Ivan, pielęgniarz, który mnie opatrzył, podszedł do nas i uśmiechnął się ciepło.
- GoGo, musimy zabrać cię do szpitala, żeby cię przebadać - oznajmił, jakby podjął już za mnie decyzję. Hiro wyprostował się, jakby nagle zapomniał o swoim zmęczeniu.
- Czuję się dobrze - zaprotestowałam, ale wystarczyło jedno spojrzenie mojego przyjaciela, żebym zrozumiała, że jestem za słaba, by z nim wygrać. Prędzej sam zaniesie mnie do szpitala niż pozwoli mi postawić na swoim. - Hiro... - westchnęłam tylko ciężko, wywracając oczami.
Nie wiedziałam, o co im chodziło - potrzebowałam czegoś przeciwbólowego i już to dostałam. Przecież nie oberwałam na tyle mocno, by od razu robić mi tomografię. Poza tym było bardzo dużo rannych, którymi powinni się zająć w pierwszej kolejności. Ja mogłam poczekać.
Ivan zerknął na Hiro i lekko uniósł mnie na noszach. Próbowałam sama się podnieść, ale zaraz się poddałam. Czułam, że nie mam złamanej nogi, ale i tak niemiłosiernie bolała. Hiro skrzywił się nieznacznie, widząc, jak cierpię i nawet na chwilę nie puścił mojej dłoni. Mówiąc szczerze, jego dotyk po części uśmierzał ból.
- Czyli, że nikt już nie słucha, co mam do powiedzenia? - spytałam z odrętwieniem, a zarówno Hiro jak i ratownik wybuchnęli śmiechem.
- Pewnie, że słuchamy, tylko nie reagujemy - odpowiedział Hiro i mrugnął do mnie łobuzersko. Jak zwykle starał się mnie wesprzeć, chociaż sam ledwie trzymał się na nogach. Tak naprawdę to nie wiedziałam, co się stało w centrum, ale czułam, że udało im się rozbroić robota. Po pierwsze - po prostu to usłyszałam w tym całym huku, jaki rozległ się po mieście, a po drugie mina na twarzy Hiro mówiła swoje. Wyglądał, jakby z jego pleców spadła tona ołowiu. Miał obdrapaną, brudną od kurzu twarz i poskręcane włosy, ale jego oczy błyszczały z radością, jakiej dawno u niego nie widziałam.
- Jedziesz z GoGo? - spytał obojętnie Ivan, rozkładając nosze. Najchętniej usiadłabym prosto, by pokazać, że naprawdę nic mi nie jest, ale najzwyczajniej w świecie nie miałam na to siły. Byłam wykończona tym, co się dzisiaj stało.
Hiro zerknął na niego z lekkim zaskoczeniem i skinął głową. Ja jednak nie byłam taka przekonana co do tego pomysłu. Nie chciałam, by po raz kolejny się dla mnie poświęcał.
- Nie, Hiro - pokręciłam głową, ściskając jego dłoń. - Idź odpocząć. Poza tym Yoko na pewno będzie chciała z tobą porozmawiać o tym, co się stało.
Hiro nie wyglądał na przekonanego.
- Jesteś tego pewna? - zapytał delikatnie. Łatwo było poznać, że się waha. A może to ja znałam go tak dobrze?
- Tak, jestem pewna - odparłam bardziej stanowczo. No, chociaż część mnie wracała do zdrowia. Działanie środków przeciwbólowych zaczynało mnie już wkurzać. Przeczuwałam, że Ivan wziął mnie za niezłą wariatkę. Jak to dobrze, że Hiro mnie znał i moje zachowanie po środkach wcale go nie zdziwiło.
Chłopak uniósł moją zaciśniętą dłoń i musnął ją wargami. Czułam, że oblewam się rumieńcem, ale nic nie potrafiłam na to poradzić. Umysł sam decydował za mnie, a ja mogłam tylko przyglądać się jego pracy i żałować, że straciłam nad nim kontrolę.
- Odwiedzę cię najszybciej, jak będę mógł - obiecał, patrząc mi w oczy. Nie potrafiłam powiedzieć, czemu jego wzrok sprawiał, że czułam na skórze niewiarygodne gorąco.
- Chciałeś powiedzieć - najszybciej jak się ogarniesz - uśmiechnęłam się do niego szeroko. - Serio, wyglądasz jak trup.
Ivan zarechotał, przysłuchując się naszej wymianie zdań.
- I vice versa, Tomago - rzucił Hiro i odszedł, śmiejąc się z mojej uwagi. Patrzyłam za nim tak długo, dopóki nie zniknął za kilkoma gapiami z okolicznych mieszkań, którzy dyskutowali dalej z kierowcą ambulansu.
- Gotowa? - spytał Ivan, uśmiechając się z tymi swoimi dołeczkami. Wyglądał z nimi, jakby miał pięć lat, choć musiałam przyznać, że był w tym jakiś chłopięcy urok. Pewnie jakaś dziewczyna na to poleci.
Ivan i jego dwaj kumple pomogli załadować mnie na karetkę, a ja czułam się, jakbym była dla nich problemem. Naprawdę nie lubiłam być dla kogoś ciężarem, a już szczególnie, jeśli to ktoś zabiegał o moją opiekę. Już w zupełności wystarczył mi Hiro.
Usłyszałam wycie silnika i bez problemu rozpoznałam jego nazwę. Uśmiechnęłam się do siebie. Kiedyś Ithani powiedział, że to rzadka umiejętność i że muszę mieć dobry słuch, teraz podchodziłam do tego z dystansem. Często myślałam o Ithanim, ale nie było w tym nic szczególnego - przez dłuższy czas łączyły mnie z nim wszystkie elementy mojego życia. Nie tak łatwo było wymazać z pamięci kogoś, kto stale przypomina o swojej obecności w codziennych, nawet najprostszych czynnościach.
Ivan zatrzasnął za sobą drzwi i ku mojemu zdziwieniu zostaliśmy sami. Jego towarzysze chyba zdecydowali się pojechać obok kierowcy. Podparłam swoją głowę i spojrzałam na niego z rozbawieniem.
- Niech zgadnę - mruknęłam. - Wyciągnąłeś najkrótszy los i musisz siedzieć tutaj ze mną, tak?
Ratownik roześmiał się i usiadł na ławeczce obok mnie. Nad moją głowa wisiały jakieś urządzenia, od kroplówek do respiratorów. Dyndały żywo w ruch jazdy karetki, jakby cieszyły się każdą chwilą podróży. Ja miałam inne zdanie, wolałam mieć to jak najszybciej za sobą.
- Zawsze jesteś taka zabawna? - spytał Ivan. Mówił z akcentem, który od razu skojarzyłam. Kiedyś miałam kumpla Rosjanina, który rozwalił się na motorze. Gdy rozmawiał, brzmiał tak samo, co blondwłosy ratownik.
- To nie był żart - mruknęłam, a Ivan zaśmiał się głośniej.
- Coś mi się wydaje, że nie potknęłaś się o krawężnik przy uciekaniu z centrum, co? - Ivan zajął się wiszącymi kablami, starając się je jakoś uporządkować. Przyglądałam się jego pracy w skupieniu, czując się odprężona. Byłam dziwnym człowiekiem - większość osób odprężała się przy czytaniu lub względnym leniuchowaniu na swoich przydomowych ogródkach, ja wypoczywałam, gdy w moich uszach brzmiał ryk silnika, a w dłoniach czułam chłód stali kierownicy.
- Myślisz, że byłabym taka głupia, żeby potknąć się o durny krawężnik? - prychnęłam. Najwyraźniej działanie środków przeciwbólowych jeszcze nie ustało. Gadałam jak nakręcona. Zazwyczaj po prostu gryzłam się w język i odzywałam tylko wtedy, gdy było to absolutnie konieczne. Wyjątkiem było spożycie alkoholu, bądź środków odurzających, do których doszły jeszcze leki przeciwbólowe. Po prostu świetnie.
- Nie, ale myślę, że nieprzypadkowo znalazłaś się w tym samym miejscu, co ten cały stwór, który nawiedził miasto. - powiedział, a ja głośno przełknęłam ślinę. Ivan był zagadkowym typem. Z zewnątrz wyglądał na zwykłego, roześmianego chłopaka z nieustającym uśmiechem, ale przeczuwałam, że za tą maską siedzi nieprzeciętny intelekt, którego stara się nie ukazywać. - Dobrze myślę?
Nie odezwałam się, bojąc się mojej wzmożonej szczerości, która rozwiązała mój język. Jeszcze powiedziałabym coś, czego bym pożałowała. Byłam wdzięczna Ivanowi, że o nic nie wypytywał. Bardzo lubiłam tę cechę, gdy ktoś po prostu udawał, że nie ma tematu, gdy obczaił, że stąpa po cienkim lodzie. Hiro taki był i za to go uwielbiałam.
Ivan sięgnął po apteczkę i zaczął w niej grzebać, najwyraźniej czegoś poszukując.
- Musisz być szczęściarą, że masz takiego chłopaka - mruknął po dłuższej chwili ciszy, podczas której porządkował swoje graty. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, bojąc się, że coś w mojej minie pozwoli mu nabrać pewności co do tej teorii. - Rzadko widuję takie pary jak wy.
- Yyy... Hiro nie jest moim chłopakiem - wyjaśniałam mu. Jasne oczy Ivana spoczęły na mnie i chłopak zmarszczył brwi. Możliwe, że obserwując nas łatwo było dojść do takich wniosków, ale naprawdę łączyła mnie z nim przyjaźń. Od razu przypomniałam sobie, jak mnie pocałował i oblałam się rumieńcem. Próbowałam oszukać samą siebie. Może po prostu wykorzystał moment i zażartował sobie ze mnie, a może Honey miała rację i naprawdę coś do mnie czuje... To żałosne, ale ja nie przestawałam o nim myśleć. To tak, jakbym zawiesiła się w czasoprzestrzeni i odtwarzała cały czas tę jedną chwilę, jakbym chciała, by głębiej zaszyła się w mojej pamięci. - Przyjaźnimy się.
Ivan skupił wzrok na apteczce, ale widziałam, że się ze mnie nabija.
- W takim razie tylko pozazdrościć jego przyszłej wybrance. - odpowiedział obojętnie.
Od razu zmarkotniałam, gdy w mojej głowie pojawiła się Sam. W końcu ją też pocałował. Skąd miałam wiedzieć, że to właśnie mnie woli? Zaczynałam się coraz bardziej zniżać z tymi moimi rozmyślaniami. Co się z tobą stało, Tomago? Ja naprawdę rzadko interesowałam się chłopakami, głównie wolałam zaszyć się w mojej pasji, która jednako była z nimi powiązana. Kilku już próbowało mnie do siebie przekonać, ale byłam zimna jak lód i dobrze o tym wiedziałam. Nie chciałam powtórki z Ithanim, a przeczuwałam, że byłoby to możliwe, gdybym trafiła na typa, który by go przypominał.
Już raz to przeszłam. Zakochanie się jest naprawdę do dupy. Dlaczego teraz znowu to czułam, skoro po każdym popełnionym przeze mnie błędzie, zawsze wyciągałam wnioski? Co jest ze mną nie tak, że znów zachowuję się jak rozmarzona małolata, która myśli o swoim księciu z bajki? Nic tylko pytania. A mój umysł wciąż nie szukał odpowiedzi, zapewne otumaniony przez środki przeciwbólowe. Na serio zaczynałam się zastanawiać, co oni mi podali.
- Nie macie innych rannych? - spytałam go w końcu ze zniecierpliwieniem. Ivan spojrzał na mnie ze stoickim spokojem i pokręcił głową.
- Zabraliśmy już wszystkich, których znaleźliśmy - odparł. - Nie było ich wielu. W budynku, który się zawalił, nie było ani jednej osoby, a ranni to zazwyczaj piesi uciekający w popłochu.
Otworzyłam szeroko usta ze zdumienia. Po głowie dudniło mi tylko jedno słowo. Agenda. Musieli to przewidzieć. Musieli jakoś zabezpieczyć budynek. Ale jak? Jakim cudem mogli przewidzieć, że robot zaatakuje właśnie ten biurowiec?
- Mam dość - mruknęłam, opadając ciężko na nosze. Miałam dość ciągłego rozmyślania, a mój mózg nie działał sprawnie, przez co jeszcze ciężej mi to przychodziło. Dosłownie czułam, jak moje nerwy napinają się i kurczą pod wpływem usilnego zastanawiania się. Tym bardziej żałowałam, że nie dali mi czegoś nasennego.
Ivan odetchnął.
- Wierz mi, ja też - westchnął, a ja zerknęłam na niego ciekawie.
- Długo pracujesz jako ratownik? - zapytałam go, a on potrząsnął głową.
- Skąd, jestem na praktykach. Już widzę, że będę miał ciekawą robotę, jeśli trafią mi się pacjenci tacy jak ty - zaśmiał się. - Na studiach wygląda to raczej nudno, ale to sama teoria. - kiwnęłam głową, słuchając w skupieniu. Mogliśmy być w podobnym wieku, z tą różnicą, że on był w trakcie studiów, będąc w tym "normalnym" roczniku, a ja poszłam na studia wcześniej. W tym temacie mógł mnie zrozumieć tylko Hiro. - A ty jak tam? Kończysz liceum? Wybrałaś już collage?
- Jestem na drugim roku studiów w Instytucie Robotyki - odpowiedziała szczerze i z satysfakcją patrzyłam, jak oczy Ivana powiększają się z każdą minutą. - Od razu odpowiem - Tak, mam osiemnaście lat.
- Musiałaś chyba nieźle zakuwać. - przyznał Ivan ze zdumieniem. - Instytut, tak? A tam nie przyjmują tylko największych kujonów?
Odetchnęłam ciężko, wpatrując się w biały, poruszający się sufit.
- Nie ma to jak rozwalić na wejściu swoje dobre pierwsze wrażenie - mruknęłam pod nosem, a Ivan jak zwykle zareagował śmiechem.
- Znaczy... Nie obraź się, ale to chyba nieco pasuje do tego całego robota, który dzisiaj wyrządził nam nieco szkody. - powiedział i w sumie miałby rację, gdyby nie to, że nie miało to żadnego związku. To Hiro był maniakiem robotów, a to, że chodziłam do Instytutu brało się tylko z tego, że kierunek bardzo się opłacał i rozwijał, jeśli chodziło o mechatronikę.
Nagle karetka przystanęła i drzwi otworzyły się tak szybko, że nawet nie zdążyłam odpowiedzieć Ivanowi. Ratownik sprawnie przeszedł na tył noszy i pomógł swoim współpracownikom przenieść je na twarde podłoże. Zamknęłam oczy, zastanawiając się, ile minie czasu, nim odzyskam spokój. To nie tak, że nie lubiłam szpitali. Po prostu źle mi się kojarzyły. Do szpitala nie chodzi się, by świętować lub by podzielić się czymś ważnym. Szpital zawsze kojarzy się z pustką i smutkiem, często nawet z rozpaczą. Mi osobiście zaczął przypominać zawał mojego ojca i narastający strach, który trzymał mnie przez te całe dwadzieścia cztery godziny. Pomyślałam, że powinnam chyba zadzwonić do mojego ojca, by powiadomić go o całym zajściu i uspokoić, że wszystko ze mną gra.
Badania ku mojej uldze odbyły się szybko i bezboleśnie. Zastanawiałam się cały czas na temat Agendy i tego, czego dowie się Hiro. Naprawdę ciekawiło mnie, w jaki sposób powalili to stumetrowe cudo.
Okazało się, że mam mocno obite ramię i zwichniętą kostkę, która zdążyła już spuchnąć. Gdy się tego dowiedziałam, miałam ochotę coś rozwalić. Czekały mnie przynajmniej dwa tygodnie siedzenia na tyłku, zamiast ćwiczeń do Grand Prix. Zaczynałam żałować, że w ogóle brałam udział w tej całej akcji z robotem, skoro nie zdołałam im nawet pomóc, a tylko przysporzyłam sobie problemów.
Ivan pomógł mi opuścić część sal do badań, które znajdowały się na końcu korytarza i przywiózł mnie do rejestracji. Czułam się jak kompletna wariatka, siedząc na wózku inwalidzkim, ale bałam się odezwać, żeby nie powiedzieć wprost Ivanowi, że traktują mnie jak kompletnego inwalidę. To tylko zwichnięcie kostki, a nie utrata kończyny. Poza tym byłam już bardziej poszkodowana. Jazda na motocyklu poniekąd łączyła się z bólem i otarciami, a ja sama połamałam się już kilka razy, nawet jako dziecko.
- Na pewno niczego ci nie potrzeba? - spytał mnie Ivan, patrząc na mnie, jakby chciał mnie siłą posadzić do wózka. Tymczasem ja stałam przy ladzie recepcji z moimi danymi w ręku. Chciałam mu pokazać, że wcale nie potrzebuję tego cholernego wózka.
- Nie, nic mi nie jest - warknęłam. To było trochę nie fair, w końcu to Ivan się mną zajmował, a ja mu nawet nie podziękowałam. Wyrzuty sumienia zmusiły mnie, bym spojrzała w jego stronę. - Poradzę sobie, Ivan.
- Może cię podwieźć? - najwyraźniej nie zamierzał rezygnować. W sumie przydałaby mi się jakaś podwózka - pomyślałam, zdając sobie sprawę, że mój ojciec jest w podróży służbowej.
Nagle do recepcji wszedł Hiro, zamykając za sobą drzwi. Wyglądał niebo lepiej, jakby w ciągu ostatnich kilku godzin zdążył się wyspać i wykąpać. Jego niesforne kosmyki były starannie rozczesane, a oczy błyszczały jak zwykle, gdy na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się i machnęłam w jego kierunku.
- I jak? - spytał, przystając obok mnie. - Będziesz żyć?
Zachichotałam, widząc powagę na jego twarzy.
- Niestety, będę cię gnębiła w dalszym ciągu - odparłam zjadliwie. Hiro wzruszył obojętnie ramionami.
- Wziąłem to pod uwagę. - odparł krótko. Ivan podszedł i podał mi resztę dokumentów.
- Wyniki są raczej dobre. Musisz mieć mocny łeb, skoro nie doszło do wstrząsu mózgu. - powiedział i skinął w stronę Hiro.
- Wasabi siedzi w samochodzie - powiadomił mnie Hiro, wskazując za siebie na oszklone drzwi. - Obiecał, że podwiezie cię pod same drzwi.
- To dobrze, bo spacer ze zwichnięta kostką nie jest najlepszym pomysłem - odparł Ivan, a Hiro spojrzał na mnie uważnie. Aż nabrałam ochoty, by trzepnąć ratownika w łeb za ten komentarz.
- Zwichniętą? - spytał ze zdziwieniem, patrząc na mnie troskliwie.
- Tak, przyda się jej nieco opieki w najbliższych dniach - powiedział Ivan, a ja zarumieniłam się, wiedząc doskonale, jak Hiro to przyjmie. W sumie z drugiej strony myśl o jego towarzystwie nie była taka zła. - Mam nadzieję, że szybko staniesz na nogi - zwrócił się tym razem do mnie i uśmiechnął w ten sam, przyjazny sposób.
Uśmiechnęłam się, choć czułam lekką ulgę, że ratownik w końcu sobie pójdzie i przestanie komentować mój stan. Wystarczyło mi straszenia jak na jeden dzień.
- Dzięki za wszystko, Ivan - powiedziałam, a Hiro uścisnął mu dłoń. Ivan pożegnał się z nami i odszedł w kierunku tylko sobie znanym. Gdy zostaliśmy sami, poczułam się sparaliżowana strachem. Głównie dlatego, że naprawdę nie wiedziałam, jak mam traktować mojego przyjaciela. Sytuacja z pocałunkiem wprawiała mnie w zakłopotanie, nawet jeżeli cały czas miałam ochotę, by ją powtórzyć.
- To co, lecimy? - spytał mnie Hiro ze słabym uśmiechem, a ja skinęłam głową i zrobiłam krok w przód. Zanim jednak przeniosłam ciężar mojego ciała na obolałą nogę, chłopak chwycił mnie i wziął na ręce, jakby planował to od dawna.
- Hiro - stęknęłam, czując, że ten wózek nie był wcale tak złym pomysłem.
- Ej, chyba nie myślałaś, że pozwolę ci przejść chociaż kroczek z tą nogą - powiedział i uśmiechnął się w taki sposób, że mnie zatkało. Naprawdę przestawałam się dziwić, dlaczego podobał się dziewczynom. Położyłam dłoń na jego ramieniu, łapiąc jednocześnie za szyję i westchnęłam ciężko, gdy mój przyjaciel przeniósł mnie bez problemu przez recepcje i otworzył sobie nogą drzwi. - Nie mówiłaś, w jaki sposób rozwaliłaś sobie nogę - zauważył, patrząc na mnie, jakby obawiał się, że uderzę go w twarz. - To ten robot, czy...
- Uderzył w taras, poślizgnęłam się na kaflach i upadłam, ale nie myślałam, że coś stało mi się z kostką. Nawet nic nie czułam. - Hiro stąpał po schodach bardzo delikatnie, jakby nie chciał, bym cierpiała jeszcze bardziej.
- Może dlatego, że jeszcze oberwałaś gruzem - zauważył i zerknął na mnie podejrzliwie. - A potem zemdlałaś u mnie na rękach.
Otworzyłam szeroko oczy, nie przypominając sobie tego momentu. Wiedziałam, że Hiro zdążył mnie stamtąd zabrać, ale nie pamiętałam, żebym mdlała w jego ramionach. Czułam się nieco zażenowana tym, że taka sytuacja miała miejsce już drugi raz - po raz pierwszy na Isla Menor. Hiro zawsze był tam, gdzie go potrzebowałam.
Honey wyskoczyła z samochodu Wasabiego zaparkowanego na poboczu i otworzyła mi drzwi, starając się być jak najbardziej pomocna. Cieszyłam się, że ją widzę, ale szybko spostrzegłam się, że z naszej Szóstki zrobiła się czwórka. Wasabi siedział za kierownicą, skupiony na pojeździe. Hiro ułożył mnie delikatnie na tylnym siedzeniu i odszedł, by zająć miejsce z drugiej strony.
- Jak tam noga, GoGo? - spytał Wasabi, wychylając się ze swojego fotela. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok.
- Myślałam, że siedzisz u rodziny - zauważyłam, a miejsce obok kierowcy zajęła błyskawicznie Honey. Hiro wsiadł do środka jako ostatni.
- Wróciłem dziś rano. Miałem wam dać znać, ale wolałem wam zrobić niespodziankę - powiedział.
- I zrobiłeś - odparł Hiro, wpatrując się w jezdnię naprzeciw w zadowoloną miną.
Przez całą naszą drogę przyjaciele opowiadali mi, w jaki sposób udało im się pokonać metalowego potwora, który nawiedził dziś nasze miasto. Wsłuchiwałam się z zaciekawieniem, starając się zapamiętać wszystkie ich uwagi na ten temat. Hiro przez całą drogę milczał, bo Honey opowiadała najwięcej, dlatego od razu przyszło mi na myśl, że po prostu wykonał kawał dobrej roboty i nie chciał się tym chwalić.
- Żałuj, że nie widziałaś, jak szybko Honey robiła rozpuszczalnik - zaśmiał się Wasabi. - Wyglądała jak mrówka z kanału o zwierzętach.
- Dzięki, Was - odpowiedziała z nieco obrażoną miną. - Wszystko wina Hiro. Gdyby wtedy nie wyglądał na takiego zestresowanego, nie działałabym w takim pędzie.
Hiro spojrzał na fotel przed nim, na którym siedziała blondynka i zmarszczył brwi.
- Gdyby nie ja, w ogóle byś nie wpadła na ten pomysł. - mruknął obrażonym tonem.
- Dobra, przyznaję - odpowiedziała Honey. - Jeśli ty wyglądałeś na przestraszonego, to ja byłam kłębkiem nerwów.
- Hiro i strach? - spytałam, spoglądając z wyzwaniem na mojego przyjaciela, który wyglądał nieco posępnie. - Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
Hiro zrobił minę, jakby starał się powstrzymać się od komentarza i wymruczał coś pod nosem.
- Co ty, Honey - wtrącił się Wasabi. Czasem naprawdę dziwiłam się, że potrafił rozmawiać, kiedy kierował, skoro wyglądał na takiego skupionego. - Wcale tak nie wyglądałaś. Wręcz przeciwnie.
- Wasabi, Honey ma chłopaka, jakbyś nie zauważył - mruknął Hiro sennie i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- A właśnie, jak Carry podobało się u twoich rodziców? - zapytała Honey, spoglądając na kierowcę z zaciekawieniem. Czułam się rewelacyjnie, słysząc znów te docinki, żarty i wzajemne przekomarzania. Nigdy nie powiedziałam tego na głos, ale uwielbiałam naszą ekipę. Gdyby nie oni, pewnie nie uśmiechałabym się tak często, o ile w ogóle.
- Była zadowolona - odpowiedział obojętnie Wasabi, wzruszając ramionami. - Zaprzyjaźniła się z moją siostrą. Nie wiem, czy nie powinienem zacząć się martwić.
- Oj powinieneś, stary - odpowiedział nagle Hiro, układając się na siedzeniu wygodnie. - Jedna dziewczyna to problem, a co dopiero dwie...
- Hiro! - wykrzyknęłyśmy z Honey w odpowiedzi, za to Hiro i Wasabi śmiali się głośno, przekrzykując nasze zbulwersowane głosy.
Wasabi podjechał najpierw pod mój dom i postawił auto pod bramą. Żałowałam, że zamknęłam wjazd, ale nie pomyślałam, że będzie mi potrzebny w takim momencie. Hiro jednak opuścił samochód, zanim zdążyłam pomyśleć i otworzył mi drzwi. Pomógł mi wyjść z samochodu i ponownie chwycił mnie na ręce. Już miałam ochotę spytać go, czy nie zmęczyło go trochę to ciągłe noszenie mnie, ale wcale na takiego nie wyglądał.
Pożegnałam się z Honey i z Wasabim, po czym Hiro ruszył wolnym krokiem w kierunku mojego domu, jakby kompletnie nie spieszył się z odstawieniem mnie pod same drzwi. Korzystając z chwili, położyłam głowę na jego ramieniu, wchłaniając w płuca jego zapach. Miałam nadzieję, że nie zauważył tego, w jaki sposób na mnie działa.
- Twój tato jest w domu? - spytał mnie, gdy wchodził na ganek. Sięgnęłam do kieszeni kurtki i wyciągnęłam klucze.
- Skąd, jest w delegacji - odparłam, a Hiro przystanął nagle, jakby się zawahał.
- A ty będziesz siedziała sama w domu ze zwichniętą nogą? - spytał z powątpieniem. Wzruszyłam ramionami i wybrałam klucz.
- Jestem dużą dziewczynką, Hiro - odpowiedziałam, gdy postawił mnie ostrożnie przed drzwiami. Złapałam klamkę i zaczęłam kręcić kluczem w zamku, czując się nieco skołowana obecnością mojego przyjaciela. Hiro patrzył na mnie, jakby stał na granicy przepaści i naprawdę nie wiedział, czy woli zostać czy spaść.
- Oj, Tomago - westchnął w końcu, przecierając zmęczoną twarz. - Kiedy wraca?
- Jutro wieczorem. - odpowiedziałam. - Czemu pytasz?
- Bo chcę wiedzieć, do kiedy potrzebujesz opiekuna - odparł z nutą powagi. Obróciłam głowę w kierunku drzwi, nie chcąc, by mój przyjaciel zobaczył moje czerwone policzki.
- Masz na myśli Baymaxa? - spytałam wymijająco, czując, że sama wydaję na siebie wyrok.
- Miałem na myśli kogoś równie przydatnego - powiedział, opierając się o wciąż zamknięte drzwi. Dopiero teraz zauważyłam, że w pośpiechu pomyliłam klucze. Cholera, GoGo, otwierasz te drzwi każdego dnia i pomyliłaś głupie klucze? Wyjęłam ten właściwy i spróbowałam jeszcze raz.
- Jak znajdziesz kogoś takiego, daj znać - odparłam, a Hiro spojrzał na mnie z rezerwą. Roześmiałam się z jego miny, przeczuwając, że chyba zdążył się nabrać. - Przecież żartuję. Byłoby mi miło, gdybyś zechciał dotrzymać mi towarzystwa.
Hiro uśmiechnął się lekko i odsunął się, gdy otworzyłam drzwi, by przez nie nie wpaść. Machnął do Wasabiego, który po prostu odjechał, jakby Hiro podał mu sygnał. Honey spojrzała z ciekawością przez szybę, odjeżdżając z Wasabim w jego zielonym jeepie.
Tymczasem ja weszłam nieporadnie do mieszkania i zamknęłam drzwi za Hiro. Czułam się nieco zmieszana, że znów zostałam z nim sam na sam. Poza tym była noc, a sama zgodziłam się na to, by u mnie nocował. Nie wiem, czy powinnam się cieszyć, czy wstydzić z mojego zachowania.
- Opowiedz mi, jak tam rozmowa z Yoko - poprosiłam Hiro, zanim przewiesił sobie przez kark moje ramię i pomógł mi dostać się do salonu na kanapę.
- Krótko - odpowiedział najzwyczajniej jak potrafił, gdy usiadłam. Poczułam się dobrze w swoim własnym domu, jakby tylko to miejsce mogło sprawić, że czułam się bezpieczna.... Chwila. Nigdy nie nazwałam tego mieszkania domem. Odkąd się tu wprowadziliśmy z ojcem po śmierci mojej mamy. Co się stało, że poczułam się jak w Kyoto, za którym tęskniłam? Nie musiałam szukać odpowiedzi, bo odpowiedź właśnie zajęła miejsce obok mnie, wpatrując się we mnie badawczo. - Go, wszystko w porządku? - spytał mnie Hiro z troską.
Potrząsnęłam głową, jakbym chciała, by wypadły z niej wszystkie te myśli i przytaknęłam krótko.
- Kontynuuj - powiedziałam, nie chcąc rozmawiać na temat moich uczuć. Nigdy nie lubiłam takich rozmów, może dlatego, że ich potrzebowałam. Hiro zamrugał, ale nie drążył tematu, jakbyśmy zawarli niemy pakt.
- Yoko wyjawiła mi, że biurowiec, który zniszczył robot należał do brata Wave'a, Richarda Martineza, który ponoć nie miał za dobrych relacji z bratem. To dlatego Wave zaplanował go zniszczyć. Agenda domyśliła się tego wcześniej i ewakuowała wszystkich ludzi z budynku, dlatego nie znaleziono żadnych ofiar.
Otworzyłam szeroko oczy. To była... więcej niż dobra wiadomość. W takim biurowcu mogły znajdować się setki ludzi. Agenda uratowała im wszystkim życie tylko dlatego, że zebrała dane i umiejętnie z nich skorzystała.
- To niesamowite - powiedziała z uznaniem. Hiro skinął głową z aprobatą. - Yoko naprawdę przewidziała, że Wave będzie chciał zaatakować firmę brata?
- To jeszcze nie wszystko - odparł Hiro. - W tym samym momencie, w którym robot wyszedł na ulicę, Agenda namierzyła Wave'a w jego kryjówce i prawie udało im się go schwytać, bo wysłali tam swoją jednostkę. Najwyraźniej nawet jemu zdarzają się wpadki.
- A co z robotem? - spytałam ciekawie. Trochę zniechęcił mnie fakt, że Wave jest dalej na wolności. Przynajmniej zyskaliśmy nieco na czasie, w końcu będzie musiał się pozbierać po swojej przegranej. Hiro uśmiechnął się.
- Wygląda na to, że miasto nie będzie w tyle z kosztami, jeśli przetopią cały ten metal i sprzedadzą do obiegu. - odpowiedział ze spokojem. Odetchnęłam z ulgą. Czyli wszystko, co chciał zrobić Wave obróciło się na jego niekorzyść. No, prawie. Pewnie ten drugi Tawior nie będzie zadowolony z faktu, że jego brat właśnie zniszczył mu pokaźnej wielkości drapacz chmur.
- Nie wiem, co powiedzieć - wyznałam szczerze. Cała ta wiadomość mnie oszołomiła. Czyli Agenda miała to pod kontrolą o wiele bardziej, niż mi się to wydawało. To żałosne, że po raz kolejny przestaliśmy wierzyć w tę instytucję.
Hiro uśmiechnął się lekko, patrząc w swoje dłonie. Nie dowierzałam, jak jego osoba może mnie tak pociągać. Zupełnie jakby świat przestał istnieć. Był tylko Hiro i ja. A ja nie potrafiłam już trzeźwo myśleć.
- Zrobić ci herbatę? - spytał mnie i od razu ruszył do kuchni. Znał już dobrze to pomieszczenie, więc nie było obawy, że sobie nie poradzi. Zostałam sama w salonie, zastanawiając się nad moją głupotą. To jest twój przyjaciel, GoGo, myślałam, skupiając cały swój umysł wokół tej myśli. Powtarzałam ją jak hasło, choć ostatnio chyba zaczynałam mieć problemy z pamięcią.
Przygryzłam wargę, wpatrując się w jasne ściany w salonie. Były jednocześnie takie puste, a takie ciepłe. Całe mieszkanie wypełniała woń kadzideł, które zawsze stosowała moja mama. Mi też wszedł do głowy ten nawyk, gdy wzięłam sobie za punkt honoru, by zająć się tym domem na kształt mojej mamy. Dlatego nauczyłam się sprzątać, gotować. Nie chciałam w tym miejscu żadnej sprzątaczki czy pokojówki, głównie przez to, że zaczynałam traktować to miejsce jako sacrum, lokum zastępcze dla naszej zranionej rodziny. Myślałam, że przez pewien czas tu pomieszkamy, a potem wrócimy do Kyoto, gdy tacie się polepszy. Niestety, myliłam się. Gdy dowiedziałam się, że ojciec sprzedał nasz dom jakiemuś obcemu mężczyźnie, nie mogłam znieść myśli, że w tamtym budynku będzie mieszkał ktoś inny; chodził po tych samych podłogach, chował w tych samych szafkach swoje skarby. Wkrótce zdołałam przekupić nowego gospodarza i wykupiłam dom za pieniądze z wyścigów. Część nawet chyba ukradłam ojcu.
- Czemu jesteś taka smutna, Tomago? - spytał mnie pewnego dnia Ithani, muskając kciukiem moją wargę. Spojrzałam na niego pustym wzrokiem, starając się ukryć za nim te wszystkie emocje. Nie wiedział o Kyoto, nie wiedział o mamie. Nie wiedział niczego na mój temat, a mimo to potrafił mnie zniszczyć. Sprawić, że będę żałowała wszystkiego, co zrobiłam.
Nagle z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka z kuchni. Przypuszczałam, że to telefon Hiro. Usłyszałam jak odbiera i zaczęłam słuchać rozmowy, bo w moim pustym i cichym domu nie było żadnych innych dźwięków oprócz cichego szumu czajnika i głosu Hiro.
- Tak, wszystko w porządku - odparł łagodnie i od razu poznałam, że rozmawia z ciocią. Zawsze starał się być wobec niej grzeczny. - Właśnie miałem do ciebie dzwonić. GoGo miała... drobny wypadek i jej tato wyjechał w delegacji. Nie chcę, żeby zostawała sama.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, ciesząc się jak dziecko. Początkowo myślałam, że to kolejny żart z jego strony, a jednak on naprawdę zamierzał tu być. Ze mną.
- Ciociu, nie kłamię, naprawdę - jego ton stał się bardziej niecierpliwy. - Jeśli chcesz, to mogę ci ją podać do telefonu...
Kilka ostatnich słów nie usłyszałam, ale Hiro szybko zakończył rozmowę. Gdy przyszedł z herbatą, wyraźnie zobaczyłam, że jest spięty. Wyglądał tak, jakby przez dłuższy czas zagryzał z poddenerwowania zęby.
- Co się stało? - spytałam wyczekująco. Hiro zerknął na mnie i machnął ręką.
- Kłótnia z ciocią. - odpowiedział niezbyt zadowolony. - Chyba... przestała mi ufać.
- Może ma trochę racji? - szturchnęłam go, ale Hiro tylko spojrzał na mnie zirytowanym spojrzeniem. Najwyraźniej nie miał ochoty na żarty. - W końcu nie wydaje mi się, żeby wzięła to znikąd.
- Zamierzasz mnie dołować? - spytał obrażonym tonem. Jego czarna brew powędrowała w górę.
Popatrzyłam przed siebie i wzięłam do ręki kubek z parującą herbatą.
- Nie, staram się poprawić ci nastrój, ale najwyraźniej dzisiaj mój humor mnie olał. - odparłam, a Hiro zachichotał.
- Mówisz tak, jakbyś na co dzień go miała - zauważył, a ja zmierzyłam go wzrokiem, starając się wyglądać gniewnie. Śmiech Hiro jednak wybił mnie z rytmu, jakbym próbowała złapać coś, co jest nieuchwytne. Tym bardziej rozbawiła go moja mina.
- Może wyświadczysz mi przysługę i nie odezwiesz się do końca tego wieczora? - zapytałam uprzejmie, a Hiro spoważniał, patrząc mi w oczy z dziecinną niewinnością. Przysunął się nieznacznie, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- W sumie mógłbym, ale brakowałoby ci tego - odpowiedział ciszej.
Uśmiechnęłam się szeroko. W sumie miał sporo racji. Dopiero po chwili zdołałam zauważyć, że nasze przyjacielskie przekomarzanki zmieniły się w flirt. Czy załatwił to pocałunek, czy nasze niedawne zbliżenie się do siebie, zaczęłam w końcu zauważać takie drobne słowa i gesty. Nie wiedziałam czy powinnam to przerwać, ale czułam, że coraz bardziej zaczyna mnie męczyć sytuacja, w której się znajduję.Tak jakbym stała na środku mostu i nie mogła się ruszyć w kierunku żadnego z dwóch brzegów.
Hiro upił kilka łyków swojej herbaty, siedząc spokojnie na swoim miejscu.
- Czyli jednak posłuchałeś mojej prośby? - spytałam z rozbawieniem, jako że siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Hiro popatrzył na mnie z ironią.
- Nie bądź śmieszna - odparł. - Informowałaś może swojego ojca o dzisiejszym zajściu? Powinien wiedzieć, co się stało.
- Nie jestem pewna - mruknęłam, dopiero przypominając sobie, że planowałam do niego zadzwonić. nie wiedziałam jednak, czy rozmowa przez telefon na temat Agendy byłaby bezpiecznym pomysłem.
Hiro westchnął i chwycił delikatnie moją dłoń.
- GoGo, ty na jego miejscu wolałabyś wiedzieć teraz, czy dowiedzieć się po powrocie? - zapytał, patrząc na mnie wyczekująco. Kiedyś to ja tak patrzyłam na niego, a on pod moim wpływem myślał nad różnymi sprawami. Teraz role się nieco obróciły, a ja nie potrafiłam wypatrzeć w nim tego samego chłopca, którego starałam się kiedyś pocieszać. - Zastanów się.
Odstawiłam herbatę i oparłam się o tył kanapy. Miał rację i dobrze to wiedziałam. Kłopot w tym, że ja zawsze wolałam uciekać od problemu, niż go rozwiązywać. Tak było i w tym przypadku. Wolałam udawać, że nic się nie stało, niż tłumaczyć ojcu, skąd wzięła się moja zwichnięta kostka.
Zgodziłam się, ale głównie dlatego, że to on mnie o to prosił. Gdybym została sama, pewnie nie przyszłoby mi do głowy, by jednak postawić na swoim i zadzwonić do ojca. Wmawiałabym sobie pewnie, że jest zajęty. Ku mojemu zdziwieniu, ojciec odebrał po pierwszym sygnale.
Na ekranie mojego telefonu pojawił się jego obraz w jakimś eleganckim, zacisznym pokoju ze skórzanymi fotelami. Mój tato siedział na jednym z nich w swoim garniturze, a pod oczami miał kręgi określające poziom jego zmęczenia.
- Cześć, skarbie - wyraźnie cieszył się z mojego telefonu. Przekierowałam telefon tak, żeby ojciec widział mnie i Hiro.
- Witam, panie Tomago - przywitał się Hiro, a usta mojego taty wygięły się w łuk. Gdyby jeszcze mój przyjaciel nie dowierzał, że mój tato go absolutnie uwielbia, to miał teraz na to żywy dowód.
- Jak wam minął dzień? - spytał mój tato, nie ukrywając uśmiechu. Wątpiłam w to, żeby nie domyślił się, że jest późno a Hiro siedzi w naszym domu, nawet jeśli teraz znajdował się w Stanach, w całkiem innej strefie czasowej.
Wymieniłam spojrzenie z Hiro i zerknęłam na telefon z poczuciem strachu.
- Właśnie o czymś musimy ci powiedzieć. - odezwałam się z lekkim strachem. Obiecałam mu w końcu, że będę na siebie uważać. I złamałam obietnicę.
Oboje wspólnymi siłami opowiedzieliśmy o całym zajściu z robotem i o moim wypadku. Mój ojciec wysłuchiwał wszystkiego w ciszy ze stoickim spokojem, jakby nie odczuwał w tej chwili kompletnie nic. Gdyby nie Hiro, chyba już dawno zakończyłabym te rozmowę, bo w chwili, gdy mnie brakowało słów, Hiro za mnie kończył, jakby nie obawiał się konsekwencji naszej akcji ze strony mojego ojca. Chyba po raz pierwszy rozmawiałam tak szczerze z moim rodzicem, nawet jeśli w tej rozmowie uczestniczył też mój najlepszy przyjaciel.
Gdy skończyliśmy, mój ojciec pokiwał głową z zamyśleniem i spojrzał jeszcze raz na kamerę, tym razem nieco łagodniej.
- Nie wiem, co mam w tej chwili powiedzieć. - wyznał szczerze. - Czuję się dumny, że się udało, ale GoGo... Martwię się. Że też akurat musiało ci się coś stać, gdy ja jestem na wyjeździe.
Te słowa naprawdę mnie zdziwiły. Chyba po raz pierwszy mój tato jawnie oświadczył, że interesuje go mój los. Zaczęłam się zastanawiać, czy gdyby w tym właśnie momencie był w domu i gdyby dostał propozycję wyjazdu, to czy zostałby ze mną. Jak dotąd zawsze tak robił, gdy chorowałam na grypę, bądź gdy czułam się słabsza. Odkryłam to dopiero nieco później, bo przez mój chory żal do niego starałam się ignorować przejawy jego troski.
- Proszę się nie martwić - odpowiedział za mnie Hiro. - Nie zostawię jej samej.
Usta taty znów rozświetlił uśmiech, jakby rzeczywiście mógł spać spokojnie.
- To dobrze - odparł, a w jego głosie zabrzmiała nuta ulgi. - Postaram się przylecieć jak najszybciej, o ile nie opóźnią nam samolotu.
Uśmiechnęłam się lekko. Rozmowa z moim ojcem podziałała na mnie kojąco jak balsam.
- Lepiej, żebyś wrócił bezpiecznie - odparłam, ale mój głos zabrzmiał niezwykle sucho, jakby był pozbawiony emocji. - Nie chcę ciebie szukać w oceanie.
Mój tato zachichotał cicho, jakbym powiedziała jakiś żart, choć ja naprawdę się o niego martwiłam. Choć wyjeżdżał bardzo często, to jednak zazwyczaj pozostawał w obrębie Japonii. Wyjazd do USA sprawił, że częściej myślałam o tym, czy jest bezpieczny. W końcu nie raz samoloty nawaliły, a w ich wnętrzu ginęła masa ludzi. Przez dzieło przypadku i niewiarygodnego pecha straciłam mamę. Nie chciałam stracić też ojca.
Pożegnaliśmy się i skończyliśmy rozmowę, a ja odrzuciłam na bok swój telefon, biorąc wdech. Hiro obserwował mnie, a kąciki jego ust uniosły się w drobnym uśmiechu.
- Co? - spytałam, ale wzruszył tylko niezbyt wymownie ramionami i pokręcił głową.
- Po prostu cieszę się, że lepiej się dogadujecie - wyznał szczerze po dłuższej chwili ciszy. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się łagodnie.
- Wiesz, że to twoja zasługa? - zapytałam cicho. Hiro ujął mnie delikatnie za rękę już nie pierwszy raz dzisiejszego dnia. Poczułam spokój, jakiego nie odczuwałam już dawno. W końcu nie musiałam uciekać, ukrywać się, udawać. W końcu mogłam być tą samą GoGo, co przedtem, zanim zniszczył ją zarówno świat jak i podli ludzie, nie posiadający za grosz litości.
Zanim zdołałam to zauważyć, znajdowałam się w ramionach Hiro. Siedziałam prosto na kanapie, a on obejmował mnie, głaszcząc z czułością moje dłonie. Musiał to zrobić jakąś chwilę temu, bo teraz jego głowa przechylała się lekko, spoczywając na oparciu, a oczy zamknęły się, jakby od dawna nie zażywały snu. Nie przerywałam mu, wiedziałam, że jest zmęczony i że potrzebuje snu bardziej ode mnie. Odczekałam w spokoju, aż jego dłonie znieruchomieją, splecione z moimi, a oddech wyrówna się do głębokich, spokojnych wdechów.
Mój opiekun, pomyślałam z rozbawieniem, oglądając, jak słodko śpi. Zaraz wyjdzie na to, że to ja będę musiała się zaopiekować nim i tyle nam przyjdzie z tej wzajemnej opieki, zaśmiałam się w myślach. Poczułam nieodpartą chęć, by pogłaskać jego łagodną twarz i o dziwo nawet jej się nie sprzeciwiłam. Głównym argumentem był fakt, że chłopak po prostu śpi i i tak niczego nie poczuje. Musnęłam jego miękkie, czarne jak noc włosy, zaczesując je w tylko sobie znany sposób, potem przejechałam po jego policzku, po gładkich, ale i ostrych rysach, króciutkim zaroście poniżej kości policzkowych, aż dotarłam do jego wąskich ust. Nagle odpuściłam, odrywając od niego rękę, jakbym poparzyła się w kontakcie z jego ciepłą skórą. Musiałam się w końcu oderwać od tych myśli, inaczej znowu skończę jak wtedy, pomyślałam stanowczo, przypominając sobie o Ithanim. Bałam się ponownego cierpienia i być może ten strach sprawił, że powzięłam w sobie decyzję o zaprzestaniu myślenia w ten sposób o Hiro. Był moim przyjacielem, powtarzałam sobie. Nie chciałam go stracić.
Oparłam się głową o oparcie, tak samo jak on i zamknęłam oczy, czując zbierającą się wilgoć w kącikach. Puściłam jego dłoń i zasnęłam w momencie, w którym poczułam łzę spływającą po moim policzku.
Dobra, moi mili państwo, zarządzam sobie dwutygodniowy urlop od tego bloga, aby trochę odsapnąć i zebrać myśli - w końcu i tak przez ostatni czas dodałam chyba trzy (?) posty jeden po drugim i jestem nieco zmęczona ;)
Nie martwcie się, gdy wrócę, postaram się nieco rozwinąć dobrze wam znany wątek Hirogo :pp
Z pozdrowieniami Wasza Just ;**
Perspektywa GoGo ❤ Boże, jak ja kocham myśli tej dziewczyny ❤❤
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to bomba! No po prostu awwwww!! *o* Kocham kocham kocham! ♡♡
Dowaliłaś tyle Hirogo, że awwwww!!! ♡❤♡
No po prostu jestem zasłodzona *.* Widać, że bardzo powstrzymywałaś się od pisania takich momentów xd
Ale w sumie to myślałam, że Hiro i GoGo poruszą temat kissa, swojej "przyjaźni" itp. No a przynajmniej myślałam, że Go będzie chciała o tym rozmawiać, bo nieźle sobie tym głowę zawraca. Pewnie jeszcze będzie jakaś okazja, żeby o tym porozmawiali, prawda?
Huhu, ale jaki długi rozdział! No po prostu zdechłam ❤ Czytało mi się tak miło, że aż zaczęłam rozpoczać kiedy się skończył.
Ale kurcze miśka xd Tak żeś mnie zdziwiła tym rozdziałem :') No przecież niedawno co jeden dałaś 😂😂 Nie żebym narzekała czy coś... xd Dlatego też, daje ci pozwolenie na urlop. Należy Ci się ^^
Także czekam na rozdział :3
Kocham cie! ❤❤❤
Nie mogę się trochę zgodzić z Tb - GoGo ucieka od problemów więc pewnie wolałaby uznać że nic się nie wydarzyło między nią a Hiro ;))) a Hiro opuściła odwaga więc i tak nie rozpocząłby tematu, ale spokojnie, nic nie trwa wiecznie ;pp ja uwielbiam jak ty komentujesz zboczuszku tyy :pp już masz niegrzeczne myśli. Na to za wcześnie kochana :**
UsuńPS: Też cb kocham ❤
Są. Sami. W. Domu. W nocy!!! (ง♥ ͜ʖ♥)ง
OdpowiedzUsuńOch, te rozterki biednej osoby... Chociaż teraz jest już lepiej, nie? Przynajmniej się nie nawrzeszczała na niego jak się tak ułożyli. Ach, to zakochanie...
Słodkie, słodkie, jakie słodkie! Sore wa amaidesu! Rozłożyłaś mnie tym chyba bardziej niż poprzednim, wiesz? I widzisz, już Hiro nie jest dla mnie dupkiem! Tak od jakiegoś miesiąca lub dwóch. Lub trzech... Nie pamiętam już kiedy dałaś obściskiwanie się z Sam. Uff, przynajmniej na razie się już nie wtrynia w nie swoje sprawy XD
Ups, właśnie cofnęłam się do ostatniego akapitu. Niedobrze. Czy GoGo ma zamiar odkochania się? Nie da rady... Spokojna jej głowa, wyrobi się na wyścigi i załatwi sprawy z chłoptasiem . Chłopaczyna teraz będzie miał większe urwanie głowy niż wcześniej, co?
Tak, tak, idź sobie odpocznij, miej urlop, napij się kompotu, zjedz lody i ciesz się wakacjami! A gdybyś na przełomie lipca i sierpnia była w okolicy Wolina, to wpadaj na Festiwal Słowian i Wikingów. Niezła zabawa, polecam! (komentarz zawiera lokowanie wydarzeń kulturowych)
Trzymaj się, wiem, że późno piszę, ale chędożyć to!
~Piwo
Hahahhaha Piwo, bardzo chętnie bym wpadła, tym bardziej że interesuję się kulturą naszych praojców ;))
OdpowiedzUsuńNo i bardzo się cieszę, że zmieniłaś zdanie o naszym Hiro. Przyda się chłopakowi trochę usprawiedliwienia, w końcu trochę zauroczony jest, a jak się jest zauroczonym to się nie myśli ;))) tak jak np Just
A co do tego że sa sami i wgl *niegrzeczne myśli* to zareagowałaś jak Avis :D wy zboczuszki jedne noo :pp pamiętajcie że oni są przyjaciółmi, a przyjaciele się nie wykorzystują no w ten sposób ;dd oni jeszcze nie wiedza o tym że chcą i niech tak zostanie ^o^
Nie myślałam, że tak wyjdzie ten rozdział i szczerze mówiąc chyba trochę przegięłam ;)) ale mniej więcej tak myślała GoGo po tym kissie - pomieszało jej się nieco w główce :))
No co mam powiedzieć. No super po prostuuuu. Heheheh Zostanę na noc...zaopiekuję się tobą....Tak tak Hiro, oby tak dalej xd.
OdpowiedzUsuńRozmowa z ojcem Go, aż się wzruszyłam xD. A ten ratownik...mmmm...zarąbisty heh.
Co tu dużo piepszyć rozdział rewelacyjny :D aż mi się mordka cieszy jak widzę takie nexty. Hirogo na całęgo heh. A jestem też bardzo ciekawa jak się rozwinie sytuacja odnośnie Honey i jej boya. Co on może ukrywać...
Co do przerwy, to należy ci się. Na prawdę bardzo dużo piszesz na blogu, nie tylko tym i d czasu do czasu (z własnego doświadczenia) taka przerwa jest na prawdę potrzebna. Akurat wrócę z Radawy i sobie poczytam heh.Dobrze to obmyśliłaś ;) Pasuje mi xd.
No więc pozostaje tylko czekać i myśleć co też wyczarujesz w następnym rozdziale
No to chyba kończę xd. Trzeba w końcu zjeść te chipsy huhuhuhu.
Miłej przerwy :D
Dzięki wielkie Passion <33 postaram się rozwinąć co niego na temat Robba ale HELOŁ najpierw weselicho u Abi!! ;DD to na razie wątek główny do którego dążę, więc cierpliwości, nie zapomnę ;))
OdpowiedzUsuńA Hirogo... cóż :pp nie będę spoilerować :)) ale będzie się działo, więc wypoczywaj kochana, nabierz sił i widzimy się za już niecałe 2 tyg ;))