2/16/2015

Pierwszy tydzień z Honey

   Moi przyjaciele uzgodnili, że pierwszy tydzień spędzę z Honey. Domyśliłem się, że będziemy ślęczeli nad probówkami, ale okazało się to całkiem niezłe. Honey pokazała mi chemię z całkiem innej strony.
- Stań tutaj - powiedziała, ciągnąc mnie na prawo od swoich przyrządów. - Lepiej nie dotykać zjonizowanego srebra, wiesz mi... Aha, tutaj jest!
   Pokazała mi jedno małą probóweczkę, w której zauważyłem czerwoną ciecz.
- To krew? - zapytałem ze zdziwieniem. Fajne rzeczy tu się odbywają. Ciekawe czy to Fred dał sobie pobrać odrobinę Rh, czy zgodził się na to Wasabi.
- Zgadłeś, nie martw się, to tylko badania, ale spójrz - dodała do szklanego naczynia srebro, od którego przed chwilą mnie odciągnęła. Zaraz probówka zaczęła się dymić, a ja odszedłem o kolejne dwa kroki.
- Hej, spokojnie. Przecież wiem, co robię - uspokoiła mnie.
   Zobaczyłem, że ciecz zmieniła kolor na... niebieski.
- Łał - wyszeptałem, zaglądając do naczynia.
- Prawda? To znaczy mieć błękitną krew - zaśmiała się. - Ale to jeszcze nic, jest uniwersalna. Na pewno przyda się w medycynie.
   Spojrzałem na Honey. Wyglądała spod ciemnych szkieł, badając chciwie swoje dzieło.
- To znaczy, że będą mogli transportować to coś, do każdego ludzkiego organizmu i każde ciało to przyjmie? Przecież krwinki...
- Wiem, genialne, nie? Pomyśl, AB, A, 0, B, wszystkie! Nie trzeba będzie szukać specjalnych dawców, a od tego można spróbować stworzyć sztuczne narządy.
   Usiadłem na małym stoliku, nie wierząc w to, co widzę.
- Łał, to naprawdę niesamowite! Tadashi byłby z ciebie dumny.
- Tak wiem - przerwała mi. - Tadashi zawsze był ze mnie dumny. To on mnie tu zaciągnął - spojrzała na mnie spod ramienia. Musiałem złapać się poręczy, żeby nie spaść.
- Co? Mój brat cię tu ściągnął?
   Honey westchnęła, poprawiając włosy. Dziwna mania, skoro za cytrynową opaską były bezpieczne i nie zasłaniały jej oczu, jak na przykład moje własne włosy.
- Tak, w sumie, poznaliśmy się w liceum. On jeden dał mi szansę. Wyrzucono mnie z trzech szkół.
   Nie, teraz mnie zamurowało.
- Co? Wyrzucono takiego geniusza, jak ty?! Jakim cudem? - dopytywałem się. W szkole bywało różnie, najczęściej traktowali mnie jak kujona, albo po prostu smarkacza, ale raczej żaden dyrektor nie chciał mnie wyrzucić.
- Uwielbiałam eksperymenty. Niedługo zaczęło mi brakować pomysłów, a szkole bezpiecznych rozwiązań. Po prostu najczęściej moja edukacja kończyła się na wyrzuceniu przez wybuch w gabinecie chemicznym - skrzywiła się.
- Ile razy?
- Co najmniej pięć, nieważne - mówiła. - Ach! Coś jeszcze mogę ci pokazać, to moje nowe cudeńko!
   Zatrzymała się przed kolejnymi probówkami. Tym razem miały kolor różowy. Honey kazała mi zatkać nos i wystawić szyję. Psiknęła mnie dwa razy, po czym kazała odetchnąć. Wciągnąłem zapach do płuc, rozkoszując się ich miłym dla nosa aromatem.
- Co czujesz? - zapytała ciekawie.
   Zastanowiłem się trochę.
- Metal, być może jakaś mocna stal, dobrze stopiona, do tego wanilia? I jakaś kompozycja kwietna, nie wiem, nie poznaję. - dodałem.
   Honey westchnęła.
- Ta perfumy są na bazie olejku lawendowego, ale wcale nie są takie zwykłe, bo działają na receptory z tyłu czaszki, odpowiedzialne za przyjemność. Te perfumy po prostu przyjmują zapach, jaki dana osoba uwielbia.
   Otworzyłem szczękę w zachwycie. Potrafiłem tylko powiedzieć tylko jedno.
- Nie mów.
   Honey zaśmiała się.
- Zamknij szczękę, mój drogi, bo ci jeszcze wleci do ust jakaś mucha. To wcale nie było trudne. A tak swoją drogą - przybliżyła się, mrugając do mnie porozumiewawczo - świetny wabik na dziewczyny.
- No, skoro tak, to może je sprawdzę, co? - zapytałem, próbując schować jedną z jej probówek. Honey roześmiała się.
- O nie, nic nie wychodzi z uniwersytetu.
- Oprócz Baymaxa - mruknąłem smętnie, oddając dziewczynie naczynie. - Powiedz coś więcej na temat pracy z Tadashim. - poprosiłem, siadając znowu wygodnie na stoliku i machając nogami.
- No cóż - Honey zabrała się za swoje eksperymenty, ale dalej ze mną rozmawiała - w sumie to zaczęło się od tego, że... zaczęliśmy się spotykać. Tadashi dużo opowiadał mi o robotach, o tobie, w końcu zapytał, czemu się nie przeniosę do Jakyll High, bo stamtąd prostą drogą mogę dostać się tutaj.
- Chwila... też byłem w Jakyll High! To znaczy, że ty i Tadashi byliście parą? - zapytałem. Brat nigdy mi się nie zwierzał, choć często nabijałem się z tego, jak dba o siebie. Może mi by się to też przydało, pomyślałem, zerkając na perfumy Honey.
   Alchemistka spojrzała na mnie dziwnym spojrzeniem, jakby smutnym.
- Nie chcę o tym rozmawiać, Hiro, przepraszam - szepnęła.
   Pokiwałem głową w zamyśleniu. Już więcej nie droczyłem tego tematu.

   W kilka dni Honey pokazała mi wszystko od najprostszych, do najbardziej skomplikowanych reakcji. Podobało mi się to, z jakim zapałem podchodziła do chemii, w życiu czegoś takiego nie widziałem, to była pasja. Ciekaw byłem cały czas tego samego - czy między blondwłosą a moim bratem do czegoś rzeczywiście doszło. Zauważyłem, że Honey bardzo przeżywała każde wspomnienie na temat Tadashiego, niemal równo ze mną. Lubiłem jednak przywoływać dobre wspomnienia, to trochę polepszało mój nastrój - Honey niekoniecznie, ale kto te dziewczyny zrozumie?
   Dowiedziałem się również, że rodzina Lemon zadłużyła się przez eksperymenty ich córki tak bardzo, że teraz Honey spłaca ich i swoje długi właśnie przez swoje wynalazki.
- Wiem, jak możesz mnie ocenić, że myślę tylko o pieniądzach - powiedziała smutno. - chcę zrewanżować się rodzicom za ich troskę i pomoc, nie mówiąc już, że przecież to ja przysporzyłam im tylu kłopotów finansowych.
- Nawet mi to do głowy nie przyszło - przyznałem, ściągając okulary i resztę stroju chemika po dniu pracy z przyjaciółką. - Jesteś na to za miła.
- Dziękuję - mruknęła, uśmiechając się pod swoimi wielkimi okularami. Nagle jej cichy i potulny nastrój zmienił się w ekscentryczną Honey, którą dobrze znałem. - Chodź, pokażę ci kilka moich ulubionych miejsc - powiedziała, ciągnąc mnie za sobą.
   Najpierw pokazała mi cukiernię, w której co dzień rano jadła śniadanie, o ile nie robiła tego w kawiarni mojej cioci ze wszystkimi.
- Tu często przychodzę, gdy chcę posiedzieć sama i poczytać, jestem wielką fanką powieści kryminalnych - ekscytowała się. Popatrzyłem na witrynę i świeże ptysie i nugaty oblane czekoladą, na widok których aż ślinka cieknie. - Poza tym mają tu doskonałe rogaliki! Nie wiem, czy ci mówiłam, ale uwielbiam Paryż i wszystko, co jest z nim związane. Marzę, że kiedyś zjem tam prawdziwe śniadanie, a potem wybiorę się do butiku na zakupy, wymieniając to i owo w mojej garderobie - spojrzała na siebie z wyrzutem.
   Westchnąłem.
- Któregoś dnia to ja ciebie tam zabiorę - obiecałem z uśmiechem.
   Drugim miejscem była ławka w parku, z której Honey często karmiła gołębie. Rozciągał się stąd widok na małe, świeżo zasadzone drzewka Bonsai i czerwony most przeciągnięty przez mały staw z czaplami.
- Pięknie tu - powiedziałem, opierając się o barierkę mostu. Honey pokiwała głową z satysfakcją.
- To tu poznałam Tadashiego - powiedziała ze smutkiem. Ten most i kwitnące wiśnie zawsze będą mi go przypominały. - przypomniałem sobie jego jedno z ulubionych zdjęć zrobionych przez ciocię Cass. Tadashi stał właśnie w parku obok kwitnących gałęzi. To samo zdjęcie wisiało w ramce nad moim biurkiem. Westchnąłem. Tak bardzo tęskniłem za bratem. Cieszyłem się, że mam z kim dzielić te wspomnienia.
   Ścisnąłem dłoń Honey w geście podziękowania.
- Dziękuję, że pokazałaś mi swój świat - powiedziałem cicho. Dziewczyna przytuliła mnie.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, tak jak na resztę, Hiro. Nie zapominaj tego.

3 komentarze: