4/30/2016

Bez znaczenia

   Słońce już całkiem wygasło, ustępując chłodnej zimie. W moim pokoju panował ciągły mrok, jakby nastał zmierzch, nie południe. Czas mijał wolno i leniwie, a mnie kompletnie nie interesowało, że go marnuję. I tak nie miało to większego znaczenia.
   Leżałam w swoim łóżku, przyciskając głowę do poduszki. Moje policzki stały się już suche, ale i tak czułam, że moje oczy nie wyglądają jeszcze normalnie - pewnie są napuchnięte po tylu godzinach płaczu. Właściwie, czemu ja się tym w ogóle przejęłam? Powinnam mieć to gdzieś, powinnam siedzieć dalej u Honey i dobrze się bawić, tak jak to robiłam wcześniej, zanim przyszła Sam. Nie rozumiałam swojego zachowania, to było irracjonalne. Uciekłam z Gwiazdki mojej najlepszej przyjaciółki tylko dlatego, że widziałam Hiro i Sam... Ach, na samą myśl znów czułam to ukłucie w sercu. GoGo, co się z tobą dzieje? - pytałam siebie cały czas, ale mój umysł prowadził monolog - reszta mnie totalnie go ignorowała.
   Co było takiego w Hiro, że czułam takie rozdarcie, gdy o nim myślałam? Odpowiedź była prosta - Honey chyba miała rację. Naprawdę coś do niego czułam... Ale to nie miało już znaczenia. Dla niego liczy się Sam, pomyślałam dość obojętnie. Odpuść, GoGo.
   Nagle drzwi do mojego pokoju uchyliły się lekko, a w jasne drewno zapukała jedyna osoba, która ze mną mieszkała.
- Można? - usłyszałam opanowany głos mojego ojca, choć najwyraźniej próbował być zabawny.
   Nie odezwałam się, mając nadzieję, że pomyśli, że śpię. W końcu leżałam tu pewien czas, tylko że do snu było mi jeszcze daleko.
   Usłyszałam wolne kroki, po czym mój ojciec usiadł obok mnie - słyszałam ciche skrzypnięcie mojego łóżka. Nie chciałam, żeby tu był, chciałam pobyć teraz sama, choć z drugiej strony cały czas czekałam, że do mnie przyjdzie. Potrzebowałam go.
- Co się stało, GoGo? - zapytał cicho, dotykając mojego ramienia. - Nawet nie zeszłaś na obiad.
- Nie jestem głodna - odpowiedziałam, dumna z tego, że mój głos brzmiał z obojętnością i spokojem. Mogłam się za nim chować zawsze, gdy moje oczy wskazywały co innego.
   Usłyszałam ciche westchnięcie, jakby mój ojciec chciał je ukryć. Nie widząc jego twarzy mogłam zgadnąć, że się martwi, zawsze to robił. Czułam się jak w jakimś upiornym deja-vu. Trzy lata temu też leżałam zapłakana i wtedy on też mnie wspierał. A raczej próbował - wtedy go odepchnęłam. Głupia, Tomago, warczałam do siebie w myślach, nie wierząc, jak mogłam dopuścić do tego, by znów czuć to samo odrzucenie, co wtedy, gdy zostawił mnie Ithani.
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytał, głaszcząc mnie cierpliwie po ramieniu. - Nie chcę, żebyś spędziła święta w ten sposób.
    Zamknęłam oczy, a po moich zaciśniętych powiekach przemknęły słone łzy. Czułam, że cała się rozpadam na kawałki, które ciężko będzie pozbierać. A teraz nie miałam już osoby, która mogłaby mi w tym pomóc. Może ze względu na to, a może po prostu z tęsknoty, usiadłam na łóżku i objęłam szyję mojego taty, łkając bezgłośnie.
   Mój tato objął mnie, czule głaszcząc po włosach. Uwielbiałam w nim jedną, bardzo prostą cechę - nigdy nie pytał, dlaczego jestem smutna. Nie byłam osobą, która łatwo dzieliła się z innymi swoimi odczuciami i on doskonale o tym wiedział. Zawsze byłam raczej zamknięta w sobie, tak jak moja mama. Ona wyrażała siebie za pomocą farb i pędzli, czym zachęciła mnie do swojej pasji.
   Siedzieliśmy w ciszy, która kompletnie mi nie przeszkadzała. Bałam się przyznać, że brakowało mi taty, dopiero teraz czułam jego wsparcie. Myślę, że po jego zawale coś się między nami zmieniło, widzę te zmiany. Mój ojciec coraz częściej starał się ze mną rozmawiać, nawet jeśli go odpychałam. Mimo to jednak próby te były dla mnie bardzo ważne.
   W końcu mój tato odsunął się ode mnie łagodnie i spojrzał mi w oczy, przecierając dłońmi mokre policzki, jakbym była małą dziewczynką.
- Już ci lepiej? - zapytał tylko, jakby sam nie był do końca o tym przekonany. - Niektóre sprawy trzeba po prostu przeboleć...
- Tak, jak ty przebolałeś mamę? - wyrwało mi się. Twarz ojca nie zmieniła się, jakby kompletnie nie ruszyły go moje słowa. Nie było w nich jadu, lecz zwykła ciekawość, czy cierpiał tak, jak ja teraz. Nie chciałam stracić Hiro... - Przepraszam - powiedziałam po chwili, czując się strasznie głupio. To, że cierpiałam, nie oznaczało, że mogłam bez skrupułów ranić innych, by czuć się lepiej.
- Nie masz za co - odpowiedział z delikatnym uśmiechem. - Bardzo kochałem twoją mamę i dobrze to wiesz. Po prostu... z czasem ten żal po jej stracie się zmniejszył. Sama doskonale wiesz, jak to działa - mówiąc to, wziął moją dłoń w swoją i zacisnął, chcąc dodać mi otuchy. - Razem damy sobie radę, tak?
   Uśmiechnęłam się przez łzy, zaciskając dłoń taty na znak zgody. Nie chciałam, żeby to się zmieniało, chciałam, żeby przy mnie był, choć moja ostrożność podpowiadała mi, że wkrótce to może się zmienić. Że znowu ode mnie odejdzie, a ja zostanę sama, bez żadnej pomocy. Na razie jednak żyłam chwilą i cieszyłam się, że mam w kimś oparcie.
   Nagle mój telefon odżył po ostatnich nieudanych połączeniach od Hiro, przedstawiając nieznany mi numer. Spojrzałam na niego z ciekawością i odebrałam telefon bezpośrednio przy moim ojcu.
- Tak? - zapytałam, podciągając nosem.
- GoGo? - usłyszałam znajomy głos, którego w ogóle się nie spodziewałam w tej sytuacji. - Mogłabyś do nas przyjść? To bardzo ważne.
   Zaraz, chwila. Czego Yoko chce ode mnie w dzień świąt? - zastanawiałam się. Czy naprawdę nie miała komu zawracać głowę? Wtem przyszła mi do głowy Sam i poczułam złość. No tak, Samie jest zbyt zajęta Hiro, by pomagać swojej szefowej...
- Czy to konieczne? - zapytałam tonem wskazującym na to, że niekoniecznie chcę poświęcać dla Agendy czas, który powinnam spędzić z rodziną.
- Tak! - usłyszałam Yoko, która musiała być strasznie poddenerwowana. - Reszta już o wszystkim wie, zaraz też tutaj będą. Postaraj się przyjść jak najszybciej.
   Po tych słowach rozłączyła się, zostawiając mnie samą z sygnałem. Zmarszczyłam brwi i odrzuciłam telefon na łóżko, starając się nie myśleć o nadchodzącym spotkaniu z Hiro.
- Obowiązki? - zapytał mój tato z uśmiechem, jakby zapomniał o naszym poprzednim temacie.
- Tak, coś w tym rodzaju - odparłam, przechodząc przez pokój i zgarniając kilka wybranych ubrań. Zgadywałam, że pewnie chodziło o kolejną misję, w którą Yoko chciała nas zaangażować, więc nie zamierzałam wybiegać z domu w dresach.
- Uważaj na siebie - usłyszałam i obróciłam się, patrząc na ojca z zaskoczeniem. Wiedział o Agendzie, więc domyślał się, z jakim ryzykiem się borykam. Nie sądziłabym jednak, że go to rusza, aż do teraz. Zmarszczyłam tylko jedną brew w zastanowieniu, zauważając, że stanęłam pośrodku pokoju jak wryta. Kiwnęłam tylko głową, patrząc na łagodne, ciemne oczy, podobne do moich własnych.
- Jak zawsze - odpowiedziałam miłym tonem, który raczej nie był zarezerwowany dla mojego rodzica.
   Wybiegłam z domu w zimowej kurtce i po jakimś kwadransie znalazłam się pod hotelem Akiyo, w którym znajdowała się siedziba Agendy. Ten budynek naprawdę mnie motywował - był wielki, jasny i wszechstronny - na każdym piętrze znajdowało się coś innego, dlatego był niemal ucieleśnieniem San Fransokyo, przedstawiając całą jego naturę w jednym budynku. Weszłam do środka, ignorując nieco zakłopotane spojrzenie odźwiernego, który pewnie dziwił się na widok gości w hotelu w czasie świąt. Nie ziało tu jednak pustkami - wokół pachniało puddingiem i cynamonem, jakby hotel dalej świętował gwiazdkę. Pewnie nawet tu chciano ugościć ducha świąt.
   Przejechałam windą piętra, aż do czwartego, które było mi tak dobrze znane. Zastanawiałam się, co zrobić, gdy spotkam Hiro, ale moje myśli przerwał cichy brzdęk, oznaczający koniec pracy windy i drzwi otworzyły się na oścież, ukazując mi przejście.
   Gdy zobaczyłam korytarz, zamarłam. Na środku stali Hiro i Honey, patrzący na mnie, jakby nie spodziewali się mojej obecności w Agendzie o tej porze. Poczułam się niezręcznie, gdy patrzyliśmy sobie z Hiro w oczy - coś we mnie zamarło, jakby oczekiwało czegokolwiek z jego strony. Mój umysł jednak w ostatniej chwili wyratował mnie z tej sytuacji, zanim mój rzekomy przyjaciel zdążył drgnąć.
   Wyszłam z windy pewnym krokiem i stanęłam przed moimi przyjaciółmi, udając, że wszystko gra.
- Hej - przywitałam się z lekkim uśmiechem, który zawsze ukrywał moje uczucia. Był już jak maska, która zdążyła się już wyrobić od częstotliwości jej używania. - Wiecie może o co chodzi Yoko?
   Postanowiłam grać na zwłokę - udawać, że wczorajszej nocy w ogóle nie było i że wcale nie uciekłam z mieszkania Honey. Po prostu ta noc już dla mnie nie istniała.
   Hiro i Honey spojrzeli po sobie z dziwnymi minami, ale szybko przyjęli moją grę. Nie było sensu teraz rozważać tego typu sprawy. Hiro odchrząknął i skrzyżował ręce, udając że czuje się komfortowo w tej sytuacji.
- Yoko mówiła, że potrzebuje całej naszej ekipy i że dopiero wtedy powie nam, co jest nie tak - powiadomił mnie. Skinęłam głową, choć czułam się zawiedziona, że będę musiała podtrzymywać rozmowę do czasu, aż ostatni z nas przyjdzie do Agendy. Naprawdę bałam się rozmowy o wczorajszym dniu.
   Hiro spojrzał na mnie w sposób, w który tylko on umiał na mnie patrzeć. Na samą myśl robiło mi się gorąco, ale teraz temu uczuciu towarzyszył ból w klatce piersiowej, jakby ktoś ciął moje serce na części. Obróciłam wzrok, starając się zignorować czułość w jego oczach.
- Pewnie to coś ważnego, skoro wezwała nas tak nagle - powiedziałam, patrząc w bok na drzwi do biura Sam. Miałam nadzieję, że siedzi sobie w domu, a nie spędza czasu w pracy.
- Jest to coś ważnego, GoGo - usłyszałam głos z przeciwnej strony korytarza. Obróciłam się i zauważyłam Yoko, ubraną jak zwykle na biało-szaro w tej swojej prostej spódnicy księgowej. Wyglądała klasycznie i elegancko jak osoba nadająca się świetnie do pracy umysłowej, ale nie do fizycznej, co współgrało z jej funkcją. - Nie prosiłabym was tu w święta, gdyby nie chodziło o coś ważnego - powiedziała poważnie, stając koło nas. - Ale przejdźmy może do mojego gabinetu. Nie chciałabym, żeby inni słyszeli naszą rozmowę.
   Widziałam zaniepokojenie na twarzy Hiro, który jako pierwszy ruszył za Yoko. Nie wątpiłam, że jej ufał, ale zawsze zachowywał zdrowy dystans do pani prezes, który ja popierałam. Dziwiło mnie, że Sam tak go nakłaniała do zaufania wobec Yoko, jakby leżało to w jej interesie. W końcu chyba udało jej się omotać Hiro... Rany, a ja znów wracałam do wczorajszego wieczoru...
- To, co wam mówię jest tajne, nie muszę wam przypominać? - zapytała Yoko, gdy zamknęłam jako ostatnia drzwi do jej gabinetu. Dziwiło mnie, że nie czeka na resztę, ale tylko potwierdzało to, że sprawa była pilna.
   Jej gabinet był naprawdę mały, co mnie dziwiło, skoro mieliśmy do czynienia z najważniejszą osobą w tej instytucji. Większość mebli była zapełniona idealnie poustawianymi segregatorami o ciemnych okładkach, a i tak nie było ich tak dużo. Na środku stało proste biurko z akuratnie trzema miejscami od strony drzwi, jakby Yoko przewidziała, ile nas będzie. Rozglądałam się po tym pomieszczeniu z nutą zdziwienia, jakbym nie dowierzała, że Yoko jest tak schludna i skromna.
- Skąd, pani Yoko - odpowiedziała Honey, siadając na wskazanym jej przez panią prezes miejscu. Hiro odczekał aż ja zajmę miejsce jako druga, po czym zajął ostatnie.
- Więc co się stało? - spytał nieco zmęczonym tonem, jakby już samo zastanawianie się wprawiało go w zniechęcenie.
- Z Isla Menor wydostał się kilka dni temu pewien więzień - powiedziała bez ogródek Yoko, splatając dłonie na swoim biurku. Jej szare oczy świdrowały nas, jakby chciały odgadnąć, co siedzi w naszych głowach. Aktualnie w mojej nie było nic, bo nie odczuwałam żadnych uczuć wobec skazańców znajdujących się na wyspie.
- Znamy go? - zapytał Hiro, marszcząc brwi. Zagryzłam zęby i obróciłam głowę, zauważając, że znowu mu się przyglądam.
- Nie. - odparła Yoko stanowczo. - To Martinez Tawior, znany jako Wave. Był emigrantem z Meksyku, dopóki nie wszedł w konflikt z prawem w Japonii. Przed godziną dostaliśmy informacje o włamaniu do Sayi-Centre, na drugim końcu San Fransokyo.
   Hiro podniósł głowę, jakby zszokowała go ta nazwa. Obie z Honey spojrzałyśmy na niego z zaskoczeniem.
- Sayi-Centre? - zapytał z niedowierzaniem. Mi ta nazwa nie mówiła za wiele.
   Yoko kiwnęła poważnie głową.
- Wykradł kilka mechanizmów kumulujących wartych kilkaset milionów dolarów. - odpowiedziała, zachowując kontakt wzrokowy z naszym przyjacielem. - Jak myślisz Hiro, do czego mogłyby mu być potrzebne?
   Nie musiałam zgadywać, by wiedzieć, że Sayi- Centre musiało mieć jakiś związek z robotyką. Fakt, że Hiro znał to miejsce mówiło samo za siebie. Poza tym wyraźnie nie był zachwycony tą informacją, więc na pewno to, co wykradł nijaki Wave mogło zostać wykorzystane w podły sposób. Nasz przyjaciel westchnął cicho i zapatrzył się na Yoko, jakby rozmawiał z nią telepatycznie.
- Muszę wiedzieć o nim nieco więcej - podkreślił delikatnie, w dalszym ciągu marszcząc brwi. Pamiętałam każdy kontur jego miny, szkicowałam ją już kilka razy i zawsze wprawiała mnie w zakłopotanie. Tak, jakby Hiro znał jeden krok więcej od innych za każdym razem, gdy się nad czymś zastanawiał. Bolało mnie to, że wciąż tak na niego reagowałam - przekreślanie go w moim życiu będzie musiało potrwać znacznie dłużej, niż myślałam.
   Yoko kiwnęła głową i podała Hiro jakieś dokumenty. Zajrzałam mu przez ramię, starając się wybadać coś więcej, choć pewnie nie było to konieczne, bo mózg Hiro już pewnie zapisał jakąś połowę faktów o mężczyźnie ze strony, na którą właśnie patrzył. Przypomniałam sobie moją zazdrość, gdy go poznałam. Drażniło mnie to, jak łatwo przychodziła mu nauka, przez co czułam się przy nim strasznie głupia. Raz nawet pytałam Tadashiego, czy nie wkurza go, że wszyscy zawsze zwracają uwagę na geniusz Hiro, ale on wtedy tylko się roześmiał.
- Martinez zamieszkiwał południowy Meksyk w małej miejscowości przy Morzu Karaibskim. Jego pasją od zawsze był surfing, stąd jego pseudonim w więzieniu. Wynalazł tor do deski, który umożliwiał mu około dwa tysiące więcej manewrów.
- Czyli jednym słowem jest mózgowcem? - zagadnęłam, patrząc na Yoko, która skinęła niechętnie głową.
- Tor stworzył w wieku piętnastu lat. Potem przyleciał do Japonii. - mówiła dalej, podczas gdy Hiro czytał jej dokumenty.
- No ładnie - mruknęła Honey zniechęcona dalszymi dopytywaniami. Wniosek był jeden - koleś był niebezpieczny. Skoro uciekł z więzienia, musiał mieć niezły łeb. - Nie powiadomiono żadnych służb po jego ucieczce? - zapytała blondwłosa po krótkiej chwili zastanowienia.
- Powiadomiono wszystkich - odparła zdecydowanie, ale łagodnie Yoko, nachylając się nad biurkiem. - Z tym, że obrona Hiro przyniosła więcej zamieszania na Isla Menor, niż zdajecie sobie sprawę.
   Hiro przestał czytać i skupił wzrok na Yoko, jakby chciał ją udusić gołymi rękami. Wiedziałam, ile go kosztowała ta cała rozprawa i nie zazdrościłam mu wcale tej sytuacji. Gorzej, że jego starania prawdopodobnie poszły na marne.
- Co się dzieje na Isla Menor? - spytał tylko z nutą złości w głosie. Yoko zawahała się.
- Więźniowie są traktowani lepiej, niż powinni - powiedziała dużo mniej stanowczo. - Na ogół nie dochodzi do większych zamieszek, zwłaszcza jeśli chodzi o więźniów, których ocaliliście... ale pozostali... cóż, wygląda na to, że korzystają na prawach, które im zagwarantowaliście.
   Hiro zdrętwiał na te słowa. Przez moją głowę przemknęło kilka przekleństw, których na pewno nie wypowiedziałabym w obecności pani prezes. Honey położyła dłoń na ramieniu Hiro, chcąc go wesprzeć. W jej zielonych oczach pojawiła się troska.
- Nie chcieliśmy, żeby to tak wyszło - powiedziała delikatnie, zwracając się do Yoko, ale Hiro nie zwrócił na nią uwagi.
- Czyli, że to my spowodowaliśmy ucieczkę Martineza, tak? - zapytał z powagą, siadając sztywno w swoim fotelu. Przygryzłam wargę na myśl, że nasza misja na Isla Menor wcale nie poszła tak dobrze, jak początkowo sądziliśmy.
   Yoko posmutniała i zabrała dokumenty, które Hiro położył na jej biurku.
- Masz dobre serce, Hiro - powiedziała, układając papiery w rękach. - Ale czasem to nie wystarczy, by zapanować nad tymi, którzy nie chcą słuchać.
   Hiro osunął się w fotelu, przymykając oczy. Przypomniał mi się jego napad furii, gdy dowiedział się, że Ithani miał coś wspólnego ze śmiercią Tadashiego. Pamiętam, jaki był wtedy wściekły i wciąż nie potrafiłam zrozumieć, jakim cudem mieścił w sobie tyle emocji. Osobiście ja miałam na to prosty sposób - wsiadałam na motor i pędziłam przed siebie, zostawiając za sobą wszystko, co sprawiało mi problem.
- Hiro, nie chciałeś nic złego... - zaczęłam, czując, że muszę coś zrobić, inaczej będę miała wyrzuty sumienia, że nie zrobiłam nic, gdy Hiro brał całą winę na siebie. Zauważyłam, że lekko drżą mu dłonie, co w pełni ukazywało jego stres. Zapragnęłam złapać go za rękę, by dodać mu wsparcia, ale odrzuciłam ten pomysł bardzo szybko, wciąż mając w pamięci wydarzenia z poprzedniego wieczoru.
- Co teraz? - spytał cicho, a w jego głosie wyczuwalne było napięcie.
   Yoko westchnęła dość swobodnie i oparła się o swoje biurko.
- Chciałabym, żebyście znaleźli Wave'a jak najszybciej i schwytali go, zanim to, co wykradł, okaże się niebezpieczne. - widziałam po niej, że wcale nie była tak przejęta tą sytuacją, jak początkowo myśleliśmy. Najwyraźniej takie sytuacje w Agendzie to normalka - gorzej z Hiro. Choć doskonale sobie radził jako szef naszej grupy, to bardzo często brał na siebie zbyt dużą odpowiedzialność, jakby winę za nasze błędy miał ponosić tylko on sam. - Hiro, jak myślisz, do czego mógłby użyć tych mechanizmów?
    Hiro zmarszczył brwi z zamyśleniem, skupiając swój nieobecny wzrok na blacie biurka Yoko.
- Mechanizm kumulujący skupia tysiące, a czasem miliony informacji w tej samej przestrzeni - usłyszałyśmy po chwili ciszy. - Lepsze modele potrafią skupiać więcej operacji... to coś jak dysk.
   Yoko kiwała posłusznie głową, słuchając Hiro z uwagą, jakby z chęcią korzystała z możliwości zdobycia dodatkowej wiedzy.
- Z tym, że dysk tylko przechowuje tę samą liczbę danych, a mechanizm je przekopiowuje i zwielokrotnia tak długo, ile starczy mu miejsca. - mówił dalej Hiro, gestykulując przy tym dłońmi. - W większych fabrykach produkujących roboty mechanizmy są wykorzystywane do zachowywania danych, tak by można je było skasować, gdyby roboty przerwały pracę systemu...
- Czyli, że Wave chce coś kontrolować mechanizmami kumulującymi? - zapytała z zainteresowaniem Honey, opierając się na nadgarstku. Hiro kiwnął głową.
- Jeśli interesuje go robotyka, to Agenda może mieć spory problem ze schwytaniem Martineza - skończył, patrząc w oczy Yoko. Prezes Agendy pokiwała głową, jakby przyjęła słowa Hiro i usiadła w swoim fotelu.
- Czyli po prostu Martinez potrzebuje mechanizmów, by kontrolować roboty? - zapytałam wprost. Nie wątpiłam, że Hiro zna się na robotyce, ale nie pasowało mi to do wizji przestępcy. Niby po co miałby użyć robotów? Co innego Ithani, gdy poddawał nas próbie i skonstruował fałszywe Baymaxy. Na ogół ludzie nie dążą do destrukcji miast poprzez ręcznie budowane machiny do zabijania, chyba że mają ku temu jakiś wyższy cel. - To bez sensu.
   Hiro spojrzał na mnie z zainteresowaniem, które mówiąc szczerze bardzo mi się podobało.
- Masz jakiś lepszy pomysł? - zapytał bez cienia złośliwości. No tak, w naszym gronie tą "złośliwą" byłam ja...
- Owszem - powiedziałam szczerze, czując się nieco niezręcznie, że wszyscy skupili na mnie swoją uwagę. Spojrzałam więc na Yoko. - Mechanizmy kumulujące są wykorzystywane też do dużo większych przedsięwzięć niż produkcja robotów. Zwłaszcza w przemyśle zbrojeniowym.
- GoGo, skąd ty to wiesz? - zapytała ze zdziwieniem Honey. Ona i Hiro patrzyli na mnie, jakbym się przed nimi zmaterializowała w jednym momencie.
- Interesuje mnie motoryzacja pod każdą postacią, zapomniałaś? - uświadomiłam ją, unosząc brew. Hiro uśmiechnął się delikatnie, cały czas mnie obserwując. - Podczas wojny rosyjsko-japońskiej stworzono system kontrolujący odrzutowce. W ten sposób w kokpitach nie musieli siedzieć piloci, bo sterowano nimi za pomocą mechanizmów w centrum Tokyo.
- I jaki z tego wniosek? - zapytał Hiro znudzonym głosem, najwyraźniej poczuwając się do rywalizacji ze mną, kto ma rację. Uśmiechnęłam się lekko, widząc jego pewną siebie minę.
- Mechanizm kumulujący potrafi powstrzymać machiny wojenne, odciąć od prądu pół Japonii, zablokować elektrownie... Nie każdy myśli tylko o robotach - powiedziałam, wywracając przy tym mimowolnie oczami, jakbym rozmawiała z kimś o niższym poziomie intelektualnym.
   Hiro powstrzymał śmiech, uśmiechając się przy tym ujmująco. Dziwiło mnie to, że Tadashi raczej nie miał w zwyczaju uśmiechania się w taki sposób, co jego młodszy brat. Najwyraźniej te urzekające geny w rodzinie Hamadów otrzymał Hiro wraz z nieprzeciętnym intelektem.
- Tak się składa, że nie myślę tylko o robotach - powiedział z ciepłem w głosie.
   Ach, no tak, pomyślałam, czując, że moje rozmarzenie o nim wypiera nagła złość. Sam też musi zajmować trochę twoich myśli.
   Yoko miała już coś powiedzieć, gdy drzwi do jej gabinetu uchyliły się, a do środka zajrzał Wasabi, rozglądając się z ciekawością po małej przestrzeni.
- Można, pani Yoko? - zapytał, gdy zdołał namierzyć już mnie, Hiro i Honey.
   Pani prezes kiwnęła głową, ale widziałam, że jej myśli zajmuje coś innego. Musiała mieć sporo na głowie, w końcu to, czy złapiemy Wave'a czy nie, skutkowało jej opinią i pewnie skrupułami - w końcu zgodziła się na wszystkie pomysły Hiro, także na obronę więźniów na Isla Menor. Nie wierzyłam, że będzie to powodem kolejnych problemów.
- Hiro, mam prośbę - mógłbyś przekazać reszcie informacje na temat ostatniego wydarzenia? - zapytała, biorąc z biurka plik dokumentów i przyciskając je do piersi. - Ja muszę sprawdzić, czy Robb już wrócił z wynikami analizy miejsca kradzieży... Jeśli uzyskam jakieś dodatkowe informacje, to was powiadomię. Sądzę, że zostaniecie w Agendzie na pewien czas?
- Chyba nie mamy wyboru, pani Yoko - odpowiedział nieco zmieszany Hiro.
- To dobrze - Yoko skinęła głową, patrząc na każdego z nas z osobna. - Możliwe, że jeśli Robb natrafił na jakiś świeży ślad, to wyślemy was na misję jeszcze dziś wieczorem. Dlatego szczerze mówiąc, wolałabym, żebyście byli blisko.
   Zgodziliśmy się bez stękania, choć w głębi duszy pewnie każdy z nas wolał te święta spędzić w nieco innej atmosferze. Siedzenie w Agendzie przez cały dzień raczej nie leżało w liście moich ulubionych zajęć na święta, szczególnie jeśli oznaczało to dalsze odwlekanie mojej konfrontacji z Hiro. Wyszliśmy na korytarz i zauważyliśmy Freda i Baymaxa, wychodzących z windy. Fred wyglądał przy nim na naprawdę niskiego, choć robot nie był nadludzko wysoki. Fred zamachał nam z szerokim uśmiechem, szepcząc o czymś z Baymaxem.
- To jak? O co chodzi z tą całą misją, Hiro? - zapytał Wasabi, pewnie niecierpliwiąc się na samą myśl, co Yoko mogła nam przekazać.
   Uwaga Hiro jednak była skupiona na mnie i nie był raczej zainteresowany w tym momencie tematem Martineza i mechanizmów, które wykradł. Wiedziałam, że chce ze mną pogadać i po raz pierwszy czułam, że nie wiem, co robić. Miałam ochotę wziąć nogi za pas i uciec jak najdalej, widząc siłę tego spojrzenia, ale nie zrobiłam nic, po prostu stojąc przed moim przyjacielem i patrząc mu w oczy. W końcu westchnął, jakby ważność obowiązków przewyższyła jego zamiary.
- Chodźcie, zaraz wam powiem - zwrócił się do Wasabiego, cofając się w kierunku naszego apartamentu. Czułam się nieswojo, jakbym to ja zrobiła coś nie tak. Coś rozrywało mnie od środka - z jednej strony ogromna chęć rozmowy z Hiro, jego zainteresowania i wsparcia, z drugiej jednak strony miałam ochotę go rozszarpać na strzępy po tym, jak widziałam go całującego się z Sam. Nie byliśmy razem, więc nie miałam powodów, by czuć się zdradzona, jednak to nie argumentowało tego, jak się teraz czułam. Dopiero teraz dotarło do mnie, jakim kłamstwem była nasza przyjaźń.
- Dołączę do was później - mruknęłam, odchodząc w przeciwnym kierunku, w stronę windy.




Dobra, dobra, jestem :3 miała być sobota - wyrobiłam się :D jest 23:25 uff ;33

To jak podoba wam się w takim razie rozdział o GoGo i czy chcecie więcej? ;) bo jeśli tak, to mogę przygotować ich więcej w najbliższym czasie, nie to żeby użalanie się nad sobą Hiro i jego wyrzuty sumienia były mniej interesujące :D

PS: Rany, ostatnio zrobiłam się na jedyną chyba blogerkę, która pyta swoich czytelników jak ma wyglądać next :D czuję się jak prezydent w demokracji xd ;33

~W takim razie Wasza Pani Prezydent, Just Dreamie xD

20 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No troszkę :pp to tło było trochę takie... podobała mi się góra, ale nie dół, poza tym trochę był za mały rozmiar i nieco rozmazany, postawiłam więc na panoramę miasta która jest taka omgfghtgwg *-*

      Usuń
  2. a wiec (wiem tak sie sie zaczyna...)pani prezydent rozdzial genialny choc nadal nie bylo rozmowy mam nadzieje ze wkrotce sie pojawi. tak samo podoba mi sie czytanie przemyslen hiro jak i gogo wiec sama wybieraj alw wdlg mnie niech perspektywa gogo bedzie takim bonusem nie za czesto. naowa misja od yoko na pewno bedzie ciekawie a skoro to muzgowiec bedzie wyzwanie!! :) pozdro jestes najlepsz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w nexcie to na pewno będzie zawarte i was zmiażdży :D to ci mogę zapewnić, toudi, bez dwóch zdań ;) i bardzo dziękuję <3 ;)

      Usuń
  3. Jak dla mnie może być . Pani prezydent 😃 super next

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, zdecydowanie więcej nextów z perspektywy GoGo. Hiro nadal jest dupkiem.
    Ale miało być wcześniej! W ten oto sposób o porze publikacji już spałam. A teraz też nie miałam ze sobą kukurydzy. Grrrrr...
    Po pierwsze, primo, co to za dziwne mechanizmy? Dobra, se poczytam. Nie było pytania.
    Po drugie, primo, znowu się ludziki z Isla Menor buntują? Naprawdę? Chociaż to w sumie dobrze, jakaś akcja musi być :)
    Po trzecie, primo ultimo, czy będziesz dokonywała na bohaterach jakichś krzywd fizycznych? Chyba rzeczywiście mam w sobie coś G.R.R. Martina. Chcę marnych końców. A jeżeli nie będą marne końce, to przynajmniej dodatkowych, ymm, wrażeń po drodze. :D Jestem zła *demoniczny śmiech*
    Miłej majówki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kocham Martina 😊 mimo że zrypał mi światopogląd :/

      Usuń
  5. super to jest :D Masz talent :D
    Szczęśliwej majówki :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie 😘 o ile to talent, to trzeba go rozwijać xdd

      Usuń
  6. **
    Znalazłam miejsce w Agendzie, w którym mogłam posiedzieć w osamotnieniu - okazało się, że dziesiąte piętro, jako to najwyższe, najmniej dostępne jest najmniej uczęszczane przez pracowników. Gdzieniegdzie zdarzały się odgłosy wybijania danych przez gibkie...

    Just CO TO JEST!!??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój błąd toudi 😢 wybacz, już nie wbijam na bloggera na Tel bo przez pomyłkę opublikowałam kopię roboczą -.-

      Usuń
  7. Świetny next ;)Więcej rozdziałów z perspektywy GoGo, moim zdaniem byłobby całkiem niezłe. ^^ Hiro to idiota! Dlaczego z niom nie porozmawiała gnida jedna! Ciekawi mnie o co chodzi w tym wszystkim Ithaniemu? Może o GoGo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ithani najwyraźniej nie odpuścił jeszcze GoGo albo po prostu lubi się nad nią pastwić ;) to w takim razie w nexcie obiecuję poprawę i rozmowę - Hiro-GoGo 😊

      Usuń
  8. No i to rozumiem wkoncu coś konkretnego . Brawo ty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś konkretnego? Tzn? 😄 chodzi o misję, kontakty GoGo-Hiro czy rozdział z perspektywy GoGo? 😊

      Usuń
  9. Głównie misja bo ta na isla menor (nie wiem czy dobże napisałem nazwe tej wyspy )moim zdaniem była średnia .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak na Isla Menor 😊 wiem w dodatku za bardzo się nad nią"rozczuliłam" bo opisywałam ją chyba 3 miechy 😉 ale to był dopiero początek taki test przed Agendą

      Usuń
  10. Aha spoko . Czyli tak jakb test ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No teraz nie będzie im tak łatwo, to wam mogę obiecać ;)

      Usuń