12/17/2016

Powrót do przeszłości

   Poranek zapowiadał się dosyć chłodno. Pomogłem Mary przy kasie przy śniadaniowej fali, gdy klienci przychodzili do kawiarni wypić kawę, poczytać gazetę i ruszyć do pracy, ale nie zamierzałem spędzić w Lucky Cat Cafe całego dnia. Ciocia wróciła przed świtem z Tokyo i od razu położyła się do łóżka. Zdołałem jedynie powyłączać wszystkie budziki, jakie nastawiła w swojej sypialni i wymknąłem się z domu, mając nadzieję, że ciocia mnie nie zabije za ten podstęp. Potrzebowała odpoczynku, a jej pracownice świetnie dawały sobie radę. Mary była nie do zastąpienia, a ciocia miała do niej takie zaufanie, że bez zwątpienia mogłaby powierzyć jej całą kawiarnię. Nie było powodów, by zrywać ciocię z łóżka po całonocnej podróży.
   Założyłem na siebie ciepłą kurtkę i wyszedłem z mieszkania. Miałem do przejścia spory kawałek drogi, ale nie zamierzałem korzystać z komunikacji miejskiej. Baymax jak zwykle jeszcze nie wrócił po nocnym dyżurze. Zacząłem się obawiać, że się wyładuje, albo w gorszym razie zepsuje od nawału pracy w szpitalu, ale gdyby tak się stało, ordynator z pewnością by po mnie zadzwonił. Na razie mogłem mieć tylko nadzieję, że mój przyjaciel mierzy siły na zamiary.
   Stanąłem przed Hotelem Akiyo, podziwiając jego rozmiary. Jak budynek o tak niewiarygodnej wysokości nie wzbudzał podejrzeń? Agenda albo miała farta, albo naprawdę znała tajniki ludzkich umysłów, skoro potrafiła przewidzieć, że może zostać wciąż tajną organizacją, znajdując się w jednym z najwyższych budynków w mieście. Freddie, znawca komiksów i świata przestępczego, pewnie zakładałby tak jak ja - że Agenda mieści się w jakimś niedostępnym dla zwykłego człowieka miejscu: pod ziemią, albo na odludnej wyspie.
   Wszedłem do środka, kierując się w stronę windy. Odczekałem, aż zostanę sam i wcisnąłem odpowiednie klawisze. Nie musiałem długo czekać. Drzwi windy otworzyły się kilka sekund po moim drobnym zabiegu. Przeszedłem przez korytarz, kierując się w stronę naszego apartamentu, ale coś mnie powstrzymało. Było tu pusto. Za pusto.
   Specjalnie wybrałem moment, gdy GoGo będzie zajęta w swoim warsztacie. Nie chciałem, żeby mi nawtykała za to, że po tak krótkim czasie wracam do Agendy. Dopiero, gdy usłyszałem jej głos przez cienkie ściany gabinetu Sam, coś mnie tknęło. Nie powiedziała mi, że zamierza dzisiaj odwiedzić Agendę, powiem więcej - oświadczyła, że zamierza pozbyć się reszty rzeczy Emmy, zanim projektantka po nie wróci.
- ... nie jest na to gotowy - usłyszałem jej twardy, władczy głos, którego nie dało się pomylić z niczym.
- GoGo, dobrze wiesz, że ta niewiedza go zniszczy. Musisz mu powiedzieć, inaczej ja to zrobię. - przekonywała ją Sam. W odpowiedzi coś stuknęło i zapadła minuta ciszy.
- Tylko spróbuj, a będziesz miała ze mną do czynienia - usłyszałem tak cicho, że dopiero po usłyszeniu tych słów, ich sens do mnie dotarł.
   Na końcu korytarza pojawił się chłopak o kilka lat starszy ode mnie, ubrany w niebieski uniform. Na mój widok stanął jak wryty, niepewny czy iść dalej, czy powiadomić kogoś ze służb. Kącik moich ust drgnął w śmiałym uśmiechu, a ja przycisnąłem palec do ust, nakazując pracownikowi ciszę. Wiedziałem na co patrzył - na agenta podsłuchującego jedną z najważniejszych osób w tym budynku.
   Pracownik skinął głową, przełknąwszy głośno ślinę i skierował się w przeciwnym kierunku, wystraszony jak zwierzę złapane w sidła. Jeśli Yoko dowie się, że ten człowiek ukrył przed nią fakt o moich przeszpiegach, z pewnością nie będzie z tego zadowolona.
- Naprawdę sądzisz, że mnie przestraszysz, Tomago? - krzyknęła Sam nieco niepewnie. - Powinnaś mu była powiedzieć już w szpitalu, sama nie wiem, dlaczego Yoko poleciła to zadanie właśnie tobie!
- Bo wiedziała, że wybiorę odpowiedni moment - odgryzła się dziewczyna.
   Nie wytrzymałem i otworzyłem drzwi bez pukania. W gabinecie Sam panowało światło przenikające przez cienkie szyby wielkich okien. Twarze obu dziewczyn pociemniały na mój widok, co upewniło mnie jeszcze bardziej, że rozmawiały o mnie. Spojrzałem wyczekująco na GoGo, mając nadzieję, że to ona wyjaśni mi, o co tu chodzi.
- Co powinienem wiedzieć? - zapytałem, starając się zachować cierpliwość. Sam westchnęła i obróciła głowę w kierunku okien i panoramy miasta, pozostawiając to zadanie GoGo.
   Dziewczyna skrzywiła się i podeszła do mnie, starając się zachować dobrą minę do złej gry. Zamknąłem za sobą drzwi, czekając na wyjaśnienia.
- Hiro, porozmawiajmy - poprosiła GoGo, gdy spojrzałem z irytacją na Sam. - Na spokojnie.
- Na spokojnie mogłaś mi to powiedzieć już wcześniej - odparłem ze złością w głosie. - Co jest grane?
   Nastała cisza. GoGo spojrzała na mnie tak zbolałym wzrokiem, jakbym właśnie wymierzył jej policzek. Odczuwałem wyrzuty sumienia, ale nie zamierzałem odpuścić. Obydwie coś przede mną ukrywały. Coś ważnego.
   Sam obróciła się i oparła o swoje biurko w taki sposób, w jaki robiła to Eve Yoko. Czasami naprawdę ciężko było mi odnaleźć w niej tą dawną, niewinną Sam, której zostaliśmy przydzieleni pod opiekę. Teraz nie była tylko zwykłą pracownicą, ale zastępczynią pani prezes, co wiązało się także z nową twarzą, tak bardzo podobną do tej należącej do Yoko. Złote włosy Sam spłynęły po jej ramieniu pod wpływem przyciągającej je grawitacji.
- Carlos Mayson nie żyje - warknęła Sam, patrząc mi w oczy. GoGo spojrzała w jej kierunku z niedowierzaniem, a ja poczułem, jak miękną mi nogi. Przypomniałem sobie twarz tego człowieka... choć słowo "człowiek" byłoby dla niego zbyt wielkim ułaskawieniem. Przypomniałem sobie wyraz jego twarzy, gdy ginął Jaimie, gdy jego ludzie mnie katowali do nieprzytomności. Ciągły ból i strach, który widziały te same, pozbawione skrupułów oczy, które według opinii Sam miały się zamknąć na zawsze. - Popełnił samobójstwo w więzieniu w Tami-Hin.
   Mój wstrząśnięty wzrok powędrował ku GoGo, która wyglądała, jakby była na granicy płaczu. Jej ciemne oczy wpatrywały się we mnie błagalnie.
- Hiro... - zaczęła, ale nie zdążyła właściwie nic powiedzieć.
- Wiedziałaś o tym? - spytałem, nie potrafiąc wyswobodzić się z pierwotnego szoku. GoGo zamknęła usta, ale nie odpowiedziała. Spojrzałem ponownie na Sam, której twarz pozostawała niewzruszona.
   Podszedłem do biurka Sam i odsunąłem fotel, po czym usiadłem na nim, starając się zapanować nad drżeniem dłoni. Carlos Mayson nie żyje, słyszałem raz po raz w swojej głowie, ale nie potrafiłem w to uwierzyć. Nie, poznawszy jego siłę, jego ludzi. Można było go zranić, ale nie zabić. On nie popełniłby samobójstwa, nie byłby do tego zdolny. Nie potrafiłby przyznać, że przegrał.
- Hiro, mieliśmy ci to powiedzieć już dawno - mówiła Sam, ale już nie tak twardym i poważnym głosem jak wtedy, gdy wyznała mi prawdę. - To się stało, gdy byłeś jeszcze w szpitalu. Pani Yoko dowiedziała się jako pierwsza, ale nie chciała cię powiadamiać, bo byłeś... niestabilny emocjonalnie.
- Czyli według ciebie teraz jestem? - warknąłem. Sam zawahała się, ale nie odpowiedziała ani słowem. Oparłem głowę na nadgarstkach i odetchnąłem głośno. Wdech, wydech, Hiro. To już koniec.
   Zapanowała pusta cisza. GoGo stała w tym samym miejscu, jakby bała się przekroczyć jakąś niewidzialną barierę, a Sam skuliła się w swojej postawie, jakby nagle cała pewność ją odpuściła. Usłyszałem jak pociera nerwowo dłonie w stresie.
   W końcu to ja przerwałem stan, w jakim tkwiliśmy całą trójką. Wiedziałem, że to one czekają, aż ja się odezwę.
- Mayson musiał przeżyć - powiedziałem głośno. - Nie uwierzę w to, że się zabił. Nie zrobiłby tego.
- Hiro... - jęknęła Sam, ale GoGo zgromiła ja wzrokiem. Chyba już miała dość słów blondynki.
- W jaki sposób to zrobił? - zapytałem, patrząc w oczy Sam. Nie potrafiłem uwierzyć, że to przeze mnie jest taka spięta.
- Przedawkował narkotyki, które przemycono dla niego do więzienia - oznajmiła Sam. - Sprawców znaleziono i ukarano. Czekają na proces...
- Skoro jego ludzie byli w stanie przemycić dla niego narkotyki, to dlaczego nie pomogli mu zwiać? - zapytałem, a twarz Sam pobladła. - Macie jakieś dowody? Zdjęcia, wyniki sekcji zwłok?
- Hiro! - wykrzyknęła GoGo udręczonym głosem. Rzuciłem w jej kierunku obojętne spojrzenie. Sam przyglądała mi się z szokiem.
- Nie chcę, żebyś zagłębiał się w tę sprawę, Hiro. - powiedziała wolno. - Yoko też by tego nie chciała.
   Skinąłem głową, wstając.
- W takim razie Carlos Mayson wciąż żyje. - odpowiedziałem z mocą. - Koniec przedstawienia. Możecie spiskować dalej.
   Obróciłem się i ruszyłem szybkim krokiem w kierunku wyjścia. Nie chciałem już o tym rozmawiać. Czułem się zraniony - dwie, najbardziej zaufane osoby właśnie mnie zdradziły, ukrywając przede mną coś tak ważnego. GoGo miała tyle okazji, żeby powiedzieć mi prawdę, a jednak tego nie zrobiła. Tyle czasu normalnie ze mną rozmawiała, spotykała się i żartowała, mając świadomość, że mój oprawca w ich opinii jest martwy. Nie potrafiłem w to uwierzyć.
   Więzienie w Tami-Hin było małe, służyło bardziej jako areszt. Przeczuwałem, że jeżeli Mayson tam trafi, to jego ujęcie może być złudne. Miał tak wielu ludzi pod sobą, że mógł dopilnować, by każdego dnia torturowali mnie inni. Przez kilka lat. Niby dlaczego miałby popełniać samobójstwo, mając w garści tylu wolnych przestępców, którzy tylko czekali na sygnał do ataku? Odpowiedź była jasna. Jego samobójstwo musiało być zmyłką.
   Spodziewałem się, że Mayson może wrócić. Miałem cichą nadzieję, że uda mi się do tego czasu wydobrzeć i zebrać siły. Agenda już miała go na oku po tym, przez co przeszedłem, więc obserwowanie go nie powinno być trudne. Gorzej, jeżeli zniknął w kostnicy...
- Hiro! - usłyszałem za sobą znajomy głos, zanim jeszcze zdołałem dojść do windy. - Poczekaj...
   Za mną stała zziajana GoGo, której włosy rozwiały się na wszystkie strony pod wpływem krótkiego biegu. Obróciłem się i spojrzałem na nią, ukrywając w sobie smutek i wściekłość, jaką do niej czułem. Myślałem, że moja obietnica, że nigdy jej nie oszukam, działała w dwie strony, ale się myliłem.
- Chciałam ci powiedzieć, naprawdę... - powiedziała, patrząc mi w oczy. - Miałam to zrobić już w szpitalu, ale... bałam się. Nie wiedziałam jak to przyjmiesz.
- W takim razie już wiesz - odparłem i obróciłem się, mając zamiar ruszyć do windy. GoGo złapała mnie za ramię, w taki sposób, że gdy obróciłem głowę, znajdowałem się tuż przy niej.
- Przepraszam - wyszeptała, patrząc mi z pokorą w oczy. Puściłem jej rękę i odszedłem, nie odpowiadając. Musiałem to przemyśleć. Pierwszy raz tak bardzo potrzebowałem samotności.




   Plaża San Fransokyo była dalej zimna. W niektórych miejscach szczeliny w piasku były zamarznięte w całości lub częściowo i strzelały przy każdym spotkaniu z powierzchnią moich butów. Patrzyłem w bezgraniczny ocean, okrywając się kurtką przed niewiarygodnie zimnym wiatrem. Czułem, że mój mały spacer na plażę mogę przypłacić przeziębieniem, ale nie interesowało mnie to. Nie mógłbym się skupić na niczym w kawiarni, a już tym bardziej w Agendzie, gdzie mogłem spotkać każdego zamieszanego w tę sprawę.
   Poza mną na plaży stała tylko samotna para, która wkrótce zniknęła, prawdopodobnie nie wytrzymawszy mrozu. Ja zostałem, choć czułem, jak sztywnieją mi palce. Spojrzałem na biały piasek, jaśniejący wśród małych plam pozostałego śniegu, po czym chwyciłem pierwszy lepszy kamień i cisnąłem go w wodę. Patrzyłem na jego idealnie równy tor lotu oraz miejsce zderzenia z lodowatą powierzchnią wody. Fale oblegały leniwie wybrzeże, jakby niechętnie, chowając się przed dotykiem zmarzniętej ziemi.
- Hiro... - usłyszałem za sobą znajomy głos. GoGo stała tuż za mną z rękami w kieszeniach. Jej grzywkę rozwiewał chłodny wiatr, a na policzkach malowały się czerwone rumieńce - ślady zimna.
- Skąd wiedziałaś, że tu będę? - spytałem ze zdziwieniem. GoGo ruszyła wolno z miejsca, jakby niepewna, czy powinna do mnie podchodzić.
- Sam - odpowiedziała krótko, przystając przede mną. Nie potrafiłem nie zauważyć, że żałowała tego, co się stało. Każdy centymetr jej twarzy krzyczał głośne przeprosiny, których nie dało się nie usłyszeć. Spojrzała na mnie swoimi mądrymi oczami i zerknęła pod nogi. - Masz prawo mieć do mnie żal. Ja sama miałabym go do ciebie, gdyby sytuacja była odwrotna...
- Nie chcę już o tym słyszeć - skróciłem jej mowę, zanim na dobre się zaczęła. GoGo podniosła głowę i zmarszczyła brwi, poirytowana moim zachowaniem wobec niej.
- Daj mi skończyć - rzekła nieco ostrzej.
- Jest coś jeszcze, co powinienem wiedzieć? - zapytałem wprost. GoGo nagle pobladła. Nawet nie musiała odpowiadać, widziałem po jej minie, że nie tylko ukryła przede mną fakt o rzekomej śmierci Maysona.
- Tuż po twoim wyjściu ze szpitala Yoko zebrała całą nasza piątkę, łącznie z Baymaxem. Chciała znać nasze zdanie odnośnie twojego powrotu do Agendy... - zawahała się. Schowałem dłonie do kieszeni, czując jak stają się kawałkiem lodu.
- No i?
- Yoko zdecydowała, żeby na pewien czas usunąć cię z Agendy... Dla twojego dobra. - wydusiła w końcu. Obróciłem się do niej bokiem, w kierunku morza i odetchnąłem głośno, nerwowo. Nie potrafiłem w to uwierzyć. Co to za cyrk? Yoko i moi przyjaciele decydują za mnie w tak ważnych kwestiach? Nie jestem aż tak chory, żeby mieć poręczycieli w takich sprawach. - Hiro... - westchnęła GoGo, robiąc gest, jakby chciała do mnie podejść, ale w ostatniej chwili zrezygnowała.
- Czy komukolwiek z was przyszło do głowy, żeby mnie spytać? - zapytałem, nie patrząc na nią. Starałem się skupić na powolnych ruchach fal, ale ich widok wcale mnie nie uspokajał. Widziałem w nich stal i zimno, które nie miały nic wspólnego ze spokojem. Bardziej z obojętnością.
   GoGo obróciła głowę w bok, jakby ze wstydem, ale nie odpowiedziała. Staliśmy tak dłuższą chwilę, wsłuchując się w głęboki szum, wypełniający zniewalającą nas ciszę.
- Popełniłam błąd - przyznała w końcu GoGo. - Bałam się, że po tym, przez co przeszedłeś, nie będziesz już taki sam. Że przestaniesz nad sobą panować. Że lepiej będzie, jeśli zamkniemy rozdział z Agendą. Tak też zdecydowaliśmy. Cała nasza piątka zdecydowała jednogłośnie, że bez ciebie to nie ma sensu.
- Po prostu pogodziliście się z brakiem mnie - odparłem, starając się ich zrozumieć, choć było to bardzo trudne. - Zdecydowaliście tak podczas mojego porwania czy już po?
- Po - odpowiedziała GoGo. - Hiro... - rzekła, wlewając w to jedno słowo wszystkie swoje emocje. Wiedziałem, że się zbliżyła, bo słyszałem ją teraz o wiele głośniej. - Rozmawiałam z Wasabim o tym, w jakich... okolicznościach cię znaleźli. Yoko też zdawała się martwić o twój stan. Szłam do ciebie z myślą, że to cię przerośnie, że nie będziesz już taki sam. Ale ty ani razu nie dałeś po sobie poznać, przez co przeszedłeś. To martwiło mnie jeszcze bardziej. Widziałam już, jaki byłeś załamany po śmierci Tadashiego...
   GoGo mówiła, a ja starałem się opanować, czując przy tym, że moje oczy stają się szkliste.
- Ale to, w jakim stanie znalazłam cię w szpitalu... Zastanawiało mnie. Nie mogłam zrozumieć, co ci jest. Dlaczego udajesz, że jest wszystko w porządku. Miałam wrażenie... wszyscy mieliśmy, że jesteś jak tykająca bomba, baliśmy się tylko kiedy eksplodujesz.
- I ty byłaś przy mnie cały ten czas, mając tego świadomość? - zapytałem, starając się zabrzmieć twardo. Niestety, bezskutecznie. GoGo podeszła do mnie i złapała mnie za rękę.
- Byłabym przy tobie cokolwiek by się z tobą stało - wyznała mi. Dopiero wtedy przemogłem się by spojrzeć jej w oczy. Od razu w nich zatonąłem, zapominając o całej mojej złości. Nie potrafiłem być na nią wściekły. Nie kiedy słyszałem coś takiego. - Ale... nie odpychaj mnie. Pozwól sobie pomóc. Przecież widzę, że coś cię dręczy.
- Czego ode mnie chcesz? - spytałem bez cienia dawnej złości w głosie. Czułem się, jakbym odkrył przed nią wszystkie karty. Poza jedną i już wiedziałem, o co poprosi.
- Chcę, żebyś opowiedział mi o wszystkim - powiedziała, akcentując ostatnie słowo. Widziałem pewność w jej oczach, z którą nie powinienem walczyć. Doskonale ją znałem i wiedziałem, że nie odpuści. Z drugiej jednak strony sama myśl, że miałbym przechodzić przez to wszystko jeszcze raz sprawiała, że mój żołądek się buntował. Nie byłem na tyle silny, by wchodzić drugi raz do tej samej rzeki - z pewnością by mnie porwała w swój brutalny nurt.
   GoGo chyba wyczuła moją niechęć, bo zbliżyła się jeszcze bardziej i ujęła moją twarz w obie dłonie, patrząc mi w oczy z tym samym uczuciem. Naprawdę jej zależało, pomyślałem, widząc malującą się na jej twarzy troskę.
- Obiecuję, że to zostanie pomiędzy nami - przysięgła. - I obiecuję, że nigdy więcej niczego przed tobą nie ukryję. Wybaczysz mi?
   Nachyliłem się i pocałowałem ją delikatnie w zimny policzek. GoGo zmrużyła oczy, nie ruszając się z miejsca, jakby tylko na to czekała.
- Nie potrafiłbym postąpić inaczej. - wyszeptałem w końcu, niepewny jak to ubrać w słowa. Dziwne, bo zawsze to ona miała problem z okazywaniem uczuć. Mi zaczynało przychodzić to coraz łatwiej, odkąd powiedziałem jej, że ją kocham. - Ale... obiecaj, że nie uciekniesz, kiedy usłyszysz całą prawdę.
   GoGo zamrugała, a kącik jej ust uniósł się, sprawiając, że znów wyglądała tak samo pewnie jak zawsze.
- Nigdy - przysięgła.



   Usiedliśmy w moim pokoju, korzystając z nieobecności reszty domowników. Nawet nie trudziłem się proponowaniem herbaty, widząc dobrze, że GoGo niecierpliwie czeka, aż zacznę. Poza tym nie miała to być zwykła pogadanka na temat codziennych spraw, więc nie było co udawać, że oboje czujemy się zrelaksowani. GoGo poprosiła mnie o coś, co było dla mnie najtrudniejszym wyzwaniem, jakie podjąłem. Od momentu przebudzenia się w szpitalu obiecałem sobie, że nigdy nie powrócę do tego, co stało się przedtem; że powrócę do dawnego życia Hiro Hamady, choćbym miał wyciąć sobie część tych wspomnień z mojej głowy za pomocą skalpela.
   GoGo zajęła miejsce bardzo blisko mnie - nie wiedziałem czy dlatego, by mnie lepiej słyszeć, czy po prostu wolała być przy mnie. Bardziej skłaniałem się ku tej drugiej wersji.
   Zacząłem od spotkania z Sam, o którym już wiedziała. Początkowo obawiałem się wyjawiać wielu szczegółów, ale GoGo nie naciskała. Sam nie wiem, w którym momencie wyznałem jej co czułem, zdając sobie sprawę z oddechu Maysona na moim karku, który doskwierał mi przez ten cały czas. Wyjawiłem jej moją ucieczkę, strach, który zaciskał swoje szpony na moim gardle, gdy mijałem kolejne dzielnice i w końcu samo spotkanie z Maysonem wtedy na dachu tego budynku, gdy już wiedziałem, że wszystko stracone. Że nigdzie już im nie ucieknę.
   Potem przeszedłem stopniowo do przetrzymywania mnie przez ludzi Maysona. Nawet nie zauważyłem, w którym momencie GoGo złapała mnie za rękę, ale było mi o wiele łatwiej, gdy czułem jej dotyk. Mówiłem, jakbym to wszystko kiedyś komuś opowiadał, jakbym wszedł we własną historię i czuł to wszystko raz jeszcze i jeszcze. W pewnym momencie zatraciłem się w tej historii tak bardzo, że zapomniałem o siedzącej obok mnie GoGo. Miałem przed twarzą pogardliwe spojrzenie Maysona, wyrażające tak ogromną niechęć i wzgardę, jakby moje życie było dla niego o wiele mniej warte niż bród pod jego podeszwą. To właśnie to spojrzenie bolało bardziej niż te wszystkie uderzenia i tortury. Czułem dziwne deja vu, myśląc o tym, że w ten sam sposób mógł także patrzeć na moją matkę.
   W pewnym momencie usłyszałem ciche westchnięcie i oderwałem się z tych wspomnień. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że GoGo płacze. Zasłoniła ręką swoje piękne usta, skupiając wzrok na naszych splecionych dłoniach. Łzy spływały obficie po jej bladych policzkach, jak potoki wypływające z dwóch różnych źródeł.
   Przerwałem zszokowany i bez zastanowienia przytuliłem ją mocno do siebie. Czułem pustkę. Powtarzając te historię sprawiałem, że stawała się wyblakła, a każde wspomnienie, które zostało przeze mnie powtórzone, zamazywało się, zamiast wyostrzać. GoGo miała rację. Naprawdę czułem ulgę, dzieląc się z nią moją historią.
- Go, przepraszam - wyszeptałem jej do ucha. Dziewczyna objęła mocno mój kark, ale tylko przez chwilę. Szybko ogarnęła się i usiadła z powrotem, usuwając ślady łez z policzków wierzchem dłoni.
- Mów dalej - poprosiła. Pokręciłem głową na znak protestu.
- Jesteś pew... - zacząłem, ale spojrzała mi twardo w oczy. Naprawdę nie wiedziałem, skąd czerpała tę siłę.
- Jestem - odparła krótko.
   Poza tą krótką wymianą zdań nie przerwała mi ani razu. Nie patrzyłem na nią, zbyt pochłonięty moją opowieścią, ale nie musiałem tego robić, by wiedzieć, jaka była jej reakcja. Co czuła, gdy słyszała o tych wszystkich okropieństwach, jakie zaznałem. Tym razem jednak postanowiłem nie obdarowywać jej tyloma szczegółami. Nie chciałem, by znów dała upust głębokiemu żalowi, który współczuliśmy.
   W końcu opowiedziałem jej o mojej ucieczce - o przecięciu lin, znokautowaniu strażnika, zabraniu mu broni, o moim pierwszym morderstwie...
- ... nie myślałem, że byłbym do tego zdolny - powiedziałem cicho, patrząc na swoje dłonie. Przez chwilę miałem wrażenie, że widzę na nich plamy krwi. - Nawet nie wiedziałem, że potrafię strzelać, wszystko to działo się tak szybko... Myślałem tylko o tym, żeby przeżyć. To nie była żadna misja Agendy, której cel był prosty i jasny. Na szali spoczywało moje życie, po raz pierwszy tak się bałem. Najgorsza była myśl, że mógłbym już więcej nie zobaczyć ciebie - przyznałem, spoglądając na nią z niepewnością. - Już nigdy więcej nie objąć cioci, nie powiedzieć reszcie jak bardzo ich uwielbiam, nigdy nie porozmawiać z Baymaxem. To byłby koniec. Po prostu. W tej chwili myślałem tylko o Tadashim - wyznałem, czując, że GoGo sztywnieje zaskoczona. Uścisnąłem pewniej jej dłoń, chcąc dodać jej otuchy, choć tak naprawdę to ja jej bardziej potrzebowałem. - Myślałem o tym, że sam grał w tą samą grę - i przegrał. Nie chciałem zrobić tego, co on. Nie chciałem się zastanawiać nad tym, co robię, bo wybrałbym tak jak on - źle.
   GoGo pokręciła przecząco głową, zwracając na siebie moją uwagę.
- Dobrze wiesz, że to nie... - rzekła, ale przerwałem jej.
- Tadashim kierowały ludzkie odruchy. Chciał pomóc Callaghanowi. - powiedziałem otwarcie. Nie było sensu się oszukiwać. - Gdybym ja kierował się ludzkim instynktem, skończyłbym w tym magazynie, zabity przez jednego z ludzi Maysona.
   Dłoń GoGo zacisnęła się mocno na mojej własnej, jakby chciała mnie tym gestem zmusić, bym wycofał moje słowa. Ale tego nie zrobiłem. W chwili tego potwornego wieczora coś pękło w tym dawnym Hiro Hamadzie, pozostawiając po sobie skażonego egoizmem człowieka, którym się stałem. W chwili wzięcia od strażnika broni, zaprzeczyłem wszystkim swoim zasadom, które w sobie zbudowałem po złapaniu Callaghana. Ta dzika furia, która owładnęła mnie wtedy, gdy chciałem zmusić Baymaxa do zabicia profesora, powróciła ze zwiększoną mocą, sprawiając, że w tamtej chwili całkiem straciłem nad sobą kontrolę. Liczyło się tylko przetrwanie.
- Wasabi wyznał mi, że go nie poznałeś - przerwała w końcu ciszę GoGo. Spojrzałem na nią z zaskoczeniem, a ona podniosła głowę. - Mówił, że mierzyłeś do niego. On ci tego nie powie, ale w tamtym momencie był przerażony.
- Nie bardziej ode mnie - odpowiedziałem bez mocy. - Nie zrobiłbym mu krzywdy, GoGo. Dobrze to wiesz.
- To co w takim razie się zmieniło? - zapytała cicho. - Zabiłeś czterech ludzi, ale gdy zobaczyłeś Wasabiego, zemdlałeś. Co stało się w tamtym momencie?
   Nie odpowiadałem długą chwilę, zastanawiając się nad tym pytaniem, a GoGo mnie nie ponaglała. Mieliśmy czas, dużo czasu, który sobie wywalczyłem tamtej nocy.
- Chyba uświadomiłem sobie wtedy, po co to zrobiłem. - wyszeptałem w końcu. - Kiedy zauważyłem Wasabiego... czułem taką ulgę, że nie potrafię jej nawet opisać. Dopiero wtedy pomyślałem o tych ludziach, których zabiłem i to poczucie odebrało mi siły.
   GoGo przysunęła się jeszcze bliżej i chwyciła mój podbródek, przyciągając mnie do siebie.
- Hiro, ludzie robią gorsze rzeczy, gdy są zniewoleni. - powiedziała, patrząc mi czujnie w oczy, jakby starała się dostrzec każdy mój ruch. Zauważyłem cień jej tuszu, rozmazanego pod oczami, ale nawet z tą drobną niedogodnością wyglądała przepięknie. Jej oczy błyszczały od łez, ale usta układały się w łagodny uśmiech, jakby chciała mnie uspokoić. Nie sądziłem, że potrafiłaby zrobić dla mnie tak wiele, ile robiła teraz, słuchając tego wszystkiego. - Nie jesteś zabójcą. Jesteś ofiarą. To nie ty skrzywdziłeś ich, ale oni ciebie.
- A ja im się odwdzięczyłem. - odparłem krótko. GoGo pokręciła głową i już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie dałem jej ku temu sposobności. - Przez długi czas po powrocie ze szpitala zastanawiałem się, czy po tym wszystkim powinienem dalej służyć Agendzie. Nie przez to, przez co przeszedłem, ale przez to, jaki się stałem. Co jeżeli przestałem odczuwać jakąkolwiek litość, jeśli w chwili, kiedy najbardziej potrzebna będzie mi empatia, mi po prostu jej zabraknie?
   GoGo pokręciła stanowczo głową, siląc się, by mi nie przerwać. Widziałem, że kompletnie nie zgadza się z moim tokiem rozumowania, ale spodziewałem się, że będzie chciała mnie bronić. Ja nie byłem co do siebie taki wyrozumiały.
- Hiro, ty się nie zmieniłeś. Wciąż jesteś tym samym człowiekiem... - zaczęła, a gdy próbowałem się wtrącić, zakryła mi usta dłonią. - Pamiętasz Larę i Naomi? To co dla nich zrobiłeś? Dzięki tobie jeszcze w ogóle żyją... A co z Jamesem i pozostałymi? Nikt z nas nie dałby im szansy, a ty im zaufałeś. Tylko ty, Hiro. Nawet Baymax by tak nie postąpił, choć przecież nie potrafi oceniać ludzi. A co z tymi setkami ludzi, którym prawdopodobnie ocaliliśmy życie tego dnia, gdy Wave wypuścił na miasto swojego robota? Myślałeś o tym? Nie, bo nawet się nie zastanawiałeś, gdy z nim walczyłeś. Nie wspominając już nawet, ile razy ocaliłeś mnie albo choćby Abigail. Patrz, ilu ludzi zawdzięcza ci życie. A ty twierdzisz, że brak ci empatii?
- GoGo... - spróbowałem znowu, wstając, ale GoGo znów mi przerwała, stając przede mną.
- Nie przerywaj mi - odgryzła się stanowczo. - Jeżeli chcesz, to zrezygnuj z Agendy, my zrobimy to samo, ale nie wmawiaj mi, że się zmieniłeś, bo nigdy w to nie uwierzę. - mówiąc to zbliżyła się do mnie tak bardzo, że jej usta znajdowały się nagle na poziomie mojej brody. - Gdyby tak było, nie chciałbyś założyć fundacji, Hiro. To jest wystarczający dowód na to, że wciąż jesteś tą samą osobą, co wtedy, kiedy cię poznałam.
- Go... - przerwałem jej znowu, tym razem mniej pewnie. Jej oczy świdrowały moje własne, jakby chciały wydobyć z nich choć cień wątpliwości.
- Co? - warknęła, przygotowywując się do kolejnej argumentacji.
- Kocham cię - wyszeptałem, a cała jej maska zażyłości i impulsywności pękła, rozwalona przez te dwa słowa. Otworzyła szeroko oczy, kompletnie nie spodziewając się, że znów je przytoczę.
   Przytuliłem ją mocno, kładąc głowę w zagłębieniu jej szyi. GoGo odwzajemniła uścisk, głaszcząc mnie delikatnie palcami po karku. Nie potrafiłem wyrazić tego, jak wielkie uczucie do niej żywię. Nawet te dwa słowa wydały się nagle błahe i pozbawione wnętrza, jakby straciły wartość. Kto inny przejąłby się na tyle moim losem, by wchodzić ze mną w najczarniejsze zakamarki mojej duszy, o których od dawna próbowałem zapomnieć?
- Nigdy nie zapominaj, że masz jeszcze mnie - wyszeptała drżącym głosem. - Cokolwiek się wydarzy, Hiro.
   Musnąłem ustami jej kark, zaczesując przy tym w tył jej bujne, czarne włosy. Gdy moje usta znalazły się na wysokości jej ucha, wyszeptałem tylko jedno krótkie słowo:
- Dziękuję.






Mam nadzieję, że nie wstrząsnęłam wami za bardzo ;oo tak jak obiecałam, mamy weekend, więc nexcik - trochę długi bo w końcu się przełamałam *owacje na stojąco* XD

Widzimy się za tydzień, a ja znów postaram się was zaskoczyć, być może kolejnym rozdziałem o Hirogo, a może o czymś innym ;)

~Just Dreamie, która właśnie kładzie się spać

PS: Dobranocka :*

11 komentarzy:

  1. Ach jak nostalgicznie 😍 i romantycznie!
    NO NIE! TYLKO NIE SAM! Ta szuja chce namieszać!
    No i jeszcze ten zjeb Carlos... zabij go a zmartwychwstanie. Chyba ze serio death i Hiro jest tylko uprzedzony.
    Jestem dumna z tego rozdziału! Jak Hiro wyznał jej uczucia to aż ciary mnie przeszły 😍
    Trzy razy na tak! 😍😍😍❤❤❤
    Kocham 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha 😄 <3 kocham Cię, Chi :)

      Sam tak naprawdę nic tu nie zrobiła, wręcz przeciwnie a Carlos jeszcze się pojawi ale tylko na krótko ;)

      Usuń
  2. Nie mam zbytnio czasu się rozpisywać ale jak zawsze zresztą rozdział był świetny. Masz wielki talent kobieto xddd <3
    -pass

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję 😘 postaram się go nie zakopać 😁

      Usuń
  3. Rozdział bardzo fajny. Szkoda ze carlos żyje...... Hiro się tak przez niego nacierpiał :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie mówił że żyje 😉 to tylko spekulacje - zagadka którą ma rozgryźć Hiro 😊😊

      Usuń
  4. Genialne opowiadanie, przeczytałam całe w dwa dni!
    Jeśli będziesz chciała, wpadnij do mnie :)
    https://www.wattpad.com/user/AvadaKedavraBiatch
    Niecierpliwie czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woow 😄 witamy na pokładzie! Nie wiedziałam że da się to przeczytać w tylko 2dni :oo jestem pełna podziwu

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. Wesołych Świat wszystkim wam - radości, miłości, przyjaciół, dostatku i wszystkiego naj naj 😊
    🎄🎁🎅
    A dla ciebie Just dużo weny radości z tego co robisz 😊 szczerych przyjaciół 😊 pogodnych świąt z rodziną oraz wszystkiego naj naj 😊🎄🎁🎅
    Pozdrawiam 🎈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo - tak się składa że dzięki wam mam wiele radości z tego co robię <3 i życzę tego samego kochani 😘

      Usuń