11/01/2015

Magazyn Mivoo

   Nie mogłem spać całą noc, bo wciąż myślałem o wcześniejszym dniu. Co ja właściwie robię? Chyba naprawdę coś mi strzeliło do łba, albo coś mną kieruje, że zachowuję się absurdalnie. Czasem żałuję, że nie jestem robotem, jak Baymax. On nie ma takich problemów jak ja - nie zastanawia się, które jego zachowania są na miejscu, a które wręcz przeciwnie. Poza tym ma prosty system uczuciowy, a raczej - pozbawiony uczuć. Tak, właśnie tego mu zazdroszczę. Dokładnie tego!
   Leżałem na łóżku, wpatrując się bezwiednie w sufit. Jeszcze, żeby tego było mało miałem się właśnie spotkać i z Sam, i z GoGo w jednym miejscu o jednym czasie. Cała paczka zarządziła trening przed misją na Isla Menor w starych, opuszczonych magazynach na wschodzie San Fransokyo, do których nikt się nie zapuszczał. To właśnie tam po raz pierwszy ścigaliśmy Callaghana - albo raczej to on ścigał nas. I za pewne to tam, przy brzegu, wpadł samochód Wasabiego podczas naszej ucieczki.
   Choć wiedziałem, że obie dziewczyny nie będą tam tylko ze mną, ale i z resztą moich przyjaciół, to i tak czułem się jak skazaniec, prowadzony na szubienicę. Najbardziej obawiałem się, że GoGo znowu zacznie swoje pretensje o moją relację z Sam, zwłaszcza, że relacja ta się bardzo zmieniła od czasu, gdy ostatnim razem byliśmy całą ekipą wraz z Sam.
   Westchnąłem ciężko i wstałem z łóżka, powoli szykując się do wyjścia. Zgarnąłem po drodze jakieś przypadkowe buty i kurtkę, bo temperatura na zewnątrz wciąż się obniżała. Poza tym przecież i tak będę ćwiczył w moim stroju, pomyślałem. Zgarnąłem po drodze kilka notatek, które pospiesznie wrzuciłem do plecaka, zaprojektowanego przeze mnie i Honey - taki plecak miał teraz każdy z naszej ekipy z wyjątkiem Baymaxa. Zdołałem go już częściowo zapakować najpotrzebniejszymi gadżetami, ale na razie jeszcze nie przygotowałem prowiantu, po pierwsze - bo mieliśmy jeszcze kilka dni do naszej misji, po drugie - nie potrzebowałem prowiantu na ćwiczenia terenowe w naszym mieście.
   Schodziłem właśnie po schodach, gdy moje kroki usłyszała ciocia Cass ze swojej kawiarni. Wyjrzała zza ściany i uśmiechnęła się do mnie, jakby przyłapała mnie na czymś błahym.
- Hiro, gdzie lecisz? - zapytała, udając rozluźnioną. Już nie raz przywoziła mnie policja, albo wracałem rano, nic dziwnego, że stała się czujna.
- Eee pamiętasz, jak ci mówiłem o tym wyjeździe z uniwerka? - spytałem, brnąc w kłamstwo, które sam wymyśliłem, by usprawiedliwić moją nieobecność, gdy będę na Isla Menor.
- Taak?
- To musimy się jakoś przygotować, no wiesz - odparłem, wzruszając ramionami. Byłem zdziwiony, jak łatwo przychodziło mi kłamstwo. I coraz bardziej się tego obawiałem.
- Aaa, taki małe zakupy? - ciocia wytarła sobie brudne z mąki palce o ręcznik, wciąż utrzymując spokojny ton głosu, choć w jej kawiarni wrzało jak w ulu. Dobrze, że Mage jej pomagała. Sama ciocia na pewno nie dałaby sobie rady.
- Cass, mogłabyś tu przyjść? - usłyszałem dochodzący z kuchni głos, należący do pracownicy mojej cioci.
- Leć, bo jeszcze ktoś złoży skargę - powiedziałem do cioci, która uśmiechnęła się szeroko na te słowo. A raz już była taka sytuacja z panią Madue, która oblała się swoją gorącą kawą i oskarżyła moją ciocię o zagrożenie jej życia, choć oczywiście nie miała z tym nic wspólnego.
- Trzymaj się, Hiro. Jakbyście zgłodnieli, zawsze możecie wpaść - ciocia zniknęła już za ścianą, za pewne zajmując się niecierpliwymi klientami, ale jej głos wciąż niósł się bez najmniejszego oporu po małym korytarzu między mieszkaniem a kawiarnią cioci.
- Zapamiętam - odkrzyknąłem, zamykając za sobą drzwi wejściowe.
   Wyszedłem na ulicę, zapinając kurtkę i rozglądając się w poszukiwaniu Baymaxa. Pewnie sam mnie namierzy, pomyślałem sobie i ruszyłem na piechotę w stronę wschodniego wybrzeża, żeby dojść tam jak najszybciej.
   Baymax ostatnio coraz częściej bywał poza domem, bo ja i ciocia Cass załatwiliśmy mu robotę jako pomocnika lekarza, przez co robot miał teraz urobione ręce. Musiałem coś wymyślić, bo czułem, że dzieło rąk mojego brata, które miało służyć ludziom, tak naprawdę marnuje się w moim domu, gdy ja jestem na tyle wpatrzony w siebie, by nie móc choć na chwilę pozwolić Baymaxowi działać społecznie. Moi sąsiedzi już się nawet nie dziwili, widząc jak robot zmierza rano do szpitala, goniąc tramwaj. Poza tym nie do takich rzeczy byli przyzwyczajeni.
   Przechodząc przez ulicę, spojrzałem na dom moich jednych sąsiadów, który stał dokładnie naprzeciw kawiarni cioci Cass. To właśnie jego rozwalił Ithani, gdy próbował w jakiś sposób zachęcić nas do ścigania go. Dopiero kilka dni potem dowiedziałem się, że rodzina, która zamieszkiwała to mieszkanie wyniosła się z niego tydzień przed wybuchem całego budynku, który i tak był do rozbiórki. Yoko rzeczywiście doskonale wymierzyła czas. Poza tym pożar nie zdołał pochłonąć innych budynków, a nikt z przechodniów nie został ranny. Cała sytuacja zdawałaby się dziwna, gdybym nie wiedział, że stoi za tym Agenda.
   Koło mnie nadjechał zielony samochód, który wjechał niemal z piskiem na pobocze, zatrzymując mnie przerażonego w jednym miejscu. Dopiero po chwili spostrzegłem Wasabiego, który machał do mnie z tyłu samochodu, zapraszając do środka. Chwila, skoro on nie kierował to...
- Cześć, Hiro - powiedział z uśmiechem Wasabi, robiąc mi miejsce obok niego. - Fajnie, że na ciebie wpadliśmy.
   Na miejscu kierowcy siedziała GoGo, sprawnie przerzucając biegi. Spojrzała na mnie tylko raz i to bardzo krótko, po czym skupiła się na drodze, a jej spojrzenie wryło mi się głęboko w pamięć. Baymax siedział koło niej, patrząc na mnie z troską.
- Hiro, wszystko gra?
- Pewnie - mruknąłem. - Tylko nie spodziewałem się, że ktoś chce mnie rozjechać...
   Wasabi przyjrzał mi się uważnie, ale nie odpowiedział nic, po czym zwrócił się do GoGo:
- Daleko te magazyny? Jeszcze musimy zgarnąć po drodze resztę. - był wyraźnie podekscytowany i przerażony jednocześnie. Dokładnie tak, jak ja, gdy przede mną siedziała przyjaciółka, która całkiem niedawno zdołałem zranić.
   Zauważyłem już, że Wasabi ma obok siebie ten sam plecak, co ja. Pewnie już się przygotował na misję, pomyślałem, znając dobrze przyjaciela. W pewnym sensie byliśmy nawet przeciwieństwami - on zawsze uporządkowany i przygotowany, ja - wiecznie w biegu, bez żadnego przygotowania. No, z wyjątkiem tych ćwiczeń. Nie mogłem przecież zawieźć mojej ekipy.
- Mało ci, że siedzisz z tyłu? - warknęła GoGo, nie obracając się. - Chcesz iść na piechotę?
   Wasabi otworzył oczy i podniósł ręce w niewinnym geście, wypuszczając szybko powietrze.
- Ej no dobra, ty prowadzisz...
   Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, ale nie ważyłem się nawet odezwać. Kurczę, nie wiedziałem nawet, jak mam się zachować, gdy widziałem rozgniewane, ciemnobrązowe oczy GoGo, migające w przednim lusterku.
- Nadepnąłem jej dzisiaj na odcisk - wyszeptał Wasabi tak, aby GoGo nie mogła go usłyszeć. - Lepiej jej nie wkurzać, powaga.
- Co ty nie powiesz - westchnąłem, opierając się o drzwiczki i wpatrując w zimne ulice miasta, przez które przejeżdżaliśmy.
   Przez następny kwadrans koczowaliśmy między innymi samochodami na ruchliwych ulicach San Fransokyo, zbierając do kupy naszą ekipę. Honey czekała na nas już z Fredem pod muzeum, pod którym umówiła się tam z Wasabim. Przyjaciółka miała zaczesane do tyłu włosy tak, aby nie utrudniały jej ćwiczeń w terenie. Fred natomiast poza tym samym szarym plecakiem, który posiadał każdy z nas, nie wyglądał, jakby w jakikolwiek sposób przygotował się do ćwiczeń, ale byłem mu wdzięczny, bo gdyby coś wymyślił, to czułbym się, jakby każdy wokół mnie zwariował. To tylko ćwiczenia, ludzie! Yoko nas nie zabije, jak coś się nie uda. Chyba, że zrobią to uciekinierzy z więzienia na Isla Menor...
- Czeeść! - zaszczebiotała Honey, wskakując do samochodu na miejsce obok mnie. - Gotowi?
- A nie widać? - spytałem ją z cieniem uśmiechu.
- Sunąć się, król idzie - krzyknął Fred, cisnąc się koło Honey.
- Auu, Fred! - Lemon próbowała go od siebie odepchnąć, ale nie wiele to dało, bo chłopak jakoś musiał zamknąć za sobą drzwi. Tak to jest, gdy cztery osoby chcą się zmieścić na tylne siedzenie.
- Jak złapie nas policja, to za mandat wy się składacie - burknęła GoGo, dołączając do ruchu.
- Eee tam, z takim kierowcą - podlizał się jej Fred, gdy Honey próbowała jakimś cudem zapiąć pas.
- Dobra, nie kombinuj, tylko się przesuń. Wasabi, ty też byś zrobił trochę miejsca - Honey znów się żaliła, starając się usiąść w miarę wygodnie. Westchnąłem tylko, siedząc skulony między potężnie zbudowanym Wasabim, a dwójką pozostałych przyjaciół, którzy wciąż się przepychali.
- Co ja ci zrobiłem, dziewczyno? - zapytał Wasabi, marszcząc brwi.
- Nie, ale zobacz na Hiro. Zaraz go zgnieciemy.
- Czy ja się skarżę? - stęknąłem, chociaż łokieć Honey boleśnie wbijał mi się w bok.
- Nie moja wina, że Wasabi zainwestował z pięcioosobówkę - mruknęła GoGo na tyle głośno, by właściciel pojazdu mógł ją usłyszeć.
- Ty się lepiej skoncentruj na drodze zamiast narzekać - odparł wkurzony Wasabi. - Poza tym sama mogłabyś sobie fundnąć jakieś autko zamiast bez przerwy podkradać mi moje, wiesz?
   GoGo nie odpowiedziała, a ja natychmiast domyśliłem się czemu. Jej ojciec w życiu by jej na to nie pozwolił, a GoGo na razie jeszcze nie zarabia, o ile nie powróciła do nielegalnych wyścigów na swoim motorze, a miałem nadzieję, że tak się nie stało.
   Droga na wschodnie magazyny prowadziła przez najbiedniejsze dzielnice San Fransokyo. Rzadko kiedy bywałem w tych rejonach, wolałem trzymać się centrum, ale widok nagich, pozbawionych tynków ulic mnie osłabił. W zakamarkach czaili się biedni, chowający się przed mrozem bądź obcymi, skrywając się w podartych kartonach i przykrywając się cienkimi kurtkami. Patrzyłem w ich stronę z szokiem, dorównującym myśli, że mógłbym być jednym z nich, gdybym nie trafił na tak wspaniałą osobę jak Cass Soyako. Ta wizja wwierciła się we mnie tak bardzo, że obiecałem sobie coś w duchu, nie chcąc nikomu mówić o moich zamiarach.
- Nienawidzę tych obskurnych ulic - burknął Wasabi, odwracając wzrok od szyby. Nie odezwałem się, wpatrując wciąż w obdrapane ściany i wybite okna. Muszę coś z tym zrobić, krzyczałem wewnątrz siebie, aż wyjechaliśmy z miasta, kierując się ku bardziej przychylnym okolicom.
   Gdy dojechaliśmy na pusty plac między dwoma wysokimi budynkami, na którym mogłyby pomieścić się maksymalnie dwa tiry, czekała już tam na nas Sam, machając nam na przywitanie. Jak zawsze, widząc Sam poczułem dziwne odrętwienie i wstyd, tym bardziej, gdy była przy mnie GoGo. Hiro, co ty robisz? - pytałem sam siebie, gdy wychodziłem z pojazdu za Wasabim.
- Witaj, Sam - odezwał się pierwszy Baymax, który z łatwością wyszedł ze swojego miejsca. Reszta zaczęła witać się z blondynką, pytając ją o ostatnie wydarzenia, w jakich brała udział.
- Och, dobrze wiecie, że nie mogę mówić - Sam obdarzyła ich uśmiechem i spojrzała na mnie z zakłopotaniem. Nie wiem, dlaczego tak się mnie bała. Pierwszy raz spotkałem osobę, która czuła się aż tak nieswojo w moim towarzystwie. Może to stąd to uczucie wyrzutów sumienia, które wciąż mnie nęka przy Sam?
- Jasne, jasne, ale Hiro mówisz różne rzeczy - mruknął obrażonym tonem Fred, podążając za blondynką w stronę gładkiej ściany naprzeciwko.
- Niekoniecznie związane z moją pracą - zakończyła jego marudzenie Sam stanowczo.
   Nawet nie próbowałem spojrzeć na GoGo, obiecując sobie, że postaram się ją jakoś złapać po ćwiczeniach i przeprosić za moje idiotyczne zachowanie wobec niej. Dlaczego wciąż coś mnie do niej ciągnęło, pomimo że nasze stosunki wciąż się psuły i odbudowały od nowa? Zaczynałem być nieco poirytowany tą kolejnością, bo większość kłótni między nami powodowałem ja sam, albo gdy powiedziałem o jedno słowo za dużo, albo gdy sam obrażałem się na nią z powodów, których sam do końca nie zrozumiałem.
- To co robimy, Sam? - zapytała ją Honey, starając się odkryć pomysł dziewczyny na nasz trening. Sam przystanęła tuż pod ścianą i spojrzała na nas z dziwną miną.
- Słuchajcie, zadanie jest proste. Agenda zawsze znajduje rywali, by móc podnieść poziom treningów poprzez zdrową rywalizację, ale tym razem Yoko nie przydzieliła nikogo z agentów, by wami pokierował, więc będziecie musieli rywalizować między sobą.
- Co? - prychnęła GoGo. - I niby jak nam to pomoże? Jesteśmy drużyną.
- Ale niemal zawsze się rozdzielacie i nie powinniśmy tego zmieniać, a jedynie udoskonalać wasze zdolności osobno. - Sam zamachała przed nią długopisem, przyciskając do siebie swoje notatki. Widziałem po blondynce, że była nieźle wkurzona przez reakcję GoGo - wbijała paznokcie w swoje kartki, a jej twarz stała się nieco złowroga, przez co Sam wyglądała naprawdę niecodziennie.
- W sumie można spróbować, Go - Wasabi zwrócił się do przyjaciółki, chcąc ją przekonać, ale GoGo nie odezwała się już ponownie, wpatrując się tylko z jadem w oczach w blondynkę. Miałem wrażenie, że powietrze między dwiema ścianami zgęstniało.
- Dobra, pod koniec przecznicy, na dachu magazynu należącego do Mivoo - namiot ten jest opisany z góry - znajduje się dysk, który musicie mi po prostu przynieść. Kto to zrobi - wygrywa. jakieś pytania?
- Yyy, no ja mam - zgłosić się Fred, unosząc grzecznie rękę. - A ten Mivoo się nie wkurzy, że biegamy mu po dachu?
   Wasabi i Honey wywrócili oczami, ale ja z siłą powstrzymywałem śmiech. Fred, nawet nie wiesz, jaki mam wobec ciebie dług wdzięczności. Kąciki ust Sam również się uniosły, a dziewczyna odpowiedziała mu z wielką cierpliwością.
- Magazyny są zamknięte w weekendy, Freddie.
- Więc jakbym przypadkiem do któregoś wpadł i znalazł coś ciekawego...
- Fred!! - wykrzyknęliśmy wszyscy na przyjaciela, a Sam zakryła usta dłonią, tamując śmiech.
- Sądzę, że to nie będzie możliwe, zresztą sam zobaczysz.
   Uruchomiliśmy wszyscy swoje kostiumy, nie czekając na zaproszenie. Choć dokładnie oczyściłem swój strój, to w kilku miejscach materiał nosił jeszcze ślady wybuchu podczas naszej ostatniej próbnej misji, na która wysłała nas Yoko. Gdy moje całe ciało pokrywała już ciemnofioletowa materia ze sztucznego tworzywa spojrzałem na GoGo, oceniając jej koła przy stopach, dzięki którym całkiem niedawno udało jej się ledwie stykać z cienką taflą wody. Jej żółty połyskliwy strój nadawał jej dynamicznego charakteru, jakby GoGo cały czas była w ruchu. Pamiętam, że to Honey wybrała jej ten kolor, gdy GoGo nie spodobał się jej różowy pierwowzór. Cóż, ja również nie wyobrażałem sobie GoGo w różu...
   Oczy przyjaciółki spotkały się z moimi i pomimo tego, że niemal zacząłem dygotać od jej chłodnego spojrzenia, to nie odwróciłem wzroku - zrobiła to GoGo z tak smutną miną, że miałem znów to samo, znajome poczucie, że serce łamie mi się na kolejne kawałki. Miałem dość tego poczucia, tym bardziej, że trwało ono bez końca, bo wciąż sklejało się na nowo po kilku chwilach spędzonych sam na sam z GoGo.
- I jak, gotowi? - spytała Sam, wyciągając urządzenie podobne w funkcji do stopera, ale o wiele dokładniejsze, wyczuwające również ruch.
- Taa, jeźdźmy z tym - odparł wesoło Fred, nakładając na głowę ostatnią część swojego stroju.
- Dobra - Sam uśmiechnęła się do niego swoim uśmiechem modelki. - To ustawcie się na tamtej linii i przygotujcie się na sygnał.
   Stanęliśmy posłusznie w miejscu, które poleciła nam dziewczyna, stając naprzeciwko wysokiej na kilkadziesiąt metrów, pionowej ścianie. Spojrzeliśmy po sobie niepewni, czego możemy się spodziewać na szczycie tej wspaniałej budowli.
- Biegnijcie cały czas prosto, magazyn Mivoo będzie kilometr dalej, dokładnie w tamtym kierunku. Dostrzeżecie go bez problemu.
- Chwila, kilometr? - zapytała Honey ze zdziwieniem.
   Sam wzruszyła ramionami z niewinną miną.
- Nie mówiłam, że to zadanie będzie proste.
- Chwila, ale Hiro i Baymax mają... - Wasabiemu przerwał głośny sygnał, którego pewnie było słychać z końca ulicy, a który wydał stoper Sam.
   Wszyscy zgodnie ruszyliśmy pędem w kierunku ściany, po której mieliśmy się wspiąć, by dostać się na górę. GoGo bez problemu wjechała na górę, gdy rozpędziła się ze swoją nagłą szybkością, Fred skakał z jednej ściany, na drugą - tą równoległą, wybijając się do góry kangurzymi skokami. Honey wykorzystała jedną ze swoich substancji, która wyrzuciła wysoko do góry, a która przylepiła się niemal do samego szczytu ściany i spłynęła w dół w postaci liny o kolorze wściekle pomarańczowym. Nawet wolałem tego nie dotykać, bojąc się, z jakich pierwiastków i związków zostało stworzone to dziwne coś. Wasabi natomiast po prostu przełamał ścianę swoimi ostrzami plazmowymi, wbiegając do środka budynku, gdzie pewnie planował znaleźć schody na górę, na dach. Ktoś z jego kondycją i siła pewnie dałby sobie rade w dotarciu na szczyt, pomyślałem sobie. Ja wciąż stałem z Baymaxem na ziemi, nie mając pomysłu, jak dostać się na górę. Moje silniki działały ze zbyt małą mocą, by móc dostać się pionowo na górę. Spojrzałem na robota i zauważyłem, że wyciąga swoją pięść w górę, zapewne chcąc wystrzelić nią na górę i potem przyciągnąć się do niej swoim magnetyzmem, który mu zdążyłem dodać. W ostatniej chwili złapałem się jego pięści, która wystrzeliła, unosząc mnie ponad ziemię z ogromną mocą, a gdy już znajdowała się nad magazynem, po prostu odskoczyłem od niej, lądując o własnych nogach na dachu magazynu. Odetchnąłem szybko, gdy pięść jeszcze szybowała wyżej, podciągając swoim mechanizmem robota na sam szczyt. Niezłe zagranie, Hiro, pomyślałem sobie, spoglądając przez ułamek sekundy na przyjaciół, którzy zostali w tyle, wciąż skacząc, bądź dźwigając się na górę po stromych ścianach. GoGo straciła wysokość i spadłaby, gdyby nie złapała się dziwnej, lepkiej substancji Honey.
- Eeej! - wykrzyknęła blondynka oskarżycielsko. A więc GoGo tak jak ja łamała zasady, pomyślałem, choć to było przecież logiczne. Sam swoim dziwnym zadaniem wręcz zmusiła nas do współpracy. Ciekaw byłem tylko, czy była tego świadoma, czy też sądziła, że będziemy naprawdę działać w pojedynkę.
   Odwróciłem się szybko i zacząłem biec, sięgając przy tym do moich silników. Wszystko trwało dosłownie w tym samym momencie, niemal jednej sekundzie, która mogła przeważyć o tym, kto miałby wygrać. Gdy wreszcie uniosłem się nad ziemią, zacząłem gonić na wprost, przed siebie, skupiając się tylko i wyłącznie na szybkości i zadaniu.
    Tuż za sobą usłyszałem głosy należące do Freda i Honey, którzy jako pierwsi dotarli na górę, jednak tuż za Lemon pojawiła się GoGo, która teraz z łatwością mogła się prześlizgnąć przy przyjaciółce, co zresztą wykorzystała. Baymax wzbił się z siłą w powietrze, lecąc wprzód tuż za mną. Nie widziałem jedynie Wasabiego.
   Miasto z tej perspektywy, a przynajmniej ta jego część, wyglądała jak jeden, olbrzymi, nierównomierny plac, zbudowany z dachów poszczególnych, zbudowanych obok siebie magazynów. Dachy błyszczały w ostrym świetle słońca, które górowało wysoko na niebie, zasłaniając nam przestrzeń, wśród której mieliśmy znaleźć magazyn, na którego dachu spoczywał dysk. Włączyłem przyciskiem na kasku czarną osłoną na oczy, działającą niczym okulary przeciwsłoneczne, ale bardziej skuteczną. Pod sobą widziałem już GoGo, która wciąż przyspieszała swoją prędkość, przeskakując na kolejne magazyny. Jeśli utrzyma tę prędkość, to nie mam szans, pomyślałem sobie, w dodatku czując za sobą obecność Baymaxa, która wciąż przybliżała się coraz bardziej i bardziej.
   W końcu wpadł mi do głowy pewien pomysł, który mógł się udać. Uruchomiłem w moim kostiumie promień, który czynił mnie niewidzialnym i zacząłem najzwyczajniej w świecie biec naprzód w powietrzu, zwiększając swoją prędkość niemal trzykrotnie. Rzadko kiedy biegłem, gdy miałem włączone silniki, ale sposób ten naprawdę działał.
   Przemierzyłem już ogromną długość, mierzącą według moich obliczeń jakieś trzy czwarte kilometra, gdy usłyszałem krzyki za mną, które kazały mi zwolnić. Fred najwyraźniej w jakiś sposób zwolnił Honey, bo stała teraz, przyklejona swoją mazią do podłoża, a Fred wyprzedzał ją w płomieniach, które sam tworzył. Baymax natychmiast przystanął, chcąc pomóc dziewczynie. Tak, do tego momentu robot miał jakieś szanse - gdy jednemu coś się dzieje, Baymax jako pierwszy rusza z pomocą, porzucając swoje zadanie. Nie miałem mu tego za złe, co więcej, byłem z niego dumny, bo to, co robiliśmy teraz było jedynie zabawą, gorzej, gdyby chodziło o prawdziwą misję, wtedy pewnie nie tylko Baymax zatrzymałby się przy Honey.
   Jako pierwszy zauważyłem dysk, będąc wysoko nad dachami magazynów, przyspieszyłem tylko, zipając ze zmęczenia nieustającym biegiem. Co więcej, widziałem też napady zmęczenia u GoGo, która zwolniła nagle, jakby również dostrzegła cel. Spojrzała w tył, pewnie mając nadzieję, że dotrze do dysku pierwsza. Nie widziała jednak mnie.
   Dysk był wielką, srebrną płytą, leżącą płasko na dachu. Światło odbijało się od niej nachalnie, rażąc moje oczy. Nie poddam się, powtarzałem sobie mimo wykończenia. GoGo była coraz bliżej. Wtem, dach przełamał się tuż obok dysku a z jego odłamków wyskoczył Wasabi, przedarłszy się przez grube mury swoimi ostrzami, błyskającymi wściekle błękitną barwą na wszystkie strony. Wasabi odłączył ostrza i wolną ręką złapał dysk. GoGo warknęła złowieszczo, pędząc na przyjaciela. Ja również skoczyłem ku niemu, chcąc za wszelką cenę złapać dysk. Fred skoczył tuż koło mnie i wpadł na Wasabiego całą swoją siłą, a przyjaciel nie zdążył zrobić uniku. To, co działo się potem zupełnie zbiło mnie z tropu.
   GoGo jechała na przyjaciół z taką szybkością, że nawet w snach nie zdołałaby wyhamować, nie czyniąc szkody Fredowi i Wasabiemu. W ostatniej chwili zdecydowała się na unik, który sporo ją kosztował, bo linia dachu, na którym trwałą farbą ktoś nakreślił nazwę Mivoo, skończyła się i przyjaciółka wyleciała poza obszar budynków, spadając z coraz większą prędkością w dół wśród krzyków zarówno jej własnych jak moich przyjaciół.
- GoGo!! - ryknęli za nią Wasabi i Fred, ignorując dysk i dobiegając do krawędzi dachu.
   Zareagowałem szybciej od nich, pędząc wprost za przyjaciółką, która poddawała się przyciągającej ją sile grawitacji. Gdy byłem już blisko, złapałem ją, wpadając przez okna do wielkiego, ale niskiego biurowca z oszklonymi ścianami. Szyba w zetknięciu z nami pękła, wydając hałaśliwy trzask rozsypanego szkła, które odbijało się od każdej napotkanej powierzchni.
   Całe szczęście, że ostre odłamki nie powbijały się w naszą skórę, ale po ostatnich poprawkach rzadko co potrafiło rozerwać materiały naszych kostiumów, zresztą Honey cały czas nad nimi pracuje, dodając co rusz jakieś nowe związki.
   Spojrzałem z troską na GoGo, która wciąż leżała pode mną bez ruchu, oddychając ciężko.
- W porządku? - spytałem ją, wstając chwiejnie. Dziewczyna spojrzała na mnie z przerażeniem w jej ciemnych oczach i usiadła, starając się uspokoić.
- Taak... - szepnęła, łapiąc się za głowę i ściągając swój kask. - Leć, jeszcze zdążysz - mruknęła, nie patrząc na mnie.
- To nieważne - odparłem, podając jej dłoń i uśmiechając się słabo. Martwiłem się o nią. Ja pewnie spadając w dół z kilkuset metrów, umarłbym ze strachu, nie dziwiłem się więc, że GoGo wciąż się trzęsła, siedząc na gładkich kafelkach biura. Całe szczęście, że nie wpadliśmy na jakieś biurka czy sprzęty, bo nie byłoby tak zabawnie, a ja nabiłbym sobie o wiele więcej sińców, niż gdy upadłem na lewe ramię, przyciskając do siebie przerażoną dziewczynę.
   GoGo popatrzyła mi w oczy z nutą zdziwienia i zdezorientowania, ale podała mi rękę i wstała posłusznie, nie odzywając się ani słowem. Miałem nadzieję, że podczas upadku nie zdołała się uderzyć, tak jak ja przy zetknięciu z gładką szybą. Spojrzałem prosto w twarz mojej przyjaciółce i poczułem narastające wyrzuty sumienia, przypomniawszy sobie naszą ostatnią rozmowę.
- GoGo, przepraszam cię, ja naprawdę nie... - zacząłem, ale GoGo uśmiechnęła się tylko i zakryła mi usta dłonią.
- Będzie na to czas potem, na razie musimy złapać tamtych.
   Poczułem ulgę, widząc podejście GoGo no i nadzieję, że będę jej mógł to jakoś wytłumaczyć, choć sam nie miałem pomysłu, jak to zrobić. W końcu miałem chwilę, by móc rozejrzec się dokoła o biurze, do którego wpadliśmy. Pomimo że pomieszczenia wyglądało, jakby przed chwilą było użytkowane, to byliśmy tu sami. Biurka i inne meble zostały odsunięte pod ściany, jakby ktoś przewidział, że para agentów może niechcący wpaść do ich biura. Wydawało mi się to dziwne, ale to jedyne wytłumaczenie, jakie wpadło mi do głowy. Poza tym dziwnym wydało mi się też to, że miejsce pracy jest puste w taki dzień jak sobota.
- Leć, jakoś dostanę się do Sam - odparła GoGo, przygotowywując się do kolejnego pościgu.
- Na pewno? - spytałem, patrząc z powątpieniem na dziewczynę i połyskliwe, żółte kółka, przyczepione do jej nóg.
- Taak - westchnęła GoGo, wywracając mimowolnie oczami. - Ty wróć lepiej do ćwiczeń, zamiast się non stop zamartwiać - dodała, obracając się do mnie tyłem i wychodząc z biura.
   Uśmiechnąłem się lekko, jednocześnie ciesząc się, że nie widziała mojej miny. Może miała rację? Może się za bardzo martwiłem? Ale z drugiej strony gdyby nie moje zamartwienie się, to nie wiem, jak GoGo by zdążyła, spadając z dachu najwyższego magazynu w tej części miasta.
   Podszedłem szybko do pękniętego okna, uruchamiając ponownie silniki. Na dachu widziałem niemal coś na kształt walki pomiędzy moimi przyjaciółmi. Widziałem również Baymaxa i rzucającą kolorowymi kulkami pełnymi związków chemicznych Honey. Fred gonił za Wasabim, który trzymał w dłoni lśniący dysk. Gdy spojrzałem w dół, zauważyłem GoGo, rozpędzającą się po drodze. Jakim cudem ona tak szybko...? Nieważne, chyba i tak nie chciałem znać odpowiedzi. pozostało mi tylko dołączyć się do reszty i wrócić do gry, zostawiając za sobą biurowiec z rozwaloną, szklaną ścianą.
   Przełączyłem znów tryby mojego stroju na promień ultramicyjny, tak, ten odpowiadający za niewidzialność i zacząłem gonić za Wasabim, jednocześnie obserwując sytuację z góry. Honey rzuciła czymś w Wasabiego, unieruchamiając go w jednym miejscu w białym, dymiącym obłoku, po czym skoczyła po dysk, który poturlał się w stronę krawędzi. Nie zdążyła, bo dysk upadł i odbił się dwa razy, zanim złapała go GoGo, pędząca dalej pustą ulicą wzdłuż kontenerów i przejść do budynków.
- Dzięki! - odkrzyknęła tylko, gdy przyjaciele ruszyli za nią w pościg. Uśmiechnąłem się pod nosem, patrząc jak GoGo skręca i jedzie po pionowej ścianie, by zrobić salto i znów znaleźć się na płaskiej drodze. Niesamowite..
   Baymax leciał tuż koło mnie, dobrze oceniając odległość pomiędzy nami. Innych mogłem zmylić, ale nie jego, bo sugerował się temperaturą mojego ciała, a nie widocznością. Honey skoczyła wprost z dachu, rzucając przed siebie następną kulę, która rozbiła się, robiąc z siebie niemal błękitną poduszkę, na którą Lemon mogła zwiewnie opaść, bez ryzyka zderzenia z twardym gruntem. Wasabiego nie widziałem, a Fred po prostu odbił się od pobliskich ścian i wylądował tuż koło blondynki.
- Fred!  wykrzyknęła Lemon, odskakując od niego nagle, jakby w ogóle nie spodziewała się przyjaciela, który ni stąd ni zowąd pojawił się obok niej.
- Co? - odparł Fred, biegnąc koło Honey i starając się jakimś cudem dogonić pędzącą z nieziemską szybkością GoGo.
   Musi popracować nad hamowaniem, pomyślałem, znów skupiając się na dziewczynie. Hiro, da sobie radę, powtarzałem sobie w myślach, nie mogąc ani na moment przestać myśleć o GoGo. Jeśli ma być tak samo podczas misji na Isla Menor, to może powinienem od razu odpuścić sobie cały ten wypad? Naprawdę wolałem się skupiać na zadaniu, niż na ciągłym obserwowaniu przyjaciółki, jakby była małym dzieckiem.
   Gdy zdołałem się wystarczająco zbliżyć do przyjaciółki, starając się wyrwać z jej dłoni dysk, ale GoGo zareagowała szybko, szarpiąc w swoją stronę okrągły kawałek metalu.
- Hiro! - wyrwało się z jej ust, zanim między nas nie wskoczył Fred, łapiąc dysk, o który się szarpaliśmy.
   Mój tryb nagle się wyłączył, gdy zostałem odepchnięty na bok, ale nie zamierzałem zaryzykować, goniąc tym razem Freda.
- Pozdrowię od was Sam! - zarechotał Fred, robiąc salto w powietrzu i skręcając w lewo. Zdziwiłem się, zauważywszy, że dotarliśmy rzeczywiście do miejsca, od którego zaczęliśmy całą tą walkę.
   Widzieliśmy już Sam - stała na środku wąskiej uliczki pomiędzy tymi samymi wysokimi magazynami, od którego zaczęliśmy cały wyścig. Wasabi wybiegł tym samym przejściem, które sobie utorował poprzednim razem i wskoczył na Freda, który w tym momencie biegł już po samej drodze, mając nadzieję, że uda mu się w ten sposób dotrzeć do Sam.
   Przyjaciele wyszarpywali znów sobie dysk, gdy nagle ów przedmiot złapał Baymax i zahamował łagodnie przed blondynką, podając jej gładki metal prosto do rąk. Zatrzymaliśmy się wszyscy przed dziewczynom, widząc jak Sam umiejętnie ogląda dysk. Kąciki jej ust powędrowały do góry, gdy Sam spojrzała na nas ze zdumieniem.
- Mówiłam, że to wcale nie będzie łatwe? - zaśmiała się, widząc nasze zmęczone z wysiłku twarze. Spojrzałem na resztę mojej ekipy, widząc ich nieco brudne z substancji Honey stroje oraz ślady kurzu powstałe pewnie w wyniku przeróżnych upadków podczas pościgu za srebrnym dyskiem.
- Łatwo ci mówić - wydyszał Wasabi, odpychając od siebie Freda, na którego jeszcze przed chwilą wpadł.
   Sam uśmiechnęła się łagodnie, mierząc nas czujnym wzrokiem.
- A myślałam, że rywalizacja wpłynie na wasze relacje, a tu proszę. Nowy punkt do akt.
- Chwila moment, co? - warknęła GoGo, zdejmując kask. Mnie również zaciekawiły słowa blondynki.
   Sam wyjęła ze swojego notatnika swój tablet, który przez cały czas musiała trzymać, na którym widniało logo AZN-u. Czułem, że coraz mniej rozumiem, co się tu dzieje.
- To miejsce zostało już wcześniej przygotowane na ćwiczenia - powiedziała nam z niewinną miną. - Widziałam, jak Baymax pomagał Honey i jak Fred i Wasabi zareagowali na upadek GoGo, nie mówiąc już o Hiro - mówiąc to, uśmiech zniknął z jej twarzy. Ona też martwiła się o GoGo, pomyślałem, ale śmiałem wątpić, by w relacjach obu dziewczyn cokolwiek się zmieniło. - Cóż, myślę, że to wam dało do myślenia.
- No, trochę - przyznała Honey, gdy my wszyscy otwieraliśmy szeroko usta ze zdziwienia. Cóż, teraz wszystko się zgadzało. To, że Sam nie powiedziała nic, gdy Wasabi wyrył dziurę od miejsca, w którym stała, do magazynu Mivoo, oraz sam fakt, że biurowiec był tak składnie przygotowany na naszą interwencję. Ach, więc Agenda mieszała się też do naszych zwykłych ćwiczeń, pomyślałem z irytacją, tęskniąc do dni, gdy działaliśmy na własną rękę.
- To co, idziemy coś przegryźć? - jęknął Fred, obracając się w stronę samochodu Wasabiego, zaparkowanego ulicę dalej. - Konam z głodu.
- Ta, jestem za  - odparł Wasabi, wśród reszty okrzyków pełnych entuzjazmu. Sam schowała swoje notatki do torby i ruszyła za przyjaciółmi z tym samym wesołym wyrazem twarzy, z którym powitała nas po ćwiczeniu.
   Spojrzałem szybko na GoGo, która szła powoli za Fredem, który opisywał potrawy, na które miał w tej chwili smaka.
- GoGo - zawołałem, podchodząc do dziewczyny, która obróciła się szybko, słysząc własne imię. - Możemy porozmawiać?
   GoGo kiwnęła głową, trzymając wciąż w dłoni swój bladożółty kask.
- Mamy na was czekać? - spytał Wasabi, obracając się do nas z chytrym uśmieszkiem.
- Byłoby miło - mruknęła GoGo, unosząc brew. Wasabi zaśmiał się pod nosem, po czym ruszył za resztą przyjaciół, zaczynając rozmowę z Baymaxem, któremu najwyraźniej udało się wygrać nasz trening.
   Sam wyminęła nas bez słowa, nie patrząc na mnie, choć zauważyłem na jej twarzy coś dziwnego - jakby w ciągu sekundy jej beztroska radość przemieniła się w zimną obojętność, jak ta, którą widziałem wtedy w knajpie, gdy mówiła o spotkaniu ze swoja biologiczną mamą. Poczułem znów znajome poczucie wyrzutów sumienia, od których się chyba już nigdy nie uwolnię, chyba, że sam palnę sobie czymś w łeb.
   Gdy ekipa odeszła na pewną odległość, GoGo spojrzała na mnie, unosząc tą samą czarną brew w geście zaciekawienia. Odetchnąłem, zbierając całą swoją odwagę.
- GoGo, przepraszam cię, zachowałem się jak totalny kretyn. - powiedziałem, patrząc jej w oczy, co było za razem przerażające i zachwycające.
- Wiem to - skomentowała krótko GoGo, słuchając dalej. Poczułem rozbawienie całą tą sytuacją, ale kontynuowałem dalej.
- Nie chciałem cię skrzywdzić a już zwłaszcza nie w taki sposób. Wiem, ile znaczył dla ciebie Ithani. - wymawiając imię chłopaka, spojrzałem w bok, jakbym nie chciał widzieć reakcji mojej przyjaciółki, ale prawda była taka, że ja sam reagowałem na imię Ithaniego podobnie, uświadamiając sobie jak mały jestem wobec uczucia GoGo.
- Znaczył - zaznaczyła stanowczo GoGo. - Mniej więcej tyle, ile znaczy dla ciebie Sam.
   Spojrzałem na przyjaciółkę z niemym szokiem, nie wiedząc, co mam odpowiedzieć. Myśli kłębiły się w mojej głowie, nie dając mi chwili na zastanowienie się. A więc GoGo w jakiś sposób wyczuła... odkryła, sam nie wiem, że coś między mną a Sam jest. Szkoda tylko, że doszła do fałszywego wniosku.
   GoGo widząc moją minę, zaśmiała się smutno.
- A więc jednak zgadłam - powiedziała, przechodząc obok mnie i ruszając za resztą ekipy.
- Nie, ja... - zacząłem, ale powstrzymałem się, czując jak cała moja odwaga ucieka. Nie, nie potrafię jej tego powiedzieć, pomyślałem z rosnącym uczuciem przegranej. GoGo spojrzała na mnie bystro, nie zatrzymując kroku. Odetchnąłem, szukając właściwych słów. - Chyba też zgłodniałem po całym tym biegu - odparłem, nienawidząc się za mój brak odwagi.
   GoGo uśmiechnęła się, wciskając przycisk na opasce na nadgarstku. Jej cały strój zniknął, rozkładając się sam na części i przechodząc do opaski, która mieściła cały materiał łącznie z ogniopalnymi i przeciwwstrząsowymi częściami.
- To lepiej chodźmy szybciej, bo Wasabi znając życie zaraz się nastęka. - powiedziała raźnym tonem, gdy została w swoich ciemnych legginsach i skórzanej kurtce.
   Nie odpowiedziałem nic, wciskając ten sam przycisk na moim własnym nadgarstku. Czułem, że dziś poniosłem dwie porażki. Jedną, gdy Baymax zdołał oddać dysk Sam, a drugą gdy znów nie powiedziałem GoGo tego, co do niej czuję.




No witam, witam :)) tak wiem, zasłużyłam sobie na mocny strzał w łeb za to, że o Was zapomniałam (Tala jest tak zajęta, że ostatnio nie ma czasu nawet zjeść, skąd ma straaaszne bóle brzucha) więc szykuję się też na szczere przepraszanie też tych z Czkastrid, nie mówiąc o tym, że moje świadectwo domaga się nowości xD mam nadzieję, że jednak wyrobię i że znów wpadnę do Was z nowiutkim rozdziałem a na razie mam tylko to. Długość posta chyba w miarę, co? ;)

Aaaa zapomniałabym, znalazłam coś fajnego, co chciałabym Wam pokazać:



Jak dla mnie wygląda super, a natrafiłam przypadkiem, szukając znów z przerażeniem jakiś artów z GoGo - dzieci, nie próbujcie tego w domu, bo poważnie na dziwne rzeczy można natrafić, poszukując postać z bajki :)))) (if you know that I mean xd )




No to życzę powodzenia i wgl i przeżycia jakoś tego jutrzejszego poniedziałku ;* paa!

11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. jestem zly choc w sumie to nie jestem WSCIEKLY poniewaz gogo zgasila hiro jednym tekstem hociaz on zbieral odwage od tygodnia no poprostu super atak poza tym to bardzo sie ciesze ze cos wrzucilas i ogulnie znow swietny rozdzial jak juz pisalem rozumiemy brak czasu tylko nie pszesadzaj jesc trzeb bo sa potem problemy a i nie zapomnij oddychac to tez ci sie przyda albo nie nie musisz wazne zebys wstawila nexta a na koniec weny i pozdro jestes najlepsza

      Usuń
    2. Nooo co prawda Hiro się przygotowywał na tę rozmowę od tygodnia ale myślę że z tym żeby jej to powiedzieć kombinuje już od dłuższego czasu. Poza tym masz rację - zagięła go po całości xD

      Wgl muszę ci podziękować bo obecność chłopaka i jego punkt widzenia w sprawach mojego opka jest naprawdę potrzebny, a wiem że pewnie w większości czyta go część żeńska (kocham Was, dziewczyny xD ). także cieszy mnie każdy komentarz i to mega a twój dodatkowo jeszcze ciekawi, bo nie wiem, jak odbierasz emocje w opku, może przeginam? xD

      Dooobra, właśnie lecę na obiad :pp jakoś przeżyję, jeszcze pn - 8 lekcji, masakra! Ach i dziękuję bardzo, nie za bardzo mnie chwalicie? xD

      Usuń
    3. wow nie no super poczułem się wyróżniony a tak na poważnie to rozumiem twoje podejście do moich komentarzy za które pewnie będe musiał cie przeprosić ponieważ mimo że mówie że jesteś najlepsz (bo tak myśle) to musisz wiedzieć że jeśli coś mi sie nie spodoba to o tym napisze więc sorry mam nadzieje że przyjmujesz krytyke bo ja wale prosto z mostu.
      ps: JESTEŚ NAJLEPSZA i nie, nie chwalimy cie za bardzo tylko za mało
      pps:nie przeginasz też podchodze do każdego rozdziału z uczuciami tak jak inni a raczej inne ;)

      Usuń
  2. i mialem racje pojawila sie gogo:D

    OdpowiedzUsuń
  3. No, ja wale... Hiro został zgaszony przez GoGo. :') Cudownie. A ja już liczyłam na coś... Hrh! Just, jak mogłaś? XD No ale ja mam nadzieję, że już niedługo moje marzenia się spełnią xD No bo w końcu ,,Bo cuda dzieją się gdy wierzysz w nie". XD Przepraszam, oglądałam ostatnio ,,Książę Egiptu" XD

    Co do szukania artów w necie... Matko! Jak ja się kiedyś na Tumblrze zgubiłam... Tego nie da się zapomnieć XD A ja szukałam tylko Hiccstrid... Nie wnikajmy w to co ja tam zobaczyłam XD

    Jeju, jak ja się ucieszyłam gdy zobaczyłam u ciebie rozdział. XD Zawsze się tak jakoś cieszę XD I rozumiem brak czasu.... Niestety, mam podobnie. No ale z tym jedzeniem to przesada. Musisz jeść, bo to sie jeszcze źle skończy :c Just, życzę ci powodzenia w szkole, więcej czasu no i oczywiście weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. walenie zostaw oceanowi *-* xD Taak to już jest, jak twoim idolem jest George R.R Martin :33 człowiek niszczy życie fanom więc mi to chyba też powoli się wpaja xD

      A tumblera się boję, masakra xD jeśli podoba ci się ta piosenka to polecam zobaczyć sb wersję studia accantus:
      https://www.youtube.com/watch?v=XGa17kVZCUQ
      I też bardzo mi się spodobał ten film ;) tym bardziej że jestem praktykującym katolem :3

      Rozumiem twoją radość bo ja sama tak mam jak widzę jakiś nowy kom *-* omgfghtvgrt <33

      I wzajemnie, wszystkiego dobrego i żebyś nigdy nie zaznała trudów technika ekonomisty, tak jak ja :D

      Usuń
    2. Just, tylko żebyś ty serio nam życia nie zaczęła niszczyć xD Matko, już to widzę jak ty nam na Czkastrid zabijasz Czkawkę (tfu, tfu) XD A tutaj łączysz nam GoGo z Wasabim :') Boże, nie! XD
      Ja też się ostatnio Tumblra zaczynam bać xD Nie polecam xD Jeju a wersja tej piosenki w wykonaniu studia Accantus jest cudowna *o* W ogóle cały film jest mega. Nawet mojej koleżance, która nie wierzy w Boga (nie wiem czemu ona nie wierzy, bo ona sama nie wie czemu xD Zawsze mi mówiła, że to tak już u niej w rodzinie się przyjęło. No ale kto wie, może kiedyś się nawróci) się spodobał. A ja sama się na nim wychowałam XD
      Dziękuję Just. Jeju, ty mnie nie strasz jak ja już w gimnazjum mam przesrane XD Ale i tak dziękuję ;*

      Usuń
  4. Nie ma to jak zgasić chłopaczka bez użycia petard... Mi się tam podobało, ale też, tak jak Avis, przez chwilę myślałam, że do czegoś jednak dojdzie. Bez kitu, jak można być tak niezdecydowanym???
    Szukanie artów w sieci... Hmmm, ja korzystam tylko z deviantart.com, chociaż uważam to za ryzykowne: raz wchodzę na główną, a tam, kurna, gołe baby XD Miałam włączoną blokadę treści ;D
    Mam takie pytanie, którego nie chcę zadać w klasie, a nie wiem, jak sobie z tym poradzić... Jak zaprosić kolegę tak, żeby zobaczył aluzję, że chcę to jeszcze powtórzyć? Ponoć do odważnych świat należy... Ktoś podpowie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że powinnaś wprost ale takim luźnym tonem, żeby nie wyglądało, że ci zależy XD bo zresztą i po co powinno? ;) taki trik xd

      Usuń
    2. Czyli teoria (XD) mojego przyjaciela zostaje potwierdzona. Dzięki!
      Okej, też się Tumblra boję... Just, tylko nie walnij tutaj jakiejkolwiek wzmianki bądź sugestii, że niby GoGo interesuje się Wasabim. On jest spoko, ale nie dla niej...

      Usuń