w życie zaczynało mnie serio wkurzać. Właśnie kończyłem mój kostium, gdy dziewczyna położyła mi dłoń na ramieniu.
- Nie będziesz działać sam - zabrzmiało to niemal jak obietnica. Strząsnąłem z ramienia dłoń GoGo i podszedłem do kolejnego z kilku komputerów stojących po dwóch równoległych ścianach garażu. - Hiro, posłuchaj... - znów próbowała do mnie przemówić, ale jej na to nie pozwoliłem.
- Nic nie wiesz, GoGo - powiedziałem to z taką złością, że zaskoczyłem sam siebie. - Baymax to przeczuwał, nie mam pojęcia jak, ani dlaczego, ale on wiedział, co się stanie. A ja go nie posłuchałem, to moja wina.
- Hiro, to nie...
- To moja wina, jasne? - zamknąłem oczy. Odetchnąłem i dodałem po chwili ciszy. - GoGo proszę cię, po prostu wyjdź.
   Kiedy otworzyłem oczy, dziewczyna nadal tam stała, ale nie wyglądała już na słabą, wrażliwą, istotę, która przed chwilą próbowała mnie pocieszyć. W tym samym miejscu stała GoGo, którą znałem bardzo dobrze, która nie bała się jeździć na swoich własnych wynalazkach, szybszych niż współczesne rakiety kosmiczne.
- A więc tak chcesz pogrywać? - warknęła. W jej czarnych oczach tliła się nienawiść. Miałem tylko nadzieję, że nie do mnie. - W takim razie albo pomogę ci się dostać na cholerne wyścigi i dorwiemy tego dupka i odzyskamy Baymaxa, albo radź sobie sam, ale beze mnie daleko nie zajedziesz.
    Staliśmy tak, patrząc się na siebie jakbyśmy brali udział w konkursie - kto pierwszy mrugnie. Nie, nie chciałem przyznać jej racji, ale moje szanse były naprawdę małe, tym bardziej, że GoGo znała sprawcę. Znała Ithaniego. Czułem, jak moje dłonie się zaciskają w pięści.
   W końcu GoGo ruszyła wolnym krokiem w moją stronę.
- To działamy w jednej drużynie, czy wcale? - zapytała cicho. Tak, potrzebowałem jej. Tak, jak potrzebowałem Baymaxa, gdy zginął Tadashi. Może zabrzmi to dziecinnie, ale nie chciałem zostać sam, wtedy poczułbym się jak... jak wtedy podczas pogrzebu. Gdy moje wszystkie dobre wspomnienia zostały zmazane jedną, krótką chwilą. Do głowy przyszła mi myśl na temat karty Baymaxa. Wystarczyłoby ją jedynie zniszczyć, żeby... Zadrżałem na samą myśl. Musiałem ocalić przyjaciela, postanowiłem.
   Kiwnąłem lekko głową, patrząc w oczy GoGo. Dziewczyna wzięła mnie w ramiona, co mnie serio zszokowało. Po prostu łatwiej wyobraziłbym sobie, jak obrywam od niej w twarz, sądząc po jej poprzednim wrogim wyrazie twarzy. Odwzajemniłem uścisk, przytulając ją mocno, jakby to miało ją przeprosić za moje zachowanie. Ze zdziwieniem uświadomiłem sobie, że przecież, chociaż często to ona przytulała mnie, ja nigdy nie odwzajemniłem jej uścisku.
- Damy radę, Hiro, wiem, że nam się uda - szepnęła GoGo. Tak, ja też miałem taką nadzieję.

...

   Zanim zaczęły się wyścigi, byliśmy już gotowi. Dojechaliśmy prawie jako ostatni, ja siedziałem tuż za GoGo, obejmując ją mocno. Nie, wcale się nie bałem jej wyczynów, tak dla jasności.
   Mieliśmy na sobie nasze stroje, nad którymi pracowaliśmy przez tyle tygodni. Wyglądały na normalne, motocyklowe kostiumy, przez co nie musieliśmy się bać o zbyt wielką uwagę. Chociaż i tak oczywiście wszyscy patrzyli na nas. GoGo zdawała się tym nie przejmować. Na głowie miała swój żółty kask, tak jak reszta stroju. Pamiętam, że strasznie narzekała na to, że grzywka co chwila wpada jej do oczu. Na samo przypomnienie przełknąłem głośno ślinę i bardziej uczepiłem się kierowcy i motoru.
   Mój strój i strój GoGo wyglądały razem trochę jakbyśmy specjalnie szyli je w pasujących do siebie kolorach. Tak naprawdę wcale na to nie patrzyliśmy. Sam nie wiem, czemu akurat takie kolory wybrałem.
   Jechaliśmy wolno, obserwując dokładnie twarze zebranych. Widziałem niemal samych nastolatków, niektórzy byli w wieku GoGo, najmłodsi byli jeszcze młodsi ode mnie. Twarze wszystkich pokazywały pewność siebie, no tak, w tym sporcie ciężko o nieśmiałych rajdowców. Wyobraziłem sobie w jednej chwili mnie samego z dłońmi na kierownicy i zadrżałem na samą myśl. Nie, to nie dla mnie. Ja wolę trzymać się moich robotów. Baymax, oprzytomniałem sobie. Dokładnie po to tu jestem.
   GoGo podjechała w stronę grupy motocyklistów z czarnych kurtkach. Próbowałem wypatrzeć kogokolwiek, kto zdradzałby po sobie jakiekolwiek dziwne zachowania na widok dziewczyny, ale niestety żaden się nawet nie odwrócił.
- Tomago! - krzyknął ktoś z tyłu. Usłyszałem gniewne westchnienie GoGo, znała ten głos. Obróciłem się szybko, by zobaczyć wysokiego, muskularnego chłopaka. To Ithani? Zapytałem sam siebie.
   GoGo zeszła z motoru i zdjęła z głowy kask. Jej gęste, ciemne włosy uniosły się, ale przyjaciółka szybko je ułożyła. Fioletowy kosmyk zasłonił jej czoło.
   Chłopak uśmiechnął się z wyższością.
- Proszę, nasza mała Gokiyo postanowiła wrócić na stare śmieci. - mruknął. Widziałem, że GoGo gotuje się na dźwięk swojego pełnego imienia.
- Gdzie Ithani? - mruknęła tylko. - Czyżby pozwolił, żeby wygrana przeszła mu koło nosa? - prychnęła. Nie znałem takiej GoGo i chyba nie chciałem poznać.
   Jej rozmówca podrapał się po głowie i odpowiedział:
- Ma ważniejsze sprawy na głowie. - przerwał na chwilę, po czym zwrócił swój wzrok na mnie. - Cześć, Hamada - warknął, a ja poczułem jak włosy na całym ciele stają mi dęba od jego jadowitego tonu.
   GoGo szybciej zrozumiała, o co chodzi. Mieliśmy zaczaić się na Ithaniego, a to Ithani zaczaił się na nas. Z kilku rozmawiających grupek wyszło kilku tak samo ubranych i podobnie wyglądających chłopaków, co rozmówca GoGo. Wszyscy mieli na twarzach szydercze uśmiechy. GoGo wskoczyła na swój motor tuż przede mną i już po sekundzie pędziliśmy między wystraszonymi nastolatkami.
   Reszta była na to przygotowana. Słyszeliśmy za plecami hałas rozgrzanych silników, położyłem na ramieniu GoGo swoją brodę i spytałem:
- Co chcesz zrobić?
   Widziałem, że ona sama nie miała żadnego asa w rękawie. Z ulgą stwierdziłem, że GoGo wciska szybszy bieg i skręca w lewo. Siła odrzuciłaby mnie na bok, gdyby nie to, że mocno trzymałem się dziewczyny.
- Pamiętasz naszą jazdę po dachu? - spytała z chytrym uśmiechem. Na samo wspomnienie mój żołądek przemieścił się.
- Chcesz to powtórzyć? - spytałem z narastającym we mnie strachem. GoGo zerknęła za siebie szybko. Chłopak, z którym wcześniej rozmawiała, był najbliżej niej.
   Dziewczyna skręciła wprost na wąskie stopnie prowadzące na dach.
- Zaufaj mi, Hiro - mruknęła znudzonym tonem. - To będzie super. - po czym dodała po chwili: - Aha, a te twoje buty działają?
- Chyyba tak - wyjąkałem, obracając się do tyłu.
- Super - mruknęła GoGo - Uniesiesz mnie? - spytała.
- Że co?
   Nie zdążyła odpowiedzieć, bo skoczyła z dachu, a jej motor złożył się do wielkości piłki tenisowej i GoGo chwyciła go szybko i schowała do kieszeni. Nie wiem, jakim cudem nie spanikowałem, jedynie włączyłem szybkim ruchem oba silniki w moich butach i złapałem GoGo.
   Nasz początkowy lot był trochę... nieudany. Ale przynajmniej nie przywaliliśmy w pobliską latarnię...
- Hiro, wyżej! - krzyknęła GoGo, ale sam zdążyłem to zauważyć. Byliśmy zbyt blisko ziemi. Przełączyłem silniki przyciskami na moim prawym przedramieniu i oboje wyskoczyliśmy w górę.
- Bez przesady!! - krzyknęła GoGo z przerażeniem, ale ja tylko uśmiechnąłem się do siebie. Po raz pierwszy to ona, nie ja, się bała.
   Zdążyłem już zapanować nad prędkością i wysokością, więc obejrzałem się za siebie na naszych oprawców. Stali jak wryci na środku drogi i patrzyli na nas. Dokładnie siedem motocykli. W końcu chłopak, który im przewodził wsiadł na motor i odjechał w przeciwnym kierunku. Reszta ruszyła za nim.
- Patrz, wracają - mruknęła GoGo. Czułem, że powoli ześlizguje się z moich rąk, więc chwyciłem ją nieco mocniej.
- Tak, pewnie do Ithaniego - warknąłem. - Lecimy? - spytałem, choć i tak bym to zrobił, bez zgody dziewczyny.
- Tak, skopmy mu tyłek - zaśmiała się. - Ale ja wolę trzymać się jednak twoich pleców - poprosiła, patrząc na swoje stopy, usadowione na moich własnych.
   Zaśmiałem się i pomogłem jej przejść na moje plecy. Złapała się mojej szyi, zerkając po chwila na ziemię.
- Teraz już wiesz, co ja czuję, gdy siedzę za tobą na motorze - mruknąłem, po czym pognałem w powietrzu za grupą motocyklistów. Ręce GoGo zacisnęły się na mnie jeszcze bardziej, ale jakoś mi to nie przeszkadzało.
   Motocykliści dotarli do portu - tego samego, nad którym Wasabi stracił rok temu swój samochód, podczas naszej ucieczki przed Yokai.
- Co teraz? - zapytałem. - Nie mów, że Ithani skrywa się na tej samej wyspie, co Callaghan - to by było trochę dziwne. Znaczy, ceniłem złoczyńców o własnych, niepowtarzalnych pomysłach, a Ithani wydawał mi się nazbyt przebiegły, by wybrać na swoją kryjówkę to samo miejsce, co jego nauczyciel.
- Myślę, że to nie wyspa, w końcu to byłoby bez sensu - jest niemal całkowicie zniszczona.
   Przytaknąłem ruchem głowy, czując na szyi ucisk.
- GoGo, nie obraź się, ale prędzej mnie udusisz, zanim tam dotrzemy - GoGo natychmiastowo trochę ustąpiła, śmiejąc się.
- Lot z Baymaxem był lepszy, prawda? - spytała. Zauważyłem, że motocykliści skręcają w stronę starych magazynów, które dzielił z San Fransokyo długi most, niemal tak długi, jak Red Gate.
   Więc magazyny, pomyślałem.
- Oni chcą, żebyśmy za nimi lecieli - powiedziałem na głos, GoGo przytaknęła.
- Ale oni nie wiedzą, że jest nas Piątka - mrugnęła do mnie okiem, a ja spojrzałem w dół i zauważyłem Freda, Wasabiego i Honey w srebrnym kabriolecie, zapewne należącym do rodziców Freda.
   Wywróciłem oczami.
- Musiałaś? Przecież wiesz, że wolę działać w pojedynkę...
- Ej - warknęła GoGo. - Przecież sam ulepszałeś ich kostiumy, poza tym dobrze wiesz, że nasze szanse są i tak małe.
   Miała rację. Leciałem nad samochodem i gdy byliśmy już blisko, po prostu wyłączyłem silniki, a ja i GoGo wpadliśmy na tylne siedzenia samochodu.
- Cześć, dobrze was widzieć - Honey rzuciła nam uśmiech z przedniego siedzenia.
    Popatrzyliśmy na nią z GGo trochę sarkastycznym spojrzeniem, bo jakby nie było, leżeliśmy z tyłu cali poobijani i zwinięci ze sobą jak supeł. Fred zaśmiał się na nasz widok, Wasabi nawet na nas nie spojrzał, walcząc z tą chęcią, bo przecież prowadził. Tak, Wasabi i te jego zasady.
- Gdzie oni jadą? - warknął, skręcając za motocyklistami. Siedzieliśmy im na ogonie.
- Więc już wiecie o Baymaxie? - spytałem pochmurnym tonem. Honey popatrzyła na mnie ze smutkiem.
- Tak, Hiro. Dlatego...
- ... dlatego ruszamy pomóc naszemu druhowi! - wykrzyknął teatralnie Fred, Honey rzuciła mu gniewne spojrzenie. - A tak serio, stary, to naprawdę się martwimy - oprzytomniał.
   GoGo niemal wskoczyła na przednie siedzenia, pokazując ogromny magazyn, którego nigdy wcześniej tu nie było, a do którego zmierzali ścigani.
- Jak to możliwe?! - wykrzyknęła. - Nie widziałam tego miejsca chyba dwa miesiące i to bydle jeszcze tu nie stało!
   Wszyscy zwróciliśmy uwagę na ogromny budynek, ani na chwilę nie tracąc z oczu kumpli Ithaniego.
- Hiro, jak twój strój, jesteś pewny, że wszystkie wstawki działają? - zapytała GoGo, obracając się do mnie. Pokazałem jej uniesiony kciuk w górę. Jeżeli nie działają, to nie nazywam się Hiro Hamada.
- Będziesz miał szansę go wypróbować - mruknął Wasabi cierpko, nagle hamując. - Widzieliście to? - spytał.
   Spojrzałem w przód. Motocyklistów nie było, po prostu rozpłynęli się w powietrzu. Albo i nie...
- Elektrostatyczna blokada - powiedziałem razem z GoGo. Spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem. Reszta zaśmiała się.
- Ty i fiza? - mruknęła GoGo. Kiwnąłem głową.
   Wasabi kazał nam uważać i wjechał wprost na niewidzialną ścianę. Minął ułamek sekundy a wjechaliśmy na zabudowany teren przed magazynem. Nikt z zewnątrz nie mógł nas widzieć, całe miejsce było zajęte elektrostatyczną blokadą, za którą Ithani ukrył całą swoją kryjówkę.
   Wasabi nagle stanął i wszyscy wyskoczyliśmy z samochodu, przygotowując się do ataku, lub obrony, zależy jak potoczyłyby się niektóre sprawy. Na razie cały plac był pusty, mogłem usłyszeć szum wody na zewnątrz blokady.
   Honey sięgnęła do trzech bransoletek na lewym nadgarstku. Tak naprawdę bransoletki te były minilaserami, które pomógł jej skonstruować Wasabi. W dodatku sama torba Honey była unowocześniona - jej właścicielka odkryła już koło piętnastu nowych wiązań jonowych, więc musieliśmy torbę trochę "zaktualizować'.
   Z kolei Wasabiemu dodaliśmy nieco siły poprzez jego rękawice. Teraz mógł je przełączyć z trybu pola siłowego na tryb "super siły" jak to nazwałem. Wasabi niezbyt chętnie przyjął te poprawki, ale raczej nie miał wyboru, a raczej nie chciał mieć ze mną do czynienia.
   Kostium Freda, niestety po aferze z ciocią Cass, musieliśmy wyprać jakieś cztery razy, by strój mógł się trochę bardziej zmiękczyć. Potem dodaliśmy kilka związków chemicznych, tu oczywiście pomagała Honey, i udało nam się sprawić, żeby kostium Freda rozciągał się we wszystkie strony. Pomysł na to wpadł mi do głowy, gdy dowiedziałem się dzięki Honey, że Fred miał kiedyś coś wspólnego z yogą.
   Do kostiumu GoGo dodałem najwięcej elementów właśnie w kasku - takich jak okulary z sensorami działającymi pod wodą i w absolutnej ciemności oraz skan, jak w przypadku Baymaxa. Umieściłem tam coś jeszcze - coś, co GoGo miała zobaczyć dopiero, gdy przełączyłbym tryby w jej kasku. Moja przyjaciółka nie miała o tym zielonego pojęcia. Oczywiście postarała się ulepszyć także biegi w swoich kolach przy kostkach. Jeździła dwa razy szybciej iż wcześniej, czyli była praktycznie niezauważalna.
   Gdyby się nad tym zastanowić, to każdemu z moich przyjaciół dodałem coś z Baymaxa, nie wiem, czy miałem przeczucie, że niedługo go stracimy, czy po prostu wiedziałem, że bez robota nasz zespół będzie naprawdę osłabiony. Znowu poczułem znajome wyrzuty sumienia w stosunku do przyjaciela, przypominając sobie naszą ostatnia rozmowę, zanim Ithani zdążył go ukraść.
   Stanęliśmy przed wysokim magazynem, podziwiając jego rozmiary.
- Teraz albo nigdy - powiedziałem do wszystkich.

4/01/2015

Liebster Award

   Bardzo dziękuję za nominację Krecha 13 bo nominowałaś aż dwa moje blogi :D ale postaram się napisać odpowiedzi tu, na tym blogu ;)
   Nominuję... Hę, sama nie wiem kogo mam nominować, bo nie za wiele czytam, niestety :/ jestem blogerką która pisze, ale nie czyta, tak, wiem, a wszystko przez to, że mam mało czasu, jak to zawsze mówię ;33 tak więc jeśli zdecyduję się kogoś nominować, to napiszę mu pytania w komentarzu razem z nominacją ;)
   Nie będę przeciągać, więc już wstawiam odp:

1. Jak to się stało, że założyłaś swój blog?

   To wina mojej przyjaciółki xD znaczy... pisze już od szóstej klasy szkoły podstawowej, a jestem teraz w pierwszej technikum i zawsze coś tam sobie skrobałam na przerwach. W końcu moja przyjaciółka ochrzaniła mnie i powiedziała: "Czemu nie założysz bloga?" Początkowo tylko postukałam się w głowę, ale trochę to trwało, w końcu się przekonałam i napisałam pierwszego bloga chyba jakoś z rok temu ;)

2. Jakiego bohatera ze swojego bloga lubisz najbardziej?

   Cóż, ciężko mi jest odpowiedzieć. Każdy z bohaterów coś ma, co wnosi do bloga, czy to Czkawka, czy Hiro, czy Jack. Nawet często Katniss ma z nimi wspólne cechy, lub Maylenee. Po prostu nie mam ulubionej :)

3. Czym się kierujesz w pisaniu?

   Tym, żeby nie pisać byle czego, żeby czytelnicy się odczepili. Jeśli nie mam weny lub pomysłu, to wolę skłonić głowę i powiedzieć "przepraszam, postaram się, kiedy będę mogła", niż napisać im po prostu cokolwiek.

4. Co Cię cieszy najbardziej?

   Spotykanie się z moimi wspaniałymi przyjaciółmi z diecezji, których niestety bardzo rzadko widuję ;) szkoda, że nie możemy widywać się częściej...

5. Co byś zrobił, gdybyś znalazł się w Krainie Czarów?

   Na pewno nie szukałabym durnego Białego Królika jak Alicja -,- W końcu to Kraina Czarów! Pewnie chodziłabym po niej z rozdziawioną szczęką i podziwiała wszystko dokoła :D

6. Jakbyś mogła, to w jakiej bajce chciałabyś się znaleźć?

   Hmmm... Myślę, że w Jak wytresować smoka :33 powód jest jeden - smoki! Uwielbiam je :pp

7. Wejrzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?

    Możliwe ;) jednak nie zawsze ta miłość może kończyć się szczęśliwie dl obydwu stron ;/

8. Igrzyska Śmierci czy Niezgodna?

   Niestety, nie czytałam Niezgodnej ;-; jest dalej na mojej liście "książek w poczekalni", ale czytałam IŚ i samo to, że pisze kontynuację świadczy o tym, że bardzo lubię tę serię, czyż nie? :)

9. Co to jest dla Ciebie doskonały dzień?

   Zero kłótni. Zero stresu. Zero durnej choroby gardła -.- i zero złych wieści. Myślę, że o ile nic z wymienionych się nie pojawi to można to uznać za dzień doskonały :)

10. Gdyby kryształowa kula mogła powiedzieć ci prawdę o Tobie, o twoim życiu, przyszłości, albo czymkolwiek innym to co by to było?

    Eee, nie wiem. Może ja siedząca z różańcem na ogrodzie, albo śpiewająca w jakimś kościółku na czyimś ślubie :> sama nie wiem, może trzymająca za rękę jakiegoś kolejnego idiotę, który mnie potem zostawi? ;)

11. Dokończ zdanie: Chciałabym mieć kogoś, z kim mogłabym patrzeć na...

   ... cuda tego świata :) chętnie bym sobie po prostu siedziała z tą osobą na trawie na jakiejś cichej polance i oglądała motyle, kwiaty, wszystko dokoła :)

To chyba wszystko, dziękuję za uwagę ;) jeśli macie jeszcze jakieś pytania to podsyłam mojego aska: http://ask.fm/cuteflash