Szłam po ciasnych, ale malowniczych ulicach San Fransokyo, rozglądając się za zakupami. Wiedziałam, że potrzebuję prażonego słonecznika do ulubionych ciasteczek mojej siostry, a to już było coś. Reszta pewnie przyjdzie z czasem spędzonym wśród kolorowych wystaw.
Po połowie godziny miałam już w torbie świeże łuskane orzechy, moje ulubione ciasteczka z cukrem, takie jak w Paryżu i mąkę na ciasto. Wtem z mojej torby rozdzwonił się dźwięk telefonu.
- Tak? - spytałam, gdy udało mi się znaleźć go wśród innych rzeczy wypełniających szczelnie moją torebkę. W odpowiedzi usłyszałam głęboki męski głos.
- Margaret La Vielle? - zapytał mężczyzna po drugiej stronie. Stanęłam jak wryta, czując dreszcz przerażenia biegnący wzdłuż kręgosłupa.
- Przy telefonie - odpowiedziałam sucho. O tyle dobrze, że głos nie mówił z charakterystycznym francuskim akcentem, więc nie pochodził z mojego rodzinnego kraju.
- Pani... siostra została przyłapana na kradzieży w osiedlowym sklepie. - czułam jak załamują się pode mną nogi. Moja Charlotte? Nie, to pomyłka... - Została złapana przez naszych funkcjonariuszy i przewieziona do aresztu. Czy jest pani opiekunem prawnym Charlotte La Vielle?
- Tak - skłamałam, przełknąwszy głośno ślinę. Co miałam im powiedzieć? Moi rodzice znajdowali się tysiące kilometrów dalej, a ja byłam jedyną osobą, która mogłaby wziąć odpowiedzialność za moją głupią siostrę.
- Proszę przyjechać na komisariat. - poprosił funkcjonariusz. - Sklepikarz odmówił wniesienia zarzutu do sądu, jednakże nasi funkcjonariusze zabrali nieletnią na komendę, by odpowiednio ją wylegitymować.
- Przyjadę - obiecałam, czując, że w dłoniach torebka ciąży mi niemiłosiernie, jakbym nosiła w niej kamienie.
Po wymienieniu z policjantem szczegółowych danych, takich jak moje miejsce zamieszkania i numer dowodu osobistego, funkcjonariusz skończył rozmowę, pozostawiając mnie w stanie odrętwienia.
Poczułam przeogromną złość i żal do Charlotte. Przyjęłam ją tu... jak siostrę, którą dla mnie była. Czy mogłam zachować się lepiej? Dlaczego postąpiła w ten sposób? Pomyślałam o tym, jaka była zamknięta w sobie od momentu przyjazdu, ale jak dotąd winiłam jej wiek, który młodzież przechodzi różnie. Teraz widziałam, że byłam dla jej zbyt łagodna. Na zbyt wiele jej pozwalałam. Była w moim domu, a robiła co chciała, jakby nie obowiązywały jej żadne zasady.
Najgorsze było to, że okłamałam władze. Charlotte nie była pod moją opieką. Przebywała tu tak naprawdę za zgodą (i to wątpliwą) naszych rodziców. Tak więc to nie ja powinnam ją odbierać z aresztu, ale rodzice. Gorzej, że władze mogą to w każdym momencie sprawdzić, a wtedy obie będziemy miały kłopoty.
Złapałam się stojącej nieopodal latarni, czując, ze nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Przechodzący obok mężczyzna podszedł do mnie poruszony i spytał, czy aby na pewno dobrze się czuję. Skinęłam pospiesznie głową, choć tak naprawdę mało dzieliło mnie od utraty przytomności.
- Tak, wszystko w porządku - odpowiedziałam. Mężczyzna spojrzał na mnie ze spokojem i odszedł, obracając się kilkakrotnie, jakby badał, czy mówię prawdę.
Chwyciłam w lodowatą rękę telefon i wybrałam pierwszy numer, jaki przyszedł mi do głowy.
- Słucham? - usłyszałam ciepły głos GoGo, który natychmiast rozerwał mnie na strzępy. Na wpół własnym głosem, na wpół szlochem opowiedziałam jej o całym zdarzeniu, bojąc się, że zwlekając z pójściem do aresztu po moją siostrę, komisarz uzna to za coś wymagającego uwagi. Która siostra nie popędziłaby od razu do aresztu po swoja rodzinę? Pewnie ta, która ma coś do ukrycia...
GoGo próbowała mnie uspokoić, ale słyszałam doskonale po jej głosie, że sama spanikowała. Skoro GoGo nie potrafiła znaleźć rozwiązania, to równie dobrze mogłoby w ogóle go nie być.
- Honey... - zaczęła, ale mój głos drżał tak bardzo, że nie potrafiłam jej odpowiedzieć. Myślałam o tym, że ktoś może nas rozdzielić, albo w gorszym wypadku żądać obecności moich biednych rodziców w San Fransokyo. Skoro ktoś odbierał nam pieniądze, to jakim cudem miałabym im je wysłać na bilet do Japonii? Koszmarna sytuacja.
Nagle GoGo umilkła, a ja usłyszałam szelest po drugiej stronie telefonu.
- Honey? Honey, słyszysz mnie? - usłyszałam zrównoważony głos Hiro. Zamrugałam i przetarłam oczy, nie zastanawiając się nawet, czy mam tusz na rzęsach. Było mi wszystko jedno.
- Tak, jestem tu - odpowiedziałam cicho.
- Gdzie dokładnie? Podaj dokładny adres - ponaglił mnie przyjaciel. Rozejrzałam się i podałam dokładną lokalizację. Zauważyłam, że płacząc, przeniosłam się przez niemal pół miasta, choć nawet nie myślałam o tym, że stale idę.
Po drugiej stronie moi przyjaciele wymienili kilka zdań, których nie dosłyszałam i po chwili znów odezwał się Hiro.
- Posłuchaj mnie bardzo uważnie. - powiedział twardo. Przez chwilę miałam wrażenie, że słyszę Tadashiego, a nie jego młodszego brata. - GoGo zaraz po ciebie przyjedzie, a ja postaram włamać się do bazy danych miejscowej policji i zmienić nazwisko prawnego opiekuna Charlotte. Słyszysz mnie?
- Hiro, ale jeżeli się nie uda... - zaczęłam, zdusiwszy w sobie kolejny szloch.
- Tak, wiem - powiedział stanowczo. - Ty i Charlotte zostaniecie deportowane do Francji, a mnie grozi więzienie. A widzisz jakąś inną opcję?
Nie odezwałam się, wiedząc dobrze, że Hiro ma rację. Jeżeli policja nic nie wychwyci, to małe kłamstwo ulegnie zapomnieniu, a my z Charlotte zostaniemy dawno zapomniane wśród licznych występków w tym mieście. Poza tym nie widziałam innej opcji. Policja mogła już teraz sprawdzać nasze dane i wpaść na trop prowadzący wprost do moich rodziców. Jeżeli Hiro nie zadziała zbyt szybko, to jego starania staną się bezowocne, a policja szybko zauważy zmianę.
- Postaraj się uspokoić - rzekł łagodnie. - Uwierz mi, uda się. - przy ostatnim słowie, czułam że się uśmiechnął. - Wiem, jak to działa. Na pewno nie sprawdzili waszych danych. Robią to przy opiekunach prawnych.
- S-skoro tak my-myślisz - wydusiłam w końcu. Hiro powiedział jeszcze kilka słów, które miały mnie uspokoić, ale nie skupiłam się już na nich, starając się iść za jego pierwszą radą. Spokój, myślałam. Łatwo powiedzieć osobie, która nie jest w mojej sytuacji. Z drugiej strony to Hiro nadstawiał karku za nas obie. Dopiero teraz pomyślałam, jak wiele mógłby zapłacić za swoją chęć niesienia pomocy innym.
GoGo podjechała samochodem pani Cass zaledwie pięć minut po zakończeniu rozmowy z Hiro. Kiwnęła w moją stronę z twarzą tak bladą jak u trupa. Wsiadłam do samochodu, trzęsąc się wciąż i to bynajmniej nie z zimna. Charlotte nawet nie myślała, jak wiele problemów mi narobiła przez zwykłą kradzież...
GoGo zabrała mnie do domu Hiro, w którym czekała już na nas jego ciocia z zaniepokojoną miną. Nawet nie musiałam pytać, domyśliłam się, że wie o wszystkim, gdy zobaczyłam Hiro przy małym laptopie spoczywającym na jego kolanach. Mało tego, pani Cass na pewno wiedziała, że jej siostrzeniec popełnia przestępstwo.
- A jak namierzy nas Agenda? - zapytałam z przerażeniem. Zaczynałam żałować, że wciągnęłam w to Hiro.
Pani Cass i GoGo poruszały się bez słowa w kuchni, gotując herbatę. Tak jakbym w tej chwili myślała o gościnie...
Hiro zaś nawet nie spojrzał w moją stronę, zbyt skupiony na ekranie swojego laptopa. Siedział w kuchni na stołku przed ladą, wypisując na klawiaturze z taką szybkością, że nawet, gdybym chciała, nie potrafiłabym rozgryźć, które klawisze naciska.
GoGo zatrzymała się na chwilę za jego plecami, patrząc w tym samym kierunku, co chłopak. Wpatrywałam się w Hiro z nadzieją, modląc się, by to, co właśnie robił, przyniosło skutek. Cass usiadła koło mnie i położyła mi dłoń na ramieniu. W tym momencie nie zwracałam uwagi na nic innego jak na mojego przyjaciela, który był dla mnie i mojej siostry ostatnią deską ratunku.
- Myślisz, że ich systemy padną? - usłyszałam nagle GoGo, która niespodziewanie objęła szyję Hiro, wtulając się w jego ramię. Hiro skinął głową, wpatrzony w urządzenie spoczywające przed nim na kuchennej ladzie.
- Tak, jestem pewien - odparł sztywno, po czym obrócił głowę i uśmiechał się nieśmiało do GoGo, która musnęła ustami jego policzek.
Spojrzałam od razu na Cass, jakbym spodziewała się zdziwienia malującego się na jej twarzy, ale kobieta tylko uśmiechnęła się na widok swojego siostrzeńca z jego dziewczyną.
- A co jeśli... - zaczęłam, gdy nagle Hiro wcisnął głośno ostatni klawisz i w całym domu zgasło światło. Cass i ja spojrzałyśmy po sobie zdziwione, a Hiro zamknął laptopa z satysfakcją, która wypełniała każdy kawałek jego twarzy.
- Nie ma za co - powiedział z uśmiechem, a GoGo otworzyła szeroko oczy, wpatrując się w naszego przyjaciela.
- Wyłączyłeś prąd? - zapytała Cass z szokiem. GoGo zaczynała pojmować, o co chodzi, bo jej usta wypełnił jasny uśmiech.
- Nie tylko tu - odparł wprost Hiro, biorąc do ręki kubek z herbatą. Laptop był mu już zbędny. - W połowie San Fransokyo nie ma teraz prądu...
Jakby na potwierdzenie jego słów, światła w całym domu znów się włączyły, jakby całe zajście nie miało miejsca. Patrzyłam zszokowana na młodego naukowca, starając się pojąć, jakim cudem w przeciągu zaledwie kwadransa odłączył od prądu pół miasta i zmienił dane w strzeżonej, policyjnej bazie danych.
- To było konieczne? - zapytałam a Hiro zdecydowanie skinął głową.
- Musiałem odświeżyć policyjne komputery, a żeby nie wydało się to podejrzane, podłączyłem się do sieci miejskich i wyłączyłem prąd na całym osiedlu. - powiedział. GoGo wpatrywała się w niego z tym samym niedowierzaniem, co nasza trójka, choć w jej spojrzeniu czaiło się coś jeszcze. Byłam pewna, że gdyby nie obecność moja i Cass, na pewno rzuciłaby się na Hiro, obsypując go pocałunkami. - Łatwizna - skomentował tylko Hiro, stawiając na ladzie pusty kubek.
- Hiro... - westchnęła w końcu Cass, wydobywając się z głębokiego szoku. - Spróbuj mi wyciąć taki numer jeszcze raz, bez konkretnego powodu, to...
Chłopak uniósł bezbronnie ręce do góry, robiąc przy tym tak zabawną minę, że gdybym nie była w obecnym położeniu, na pewno wybuchnęłabym śmiechem.
- Ja? Ciociu, nigdy... - odparł, a GoG stojąca obok niego skrzyżowała ręce, posyłając w jego stronę wątpiące spojrzenie.
- No ja myślę - ucięła Cass, sprzątając z salonu kubki. Hiro skorzystał z okazji, gdy wszyscy zajęli się herbatą i przyciągnął do siebie GoGo, całując ją czule w usta. Dopiero teraz pojęłam, jak wiele mnie ominęło, gdy zajęłam się moją siostrą, jak widać bezskutecznie. Pierwszy raz widziałam tę dwójkę tak szczęśliwych i przez to mnie również przepełniało szczęście. - Jedźcie już lepiej po siostrę Honey - powiedziała na głos Cass, przechodząc obok tej dwójki do kuchni. - Przecież nie będzie wiecznie czekać.
Hiro i GoGo spojrzeli na kobietę z szerokimi uśmiechami, po czym chwycili się za ręce i kiwnęli w moją stronę zachęcająco. Ruszyłam się z miejsca jak zahipnotyzowana, nie wiedząc, co dzieje się wokół mnie. Już widziałam miny Wasabiego i Freda, gdy zobaczą tę dwójkę razem, pomyślałam, wyobrażając sobie, że ich szok może być o wiele większy niż mój.
- Hiro... - powiedziałam, a chłopak od razu obrócił się w moją stronę. Podeszłam i chwyciłam go mocno w ramiona, ignorując fakt, że dalej sięgał mi do ramienia. Jak mój mały braciszek. - Dziękuję - wyszeptałam, nie potrafiąc zdobyć się na więcej. Tak wiele dla mnie naraził, że chyba nigdy nie byłabym w stanie mu się odwdzięczyć. Nie po tym, co mu zrobiłam, zapraszając do siebie Sam w ostatnie święta... - Dziękuję wam obojgu - odezwałam się, przechodząc do GoGo. Po policzkach dalej spływały mi łzy. Hiro roześmiał się i objął naszą dwójkę, nie zważając na protesty mocno ściśniętej GoGo.
- Ej, dobra, ludzie - jęknęła GoGo, którą wciąż ściskałam w swoich ramionach. - Rozumiem, że to jest ta wyjątkowa chwila, ale moje płuca domagają się tlenu.
Puściłam szybko GoGo, mocno przejęta jej słowami, jakbym naprawdę połamała jej żebra. Hiro w odpowiedzi tylko się roześmiał, najwyraźniej rozbawiony reakcją dziewczyny.
- Powinnaś się już przyzwyczaić - zauważył zaczepnie, a GoGo natychmiastowo się zarumieniła i posłała mu mocną sójkę. Czułam się speszona, widząc zażyłość tej dwójki.
- Hiro! - wykrzyknęła pani Cass, wychynąwszy zza lady. - Klucze - dodała, rzucając coś w kierunku siostrzeńca, który bez problemu złapał przedmiot w locie. Na widok kluczy do samochodu swojej cioci, jego brew powędrowała pytająco do góry. - Skoro potrafisz rozbroić policyjne systemy, to chyba z prowadzeniem samochodu dasz sobie radę? - zapytała kobieta. Byłam zdziwiona jej zachowaniem, ale sądziłam, że w dużej mierze zależało to od jej wiedzy o Agendzie. Skoro Hiro narażał życie w wielu gorszych i bardziej niebezpiecznych sytuacjach, to tak drobne występki nie były dla niego niczym nowym.
- O nie - zaprotestowała GoGo, odbierając klucze swojemu chłopakowi. - Wystarczy łamania prawa jak na jeden dzień - mruknęła pod nosem, ku rozbawieniu Hiro. - Chodźcie już.
Hiro i GoGo towarzyszyli mi aż do samej komendy. Czułabym się głupio, prosząc ich o towarzystwo po tym, ile dla mnie zrobili, ale Hiro sam zaproponował, że pójdą ze mną. GoGo zaprotestowała, mówiąc, że jest zbyt rozpoznawalny w budynku komendy głównej i że lepiej będzie, jeśli to ona mi potowarzyszy. Hiro wymruczał coś pod nosem na znak sprzeciwu, ale GoGo już go nie słuchała, zamykając za sobą drzwi do samochodu.
Komisarz nie pytał o zbyt wiele. Siedział przed swoim małym komputerem, wystukując jakieś słowa i mrucząc pod nosem coś o dostawie prądu - był to znak, że mała operacja Hiro jednak zadziałała. Tak jak mówiła mi GoGo, starałam się zachować spokój, choć nie było to takie proste, mając świadomość, że za chwilę cały nasz plan może legnąć w gruzach.
W końcu jednak policjant kazał zaczekać nam na korytarzu i powiedział coś do swojego pomocnika. Mogę śmiało powiedzieć, że były to najdłuższe minuty w moim życiu. Nie widziałam mojej siostry od prawie ośmiu godzin i zaczynałam się bać, że zobaczę ją przemarzniętą i przestraszoną. Charlotte przyszła do mnie w towarzystwie trzech policjantów, a na jej nadgarstkach spoczywały kajdanki. Pomyślałam, że ten widok zostanie mi w pamięci na długo, jako przestroga na przyszłość. GoGo ścisnęła moją dłoń, najwyraźniej wyczuwając, co mogę sobie pomyśleć.
- Cześć, Margo - przywitała mnie smutno Lotty, gdy policjanci zabrali z jej rąk kajdanki i wrócili do swoich spraw. Widziałam po jej minie, że żałowała tego, co zrobiła, a może stałam się po prostu tak naiwna jak moi rodzice.
Zaprzeczając całej mojej wcześniejszej złości i niedowierzaniu po prostu chwyciłam ją w ramiona, tuląc mocno do siebie. Lotty drgnęła zaskoczona, po czym szybko odwzajemniła uścisk.
- Chodź do domu - wyszeptałam jej do ucha. - Musimy poważnie porozmawiać.
Hiro czekał na parkingu opierając się o maskę samochodu. Gdy nas zobaczył, poruszył się nerwowo. Może i zgrywał stanowczego i pewnego siebie, ale wiedziałam, że bał się co najmniej tak jak ja o to, czy jego plan się powiedzie. GoGo podeszła do niego jako pierwsza i chwyciła go za rękę, co wystarczyło jako odpowiedź na wszystkie jego pytania.
- Dobrze cię widzieć, Lotty - powiedział po francusku do mojej siostry.
- Możesz mówić po angielsku - mruknęła obojętnie dziewczyna, podchodząc do samochodu. - Skoro mam już wrócić do domu, to przynajmniej nie będę już udawać takiej kretynki.
Spojrzałyśmy po sobie z GoGo minami pełnymi szoku. Lotty w tym czasie weszła do samochodu zajmując najdalsze miejsce z tyłu. Ruszyłam za nią, mocno zaniepokojona jej postawą. Przyleciała do mnie z uśmiechem na twarzy, nie chciała nic powiedzieć, udając, że cieszy ją wszystko, co tu widzi, potem ta kradzież, a teraz dowiaduję się, że moja siostra wcale nie miała problemu z językiem angielskim - po prostu grała jak najwprawniejszy aktor, oszukując wszystkich dokoła, łącznie ze mną.
- Lotty, nikt nie mówił, że wracasz do domu - odezwałam się, siadając obok w samochodzie. Nasi przyjaciele spojrzeli po sobie z niepewnymi minami, po czym weszli do samochodu - GoGo za kierownicą, Hiro zaraz obok.
- Taa, bo po takim cyrku na pewno zostanę tu z tobą - prychnęła pod nosem, obracając głowę tak, żebym jej nie widziała.
Czułam się bezsilna. Jak przemówić do nastoletniego dziecka, żeby zrozumiała? Była tylko o rok młodsza od Hiro, a ja miałam wrażenie, że o całe wieki. Charlotte w żadnym stopniu nie przypominała mojego odpowiedzialnego i rozważnego przyjaciela, który w tej chwili siedział przede mną. Musiała więc mieć jakiś problem. Tylko jaki?
Jechaliśmy w ciszy. Nie chciałam zarzucać jej pytaniami już teraz, ponieważ sama byłam w trakcie obmyślania rozmowy, która czekała nas w domu. Charlotte musi mi to wszystko wyjaśnić, to jasne, ale jak zmusić nastolatkę do szczerości? Wiedziałam już z doświadczenia, że nie mogę być za delikatna, bo dotychczas nie przyniosło to rezultatu. W końcu wpadłam na pomysł, który wydał mi się o wiele lepszą alternatywą niż rozmowa sam na sam z moją siostrą.
GoGo stanęła przy kamienicy i zaciągnęła hamulec ręczny, zerkając wyczekująco do tyłu. Lotty jako pierwsza opuściła pojazd, trzaskając za sobą drzwiami.
- Honey, wszystko okej? - zapytała GoGo. - Dasz już sama radę?
Zerknęłam na Hiro i westchnęłam, czując się nieco zawstydzona faktem, że znów proszę ich o pomoc.
- Właściwie chciałam was prosić o jeszcze jedną przysługę... - zaczęłam, widząc jak Lotty znika we wnętrzu kamienicy.
Siedzieliśmy całą czwórką w moim ciasnym salonie. GoGo usiadła naprzeciw Hiro, zajmując miejsce obok mnie. Lotty skrzyżowała ręce na piersi, przygotowana na atak z każdej strony. Nie zamierzałam jednak tego robić. Nie potrafiłam ukarać jej za to, co zrobiła. Chciałam jednak, żeby zrozumiała, jak wielkie problemy mi sprawiła i żebyśmy razem zastanowiły się nad problemem z rodzicami. Charlotte była moim jedynym łącznikiem z Francją, musiałam więc wydobyć od niej informacje, by móc cokolwiek zrobić.
- Będziemy tak siedzieć w ciszy cały wieczór, czy w końcu usłyszę jakieś kazanie i pójdę spać? - zapytała szorstko, patrząc na mnie swoimi zielonymi oczami, które przypominały nieco wzrok węża. Dlaczego traktuje mnie jak wroga?- zastanawiałam się.
Odetchnęłam i usiadłam prosto.
- Nie będzie żadnego kazania - powiedziałam otwarcie, a brew Lotty powędrowała do góry. - Dobrze wiesz, że sama łamałam prawo, gdy jeszcze byłyśmy dziećmi.
- Tak, pamiętam - przyznała Lotty z delikatnym uśmiechem. - Ale kradzież ciastek u pani D'Aret to inna sprawa...
- Masz rację... - wyznałam i zerknęłam na Hiro. - Ale tutaj nie masz obywatelstwa, Lotty. A ja nie jestem twoim opiekunem prawnym. Gdyby nie pomoc Hiro i GoGo, siedziałabyś w areszcie dopóki nie przyjechaliby tu nasi rodzice i cię nie odebrali.
Oczy Charlotte rozszerzyły się i dziewczyna spojrzała z zaskoczeniem na Hiro. Jego twarz nieco pobladła, ale nie odezwał się ani słowem. Pewnie nie spodziewał się, że będę tak szczera wobec mojej siostry.
- Co zrobiliście? - zapytała w końcu, przerywając ciszę. GoGo odetchnęła na głos, dając upust swojemu sprzeciwowi. Wiem, że na moim miejscu na pewno nie wyznałaby Lotty prawdy.
- To nie jest istotne - odpowiedziałam zamiast tego, ale tym razem Hiro wtrącił się do rozmowy.
- Jesteś w Japonii na warunku, Charlotte - powiedział głośno, wpatrując się w moją siostrę. - Powinnaś była to wiedzieć. I nieważne, czy była to kradzież, czy jeszcze mniejsze przewinienie, powinnaś zostać deportowana do kraju. Rozumiesz już, dlaczego Honey ci o tym mówi?
Lotty zmarszczyła brwi i spojrzała na podłogę, kryjąc zakłopotanie.
- Chcę zacząć od początku. - zaczęłam po chwili ku zdziwieniu mojej siostry. - Przyleciałaś do Japonii, ale nie powiedziałaś mi, jaki był tego powód. Nie mówiłaś nic o rodzicach... W ogóle nic nie mówiłaś. Myślę, że jesteś mi winna wyjaśnienia, Charlotte...
Moja siostra rozejrzała się po naszych twarzach, jakby szukała alternatywy. Gdybym rozmawiała z nią sam na sam, na pewno znów zamknęłaby się w sobie i skończyłaby tę dyskusje na tym właśnie momencie. Jednak w obecności Hiro i GoGo nie miała wyboru - została przykuta do ściany i musiała mi odpowiedzieć.
- Rodzice mają długi - wyszeptała cicho. - Tato stracił pracę i nie mają pieniędzy na utrzymanie. Zapożyczyłam się u mojej koleżanki i wykupiłam bilet do Japonii, żeby się z tobą spotkać. Chciałam zobaczyć, jak żyjesz i zrozumieć dlaczego tobie się żyje lepiej niż im... Myślałam, że specjalnie odcięłaś się od rodziny, że nie chcesz nam pomóc...
- To nieprawda, Lotty - przerwałam jej ze łzami w oczach. - Pomagałam wam przez ten cały czas.. a przynajmniej tak myślałam...
- Jak to? - wtrącił się Hiro, marszcząc brwi. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że o niczym nie wiedział.
- Ja też czegoś tutaj nie rozumiem. - powiedziała GoGo, po raz pierwszy włączając się do rozmowy Jej twarz wyrażała oburzenie. - Skoro Honey wysyłała wam pieniądze, a wy ich nie otrzymywaliście, to co się stało?
- Mam... pewne przypuszczenia - wyznałam. Oczy wszystkich zwróciły się w moim kierunku. - Wysyłałam pieniądze przyjacielowi moich rodziców, który teraz znajduje się w Stanach. Jeżeli coś stało się z przepływem, to musi być to sprawka Christophera.
- Christopher? - zapytała Lotty ze zdziwieniem. - Nie widzieliśmy go od lat...
- Jak wysokie są długi rodziny? - zapytałam moją siostrę zamiast tego. Wiedziałam, że są w kiepskiej sytuacji, ale nie myślałam, że aż takiej.
- Za miesiąc mają opuścić mieszkanie - odparła Lotty, patrząc na mnie smutno. - Margo, ja nie miałam pojęcia, że ty...
- Już dobrze, Lotty - odpowiedziałam, obejmując ją. Widziałam jak Hiro i GoGo porozumiewają się bez słowa w obecnej sytuacji.
- Gdzie znajduje się ten cały Christopher? - zapytał Hiro.
- Gdzieś w Luizjanie - odpowiedziałam, puszczając moją siostrę. Lotty objęła ramionami nogi, starając się schować twarz przed innymi. - Nie mam z nim kontaktu.
Hiro patrzył przez dłuższą chwilę na GoGo, a jego usta rozjaśnił łobuzerski uśmiech.
- GoGo... masz ochotę na wycieczkę po Luizjanie? - zapytał. Spojrzałam na GoGo i zauważyłam po jej uśmiechu, że podziela pomysł Hiro.
- W takim razie lecę z wami - powiedziałam, mając ochotę już zaraz spakować rzeczy. Miesiąc? O rany...
- Nie - odpowiedział Hiro, kręcąc głową. - To zły pomysł. Lotty potrzebuje ciebie tutaj...
Charlotte usiadła prosto i spojrzała z szokiem na Hiro. Dopiero wtedy pojęłam, jak bardzo rozumie sytuację, w jakiej się znaleźliśmy.
- Zamierzacie odnaleźć Christophera? - zapytała.
- Musimy wybadać, co jest grane - odparł Hiro. - Skoro nie macie z nim kontaktu, a on ma na koncie pieniądze należące do Honey, to musimy coś z tym zrobić...
- Nie zgadzam się na to - zaprotestowałam, ale GoGo położyła dłoń na moim ramieniu.
- Honey, doskonale wiesz, że i tak zrobimy to, co będziemy chcieli. Przecież prosiłaś nas o pomoc...
- Ale nie taką! - sprzeciwiłam się. - To zbyt niebezpieczne. Christopher nie będzie tam sam...
- My też nie - odpowiedział Hiro, wstając. - Jak myślisz, kiedy możemy wyruszyć? - z tym pytaniem zwrócił się do swojej dziewczyny. Charlotte obserwowała tę dyskusję z coraz większym szokiem. Ja także.
- Daj mi trzy dni na ogarnięcie moich spraw w warsztacie - odpowiedziała GoGo, mrugając do Hiro.
- Czy ktoś mnie tu w ogóle słucha? - zapytałam udręczonym głosem.
- Agenda nie będzie mogła wiedzieć - dodała GoGo. - Yoko była przeciwna twoim misjom...
- To nie misja - prychnął Hiro. - A przynajmniej nie należąca do Agendy. To prywatna sprawa.
- Moja sprawa! - krzyknęłam, wstając. GoGo i Hiro spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. - Hiro, wystarczająco dużo dziś dla mnie zrobiłeś. - dodałam łagodniej. - Nie chcę, żebyście się bezpodstawnie narażali.
- A więc wolisz, żeby twoi rodzice całkiem zbankrutowali i wylądowali na bruku? Honey, bądź realistką. Ten cały Christopher to przestępca, a my...
- Nie przy Lotty - mruknął pod nosem Hiro.
Wszyscy spojrzeliśmy na moją szesnastoletnią siostrę, siedzącą dalej na kanapie.
- Możecie mi zaufać - wydukała. - Nikomu nie powiem...
- Ta rozmowa musi zostać między nami - zwrócił się do niej Hiro. - Jeżeli chcesz, żebyśmy wam pomogli.
- To beznadziejny pomysł! - jęknęłam, ale jak zwykle nikt mnie nie słuchał.
- Margo, oni mają rację. Skoro mogą coś zrobić... - wtrąciła się nieśmiało Lotty. Gdybym miała w sobie więcej siły, pewnie spiorunowałabym ją wzrokiem. Ale tak się złożyło, że byłam jedna przeciwko trzem osobom.
- Nawet nie wiesz, do czego jesteśmy zdolni, Lotty - skończyła GoGo, biorąc Hiro za rękę. - Zdobądź adres Christophera i wszystkie jego dane, jakie zdołasz - zwróciła się do mnie.
- Nie chcę, żeby coś wam się stało - westchnęłam ciężko. Hiro niedawno został porwany i był torturowany a teraz chciał wziąć udział w tak niebezpiecznej misji. Nie wiedział, jakie Christopher ma układy. Nie należał do łatwych ludzi. Równie dobrze Hiro mógł walczyć z Wave'm, a jak sami wiemy, ostatnim razem zakończyło się to porażką.
- Nie stanie - Hiro wzruszył obojętnie ramionami. - Nie dopuszczę do tego, obiecuję.
- Lepiej niczego nie obiecuj - mruknęłam pod nosem niepocieszona, podczas gdy Hiro i GoGo opuszczali mój dom. Miałam coś do powiedzenia? Czy już całkiem zostałam zignorowana?
Usłyszałam, jak drzwi do mojego mieszkania się zamykają, pozostawiając mnie i moją siostrę same. Zaczynałam żałować, że poprosiłam ich o pomoc. Nie chciałam mieć na sumieniu ich zdrowia i życia. Zrobili już dość.
- Oni pracują w policji? - zapytała mnie Lotty, unosząc lekko brew. Usiadłam obok w fotelu, czując, że cała moja senność odpływa.
- Coś w tym stylu - mruknęłam, wpatrzona w przestrzeń.
Ending! Mam nadzieję, że wam się spodobał ten rozdział :33 chyba już nie zdążę do sylwestra także już teraz życzę Wam wszystkiego najlepszego w tym nadchodzącym 2017 roku :**
~Just Dreamie
No co mam napisać xd ty wiesz, że rozdział jak zawsze świetny, bohaterowie cudowni, akcja wciągająca jak w najciekawszej książce akcji xddd no więc ja również życzę szczęśliwego nowego roku! Twój blog jest zdecydowanie najlepszy ze wszystkich ajkie czytałam, no po prostu jest świetny. Łohoho czyżby ssamotna wyprawa Hirogo? Ulala może być ciekawie, a nawet bardzo/. Swoją drogą super że już się tak nie kryją z tym, że są razem, super wykminiłaś ich relację. <3
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza
Hahahahhah wykminiłam - to dobre słowo 😊 ale myślę że to fajniejszy pomysł niż złączenie ich już na samym początku bo wtedy byłoby nudno 😉😉 dziękuję za miłe słowa 😊 dodają mi wiele weny
Usuńpomysł żeby ta relacja tak długo się rozwijała i wywodziła się z wiellkiej przyjaźni był zdecydowanie lepszy niż połączenie ich od razu. Na prawdę świetny. Zarąbiście piszesz, to takich komów nie ma jak zabraknąć xd
UsuńHahahahahah dziękuję 💝 bardzo mi miło :3
UsuńKolejny genialny rozdział 😁 Nic dodać nic ująć. Też życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku i szalonego Sylwestra 😈
OdpowiedzUsuńSzalony na pewno będzie ale nie udany :/ niestety plany mi się zwaliły więc chyba spędzę Sylwka w domu...
UsuńOstatnio nie komentowałam no bo co tu dużo mówić, rozdział boski jak zawsze . No kocham twojego bloga , wiedz o tym , a to ze nie komentuje to z lenistwa , ale zawsze czytam I podziwiam twój naklad pracy w niego , poprostu cudowny . Do nna kochana . Duuuużo wenyyy <3 :-*
OdpowiedzUsuńDziękuję! 😘 postaram się coś dodać w najbliższym czasie ale dorwała mnie choroba i słabo się czuję.. Trzymajcie kciuki żebym wyzdrowiała i powróciła z nextem :33
UsuńRozumiem , ostatnio miałam to samo , nie przejmuj sie, czekamy jak zawsze z niecierpliwością, ale zdrowie, ważna sprawa. Życze szybkiego piwrotu do zdrowia , jeszcze raz dużo weny I znowu ogrom zdrówka <3 <3 :-* :-D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo 😍❤
Usuń