12/09/2016

Miły wieczór

https://www.youtube.com/watch?v=0yW7w8F2TVA

   Siedzieliśmy wygodnie na sofie, oglądając jakiś nużący horror. Zauważyłem, że oczy GoGo już dwukrotnie się zamykały, ale była twarda i otwierała je za każdym razem, gdy sen prawie ją wciągnął. W trakcie oglądania filmu zdołałem zjechać z oparcia kanapy, tak że moje stopy były teraz oparte o mały podnóżek, a całe ciało rozciągnięte nad ziemią. GoGo leżała prostopadle do mnie, ułożywszy głowę na moim brzuchu. Zanim wróciliśmy do domu, zwróciłem uwagę, że trochę zmarzła, dlatego od razu przykryłem ją kocem. Nic dziwnego, że prawie zasnęła.
   Zerknąłem na nią, ale zdołałem tylko zobaczyć bok jej twarzy, na którym spoczęło białe światło z telewizora. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem ją po policzku, mając pewność, że śpi. Usłyszałem w odpowiedzi ciche westchnięcie, które po części mnie rozbawiło, a po części zasmuciło. Wolałbym, żeby się zdrzemnęła po dzisiejszej kłótni z Emmą.
- Jeszcze nie śpisz? - spytałem, a jej głowa poruszyła się lekko w odpowiedzi.
- Nie potrafię - odpowiedziała tak cicho, że równie dobrze mógłbym to uznać za pomruk.
- Go, nie myśl już o tym... - zacząłem, ale GoGo zerwała się z kanapy, siadając obok. Wyprostowałem się, żeby nie mówiła nade mną.
- Pracowałam z nią ponad pół roku i nie domyśliłam się niczego, Hiro - powiedziała z przejęciem. - Niczego! To moja wina, powinnam była ją od razu wyrzucić, kiedy miałam ku temu okazję...
- Nie myśl, co mogłaś zrobić, a czego nie - odpowiedziałem, ściszając telewizor, na którym para właśnie uciekała przed jakimś zmutowanym potworem. Miałem pecha jeśli chodziło o wybór filmów i GoGo niestety też. - Takie zadręczanie się nic ci nie da, bo to już się stało.
   GoGo spojrzała w bok ze złością malującą się na jej twarzy. O ile w warsztacie wszystko ukrywała za maską obojętności, tak teraz ukazywała swoje prawdziwe oblicze - oblicze dziewczyny, która została zdradzona przez własną przyjaciółkę.
- Chyba masz rację... - zaczęła nieśmiało, gdy objąłem jej talię. - Mam tylko ochotę zrobić jej coś gorszego niż zepsucie projektów, które i tak ma pewnie gdzieś rozrysowane...
- Chcesz się zniżyć do jej poziomu? - spytałem, spoglądając w jej ciemne oczy. GoGo wyglądała jak mała dziewczynka, obrażona na rodziców za to, że nie rozumieją jej problemów.
- Chcę ją upokorzyć tak jak ona mnie - warknęła, krzyżując ramiona. Oto cała moja złośnica.
   Przysunąłem się bliżej niej i pocałowałem ją namiętnie w usta. Czułem jak mięknie pod wpływem moich pocałunków, co sprawiało mi przyjemność. Film był małoistotny, w tej chwili byliśmy za bardzo skupieni na sobie. Koc opadł z jej ramion, którymi mnie objęła. Stanęła na kolanach, przewyższając mnie tym o kilka centymetrów. Czułem w ustach jej oddech, płonący oddech, któremu nie mogłem się oprzeć.
   Usłyszałem brzdęk spadającego ze stolika pustego kubka, gdy GoGo wyciągnęła pospiesznie nogę i przełożyła przez moje ciało, siadając mi na kolanach. Zaczynało brakować mi tlenu, ale jej bliskość była czymś, czego potrzebowałem o wiele bardziej do przetrwania. Objąłem ją jedną ręką, druga zaś powędrowała wzdłuż jej pleców, wsuwając się pod cienką bluzkę. Poczułem jak przechodzi ją pozytywny dreszcz, który pochłonął także mnie i w tym momencie zrozumiałem, co właściwie robimy.
   Zakończyłem pocałunek i spojrzałem jej w oczy, wyswobadzając rękę spod jej bluzki. Nie chciałem, żeby to się stało zbyt wcześnie. Jeszcze miesiąc temu marzyłem o tym, by zdobyć się na odwagę i powiedzieć jej, że ją kocham, a dziś całowałem się z nią na mojej kanapie. Miałem wrażenie, że to się dzieje zbyt szybko... nie żebym tego nie chciał. W jej oczach pojawiło się coś na kształt potulności, jakby bezgłośnie zgodziła się z moją decyzją.
- Najbardziej ją upokorzysz jak wygrasz to zakichane Grand Prix - wymruczałem centymetr przed jej twarzą. GoGo uśmiechnęła się, a w jej brązowych oczach mignęły jasne promyki.
- Naprawdę wierzysz, że mi się uda? - zapytała, patrząc na mnie jak sokół na swoją ofiarę. Jakby nie było, mnie udało jej się upolować.
- Znam cię - odparłem wprost. - Nikt inny bardziej na to nie zasługuje.
   GoGo pochyliła się i mnie pocałowała, jednak dużo krócej i mniej gorąco niż ja ją wcześniej. Cały czas ją poznawałem od tej nikomu nie znanej strony. Była pełna impulsywności i życia, ale w większości bardziej intymnych chwil po prostu się wycofywała, jakby rezygnowała. Z jednej strony cieszyło mnie to, że nie muszę z nią walczyć, z drugiej jednak strony wolałbym więcej zaangażowania z jej strony. Nie mogłem jednak oczekiwać czegoś ponad jej siły. Prawdopodobnie byłem pierwszym chłopakiem po Ithanim, do którego się tak przywiązała, więc nie mogłem od razu wymagać od niej zbyt wiele.
- Wiesz czym najbardziej zirytowała mnie dzisiaj Emma? - zapytała, kładąc dłoń na moim policzku. Miałem ochotę zmienić temat, byleby tylko nie rozmawiać już o tej zdradzieckiej projektantce, ale coś w jej uśmiechu mnie zaciekawiło.
- Hmm?
- Sprawy warsztatu to jedno - powiedziała szybko. - Ale włączanie w to ciebie... To był cios poniżej pasa.
- Najwyraźniej wiedziała, że to cię rozwścieczy - odparłem znudzonym głosem. Teraz to ja poczułem senność.
- Chyba każdego rozwścieczyłoby, gdyby ktoś jej pokroju zalecał się do czyjegoś chłopaka... - zauważyła, a moja senność minęła niezauważalnie, gdy usłyszałem to jedno, krótkie słowo.
- Chłopaka? - spytałem z zaciekawieniem, a GoGo się zawahała. Rzadko kiedy widywałem na jej twarzy takie zmieszanie. Byłem pewien, że gdyby nie ciemność w salonie, z pewnością zauważyłbym na jej policzkach rumieńce.
   GoGo obróciła głowę i roześmiała się trochę nerwowo, a ja przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w szyję.
- Jak bardzo się wygłupiłam? - zapytała wesoło, a ja spojrzałem jej w oczy, gładząc przy tym czarne jak noc włosy.
- Ty mi powiedz - odpowiedziałem wymijająco. - Jesteśmy parą?
   Kącik jej ust poruszył się, po czym moje usta zalała fala nowych pocałunków, tym bardziej dużo mniej pokornych niż te ostatnie. Czułem na ustach dotyk jej spragnionego języka, a jej ciało zbliżało się do mojego coraz bardziej. Trwało to jednak zaledwie sekundę, po czym GoGo odsunęła się, patrząc na moje rozleniwione spojrzenie.
- Czy to ci starczy za odpowiedź? - wymruczała, spoglądając w głąb mojej duszy. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Jeśli tak mają wyglądać nasze rozmowy na poważne tematy, to możemy robić to częściej - wydukałem, a GoGo pokręciła głową z uśmiechem.
   Siedziała przez chwilę w milczeniu, a jej uśmiech gasł niczym gasnący promyk. Zmarszczyłem brwi i pogłaskałem ją po policzku. GoGo wtuliła się w moją ciepłą dłoń, jakby szukała w niej oparcia.
- Hej, co jest? - zapytałem cicho. GoGo zerknęła na mnie i odetchnęła cicho, jakby chciała to ukryć przed moim słuchem.
- Co jeśli... jeśli to się nie uda, Hiro? - spytała z obawą. Widziałem to w jej oczach. Naprawdę się bała. - Jeśli coś tym popsujemy między nami?
   Objąłem ją, opierając jej głowę na moim ramieniu. Automatycznie przytuliła mnie w pasie, jakby tylko na to czekała. Może było to trochę małomęskie, ale uwielbiałem ją przytulać, czuć bicie jej serca odbijające się od mojego torsu bezgłośną kakofonią. Odczuwałem wtedy taki błogi spokój, jak nigdy dotąd, jakbym oderwał się od mojej rzeczywistości.
- Nigdy - poprzysiągłem jej. - Zawsze będziesz dla mnie kimś wyjątkowym... - wyszeptałem, kierując swoje słowa w pobliżu jej ucha. Wiedziałem, że moje słowa wywołały uśmiech na twarzy mojej przyjaciółki.
- A ty dla mnie - usłyszałem w odpowiedzi.





   Lotty siedziała na kanapie, przełączając co rusz kanały w moim małym telewizorze. Nie mogłam dać po sobie poznać, że się czymś stresuję, bo nie chciałam jej włączać w swoje sprawy. Choć ewidentnie jej też dotyczyły.
   Cały dzień próbowałam dodzwonić się do naszych rodziców. Zmieniałam telefon, próbowałam trzech numerów, ale nic nie działało, mimo przecież tak rozwiniętej technologii. Telefon do nich z Japonii do Francji powinien zająć mniej niż ułamek sekundy. Coś było nie tak, czułam to.
   Kolorowy obraz telewizora malował na twarzy mojej siostry spokojne obrazy. Chociaż ona jedna mogła cieszyć się spokojem.
   Wtem obie usłyszałyśmy dzwonek do drzwi, ale to ja pobiegłam do przedpokoju.
- Ja otworzę - powiedziałam, gdy Lotty ruszyła się z miejsca. Naprawdę czuła się u mnie jak w domu, co jednocześnie mnie satysfakcjonowało i martwiło. Powinna być w domu, z rodzicami a nie ze starszą siostrą, która zaszyła się gdzieś na krańcu świata...
   W drzwiach stanął Freddie z okruszynami śniegu na swojej zimowej czapce.
- Można? - zapytał, ale zanim jeszcze zdołał przekroczyć próg mojego domu, rzuciłam mu się na szyję. Drgnął nieco zaskoczony, po czym odwzajemnił mój uścisk. Nie dawałam sama rady z tym wszystkim. Lotty, kłótnie z Robbem i świadomość o braku kontaktu z rodzicami przytłaczały mnie tak bardzo, że potrzebowałam osoby, która mogłaby unieść ze mną ten ciężar. Naprawdę nie wiem, dlaczego wybrałam Freda.
- Przepraszam, może nie powinnam była dzwonić tak późno - powiedziałam, stając prosto. Choć często przytulałam moich przyjaciół, więc takie gesty nie były zaskoczeniem, to Fred spoglądał na mnie niepewnie swoimi niebieskawymi oczami.
- Przestań, jest okej - odparł Fred, chowając ręce do kieszeni, choć na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech. - Aż tak źle?
   Westchnęłam ciężko, oglądając się za siebie. Miałam nadzieję, że Lotty pochłonęła telewizja.
- Martwię się. Nie mam żadnego kontaktu z rodzicami - odparłam, przepuszczając go w drzwiach. Freddie wszedł i zdjął z siebie kurtkę. Ujęłam ją i zawiesiłam na wieszaku, po czym weszliśmy do mojego skromnego saloniku.
- Zrobić ci herbatę? - zapytałam, gdy nagle moja siostra zauważyła naszego gościa.
- Salut, Freddie! - wykrzyknęła z uśmiechem Lotty, zrywając się z kanapy. Fred otworzył ramiona tuż przed tym, gdy wleciała w nie Charlotte, uśmiechając się szeroko.
- Dobrze cię widzieć - powiedziała po angielsku, choć jeszcze dość niewyraźnie. Zauważyłam, że i tak od przyjazdu do Japonii zrobiła spore postępy. Cieszyło mnie to, w końcu jeśli Lotty zdecyduje się zostać ze mną w San Fransokyo, to przyda jej się znajomość obcego języka.
- Ja też się cieszę, Lotty - odpowiedział ze śmiechem Fred. - Rany, wszystkie Francuzki są takie ładne, czy tylko ty i twoja siostra? - zapytał, spoglądając na mnie. Obie wybuchnęłyśmy śmiechem, a ja przez moment zapomniałam o problemie moich rodziców.
   Porozmawialiśmy chwilę całą trójką, przy czym Lotty ćwiczyła swój angielski. Pierwszy raz w życiu widziałam Freda w roli nauczyciela i szczerze mówiąc, trochę mi to zaimponowało. Zdziwiło mnie, że potrafi być taki cierpliwy i wyrozumiały. Dziwiło mnie również to, że nie zwróciłam uwagi na obie te cechy, choć znałam Freda przecież bardzo dobrze... a przynajmniej tak mi się zdawało.
   Potem poprosiłam Lotty, by zostawiła nas samych. Spodziewałam się buntu, ale moja młodsza siostra tylko uśmiechnęła się porozumiewawczo i ruszyła w kierunku sypialni, którą obie dzieliłyśmy.
- Zawsze chciałem mieć jakieś rodzeństwo - zagadnął mnie Freddie. - Powiedz, jak to jest?
- Czasem ciężko - przyznałam szczerze. Zwłaszcza kiedy musiałam zacząć utrzymywać siebie i ją. - Ale oddałabym za nią wszystko...
- To widać - odparł Fred, popijając herbatę. - O co chodzi z rodzicami? - spytał przyciszonym głosem.
   Spojrzałam na blat mojego kuchennego stolika ze smutną miną i zerknęłam tęsknie na leżący obok telefon.
- Nie rozmawiałam z nimi ponad dwa lata... - zaczęłam, a Fred otworzył szeroko oczy.
- Nie dzwoniłaś do nich? - zapytał, a ja się skrzywiłam. Wiedziałam, że w jego oczach pewnie nie zdałam jako córka. Sama zdawałam sobie sprawę z mojego błędu.
- Dzwoniłam, wiele razy... Próbowałam pisać, ale nie wiedziałam, co dokładnie. Problem leży w tym, że straciłam z nimi kontakt. Boję się, że coś się stało, dlatego przysłali tu Charlotte. Wiedzieli, że ze mną będzie bezpieczna.
- Zaraz, momencik - powstrzymał mnie Fred, unosząc dłonie. - Nie wiesz tego, możesz tylko zakładać.
- Podpytałam trochę Lotty... - dodałam, przełykając głośno ślinę. - I mam pewną teorię. Okazuje się, że rodzice nie dostawali wysyłanych przeze mnie pieniędzy, które dostawałam za odkrycia naukowe w Instytucie. Myślę, że między mną, a nimi jest ktoś, kto zarabia na naszej rozłące...
- Myślisz, że to on zgarnął kasę, tak? - zapytał Fred, marszcząc jasne brwi. Skinęłam głową. - To bez sensu - powiedział krzepiąco. - Niby po co ktoś miałby się skupiać na twojej rodzinie?
- Przelewy nie były tak w stu procentach... legalne - wytłumaczyłam, czując się coraz mniej pewnie. - Kiedy przyleciałam do Japonii, nie chciałam zawierzać się firmom do tego służącym, bo bałam się, że większość z i tak moich małych dochodów wpłynie na ich konto.
- Więc w jaki sposób przesyłałaś pieniądze? - zapytał Fred, patrząc na mnie z troską. Chyba wyczuł, że boję się poruszać ten temat i że nie sprawia mi on ulgi, gdy mówię o tym głośno.
- Moi rodzice mieli przyjaciela w Ameryce. Jego brat załatwił mi tu studia. To przez nich przesyłaliśmy sobie pieniądze. Poza tym Christopher również wspierał finansowo moją rodzinę...
- Aa... masz kontakt z tym gościem? - spytał nagle mój przyjaciel. Zmarszczyłam brwi.
- Co masz na myśli? - zdziwiłam się. Początkowo myślałam, że Freddie jest zazdrosny, ale gdy poznałam po jego minie, że chodzi o coś całkiem innego, poczułam się głupio.
- Jeżeli tylko ten koleś miał dostęp do twoich pieniędzy to ta sprawa zaczyna się na nim. Kiedy ostatnio się z nim widziałaś?
- W poprzednim miesiącu - zaczęłam, nie wiedząc dalej, o co mu chodzi. - Ale co to ma...?
- Co jeśli ten Christopher cię okrada i wcale nie wysyła kasy twoim rodzicom? - wyjaśnił swoje przypuszczenia Fred. Pokręciłam stanowczo głową. - Pomyśl, jeżeli on jest jedyną osobą między wami, to kto inny może za tym stać?
- Nie, Christopher jest lojalny wobec moich rodziców. Nie zrobiłby tego...
- Dawałaś mu listy do rodziców, czy wysyłałaś je pocztą? - spytał pośpiesznie. Chyba zrozumiałam do czego zmierza.
- Nie korzystałam z poczty... - odparłam, a Fred zastukał dźwięcznie o blat stołu, naśladując dźwięk werbli.
- I dziwisz się, że twoi rodzice nie odpowiadają? - zapytał. Poczułam się głupio. Christopher był wieku mojego ojca i obaj traktowali się jak bracia. Nie potrafiłam uwierzyć, że mógłby zdobyć się na coś tak podłego. Doskonale wiedział, że moi rodzice mają problemy, a ja jestem ich jedynym źródłem utrzymania. Problem w tym, że dopiero kilka miesięcy temu dostałam tu obywatelstwo...
   Odetchnęłam głośno, a mój głos przeszedł w nerwowy szloch. Oczy Freda rozszerzyły się, a ja ukryłam twarz w dłoniach. Nie miałam już na to siły. Pozostałam sama. Brakowało mi w tej chwili Tadashiego. On by wiedział, co robić. Sam pracował ponad rok nad tym, bym dostała obywatelstwo w Japonii i sam mnie do tego namawiał. Nie po to, by mnie tu zatrzymać, ale po to by ułatwić mi życie w Japonii. Doskonale znał moje problemy i zawsze był chętny, by mi pomóc. Tak jak teraz Freddie...
- Heej, Honey - wyszeptał gładko mój przyjaciel, ściskając moje dłonie. Spojrzałam na niego spod załzawionych powiek, dusząc w gardle kolejną falę szlochu. - Skontaktujemy się z tym Christopherem. Jeśli to się nie uda, poszukamy pomocy w Agendzie... Albo porozmawiamy z Hiro. On na pewno będzie wiedział, co robić. Nie możesz się tak zadręczać. Przecież znajdziemy wyjście - mówił, starając się mnie wesprzeć. - W końcu kiedy go nie znaleźliśmy?
- A co jeśli masz rację? - spytałam cicho. - Co jeśli rzeczywiście Christopher zdradził moją rodzinę?
- Wtedy polecimy do Ameryki, spuścimy mu manto, a potem odwiedzimy twoich rodziców, dostarczając im pieniądze osobiście - odpowiedział Fred, wzruszywszy ramionami.
   Roześmiałam się przez łzy, słysząc jego luźny ton.
- Żeby to było takie proste, Freddie... - westchnęłam. Zauważyłam, że wciąż trzyma mnie za dłonie. Nie wyrwałam mu się.
- To jest takie proste, Honey... Znaczy Margo - uśmiechnął się. Odzwyczaiłam się od słuchania mojego prawdziwego imienia, zwłaszcza w ustach moich przyjaciół. Nawet Tadashi mówił do mnie po prostu Honey. - Tylko niepotrzebnie sobie to utrudniasz.




Siemankoo! To co, zaczynamy weekendzik? Ja go zaczęłam w ten sposób :33 Postaram się dodawać jakoś co weekend bo się ostatnio odzwyczaiłam jakiś "zasad" jeśli chodzi o tego bloga, a nie chcę tu bezprawia :oo No, ciekawi mnie jak podoba wam się rozwój relacji Honey-Fred, o który prosiła mnie Piwonia :') I przede wszystkim jak odbieracie związek Hirogo :33 czekam na komy :P

~Just Dreamie Pierwsza Tego Imienia (XD)

4 komentarze:

  1. NAreszcie koniec tego balansowania między przyjaźnią a byciem parą. Odbieram to bardzo pozytywnie i megaa się z tego cieszę. Uhuhuu co tam sieę działo na tej kanapie xddd. Bardzo mi się to podoba w jakim kierunku to zmierza. Bedą na prawdę pięknym małżeństwem xD :,D Co do Honey i Freda na prawde mistrzowsko to zrobiłaś. Z rozdziału na rozdział jestweś coraz lepsza w tym co robisz. Oby tak dalej. Jesteś ŚWIETNA

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ❤ ej spoko spoko, żeby od razu małżeństwo?? 😂 z doświadczenia wiem że to trudny rodzaj związku :oo *mężowie są mega irytującym gatunkiem* :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaki fajny spokojny rozdział ��

    OdpowiedzUsuń
  4. myśle że mamy durzo wątków hirogo grandPrix agenda i sprawa honey ale tak naprawde nie idziemy w żadną strone no dobra hirogo się rozwija ale co do reszty to rozdzieliłaś wielką szustke której działalność zastygła hej oni są też wynalazcami! sory że dopiero teraz to komętuje ale dało mi to czas na spojrzenie z nieco szerszej perpektywy a co do tego rozdziału to naprawde fajny pozdro jesteś najlepsza :)

    ps: sory że ostatnio mniej komentuje ale wiesz szkoła praca...

    OdpowiedzUsuń