Pędziłem przed siebie, starając się nie wpaść na kogoś z uciekających, a było to naprawdę trudne. Obydwoje z Honey wcisnęliśmy przyciski na naszych przedramionach i już biegliśmy w stronę gigantycznego robota we własnych strojach. Ludzie nawet nie zwracali na nas uwagi, zbyt zajęci opuszczeniem tej części miasta. Honey przystanęła, zapewne rozmyślając, jak szybko może się dostać w tamtym kierunku, ale ja nie miałem takiego problemu. Włączyłem moje silniki i poszybowałem ponad ulicami prosto w kierunku robota, jednocześnie obserwując wyczyny GoGo.
Przebiegła zgrabnie po barkach robota z nadludzką szybkością na swoich dyskach, po czym wzbiła się w górę na wyciągniętym przez niego ramieniu. Robot dostał się do z wyższych biurowców i chwycił go oburącz, jakby chciał się z nim przywitać. Z przodu miał szklany pas na wysokości oczu, za którym błyskały czerwone światełka. Dopiero teraz oceniłem jego konstrukcję. Byłem pewien, że Wave nie dbał o to, by robot wyglądał ekstrawagancko. Miał być żywą kupą stali, która niszczyłaby na swej drodze wszystko, co popadnie. Dlatego też w jego wyglądzie nic nie wskazywało, by Wave miał jakieś specjalne zamiary co do tego ustrojstwa. Tym gorzej dla nas, bo takie roboty ciężko było rozbroić.
Byłem już niedaleko, gdy GoGo nagle wskoczyła na taras budynku i zrobiła idealny, pełny obrót, wyrzucając przy tym dysk. Trafiła idealnie w szybę, która pękła pod naciskiem rzutu. Robot zawahał się na chwilę, podczas której GoGo wróciła na taras, po czym przeniósł rękę i błyskawicznie uderzył w taras, niszcząc go za jednym zamachem.
- Niee!! - krzyknąłem i wślizgnąłem się pod jego ręką wprost na spadające gruzy tarasu. GoGo spadała wśród nich, chyba raczej nieświadoma sytuacji. Oberwałem kilkoma kawałkami, ale na całe szczęście miałem na głowie kask, przez co uderzenia nie były tak bolesne. Chwyciłem GoGo i wyleciałem jak najszybciej spod tego wodospadu gruzu.
Przeleciałem kawałek i spojrzałem na GoGo w moich ramionach. Była świadoma, ale musiała mocno oberwać przy uderzeniu robota. Na całe szczęście musiał chybić, bo nie widziałem, by była specjalnie poturbowana. Siła, z jaką zamachnął się robot mogłaby ją zmiażdżyć na miejscu, gdyby tylko trafnie uderzył.
- GoGo - wyszeptałem, patrząc na nią ze strachem. Widziałem przez szybkę w jej kasku, że jej spojrzenie zaczyna powoli gasnąć.
- Hiro - mruknęła z uśmiechem i zamknęła oczy.
Nie zamierzałem stać bezczynnie. Najpierw musiałem ją stąd zabrać, a potem... Potem... Naprawdę nie miałem żadnego cholernego planu! Wiedziałem tylko tyle, że musiałem powstrzymać to metalowe ustrojstwo, ale nie miałem bladego pojęcia, jak to zrobić.
Przeleciałem nad ulicą i jedną linią biurowców, patrząc przy tym w dół, na ludzi, którzy uciekali w popłochu. Samochody stały na ulicach, opuszczone przez właścicieli, którym droższe było ich własne życie. Nadal nie widziałem nigdzie śladów Agendy, choć przecież powinna już działać. Poza tym z naszej Szóstki działaliśmy na razie tylko ja, Go i Honey. Yoko powinna poinformować resztę.
Zatrzymałem się na drodze jakieś kilka przecznic od robota, wiedząc, że w tym kierunku na pewno nie zajdzie. Kierował się do Agendy, choć szczerze mówiąc, nawet tego nie byłem pewny. Wave podsunął nam wskazówkę, gdy powiedział nam wtedy o Agendzie, ale to nie oznaczało, że miałaby to być prawda. W końcu potrafił doskonale grać przed ludźmi.
GoGo poruszyła się niespokojnie i otworzyła z wysiłkiem oczy.
- Hiro... Ten robot - zaczęła, ale nie dałem szansy jej dokończyć.
- Tak, wiem. Zaraz się nim zajmiemy. - powiedziałem, stawiając ją delikatnie na nogi.
Znajdowaliśmy się na chodniku pod płaskim daszkiem jakiejś kawiarni, pod którą nie było już ani jednego klienta. Ta ulica również świeciła pustką, choć przecież robot znajdował się daleko stąd. Spojrzeliśmy przed siebie i zauważyliśmy medyków, którzy biegli dzielnie w kierunku zniszczeń, chcąc nieść pomoc ofiarom i rannym. Dzierżyli w dłoniach pokaźne nosze, które sądząc po ich minach nie ważyły mało.
GoGo stanęła na nogach i skrzywiła się nieznacznie, utykając na jedną nogę. Wziąłem ją pod ramię i zacząłem prowadzić pod daszek.
- Bardzo cię boli? - spytałem z troską, ale GoGo starała się nie pokazywać po sobie bólu. Zacisnęła zęby i pokręciła głową.
- Wytrzymam - odparła krótko i jakby ze zmęczeniem. W końcu jednak odetchnęła z poczuciem porażki. - Nie bardziej niż ramię.
Pomogłem jej usiąść za stolikami bezpośrednio na gładkim kamieniu i ująłem ją za rękę. GoGo zacisnęła ją od razu, jakby to miało pomóc jej w cierpieniu. Dotknąłem lekko jej kasku i wcisnąłem przycisk, który odbezpieczał go od szyi, po czym zdjąłem delikatnie z jej głowy.
- Co z Honey? - spytała GoGo, zerkając na mnie nerwowo.
- Zajęła się ludźmi - uspokoiłem ją, sam mając nadzieję, że nasza przyjaciółka nie będzie na tyle głupia, by próbować zmierzyć się z robotem sam na sam. Zdjąłem swój kask, patrząc wciąż na nią z chęcią pomocy. Rany, gdyby był tu Baymax...
Nagle usłyszeliśmy dźwięk, na który włosy stawały dęba. Głuchy trzask, tak potężny, że mógłby rozwalić wszystkie szkła w okolicy. Miał w sobie coś tak monstrualnego i destrukcyjnego, że równie dobrze mógłby obrócić w pył całe miasto. Dopiero po chwili dotarł do nas suchy podmuch, który poskręcał nasze włosy. Po trzasku nastała cisza, nie licząc jęków ludzi, którzy byli świadkami tego zajścia. GoGo wstała wolno na nogi, wpatrzona w dal, jakby potrafiła zobaczyć robota za licznymi budynkami, które oddzielały nas od centrum.
- O nie... - wyszeptała z przerażeniem. Nie wierzyłem, żeby robot mógł paść na ulicę. Ten dźwięk, który usłyszeliśmy musiał być walącym się biurowcem, który wziął sobie na cel gigant. Miałem tylko nadzieję, że pracujący zdążyli opuścić budynek, zanim to się stało.
Puściłem GoGo z zamiarem ruszenia w tamtym kierunku na pomoc, ale nie zdołałem, bo przyjaciółka złapała mnie ponownie za ramię.
- Hiro, nie - powiedziała, ale nie dość stanowczo, jakby zniszczenia załamały ją zupełnie. - Nie idź tam. Nie zdziałamy wiele. Zaraz zajmą się tym służby. Agenda...
- Agenda jak dotąd nic nie zrobiła i dobrze o tym wiesz - odparłem ze złością. GoGo spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale nie skomentowała mojego zdania na temat Agendy. Zauważyłem też, że wciąż trzymała moje ramię, jakby myślała, że zechcę od niej uciec.
- W takim razie idę z tobą - oznajmiła otwarcie i zrobiła krok w moją stronę, starając się nie utykać na obolałą nogę. Pokręciłem przecząco głową.
- Nie, Go. Zostaniesz tu. - kłóciłem się, przytrzymując ją za ręce.
- Nie zostawię cię! - wykrzyknęła.
Nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo przyciągnąłem ją do siebie i mocno pocałowałem. Czułem, że gdyby nie adrenalina, nigdy nie zebrałbym w sobie tyle odwagi, by to zrobić. Trwało to zaledwie sekundę, głównie dlatego, że nie mieliśmy czasu, ale także dlatego, że ja sam bałbym się jej reakcji, gdyby potrwało to dłużej. GoGo zesztywniała, pewnie dlatego, że kompletnie nie spodziewała się po mnie czegoś takiego. Oddaliłem od niej swoje usta i zerknąłem na nią, próbując ukryć uśmiech. Go otworzyła oczy i zamrugała gwałtownie, patrząc na mnie, jakby mnie nie poznawała. Chyba pierwszy raz widziałem, by kompletnie nie miała pojęcia, co robić. Tym bardziej naszła mnie chęć, by się głośno roześmiać.
- Zostań tu, Go. - poprosiłem i sam zostawiłem ją przy małej kawiarni. Miałem pewność, że wrócę tu od razu, gdy skończymy z tą stalową bestią, która rujnowała nasze miasto. Oby tylko obrażenia Go nie były tak poważne, choć z drugiej strony znajdowała się na linii dzielącej szpital od miejsca zdarzenia, dlatego na pewno zauważy ją jakiś ambulans.
Odszedłem na ulicę i odleciałem w kierunku centrum, czując o wiele mniejszy ciężar niż dotychczas. Dopiero po chwili przypomniałem sobie o swoim kasku, który zostawiłem z GoGo, ale nie miałem zamiaru zawracać. Przeleciałem nad przecznicami, lecąc prosto w kierunku robota. Musnąłem ręką swoją głowę i raptem zauważyłem, że kompletnie zapomniałem o moim opatrunku na głowie. W sumie już mnie to nie interesowało. Czułem, że po tym zajściu nabawię się jeszcze kilku skaleczeń.
Honey znajdowała się po drugiej stronie ulicy, przy której stał wcześniej biurowiec. Teraz całą drogę i okoliczne miejsca zajmowały gruzy po budynku, który rozpadł się niczym domek z kart. Robot szedł dalej, ale miał bardzo wolne tempo, jakby nie spieszył się z kolejnymi zniszczeniami.
- Wszystko w porządku? - zapytałem, gdy dołączyłem do Honey pochylającej się nad jakimś rannym. Był to mały chłopiec o kasztanowych, kręconych włosach. Prawdopodobnie będą musieli mu amputować nogę, sądząc po jego obrażeniach.
Honey obróciła się do mnie i odetchnęła z ulgą, jakby kamień spadł jej z serca.
- Boże, Hiro. Nic ci nie jest. - westchnęła i chwyciła mnie w ramiona, ściskając mocno. - Gdzie GoGo?
- Bezpieczna - odpowiedziałem krótko. - Nie widziałaś reszty? - spytałem, mając na myśli Freda i Baymaxa. Wasabi był daleko stąd i na pewno nie zdążyłby dotrzeć tu na czas.
- Niestety - Honey zaprzeczyła głową, po czym od razu zmieniła temat. - Ratownicy pobiegli w kierunku gruzów, ale jak dotąd nie znaleźli żadnych rannych, czy ciał. W ogóle to wszystko jest jakieś podejrzane.
Zmarszczyłem brwi. Albo ciała zmiażdżonych ludzi były głęboko pod gruzami, albo, miejmy nadzieję, znajdujący się w biurowcu zdążyli się ewakuować. Spojrzałem za siebie na plecy robota i zacząłem rozmyślać nad planem. Hiro, skup się, powtarzałem sobie. Znasz się na tym, na pewno wiesz, jak to cacko powstrzymać.
- Co dalej? - zapytała Honey z determinacją, stając przede mną. Zerknąłem na nią i od razu przyszedł mi do głowy pomysł.
- Dasz radę go zatrzymać? - spytałem ostrożnie. Honey ogarnęła wzrokiem robota i skrzywiła się.
- Wątpię, to ogromna masa, Hiro. Nie znam mieszaniny, która mogłaby go...
- Spróbuj przykleić go do podłoża. Dasz radę? - powtórzyłem, ale tym razem Lemon uśmiechnęła się delikatnie.
- Myślę, że to możliwe - odparła z motywacją. Kiwnąłem głową.
- Ja postaram się przyjrzeć mu z bliska na tyle, na ile mogę. - zacząłem, ale Honey od razu zmizerniała. W tym momencie skapnąłem się, że patrzy na mój opatrunek, przyklejony plastrem do mojej skroni.
- Uważaj na siebie - poprosiła, a ja uśmiechnąłem się ciepło. Rozległ się kolejny trzask, tym razem dużo mniejszy i po ulicy rozszedł się dźwięk alarmu samochodowego, który wydobywał się spod stopy robota. Pewnie musiał wejść na jeden z samochodów porzuconych przez właścicieli.
Obydwoje z Honey zaczęliśmy biec w kierunku robota, ale nagle niebo pociemniało od płaskich szybowców, które oboje z Honey bardzo dobrze znaliśmy. Miałem ochotę krzyknąć z radości, widząc, że Agenda nie zostawiła nas samych. Lecieli wprost w kierunku robota, chcąc go jak najszybciej dogodnić.
Honey stanęła jak wryta, patrząc w przód z nadzieją. Szybowce rozdzieliły się i postanowiły zaatakować z dwóch stron. Ja sam zliczyłem ich cztery, ale była szansa, że zwoływali posiłki. Gdy leciały tuż obok robota, wystrzeliły pociskami, które rozwaliły się przy zetknięciu z metalem. Kiedy dym opadł, zauważyliśmy, że nie za wiele to dało. Na pokrywie robota nawet nie było jednej rysy, co sprawiło, że nasza nadzieja upadła, jakby ktoś zepchnął ją ze skalnego zbocza.
- Nie zatrzymuj się, Honey - poleciłem jej i sam zacząłem biec dalej w kierunku giganta. Jeśli nie rozwali go Agenda, to my to zrobimy.
Składałem w myśli wszystko, co na jego temat wiedziałem. Jest gigantyczny, wolny, niezniszczalny. Działa powoli i sprawnie, jakby miał ustalony cel. Niemal jak Baymax, pomyślałem i wtem mnie oświeciło. Musiał być podobnie zbudowany, czyli że cała jego konstrukcja musiała znajdować się w środku, niczym kręgosłup. Wystarczyło tylko dostać się do wewnątrz.
- Halo, Hiro! Słyszysz mnie? - usłyszałem głos Yoko, dochodzący wprost z mojego ramienia. Zmarszczyłem brwi i zobaczyłem małe światełko, którego wcześniej nie widziałem. Czyli, że Yoko podłożyła nam podsłuchy, pomyślałem i w innych okolicznościach poczułbym gniew, ale teraz czułem jedynie ulgę, że nie byłem z tym sam.
- Tak, słyszę panią. - odparłem, przekręcając lekko głowę w lewą stronę, by lepiej mnie słyszała.
- Och, wreszcie. Hiro, musieliśmy się namęczyć, żeby się z tobą skontaktować, bo nie wziąłeś kasku! - powiedziała nerwowo, a ja miałem ochotę się roześmiać, wyczuwając beznadziejność tej sytuacji. Ogromnych rozmiarów robot rozwala miasto, a ja miałbym przejmować się moim kaskiem. - Nieważne, w każdym razie co zdołałeś ustalić? - zapytała, najwyraźniej oczekując, że jestem o krok przed nimi.
- Niewiele - przyznałem, dalej biegnąć. Honey nasłuchiwała z ciekawością, wyrównując ze mną bieg. - Chcemy go z Honey zatrzymać i wtedy spróbować dowiedzieć się czegoś więcej. Na razie jestem pewny, że bez rozwalenia głównego mechanizmu, nic nie wskóramy.
- Hiro, to może być pod powłoką nawet do kilku metrów metalu. - odezwała się ze sceptyzmem. Początkowo zdziwiłem się, że to wiedziała, ale z drugiej jednak strony w końcu przez pewien czas była dyrektorką Instytutu Robotyki, więc musiała coś wiedzieć na ten temat. - Jak chcesz się tam przedrzeć?
- Proszę to zostawić mnie - poprosiłem, ale odpowiedziała mi cisza. - Czy Agenda może nas osłaniać? - zapytałem, gdy nie doczekałem się odpowiedzi.
- Dobrze, Hiro. Zezwalam ci na działania. - odpowiedziała Yoko pewnym głosem. Kiwnąłem głową z satysfakcją.
-Dziękuję, pani Yoko.
Byliśmy tuż przy robocie, gdy Honey zaczęła grzebać w swojej torbie. Pierwszą zniszczyła podczas walki z Callaghanem, ale teraz miała drugą, nieco bardziej pojemną i uzupełnioną o nowe związki. Widziałem, że trochę drżały jej ręce, więc postanowiłem ją nieco uspokoić.
- Honey, jeśli nie dasz rady... - zacząłem, ale przerwała mi, spoglądając w oczy.
- Dam radę - odpowiedziała i w jej dłoni pojawiła się pierwsza kula o kolorze bieli. Wskazałem na nią, czując, że moje zmęczenie powoli wygrywa walkę z determinacją.
- Ile ich potrzebujesz? - wydyszałem, a Honey naciskała kolejne przyciski, tworząc mieszaniny.
- Niewielu - odpowiedziała szybko. - To mocne związki. Leć, poradzę sobie.
- Na pewno? - spytałem dla pewności, ale Honey dobrze wiedziała, co robi.
- Tak, leć już.
Posłuchałem ją i wzbiłem się na wysokość kilku pięter, zachowując jednak duży dystans od robota. Widziałem, jak zaatakował GoGo. Może i miał zaprogramowany jakiś cel, ale na pewno potrafił atakować to, co stanęło mu na drodze. Słońce odbijało się w jego pokrywie, załamując światło, co mówiło dużo na temat jakości jego wykonania. W końcu poleciałem przed niego, wypatrując jakichkolwiek punktów zaczepienia. Spojrzałem w górę w kierunku szyby wybitej przez Go. Na pewno nie zrobiła tego przypadkiem, pomyślałem, sugerując się jej wiedzą na temat robotyki, która nie raz zdołała mnie zadziwić.
Za wybitą szybą znajdowało się wejście w głąb, w którym migotały dwa czerwone światła, niczym oczy robota. Byłem pewien, że to właśnie te dwa lasery działały jak oczy, którymi to monstrum patrzyło na świat. Tym bardziej skojarzył mi się z Baymaxem, nawet jeżeli mój przyjaciel nie był zbudowany z metalu. Baymax za sobą nie widział nic, bo wszystko rozszyfrowywały jego oczy, tak jak u normalnego człowieka. Najwyraźniej Tawior zainspirował się moim robotem, by zbudować swoją własną, mniej przyjazną wersję Baymaxa.
Robot zrobił kolejny krok i zachwiał się, najwyraźniej zatrzymany przez Honey. Odetchnąłem i ruszyłem w kierunku pustego miejsca w środku pokaźnej głowy robota, mając w zamiarze zbadanie wnętrza tego miejsca. Jeśli szybko nie znajdę sposobu, jak go powstrzymać, to San Fransokyo pozostanie wspomnieniem.
Niestety, nawet nie udało mi się zbliżyć w stronę maszyny, bo jego czerwone oczy spojrzały na mnie i o mało nie rozerwały mnie w pół swoimi laserami. W głębi duszy cieszyłem się, że zdołałem przyspieszyć silniki. Robot jednak już mnie zobaczył i najwyraźniej stałem się jego celem, bo oderwał nogi od podłoża i zaczął za mną iść, kierując się w stronę, z której przyszedł.
- Nie, nie, nie! - powtarzałem, szukając sposobu, by go ominąć i zmusić, by ruszył w innym kierunku. Jeśli pod gruzami są jacyś ranni, to nie będą mieli szansy, jeśli ten gigant po nich wróci.
Nie było jednak z tym problemu, bo robot obrócił się ponownie i zaczął mnie gonić swoimi wolnymi, pełnymi niepewności ruchami. Wpadłem wtedy na pomysł. Jeśli uda mi się go odciągnąć od miasta, to może skrzywdzi on mniej ludzi. Plac Sayno-Square. Była to ogromna, pusta przestrzeń, nie licząc ustawionych ławeczek i drobnych fontann, które sprawiały przyjemność dla oczu mieszkańców. Wątpiłem, by urząd miasta żałował kilku drobnych inwestycji, aby przywrócić bezpieczeństwo w naszym mieście.
- Tak, dokładnie, chodź za mną - mówiłem, choć w sumie robot i tak prawdopodobnie mnie nie słyszał. Musiałem mówić to do siebie, by nie zwariować. Agenda unosiła się nad nim, starając się szykować rakiety w razie, gdyby to ustrojstwo chciało mnie skrzywdzić po raz drugi.
- Jakiś plan? - usłyszałem ponownie głos Yoko.
- Na razie chcę go stąd zabrać - odparłem, kierując się środkiem dróg, by robot nie zahaczył o budynki.
- A potem? - dopytywała się.
- Nie wiem! Improwizuję! - wykrzyknąłem, a Yoko westchnęła.
- Jak zwykle - mruknęła niepocieszona. - Ithani, szykuj działa! - usłyszałem, zanim ponownie się rozłączyła.
A więc Ithani jest w szybowcu, pomyślałem i nagle poczułem, że moje zaufanie co do latających statków spada. Evans był ostatnią osobą, której mógłbym zaufać.
Wleciałem na plac, modląc się, by robot nie rozgryzł mojej pułapki. Słońce oświetliło go jeszcze bardziej swoim słabym, zimowym blaskiem. Wtedy zauważyłem rysy przecinające jego ciało, które musiały być granicami złożonych do kupy części. No tak, pomyślałem sobie. Nie mógł być stapiany, musieli go złożyć. Przecież skąd wytrzasnęliby sprzęt i środki, by stopić całość ciała robota ze stali.
Grałem na zwłokę. Potrzebowałem chwili, by go rozgryźć a jednocześnie byłem cały czas na celowniku. Nagle coś przemknęło za moimi plecami i robot odwrócił swój wzrok w tamtym kierunku.
- No chodź tu, grubasie! - wykrzyknął Freddie, trzymając się pleców Baymaxa. Oboje lecieli tuż obok mnie, najwyraźniej mając zamiar odwrócić ode mnie jego uwagę. - Tak ty! Do ciebie mówię! Zostaw mojego kumpla!
Uśmiechnąłem się i od razu poleciałem w kierunku miejsca przypominającego szyję robota. Nie powinien mnie zauważyć, ale jednak obawiałem się, że maszyna może być czuła na dotyk. Mimo to stanąłem na jego ramieniu i przejechałem dłonią po rysie, starając się dociec, dokąd zmierza. Byłem pewien, że miejsce ukrycia głównych przewodów jest za złączeniem wszystkich tych linii. Przeleciałem nad ramieniem i napotkałem dużą pokrywę dokładnie na plecach robota, która zakrywała główne przewody. Z dalszej odległości była ona całkowicie niewykrywalna, dlatego czułem ulgę, że zdołałem ją odnaleźć.
Nagle robot skoczył w bok, a ja straciłem równowagę. Poleciałem na plecy prosto w dół, w kierunku rozszarpanego asfaltu. Sięgnąłem do silników na moich kostkach, ale z przerażeniem zauważyłem, że wysiadły.
- Cholera - warknąłem, podczas gdy grawitacja przyciągała mnie coraz silniej do twardego podłoża. Gdy już myślałem, że to już koniec, poczułem, że ktoś mnie łapie i odciąga w bok, unosząc się nad ziemią.
- Baymax! - krzyknąłem z ulgą, widząc Freda uczepionego jego pleców.
- Witaj, Hiro - odparł robot z satysfakcją.
- Myślałeś, że pozwolimy ci zlecieć? - prychnął Freddie, kierując Baymaxa ponad dłonią robota.
Honey stała na dole, schowana za rogiem. I dobrze zrobiła, bo maszyna rozglądała się dokoła, jakby ktoś wytrącił ją z równowagi.
- Jakiś plan? - spytał Fred, ale ja byłem zapatrzony na Honey. - Hiro?!
- Tak, mam plan - powiedziałem z szokiem, uświadamiając sobie, że to właśnie Lemon może rozwiązać nasz problem. - Leć po Honey - podpowiedziałem Baymaxowi. - Tylko postaraj się, żeby cię nie zauważył.
Baymax skinął głową i ruszył za plecy giganta tak, żeby tamten go nie zauważył. Chwyciłem się mocniej jego ramienia i zaczepiłem się tak, by móc przejść na plecy Baymaxa tuż obok Freda. Honey zauważyła, że po nią lecimy, bo wyszła ze swojej kryjówki i pomachała nam, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Wystawiłem rękę, gdy przelatywaliśmy obok, a Honey bez problemu ją złapała i wskoczyła na Baymaxa, jakby był statkiem powietrznym.
- Honey, potrzebuję cię - powiedziałem od razu, gdy zajęła miejsce za nami. Fred zerknął to na mnie, to na nią z zagadkową miną. - Potrafisz stworzyć ten sam rozpuszczalnik do metalu, co wtedy, gdy cię poznałem?
Honey zdziwiła się wyraźnie, bo zatrzepotała rzęsami w szoku, ale skinęła głową.
- Nawet przez sen. - odpowiedziała. - Ale Hiro, nie potrafię zrobić go tyle, by rozpuścić całego robota...
- Potrzebuję tylko trochę - odparłem, wyliczając w głowie prawdopodobną objętość pokrywy. Jeśli uda mi się ją rozpuścić, to bez problemu dostanę się do systemu. Podałem Honey wymiary, a ona skinęła głową i odskoczyła na płaski dach wysokiej budowli, mając zamiar zająć się rozpuszczalnikiem.
Trąciłem swoje lewe ramię, mając nadzieję, że głośnik zadziała.
- Pani Yoko, słyszy mnie pani? - zawołałem, gdy Baymax zaczął manewrować wokół robota, starając się go omamić. Tym razem jednak przychodziło mu to z trudem, bo gigant uczył się na swoich własnych błędach i dużo ciężej było Baymaxowi wyminąć go.
- Tak, słyszę cię, Hiro. - odezwała się pani prezes głosem wypełnionym troską.
- Zaraz będziemy potrzebowali czegoś, co zajmie tą blaszaną lalkę - powiedziałem z entuzjazmem.
- Uważaj! - krzyknął Fred, w ostatniej chwili pociągając Baymaxa na bok przed wielką dłonią robota.
- Uff, dzięki - odparłem do kumpla, mając sobie za złe, że za bardzo zająłem się rozmową.
- Czyli mamy plan? - spytała Yoko z radością.
- Dokładnie. Proszę wystrzelić, gdy dam pani znak, w porządku? - zapytałem, a Yoko od razu przytaknęła. - Proszę celować w przód robota, żeby nie trafić w nas, dobrze?
Yoko zgadzała się na wszystko, co jednocześnie mnie cieszyło i zaskakiwało. To ona zawsze planowała, a my wykonywaliśmy. Najwyraźniej musiała mi ufać, skoro pozwalała mi na takie działania.
Zerknąłem na dach, na którym Honey działała ze swoimi związkami. Nagle jej dłoń wzbiła się w górę i blondynka zamachała do mnie energicznie. Skierowaliśmy Baymaxa na górę, by odebrać od Honey rozpuszczalnik w momencie, kiedy robot postanowił się obrócić. Zrobiliśmy to tak szybko, że sam byłem pod wrażeniem i już wkrótce znów schowaliśmy się ponownie za jego plecy. Martwiłem się, że robot może obrać Honey za kolejny cel do rozwałki, ale najwyraźniej lot Baymaxa zirytował go wystarczająco, by zajął się nami.
- Dacie radę złapać mnie jeszcze raz? - spytałem Freda. - Moje silniki wysiadły.
- Postaram się, ale myślę, że Baymax prędzej sam rozwali to cudo, zanim ty rozwalisz się o asfalt - przyznał przyjaciel, szturchnąwszy mnie w ramię. Patrzyłem na fiolkę wypełnioną różowym płynem, którą trzymałem w dłoniach. Policzyłem do trzech i skoczyłem na ramię robota jeszcze raz, mając nadzieję, że mój plan poskutkuje.
Baymax odleciał, a ja krzyknąłem w stronę mojego ramienia.
- Teraz!
Nagle niebo przecięły wystrzały rakiet, które znów zaczęły bombardować robota. W ostatniej chwili uciekłem z ramienia i złapałem się wąskiej krawędzi klapy, którą miałem zamiar rozwalić. Yoko na pewno widziała z góry, że trzymam się pleców, ale jednak i tak obawiałem się, żeby jedna zbłąkana rakieta nie trafiła we mnie.
Trzymałem się jedną dłonią, drugą otwierając fiolkę. Wlałem trochę płynu w jedną ściankę i patrzyłem jak spływa po rysie w dół, po czym spróbowałem w drugim boku. Nie musiałem czekać długo, bo zaraz metal zaczął topnieć, niczym lód polany ciepłą wodą.
- Świetnie - mruknąłem sam do siebie, widząc, że mój plan ma szanse. Tak naprawdę nawet nie oceniłem, czy robot jest rzeczywiście zrobiony z metalu, bo niby jak miałbym to zrobić? Mogłem jedynie zgadywać. Równie dobrze mógłby być ze styropianu pociągnięty srebrną olejną.
Zahaczyłem palce nieco wyżej i spróbowałem oderwać płytę, uprzednio wyrzuciwszy pustą fiolkę. Niestety, nie szło mi dobrze, bo miałem za mało siły, a pokrywa była wciąż zbyt duża. Mogła być wysokości Baymaxa i tej samej szerokości, nie mówiąc już o jej grubości.
- Pomóc? - usłyszałem znajomy głos, który bardzo pragnąłbym w tej chwili usłyszeć.
Spojrzałem w górę i zobaczyłem Wasabiego, którego dredy były rozwiewane przez prądy powietrza z szybowców. Uśmiechnąłem się do niego szeroko i odsunąłem, podczas gdy przyjaciel zsunął się w dół i zaczepił koło mnie o plecy robota.
Zaczepił palcami o metal i oboje pociągnęliśmy w tym samym momencie. Klapa puściła, spadając w dół z niszczycielską siłą. Upadła wprost na pusty autobus, zgniatając go w jedną sekundę.
- Ups - mruknął Wasabi, podczas gdy ja zanurzyłem się w kablach. Były dosłownie wszędzie. - Hiro, które mam przeciąć?
- A ja wiem? - prychnąłem. - Myślisz, że jest jakakolwiek reguła z kolorami? Brednie!
- To które ciąć? - zapytał spanikowany Wasabi.
- Wszystkie! - odpowiedziałem, a Wasabi włączył ostrze na swojej dłoni.
- Jesteś pewny? - zapytał mnie, a ja kiwnąłem ochoczo głową. Już powoli brakowało mi siły, by trzymać się wąskich szczelin na plecach kilkuset metrowego robota.
- Jeśli przetniesz wszystkie na raz, to nic się nie stanie. Po prostu tnij! - rozkazałem a Wasabi włożył rękę do pustego otworu i zaczął nią mieszać, przecinając kable swoim ostrzem. Robot nagle znieruchomiał, ale jeszcze się nie wyłączył.
- To działa! - wykrzyknął Wasabi wesoło.
- Zostały ci jeszcze dwa, w rogu - zauważyłem i pociągnąłem je bliżej, by Wasabiemu było łatwiej je przeciąć. I tak robił to błyskawicznie.
Gdy przecięliśmy ostatnie dwa, robot nagle stracił panowanie nad sobą i zaczął lecieć w tył. Miałem ochotę zakląć, widząc, że znów zbliżam się ku ziemi.
- Baymax!! - wrzasnęliśmy obaj, ale robot nigdzie się nie pojawiał. Siła dociskała mnie coraz bardziej do ciała robota, a on sam leciał z coraz większym pędem.
W końcu pojawił się Baymax i Fred, którzy ostatkami sił wyszarpali nas spod ciała spadającej maszyny. Agenda zaprzestała ostrzału, widząc, że robot sam leci ku płaszczyźnie placu. Baymax poleciał w górę, starając się wykorzystać w pełni swoje silniki. Obawiałem się siły wybuchu, gdy robot dotknie ziemi, dlatego musieliśmy co prędzej wydostać się z linii wystrzału.
Baymax stanął na dachu, na którym czekała na nas Honey, podczas gdy ziemią wstrząsnęło wielkie trzęsienie. Honey straciła równowagę i upadła, a my mocniej uczepiliśmy się stojącego twardo Baymaxa. Nawet szybowce Agendy przez chwilę zawahały się w powietrzu.
Po huku upadku rozległa się cisza, która była ukojeniem dla uszu po ostatniej dramatycznej godzinie. Stanęliśmy na dachu i odetchnęliśmy głośno, dopiero czując przypływ entuzjazmu.
- Taak! - wykrzyknęli jednocześnie Honey, Wasabi i Freddie, wymachując rękami. Stanąłem na skraju, wpatrując się w metalowe cielsko wgniecione w plac, niczym dłoń odciśnięta na piasku. Byłem w szoku, co właśnie dokonaliśmy i czułem, że pierwszy raz jestem tak szczęśliwy.
- Hiro! - wykrzyknął Wasabi i wziął mnie w ramiona, unosząc, zanim cokolwiek zdołałem powiedzieć. - Jesteś wielki, stary! - ścisnął mocno, aż poczułem wzmożone zapotrzebowanie na tlen.
- Zaraz zrobię się cieńszy - wydyszałem, a reszta się roześmiała. Gdy Wasabi mnie puścił, do naszej dwójki dobiegli pozostali, zamykając nas w uścisku.
Przytuliłem ich z uśmiechem, gdy Baymax jako ostatni dołączył do naszej grupy. Brakowało nam tylko GoGo... GoGo! Właśnie.
Wyswobodziłem się ze wszystkich ramion i odszedłem na bok.
- Baymax, weźmiesz mnie? - spytałem, a robot kiwnął głową.
Honey wyszła naprzeciw.
- Hiro, mówiłeś przecież, że GoGo jest w bezpiecznym miejscu. - powiedziała, starając się mnie uspokoić.
- Bo jest tylko... - zacząłem, ale Honey mi przerwała. Fred i Wasabi wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem.
- Pomogą jej - zaczęła nieco pewniej. - Nie musisz się o nią tak martwić. Nie jest dzieckiem.
- Mimo to chcę sprawdzić, czy jest cała - odparłem, a Fred i Wasabi wymienili ze sobą rozbawione spojrzenia. Miałem ochotę ich spytać, o co im chodzi, ale tak naprawdę średnio mnie to obchodziło. Wiedziałem, że cała trójka łącznie z Honey wiedziała na temat mojego uczucia do GoGo i szczerze mówiąc wcale się tym nie przejmowałem. Już wystarczająco upierdliwy był Baymax, gdy próbował ze mną o tym gadać. Ciekawe, co by zrobił, gdyby się dowiedział, co dziś zrobiłem. Na samą myśl czułem, że zaczynam się rumienić.
Zlecieliśmy wszyscy na ziemię, po czym ja sam oddzieliłem się od grupy i pobiegłem w kierunku dobrze mi znanej ulicy, na której zostawiłem moją przyjaciółkę. Miałem nadzieję, że nic jej nie jest i że ratownicy zajęli się nią należycie. Zanim jeszcze zostawiłem moich przyjaciół, Yoko odezwała się ponownie.
- Dobra robota, Hiro - powiedziała z mojego ramienia, a moi przyjaciele poklepali mnie zgodnie po plecach. Tak naprawdę nie była to tylko moja zasługa - każdy z nas zrobił coś ważnego dla tego zadania i każdemu należą się gratulacje.
Wybiegłem z przecznicy i spojrzałem w kierunku małej kawiarenki z niebieskim daszkiem, który chyba zapamiętam już na zawsze. Zauważyłem małą karetkę nieopodal i małą zgraję ludzi, która nieco mnie wystraszyła. Zdołałem już wymyślić same najgorsze scenariusze, ale gdy dobiegłem do gapiów, zauważyłem, że po prostu dyskutują z ratownikami na temat tego wydarzenia. Rozejrzałem się i zauważyłem GoGo, siedzącą na noszach i śmiejącą się wraz z jednym z ratowników. Na jej widok odetchnąłem z ulgą.
GoGo siedziała już w swoich własnych ubraniach, a jej prawa kostka była owinięta szczelnie bandażem, który wystawał spod rozdartych spodni. Z jej ramieniem chyba nie było tak źle, bo siedziała wyprostowana, oparta o rozłożony na szybko stelaż.
Podszedłem do niej wolno, ale gdy mnie zobaczyła, od razu uśmiechnęła się szeroko na mój widok.
- Hiro - zawołała, a ratownik, który z nią rozmawiał, spojrzał w moim kierunku. Był młody, miał może dwadzieścia lat, a jego twarz przetykały dołeczki. Wyglądał dość przyjaźnie i czułem, że powinienem mu podziękować, że zajął się moją przyjaciółką.
- Hej - odpowiedziałem, klękając koło GoGo. - Jak się czujesz?
- Dobrze - kiwnęła głową, spoglądając na ratownika. - Dostałam jakieś środki przeciwbólowe i od razu poczułam się lepiej.
- Właśnie widzę - zaśmiałem się, widząc jej zachowanie. Najwyraźniej środki nie wpłynęły tylko na ból. Miałem ochotę się roześmiać, przeczuwając, że GoGo jeszcze przez dłuższy czas będzie taka zadowolona.
GoGo uśmiechnęła się szeroko i złapała mnie za rękę, zaciskając na niej swoje palce.
- Twoja dziewczyna zna świetne kawały - odezwał się ratownik, wstając. - Odkąd tu jestem, co chwila mnie nimi zasypuje.
Nawet nie zareagowaliśmy, słysząc słowo "dziewczyna", bo po prostu słyszeliśmy je już wystarczająco często, by się do niego przyzwyczaić. GoGo uśmiechnęła się do ratownika i spojrzała na mnie, poważniejąc trochę.
- Udało wam się - powiedziała z zadowoleniem. Przytaknąłem ruchem głowy, a GoGo roześmiała się wesoło. Widziałem, że jest równie szczęśliwa jak ja, nawet jeśli bardziej to okazywała. To pewnie była wina środków przeciwbólowych, że tak się rozluźniła. - Właśnie zostawiłeś coś - zauważyła i wyciągnęła zza siebie mój kask. Ująłem go w dłonie i obróciłem, po czym usiadłem obok niej tak, by stykać się plecami o stelaż.
- Wcale nie miałem racji co do Agendy, wiesz - wyznałem jej cicho, gdy znudziły mi się już głośne rozmowy mieszkańców z ratownikami. Omawiali to, co się stało, narzekając zarówno na służby, władze miasta, jak i Instytut. Najwyraźniej pomyśleli, że to jego sprawka, skoro głównym problemem całego zamieszania był robot. GoGo obróciła głowę i spojrzała na mnie z zaciekawieniem. - Agenda tam cały czas była, tylko że nie mieli jak zbadać tego robota. Zaczęli do niego strzelać...
- I co? - spytała GoGo.
- Rakiety nic nie pomogły. Był na nie odporny. - odpowiedziałem, spoglądając na nią ze znużeniem. - Zresztą... opowiem ci później, jak trochę odpocznę.
Westchnąłem i położyłem głowę na jej zdrowym ramieniu. Czułem, że GoGo się uśmiecha, choć wcale nie widziałem jej twarzy.
- Idź, odpocznij, Hiro - poprosiła nad moim uchem. Pogłaskałem kciukiem jej dłoń, nie odzywając się. - Jesteś zmęczony.
- Ale szczęśliwy - powiedziałem, czując, że z serca spada mi wielki ciężar. Nawet jeśli ostatecznie jeszcze nie wygraliśmy z Tawiorem to mieliśmy za sobą wielkie zwycięstwo. A to było coś, z czego należało się cieszyć.
Gotowe! ;33 mój długi rozdziałek wreszcie zakończony ;)) mam nadzieję, że wam się spodoba, bo ja jestem bardzo usatysfakcjonowana :pp piszcie komy bo jestem mega ciekawa, co myślicie!
Całuski, Wasza Just :*
PS: Ten rozdziałek dedykuję Avis bez której Hirogo nie byłoby takie słodkie XD
*dobra powinnam iść spać, zachowuje się jak najebana i placzą mi się palce ale wena mnie na koma naszła to go zostawię tak w nocy, żeby było, że pierwsza przeczytałam xd*
OdpowiedzUsuńJA PIERDOLE!
JAKA ROZPIERDUCHA, O JA CIE W PIZDU! XDDDDD
Jezu, współczuję tym którzy będą musieli to wszystko stamtąd sprzątać xdddddd
ALE O KURWA!
*Jezu, sorki, że klne no ale te emocje i jeszcze prawie 2 w nocy jest xd*
JEZU TAK! BOŻE WRESZCIE! NO PO PROSTU KOCHAM CIE! ❤❤❤ *który raz to już dzisiaj powiedziałam?* BOŻE CO TAM JAKIŚ ROZPIERDOL W SAN FRANSOKYO! BOWE ONI NARESZCIE SIĘ POCALOWALI! No, przynajmniej musneli się tymi ustami, no kurwa to już coś! Obudziłam prawie wszystkich w domu bo pisnelam ;__; No ale trudno :')
Jezu, serio w zajebistym momencie to dałaś. W takim, w którym nikt się nie spodziewał i pewnie był mega zaskoczony tym co właśnie się dzieje.
Matko Boska, no ale teraz będzie już coraz lepiej! Kuuurcze, dziewczyno. Szalejesz xd Tutaj jakieś kudłate *heh ale to ładnie ujęłam xd* myśli Hiro, tutaj jakieś pocałunki. No mrrrrrrrr! ❤ Rozkręcasz się, haha :*
Ale ty i tak wiesz, że ja nadal na coś czekam Zobaczysz, ja cie przekonam do tego hahah 😂😂❤
Dobra, bo ja pierdole zawsze o tym Hirogo. Wypowiem się teraz o reszcie rozdziału xd
No kurna, opisy zajebiste jak zwykle!
W sumie to myślałam, że Ithani coś spierdoli xd Znaczy, trochę szkoda, że niczego nie spierdolił bo byłoby ciekawie no ale trudno xd
No tak, Agenda ruszyła swoją dupe. Nareszcie się do czegoś przydali xd Bo serio, nasza szóstka zawsze brudna robotę musi odpierdzielać xddd
Dobra, bo ja już prawie zasypiam i nie wiem co dalej napisać więc w sumie to chyba wszystko xd Także tego, dużo weny! ❤
Czekam na Hirogo w kolejnym rozdziale 😂
I dziękuję za dedyk ^^ Bowe tak się cieszę! :3
A teraz mówię - dobranoc, bo idę spać 😂💖
A tobie życzę miłego dnia, bo raczej będziesz czytać tego koma rano :')
PS.: Dlaczego beze mnie Hirogo nie byłoby takie słodkie? Xdddd
Bo ty mnie tak na Hirogo nakręcasz moja droga ;33 ale długiego koma walłaś aż się jaram jak go czytam *-* hahahahahaha no w San Fransokyo rzeczywiście jest rozpierdol xdd ale wiesz liczy się że powtrzymali tego robota a nie ile budynków ucierpiało. Heloł, to jest Japonia! Oni to w tydzień odbudują xdd no, a co do Ithaniego to tylko stał i patrzył i pewnie miał niezłego wkurwa widząc Szóstkę w akcji :))) no i Hirogo... Cóż zamierzałam się z kissem od dawna ale nie wiedziałam w którym momencie go dodać *taki pierwszy Kiss i wgl * więc pomyślałam że to będzie w sumie najlepszy pomysł z tych, które miałam 😊 i mam nadzieję że wyszło xdd
UsuńHuhu, to będę cię nakręcać na nie jeszcze bardziej hahah ;**
UsuńNo w sumie fakt, powstrzymali robota - reszta się nie liczy xdddd
Ithani to pewnie się girami nakrywał ze strachu *jprdl jak ja go nie lubie*, a nie tam wkurwa miał xddddddddd
Tak, z kissem ci wyszło kochanie xd Co prawda krótki był... *dobra, może to ja jestem dziwna? Heloł, to ja pisze ludziom hot kissy, jak to mawia Smile xd* No ale tam wiadomo. Poprawisz to w kolejnych rozdziałach mam nadzieję hahah xd :*
Avis, chędożę, poprawiłaś mi humor używając tylu przekleństw w swoim długim komie :D
Usuń..... mózg mi się zawiesił.. ..TO BYŁO ZAJEBISTE. WREEESZCIE KURR.. SIĘ DOCZEKALIŚMY JEST KISS a teraz tak spokojniej to rozdzialik extra ale im więcej się dzieje tym bardziej nie moge się doczekać więc pisz pisz pisz błagam bo chcem wiedzieć co nbędzie dalej! Pozdro jesteś najlepsza ;)
OdpowiedzUsuńHahahah Toudi kc <3
UsuńMiałam taką samą reakcje na kissa xdd
Tak to jest z akcją :D cieszę się toudi że ci się podobało :P mogę tylko powiedzieć - czekaj na więcej ;vv
UsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMÓZG ROZJEBANY!!!!
Miasto rozpierdolone, a tutaj jeszcze jedna kometa!!!
Żesz w dupę, cały misterny plan Ithaniego żeby skasować GoGo poszedł się jebać, co? Powiedz, że Ithani będzie chciał ją skasować, proszę???
Noż w jasną wychędożoną rzyć, czytam to TYYYYYYYYYYYYLEEEEEEEE czasu po opublikowaniu!
Mordakein! Ty mi mózg rozwaliłaś!!! Tu apokalipsa miasta, tu inne pitu-pitu, i piękny pocałunek w tych sprzyjających do wyznań okolicznościach przyrody... CZEKAM. NA. WIĘCEJ.
JA. TEŻ. CHCĘ. CZEGOŚ. OSTREGO. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Dobrze, że są wakacje, bo dopiero teraz się naprawdę rozkręcasz! (ง๏ ͜つ๏)ง
Ej, czuję się poszkodowana. A ja to co? Nie komentuję, nie piszę? W poślady, jaka się pretensjonalna robię. Oj tam. Chędożyć!!!
Ciekawe kiedy to przeczytasz...
~Piwo vel Mózg na Ścianie
Miasto rozwalone, mózg rozjebany ^^ XDD oto cała destrukcyjna ja! ;D A Ithani coraz bardziej się pewnie pieni z zazdrości o Hiro, w końcu teraz to on jest numerem 1 w Agendzie ;))) a że doskonale wie, że może go skrzywdzić, robiąc coś GoGo... nie podpowiadam ;x
UsuńPiwonia, ty się nie martw, ja o Tb cały czas pamiętam :D Czekaj na dedyka bo nie wybiorę pierwszego lepszego rozdziału, żeby ci zadedykować za twoją stałą obecność tutaj na tym blogu *-* to musi być też jakaś bomba
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
OdpowiedzUsuńTo dojebałaś Just, mega zarąbisty rozdział ;D.
Ja to już nie wiem co mam pisać. Jest wreszcie wreszcie Hiroooooo, jak ja kocham tego faceta. Znaczy się yyyyy tak na odległość...W każdym razie wreszcie był całusss jestem zadowolona ;).
Hehheheh przez moment myślałam, że GOgo ztanie się coś poważnego jak zamknęła wtdy oczy i w ogóle ale na szczęście nie było tak źle uffff. Ale to już się rozwinęło.
Teraz będzie Hirogo pełną gębą xd. I wasabi się wreszcie pojawił xd. Na niego warto cekać. Hahahah Agenda najwyraźniej działa jak tajniacy xd.
Rozdzialik megaaaa zajebiaszczy. Jestem dumna, że go przeczytałam. Masz meeega talent i potwierdzasz to jeszcze raz. Dzięuję że piszesz tego bloga. Jest super <3.
Do nna
Dziękuję Passion *-* ogromnie mi miło to słyszeć. Tak jest, obiecuję więcej Hirogo ale nie spodziewajcie się od razu jakiegoś mega uderzenia. To wszystko dalej będzie tkwiło w tym samym miejscu, choć oboje robią postępy ^^ takich kroczków się spodziewajcie ;33 jako jedyna chyba zauważyłaś pojawienie się Wasabiego 😊 nie twierdzę że nie rozwalił systemu swoim wejściem xdd w końcu miał szansę zabłysnąć 😄
UsuńTo do następnego nna ;) mam nadzieję że będzie równie wciągający