12/01/2015

Wzór w ciemnościach

   Obudziły mnie światła dnia, które raziły moje zmęczone nocnymi wydarzeniami oczy. Czułem się, jakbym wstał po całonocnej imprezie, a nie po kurczeniu się ze strachu wokół ogniska z powodu paranormalnych zjawisk na Isla Menor. Aż zachciało mi się wracać do domu, gdzie wszystko było proste i łatwiejsze.
   Leżałem na płaskiej, twardej ziemi, na której musiałem zasnąć w nocy, a po mojej lewej stronie zostały resztki ze zgaszonego ogniska, któremu najwyraźniej brakło żaru tuż nad ranem. W moich ramionach wciąż spała spokojnie GoGo, opierając głowę o mój tors. Jej ciche chrapanie skojarzyło mi się z mruczeniem kota - był to jedyny dźwięk, który słyszałem, nie licząc głośnego chrapania Wasabiego, które z powodzeniem zagłuszało moją przyjaciółkę. Zawsze, gdy trzymałem w ramionach GoGo, miałem bardzo dziwne poczucie. Zdawała mi się taka krucha i delikatna, jakby tam w środku nie była tą samą odważną i pewną siebie dziewczyną, ale tą GoGo, która cierpiała po śmierci mamy i po zerwaniu z Ithanim. Żałowałem, że wtedy nie mogłem być przy niej, choć i tak pewnie nie mógłbym jej pomóc, ale sam wiem, że w takich chwilach ważna jest czyjaś obecność. Akurat w tych sprawach miałem spore doświadczenie.
   Usiadłem wolno, jednocześnie kładąc głowę GoGo na moim plecaku, żeby nie musiała cierpieć na te same niewygody co ja, śpiąc na ziemi. Reszta przyjaciół była także pogrążona w śnie, nie przejmując się już niczym, jakby to, co przeżyli w nocy było tylko snem. Ja jednak pamiętałem to dokładniej. Myśli te nie dawały mi spokoju. Co jest z tą przeklętą wyspą?
   Obejrzałem jeszcze raz obóz i poszedłem z wolna w kierunku szumiącej nieopodal rzeki. Nie musiałem iść daleko - tuż za kilkoma drzewami i przesiąkniętymi wilgocią roślinami sięgającymi do moich łokci ujrzałem pomarszczoną taflę nurtu rzeki, która dawała ukojenie moim oczom, które tej nocy nie spały zbyt dobrze.
   Przysiadłem przy brzegu i dotknąłem zimnej wody, dzięki której natychmiast poczułem, gdzie się znajduje. To nie jest sen, Hiro, pomyślałem. I lepiej to na wszelki wypadek zapamiętać. Zanurzyłem całe dłonie w wodzie i obmyłem sobie moją twarz, orzeźwiając się z rana jak po mocnej kawie. Choć wyspa była dziwna, to czystość powietrza wpływała na mnie kojąco. W końcu to co innego niż zaśmiecone ulice San Fransokyo, nad którymi unosił się gęsty smog.
- Witaj, Hiro - usłyszałem za sobą głos Baymaxa, gdy tylko usłyszałem, jak robot się zbliża. Obróciłem się do niego z uśmiechem, przypominając sobie, że przecież robot nie sypiał, o czym często zapominałem, traktując go jak jednego z nas.
- Cześć, Baymax. Jak po wczorajszej nocy?
- Nie jestem pewien. Zbadałem moją bazę danych, ale nie potrafiłem wytłumaczyć tego, co się wczoraj działo.
- To tak jak ja - mruknąłem, siadając na rosnącym pod gałęziami wysokiego dębu mchu. - GoGo chyba ma rację, choć sam nie potrafię uwierzyć, że to mówię.
   Baymax spojrzał w bok na leżący przy jego stopie kamień, po czym obszedł go mechanicznym ruchem i usiadł na nim, wpatrując się we mnie.
- Badałem tą wyspę i wyszukałem dwójkę ludzi, którzy znajdują się kilka staj... - zaczął robot.
- To wiemy - przerwałem mu.
- Hiro, oni znajdują się przy wybrzeżu. Tam jest koniec tunelu i tam się ukrywają.
   Otworzyłem szeroko oczy, patrząc na Baymaxa chciwie, chcąc więcej informacji. Przy wybrzeżu? Jak to możliwe, że tunele sięgają aż tak daleko?
   Woda uderzała wciąż w skały, rozchlapując się dokoła, ale nie przeszkadzał mi jej chłód. Cieszyły mnie zarówno czyste powietrze, jak i różne odcienie zieleni, roztaczające się dokoła mnie.
- Czyli wiemy już co robić - powiedziałem, wstając i wracając do obozu, by obudzić resztę.
   Tak jak poprzednio w nocy, najtrudniej było obudzić Freda, ale w końcu mi się to udało, gdy skłamałem mu coś na temat jedzenia. Honey ziewała wciąż, pocierając zmęczone oczy. Wasabi musiał wstać niedługo po tym, jak opuściłem obóz, bo już składał swoje rzeczy, patrząc na mnie wymownie. No tak, po takiej nocy nie ma się czemu dziwić. Wszyscy mieliśmy obawy.
   Kiedy jednak budziłem GoGo, dziewczyna zerwała się z miejsca jak rażona prądem i uderzyła mnie pięścią w twarz, zanim zdołała w ogóle zauważyć, że się nad nią nachyliłem.
- Auuuu - stęknąłem, łapiąc się za policzek, który sięgnęła jej mocna pięść. Kurczę, naprawdę zaczynałem się zastanawiać, czy GoGo nie uprawiała kiedykolwiek boksu.
   Widząc całą sytuację, nasi przyjaciele ryknęli śmiechem, a GoGo spojrzała na mnie z uczuciem wstydu i zdziwienia, jakby nie dowierzała, że to ona mi to zrobiła.
- Jeju, Hiro, przepraszam - jęknęła, wstając z twardej ziemi i otrzepując się. - Jesteś cały?
- Jeśli cię obudzę jeszcze kilka razy, to raczej nie będę - odparłem, krzywiąc się, kiedy GoGo obejrzała mój policzek.
-  Ciekawa jestem, co pomyśli sobie twoja ciocia, jak wrócisz w takim stanie do San Fransokyo - powiedziała poważnie.
   Cóż, miała rację. Honey może i miała złamaną nogę, ale ja byłem najbardziej pokiereszowany ze wszystkich. Co więcej, przez moją przyjaciółkę, pomyślałem z ironią. GoGo patrzyła na mnie z zakłopotaniem, jakby zastanawiała się, czy może coś jeszcze zrobić dla mojego policzka, w który od niej dostałem, czy lepiej zostawić go w spokoju.
- Strasznie przepraszam - syknęła, gdy oderwałem w końcu dłoń od twarzy, po czym uśmiechnąłem się do niej, chcąc ją uspokoić.
- Aż tak źle wygląda? - zapytałem, a Wasabi roześmiał się.
- Stary, jeśli ci, co uciekli biją tak jak Go, to jesteśmy w sporych kłopotach - odpowiedział za niego Fred, a wtedy każdy z nas się roześmiał.
   Złożyliśmy szybko nasz obóz, przy tym opowiedziałem w skrócie o domysłach Baymaxa. Musieliśmy więc się dostać do tunelu, co mogło być dość niebezpieczne ze względu na małe pole manewru w sytuacji, gdy mielibyśmy walczyć. Poza tym myślę, że Honey też czułaby się lepiej, nie musząc potykać się o niewidoczne w ciemności kamienie w tunelu. Niestety, jeśli Baymax miał rację, a najpewniej tak było, to uciekinierzy naprawdę skrywali się w tunelach, co oznaczało, że przeszukiwanie wyspy było nonsensem.
- Znowu do tunelu? - westchnęła Honey z kwaśną miną. Czułem współczucie wobec przyjaciółki, ale nie widziałem innego pomysłu. Zostawienie jej na powierzchni wyspy było jeszcze głupszym pomysłem niż zmuszenie jej do wejścia pod nią.
   Wasabi jednak zaskoczył mnie, podchodząc do blondynki i proponując jej swoją pomoc. Zapakowałem na Baymaxa bagaże Honey, a Wasabi wziął ją na barana. Wyglądali razem zabawnie, bo Honey miała wystarczająco długie nogi, by i tak zwisały nad ziemią, ale wyglądała, jakby się czuła lepiej.
- Nie jestem za ciężka? - jęknęła, a Wasabi zaprzeczył ruchem głowy ze śmiechem.
- Gdybyś nie miała figury modelki, mógłbym się martwić - powiedział z przekąsem, a Fred wyglądał, jakby ktoś walnął go pięścią w twarz. To się dzieje naprawdę, czy tylko mi się śni, pomyślałem, widząc rumieńce na twarzy Honey.
- Dobra, już dosyć tego migdalenia - mruknęła GoGo, przechodząc przez wysokie zarośla. - Bo nigdy nie skończymy tej misji.
- Myślałem, że ci się podoba - próbowałem ją rozwścieczyć jeszcze bardziej, idąc po jej śladach. Fred szedł tuż za mną, po nim Wasabi z Honey uczepioną na jego plecach, a pochód zamykał Baymax. - Zwłaszcza szczury w tunelach - zaśmiałem się, a GoGo rzuciła mi groźne spojrzenie ciemnych oczu, ale kąciki jej ust drgnęły w uśmiechu.
- Skończmy już lepiej temat szczurów - powiedziała, okrążając wejście dokoła. - Wasabi, masz tą linę?
- Mam, w plecaku. Chociaż... czekaj, spakowałem ją Baymaxowi. - odpowiedział przyjaciel, nie puszczając Honey ani na minutę. Jasna głowa przyjaciółki wyglądała zza jego silnego ramienia.
- Okej - odparła GoGo, przegrzebując plecak Baymaxa i szybko wyciągnęła z niego linę. - Baymax, tak jak wcześniej. Dasz radę?
- Nie ma problemu - odpowiedział robot, a ja zauważyłem, że wcześniej rzeczywiście robot także trzymał linę, by przyjaciele mogli po niej zejść. Zaoszczędzili wtedy czas, by zejść na dół, niekoniecznie zwracając uwagę na to, czy Baymax jest nam potrzebny. Poza tym tylko on, no, może z wyjątkiem Wasabiego, mógł przytrzymać linę, na której wisieli jego przyjaciele.
   GoGo zsunęła się pierwsza, rzucając mi ponure spojrzenie, zanim zniknęła w ciemnościach tunelu. Potem ja złapałem się liny i zjechałem po niej na sam dół aż do miejsca, w którym lina się kończyła, a ja musiałem zeskoczyć, a było to jakieś pół metra nad podłożem.
   Osunąłem się w głąb tunelu, słysząc ciche stąpanie w głębi ciemnego przejścia. Słyszałem już jak po linie zjeżdża Fred, ale zacząłem szukać spojrzeniem GoGo, chcąc znów ją zirytować.
- Go, to chyba szczury... - powiedziałem, ale odpowiedziało mi tylko echo. - GoGo? - spytałem, zapalając latarkę.
  Fred zeskoczył tuż obok mnie i od razu zauważył moją wystraszoną minę.
- GoGo! - krzyknąłem, tym razem bardziej zaniepokojony niż przedtem. - GoGo, słyszysz mnie?
   Zacząłem szukać przyjaciółki w szerokim przejściu, ale nie widziałem miejsca, w którym mogłaby się skryć. Miałem złe przeczucia. Dlaczego ja jako pierwszy nie zsunąłem się po tej cholernej linie?
- GoGo! - krzyczałem, idąc wciąż do przodu, zamartwiając się coraz bardziej.
- Co się stało? - zapytał Wasabi, który zdążył zejść już do tunelu, ale w tym samym momencie powiedział także Fred:
- Może ruszyła przodem?
   Szedłem wzdłuż ściany, czując, że coraz bardziej się martwię. Nigdy sobie nie wybaczę, jeśli coś jej się stanie.
   Nagle ktoś zaskoczył mnie od tyłu, wskakując mi na plecy i zakrywając usta. Zanim zdołałem cokolwiek powiedzieć lub krzyknąć, usłyszałem słodki głos, szepczący mi do ucha:
- Chyba nie boisz się szczurów, Hiro?
   Poczułem ulgę, wiedząc, że GoGo jest cała i zdrowa. Niemniej jednak musiałem także przyznać, że żart jej się udał. Mało brakowało, a całkiem bym spanikował. Na samą myśl czułem na twarzy rumieńce. GoGo zsunęła się z moich pleców, chichocząc. Żeby tylko wiedziała, ile się przez nią strachu najadłem, pomyślałem sobie ze wstydem.
- Pogięło cię całkiem? - syknąłem zamiast tego, a GoGo zaśmiała się głośniej. Fred przyłączył się do niej, rozmawiając o czymś za nami z Wasabim.
   Przyjaciółka zamiast tego podeszła do mnie i ucałowała mnie w policzek, powodując u mnie jeszcze większe rumieńce.
- Nie gniewaj się, Hiro. - parsknęła, widząc moją zażenowaną minę, po czym zabrała mi z ręki latarkę, idąc przodem.
   Tak, to właśnie GoGo. Czasem ma się ochotę ją zabić i pogrzebać w najgorszym miejscu, a czasem... Dobra, może lepiej nie będę się tym z wami dzielił. Ruszyłem za nią wolnym krokiem, starając się uspokoić moje myśli. Wciąż czułem ciepło na policzku, który pocałowała, to było chore. Zrobiła sobie ze mnie większy żart, niż mogła przypuszczać, pomyślałem z irytacją.
   Szliśmy długo. Po chwili zrównali się ze mną Fred, Wasabi z Honey na plecach oraz Baymax, który zabrał linę i wleciał do tunelu na swoich silnikach. Wszyscy rozmawiali przyciszonymi głosami na różne tematy, zazwyczaj dotyczące fresków na ścianach przejścia. Chociaż już im o nich opowiadaliśmy, to najwyraźniej słyszeć o nich to jedno, a zobaczyć je na własne oczy to drugie. Honey nie raz zachwiała się, uczepiona pleców Wasabiego, gdy zauważyła kolejny przerażający obraz.
- Honey, wszystko gra? - spytał Fred, który najmniej ze wszystkich interesował się malowanymi ścianami, ale blondynka pokręciła przecząco głowa, patrząc w innym kierunku.
- Już nic - mruknęła smutno, przytulając się ciaśniej do Wasabiego, który nie za bardzo zwrócił na to uwagę.
   Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem iść szybciej, aż dogoniłem krokiem GoGo, która wciąż dzierżyła w dłoni latarkę i szła na przedzie grupy, kilka metrów od pozostałych. Fred zaśmiał się z tyłu z czyjegoś żartu, a po ścianach tunelu rozchodziły się głośne kroki Baymaxa, które pochodziły z jego twardych butów, do których umocowałem silniki. Już miałem zwolnić, zauważywszy mój błąd, gdy GoGo obróciła się do mnie i uśmiechnęła się ciepło.
   Nie odpowiedziałem jej uśmiechem, starannie unikając jej spojrzenia, które znów zaczęło mnie hipnotyzować. Jak ona to do diaska robiła? Za każdym razem nie mogłem odwrócić od niej wzroku...
- Naprawdę aż tak się o mnie martwiłeś, Hiro? - zapytała, starając się mnie przebłagać samym uśmiechem. Jeszcze chwila i jej się to uda, pomyślałem ze zrezygnowaniem.
- A jak ci się wydaje? - warknąłem zamiast tego, udając, że zainteresowały mnie ściany tunelu.
   GoGo natomiast wzruszyła tylko ramionami i obejrzała się w drugą stronę na malowane freski. Im więcej spędzałem z nią czasu, tym czułem się jednocześnie lepiej i gorzej. Lepiej, bo GoGo działała na mnie w ten sposób, że miałem ochotę skakać z radości, gorzej, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i tak zostanie. Dziwne zrządzenie losu, że też musiałem się zakochać we własnej przyjaciółce, pomyślałem i od razu wpadła mi do głowy myśl, co by się stało, gdybym zakochał się w Sam. Cóż, nasza przyjaźń trwała od niedawna i nie była tak silna, poza tym z Sam było inaczej. Naprawdę ciężko byłoby mi to sobie wyobrazić, bo za każdym razem, gdy spotykam się z Sam, jednocześnie myślę o GoGo.
- Hej, na tych freskach nie ma tylko scen walki - zauważył Wasabi przyciszonym głosem, a ja i GoGo stanęliśmy, by na nich poczekać. Dopiero teraz zauważyliśmy także inne freski. Dziwne, że każde z nas patrzyło na te ściany a i tak nikt z nas tego nie zauważył. - Popatrzcie.
   Spojrzeliśmy na wskazany przez przyjaciela fresk i okazało się, że Wasabi rzeczywiście miał rację. Na ścianie namalowano trójkę ludzi klęczącą przed swoim przywódcą, który rozkładał ręce. Trzymał w nich zakrwawiony miecz i bicz, którym smagał swoich ludzi. Cały ten rysunek wydawał się dziwny, jakby coś w tej scenie nie pasowało.
- Oni mu się kłaniają - powiedziała GoGo, jakby głosząc nasze domysły. - Kto kłaniałby się takiemu władcy?
- Może to jakaś ideologia? - zaproponowała Honey, opierając głowę o ramię Wasabiego, który wciąż ją trzymał. - Może chcesz odpocząć? - zapytała go, ale ciemnoskóry pokręcił tylko głową.
- Przestań, nie jestem zmęczony.
- Albo religia - powiedziałem, a wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. - Popatrzcie na tło. Te światła. To nie jest normalne. Którego władcę przedstawiają lecącego w stronę chmur?
- Czy ja wiem... - zaczęła GoGo, ale zabrałem jej szybko latarkę i spojrzałem na kolejne freski. Zdumiewało tu coś jeszcze. Widziałem wzór w ułożeniu postaci. Wysoka postać na środku, dwie poniżej, po jego prawej i jedna po lewej stronie. Za każdym razem postacie stały w ten właśnie sposób. Co to oznacza?
- Spójrz. Tu jest to samo. Ten, kto trzyma broń, kto stoi nad rannymi czy słabszymi jest ukazany w świetle. Dalej sądzisz, że to ideologia?
- Ale nie masz żadnych dowodów na jakąś miejscową religię, Hiro - wtrąciła się Honey, kręcąc głową. - Równie dobrze to może być naprawdę idea, za którą poszli tubylcy.
- Jak chcecie - odpowiedziałem, wciąż przystając na swoim. Czułem, że tym razem instynkt mnie nie zawiedzie. Musiałem tylko rozgryźć ten wzór, według którego przedstawione były postacie. Widziałem to jako figurę geometryczną na tle płaszczyzny i starałem się zapamiętać, w jaki sposób została ułożona. Czułem, że to ważne.
   Szliśmy dalej, wciąż spotykając mrożące krew w żyłach sceny. Co dziwne, wzór, który zauważyłem, pojawiał się tylko na freskach po mojej lewej stronie, po prawej zaś zazwyczaj ludzi było więcej i byli ukazani jako równi - czy to podczas walki, czy w historycznych scenach. Ich sylwetki zdawały się kruche i częściowo uszkodzone, ale zawsze osoba, która jak zauważyłem trzymała w dłoni ostrze bądź inny rodzaj broni, była ukazana jako wyidealizowana.
- Hiro... - zaczęła GoGo, przystając. Jej czarne brwi zmarszczyły się przy jednym z fresków.
- Co?
- Perspektywa - mruknęła przyjaciółka, a ja nie potrafiłem odgadnąć, o co jej chodzi.
- Co z nią?
   GoGo obróciła się co mnie, mierząc mnie inteligentnym spojrzeniem jej ciemnobrązowych oczu, które lśniły w ciemności.
- Wskaż, która z postaci stoi najbliżej, sam zobaczysz.
   Patrzyłem na fresk, który mi wskazała. Nie różnił się zbytnio od pozostałych, wciąż widziałem ten sam wzór z połączonych czterech punktów, którymi były sylwetki postaci. Tym razem człowiek pośrodku miał ciężką, powłóczystą szatę i jasne dłonie, w których także trzymał włócznię, którą wbijał w ciało sługi po prawej stronie. Stał w ten sposób tyłem do pozostałej dwójki, która mu się kłaniała. Osoba, w którą wbito włócznię jednak zdawała się być największa, choć skulona ze strachu bądź cierpienia, zaś dwójka sług, która kłaniała się mordercy, była różnej wielkości, choć stali obok siebie. Widząc to, nie mogłem ogarnąć, która z postaci stała najbliżej, a która najdalej, wszystko mi się mieszało i rozmywało, jakby fresk namalowany był w szale czyjeś ambicji.
   Spojrzałem na GoGo, która uśmiechnęła się do mnie pewnie.
- Chyba coś jest nie tak - odpowiedziałem, a GoGo kiwnęła głową.
- Zaburzona perspektywa - odparła tonem znawcy. Nie sądziłem, że jest w tym tak dobra. - Nie wiem, kto to malował, ale musiał mieć spore zdolności i chciał w ten sposób coś przekazać.
- Tylko co? - zapytał Fred. - Uhuhu, ta sprawa robi się coraz bardziej ciekawa...
   Szliśmy dalej przez następne kilka godzin, wciąż mijając freski. Nie sądziłem, że tyle ich tu znajdziemy. To tak, jakby ściany tunelu malowały setki pokoleń, nieznużone tymi samymi regułami. Im dalej jednak byliśmy od naszego prowizorycznego obozu, tym bardziej zastanawiał mnie ów wzór. Kto i po co chciałby umieszczać coś takiego na ścianach? To musiało mieć jakiś sens...
   Jedna z rzeczy, których nauczyłem się w Instytucie to to, że każda czynność pełni jakąś funkcję, do czegoś zmierza. Nikt nie tworzy niczego bez podstaw, zawsze jest to ukierunkowane jakimś celem albo pragnieniem. Mogłem pomyśleć, że freski stanowiły tutejszą odmianę sztuki, jednolitą, ale pełną różnych symboli, ale nie wierzę w to, że ktoś malował w jeden sposób tylko dlatego, że komuś się to spodobało.
   Kiedy nasz marsz trwał już którąś godzinę z rzędu i nawet Wasabi wydawał się zmęczony, choć starał się to umiejętnie ukrywać przed Honey, spotkaliśmy wreszcie rozwidlenie tunelu na dwa kierunki, prowadzące w całkiem różne strony.
- No to ładnie - mruknęła GoGo. - I co teraz? - spytała, zwracając się do mnie.
   Spojrzałem na ściany niezbyt przychylnie i zerknąłem na freski, rozpoczynające się dokładnie w miejscach załamania ścian i rozwidlenia. W prawym kierunku wzór, który zauważyłem pojawiał się po prawej stronie, zaś sceny bitew pojawiały się po stronie lewej, czyli całkiem na odwrót, niż w tunelu, przez który szliśmy. Gdybyśmy jednak poszli na prawo, zachowalibyśmy tę samą kolejność - wzór po lewej, bitwy po prawej. Tak jakby prawy kierunek był kontynuacją tunelu, którym szliśmy.
   Bez słowa ruszyłem w prawo, zastanawiając się, czy tylko to ukryte było we wzorze, czy czegoś nie przeoczyłem.
- Hiro, co ty robisz? - zapytał Wasabi. - Skąd wiesz, w którą iść stronę?
   Odetchnąłem i zacząłem tłumaczyć przyjaciołom to, co zauważyłem. Jak zwykle nie byli przekonani, uważając, że moje przypuszczenia to za mało, by ruszyć wybraną stroną i zaczęli się wykłócać, by zyskać pewność, albo chociaż sprowokować mnie do przemyślenia. Mimo to uwielbiałem ich za to. Czasem potrzebowałem wysłuchać opinii innych, niż robić wszystko na własny rachunek.
   Wasabi położył Honey pod ścianą, gdzie przyjaciółka mogła zająć się swoją nogą i zmienić bandaż, a sam usiadł obok. Fred także skorzystał z chwili odpoczynku, kładąc się bez najmniejszego wstrętu na kamiennych płytach tunelu, na którego ścianach wymalowano tak brutalne scenerie.
- Hiro ma rację - uznała w końcu GoGo, gdy zbadała dokładnie różnice położenia we freskach. - Z której strony byśmy nie przyszli, kierunek prowadzi w tę stronę - wskazała na tunel, do którego już na początku chciałem iść.
- Ma ktoś zegarek? - zapytałem, a Wasabi od razu zerknął na swój nadgarstek, po czym zaniemówił.
- Co? - spytałem go, poważniejąc.
- Spędziliśmy w tunelu prawie cały dzień - odparł, patrząc na każdego z osobna. - Jak..?
- To wina ciemności - podsunęła GoGo. - Nie widzimy położenia słońca.
- Pewnie tak - mruknąłem, ziewając głośno. Miałem ochotę paść na miękki mech, który zostawiliśmy na powierzchni wyspy wśród gęstego lasu. - Odpocznijmy tutaj - zaproponowałem, na co moi przyjaciele przytaknęli z przyjemnością.
   Oparłem się o kamienną ścianę, przedstawiającą kolejną krwawą scenę, ale bynajmniej mi to nie przeszkadzało, kiedy powieki same mi się kleiły. Zanim jeszcze zdążyłem zasnąć, usłyszałem chrapanie Wasabiego i rozmowy Honey i GoGo, które pomimo że mówiły szeptem, to słyszałem każde ich słowo.
   Byłem o krok od snu, gdy usłyszałem, jak wymawiają moje imię. Postanowiłem posłuchać, nie otwierając oczu, co pewnie i tak by mi się nie udało, bo byłem na to zbyt zmęczony. Jednak moja ciekawość przezwyciężyła sen.
- Hiro może mieć rację co do tych fresków - mruknęła GoGo z niezadowoleniem. Tak właśnie myślałem, że nie powiedziałaby mi tego wprost.
- Naprawdę tak myślisz? - zapytała Honey, która pewnie czuła się opuszczona w swojej teorii o tym, że mieszkańcy mogli mieć własną ideologię.
- Też to zauważyłam. - odpowiedziała GoGo, po czym chyba zawahała się. - I zauważyłam coś jeszcze. Postacie są przedstawione w pewien sposób. Coś na kształt... Wzoru.
- Czemu nie powiedziałaś o tym Hiro? - zapytała ją Honey niecierpliwie, jakby zła na to, że ona nie zwróciła na to uwagi.
- Pewnie już to wie - mruknęła GoGo, a Honey zachichotała. Musiałem się wysilić, żeby się nie uśmiechnąć i nie wydać, że słyszę ich rozmowę. Chrapanie Freda jednak przeszkadzało mi coraz bardziej w słuchaniu rozmowy dziewczyn. Przynajmniej Wasabiemu to nie przeszkadzało, który spał jak małe dziecko.
- Kiedy mu powiesz? - zapytała jeszcze ciszej Honey. Miałem wrażenie, że już nie mówi o wzorze...
- Nigdy - warknęła GoGo, nawet nie próbując zachowywać się cicho. - Dobrze wiem, co o tym myśli.
- Powinnaś mu powiedzieć - odparła spokojnie Honey, starając się ją uspokoić. Najwyraźniej bezskutecznie.
- O czym? To nie jego sprawa.
- To czemu to przed nim ukrywasz?
   Dziwnie się czułem, wciąż nie wiedząc, o co im chodzi. Miałem nawet ochotę się zdemaskować i spytać wprost, ale pomyślałem, że mógłbym tym tylko wszystko zepsuć. Poza tym zawsze istniała szansa, że w końcu w toku rozmowy wywnioskuję, o co chodziło.
- Bo mu obiecałam, że nie będę brać udziału w wyścigach - syknęła nagle GoGo, a ja poczułem, jak uginają się pode mną nogi. A więc jednak... - Dopóki rysuję ani on, ani mój ojciec nie nabiorą podejrzeń.
- To nieuczciwe...
- Wiem, ale co mam robić? Nie ich sprawa, co robię...
- Ale oni się o ciebie martwią, Go - skończyła Honey, mówiąc stanowczo. - Zwłaszcza Hiro.
- Właśnie dziwię się, czemu. - prychnęła GoGo, a blondynka westchnęła cicho, jakby z rozbawieniem.
- Już ci mówiłam, czemu, ale ty dalej w to nie wierzysz. Zapytaj go, to usłyszysz odpowiedź. - zaproponowała jej Honey, ale GoGo znów prychnęła pod nosem, kwestionując jej radę i chyba położyła się na zimnej posadzce, bo ich rozmowa już się skończyła.
   Chociaż niewiele wywnioskowałem z tej rozmowy, a zwłaszcza z jej końca, to  byłem już pewien, że GoGo znów brała udział w nielegalnych wyścigach. Obiecała mi... pomyślałem ze smutkiem. Czułem się oszukany, choć z drugiej strony nie sądziłem, że byłaby do tego zdolna. Wiem, że kocha motoryzację, ale mogła być ze mną szczera. Poza tym chyba najbardziej obawiałem się, że w tych niedostępnych dla innych mieszkańców osiedlach i skwerkach mogłaby znów spotkać Ithaniego bądź jego kumpli. Doskonale pamiętałem spotkanie z nimi i widziałem, że nie darzą mojej przyjaciółki sympatią. Oby tylko się w nic nie wpakowała...





  Wiem że nudny ten rozdział, ale inaczej tego zapisać nie mogłam :pp mam tylko nadzieję, że nikt nie odpuści i nadal będzie ciekawy zakończenia misji na Isla Menor, bo nie chcę zostać z tym sama :C

   Szczególne podziękowania dla toudiego, który chyba najbardziej wczuł się w to opko ;d dzięki, kolego, doceniam to, że mnie wspierasz ;))

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. ten rozdzial nie byl nudny byl swietny. szukalem dzis jakiegos fajnego bloga ale wszystkie lecialy z akcja ze nie dalo sie polapac o co biega a tu nagle just wstawia nexta i taki powrut do profesjonalizmu cos pieknego:)
      Ja sie wczuwam!? no wsumie to tak jesli historia naprawde mi sie spodoba to potrafie sie wczuc co do samego rozdzialu to zbawnie bylo juz jak hio dostal w twarz ale gdy przeczytalem tekst "to dzieje sie naprawde czy tylko mi sie sni" po prostu sie rozesmialem.gogo wrucila do wyscigow hmm to mozna bylo przewidziec ale ze nie powiedziala hiro oj nieladnie ogulnie ciekawych zeczy sie hiro moze nasluchac heh no dobra chyba mnie nie zabijesz jesli jeszcze raz napisze pozdro jestes NAJ i czekam na nexta ;)

      Usuń
    2. Uwielbiam jak to piszesz xd dziękuję :3 a co do rozdziału to mam wrażenie że właśnie zbyt skomplikowanie to opisałam i że nikt się nie połapie ale najwyraźniej nie jest tak źle :pp poza tym GoGo raczej nie jest zbyt słowna jeśli chodzi o motoryzację i Hiro chyba się tego spodziewał

      Usuń
  2. Wreszcie kolejny rozdzial :) Jak zwykle genialny I boski.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na poczatku uprzedze, ze moga Tu sie znajdowac bledy bo pisze z telefonu I jestem w szkole.
    Rozdzial nie jest scale nudny ani Nic nie jest zbyt skomplikowane. Wszystko jest napisane wspaniale, genialnie, bosko I .... Hmmm przez ciebie brak mi slow poprostu. Nigdzie nie czytalam lepszego bloga a dodatkowo ty ciagle zaskakujesz has nowymi watkami w rozdzialach. Jezu juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu bo zaciekawilas mnie strasznie tym, ze GoGo wrocila do wyscigow. Moge powiedziec type - ZLA GOGO OJ ZLA :D Oby cie wena nie opuscila I obys szybko dodala nexta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo, wiedz że bardzo się staram i cieszą mnie komentarze innych, zwłaszcza jeśli zdołałam ich zainteresować ;))

      Usuń
  4. Witaj! Trafiłam na Twojego bloga dzięki mojej przyjaciółce - Klaudia Magdalena. Bardzo lubię Wielką Szóstkę i cieszę się, że wreszcie znalazłam dzięki Klaudii bloga o niej.
    Czytam tego bloga od kilku dni. Od deski do deski, od pierwszego rozdziału do tego tutaj. Jestem pod wielkim wrażeniem twoich literackich zdolności. Piszesz bardzo dobre opowiadanie, które bardzo fajnie i przyjemnie się czyta. Ten rozdział był genialny. GoGo uderzająca Hiro w twarz - nie no genialne :) Szkoda tylko, że powróciła do nielegalnych wyścigów. Moim zdaniem nie robi dobrze nie mówiąc o tym swojemu ojcu ani Hiro, zwłaszcza Hiro. Jestem ciekawa co będzie dalej, czy Hiro porozmawia o tym z GoGo w cztery oczy? Już nawet wyobrażam sobie GoGo krzyczącą na Hiro, że nie powinien wtrącać się w nie swoje sprawy, że to jej życie i ona decyduje o tym co robi. Tak więc czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, w sumie tak jak wszyscy. Będę tu zaglądała tak często jak będę mogła, ale jeśli nie to mam Klaudię. Ona pewnie będzie mnie informowała o nowych wątkach jeśli zdarzy się sytuacja, że nie będę mogła korzystać z kompa. Powodzonka w dalszym pisaniu! Tofinkowa2002

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, bardzo dziękuję, nie wiedziałam że aż tak podoba wam się mój blog :D cóż, umiejętności cały czas się szkoli, choć ja swoje uważam jeszcze za tak niewielkie, że nie mam co się porównywać do jakiegokolwiek pisarza XD ale staram się i cieszę się że to widać, zwłaszcza nad fabułą i na tym się wolę skupić bardziej niż nad sposobem pisania, choć ostatnio wychodzi mi na opak ;/ cóż życzę żebyś się nie zawiodła a ja się o to postaram :33

      Usuń