- Nigdy mi tak nie rób, Hiro... - wyszeptała GoGo. Jej głos drżał.
Przytuliłem ją jeszcze mocniej. Co mi się ostatnio dzieje? W mojej głowie szumiało od natłoku myśli, wspomnień, obrazów. Widziałem, jak Ithani odpycha GoGo, jak wybucha sala kongresowa, za której drzwiami przed chwilą zniknął mój brat. Zadrżałem na samą myśl.
Wyszeptałem GoGo do ucha:
- Ithani zabił mojego brata. - GoGo oderwała się ode mnie, mierząc mnie zszokowanym wzrokiem.
- Niby skąd ty...
Westchnąłem. Opowiedziałem jej o mojej rozmowie z Callaghanem, o tym, że prawdopodobnie mnie ściga i że nie jest ze mną bezpieczna.
- Hiro, pamiętasz ten wybuch... Jeśli to, co mówisz jest prawdą... staliśmy zaledwie kilkanaście metrów od wybuchu... - w głowie zaczynało jej świtać. Zasłoniła usta dłonią. - To niemożliwe. Znam Ithaniego...
- Chyba nie na tyle - warknąłem. I co, może jeszcze będzie go kryć? Nie będę tu siedział, gdy zabójca mojego brata spaceruje sobie po San Fransokyo. Zacząłem zbierać porozrzucane rzeczy po garażu.
- Hiro, znowu chcesz działać w pojedynkę? Już raz dostałeś nauczkę, bez nas nie masz szans...
- GoGo, naprawdę nie mam zamiaru...
Dziewczyna zagrodziła mi drogę. Zaczynała mnie już serio wkurzać swoim uporem.
- Słuchaj, Hiro, kiedy w końcu zrozumiesz, że nie obchodzi nas ryzyko, tylko twoje dobro?
- Nie jestem już dzieckiem, które macie stale bronić, jasne?! - wykrzyknąłem. - Będę działał sam, bo śmierć Tadashiego to moja sprawa...
- Ale...
- ... i żadne eksperymenty i wynalazki tego nie zmienią. To moja sprawa. - nie dałem jej przerwać. I nie dam się przekonać. Może sobie mrugać oczami, powtarzać, że chcą mnie tylko chronić, ale ja nie chcę po raz kolejny stawać się bezbronnym Hiro. Chcę sam podejmować decyzje, czy to do nich nie dociera?
GoGo westchnęła. Chyba wygrałem, uświadomiłem sobie.
- Wcale nie traktujemy ciebie jak dziecko i nigdy nie traktowaliśmy, Hiro. Jesteś naszym przyjacielem, a my nigdy nie zapragniemy zastępować ci brata. Zrozum, że nie jesteś sam i bycie samowystarczalnym nic ci nie da.
Czułem, że zaraz zasnę, taki byłem zmęczony. Mruknąłem tylko coś typu "rób, jak chcesz", po czym ruszyłem na górę, zostawiając GoGo samą w garażu.
Kiedy się obudziłem, zobaczyłem, że leżę pod kocem, którego tu wcześniej nie było. Pewnie to ciocia Cass, pomyślałem. Potem zerknąłem na pudło Baymaxa. Było puste. W moim umyśle pojawił się obraz robota, odebranego mi przez Ithaniego.
Zerwałem się na nogi, chcąc znaleźć Baymaxa. Zbiegłem po schodach, o mało co nie przewracając się. Obym tylko nie obudził cioci, przypomniałem sobie, gdy zauważyłem stojący w kuchni zegar. Druga w nocy. Spałem tylko osiem godzin, a czułem się wypoczęty.
Coś mnie popchnęło w kierunku garażu. Kiedy znalazłem się na miejscu, zauważyłem światło bijące z komputerów. Przy jednym z nich siedziała postać, którą z trudem poznałem. Baymax stał obok niej.
-GoGo? Co ty tu... - stałem zdziwiony, nie mogąc wydusić z siebie słowa. GoGo siedziała tu przez osiem godzin? Czy przyszła tu przed chwilą?
- Mówiłam, że sobie nie pójdę. - wzruszyła ramionami. Zerknąłem jej przez ramię. Nie dość, że posprzątała w garażu, to odzyskała pamięć z rozwalonego laptopa i dokańczała mój projekt.
- Najpierw neuroprzekaźniki, teraz to... - zacząłem, obserwując fioletowy strój na ekranie. - Po co to robisz? - spytałem.
GoGo wzruszyła ramionami. Nie odpowiedziała.
Westchnąłem i usiadłem obok niej.
- Co tu właściwie dodałaś? - spytałem.
Dziewczyna zerknęła na mnie tajemniczo. Spodobało mi się to spojrzenie.
- Mam pewien pomysł, ale muszę go jeszcze dopracować. Acha, i potrzebna jest mi reszta ekipy.
- Co? Mówiłem, że nie chcę pomocy... - czułem się oszukany. GoGo nie dość, że wymusiła na mnie, żebym powiedział jej o mojej rozmowie z Callaghanem, to jeszcze planuje wtajemniczyć pozostałych. - Wystarczająco już narażam ciebie. - mruknąłem.
Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi.
- Baymax, przekaż swojemu przyjacielowi, że to moja decyzja, bo zaraz mnie trafi - chyba naprawdę ją poirytowałem.
Uśmiechnąłem się, sam nie wiem, czemu. Wkurzona GoGo wyglądała zabawnie. Baymax już podnosił palec, żeby coś powiedzieć, ale przerwałem mu od razu:
- Dobra, nie wściekaj się tak, idź się połóż na górę, bo już i tak wystarczająco długo tu siedzisz. - widziałem podkrążone oczy dziewczyny. Za nic nie pozwoliłbym jej tutaj zostać i dalej pracować. Całe szczęście, że całkiem niedawno zaczęła się sobota i nie musieliśmy ruszać do uniwersytetu na godzinę dziewiątą.
- Zaraz, tylko skończę - zaczęła, ale przytuliłem ją i siłą ściągnąłem z fotela. Zaczęła się szarpać, próbując uwolnić się z uścisku, ale nie dała rady. Obydwoje chichotaliśmy, w końcu chyba mi się udało, bo dziewczyna ruszyła na górę.
- Nie waż mi się kasować moich zmian - mruknęła tylko na pożegnanie.
Westchnąłem. Cieszyłem się, że tu była, naprawdę.
- To co, Baymax? - spytałem robota. - Pomożesz mi?
Z planów, które przygotowała GoGo wywnioskowałem, że mój nowy strój ma mieć lekką powłokę chemiczną, odporną na pociski i buty z małymi silnikami bezołowiowymi, które zamontowałem Baymaxowi. Dzięki nim robot mógł latać. Jakby czytała mi w myślach, zauważyłem ze zdziwieniem. Poza tym projekt posiadał coś jeszcze, przypuszczam, że chciałaby, żeby to Wasabi pomógł przy tym elemencie.
GoGo chciała, żeby mój strój zanikał, dzięki czemu mógłbym być niewidzialny. Dotychczas nie myślałem, że to możliwe.
- GoGo, jesteś genialna - wyszeptałem ze zdumieniem.
Baymax zwrócił się do mnie:
- Wyczuwam u ciebie nieznany stan emocjonalny. - zarumieniłem się. Możliwe.
- Tak, przyjacielu. Myślę, że tego nie zrozumiesz. - robot zwężył oczy.
- Postaram się. Określ swój stan w skali od jednego do dziesięciu - nakazał robot. Zaśmiałem się i oparłem o fotel wygodnie.
- Jedenaście. - odpowiedziałem z uśmiechem.
- To się nie mieści w skali - gdyby Baymax miał brwi, pewnie by je zmarszczył. Wyglądał na zagubionego.
- Dokładnie - szepnąłem.
- Mam nadzieję, że to nie żaden wirus. Powinienem cię zbadać dokładniej. I zebrać informacje na ten temat - Baymax ruszył w stronę jednego z komputerów.
Zachciało mi się znowu roześmiać. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Postanowiłem zrobić niespodziankę GoGo. Już i tak wystarczająco mi pomogła. Tak szczerze to zrobiła prawie wszystko.
Kiedy skończyłem dopracowywać pomysły GoGo i zarysowałem plan mojego własnego projektu, nastał już dawno dzień. Wszedłem do kuchni, mijając ciocię.
- Siedziałeś w garażu? - spytała, bo zauważyła, skąd wyszedłem. Za mną kroczył wiernie Baymax.
- Tak, nudziło mi się trochę. - mruknąłem, ponownie spoglądając na zegarek. Jedenasta.
- Dobra, ale zjedz cokolwiek, nie wymyślisz nic bez śniadania - uśmiechnęła się, ruszając w dół, do kawiarni. Odetchnąłem, po czym poszedłem po schodach do pokoju.
Gdy stanąłem w progu, nie potrafiłem się nie uśmiechnąć. Na moim łóżku drzemała słodko GoGo. Część jej makijażu rozmazała się, ale i tak wyglądała pięknie. Leżała pod tym kocem, pod którym wcześniej spałem ja... Acha, to ona mnie okryła, gdy zabierała Baymaxa do garażu. Ale ze mnie kretyn.
Usiadłem obok, przyglądając się dziewczynie. Sam nie wiem, po co to robiłem. Odgarnąłem jej grzywkę na bok, ukazując drugą połowę jej twarzy. Siedziałem w ciszy kilka minut, po czym długie rzęsy GoGo zatrzepotały, a dziewczyna ziewnęła przeciągle.
- Cześć, śpiochu - przywitałem ją z uśmiechem.
Świetne: )
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuń