3/11/2015

Nowe fakty

   Przez cały następny tydzień, ledwie mijałem się z GoGo w uniwerku. Jakoś nie korciło nas do rozmowy, ani do spotkań. Trochę mi tego brakowało, sam nie wiem, czemu. Baymax miał rację, że coś ze mną nie tak.
   Poprosiłem Wasabiego o pomoc. Chciałem, żeby pomógł mi przy moim stroju. Oczywiście, musiałem mu wszystko opowiedzieć.
- I ty serio chcesz się pakować w nowe kłopoty, Hiro? - zapytał mnie ze zdumieniem. - Myślałem, że po ostatniej akcji skończyliśmy z... no wiesz, byciem Wielką Szóstką i w ogóle...
   Westchnąłem. Też chciałem żyć normalnie. Chciałem odzyskać brata i pójść na studia w odpowiednim dla mnie wieku. Nigdy nie poznałbym wtedy Baymaxa, ale przynajmniej byłbym z dala od problemów, robotyki, nauki i przede wszystkim - niebezpieczeństw.
   Obróciłem po prostu laptopa i pokazałem Wasabiemu projekt, popijając colę z puszki. Przyjaciel patrzył chciwie w monitor, jego szczęka coraz bardziej opadała w dół.
- Jak ty to...
- Nie ja - przerwałem mu, wzruszając ramionami. łatwo byłoby sobie przywłaszczyć czyjś trud, ale szczególne gratulacje należały się komu innemu. - To GoGo.
   Wasabi zagwizdał, po czym spojrzał na mnie z dziwną miną:
- Co ty jej robisz, że ona tak nad tobą skacze? - zaśmiał się. Nie wiedziałem, jak mam to odebrać. Poczułem, że mój dobry nastrój nagle się momentalnie zepsuł.
- Po prostu traktuje mnie jak dzieciaka - mruknąłem, wyrzucając puszkę. Baymax dalej wyszukiwał informacji na temat mojego stanu psychicznego. Zajmowało mu to teraz dużo czasu, choć na ogół jego poszukiwania trwały kilka sekund. Zaczynałem się serio bać, o to czy nie jestem jakiś mocno chory, skoro nawet nie może tego znaleźć.
- Nie, to chyba nie to - Wasabi uśmiechnął się, co zdarzało mu się rzadko, po czym dopowiedział wskazując na projekt: - Mam się tym zająć?
- Chodzi dokładniej o części zanikające. GoGo chyba musiała wiedzieć, że potrafisz zrobić coś takiego, skoro cię tu dopisała - pokazałem mu jego własne imię pokazane z boku ekranu.
- Taak, kiedyś próbowałem... ale mi to nie wyszło. Hiro, naprawdę sądzisz...
- Dasz radę, Wasabi - powiedziałem szczerze. - Ja wierzę, że dasz.
   Zostawiłem go z laptopem, czekając chwilę, by się oswoił z wyzwaniem. Ja sam tworzyłem coś innego. Coś, co zwróciło uwagę Wasabiego o wiele bardziej, niż projekt GoGo.
- Co to jest? - zapytał.
   Na monitorze widniał prototyp jednego, cienkiego pasa, wyglądającego jak bransoleta. Wasabi zmierzył mnie wzrokiem, mówiącym tyle, co "tylko na tyle cię stać?". Pokazałem mu animację - pas zmienia się, rozrasta na skórze, tworząc strój. Chciałem to zastosować przy każdym z nas. Wasabi patrzył na prototyp z szokiem.
- Jesteś genialny, Hiro. - mruknął.
- Nie, po prostu wyprzedzam wasze potrzeby - puściłem mu oko. Zastanawiałem się, co będzie, jeżeli nie będziemy mieli czasu, że tak powiem... przygotować się do misji. Potrzebne jest nam coś szybkiego, co pozwoli nam szybko dopasować się do sytuacji i zmienić szybciej z bandy kujonów znów na Wielką Szóstkę. - To jest nic - dodałem. - musimy jeszcze trochę potrenować, nie mamy odpowiedniej formy, nei uważasz?
   Wasabi łączył wątki, widziałem to po jego minie. No tak, dla mnie też było tego dużo, w dodatku musieliśmy połączyć to z naszymi obowiązkami, uniwersytetem...
- Okej, Hiro. Więc po co ja ci jestem potrzebny? Tak dokładniej.
- Proszę cię jedynie o to, byś spróbował znowu z promieniem zanikania ciał. To, co robiłeś wcześniej. Jeśli ci się to uda, zostaw mi resztę. - mówiłem spokojnie.
- Jak chcesz to włączyć do swojego kostiumu? - zapytał, marszcząc brwi.
- Spoko, coś wymyślę - a bo ja wiem? Miałem nadzieję, że znowu wpadnie mi jakiś genialny pomysł do głowy, bo inaczej mój plan jakoś blado wypadnie. Poza tym, ufałem GoGo. Jeśli ona uważa, że to dobry pomysł, to ja też tak sądzę. W końcu zmieniła programator moich neuroprzekaźników, nie?
- Dobra, więc wracamy do gry - mruknął Wasabi. Nie wyglądał na zadowolonego, ale zatarł ręce. To dobry znak.

   Gorzej było z Honey. Chemiczna powłoka, według ustaleń GoGo, to jej działka. Poza tym przyjaciółka chciała to dodać do każdego kostiumu. Kiedy spytałem ją o to na uniwersytecie, odpowiedziała tylko:
- A co? Mamy się dać temu dupkowi, tylko dlatego, że będziemy bardziej zniszczalni? - prychnęła.
   Od tamtej pory nie odważyłem się nawet pomyśleć, że mogłaby bronić Ithaniego. Choć coś w głębi mnie krzyczało mocno ze strachu, w końcu kiedyś byli ze sobą bardzo blisko...
   Kiedy Honey i Fred rozsiedli się wygodnie w moim garażu i usłyszeli całej historii (o Callaghanie, Ithanie i pomysłach i projektach GoGo), dziewczyna wykrzyknęła:
- Żartujesz chyba, Hiro! Ithani? - czułem, że przyjaciółka musiała go znać. Coś tu było nie tak...
- Tak, tak powiedział Callaghan. Chyba nie zawracałby mi głowy, gdyby to nie było ważne, poza tym Tadashi...
- Był jego najlepszym przyjacielem - wyszeptała Honey, skupiając swój wzrok na podłodze. Wyglądała na zahipnotyzowaną.
- Ithani? Więc jak... - nagle wszystko zaczynało się układać. Wybuch, śmierć Tadashiego, Ithani. Musieli mieć coś ze sobą wspólnego, o ile Ithani spowodował wybuch specjalnie. Chciał zabić mojego brata, ale czemu? Jesli naprawdę byli przyjaciółmi...
   Stałem w szoku, Fred również. Zaczynał rozumieć powagę sytuacji.
- Ithani był najlepszym przyjacielem Tadashiego, byli nierozłączni. Dopóki Callaghan nie wyrzucił Ithaniego z uniwersytetu, a Tadashiemu się udało na targach najlepszych uczniów. Ithani był wściekły...
- Czyli chodziło tu o zwykła zazdrość?! - nie potrafiłem w to uwierzyć. - Jeśli tak, to co z GoGo...
 - GoGo... Ona niewiele go tak naprawdę odchodziła... - Honey odwróciła wzrok. Najwyraźniej współczuła przyjaciółce. - Zerwali ze sobą zanim jeszcze wyrzucono Ithaniego, więc pewnie dlatego jej odpuścił. Poza tym nie miał powodów, by się mścić.
- Czyli Tadashi... - ogarniałem bardzo powoli. Chciałem zrozumieć, dlaczego najlepszy przyjaciel mojego brata zdołał go zabić...
- Byłą taka sytuacja, Hiro. Byłam ledwie miesiąc na uniwersytecie. Ithani podpalił jeden z gabinetów uczniowskich. Tadashi wiedział już wcześniej, co chciał zrobić Ithani, dlatego zdążył powiadomić Callaghana i większość z wynalazków została ocalona. To po tym incydencie wylano Ithaniego z uczelni...
   Wszystko jasne. Callaghan miał rację, chłopak chciał się zemścić. Poczułem gniew, rozchodzący się po moich żyłach, tak jak wtedy, gdy wyciągnąłem Baymaxowi bezpieczną kartę Tadashiego, zmieniając go w robota-zabójcę. Chciałem zemsty, to uczucie zaczęło mnie zalewać, jak fala plażę.
   Po prostu wyszedłem z garażu, zostawiając tam swoich przyjaciół. Baymax próbował za mną nadążyć. Na pewno kiedyś mnie znajdzie, ale potrafiłem biegać dość szybko, więc trochę mu to zajmie, zważając na jego prędkość. A propos, to też musiałem zmienić.
   Biegałem przez godzinę. Zmęczenie tłumiło wszelkie uczucia, a to właśnie musiałem zrobić, bo inaczej chyba bym zwariował. Pamiętałem doskonale sytuację sprzed roku. Oszukałem przyjaciół, mieliśmy schwytać Callaghana, a ja chciałem... Ughh, spokojnie, Hiro, oddychaj, powtarzałem sobie i biegłem jeszcze szybciej. Kiedy wróciłem znów do garażu, zauważyłem, że Honey i Fred nadal tam byli. Oboje wzięli mnie w objęcia. Początkowo chciałem ich odepchnąć, ale przypomniałem sobie wizje, które mi przesłali. Oni również tęsknili za Tadashim. Mają prawo do zemsty na równi ze mną. Dlaczego tego nie chcą?
 - Widziałam projekt GoGo - mruknęła Honey, ocierając łzy. Rozejrzałem się wokoło. Nie widziałem Baymaxa. Pewnie dalej mnie szukał. Zaraz powinien wrócić. - Zgadzam się, Hiro, ale pod jednym warunkiem.
   Spojrzałem na Freda. Chłopak kiwnął głową z poważnym wyrazem twarzy. Najwyraźniej oboje ten temat przedyskutowali.
- Musisz nam obiecać, ze nie będziesz chciał się zemścić za Tadashiego. - powiedział Fred.
   Minęła chwila. Musiałem to przemyśleć, poukładać sobie w głowie. W drzwiach garażu stanął Baymax.
- Obiecuję - powiedziałem cicho, jednak znalazłem alternatywę dla tej obietnicy...

- Już wiem, co ci jest - powiedział Baymax z ulgą, gdy wystarczająco ochrzanił mnie za moją ucieczkę.
   Siedzieliśmy razem w moim pokoju. Potrzebowałem trochę odpoczynku po dzisiejszym dniu. Rozmowa z przyjaciółmi zmęczyła mnie bardziej niż bieg po całym San Fransokyo.
- Co takiego? - spytałem z uśmiechem. Refleks robota był wprost niespotykany.
- Zakochałeś się - powiedział robot.
   Nie wyobrażam sobie, jaką minę mógłbym zrobić, ale wbiło mnie to w fotel, na którym siedziałem. Przecież wiedziałem, że to prawda, jednak usłyszenie tego wprost dopiero uświadomiło mi, że Baymax ma rację.
- Nikomu nie mów - wskazałem palcem na robota. - Jasne?
- Jasne - mruknął Baymax. Jego baterie powoli wyczerpywały się.
- No dobra, przyjacielu, podłączamy cię - powiedziałem bardziej do siebie niż do niego, po czym podłączyłem go do ładowania. To będzie długa noc, pomyślałem.

4 komentarze:

  1. Wręcz genialny. Ba - Baymax jest mega odkrywczy :D Prawie jak trasa na survivalu XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam cię do Liebster Award! Więcej informacji znajdziesz na: http://love-of-the-princess-from-dunbroch.blogspot.com/2015/03/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń