Siedziałem w domu okrągły tydzień, nie chciałem mieć kontaktu z rzeczywistością. Odwiedzała mnie jedynie GoGo, nie pozwalała reszcie przychodzić do mnie. Ciocia Cass załamywała ręce. Nie miała pomysłu, jak mi pomóc, a ja tej pomocy nie chciałem.
Oczami wyobraźni widziałem płonący budynek i krzyki uciekającej kobiety.
- Doktor Callaghan! - krzyczała, wskazując budynek. Przed sobą widziałem Tadashiego. Próbowałem go zatrzymać, ale on nie chciał mnie słuchać.
Zamykałem oczy, słysząc jedynie głuchy huk wybuchu. Nie chcę pamiętać, powtarzałem sobie, choć to i tak nie działało. Nie chcę.
Usłyszałem kroki na schodach. Już miałem krzyknąć cioci, że nie jestem głodny, kiedy zauważyłem GoGo.
Uśmiechnęła się do mnie smutno i usiadła na moim łóżku po turecku - ja siedziałem na pufie naprzeciwko.
- Dalej będziesz się zamykał w sobie? - spytała, przechylając głowę.
Nie odpowiedziałem. Po prostu odwróciłem wzrok. GoGo westchnęła i spojrzała na Baymaxa, który siedział schowany w czerwonym pudle, które stworzył dla niego mój brat.
- Nie powinieneś go wyłączać. Wiesz, że on chce ci pomóc. - mówiła.
- Ale nie potrafi.
GoGo wstała.
- Twoja ciocia chce ciebie wysłać do psychologa. Myślę, że jest o dobry pomysł, może wreszcie ci ktoś pomoże...
- Co?! - wykrzyknąłem. - Chyba zwariowała. Nie pójdę do żadnego psychologa!
- No to trudno, ale chyba raczej nie masz wyboru - prychnęła.
...
Ta wizyta u psychologa nie miała sensu. Cały czas kobieta w czerwonej sukience i wielkich, okrągłych kolczykach próbowała skłonić mnie do płaczu, bo, według niej, to był najlepszy sposób na uzewnętrznienie emocji. Posiedziałem godzinę, myśląc o czymkolwiek, byle nie o irytującej pani psycholog, po czym przyszła po mnie ciocia i razem wróciliśmy do domu.
Niedługo potem odwiedziła mnie GoGo, ale ja byłem na to przygotowany. Pytała mnie o wizytę, a ja tylko wzruszałem ramionami.
- Słuchaj mnie! - krzyknęła, podrywając się z miejsca. - Nikt nie będzie się z tobą cackał, chcemy ci pomóc, kretynie!!
- Ale ja nie chcę żadnej pomocy - warknąłem. - I nigdy jej nie potrzebowałem. Możesz mnie wreszcie zostawić?!!
GoGo stanęła nad mną. Myślałem, że mnie uderzy, ale ona obrzuciła mnie tylko zjadliwym spojrzeniem, po czym wyszeptała:
- I tak znajdziemy sposób, żeby ci pomóc - i wyszła.
Od tego czasu ciocia nie wzięła mnie więcej do psychologa. Postanowiła zostawić mnie samego. Słyszałem tylko jej rozmowy telefoniczne z resztą studentów. Wiem, że dalej szukali sposobu, żeby mi pomóc.
Pewnego dnia, dwa tygodnie po mojej wizycie u psychologa, do mojego pokoju wbiegła GoGo.
- Mam to! - wykrzyknęła radośnie, po czym wzięła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę garażu. Nigdy nie widziałem jej takiej rozemocjonowanej.
- GoGo, to naprawdę nie jest dobry... - kiedy weszliśmy do garażu, zauważyłem wszystkich - Honey, Wasabiego, Freda i GoGo, dalej trzymającą mnie za rękę. Nie miałem pojęcia, po co tu przyszli.
Właśnie miałem o to spytać, kiedy moi przyjaciele odeszli od jednego z biurek, ukazując neuroprzekaźnik, który sam skonstruowałem.
- Nie mówcie, że zostały jeszcze jakieś mikroboty - mruknąłem, a wszyscy uśmiechnęli się.
Honey wyciągnęła zza pleców drugi neuroprzekaźnik, identyczny, co ten na biurku. Zmarszczyłem brwi. Teraz już nic nie rozumiałem
- Chcieliśmy ci trochę pomóc, wiesz - mruknął Wasabi.
- W czym?
Honey westchnęła.
- Chcemy, żebyś się przekonał, że nasza strata po Tadashim wcale nie była dużo mniejsza od twojej. Jesteśmy z tobą, Hiro.
Spojrzałem wątpiąco na oba przyrządy i westchnąłem.
- Niepotrzebnie się trudziliście - powiedziałem, odchodząc. GoGo chwyciła mnie i obróciła z powrotem.
- O nie, trochę się natrudziliśmy nad tym ustrojstwem, nie po to, żebyś strzelał fochy. - warknęła. Musiałem ją nieźle wkurzyć.
Usiadłem na jednym fotelu, a Honey założyła mi delikatnie neuroprzekaźnik na głowę. Drugi położyła na swojej.
- Pierwsza próba, GoGo - próbowała się uśmiechnąć, ale chyba się trochę bała.
- Zamknij oczy, Hiro - polecił mi Wasabi.
Posłusznie wykonałem rozkaz, modląc się, żeby to ustrojstwo nie eksplodowało.
Chwilkę nie działo się nic, potem widziałem obrazy, jakbym miał otwarte oczy. Obrazy jaśniały, a ja zobaczyłem Tadashiego. Miał na głowie kask, a na nogach rolki. Nie jechał szybko, praktycznie stał. Za nim zauważyłem burzę blond włosów. To Honey! Ale ze mnie spryciarz, nie?
Dziewczyna również założyła rolki, ale nie radziła sobie za dobrze, tracąc równowagę i potykając się co chwilę. Mój brat wziął ją za rękę, starając się ją jakoś wesprzeć. Sam doskonale radził sobie z jazdą. W końcu Honey straciła równowagę i upadłaby, gdyby nie Tadashi, który złapał ją w ostatnim momencie.
Honey szybko odsunęła się, zarumieniwszy się od stóp do głów. Tadashi wyglądał, jakby w ogóle tego nie zauważył.
- Spokojnie, jedna za drugą - głos mojego brata poznałbym wszędzie.
- Tadashi, to nie jest dobry pomysł - mruknęła Honey, która posłusznie próbowała wykonywać jego rady.
- Zaufaj mi - uśmiechnął się do niej student.
Nagle obraz zmienił się - widziałem czerwony mostek, ten sam, który nie tak dawno pokazała mi przyjaciółka. Stała tam oczywiście z Tadashim, który zamykał oczy, wsłuchując się w śpiew ptaków.
Honey czuła się nieswojo, widziałem to. Walczyła z pokusą patrzenia na mojego brata i zachowaniem dystansu. W normalnych okolicznościach pewnie powiedziałbym jedno - blee. Ale nie wiem, czemu byłem dość ciekawy reakcji Tadashiego, po prostu oglądałem dalej ten seans.
Mój brat nagle zerknął na dziewczynę i uśmiechnął się, znowu zamykając oczy. Honey wkurzyła się.
- A ty z czego się cieszysz? - spytała groźnie, chcąc odepchnąć uwagę chłopaka od siebie.
- Z niczego, nie wolno? - spytał śmiejąc się dalej. Honey zapatrzyła się w wodę strumyka. Dokoła drzewa kwitły, wiśnie rozkwitły różem i bielą.
Tadashi spojrzał na nią, poważniejąc.
- Heej, co ci jest? - mruknął. Honey udawała, że poprzednia nadąsana mina nie miała miejsca. Tadashi przytulił ją do siebie mocno.
Widziałem, że opuścił głowę, czując zapach włosów Honey.
Następny obraz - Tadashi stojący w swoim gabinecie razem z Lemon.
- Udało mi się - powiedział z dumą. Honey wzruszyła ramionami.
- Niby co, Baymax? Myślałam, że już dałeś spokój z tym robotem.
- Co ty, znasz mnie - uśmiechnął się Tadashi, po czym odchrząknął i mruknął "ał".
Czerwone pudło, to samo, które miałem w pokoju otworzyło się i wyszedł z niego biały robot, wyglądający jak za bardzo napompowany balon.
- Cześć, jestem Baymax, twój osobisty opiekun medyczny. - rozległ się głos, który znałem bardzo dobrze.
Honey otworzyła szeroko usta ze zdziwienia.
- Naprawdę ci się udało! - wykrzyknęła z entuzjazmem.
Tadashi uśmiechnął się skromnie i złapał Honey za rękę, czym mnie całkowicie zaskoczył. Dziewczyna popatrzyła mu uważnie w oczy.
Obraz zniknął. Otworzyłem oczy i ściągnąłem neuroprzekaźnik z głowy. Honey dalej trzymała swój, po jej policzkach ciekły łzy, których nawet nie próbowała zamaskowywać.
Wszyscy stali, oczekując w ciszy. Chcieli wiedzieć, czy ich wynalazek zadziałał.
Podszedłem do Honey i przytuliłem ją mocno.
- Dziękuję - wyszeptałem.
...
Nadeszła kolej na GoGo. Założyła na głowę śmiało neuroprzekaźnik i czekała na mnie, żując gumę. Reszta wyszła razem z Honey, żeby dodać jej otuchy, a nam spokoju.
Westchnąłem głośno. Mógłbym uciec przed każdym, ale nie przed GoGo.
Pierwszy obraz był spokojny. GoGo pracowała cicho w swoim gabinecie, po czym zawołała mojego brata. Tadashi od razu pojawił się w drzwiach.
- Potrzebujesz czegoś? - spytał. Dziewczyna kiwnęła głową. Wyglądała nieco inaczej niż teraz. Miała na sobie ciemną spódnicę i rozpuszczone włosy, sięgające talii. Nie mogłem uwierzyć, że to moja przyjaciółka. Wyglądała pięknie. Mogła mieć piętnaście, szesnaście lat.
- Potrzebuję albo opieki medycznej albo pierwszych gratulacji - zaśmiała się. - To cudeńko jest wreszcie gotowe! - pokazała Tadashiemu swój motor, wyglądający jak rower, w własnym napędem poruszający się nad ziemią po polu grawitacyjnym.
- Wow - mruknął Tadashi z uznaniem.
- Nie, jeszcze nie! Musimy go sprawdzić, chodź szybko! - wykrzyknęła, po czym dźwignęła motor i wyskoczyła na zewnątrz. Tadashi szedł tuż za nią, chcąc jej pomóc, ale sama dawała sobie świetnie radę.
Kiedy wyszli przed uniwersytet, Tadashi spytał delikatnie, nie chcąc urazić studentki:
- Na pewno wiesz, co robisz?
- Taak, wiesz przecież, że jeżdżę już od dawna. - wzruszyła ramionami, niemal wskakując na motor.
Widziałem, jak dziewczyna wyjeżdża z impetem spod uniwersytetu, Tadashi zaczął za nią biec, ale nie zdążył.
Motor wjechał z całym impetem w ścianę, GoGo w ostatniej chwili z niego wyskoczyła. Tadashi pędem pobiegł w jej kierunku. Poczułem dreszcz strachu na swojej skórze. Ogarnij się, przecież GoGo tu jest, nie mogło jej się nic stać, krzyczał mój umysł.
Jednak na widok dziewczyny całej odrapanej, trzymającej się za głowę, poczułem jeszcze większy strach.
- GoGo! - krzyczał mój brat, pomagając dziewczynie wstać. - Wszystko dobrze? - spytał, oglądając ją dokoła, czy nie ma żadnych większych okaleczeń.
GoGo chwyciła się ręki mojego brata w ostatnim momencie, bo zemdlała. Z uniwersytetu wybiegła Honey, cała przerażona. Zastanowiłem się przez chwilę, czy nie byłaby zazdrosna, ale ona nawet nie spojrzała na Tadashiego, tylko chwyciła GoGo pod ramiona.
- Dashi, pomóż mi! - zawołała, po czym oboje z moim bratem wzięli dziewczynę na ręce i próbowali zanieść przed plac uniwersytetu. Widziałem, że spanikowali, nie wiedzieli, co mają zrobić.
Następny obraz - GoGo trzymająca w dłoni puchar. Widziałem, że stała w ciemnej ulicy, dokoła było pełno groźnych typów, rzucających jej groźne spojrzenia. GoGo nie patrzyła na nich, była z siebie dumna, w jej oczach błyszczały łzy szczęścia.
W końcu jeden z na pakowanych gości kopnął jej motor raz, potem drugi, aż w końcu jego paczka się dołączyła.
GoGo podbiegła, próbując ich odepchnąć.
- Co wy robicie, kretyni?! - krzyczała. Jeden z nich odepchnął ją. Był to wysoki, przystojny chłopak, dość młody w porównaniu z resztą mężczyzn.
- Po co się pakujesz tam, gdzie cię nie chcą, maleńka? - mruknął, podchodząc do GoGo.
Nagle nadjechał Tadashi na swoim skuterze. Dziewczyna wskoczyła za moim bratem, tyłem do niego, po czym wyciągnęła z kieszeni coś, co wyglądało jak pilot do telewizora. Włączyła go w momencie, gdy reszta gangu wskoczyła na swoje motory. Z pilota GoGo wyskoczyły trzy pociski, które skierowała na ziemię. Natychmiast pociski zmieniły się w białe plamy. Klej! - pomyślałem.
Połowa motocykli zatrzymała się, reszta pędziła za przyjaciółką.
- Jaki mamy plan? - pytał Tadashi. Nie wyglądał na wściekłego, tak, jak gdy zabierał mnie z walki botów.
- Majstrowałam przy twoim silniku, sory - mruknęła, przypinając się do niego pasem. - Włącz szósty bieg.
- Nie mam szóstego biegu!! - krzyknął Tadashi. Najwyraźniej sytuacja go przewyższyła, że zaczął krzyczeć. Gang był coraz bliżej.
- Teraz już masz - GoGo rzuciła mu przepraszające spojrzenie, którego mój brat i tak nie widział. Sapnął tylko i włączył bieg, o którym mówiła dziewczyna. Natychmiast wylecieli w przód, prędkość była za szybka.
- Zabiję cię jak przeżyjemy!! - krzyczał Tadashi, powoli tracąc kontrolę nad pojazdem. GoGo odpięła pas, który trzymał ją z kierowcą i nie wiem, jakim cudem przeskoczyła przed Tadashiego, chwytając się jego kurtki.
Mój brat chwycił ją kurczowo w pasie. Dziewczyna naprawdę dawała sobie radę.
Nagle wizje zaczęły się psuć, odkąd GoGo spojrzała w lusterko i zobaczyła chłopaka, który ją wcześniej pchnął.
Widziałem jak trzymała go za rękę, uśmiechając się do niego, jak ci wszyscy zakochani z filmów romantycznych. Czułem dziwne rozbicie, obraz szybko się zmienił. GoGo jechała z nim na motorze - jego motorze, trzymając się go kurczowo. W końcu chłopak przystanął.
- Jak było? - spytał szczerząc się. GoGo spojrzała na niego z zachwytem.
- Rewelacyjnie - szepnęła.
Następna wizja, przelewały się przez jej umysł jak fala. Słyszałem, że GoGo wstaje.
Widziałem tego samego chłopaka, który bije w twarz moją przyjaciółkę. GoGo spojrzała na niego z rozpaczą.
- Naprawdę myślałaś, że możesz równać się z nami?! - krzyczał. GoGo płakała, ale biegła dalej za chłopakiem.
- Tak mnie zostawiasz?! Mówiłeś wcześniej, że...
- Dość! - słyszałem głos dziewczyny. Jej prawdziwy głos, nie wizję. Czułem, że próbuje ściągnąć z głowy neuroprzekaźnik, ale bezskutecznie.
Obraz trwał dalej.
- Że co, że niby naprawdę miałbym coś do ciebie czuć? - prychnął. - Popatrz na siebie!
- Ty draniu - wykrzyknęła, bijąc go pięściami i drapiąc. - Ufałam ci!!
W końcu obraz zniknął. Usłyszałem huk, a gdy uchyliłem oczy zobaczyłem rozwalony neuroprzekaźnik, ciśnięty o ścianę. GoGo stała pośrodku garażu, wyglądała, jakby chciała, żebym za chwilę zajął miejsce ustrojstwa. Zauważyłem w jej oczach łzy, choć przygryzała wargę z wściekłością.
- Nigdy więcej - wycedziła. Nie wiem, czy chodziło jej o wynalazek, czy o stracone zaufanie do tego chłopaka. Wyszła.
- GoGo, stój - krzyczałem, ściągając swój neuroprzekaźnik. Kiedy wybiegłem z garażu już jej nie widziałem.
Te wspomnienie GoGo zasmuciło mnie :( Ale rozdział fajny :D
OdpowiedzUsuń