11/22/2015

Mroczne sekrety wyspy

   Zderzyliśmy się z twardym gruntem tak boleśnie, że aż syknąłem z bólu. Co się do cholery stało? Moja przyjaciółka obok mnie krzyknęła jeszcze raz, głośno, po czym zaczęła jęczeć z bólu, zwijając się w kłębek.
- Hiro! Honey! - słyszeliśmy dźwięki dobiegające z góry, która znajdowała się co najmniej dziesięć metrów nad nami.
   Syknąłem, gdy spróbowałem się podnieść, ale zrobiłem to, czując przerażenie na myśl o Honey, która jako pierwsza uderzyła o twarde podłoże dołu, w który wpadliśmy.
- Honey, nic ci nie jest? - spytałem, gdy zdołałem się do niej podczołgać.
- Moja noga... - jęknęła, leżąc na plecach na posadce... Chwila, posadzce?
   Spojrzałem z szokiem na ledwie widoczne znaki i symbole wyryte w kamieniu, na który niefortunnie spadliśmy. To nie był jakiś tam dół. Zaraz przypomniałem sobie mapę, podarowaną nam przez Yoko i szereg starożytnych tuneli, które były naznaczone na kawałku papieru.
- Hiro, jesteście tam?! - krzyczał ze strachem Wasabi, wyraźnie nasłuchując. Widziałem jego głowę wychylającą się za krawędź dołu.
- Taak! - odkrzyknąłem, wciąż nie mogąc zobaczyć, co stało się z Honey. - Chodźcie tu szybko, Honey jest ranna.
- To tylko noga, Hiro. - powiedziała blondynka, siadając. Widziałem po jej minie, że ruch ten sprawił jej ból, tak jak mnie, gdy ruszyłem się z twardej ziemi.
- Okej, już schodzimy - usłyszałem odpowiedź ciemnoskórego przyjaciela.
- Nie wiesz, czy jest złamana? - zapytałem w tym czasie Honey, pomagając jej przeciągnąć obie nogi do światła. Najgorsze było to, że nie wiedziałem, w którą nogę zraniła się przyjaciółka. Dopiero, gdy Honey wbiła mi paznokcie w ramie, pojąłem, że coś stało się jej w prawa nogę.
- Skąd mam wiedzieć - mruknęła z wyrzutem Honey. - Ledwie nią ruszam!
- Spokojnie, zaraz powinien zejść tu Baymax - uspokoiłem ją, patrząc jednocześnie z niepokojem na górę, skąd nasi przyjaciele zrzucili linę, by móc po niej zejść.
   Ja sam czułem bardzo dziwne ogłupienie, jakby ktoś walnął mnie z całej siły w głowę. Wolałem nie sprawdzać, czy coś mi się stało, bojąc się tego, co mogę zauważyć. Zamiast tego skupiłem się na mojej przyjaciółce, towarzysząc jej, gdy reszta naszych przyjaciół, zjeżdżała w dół po linie.
- Upadłaś na nią? - spytałem cicho, biorąc w dłonie jej chudą nogę. Musiałem chociaż zbadać, które miejsce jest poszkodowane. Honey spojrzała na mnie z trwoga, ale nie powiedziała nic, zagryzając mocno zęby.
   W słabym świetle zdołałem zauważyć, że nie jest to złamanie otwarte. Tyle z tego dobrego. Taki upadek mógł się skończyć tragicznie, gdyby któreś nas upadło na kręgosłup bądź głowę. Dotknąłem lekko kolana Honey, uważając, by nie nadwyrężyć jej pogruchotanych kości.
- Boli? - spytałem. Honey zaprzeczyła ruchem głowy i wypuściła powietrze ustami.
- Nie, chyba mam coś z kostką - odparła, zamierając w bezruchu. Kiedy musnąłem ręką jej prawą kostkę, krzyknęła i złapała się za nogę, jakbym to ja zrobił jej krzywdę.
- Wybacz - mruknąłem, czekając wciąż, aż Baymax wreszcie raczy tu przyjść.
- Nie, to ja przepraszam - jęknęła Honey, patrząc na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczyma. - Wciągnęłam cię w ten dół. Przeze mnie mogło ci się coś stać.
- Nic nie szkodzi, Honey - powiedziałem szczerze. Czułem ulgę, że mogłem jakoś pomóc mojej przyjaciółce tu, na dole. - Poza tym... to nie dół, tylko tunel. Jeden z tych, które odkryli ludzie z Agendy.
   Honey zamrugała, wpatrując się we mnie ze zdziwieniem. Pierwszy po linie zszedł Wasabi, podbiegając ochoczo do rannej przyjaciółki. Ukląkł przy niej, po czym wyciągnął z kieszeni latarkę i zaświecił ją, by dodać nieco światła naszemu ciemnemu więzieniu.
- Mam coś z kostką - opowiedziała mu Honey, tym razem nie dając przyjacielowi dotknąć jej rannej nogi.
- Myślę, że jest złamana - powiedziałem wprost, wstając. Baymax zdołał już do nas dołączyć, po czym podbiegł do przyjaciółki, jak wcześniej Was.
   Każdy z nas odsunął się niepewnie, dając pole do popisu naszemu robotowi i obserwując w skupieniu jego działania. Baymax nawet nie musiał podchodzić, by wydać diagnozę.
- Złamanie kości skokowej. Kuracja powinna potrwać jakieś trzy tygodnie przy normalnych warunkach.
- A przy Isla Menor? - spytał ze złością Wasabi. Nie dziwiłem mu się. Byliśmy w beznadziejnej sytuacji - Honey była ranna, a na dodatek potrzebowała opieki a nie udziału w misji.
- Będę dla was ciężarem - jęknęła Honey, patrząc z rozpaczą na swoją złamaną nogę.
    GoGo nie odzywała się ani słowem, zsunąwszy się po linie za Baymaxem. Widziałem też cień Freda, który zakrywał światło z powierzchni lądu. Wstałem i zrobiłem kilka kroków w stronę ciemności, która miałem przed oczami, stąpając ostrożnie.
- Baymax - powiedziałem cicho, patrząc nagle na robota. - Zaopiekujesz się Honey?
- Honey potrzebuje mojej pomocy - odparł wprost Baymax.
- Okej, w takim razie będziemy szli dalej. - powiedziałem, patrząc pewnie na przyjaciół. - Damy sobie radę.
- Skąd ta pewność? - spytała GoGo, ukryta w cieniu.
- Bo kiedy się nie rozdzielamy, nic nie może nas powstrzymać - mówiłem, starając się ich wesprzeć. - Może Honey nie będzie mogła chodzić, ale czy to coś zmienia?
- No, trochę - mruknęła sama Honey, obracając twarz w moim kierunku. Na policzkach błyszczały jej łzy. - Spowolnię was, o ile w ogóle nie zepsuję misji.
- Jesteś Honey Lemon - uśmiechnąłem się słabo. - Potrafisz wytworzyć minę z dwóch pierwiastków, a nie potrafisz poradzić sobie ze złamaną nogą?
   Czekałem, obserwując zacięte spojrzenia zatroskanych przyjaciół. Jeśli teraz zwątpimy, równie dobrze możemy próbować połączyć się z Robbem i błagać go, by po nas przyleciał. Jednak nie było misji, którą byśmy odrzucili, nieważne, jaka byłaby trudna.
   W końcu Honey odetchnęła głośno i wstała na jednej, zdrowej nodze, opierając się o ramię Baymaxa.
- Masz rację, Hiro - powiedziała z uśmiechem.
- To może lepiej wyjdźmy już na górę? - zapytała GoGo, wskazując kciukiem na krawędź dołu.
   Kiwnąłem głowa, wychodząc na krzywy okrąg światła, przedzierający się przez gęste gałęzie drzew ponad nami.
- Idźcie - powiedziałem, nie przestając zerkać na życiodajne światło, którego już zaczynało mi brakować. - Ja muszę coś sprawdzić.
    Fred jęknął, patrząc na linę, po której dopiero przed chwilą zjechał. Baymax wziął na ręce Honey, po czym odpalił swoje skrzydła, które jakimś cudem były mniejsze od średnicy dołu, przez który wpadliśmy z blondynką. Wasabi asekurował, niczym wprawny opiekun medyczny, starając się pomóc robotowi. Tylko GoGo stała cały czas w tym samym miejscu, nie wychodząc nawet w okrąg światła.
- Co? - spytałem ją, jednocześnie sugerując jej spojrzeniem wejście na górę.
   GoGo westchnęła, po czym podeszłą do mnie i ujęła moje policzki troskliwie. Przez chwilę myślałem, że mnie pocałuje, widząc w jaki sposób patrzy mi w oczy, ale ona obejrzała dokładnie moją twarz, po czym syknęła głośno, gdy spojrzała na moje czoło i skroń.
- Hiro, mówiłam ci już, że ty to masz szczęście? - spytała, obserwując wciąż prawą część mojej głowy.
- Co? - powtórzyłem, starając się jej wyrwać, ale GoGo mi na to nie pozwoliła.
- Nie wierć się. - warknęła, ale dość łagodnie, nawet jak na nią. - Powinieneś wrócić na górę. Baymax musi cię opatrzyć.
- Nic mi nie jest - burknąłem, obracając się do niej tyłem, ale GoGo najwyraźniej nie skończyła jeszcze mówić, bo chwyciła mnie za rękę i przyciągnęła do siebie.
- Wiem, co chcesz zrobić i ci na to nie pozwolę - powiedziała bardziej wrogim tonem, zdejmując z pleców swój plecak i szukając w nim czegoś. - A przynajmniej nie, kiedy chodzisz z rozbitą głową.
   Drgnąłem, po czym niemal od razu dotknąłem mojego czoła, dopiero teraz czując szkarłatną ciecz na moim czole. GoGo wyciągnęła z kieszeni kawałek gazy i namoczyła go w wodzie ze swojego pojemnika. Gdy dotknęła mojej skroni, jęknąłem, czując napływający ból z całego poobijanego ciała. GoGo spojrzała na mnie z troską w swoich błyszczących oczach, ale nie przestawała przemywać mi rany na czole.
- A podobno nic ci nie jest - bąknęła pod nosem, a ja od razu się uśmiechnąłem. Nie pomogła nawet ta sytuacja przy stawie, GoGo i tak zawsze stawiała na swoim i to się raczej nie zmieni.
   Spoglądałem co rusz w jej oczy, będące tak blisko moich własnych. Poczułem ponura satysfakcję, że GoGo była zbyt daleko, by Honey mogła ją chwycić i wciągnąć za sobą do tunelu. Nie zniósłbym myśli, że coś mogłoby się jej stać.
- Już - powiedziała cicho, gdy wzbroniłem się przed owinięciem mi głowy bandażem.
- Dobra, leć na górę, ja lecę coś załatwić - mruknąłem niecierpliwie, znów chcąc umknąć przyjaciółce w dalszą część tuneli, ale GoGo znów mnie powstrzymała, wyciągając z kieszeni latarkę.
- Ani mi się śni cię zostawiać - kłóciła się, oświetlając tunel swoją latarką. - Chyba upadłeś na głowę.
- Tak się składa, że owszem - zaśmiałem się cicho, a do GoGo dopiero dotarł sens jej słów i także się zaśmiała swoim dźwięcznym głosem.
- Idziecie, czy nie? - krzyknął Fred, wychylając się z góry.
- Dołączymy do was później - odpowiedziałem mu głośno. - Zajmijcie się Honey.
- Się robi - chyba taką odpowiedź usłyszałem, zanim Fred zniknął na powierzchni.
- To co? - spytała z ochoczym uśmiechem GoGo. - Spacer?
- Spacer - odpowiedziałem, żałując, że nie mogę jej siłą wnieść na górę i zostawić tam, by nie narażała się ze mną w nieznanych tunelach wyspy. Nie miałem na tyle sił, co więcej, obawiałem się, że zanim zdołam sprawdzić chociaż jedną część tuneli, to prędzej padnę z wycieńczenia. Dzięki mojemu upadkowi z wysokości stało się to jeszcze bardziej realne.
   Ruszyliśmy z GoGo tunelami, rozglądając się po rzeźbionych ścianach, które gdzieniegdzie tylko zdołały się rozsypać. To stąd ta twardość podłoża, którą zauważyła GoGo. Skoro tunele zostały wydrążone, musieli czymś wzmocnić sufit, żeby się nie zapadł. Gorzej, jeżeli to, co stabilizuje sufit tunelu się załamie - wtedy ktoś może skończyć tak, jak Honey albo mieć jeszcze mniej szczęścia.
- Naprawdę wierzysz, że damy sobie radę, jeśli Honey została ranna? - spytała mnie cicho GoGo. jasne, że nie spytałaby o to przy naszej przyjaciółce - musieliśmy wesprzeć Lemon, a nie ją dołować.
- Pewnie, że tak - odpowiedziałem szczerze. - Wypadek Honey nie powinien nam przeszkodzić w misji.
- Ale może ją utrudnić - mruknęła GoGo, patrząc z ciekawością na skalne ściany, na których cienkie linie tworzyły symbole i pismo. Jedna ze starych posypanych ścian dała się odczytać.
   Podszedłem bliżej, zaglądając przez ramię przyjaciółki, by móc się przyjrzeć starożytnym rysopisom, które wyglądały na bardzo stare. Takie fragmenty przekazów powinny znajdować się w muzeum, a nie na wyspie, na której znajdują się pozbawieni zmysłu piękna zbrodniarze.
- Od charamu Mahi-Yong, po kraj Wielkiej Puszczy krajem tym rządzi Seeba, cesarz wysp Wschodnich i Nahu-Kaan. - odczytała GoGo. - Co to znaczy?
- To chyba coś w rodzaju testamentu - mruknąłem, patrząc na te same, wyryte litery. - Myślę, że władcy jakoś naznaczali swoje terytoria.
- To na pewno - dodała GoGo. - Ale ciekawe, dlaczego w tunelach.
- Bo na powierzchni trwała wojna - przypomniałem sobie słowa Sam na temat Isla Menor. Mówiła, że cała ta wyspa była jednym, wielkim polem bitwy. Jakoś na razie nie znaleźliśmy żadnych dowodów, że jej słowa mogą być prawdziwe.
- Skąd to wiesz? - spytała mnie dziewczyna, patrząc na mnie zdziwionym spojrzeniem. Nie odpowiedziałem, wiedząc, że sama prędzej czy później dojdzie do odpowiedzi. Nie sądziłem jednak, że odgadnie to tak szybko. - Sam? - w jej głosie słychać było niechęć wobec posiadaczki tego imienia.
- Nic się przed tobą nie ukryje. - odpowiedziałem z westchnieniem, kierując moją latarkę na przeciwległą ścianę, by przyjrzeć się tamtejszym zapisom.
- To raczej przed twoją przyjaciółką - mówiąc to, słowo "przyjaciółka" zabrzmiało gorzko w jej ustach, niemal ze smutkiem. Zaskoczył mnie ten ton, ale wolałem się nie odzywać, wiedząc już, że nie warto zadzierać z dziewczynami. Zwłaszcza takimi, jak GoGo.
- Popatrz - niemal krzyknąłem, gdy moja latarka natrafiła na ogromne malowidło ścienne, sięgające trzech metrów. Widziałem na nim pole walki i umazanych czerwoną farbą ludzi. Krew lała się strumieniami, a całe malowidło wyglądało na dość dokładne, jak na dzieło starożytnych. Choć byli malowani z profilu i przypominali nieco kaligrafie starożytnych Egipcjan to wciąż budziły lęk i grozę.
- O mój... - szepnęła z szokiem GoGo, stając obok mnie. - Chyba ta twoja Sam miała rację co do tej wyspy...
- Żadna moja - poprawiłem ją z irytacją, ale nie potrafiłem odwrócić wzroku od mrożących krew w żyłach scen zadawania ciosów i ran.
   Dało się zauważyć, że lud ten musiał być niezwykle brutalny, bo sposoby walki wydawały się być wręcz potworne. Do walki stawały także kobiety, a nawet dzieci, a gdy padały, ich prawdopodobnie ojcowie deptali po nich, biegnąc na przeciwników i łamiąc im kości swoimi włóczniami. Na sam widok poczułem mdłości, nie chciałem tego więcej oglądać.
- Przerażające - wyszeptała GoGo, odwracając z niesmakiem wzrok.
- Może wolisz wrócić na górę? - spytałem ją z troską, ale GoGo najwyraźniej źle zrozumiała moje słowa, bo spojrzała na mnie ze złością.
- Już chcesz się mnie pozbyć? - mruknęła, maszerując dalej i przeglądając kolejne dzieła starożytnych. Nie miałem siły ani szans dyskusji, więc westchnąłem tylko z lekkim uśmiechem i ruszyłem za nią, żeby nie wpadła w jakieś większe kłopoty niż wpadnięcie do tuneli wydrążonych we wnętrzu wyspy.
- Nie, skąd - przyznałem ze śmiechem, ale jednak prawdziwie. Cieszyłem się, że GoGo postanowiła mi towarzyszyć, o ile nie wpadniemy razem w tarapaty.
   Szliśmy dalej, rzucając ledwie okiem na pozostałe przerażające sceny z bitew na Isla Menor. Zauważyłem, że często pojawiają się słowa "Kyo-Nang", przez co zaczynałem myśleć, że to właśnie tak tubylcy nazywali wyspę. Nie potrafiłem jednak określić, co to miałoby oznaczać, ale postanowiłem sprawdzić starożytny japoński, gdy tylko wrócę do San Fransokyo.
   Nagle GoGo krzyknęła i odskoczyła od ściany, łapiąc mnie za rękę. Zaświeciłem latarką w miejscu, na które patrzyła GoGo, ale zdołałem zobaczyć tam tylko szczura wielkości mojej ręki, który, porażony mocnym światłem latarki, uciekł na swoich małych nóżkach w głąb tunelu, byleby tylko znów nie być niepokojony przed zwiedzających.
   Spojrzałem na przyjaciółkę, która wciąż patrzyła z odrazą na gryzonia, po czym wybuchnąłem śmiechem, nie mogąc już dłużej wytrzymać. GoGo od razu puściła moją rękę, patrząc na mnie z gniewem.
- Z czego rżysz? - warknęła, idąc w przeciwną stronę, niż ta, w którą pobiegł szczur.
- Trzeba było uprzedzić, że boisz się szczurów - powiedziałem, ruszając za nią w kierunku ostrej łuny światła słonecznego, przez którą wpadliśmy z Honey do tunelu.
- Nie boję - mruknęła, obracając lekko głowę w bok, bym mógł ją słyszeć. - Ciekawe, co ty byś zrobił, gdyby coś takiego wleciało ci pod nogi.
   Podeszliśmy pod dół, z którego światło padało na nasze twarze, a ja wciąż śmiałem się z GoGo, która wyglądała na mocno wkurzoną. Nagle oboje usłyszeliśmy dźwięk, który natychmiastowo mnie uciszył. Jakby głosy... Właśnie tego spodziewałem się w tunelach.
   GoGo chwyciła mnie za rękę, tak samo, gdy chciała opatrzyć moją skroń.
- Hiro, nawet o tym nie myśl - warknęła szeptem, patrząc na mnie złowrogo.
- Gdybyś była poszukiwana na całej wyspie, gdzie byś się ukryła? - spytałem ją, wiedząc, że mam rację. - To muszą być uciekinierzy.
   GoGo spojrzała ze strachem w ciemność, z której dobiegały głosy. Widziałem po jej minie, że się waha. W końcu westchnęła cicho i spojrzała mi w oczy, jakby podjęła decyzję.
- Na razie nie stanowisz dla nich zagrożenia, kiedy jesteś ranny. - szepnęła. - Musimy wrócić na górę i po prostu zaczekać, a być może sami wpadną nam w ręce.
- Ale...
- Hiro, wypoczniecie z Honey, a potem przeszukamy tunele. Obiecuję. Na razie nie komplikuj sprawy. Dobrze wiesz, że mamy większe szanse, kiedy działamy razem.
   Nienawidziłem, gdy miała rację, ale musiałem przyznać, że nie czuje się najlepiej. Czułem ból w prawym ramieniu, na które upadłem, ale było to nic w porównaniu z szumami w mojej głowie, które przeszkadzały mi w trzeźwym myśleniu. Spojrzałem tęsknie w kierunku tuneli wiedząc, że gdyby mi się powiodło, nasza misja skończyłaby się szybciej.
- Dobra - zgodziłem się z niechęcią, patrząc na GoGo. - Niech ci będzie.
   GoGo uśmiechnęła się zwycięsko, po czym spojrzała w górę. Nie mogliśmy krzyknąć do Freda, jeśli nie chcieliśmy, żeby zbiegowie mogący znajdować się w tunelach nas usłyszeli. Ściągnąłem z pleców mój plecak, szukając liny.
   Wspinaczka na górę trochę potrwała, ale kiedy w końcu nam się udało, nasi przyjaciele spojrzeli na nas z ciekawością, jakbyśmy wrócili z Mount Everestu.
- Co tam tak długo robiliście? - zapytał Wasabi z ciekawą i nieco zaniepokojoną miną. Wystarczyło tylko na nas spojrzeć, żeby zauważyć, że coś znaleźliśmy.
   Usiedliśmy z GoGo przy prowizorycznym ognisku, które nasi przyjaciele zdołali już rozpalić, po czym opowiedzieliśmy im o tym, co znaleźliśmy na ścianach tuneli, oraz jaki ma to związek z przeszłością wyspy.
- Żebyście tylko widzieli te freski - powiedziała GoGo z obrzydzeniem. - Nie wiem, jakie ludy zamieszkiwały Isla Menor, ale wygląda na to, że mieli o co walczyć, skoro toczyli tu tak zacięte spory.
- GoGo ma rację - dodałem, dopiero uświadamiając sobie to, co przyjaciółka. - Na Isla Menor musi być coś jeszcze. Coś, czego nie znaleźli Japończycy, kiedy budowali tu zakład karny.
- A co jeśli te starożytne ludy zdołały to zabrać? - zasugerował Wasabi z zamyśloną miną. Widziałem po nim, że zainteresował się tematem wyspy bardziej od reszty. Honey drżała na samą myśl, gdy opisywaliśmy jej obrazy z fresków.
- Zamierzacie prowadzić tu badania archeologiczne, czy ścigać przestępców? - spytała z cieniem irytacji. Jej noga była już owinięta grubym bandażem, który powinien unieruchomić jej uszkodzona kostkę, choć zapewne nie mogła się sama poruszać. Fakt ten pewnie powodował u niej taką złość.
- Jest jeszcze coś - dodałem, wskazując na Honey, która sama zaczęła temat. - W tunelach prawdopodobnie chowają się zbiegowie.
- Co? - zapytał Fred, cały czas słuchając o naszych znaleziskach bez słowa, co zdarzało się u niego naprawdę rzadko. 
- Hiro usłyszał jakieś głosy w tunelach - podsunęła GoGo z poirytowaniem, drapiąc się po głowie. Jej czarne włosy splątały się wokół jej głowy tworząc ciemną aureolę. - Gdybym go nie zatrzymała, sam najchętniej poleciałby szukać tych typów.
- Przecież bym ich nie atakował - broniłem się. - Chciałem ich tylko poobserwować, zobaczyć ilu ich tam jest... A co jeśli tunele tworzą sieć, jeśli pod ziemią jest coś więcej niż tylko korytarze? Może tam mieszkała ludność, pomyślcie sobie, po co ktoś malowałby freski w podziemnych przejściach. Na pewno też nie stanowiły katakumb, może...
- Hiro chyba pojawił się we właściwym miejscu - skwitował Wasabi, śmiejąc się ze mnie, ale widziałem po jego minie, że podzielał moje przypuszczenia. - Tak czy siak, Hiro, możliwe, że poszukiwani sami wpadną nam w ręce.
- Jak to? - spytała GoGo z zaskoczeniem.
   Wasabi rozejrzał się w kierunku bystrego nurtu rzeki, który nie przestawał zagłuszać naszych rozmów. I dobrze, że tak było, bo gdybyśmy mówili zbyt głośno, nasze głosy mogłyby nieść się w tunelach, a tego nie chcieliśmy.
- Kiedy wy siedzieliście w tunelu, my obejrzeliśmy nieco mapę Yoko i okazało się, że przejścia zaznaczone na mapach są bardzo odległe i że jeśli nasi przestępcy będą chcieli zaczerpnąć wody, to najpewniej zrobią to tu, gdy zauważą wylot tunelu.
- Nie pomyślą, że ktoś ten tunel zawalił? - zapytała dla pewności Honey.
- Myślę, że nie - zdecydował Wasabi z pewną siebie miną. - Jeśli tunel mógł się pod tobą zapaść, to równie dobrze mógł się zapaść sam z siebie.
   Nastała cisza. Każdy myślał nad słowami Wasabiego, który najwyraźniej posprawdzał już wszystkie alternatywy. Może miał rację, pomyślałem, kalkulując w pamięci mapę, którą dane mi było zobaczyć tylko raz w życiu. Źródło ma swój obieg na północy, a sieć tuneli zaczyna się rozpraszać na południu, więc jedynym możliwym miejscem, gdzie ukrywający się w tunelach mogli nabrać pitnej wody, było właśnie to, w które wpadliśmy z Honey, torując im drogę.
- Dobrze, że rozbiliście obóz nieco dalej od wylotu tunelu - powiedziałem, patrząc w dal na rozchylone krzaki, za którymi ziemia zapadała się nieco ukazując przejście do podziemi. - Przynajmniej nie wykryją dymu z ogniska.
- Wierz mi, nie dlatego rozpaliłem ogień dalej - odparł Wasabi z uśmiechem. - Ziemia wokół włazu jest wciąż obluzowana, a nie chciałem, żebyśmy następnym razem wszyscy wpadli do tuneli.
   Spojrzałem na niebo, dziwiąc się, że wcześniej nie zauważyłem, jak nisko położone jest słońce. Wydawało się tylko jasną łuną, która czerwienieje z każdą chwilą, jakby nabierało dzikiej furii, by zgasnąć za wzniesieniami wyspy. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, by móc rozpocząć jakieś działania, pomyślałem, po czym spojrzałem na moich zmęczonych przyjaciół. Ostatniej nocy nie wypoczęli za dobrze, a mieliśmy jeszcze przed sobą wiele dni, podczas których od naszej energii może zależeć powodzenie misji. Poza tym GoGo i tak nie pozwoliłaby mi na cokolwiek oprócz odpoczynku w takim stanie.
- Chyba powinniśmy odpocząć - postanowiłem, mówiąc w końcu. - Słońce i tak niedługo zajdzie.
- W końcu z czymś się mogę zgodzić - powiedział Fred, wstając. - To jak? Szukamy coś do żarcia?
- Pomogę mu - zgłosił się Wasabi, wstając i otrzepując się z ziemi i pyłu. - Fred przeszukujący tę wyspę sam to zły pomysł.
- Dzięki, stary - zaśmiał się Fred, przechodząc nad kolczastym krzewem.
- Uważajcie tylko, gdzie stąpacie - powiedziałem, wyobrażając sobie, co by się stało, gdybyśmy musieli ściągać na powierzchnię kogoś o gabarytach Wasabiego. Z Honey nie było problemu - przyjaciółka jest lekka i smukła, ale kolejną dwójkę przyjaciół musielibyśmy chyba odesłać do Agendy.
- Się wie, Hiro - mrugnął do mnie Wasabi dziwnie ośmielony, jakby ta wyspa tak na niego wpływała. Choć zawsze wolał mieć wszystko zaplanowane, niż działać spontanicznie, to chyba udział w misji rozpalił w nim werwę, jakiej dawno nie widziałem w przyjacielu. Co do Freda, stał się bardziej pokorny i przestraszony, choć to on wcześniej upierał się, że nie może się doczekać misji. Najwyraźniej po prostu inaczej ją sobie wyobrażał.
   Ja również sądziłem inaczej o misji na Isla Menor. Nie myślałem, że pójdzie nam łatwo, ale nie wiedziałem, że ta wyspa chowa tyle tajemnic. Na samą myśl miałem ochotę porzucić naszą misje, by móc odkrywać kolejne artefakty skryte w kamiennych korytarzach. Możliwe, że przestępcy ich nie naruszyli...
- Hiro, co ci się stało w głowę? - spytała Honey, patrząc na mnie z ukosa z nutą współczucia.
   Nie zauważyłem, że rana wcześniej przemyta przez GoGo znów zaczęła krwawić z mojej prawej skroni. Syknąłem, gdy przetarłem dłonią po czole, widząc ślady świeżej krwi. No ładnie, jakbym nie mógł w spokoju wypocząć rzez te kilka następnych godzin.
   GoGo westchnęła i usiadła koło mnie, szukając czegoś w plecaku.
- Chciałam mu to opatrzyć już wcześniej, ale się uparł - mruknęła, znów dotykając mojego czoła.
- Przecież nawet tego nie czuję - próbowałem się usprawiedliwić, drgnąwszy, gdy poczułem na twarzy dłonie dziewczyny.
- Taa, poczujesz jak się w końcu wykrwawisz - odparła, kładąc sobie na kolanach lniany bandaż, który spakowała na drogę.
- Jak twoja noga? - spytałem Honey, obok której wciąż siedział Baymax. Chyba będę musiał podładować nieco robota, pomyślałem, gdy zauważyłem, że robot wydaje się zmęczony, a jego spojrzenie jakby schowane za mgłą.
- Na razie nie boli, Wasabi dał mi jakieś środki przeciwbólowe, które zabrał ze sobą. - blondynka wzruszyła ramionami, zezując co jakiś czas w stronę opatrującej mnie GoGo.
- Nie wierć się - syknęła ze śmiechem, starając się mnie w jakiś sposób zatrzymać.
   Nic na to nie poradziłem. Czułem się nieswojo, czując na policzku jej ciepły oddech. Poza tym, musiała znów obmyć moją ranę, co spowodowało nieco mniejszy ból niż za pierwszym razem. Baymax patrzył na mnie z ukosa zamyślonym wzrokiem, aż w końcu się wyłączył.
   Gdy GoGo skończyła, podszedłem do robota i podłączyłem go do przenośnej ładowarki w moim plecaku, po czym przepakowałem plecak, szukając w nim mapy, którą tam uprzednio schowałem. Musiałem zbadać teren tuneli, nawet jeśli miałbym to robić z powierzchni. Miałem tylko nadzieję, że dane Agendy okażą się pomocne i że nie będzie w niej żadnych błędów.
   Nagle usłyszeliśmy poruszenie z kierunku, w którym poszli Wasabi i Fred, po czym ujrzeliśmy ich samych, wychodzących zza wysokich, ciernistych krzaków, otaczających nasz prowizoryczny obóz.
- A wam co do diaska..? - syknęła GoGo, stając na nogi. Oboje dyszeli ciężko i zdawali się być przerażeni.
- Hiro... - wydyszał Wasabi, opierając się o swoje silne nogi. - Musisz... musisz coś zobaczyć.
- Co takiego? - spytałem, ale Fred usiadł koło Honey, patrząc szeroko otwartymi oczami w płomień ogniska.
- Fred - jęknęła Honey, próbując się czegokolwiek dowiedzieć.
- Chodźcie - pospieszył nas Wasabi, znikając znów za wysokimi roślinami. Spojrzeliśmy na siebie z GoGo z zaskoczeniem, ale szybko ruszyliśmy za nim, zostawiając w obozie Freda, ciekawą Honey i śpiącego Baymaxa.
   Wasabi szedł przed wytyczoną przez siebie wcześniej ścieżkę, jakby dokładnie znał położenie tego, co chciał nam pokazać. Słońce już niemal zaszło, czyniąc niebo mocno różowe. Czułem się, jak zamknięty w jakiejś pułapce, zewsząd otaczały nas jakieś tajemnice, a my mogliśmy tylko się przyglądać i próbować poskładać je ze sobą w jedną, spójną całość.
   W końcu Wasabi przeszedł przez ścianę liści, a my podążyliśmy za nim. To, co ujrzeliśmy wbiło nas w miękki grunt, pod którym zapewne wiła się sieć korytarzy.
   Z góry nie widziałem żadnej polany, ale musiała być wtedy ukryta za jakimś wzgórzem. Teraz jednak miałem przed sobą rozległą polanę o długości wielu kilometrów, ciągnącą się wzdłuż rzeki. Ziemia w tym miejscu była płowa z lekkim odcieniem zieleni, ale to nie dlatego Wasabi nas tu przywołał. Polana była cała zasłana kośćmi, niczym pogrążony w ciemności grobowiec. W kilku miejscach widać było zbite w ziemię dzidy i włócznie, czasem również bezpośrednio na ziemi bądź nią przysypane leżały ostrza noży czy niekształtnych mieczy. Zdawało się, jakby był tu istny grobowiec. Część prochów i ludzkich kości zostało przykryte przez szary pył, część pewnie zabrały mięsożerne zwierzęta, jednak wielkość pola bitwy i jej zaciekłość powalała na kolana.
- O Boże - wyszeptała GoGo, chwytając się za usta.
- Co to jest? - spytałem drżącym głosem, wpatrując się w to pogrążone w ciszy miejsce. Już wiem, co miała na myśli Sam, pomyślałem sobie. Cała wyspa jest jednym miejscem walki...
- Pewnie sceny z tych walk były przedstawione na freskach - powiedziała GoGo, patrząc w tył. Widziałem, że wstrzymywała wymioty. Wasabi też patrzył w innym kierunku, nie mogąc znieść tak przerażającego widoku.
- Ja na miejscu tych przestępców nawet bym nie uciekał - mruknął Wasabi, stając tyłem do szarej polany.
- Coś musiało tu być - powtórzyłem swoje słowa, nie odrywając wzroku od kawałków ludzkich ubrań i różnych rodzajów broni. - Niemożliwe, żeby zginęli przez zwykłe kłótnie.
- Hiro, daj już spokój... - mruknęła GoGo, gdy opanowała drżenie swojego głosu, ale wciąż starała się nie patrzeć na ludzkie szkielety.
- Nie. - odparłem hardo, przechodząc przez pole walk i patrząc na kości i czaszki z niesmakiem, ale i ciekawością. Odkryłem od razu, że większość czaszek była rozwalona, a w niektórych wciąż sterczały ostrza włóczni. - Zakład na pewno nie wie o tym, co znajduje się na wyspie.
- W to nie wątpię - powiedział Wasabi, krzyżując ręce. - Hiro, chodź już do obozu. Nie ma sensu szukać tu żywych.
   Posłuchałem przyjaciela i wróciłem za GoGo w kierunku zostawionych przez nas przyjaciół. Rzeczywiście, byłoby to głupie zostawiać ranną dziewczynę z chłopakiem samych z wyłączonym robotem, bo gdyby komuś udało się wyjść z tuneli, byliby w dużym niebezpieczeństwie. Nie powinniśmy się rozdzielać, przypomniałem sobie słowa GoGo. Miała rację.
  Gdy wróciliśmy, Honey wyglądała na uświadomioną o naszym znalezisku. W sumie dobrze się stało, że nie mogła iść tam i sama tego zobaczyć. Była z nas najbardziej wrażliwa, a już GoGo wyglądała nie najlepiej, wpatrując się w ślady walk starożytnych.
- Wygląda aż tak źle? - spytała, patrząc na bladą jak ściana GoGo. Dziewczyna kiwnęła tylko głową, nie odzywając się ani słowem.
- Koszmarnie - dodał Wasabi, siadając przy ognisku. - Słuchajcie, nie wiem, co jest z tym miejscem, ale coraz mniej mi się tu podoba.
- Mi też - warknęła GoGo, patrząc nam wszystkim po kolei w oczy. - Mieli nas tu wysłać po uciekinierów, a nie jako archeologów. Mogli to sprzątnąć, zanim tu przyjechaliśmy.
- No właśnie - skupiłem się na jej słowach. - Myślicie, że czemu Agenda się tym nie zainteresowała? Przecież na pewno mają u siebie dobrych historyków i archeologów. Mogli ich tu wysłać.
- Hiro, wszystko na tej wyspie jest dziwne - parsknął Wasabi, próbując się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego grymas.
- Dobra, nie ma sensu o tym dyskutować - przerwała nam GoGo, patrząc na słaby płomień ogniska. - Odkryliśmy cmentarzysko. I tyle. Skupmy się na misji.
- GoGo ma rację - przyznał Fred. - Mam dość szukania dziury w całym.
- Ja też - poparła go Honey.
- Hiro, połóż się spać - zwrócił się do mnie Wasabi. - Spałeś najmniej z nas tej nocy.
- I co z tego? - prychnąłem. - I tak już raczej nie zasnę.
- A powinieneś - mruknęła GoGo, po czym poszła w kierunku wejścia do tunelu, rozglądając się dokoła czujnie.
   W końcu przystałem na propozycję Wasabiego, a gdy tylko położyłem głowę na miękkim plecaku wbrew moim słowom moje oczy natychmiast się zamknęły. 


   Obudziła mnie GoGo, trącając w ramię delikatnie. Świat w moich zmęczonych oczach rozmywał się, jakbym znajdował się jeszcze w półśnie, który koił swoją lekkością. Rzeczywistość jednak była inna.
   Spojrzałem na zaalarmowaną przyjaciółkę i oceniłem szybko sytuację, porażony światłem ogniska. Zdołałem zauważyć, że reszta przyjaciół spała, a Baymax wciąż się ładował. Tylko Wasabi stał przy ognisku, rozglądając się dokoła czujnie.
- Uciekinierzy? - spytałem ją, przytomniejąc w ciągu sekundy.
- Nie - powiedziała GoGo. Widziałem po niej, że się boi. Nie podobało mi się to. GoGo nie należała do ludzi strachliwych. Poza tym Wasabi też nie wyglądał na zbyt rozluźnionego.
- To co jest? - spytałem, odpychając od siebie śpiwór, którym poprzednio się przykryłem.
- Zdawało nam się, że kogoś widzimy - powiedziała szczerze GoGo. - Ale to na pewno nie był żaden uciekinier. Widziałam jego twarz tylko przez chwilę.
- Żartujesz sobie ze mnie? - spytałem, kładąc się znów na swój miękki plecach, ale w tej chwili GoGo nie wytrzymała i kopnęła mnie w ramię. - Auuu - syknąłem, patrząc wściekle na dziewczynę.
- Hiro, GoGo ma rację - zwrócił się do mnie Wasabi, podchodząc bliżej. - Już od kilka godzin coś się dzieje. Słuchaj.
   Usiadłem ponownie, patrząc z politowaniem na moich przyjaciół i nasłuchując. Początkowo słyszałem jedynie trzask ognia i wycie oddalonych od nas małp, ale z czasem usłyszałem coś jeszcze... Bębny.
   Albo mi się to śni, albo moim przyjaciołom najwyraźniej zaszkodziło świeże powietrze.
- Pogięło was? To tylko bębny. Wielkie mi co.
   GoGo wyglądała, jakby miała wyjść z siebie.
- Taa, pewnie rozdawali je złodziejom na przepustce. Ogarnij się! Kto niby miałby tu mieć bębny?
   Dopiero po chwili jej słowa dotarły do mojego powolnie funkcjonującego umysłu. Rzeczywiście, był to niecodzienny odgłos, tym bardziej, że jak wiemy, na wyspie nie znajdowali się żadni tubylcy. No i oczywiście, jak to trafnie ujęła GoGo, przestępcy również nie mieliby skąd wziąć bębnów, a nawet gdyby je zdobyli, nie mieliby po co w nie bić w środku nocy.
- Obudź resztę - Wasabi szepnął do GoGo, która bez żadnych protestów wykonała jego prośbę. To mnie chyba zdziwiło jeszcze bardziej niż dziwne odgłosy w dżungli takiej, jak ta.
- Może nam się wydaje? - zapytałem. - W lesie mogą być różne dźwięki, może to nie bębny...
- Tak, oczywiście, pewnie to małpy - syknęła GoGo, wybudzając śpiącego Freda, który jęknął, gdy GoGo trąciła jego ramię.
- Jeszcze chwila... - mruknął, śpiąc dalej, ale GoGo nie traciła czasu i zaczęła budzić też Honey.
   Wywróciłem teatralnie oczami, po czym ruszyłem w kierunku Baymaxa.
 - Zaraz wam udowodnię, że tu nikogo nie ma. - powiedziałem ze złością. I nic dziwnego - każdy byłby mocno wkurzony, gdyby jego przyjaciele obudzili go w środku nocy z powodu dziwnych odgłosów lasu.
   Gdy robot ocknął się, odłączony od ładowarki, spojrzał na mnie swoimi czarnymi jak onyks ślepiami i zamrugał gwałtownie.
- Jak się czujesz, Baymax? - zapytałem go troskliwie. Na pewno już zdążył się naładować, nie to, co ja...
- Dobrze, Hiro. Moje baterie są naładowane. Czemu pytasz?
- Musisz nam pomóc, stary - odparłem, pomagając mu wstać. Pomimo że stałem się o wiele wyższy, niż gdy po raz pierwszy ujrzałem Baymaxa, to robot wciąż przewyższał mnie wzrostem o dość dużą wysokość. Zresztą nie tylko mnie, nawet Wasabiego.
- O co chodzi?
- Sprawdź, czy wyczuwasz w pobliżu jakiś ludzi. - powiedziałem mu, patrząc z wyrzutem na GoGo, która teraz tłumaczyła Honey, dlaczego ją budzi.
- Hiro, daj... - zaczął Wasabi, podchodząc do nas, ale Baymax mu przerwał.
- Oprócz was nie ma tu ludzi w pobliżu kilkunastu staj - zdecydował robot, patrząc na mnie.
- Sprawdź jeszcze jakieś zwierzęta. - poleciłem mu, ogrzewając się o płomień ogniska.
   Baymaxowi zajęło to sekundę, a gdy skończył, powiedział, że najbliższe stado małpiatek znajduje się o dwa kilometry od nas. Tak właśnie sądziłem, nasza obecność na pewno przestraszyła okoliczne zwierzęta i zmusiła je do ucieczki z tej części lasów. Byłem zły na GoGo, że mnie obudziła, ale nie sądziłem, że Wasabi może być tak samo łatwowierny, jak ona, w końcu był racjonalnie nastawiony do pewnych zjawisk.
- Mówiłem wam, że nie ma... - zacząłem, oglądając się w ciemny las, gdy coś dostrzegłem. Czyjąś twarz, ale nie potrafiłem rozpoznać dokładniej rysów. Widziałem tylko tyle, że postać była blada... a może to przez światło księżyca.
   Zanim jednak postać zniknęła, ja biegłem już w jej kierunku, przeskakując ukrócone pnie i okoliczne chwasty, wciąż podążając w kierunku tego, co zobaczyłem. Zwróciłem uwagę, że coraz bardziej zbliżam się do polany, więc od razu przystanąłem, nie chcąc wiedzieć pola walki w nocy. Było już wystarczająco przerażające w dzień. Postaci, którą zobaczyłem już nie było.
   Baymax nie wychwycił śladu żadnego człowieka, pomyślałem gorączkowo, coraz bardziej zaniepokojony tą sprawą. To niemożliwe...
   Usłyszałem szelest liści za moimi plecami, zza których wyszła spokojnym krokiem GoGo, patrząc na mnie z uwagą.
- Mówiłam ci - mruknęła z irytacją, patrząc w kierunku, w który spoglądałem ja, chcąc jeszcze raz ujrzeć tę tajemniczą zmorę. - Wracajmy do obozu.
   Gdy wróciliśmy, okazało się, że moi przyjaciele czekali już przygotowani z pełnymi strachu minami. Ja również nie czułem się wystarczająco bezpiecznie, choć przecież jeszcze przed chwilą myślałem co innego. Zdaje się, że przestępcy nie będą naszym jedynym problemem na Isla Menor.
- Nie ma co panikować - odparłem, starając się zabrzmieć przekonująco i opanowanie. - Mam pomysł. Siądźmy obok siebie wokół ogniska. Może jakoś uda nam się przespać noc.
   Nigdy jeszcze nie byłem w żadnym nawiedzonym miejscu, pomyślałem sobie i zaraz obudziła się we mnie ciekawość, która jednak była zbyt mała, by pokonać strach. Coś mi się zdaje, że będę miał o czym opowiadać swoim dzieciom na starość, gdy zostaną mi tylko wspomnienia z naszych misji, a Agenda nie będzie mogła mi zabronić opowiadać o tym, co przeżyłem. Na razie jednak muszę zachować dla siebie wszystko, co zobaczę na tej przeklętej wyspie.
     Wasabi opatulił się ciasno śpiworem i usiadł tyłem do ogniska. Za jego przykładem poszli pozostali, nie odzywając się ani słowem. Widziałem, że przyjaciele są przesiąknięci przerażeniem, ale sam nie potrafiłem nic na to poradzić. Sam się bałem.
   Usiadłem obok Baymaxa, czując jak ciepło ogniska rozchodzi się po moich plecach. GoGo wzięła swój śpiwór i usiadła koło mnie, obejmując rękami swoje nogi.
- Nie sądzę, żeby to w czymś pomogło - mruknęła, wyraźnie poruszona.
- Pierwszy raz w życiu widzę coś takiego - powiedziałem jej, słysząc za moimi plecami także ściszone rozmowy pozostałych przyjaciół. - To w ogóle możliwe? I... czy to ma jakiś związek z tą polaną?
- Na to wygląda - odparła GoGo, patrząc przed siebie swoim czujnym wzrokiem.
- Nie wydajesz się zaskoczona - powiedziałem, przyglądając się jej dokładnie. GoGo spojrzała na mnie, a jej blada ze strachu twarz sprawiła, że zaczynałem się zastanawiać, czy to jej nie powinienem się przestraszyć.
- Bo widziałam już coś takiego - wyszeptała, patrząc mi w oczy. - Nie potrafię ci tego wyjaśnić, ale wiem, że to, co widzimy jest prawdziwe.
- Niby skąd?
   GoGo usiadła bliżej mnie jak początkowo myślałem, żebym ją lepiej słyszał, ale ona przytuliła się o moje ramię, otulając cieplej śpiworem.
- Byłam kiedyś w liceum na wycieczce w górach. Okazało się, że hotel, w którym mieliśmy spać został zamknięty przez służby bezpieczeństwa, bo podobno znaleźli tam jakieś ładunki wybuchowe, więc przyjęli nas mnisi z zakonu Yang-Li z miejscowości niedaleko Kyoto. Całą świątynię zajmowało tylko trzech mnichów, którzy zachowywali się dziwnie. Przyjęli nas, ale gadali coś o tym, żebyśmy nie chodzili po korytarzach w nocy.
   Moja przyjaciółka zostawiła w głównym holu część swoich bagaży i przypomniała sobie o tym w środku nocy, a potrzebowała tych walizek, bo musiała wziąć leki, więc pomogłam znaleźć jej bagaż. Weszłyśmy do głównego holu świątyni, a drzwi po prostu się otworzyły. Nie było tam żadnych mnichów, tylko my dwie, a na zewnątrz szalała burza. Zignorowałyśmy to i chciałyśmy wrócić do naszego pokoju, ale nie mogłyśmy znaleźć drogi powrotnej.
- I co? - spytałem ją, udając powątpienie, choć jej słowa naprawdę mnie zainteresowały. - Nie mów, że widziałaś duchy.
   GoGo spojrzała na mnie z tą samą przerażająca powagą, z którą zbudziła mnie w nocy. Wcale nie żartowała.
- Okiennice same się otwierały i uderzały o ściany, gdy koło nich przechodziłyśmy, a na korytarzach słychać było kroki. To nie było normalne, Hiro.
   To, co mówiła przyjaciółka, zdawało się nadawać jeszcze większego znaczenia tego, co działo się wokół nas, a miałem wrażenie, że bębny, które wciąż słyszałem, stały się głośniejsze. Czy to możliwe, że były to wojenne werble? Sam już nie wiedziałem.
- Potem dużo czytałam o tym miejscu - kontynuowała GoGo sennym głosem. - Okazało się, że w tym klasztorze podczas drugiej wojny światowej zamordowano wszystkich mnichów i że ta trójka, która nas przyjęła wzięła nauki od jedynego ocalałego, który schował się w skrzyni.
   Spojrzała na mnie swoimi pięknymi, ale zaniepokojonymi oczyma.
- Hiro, nie sądzę, żeby to miejsce odkryte przez Wasabiego i Freda było przypadkowe.
   Objąłem lekko GoGo głównie po to, aby dodać jej otuchy, ale gdy przytuliła się do mojego ramienia, ja oparłem swój policzek o jej głowę, ignorując myśli, które biegały mi po głowie.
- Już jutro nas tu nie będzie - obiecałem jej, a może tak naprawdę samemu sobie.
   Bębny stawały się coraz bardziej głośno, rozbrzmiewały echem po całym lesie, niczym stłumione odgłosy, nagrane wieki temu i puszczane przez umieszczone gdzieś wysoko głośniki. Ach, wciąż myślę tylko o tym świecie, w którym się wychowałem. Świecie wolnym od odgłosów natury i prostego, logicznego myślenia. A tuż pod moim nosem znajdował się świat, którego nie dało się opisać słowami i przeanalizować twierdzeniami. To, co widziały moje oczy i słyszały moje uszy musiało należeć do tego obcego, strasznego świata, który przez cały czas unikałem, będąc w bezpiecznych ramionach cywilizacji. Cóż, przyszła kolej by zmierzyć się z prawdą.
   Co pewien czas oprócz bębnów słyszałem też poruszenie w wysokich krzewach rosnących tu bujnie jak na sawannie. Tak, jakby ktoś poruszał się po tym lesie, pomyślałem, czując dziwną obecność. To nie było normalne - mój umysł próbował przekreślić to, co napotkały moje zmysły. Całe to zamieszanie doprowadzało mnie do szału. Szukałem rozwiązania, ale bezskutecznie. Byliśmy tu tylko my i więźniowie oddaleni co najmniej kilka staj od nas. Jak to możliwe, że będąc w środku nieprzebytej ludzkiej stopą puszczy, można napotkać ślady bytności człowieka?
   Nie zobaczyłem już tej postaci, albo zignorowałem ją, gdy tylko napotkały ją moje zlęknione i pełne zmęczenia oczy. Po kilku godzinach GoGo, którą wciąż obejmowałem, wreszcie zdołała zasnąć oparta o mój tors. Zdołałem tez usłyszeć chrapanie Freda i rozmowy Wasabiego i Honey, nic jednak poza tym.
   W końcu ja sam zasnąłem, osuwając się z GoGo na ziemię. Nie chciałem, byśmy przez nieuwagę wpadli razem plecami do ogniska. Czułem, że muszę znaleźć rozwiązanie tej zagadki. Zagadki ze starożytnej wyspy Isla Menor.






Staram się nadążać, ale nie idzie mi to za dobrze, więc zdecydowałam się na razie odpuścić (tylko tymczasowo ;) )  Czkastrid, a zając się tym blogiem ;D jak widzicie, można :pp mam nadzieję, że zainteresowałam was co nieco :* to tak na dobry początek weekendu

Miłego pn ;)) hehe...

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. skoda ze odpuszczasz czkastrid mialem wielka ochote na twoj opis dragon race ale trudno co do tego co tu sie dzieje to CO TU SIE dzieje just a tak serio to niema to jak starozytna wyspa na kturej mozna dostac obledu :) a i ten momet na poczotku gdy myslalem ze hiro spada razem z gogo a tu lemon heh jezeli chodzi o zasypianie hiro i gogo to swet och ja sie wzruszam just co ty ze mna robisz ja sie nie wzruszamw moim przypadku to nienaturalne ostatnie jak sie wzruszylem ta jak mi sie brat urodzil czyli 7 lat temu just serio jak ty to robisz i pozdro jestes naj

      Usuń
    2. Hahahahha, to dobrze, że zajęłam sie uwrażliwianiem cię, czyż nie? :D nie martw się, kiedy skończy mi się wena tu, dokończe z tym dragon race'm tam, a wiesz mi że wciąz pracuję nad super niespodzianką na tamtym blogu, zobaczymy czy mi sie to uda :3

      Usuń
    3. kurde przeczytalem wszystko od poczatku i czuje jeszcze wiekszy niedosyt just kiedy next!?

      Usuń
  2. O kurna... Jakieś zjawiska paranormalne na tej wyspie. ;o Tego się nie spodziewałam. ,,Trzeba przyznać, że potrafisz zaskoczyć" akurat oglądam JWS2 (w końcu trzeba sobie czasem odświeżyć, nie? ;D) no i ten tekst tak bardzo opisał cały ten rozdział XD. Co do mnie, to nie zainteresowałaś mnie nieco, tylko bardzo, bardzo, bardzo. XD

    Ten rozdział był taki mega tajemniczy, ciekawy i jeszcze tak gdzieniegdzie słodki (no wiesz... Hiro... i GoGo.... ja to tak uwielbiam....). Ach, moje klimaty! xDD Częściej takie rozdziały xD Jak ja uwielbiam połączenia miłości i tajemniczości... Dobra, koniec bo się rozmarzyłam xD
    Wiesz, bardzo, ale to bardzo podoba mi się relacja między Hiro a GoGo. Że niby przyjaciele, a jednak tam coś się dzieję. Oczywiście, ja to bym chciała, żeby oni byli już teraz ze sobą, bo ja się nie mogę doczekać tych ich pocałunków, tego wszystkiego!!! <333 Znowu się rozmarzyłam... Wybacz xD

    Honey ma złamaną nogę.... Nie dobrze, tym bardziej, że na tej wyspie dzieją się dość dziwne rzeczy. Chore rzeczy.
    Ja się martwię o nich wszystki. A jeśli komuś coś się stanie? Ja tego nie przeżyję.... Ale nie zrobisz nikomu nic złego, prawda Just? Znaczy no, nic gorszego od złamania nogi i rozwalenia sobie głowy xDDD Chociaż gdyby GoGo coś się stało a Hiro by się martwił... O matko, ale to by było słodkie! Przepraszam, ale rozmarzyłam się.... Znowu xD Za dużo marzę xD

    Odpuszczasz sobie na razie Czkastrid? Ale jak to? XD Nie no rozumiem, nie łatwo nadążyć mając więcej niż jeden blog na głowie, szkołę itp.
    Życzę ci w takim razie powodzenia w szkole, na blogach, chęci do pisania, weny i tego co zawsze. A ja czekam na kolejny rozdział, bo cholernie ciekawi mnie to, co dzieje się na tej wyspie. Paaa ;*** ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahah, wiesz mi, ja się rozmarzam przynajmniej raz dziennie na temat Hirogo, planując jak będe ich opisywać, więc mam nadzieję, że to w pewien sposób pomoże XD mam nadzieję sugerowac takie małe zmiany w ich stosunkach jak wtedy gdy ojciec GoGo wylądował w szpitalu, a Hiro był wtedy przy swojej przyjaciółce ;) albo jak wtedy Hiro zobaczył portret mamy GoGo w jej domu a potem znalazł jeszcze portrety jego samego narysowane przez GoGo :) oby trafiało mi się więcej takich pomysłów hahaha XD a tak między nami to chyba podsunęłaś mi fajny pomysł, thx <3 ;*

      Usuń
    2. och nie nie niee just ma pomysl! wszyscy do schronow!!!

      Usuń
    3. Dzięki za wsparcie toudi hahaha ;D

      Usuń
  3. Genialne, genialne i jeszcze raz genialne Bardzo spodobał mi się ten rozdział i czekam na kolejny <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszę dosyć późno, ale zawsze coś :)
    Just, ten rozdział jest po prostu BOSKI. Muszę jednak powiedzieć, że miałam cichą nadzieję, że to jednak GoGo spadła tam z Hiro <33 :D Zachwycasz mnie coraz bardziej i czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Pozdrawiam, Klaudia :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy miał :v Just niszczy marzenia :D
      Bardzo się cieszę że udaje mi się chociaż przykuć czyjąś uwagę, a jeśli komuś się podoba to skaczę z radości :D miło mi że tak mówisz i ja również pozdrawiam ;*

      Usuń