11/16/2015

Trudy misji

   Helikopter opadł chwiejnie na jedno z okolicznych wybrzeży. Robb poinformował nas o problemach z miejscowymi.
- Ci, którzy zdołali uciec z zakładu, chcą dostać się na jakikolwiek statek i wrócić do Japonii - powiedział poważnie, gdy przechodziliśmy znów przez dobrze nam znany korytarz. - Musimy uważać, żeby żaden nie dostał się na helikopter.
- Chyba im się nie dziwię - mruknęła GoGo, smutniejąc.
   Zeszliśmy po pokrywie helikoptera, skacząc prosto na szary, migoczący srebrem w blasku słońca piasek wybrzeża. Wasabi zszedł pierwszy, po czym zatrzymał się i kulturalnie pomógł przejść Honey, podając jej rękę. GoGo widząc to zeskoczyła sama z pokrywy, stając z gracją w miękkim piachu. Uśmiechnąłem się, widząc to. GoGo nie da sobie wmówić byle czego.
- Ja tam żadnych... - zaczęła Honey, ale zza wysokich krzaków, które rosły na linii między plażą a lasem, pojawił się jakiś gość, któremu nie zdołałem się przyjrzeć, bo zaraz zniknął między wysokimi trawami.
   Zanim jednak mu się to udało, GoGo rzuciła swoim dyskiem, który bezbłędnie trafił obcego w ramię, odpychając go w głąb lądu. Dysk obrócił się, rzucając ostre, złote światło i wrócił wprost w dłoń GoGo.
- Robb, chyba jednak miałeś rację - odparłem za resztę, schodząc po miękkiej pokrywie na plażę.
- Życzę wam powodzenia - krzyknął czarnoskóry pracownik Agendy z wnętrza helikoptera, machając nam z ciepłym uśmiechem.
- Trzymaj się, Robb! - odkrzyknęliśmy, machając do mężczyzny. Klapa zamknęła się, a helikopter wystartował, rzucając w naszym kierunku kolejne prądy powietrza, które plątały nam włosy i piętrzyły piasek na plaży, który unosił się dosłownie wszędzie koło nas.
   Patrzyliśmy, jak nasz nowy przyjaciel odlatuje wraz z niebieskim helikopterem Agendy i oddala się, lecąc w stronę Japonii. Nigdy wcześniej nie byłem tak daleko mojego kraju, pomyślałem sobie z narastającą ciekawością, przecierając bolące oczy, po czym spojrzałem na moich przyjaciół, którzy wciąż patrzyli na gładkie niebo.
- Honey, nie oglądaj się - zaśmiała się głośno GoGo, opierając się o swoje biodra. - Robb raczej po ciebie nie wróci.
- Yyy, że co? - spytała Lemon, marszcząc taeatralnie brwi, ale na jej policzkach zakwitły rumieńce.
- Że niby wcale nie gapiłaś się na niego przez pół podróży? - kontynuowała dręczenie przyjaciółki GoGo z dziwnym uśmiechem. - No błagam.
- Poważnie? Ja nic nie zauważyłem. - odparł Wasabi, idąc za GoGo środkiem plaży. Minęło kilka chwil i reszta również ruszyła w kierunku, w którym szła przyjaciółka, a Honey próbowała wciąż zakryć swoje zaróżowione policzki.
- Oj, dajcie spokój - mruknęła. - Był po prostu miły.
- Ja też jestem miły - wtrącił Fred, uśmiechając się do Honey. Na widok jego miny miałem ochotę się głośno roześmiać.
- Ej, mamy jakiś konkretny cel, czy po prostu zamierzacie przeczesać całą wyspę? - zapytałem, doganiając GoGo i Wasabiego, idących na czele drużyny.
- Zamierzam dorwać tego cwaniaczka, który wlepiał gały w helikopter, a co? - wzruszyła ramionami GoGo z dziwnie rozpromienioną miną. Zauważyłem, że adrenalina zmienia ją, jakby dodawała jej entuzjazmu i humoru.
- Nic, prowadź - wycofałem się, ciesząc się z jej podekscytowania.
   Za nami rozmawiali cicho Fred, Honey, którzy wypytywali Baymaxa o znane przez niego rośliny rosnące dokoła nich. Wiedziałem, że akurat w tym temacie robot będzie niezawodny, bo był naszym najlepszym informatorem w sprawie Isla Menor. Przed wyjazdem wgrałem w jego dysk wszystkie najpotrzebniejsze informacje, abyśmy w razie problemów mogli się do niego zwrócić. Już w helikopterze, gdy każdy z nas oceniał mapę, Baymax zdążył ją zeskanować i pobrać potrzebne informacje, które z pewnością nam się przydadzą. Poza tym, jeśli w jakiś sposób udałoby nam się zgubić bądź zniszczyć mapę, albo ktoś zrobiłby to za nas, moglibyśmy liczyć na kopię w bazie przyjaciela.
- Może chodźmy najpierw do tego całego więzienia i wypytajmy o uciekinierów - zaproponował Wasabi, starając się zabrzmieć wiarygodnie. GoGo cmoknęła, przedzierając się przez wysokie chaszcze.
- To nam zajmie za dużo czasu. Więzienie jest na drugim końcu wyspy.
- Ma rację - przyznałem. - Poza tym po drodze i tak moglibyśmy na kogoś natrafić, kogo dałoby się schwytać.
- Cóż, w sumie racja. - odparł wysoki przyjaciel, patrząc z jakim trudem GoGo radzi sobie z rosnącymi dokoła roślinami. - Może ja pójdę przodem?
- No, jakbyś mógł - westchnęła zrezygnowana GoGo, robiąc krok w tył.
   Szliśmy tak długo, aż sami nie wiedzieliśmy, o czym mieliśmy rozmawiać. Przyroda, która nas otaczała, zaczynała zachwycać nas coraz bardziej. Już wiem, dlaczego Robb mówił, że ta wyspa jest piękna. Tylko z zewnątrz wydawała się dzika i upiorna. Gdy jednak udało nam się zagłębić nieco dalej w nieprzebraną puszczę okazała się ona rajem dla oczu i płuc, gdy mogliśmy wdychać świeże powietrze i rozkoszować się intensywną zielenią roślin.
   Szliśmy tak wiele godzin, aż zaczynały boleć nas nogi i w końcu Wasabi stęknął coś o odpoczynku. Usiedliśmy w cieniu traw na miękkim mchu, zastanawiając się, jak daleko sięga wyspa.
- Ci, którzy zdołali uciec na pewno się teraz ukrywają - powiedziałem z zastanowieniem, a reszta zwróciła na mnie uwagę. Baymax usiadł najdalej, opierając się plecami o wysokie, rozłożyste drzewo, którego gatunku nie znałem. - Jeśli Agenda wysyłała wcześniej jakiś agentów, muszą wiedzieć, że mają ich na oku - specjalnie mówiłem ogólnikowo, by tylko nie wspominać o Ithanim przy GoGo.
- Możliwe - odpowiedział Wasabi, kładąc się na mchu i rozkładając nogi na pobliskim pniu. - W każdym razie na pewno będą wrogo nastawieni.
   Nastała cisza, przerywana wyciem w dali prawdopodobnie jakiegoś rodzaju małpiatek oraz burczeniem małych owadów, latających nad nami wśród gałęzi. A może to nie było burczenie owadów...
- Sory, to ja - mruknął Fred, sięgając do swojego plecaka po prowiant.
   Roześmialiśmy się wszyscy, patrząc jak Freddie zajada się kanapką z masłem orzechowym.
- Wiesz, że nie będziemy się dzielić, jak zjesz wszystko, co masz, nie? - zapytała go GoGo, mierząc poważnym spojrzeniem ciemnych oczu, choć jej kąciki wyginały się w jasnym uśmiechu.
- Spoko. Potrafię przeżyć na żarciu ze śmietnika, to tutaj też sobie poradzę. - odparł Fred z pełnymi ustami.
- Jadłeś żarcie ze śmietnika?
- Raz - odpowiedział. - To wtedy jak rodzice szukali mnie dwa tygodnie.
- Ach - westchnęła Honey, patrząc z politowaniem na przyjaciela. - To wtedy jak uciekłeś rodzicom, bo nie chcieli cię zapisać na lekcje gry na pianinie? - spytał, a GoGo zaśmiała się melodyjnie.
- Niee, to była inna sytuacja - Fred machnął ręką, jakby uciekał rodzicom co najmniej kilka razy. - Wtedy co znalazło mnie FBI w jakieś starej knajpie, jak pałaszowałem słodkie knedle. O stary, najlepsze żarcie, jakie jadłem.
- Poważnie szukało cię FBI? - spytałem z szokiem. Inni mieli podobne miny, ale czego właściwie mogliśmy się spodziewać po kumplu, którego w jego rezydencji nazywano paniczem.
- Noo, ale i tak znaleźli dopiero po dwóch dniach, co uważam za mój największy sukces - powiedział z dumą Fred, wykładając się na sterczącym z liści kamieniu.
- Dobrze, że to a nie noszenie trzydziestu rożnych skarpet na rękach. - mruknęła GoGo, a Honey zaśmiała się krótko.
- To też zrobiłeś? - spytała blondynka.
   I tak mijały swobodnie godziny na wspólnych rozmowach i żartach. Brakowało nam tego. Rzeczywiście, w naszej ekipie za dużo działaliśmy sami, a za mało współpracowaliśmy. Być może nawet nie znaliśmy się tak, jak myśleliśmy. Bądź co bądź spędzaliśmy ze sobą ostatnio tylko tyle czasu, ile było absolutnie potrzebne, a nic ponad, choć byliśmy przecież przyjaciółmi.
   Druga sprawa, że zaczynałem naprawdę uwielbiać tą wyspę. Nie liczył się tu czas, nikt z nas nawet nie spoglądał na zegarki. Obserwowaliśmy słońce i położenie cieni, jakby było to najbardziej naturalną rzeczą, zamiast wciąż zastanawiać się, jakie znaczenie ma czas i ile jeszcze rzeczy musimy zrobić przed zmrokiem. Było to miłe oderwanie od rzeczywistości, mógłbym nawet pozostać tam dłuższy czas, gdyby nie fakt, że mieliśmy tu coś do zrobienia.
   Przez cały dzień nie spotkaliśmy nikogo z poszukiwanych przestępców, ani nawet nie mieliśmy wrażenia, że ktoś nas obserwuje. Całkiem jakbyśmy byli tylko my i głucha przyroda, która otaczała nas z każdej strony. Słońce rozświetlało zieleń dokoła, dzięki której nasze oczy odpoczywały jak nigdy przedtem. Honey nawet w pewnym momencie wcisnęła przycisk przy swoim pół-kasku, który był zamiennikiem na jej okulary, a mała szybka przed jej oczami schowała się w osłonę, by przyjaciółka mogła lepiej skupiać się na odprężającym widoku lasu.
   Zauważyłem też, że temperatura tutaj była rzeczywiście wyższa, niż w Japonii. Dobrze, że zdołaliśmy to zauważyć i dostosować nasze kostiumy do wysokich temperatur, bo byłoby z nami naprawdę źle. I tak co chwilę przecierałem ręką czoło, usuwając z twarzy warstwę potu. GoGo i Honey w końcu zdjęły swoje kaski a ja poszedłem za ich przykładem. Jeśli nawet będą potrzebne, to jest to kwestia sekundy, by znów założyć je na głowy.
   Gdy zapadł zmrok, ustaliliśmy, że lepiej się zatrzymać i przespać noc, by nabrać sił, niż dalej posuwać się wciąż naprzód. Wasabi ustawił na środku małe urządzenie, które po włączeniu oświetliło teren dokoła na kilka metrów promienia. W  ten sposób znaleźliśmy się we wnętrzu półkuli z pola siłowego, tak, by gdy ktoś nas zaatakuje, podczas gdy będziemy wypoczywać, nikt z nas nie zdołałby oberwać. Poza tym oprócz tego zgłosiłem się jako pierwszy na wartę, by reszta mogła odespać dzień pełen chodzenia po nieznanej wyspie.
   Usiadłem w pobliżu krawędzi pola, obserwując z daleka ognisko, rozpalone przez Honey. Reszta przyjaciół zawinęła się ciasno w swoje ocieplane śpiwory, które wyciągnęli z plecaków, po czym położyli się wokół ognia, rozmawiając przyciszonymi głosami. Baymax położył się po prostu na trawie, zamykając oczy. Musiałem zabrać mu przenośną ładowarkę, którą nosił na plecach, inaczej mielibyśmy problem, gdyby baterie robota się wyczerpały.
   GoGo owinęła się w swój śpiwór i przez chwile gadała z Wasabim, po czym spojrzawszy na mnie, wstała i ruszyła w moim kierunku, idąc nieco zmęczonym krokiem.
- Jak ci się podoba Isla Menor? - spytała cicho, siadając po turecku obok mnie.
- Jak na razie jest nieźle - odparłem wprost, wzruszając ramionami. - Jeśli nie wpadniemy w jakieś kłopoty, mógłbym pomyśleć, że Yoko wysłała nas na wakacje.
   GoGo uśmiechnęła się, połyskując białymi zębami w ciemności. Oprócz tego, świeciły jej się oczy, rzucając w moim kierunku pełne sympatii przebłyski. Cieszyłem się, że już nie jest na mnie wściekła za to, co powiedziałem wtedy, u mnie w domu. Naprawdę tak nie myślałem, poza tym nie potrafiłbym, będąc wpatrzony w nią jak w obrazek.
   Znowu to robisz, oprzytomniałem, kierując swoje spojrzenie gdzie indziej, byle nie na nią.
- Zastanawiam się, o co chodzi z tymi tunelami - przyznałem w końcu. - Patrzyłem na mapę, ale nie jest składna i ciężko wywnioskować, gdzie są przejścia. Może to tam ukrywają się zbiegowie?
- W sumie nie byłoby to głupie. Nikt nie pomyślałby, żeby tam ich szukać - powiedziała, wciąż nie przestając mnie obserwować swoimi ciemnymi oczami, przez co czułem dreszcz na plecach. Jak ona to robi? - Nie jest ci zimno? - spytała z troską.
   Rzeczywiście, nawet nie zauważyłem, że temperatura naprawdę spadła, a ja jako jedyny nie siedzę owinięty w śpiwór.
- Nie - powiedziałem szczerze. - Nawet nie zauważyłem ochłodzenia.
   Nastała cisza, w której dało się wyraźnie słyszeć nocne koncerty lasu. Gdzieniegdzie rozbrzmiewało cykanie świerszczy bądź innych zwrotnikowych owadów, kilka razy nawet zauważyłem świetliki, przyczajone pod liśćmi drzew. W świetle ognia ciężko je było zauważyć.
- GoGo - zwróciłem się do przyjaciółki, zbierając się na odwagę. - Co do tego, co mi ostatnio powiedziałaś o Sam. Ja nie...
- Hiro, nie chciałam, żebyś poczuł się urażony - przerwała mi stanowczo z tym samym łagodnym uśmiechem, który towarzyszył jej przez cały dzień. - To twoja sprawa, sama nie wiem, po co to powiedziałam.
- Tak samo jak twoją sprawą jest Ithani - odparłem, a GoGo obróciła głowę w bok, a uśmiech zniknął z jej twarzy. - A ja mimo to się wtrącam.
- Wiem, ile dla mnie zrobiłeś, Hiro. I nie zamierzam tego ignorować. Poza tym jesteś moim przyjacielem. No i... ty jeden wiesz o Ithanim więcej niż inni - jej głos drżał, czułem jakbym rozmawiał z kimś innym, nie pewną siebie i dumną GoGo. Miałem ochotę ją objąć i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. - Widziałeś moje wspomnienia.
- A nie powinienem - dodałem z poczuciem wstydu, przypominając sobie, jak pomysł z odświeżeniem naszych wspomnień o moim bracie zmienił się w istną tragedię z udziałem GoGo, która odświeżyła nie te wspomnienia, które powinna, przez co zobaczyłem, jak Ithani ją potraktował.
   Wciąż miałem przed twarzą obraz zrozpaczonej i pełnej furii GoGo, która zostaje odepchnięta na podłoże, po czym wstaje i wykrzykuje do chłopaka słowa przez łzy. Nigdy nie widziałem jej tak nieszczęśliwej i pewnie dlatego ten obraz mną wstrząsnął. Widziałem śmiech Ithaniego i jego pogardę wobec mojej przyjaciółki, po której policzkach płynęły obficie łzy. Na samą myśl ogarniała mnie złość i poczucie bezradności, że mnie wtedy tam nie było. Ale wtedy nie znałem GoGo i pewnie nie stanąłbym w jej obronie, bo nie zależało mi na niej tak bardzo jak w tym momencie.
- Przypominasz mi go - szepnęła nagle przyjaciółka, patrząc w dal na cienie czające się za wysokimi drzewami, które przekwitały, wydając bujne owoce.
   Spojrzałem na nią ze zdziwieniem i trwogą, zauważając łzy, które kręciły się w jej cudnych oczach. W głowie szalało mi tysiące myśli, jedne były gniewne, inne dość pozytywne - sam nie wiedziałem, jak mam odebrać jej słowa. Czułem się, jakbym nie rozumiał, czy dostałem komplement, czy powinienem się lepiej obrazić.
- Jak? - spytałem cicho, a mój głos wydał się dużo mocniejszy, niż powinien.
   Na twarzy GoGo pojawił się grymas, gdy przyjaciółka wzięła do rąk dużego liścia i zaczęła go składać w palcach, jakby był z papieru.
- Jako jedyny się mną interesujesz - powiedziała, patrząc mi w twarz z uporem. Zastanawiałem się znów, co znaczy ta odpowiedź i czy GoGo wie o moich uczuciach wobec niej. w końcu zrozumiałem, o co jej chodziło z nieukrywaną ulgą, gdy dopowiedziała: - Mój ojciec zaczął się mną przejmować dopiero, gdy wstąpiłam do Instytutu, który on wspiera finansowo.
- Przecież masz przyjaciół - powiedziałem, starając się ją wesprzeć. - Honey, Wasabiego...
   Kąciki ust GoGo drgnęły w sarkastycznym geście.
- Ale nie potrafiłabym im powiedzieć tego, co ty widziałeś w moim wspomnieniu - przyznała smutno. - Poza tym nie było ich zaraz po tym, kiedy ten pomysł z neuroprzekaźnikami nie wyszedł, nie byli przy zawale mojego taty, nawet nie wiedzieli, kiedy powróciłam do moich obrazów. Zawsze wtedy byłeś przy mnie tylko ty.
   Poczułem się nieco głupio, jakby wszędzie chodził za dziewczyną, co było poniekąd prawdą, ale w większości przypadków po prostu miałem farta, będąc w trudnych dla niej chwilach z moją przyjaciółką. Nie wiedziałem, co powiedzieć, zdziwiony znów szczerością GoGo. Nie wiedziałem, że tak doceniała to, ile dla niej poświęcałem, choć z mojego punktu widzenia nie był to wcale wyczyn. To normalne, że jest się przy osobach, które się kocha.
- Nie wiem, co mam odpowiedzieć - wyznałem, starając się ukryć jakoś zaskoczenie, jakim było dla mnie wyznanie dziewczyny.
- Nic nie mów - odparła GoGo, odrzucając na bok złożonego przez nią liścia, którego cały czas mięła. - Po prostu... chciałam ci podziękować. - widać, że ciężko przychodziło jej mówienie podobnych słów, bądź rzadko to robiła, bo widziałem po niej, że jest nieco zestresowana tą sytuacją.
- Wiesz, że nie masz za co - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Ty zrobiłabyś to samo dla mnie.
   GoGo uśmiechnęła się do mnie smutno, po czym oparła się o pobliski pień, wygięty w łuk, który wydawał się doskonałym oparciem.
- Szkoda, że nie mogę zrobić więcej - szepnęła w końcu.
   Rozmawialiśmy jeszcze przez jakąś godzinę, gdy reszta zasnęła w głębokim śnie. Wasabi chrapał najgłośniej, przez co Honey nie jednokrotnie zakrywała sobie uszy dłońmi, choć to i tak niewiele pomagało. Razem z GoGo omawialiśmy różne informacje z dzisiejszego dnia, ale wciąż byłem wstrząśnięty tym, co mi wcześniej powiedziała. Zrobiło mi się jej żal, w końcu ja miałem zawsze Tadashiego, na którego mogłem liczyć, potem pojawił się Baymax i moje życie znów stanęło na nogi. GoGo w tej sytuacji nie miała nikogo, na kim mogłaby polegać. Nic dziwnego, że stała się taka oschła i złośliwa w stosunku do innych, nie czując wsparcia z ich strony. Czułem się też w pewien sposób wyróżniony, choć nie wiem, czy było się z czego cieszyć, że zrozumiałem GoGo bardziej niż inni przez jej wspomnienie o Ithanim, którego nie powinienem widzieć. Tak czy siak, to się stało, a ja mogłem tylko to przeanalizować i spróbować pomóc mojej przyjaciółce. Najlepszej przyjaciółce.
   Nim się spostrzegłem, GoGo zasnęła z głową na ramieniu, a jej proste, czarne kosmyki, poprzyczepiały się do kory drzewa, na którym spała. Towarzyszył mi tylko jej spokojny oddech, podczas gdy ja obserwowałem czujnie okolicę. Nie raz zamknęły mi się oczy, ale starałem się jakoś opanować. W końcu Baymax się obudził i usiadł naprzeciw, obejmując wartę za mnie, a ja niemal od razu pogrążyłem się we śnie jeszcze w tym samym miejscu, w którym poprzednio strzegłem okolicy.
   Śnił mi się widok z góry nad San Fransokyo, gdy tak leciałem wśród chmur. Zauważyłem kawiarnię cioci oraz nieco dalej nasz Instytut, otoczony ogrodami i mostem, na którym po raz ostatni rozmawiałem z Tadashim. Potem obróciłem głowę nieco w bok i zauważyłem rezydencję Freda, a w przeciwnym kierunku mieścił się też dom GoGo. Ulice były spokojne, zero ruchu, jakby całe miasto zapadło w głębokim letargu. Odetchnąłem z ulgą, spoglądając na dworzec, przy którym mieściło się ukryte przejście do Agendy, gdy nagle zauważyłem biała ścianę, przemieszczająca się od wschodu i zalewającą całe miasto. Nie, to nie była ściana... Fala! Poczułem dreszcz paniki, widząc jak kolejne kaskady wody zalewają moje miasto. Próbowałem polecieć w tamtym kierunku, ale wciąż trzymałem się wysoko w górze, w tym samym miejscu, co przedtem, jakbym był uczepiony chmur. Zobaczyłem, jak ulice stają się jednym wielkim korytem rzecznym, a fala pokrywa i rozwala kolejne budynki, które stanęły jej na drodze. W końcu zobaczyłem dom GoGo, który roztrzaskał się przy spotkaniu z żywiołem.
- Nie! - wykrzyknąłem, wciąż nie mogąc się ruszyć.
   Fala natomiast zalewała kolejne okolice, podchodząc bliżej centrum. Spojrzałem z paniką na kawiarnię cioci i mój dom położony piętro wyżej. Nie, to się nie może tak skończyć. Woda jednak była głucha na moje okrzyki. Pół centrum zostało splądrowane przez niszczącą siłę oceanu, która wciąż posuwała się dalej. Patrzyłem jak Instytut traci dach i ściany, a z kawiarni cioci pozostają tylko szkła, a cały budynek zawala się, jak domek z kart, zdmuchnięty przez nikczemnego gracza.
- Nie!! - wykrzyknąłem, otwierając oczy, ale fala zniknęła. tak samo, jak całe San Fransokyo. Widziałem przed sobą tylko zieleń lasu i zaniepokojoną twarz GoGo, która spoglądała na mnie, przejęta troską. 
   To był tylko sen Hiro, powtarzałem sobie, czując pot na mojej skórze. To tylko sen...



- To tylko sen, Hiro - powtórzyła GoGo, patrząc na mnie spokojnym wzrokiem, jakby czytała mi w myślach.
   Usiadłem prosto, spoglądając na jasne niebo, przebijające się spomiędzy gęstych gałęzi i konarów drzew. Moi przyjaciele składali już swój dobytek do małych plecaków i przeciągali się, rozmawiając ze sobą przyciszonymi głosami. Zaobserwowałem, że musiało być kilka godzin po świcie, bo chłód jeszcze nie zdążył opaść, a słońce wciąż chowało się poniżej poziomu wysokich traw i dziko rosnących krzewów.
   Zauważyłem też, że jestem przykryty moim śpiworem, choć nie przypominałem sobie, żebym sam się nim okrywał. Obstawiałem GoGo albo Baymaxa.
- Co zamierzamy, Hiro? - zapytał Wasabi, podchodząc do mnie z nadąsaną miną. Najwyraźniej spanie na ziemi nie przypadło mu do gustu.
   Wzruszyłem ramionami, wstając i składając swój śpiwór.
- Ruszymy dalej - odparłem. W końcu musieliśmy trafić na jakiegoś zbiega
   Usłyszałem jęki i westchnienia ze strony Honey i Freda. Spojrzałem na nich ze zdziwieniem.
- Znowu będziemy tylko iść? - zapytał Fred, machając dłońmi. - Nie możemy zrobić czegoś nieco bardziej związanego z naszą misją?
- Jakieś pomysły, paniczu? - prychnęła GoGo. Też byłem ciekawy, co wymyślił Fred, ale on zarumienił się tylko lekko, po czym zajął się znów pakowaniem swojego drobnego dobytku, mrucząc coś pod nosem.
- Czyli proponuję tym razem iść na południe - powiedział ochoczo Wasabi, wskazując wybrany przez siebie kierunek. Zgodziłem się bez protestu, ciesząc się, że chociaż on podszedł do naszej misji z optymizmem, co i tak dość rzadko się u niego zdarzało.
   Obserwowaliśmy z zapałem, jak przyroda znów pobudza się do życia. Temperatura z godziny na godzinę stawała się coraz wyższa, ale nie zauważyliśmy, żeby tutejszej florze i faunie to przeszkadzało. Szliśmy nieustannie, zostawiając za sobą przetarty szlak, a towarzyszyły nam tylko odgłosy bujnej natury.
   W końcu usłyszeliśmy szum wody, który nas zainteresował. Nie powinno tu być wody, nie mogliśmy dotrzeć do morza, oddaliliśmy się za bardzo w głąb lądu, by natrafić na wybrzeże, pomyślałem, ale w tym momencie ujrzeliśmy dość spory, okrągły staw, połyskujący w świetle południowego słońca. Nad nim niczym samotny strażnik zwieszała się masywna skała, biegnąca przez dobre kilka staj w obie strony, a z jej wierzchołka płynęła źródlana woda czystym strumieniem. Widok wodospadu nas osłabił. W życiu nie widziałem czegoś tak pięknego. Honey podeszła bliżej granic stawu i wyjęła z plecaka swój pojemnik na płyny i zaczęła napełniać jego braki czystą wodą ze strumienia.
- Co tak stoicie? - spytała, gdy każdy z nas spoglądał na nią ze zdziwieniem.
- Jesteś... tego pewna? - spytała GoGo, zawahawszy się. Wasabi i Fred przykucnęli obok blondynki, robiąc to samo, co ona sama.
   Honey zerknęła pewnym wzrokiem na przyjaciółkę, po czym włożyła obie dłonie do wody i wyciągnęła je, nabrawszy wody, po czym wzięła duży łyk. GoGo patrzyła na nią niepewnie, ja i Baymax staliśmy obok.
- Jakoś jeszcze żyję - mruknęła Honey, przecierając swoimi mokrymi dłońmi spoconą twarz.
- Mogłaś po prostu spytać Baymaxa, czy woda jest dobra - odparła GoGo z grymasem na twarzy, po czym sama podeszła do przejrzystego stawu i postąpiła tak jak reszta naszych przyjaciół.
- Ach, nie ma to jak zimna woda w taki gorąc - rozmarzył się Fred, siadając na pobliskiej skale.
- Co jeśli nie natrafimy na wodę w pobliżu kilku staj? - zapytał cicho Wasabi, patrząc ze zmarszczonymi brwiami na życiodajny płyn.
- Myślę, że nie będzie takiego problemu - odparłem, zamykając swój pojemnik. - Wyspa nie jest odległa, a po samym strumieniu wodospadu można poznać, że jest to jakaś rzeka, nie byle jaki strumień, więc musi płynąć przez część wyspy. Poza tym zakład karny też musi mieć dostęp do wody pitnej, prawda?
- Ma rację - przyznała GoGo z dozą niechęci.
- Dzięki - odpowiedziałem, ciesząc się z poparcia z jej strony.
   Wasabi wyglądał na zamyślonego.
- Można by spróbować pójść wzdłuż rzeki - powiedział, pokazując w górę wodospadu. - przynajmniej cały czas będziemy mieć dostęp do wody.
- A przebywający na wyspie mogą pójść naszym śladem - zgodziła się GoGo, bawiąc się taflą wody. - O ile rzeka jest jedynym źródłem wody.
- Miejmy nadzieję - odparł Wasabi, wstając, po czym zaczął rozmawiać o czymś z Baymaxem przyciszonym głosem i wyjął jego pojemniki z plecaka. To jasne, że robot nie potrzebował wody, dlatego w jego plecaku mieściły się dodatkowe pojemniki, które mogłyby nam się przydać.
- Najwyżej, jeśli nasz geniusz się pomyli, a strumień się skończy, będziemy mogli go do niego wrzucić - odparła złośliwie GoGo, mierząc mnie chytrym wzrokiem. Wasabi uśmiechnął się, ale za pewne nie przypuszczał, że przystąpię do rewanżu.
   Zanim GoGo zdołała się obrócić, została ochlapana przeze mnie zimną wodą, która zmoczyła jej twarz i włosy. Wasabi zaczął się głośno śmiać, gdy GoGo spojrzała na mnie ze złością i niedowierzaniem. Z jej ciemnych kosmyków kapały krople wody, a dziewczyna zmarszczyła mokre brwi.
- Dalej chcesz mnie wrzucić? - spytałem, hamując ze wszystkich moich sił wybuch śmiechu. GoGo popatrzyła na mnie z zawziętością, po czym skoczyła ku mnie, próbując zepchnąć mnie do wody.
   Siłowaliśmy się jakiś czas, a Wasabi śmiał się w najlepsze. Nie chciałem wrzucać GoGo do wody, ale nie zamierzałem jej pozwolić, żeby wygrała, a musiałem przyznać małoskromnie, że pomimo siły mojej przyjaciółki nie miała ze mną najmniejszych szans.
- Ej, przestańcie zachowywać się jak dzieci - krzyknęła Honey, ale w jej głosie słychać było rozbawienie.
- No co ty - odparł Fred, gdy złapałem GoGo za nadgarstki, gdy próbowała mnie znów wepchnąć do przejrzystej wody stawu. - Należy jej się.
- Fred i ty przeciw mnie?! - wykrzyknęła dziewczyna, próbując się wyrwać, ale w tym momencie puściłem jeden z jej nadgarstków i podniosłem ją do góry jak lalkę, a GoGo przestała się szarpać, wiedząc, że jeśli wyrwie mi się z rąk, wpadnie do zimnej wody. - Dobra, już, poddaję się. - parsknęła w końcu śmiechem, przyczepiając się do mnie jak motyl, którego przybito szpilką do tablicy.
   Śmiałem się również, po czym postawiłem ją ostrożnie na ziemi, odchodząc od krawędzi stawu, gdzie woda stykała się z gładkimi, oczyszczonymi kamieniami wielkości ręki Baymaxa. Wasabi wciąż siedział na pniu, znajdującym się tuż przy krawędzi niewielkiego stawu i chichotał, patrząc to na mnie, to na GoGo.
- Jeszcze się z tobą policzę - obiecała, wskazując na mnie palcem. Choć wydawała się rozdrażniona, to w jej oczach tańczyły zabawne iskierki.
- No ja myślę - odparłem, śmiejąc się w głos i siadając obok Honey. Najwyższy czas na chwilę odpoczynku, pomyślałem, widząc moich zmęczonych przyjaciół. Choć każdy z nich zdawał się być wysportowany, to jednak nie był przyzwyczajony do długiej podróży o własnych nogach.
   GoGo jednak nie odpoczywała, a postanowiła zbadać teren dokoła stawu, jakby obawiała się ataku znienacka. Wiedziałem, że przyjaciółka po prostu musi pobyć chwilę sama, ale nie była na tyle głupia, by oddalać się z naszego zasięgu wzroku. Wciąż obserwowałem ją spod przymrużonych powiek, jak wspina się po gładkich kamieniach, uważając, by się nie poślizgnąć.
   Honey wyłapała moje spojrzenie i szturchnęła mnie, dławiąc się własnym śmiechem.
- Co? - spytałem ją, marszcząc brwi. Wasabi najwyraźniej czytał blondynce w myślach, bo znów się zaśmiał.
- Nic, Hiro. Czasem jesteś rozkoszny, wiesz? - Lemon znów zachichotała, mrużąc jasne oczy. Fred spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Ej, ludzie, o co chodzi? - zapytał, starając się wyłapać żart, z którego śmieje się Honey. Ja natomiast wolałem skończyć temat.
- Zabawne, Honey - mruknąłem, obserwując dla niepoznaki nurt wody, który w starciu z powierzchnią stawu tworzył śnieżnobiałą pianę.
- Nie jesteśmy ślepi, Hiro. - szepnęła do mnie przyjaciółka, mrugając porozumiewawczo. - Jesteście zgranym duetem i nie chodzi mi tylko o nasze misje, dobrze to wiesz.
- A nam chodzi tylko o misje - mruknąłem, wstając. Nie lubiłem rozmawiać o GoGo z Wasabim, czy Honey. Raz mówili jedno, raz drugie. Poza tym wystarczająco niewygodnie czułem się w ich towarzystwie, gdy patrzyli na każdy mój gest wobec mojej przyjaciółki.
- Ale kto, z kim? - dopytywał się Fred, dopóki Honey go nie uciszyła.
   Gdy GoGo wróciła, zebraliśmy się z naszego postoju, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę, tym razem bardziej pod górę, szukając równej drogi wzdłuż strumienia, który według moich obliczeń powinien być już zwięzłą rzeką. Prawdopodobnie w stawie musiały być jakieś podziemne tunele, którymi odpływała woda, bo inaczej rzeka płynęłaby dalej, nieprzerwanie, a nie zatrzymywałaby się w jednym, okrągłym zalewie.
   Musieliśmy gdzieniegdzie przechodzić po nagich skałach, by znów znaleźć się na gładkiej ściółce i iść dalej. Poza tym oddaliliśmy się niechcący od szumu rzeki, za którym mieliśmy podążać, przez co czuliśmy złość. Moglibyśmy jedynie wybrać wcześniej bardziej stromą drogę i wspiąć się na skały wodospadu, ale graniczyło to z cudem, a my mogliśmy natrafić po drodze na potencjalnego zbiega.
- Hiro, może sprawdź drogę z góry - zaproponowała Honey, przeciskając się między dwoma, rosnącymi obok siebie drzewami.
- Nie - odparł twardo Wasabi, patrząc na nas do tyłu. - To nie jest dobry pomysł. Nie powinniśmy się rozdzielać.
- Racja - zgodziła się GoGo, nie odrywając wzroku z ziemi, po której stąpała.
- A gdybym ja miał sprawdzić teren, też byście tak o mnie walczyli? - wystawił na na próbę Fred. Popatrzyliśmy po sobie, uśmiechając się przebiegle, ale odpowiedziała za nas Honey.
- Oczywiście, że nie, głuptasie - zachichotała, widząc nasze pochmurne miny.
- Wszystko zepsułaś, Honey - nadąsała się GoGo, wciąż nie przestając oglądać ziemi.
- Podziwiasz pająki? - zaśmiałem się, widząc skupienie na twarzy dziewczyny. GoGo spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami, po czym poszła tuż za Wasabim, nie odezwawszy się ani słowem.
- Nie sądzicie, że coś tu nie gra? - spytała tylko szeptem, jakby ktoś mógł nas podsłuchiwać. - Ta ziemia jest za twarda. Wcześniej stąpaliśmy po bardziej miękkim gruncie.
- Tak czy siak, to lepiej dla nas - wzruszył ramionami Wasabi.
   Nagle usłyszałem znajomy krzyk i ktoś złapał mnie z całej siły za ramię, ciągnąc w tył. Nie zdołałem nawet krzyknąć, gdy poczułem, że tracę grunt pod nogami i spadam, a ziemia, na której wcześniej stałem, staje się jedynie wspomnieniem. Wszędzie widziałem ciemność, tylko zdołałem zauważyć jasny promyk światła, przenikający przez dół, w który spadałem coraz szybciej i szybciej.



Trochę długie i zapewne nudne, ale musiało takie być, miejcie litość :) akcja musi nabrać tempa, a to jest dopiero przedakcja ;D

Jejuuu, jak ja nie znoszę takiej nudnej, szarej codzienności. Dobrze, że zostaje jeszcze gra o tron, moje pisanie (mówiłam już, że uwielbiam dla was pisać? :D ) i następny odcinek top model ;dd inaczej bym zwariowała xd

Na koniec łapcie słodką Honey ;33 




7 komentarzy:

  1. just jak moglas jak moglas skonczyc w takim momecie grrr rozdzial super nierozuniem jak piszesz ze dlugi i nudny wcale nie nudny i jeszcze nie slyszalem o czyms takim jak zadlugi rozdzial super rozmowy hiro gogo tylko teraz niech uwaza co muwi just blagam i jeszcze raz jak moglas w takim momecie skonczyc!!! czekam na nexta jak na wode na pustyni nudy wiec blagam pisz jestes naj pozdro :D (sorry za pismo)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahah przecież wiesz że uwielbiam komy ;dd zabieg specjalny tzw z tym przerwaniem ;33 domyślajcie się co Just ma na myśli haha xd

      Usuń
  2. O ja, o ja!
    Czy Hiro spadł razem z GoGo? Błagam powiedz, że tak xD To będzie wtedy takie omgfjsjbdjs *o* W ogóle ta ich rozmowa... Soooo sweet! *,* Ja mam nadzieję, że między nimi coś się wydarzy na tej misji. Już się dzieje, ale.... Ja liczę na więcej! ^^ Myślę, że mnie nie zawiedziesz XD A jeśli nawet nie wydarzy sie między nimi to na co liczę, to i tak mnie nie zawiedziesz, prawda? :D

    Och, ty też oglądasz Top Model XD Nie jestem samotna! XD Prawie Radek odpadł, jak ja się wystraszyłam XD On jest moim faworytem więc... W ogóle on jest taki omgfjsncj! *o*

    Twoje rozdziały to zawsze są takie... No nie wiem. Zawsze mi humor poprawią ;3 To dobrze, bo czasem takiego doła złapię, że nic mi sie nie chce. A jak przeczytam sobie taki rozdział to tak, lepiej mi sie robi ;3 Oby tak dalej xD
    Życzę powodzenia w szkole, na blogach, żebyś miała chęci do pisania no i weny oczywiście. :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzajemnie xd Radek też jest moi faworytem, jak on nie wygra to ja nwm :oo w każdym razie trochę poczekasz sb na kissy ale mg ci obiecać że będzie warto! <3 xd ja też nie mg sie tego doczekać ale nie mg się przełamać i zepsuć w ten sposób mojego bloga, co to to nie :( jeszcze Sam musi się na wplątywać między Higo i GoGo więc może być ciekawie ;)

      Usuń
  3. Cześć :> Znalazłam Twojego bloga ostatnio przez przypadek. Przeczytałam już wszystkie rozdziały i postanowiłam Ci napisać komentarz właśnie pod tym. Piszesz genialne opowiadanie i oby szło Ci tak dalej i nawet jeszcze lepiej :33 Jestem pod wielkim wrażeniem tego bloga, ale najbardziej przypadł mi do gustu ten rozdział.
    Musisz trzymać nas w takiej nie pewności? Tak jak Avis liczę na to, że Hiro razem z GoGo tam wpadł <33
    Będę wpadała tu częściej i już czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział =^.^=
    ~Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, bardzo dziękuję i miło mi, że ci się spodobał :) dołożę wszelkich starań żeby rozdziały były coraz ciekawsze :dd

      Usuń