9/18/2016

Cień szansy

https://www.youtube.com/watch?v=3PdILZ_1P74

   Przespałam się, ale tylko chwilę. Całą noc miałam przed oczami Hiro - jego pewny siebie uśmiech, błyszczące oczy i pełne troski spojrzenie. Nie mogłam dopuścić myśli, że jego wspomnienie będzie ostatnim, co mi po nim zostanie. Leżałam w sypialni, w której znajdowało się pięć łóżek. Łóżko Honey było puste, Wasabiego też, za to Freddie spał jak zabity, chrapiąc pod nosem. Już kilka razy rzuciłam go moją poduszką, ale nawet nie drgnął ani - co gorsza - nie przestał chrapać.
   Gdy przyszedł świt, w moich słonych oczach pojawiły się nowe łzy. Słońce oświetliło puste łóżko, należące do Hiro. Nie potrafiłam wytrzymać cienia jego obecności, wspomnienia, że tu był, siedział na tym samym łóżku jeszcze kilka tygodni temu i śmiał się z żartów Freda.
   Zamknęłam oczy, wtapiając twarz w poduszkę. Odwagi, GoGo, myślałam stanowczo, ale moje ciało drgało nerwowo. Powinnam pójść do Richarda, ale chłopak pewnie w dalszym ciągu nic nie znalazł, a moje przeszkadzanie mu w pracy na pewno nie pomoże. Mogłabym także pójść do Sam, ale akurat jej towarzystwo nie było tym, czego w tej chwili potrzebowałam. Moje serce pragnęło Hiro. A że go po ludzku nie miało, to rozpadało się na kawałki, jak rzucony kawałek szkła.
   Zdecydowałam jednak, że pójdę na dół do kawiarni i posiedzę w spokoju, rozmyślając o tym, co udało nam się ustalić. Założyłam na ramiona bluzę, unikając myśli, że jest to bluza należąca do Hiro, którą mi podarował jeszcze przed zimą, gdy odprowadzał mnie do domu. Właściwie nie wiem, czemu ją wzięłam. Wtedy pewnie bym się nie przyznała, ale teraz wiem na pewno, że chciałam mieć przy sobie jego zapach.
   Czasem nawet, przed naszymi obietnicami, gdy budziłam się w nocy zlana zimnym potem, sam jej dotyk sprawiał, że przesypiałam do końca całą noc. Ale to był sekret, którego nie powierzyłam nawet Honey, nie mówiąc już o Hiro.
   Nawet nie przyszło mi do głowy, by pójść do łazienki i przejrzeć się w lustrze. Po prostu nie chciałam widzieć szczątek człowieka, zniszczonego przez ciągły strach. Tak, bałam się. Ja, GoGo Tomago po raz pierwszy tak się trzęsłam o życie mojego przyjaciela.
   Wyszłam na korytarz, zdając sobie sprawę, że pewnie każdy jeden włos na mojej głowie sterczy w innym kierunku, ale nie zdążyłam nawet wyjść na korytarz, gdy zauważyłam sylwetkę Sam biegnącej w moim kierunku. Chyba po raz pierwszy poczułam taką radość na jej widok.
- Wiesz coś? - spytałam z napięciem. Poczułam suchość na języku, jakbym nie piła nic od wielu godzin. Pewnie ciągłe wydzielanie łez musiało osuszyć mój organizm.
   Sam przystanęła przede mną, a jej elegancka spódniczka z falbanami zafalowała. Wyglądała całkiem inaczej niż ja - jakby wstała pewnego pięknego, zimowego poranka i po prostu wróciła do pracy. Nawet ubrania miała świeże, podczas gdy ja nie byłam w domu już dwa dni.
- Tak. - odpowiedziała dziewczyna, lekko dysząc. Mimo to jej fryzura ani drgnęła. Nic dziwnego, że patrząc na nią, czułam mdlące uczucie zazdrości. - Dostaliśmy informację od policji o akcie zgonu Jaimiego. Dzisiaj rano funkcjonariusze znaleźli jego ciało przy śmietnikach na Timeline Square.
   Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Członkowie mafii Maysona najwyraźniej nie trudzili się zakopywaniem zwłok. W tym mieście i tak zbyt wielu ginęło późną porą na ulicach, więc jedne dodatkowe zwłoki nie zrobiłyby różnicy, nawet jeśli Jaimie nie wyglądał jakby należał do licznych narkomanów i imprezowiczów w San Fransokyo.
- Już wiedzą, jak miał na nazwisko? - spytałam cicho. Mój głos brzmiał, jakbym próbowała wykrzesać z siebie jakiś entuzjazm, mimo że w środku aż cała z niego kipiałam. To może być szansa na odnalezienie Hiro!
- Johnson. Jaimie Johnson - odpowiedziała Sam, kiwając głową. Miałam ochotę zaklaskać ze szczęścia. W końcu jakiś trop. - Problem w tym, że Samantha była zamężna...
- No nie - jęknęłam, modląc się o to, żebyśmy znów nie stanęli w poszukiwaniach.
- Nie martw się - uspokoiła mnie Sam, kładąc ręce na moich ramionach. - Akurat ją możemy łatwo znaleźć po jej pierwszym nazwisku. To nie robi żadnej różnicy.
   Westchnęłam. Miałam już dość tej ciągłej nadziei, która znów okazywała się zbudowana na piasku. Chciałam mieć dowody na to, że to, co nagrał Hiro, działo się naprawdę, a jak na razie dostałam tylko imiona Samanthy i Jaimiego.
- Więc nie traćmy czasu - skwitowałam, mijając ją dość obojętnie i ruszając w kierunku windy.


   Richard rzeczywiście odnalazł Jaimiego. Okazało się, że jego ciało odnaleziono przy śmietniku na jednej z miejskich ulic. Najwyraźniej Mayson nie przejmował się tym, że ktoś może go posądzić o morderstwo, albo po prostu wiedział, że w San Fransokyo co noc ginie kilku narkomanów i imprezowiczów, omylnie zamordowanych przez członków miejscowych gangów. Ktoś taki jak Carlos Mayson był tak naprawdę osobą, która jako ostatnia mogła być połączona z morderstwem Jaimiego.
   Siedziałam tuż obok informatyka, a Sam znajdowała się po jego drugiej stronie. Na monitorze widniały setki danych, które nic nam nie mówiły, lecz mimo to obie wpatrywałyśmy się z nadzieją w ekran.
- Dobra, teraz już wiemy przynajmniej, kogo szukamy - odezwał się Richard po raz któryś, stukając rytmicznie w klawiaturę. Sam wywróciła oczami.
- Samanthy Crossford - powiedziała znudzonym głosem. - Powtórzyłeś nam to już kilka razy.
- Gdy to sobie powtarzam, łatwiej mi się skupić - przyznał chłopak, uśmiechając się leciutko pod nosem. Zauważyłam, że na jego brodzie pojawiły się krótkie włoski i przyszło mi na myśl, że poświęca dla tej sprawy więcej niż my, skoro nawet nie ma czasu na to, by się ogolić.
   Richard przez chwilę milczał, aż w końcu na ekranie pojawiło się zdjęcie dziewczyny, której profil najprawdopodobniej pasował do nagrania od Hiro. Miała duże, niebieskie oczy i blond włosy, ale najgorsze było to, że kompletnie nie przypominała tej przerażonej kobiety na skraju wytrzymałości psychicznej. Nic dziwnego, skoro wtedy, gdy robiono jej zdjęcie, nie musiała patrzeć na śmierć swego brata.
- To ta? - spytał, a Sam ochoczo pokiwała głową.
- Tak, to na pewno ona. Prawda, Go? - zapytała, patrząc na mnie z uwagą.
- Nie mów tak do mnie - poprosiłam cicho, tamując łzy. Nie chciałam być złośliwa w stosunku do tej dziewczyny. Po prostu... mówiły tak do mnie dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Nie chciałam, by Sam zrobiła z tego coś całkiem zwyczajnego.
   Zastępczyni Yoko zerknęła na mnie, jakbym wybiła ją z rytmu i skrzywiła się nieznacznie.
- Przepraszam, już nie będę - obiecała dość potulnie. Przyszło mi na myśl, że to ja powinnam ją przeprosić, ale szybko skupiłam się na naszym zadaniu.
- Tak, myślę, że to ona - rzuciłam szczerze. - Ma ten sam zarys twarzy i podobny kolor oczu.
   Richard wyglądał na usatysfakcjonowanego.
- Zaginęła cztery dni temu - dopowiedział, kiwając mechanicznie głową w rytm, wystukiwany przez zręczne palce na klawiaturze. - Razem z Jaimiem.
- Wiadomo, w którym miejscu została widziana po raz ostatni? - zapytałam pierwsza, choć usta Sam już się otwierały, by zadać to pytanie. Dziwiło mnie to, że przez ostatnie godziny myślałyśmy podobnie.
- W pobliżu plaży - odezwał się Richard swoim łagodnym tonem. - Potem wracała Aleją Bohaterów w kierunku centrum wraz z bratem, ale nie dotarła do domu. W połowie drogi ktoś musiał ją porwać.
- Tak, jak Hiro - westchnęła Sam. Zerknęłam na dziewczynę z ukosa, po raz pierwszy zastanawiając się, czy jej uczucia są szczere.
- Gdzie jest najbliższy punkt, w którym widziano ludzi Maysona? - spytałam, a oboje popatrzyli na mnie, jakbym spadła z księżyca. - Mapa, Sam - przypomniałam jej, a dziewczyna skinęła głową i wyjęła z kieszeni swój przenośny tablet. Kliknęła z niego kilka razy i podała mi go.
   Zobaczyłam znajome czerwone punkty, w których mógł ukrywać się Mayson, przeszedł mi po plecach chłodny dreszcz. Było ich tak wiele, a my musieliśmy mieć pewność, gdzie zaatakować. Sam zdążyła nakreślić prawdopodobną mapę od plaży do domu Samanthy w Riston Reach na północy miasta. Musiałam przyznać, że Samantha była dość odważna, by iść późnym wieczorem taką drogę, mając za towarzysza jedynie swojego brata. Najwyraźniej prosiła się o kłopoty.
- Ta zielona linia to droga, którą miała pokonać Samantha? - zapytałam, a Sam skinęła głową.
- Tu - pokazała pewne miejsce swoim długim, wypielęgnowanym palcem. - Prawdopodobnie została porwana. Sprawdziliśmy kamery z witryn sklepowych i wszystkie w tej okolicy zostały przerwane na równo cztery i pół minuty.
- Czyli, że mogła zostać porwana do tego miejsca? - spytałam, wskazując najbliższy czerwony punkt. Sam i Richard spojrzeli po sobie, przez co utwierdziłam się w przekonaniu, że powiedziałam coś bardzo głupiego.
- GoGo - zaczęła łagodnie Sam. - Równie dobrze mogli porwać Samanthę do najdalszego miejsca od tej ulicy, żeby zetrzeć ślady...
- Najprawdopodobniej tak właśnie zrobili - przerwał jej Richard, wpatrzony w ekran.
- Albo mogli wpierw porwać ją do jednego miejsca, w drugim mogli ją przesłuchiwać i mordować Jaimiego, a w trzecim może znajdować się Hiro. - zaproponowała. Poczułam, że moje ciśnienie wzrasta po raz kolejny. Podałam jej drżącą dłonią tablet i ruszyłam prosto do wyjścia, zaciskając dłonie w pięści.
- GoGo - zawołał za mną Richard, obracając się od swojego komputera. Usłyszałam za sobą kroki i po chwili Sam złapała mnie za nadgarstek.
- GoGo, co się stało? - spytała, patrząc na mnie z troską.
- Myślicie, że mamy czas na zgadywanie? - warknęłam, patrząc na nich z furią. Richard wyglądał na wstrząśniętego. - Tu nie chodzi o jakąś waszą głupią misję, odnalezienia zaginionego przestępcy, choć nawet to wam nie wychodzi!
    Przybliżyłam się do Sam tak blisko, że prawie stykałyśmy się nosami.
- Jeśli coś się stanie Hiro, gdy wy będziecie poszukiwać Samanthy, to zyskacie nowego wroga, to wam gwarantuję - wycedziłam. Sam pobladła, więc najwyraźniej uwierzyła w moje słowa. - Bo chyba zapomnieliście, kogo właściwie szukamy i znów jesteśmy w martwym punkcie.
- Doskonale wiemy, kogo szukamy - odpowiedziała spokojnie Sam, choć w jej wielkich, błyszczących oczach kręciły się łzy. - GoGo, ja też martwię się o Hiro, ale robimy, co możemy.
- Szukacie Samanthy - wtrąciłam w odpowiedzi. - Genialny sposób na odszukanie najlepszego agenta waszej instytucji.
   Richard otworzył szeroko oczy, najwyraźniej zdziwiony moim wybuchem. Miałam to gdzieś. Cieszyłam się każdym nowym kawałkiem tej układanki, który udawało nam się znaleźć, ale prawda była taka, że coraz bardziej oddalaliśmy się od osoby Hiro. Jaki więc sens miało poszukiwanie Samanthy, podczas gdy Hiro znajdował się teraz w znacznie większym niebezpieczeństwie?
- Nie jestem specem od taktyki - odpowiedziałam po dłuższej chwili spędzonej w całkowitej ciszy. Sam podniosła na mnie swój wzrok, jakby obawiała się tego, co mam do powiedzenia. - Ale wiem, że jeżeli odnajdziecie Samanthę, a Hiro będzie przetrzymywany w innym miejscu, to Mayson nie pozwoli, żebyście go znaleźli.
   Niemal usłyszałam, jak Sam przełyka głośno ślinę. Nie chciałam być samolubna - Samanthę też musieliśmy znaleźć i zapewnić jej bezpieczeństwo, ale prawda była taka, że wtedy przełamalibyśmy element zaskoczenia. A Mayson miał takie wtyki, że uciszyłby Hiro jak najszybciej, byleby sprawa z Jaimiem nie ujrzała światła dziennego. O ile Hiro jeszcze żyje...
   Obróciłam się i odeszłam, wiedząc dobrze, że pozostawiam tę dwójkę z przeraźliwą prawdą. Gdy wyszłam na korytarz, moje zmęczone oczy ukryły się za ścianą łez. Byłam bliska popadnięcia w depresję, nic nie było mi w stanie pomóc. Czułam się jak w pułapce bez wyjścia. Tak, jakbyśmy tylko czekali, że następnym ciałem znalezionym przypadkowo na ulicy, będzie ciało Hiro.
- GoGo, proszę, zaczekaj - usłyszałam za sobą. Drgnęłam nieco zaskoczona, bo nie słyszałam kroków Sam. A może byłam zbyt otumaniona własnym smutkiem, by usłyszeć cokolwiek?
- Czego chcesz? - spytałam, ale mój głos w pewnym momencie się załamał. Sam patrzyła na mnie z taką troską, że nawet nie myślałam, że tak potrafi.
- Znajdziemy go, to tylko kwestia czasu. - powiedziała, próbując mnie przekonać. - Jeżeli się nie złamie, to nic mu nie grozi.
- Ale czy on o tym wie? - jęknęłam, unosząc ręce. Naprawdę jego życie miało zależeć od tego, czy powie tym bandziorom to, czego chcą? Nie chciałam nawet myśleć, w jaki sposób mogliby go zmusić do ujawnienia informacji...
- On wie o wszystkim - spojrzenie dziewczyny kazało mi jej posłuchać. Zastanawiałam się, dlaczego w ogóle stara się mnie wesprzeć. Nie przepadałyśmy ze sobą, nawet nie potrafiłyśmy się znieść, a w ciągu ostatnich kilku dni stałyśmy się sobie bliższe niż ja i Honey. A co najdziwniejsze, łączył nas Hiro. - Inaczej nie podrzuciłby mi nagrania... Inaczej nie zostawiłby was. Wiedział, że jest zagrożony.
   Zagryzłam wargę, hamując nową falę łez. Miałam ich już dość.
- Dlaczego dał to nagranie tobie? - zapytałam tylko z nutą wyrzutu w głosie. Sam posmutniała nagle, jakby przypomniała sobie o czymś smutnym.
- Na początku... - zaczęła nieśmiało, spoglądając na mnie z poczuciem strachu. Skrzyżowała ręce na piersi, jakby stworzyła w ten sposób niewidzialną barierę oddzielającą mnie od niej. - Kiedy się spotkaliśmy, miałam nadzieję, że zmienił zdanie. Ale potem znalazłam to nagranie... i list. - wyglądała na zmieszaną. - On to robił dla ciebie, GoGo.
- Co? - spytałam, nie rozumiejąc kompletnie nic z tego jej bełkotu.
- Nie spotkał się z tobą, żeby cię chronić - powiedziała wolno Sam, przymykając przy tym oczy. - Teraz to wiem.
- I wybrał moment, gdy nie było mnie w San Fransokyo - dodałam, powoli wszystko rozumiejąc. Co dziwne, Sam mi w tym pomogła.
- Przepraszam cię, GoGo - powiedziała cicho Sam, patrząc w swoje otwarte dłonie, jakby miała na nich ślady jakiejś okropnej zbrodni. - To moja wina. Mogłam go powstrzymać.
- Nic nie mogłaś zrobić - odparłam, mówiąc całkiem szczerze. - Jeśli Hiro miał to w planie, to nie byłoby siły, która by go powstrzymała.
- Masz rację - skinęła Sam, patrząc mi w oczy. Chyba po raz pierwszy byłyśmy wobec siebie tak szczere.




*Hiro


   Korzystałem z resztek mojej świadomości, starając się zachować w pełni zdrowy umysł, nawet jeżeli pogrążenie się w przytłaczającej mnie ciemności miałoby przynieść mi ulgę. Uniosłem się o kilka milimetrów z podłogi, starając się ignorować dotyk ciepłej cieczy pod moją twarzą.
   Cholera, znów straciłem przytomność, pomyślałem, uświadamiając sobie bolesne fragmenty rozmów z Maysonem. Przychodził do mnie co kilka godzin, przepytując z tych kilku godzin między naszym spotkaniem wtedy w mieszkaniu, gdzie więzili Jaimiego i Samanthę oraz momentem, gdy złapali mnie jego ludzie. Zazwyczaj towarzyszyło mu trzech, dwaj znęcali się nade mną, gdy nie odpowiadałem, jeden stał przy drzwiach, by pewnie w razie potrzeby móc polecieć po resztę.
   Bicie i okaleczanie zaczęło mi wchodzić już w nawyk. Początkowo jeszcze osłaniałem się przed ciosami, teraz starałem się nadstawiać głowę, by jak najszybciej stracić przytomność. Budziłem się ze związanymi rękami i znów miałem czas dla siebie, by odpocząć od ciągłego niepokoju.
   Nie wiedziałem, jak długo jeszcze to zniosę, ale przeczuwałem, że Maysonowi prędzej znudzi się przepytywanie mnie. Minęło czterdzieści osiem godzin (o ile moje obliczenia były prawidłowe), a on nie dowiedział się ode mnie niczego poza tym, że nagranie jest w rękach dziewczyny o blond włosach. Równie dobrze mógłby pomyśleć o Honey, oprzytomniałem nagle ze strachem, ale jeżeli jeden z ludzi Maysona widział Sam, to na pewno nie pomyślałby, że mogłaby być nią Honey, choćby ze względu na różnicę wzrostu obu dziewczyn.
   Znajdowałem się w pomieszczeniu z jedną mrużącą lampą, bez żadnych mebli czy dekoracji. Dokoła mnie błyszczała się stal, sięgająca do połowy ścian, o ile nie brudziły jej ślady mojej krwi. Próbowałem wymyślić, gdzie się znajduję, ale żadne miejsce nie przychodziło mi do głowy. Czułem się jak w więzieniu, choć dziwnym było, żeby ktoś taki jak ja mógł się w nim znaleźć.
   Obróciłem się na plecy, ignorując potężną falę bólu i zaczepiłem związane nadgarstki o kolano w taki sposób, by utworzyć dźwignię. Usiadłem wolno, zagryzając zęby, by nie krzyknąć z bólu. Jeszcze jakaś godzina, myślałem, trzęsąc się na myśl o powrocie tamtych. Tak naprawdę stan mojego ciała i moje obrażenia były najmniej ważne. To moja psychika była najbardziej ranna. W nocy, gdy towarzyszyła mi cisza, miałem wrażenie, że słyszę głuche kroki, jak za każdym razem, gdy odwiedzał mnie Mayson ze swoimi przyjaciółmi. Czasem wyobrażałem sobie, że słyszę Yoko, wykrzykującą rozkazy na korytarzu, podczas gdy jej ludzie rozbiegają się w różne strony w poszukiwaniu mnie. Jeszcze indziej, patrząc na ścianę przede mną, wydawało mi się, że z granicy metalu spływa czarna ciecz, podobna do mojej krwi, tu, na posadzce. Te wizje były koszmarne. Nie chciałem jeść, bojąc się, że Mayson mógł dać mi jakieś narkotyki lub coś jeszcze gorszego, piłem równie mało. Głównie dzięki przychodzącemu dwa razy dziennie facetowi, który był odpowiedzialny za dokarmianie mnie, jeszcze nie zgubiłem rachuby w mierzeniu czasu. Od mojej klaustrofobicznej celi wychodziło dwoje drzwi - jedne ku wolności, bo to stamtąd zawsze przychodził Mayson, drugie prowadziły do ciasnej toalety. Dziwne, że zadbali tutaj o sprawy fizjologiczne, a nie dali mi choćby pryczy, na której mógłbym spędzić noc. Akurat jeśli chodziło o brak wyspania i bolące plecy, był to tylko czubek góry lodowej.
   Podciągnąłem się z moimi związanymi nogami do miejsca, w którym zawsze siadałem, gdy pozostawałem sam. Oparłem się o chłodną stal i odetchnąłem głośno, niemal rozpaczliwie. Już niedługo, GoGo. Albo nie wytrzymam ja, albo wy mnie odnajdziecie. A byłem pewien, że jedna z tych opcji się przytrafi. To tylko kwestia czasu.
   Zamknąłem oczy i wróciłem do moich jedynych zdrowych myśli, które przez ostatni czas ratowały mnie od szaleństwa. Przypomniałem sobie białą pianę na wybrzeżu przy Saint Palace, GoGo w swojej zwiewnej sukience, wyglądającą jak anioł wśród szumu gniewnych fal. Pamiętałem jej urzekający uśmiech, błysk w jej oczach i niedowierzanie malujące się na jej pięknej twarzy, gdy wyznałem, że ja kocham. Wytrzymasz to, Hiro, przysięgałem sobie. Dla niej.
   Moje rozmyślania skończyły się, gdy usłyszałem znajome kroki na korytarzu za dużymi, stalowymi drzwiami. Zamknąłem drzwi, wsłuchując się w ich dźwięk. Nie bałem się. To, co miało nastąpić i tak nastąpi. Mogłem jedynie marzyć o tym, że znów zobaczę GoGo, że będę mógł ją objąć i spędzić z nią choćby jeden dodatkowy dzień mojego dość krótkiego życia, ale strach nie odmieniłby w żadnym stopniu mojej sytuacji.
   Drzwi otworzyły się, a w progu stanął Mayson. Miał na sobie czarny garnitur, jakby przygotowywał się na czyjś pogrzeb, a przednią kieszeń wypełniał pistolet. Siedząc tutaj, sam, znalazłem sobie nowe hobby - próbowałem odnaleźć każdą broń, jaką mieli przy sobie moi oprawcy. Co prawda, nigdy jej przy mnie nie używali, bo wystarczały im gołe pięści, ale jej odszukanie zajmowało mój czas i nieco rozbiegane myśli.
- Witaj, Hamada - powiedział z niesmakiem mężczyzna, a zza jego pleców wyłoniło się dwóch rosłych goryli. Co, trzeci spękał? - pomyślałem sobie z kpiną. - Nieźle wyglądasz z tą pękniętą wargą.
- Wymyśliłbym jakąś ripostę, ale tak się składa, że mam lepsze zajęcia niż komplementowanie gościa, który doprowadził mnie do tego stanu - roześmiałem się radośnie. Albo byłem na skraju załamania nerwowego, albo rzeczywiście dodawali mi coś do tego ledwie zjadliwego posiłku.
   Mayson spojrzał na mnie groźnie swoimi ciemnymi oczami, wyglądającymi jak dwa czarne węgielki. Dwaj goście ruszyli w moim kierunku gniewnie, jakby znieważeni moją uwagą, ale szef powstrzymał ich ruchem dłoni.
- Myślałem, że jesteś bardziej rozsądny, Hiro - powiedział głębokim głosem. Podziwiałem ruch kurzu, połyskującego pod lampą, starając się ignorować jego słowa. - Twoja matka nie byłaby zadowolona z tego, jak postępujesz.
   Nie odzywałem się. Temat mojej matki zaczynał za każdym razem, gdy tu przychodził, jakby miał nadzieję, że w ten sposób zmusi mnie do gadania. Mylił się. Byłem silniejszy niż mu się wydawało. Nie wiem tylko, czy zniósłbym temat Tadashiego.
- Za to twój ojciec był całkiem inny - Mayson wyjął z kieszeni swoje kubańskie cygaro grubości jego pulchnego kciuka i zapalił je. - Zrobiłby dla tej kretynki wszystko, co chciałem, bylebym zostawił ją w spokoju.
   Spojrzałem na niego z rosnącą nienawiścią. Mógł komentować wszystko, ale nie moją rodzinę.Tym bardziej, że jej większa część już nie żyła.
- Co takiego zrobił? - zapytałem, zaczynając powoli żałować, że przerwałem moją passę braku zainteresowania.
   Mayson ożywił się, najwyraźniej zadowolony z takiego obrotu sprawy. Włożył rękę do kieszeni spodni i zaciągnął się swoim cygarem, jakby nigdzie mu się nie spieszyło.
- Wplątał się w jej sprawę, tak jak ty. - odpowiedział, jakby to była najprostsza odpowiedź na świecie. - Jestem prostym biznesmenem. Jeżeli ktoś pcha się z łapami w moje interesy, to nie zostaję mu obojętny.
- Co mu zrobiłeś? - nie mogłem powstrzymać mojej ciekawości. Nie myślałem, że mój ojciec miał coś wspólnego z Maysonem, skoro mężczyzna wspominał o nim po raz pierwszy. Jakby na to nie spojrzeć, moi rodzice zginęli razem, więc mój ojciec musiał być powiązany z matką.
   Mayson wypuścił z ust obłoczek czarnego dymu i spojrzał na mnie swoim pustym spojrzeniem, w którym bez sensu było szukać jakiegokolwiek sumienia.
- Była mi winna dwieście tysięcy dolarów - powiedział obojętnie. Czułem, że cały drętwieję. Niby po co potrzebowała takiej sumy? - Nie spłacała długu, wymykała się moim ludziom za każdym razem, gdy ją ponaglali. Aż w końcu przyszedł czas na Keijiego. On nie wiedział, że jego żoneczka prowadzi takie życie, więc nieco się zdziwił, gdy znaleźli go moi ludzie. Dwa dni potem pojawiła się u mnie Sayuri, prosząc, żebym zostawił twojego ojca w spokoju.
   Przerwał na moment, zaciągając się po raz drugi, a jego brzuch powiększył się jeszcze bardziej. W końcu wypuścił całość tytoniu ze swoich płuc i uśmiechnął się z zadowoleniem.
- To było niemożliwe, żeby to spłaciła. Bywały osoby, które pożyczyły ode mnie mniej, a i tak musiałem je sprzątnąć, bo czekałem zbyt długo. Zazwyczaj byli to drobni dilerzy i bankierzy. Twoja matka - wskazał na mnie z goryczą w głosie. - Była całkiem inną osobą. Dotychczas nie wiem, dlaczego potrzebowała tej sumy.
   Zdziwiłem się. Sądziłem, że będzie to historia o hazardzie, uzależnieniu od narkotyków czy coś podobnego. Po co moja matka pożyczała tak niewiarygodną sumę pieniędzy od miejscowych bandziorów, skoro zdawała sobie sprawę, że tego nie spłaci?
   Hiro, opanuj się, myślałem sobie. Skąd miałem mieć pewność, że Mayson mówił prawdę? Równie dobrze mógł wykorzystywać swoje sztuczki, by zmusić mnie do mówienia.
- Zabiłeś ją? - spytałem, czując suchość w ustach. Zastanawiałem się, czy zniosę tę prawdę. Byłem o krok od rozwiązania, prawie pewny swojej teorii. Nie wiem, dlaczego uwierzyłem, że Mayson się przyzna.
- Nie - pokręcił głową, uradowany. - Miałem taki zamiar, ale wtedy pojawił się twój ojciec. Istnieją gorsze rzeczy niż śmierć. - wzruszył obojętnie ramionami. - Na przykład śmierć kochanej osoby.
   Przeniosłem swój ciężar na nogi i wstałem, podpierając się o ścianę. Czułem, że kręci mi się w głowie i że zaraz zwymiotuję od ilości uczuć, kłębiących się pod moją czaszką.
- Nie zrobiłeś tego... - zacząłem, a Mayson wpatrywał się we mnie z satysfakcją, patrząc jak cierpię. Pozostała dwójka miała stalowe twarze, niezdolne do żadnych emocji.
   Mój oddech stał się tak płytki, że przypominał cichy świst. Mayson wciąż stał niewzruszony.
- Zabiłeś mojego ojca! - wrzasnąłem, a oczy zaszkliły mi się od łez. Po raz pierwszy zobaczyłem na twarzy tego człowieka uśmiech, a był to tak przeraźliwy widok, jak ujrzenie krwawego wschodu słońca.
   Ludzie Maysona chwycili mnie pod ramiona i pociągnęli w stronę Carlosa, dopalającego swoje cygaro. Wokół panował dziwny zaduch od czarnego dymu. Przestawałem się dziwić, że w kącie znajdował się  mały wylot do szybu wentylacyjnego, za którym znajdował się tnący powietrze wiatrak, skoro Mayson zazwyczaj coś palił, nawet w obecności swoich zakładników.
- A chcesz znać ciąg dalszy? - spytał Mayson z uśmiechem na twarzy, trzymając w dwóch dłoniach swoje dopalające się cygaro. - Gdy Sayuri przestała wrzeszczeć, moi ludzie wsadzili ją do samochodu z nakierowanym celem, jakim była krawędź mostu Red Gate. Ciało twojego ojca posadzili na miejscu kierowcy, tak żeby wyglądało to na wypadek.
- Kłamiesz! - wykrzyknąłem, wyrywając się dwóm gangsterom, byleby tylko dostać w swoje łapy tego potwora. Nie potrafiłem znieść jego wyrazu twarzy, tej satysfakcji z tego, że może się z kimś podzielić swoim sekretem. Uświadomiłem sobie w tej chwili jedno - jeżeli mi to mówił, to znaczyło, że nie brał pod uwagę opcji, że mógłbym wyjść na wolność. Musiał być pewien, że jego sekret pozostanie tu, w tym miejscu.
   Zerknąłem mimowolnie na pistolet w jego kieszeni i zamarłem. Nie, to nie może się tak skończyć, pomyślałem, mając ochotę cofnąć się w czasie i zapobiec mojemu pechowi z promieniem.
- Nie, to nie może być prawda - jęknąłem pod nosem, starając się wyrwać, ale ci dwaj trzymali mnie mocno. W końcu jeden z nich znieruchomiał i sięgnął do kieszeni mojej zakrwawionej bluzy.
- Co to jest? - usłyszałem jego cichy głos, gdy wyciągnął z kieszeni mój antynadajnik.
   Błagam, zniszczcie to, krzyczałem w myślach, jakbym miał prawo coś tu zmienić. Mayson chwycił małe urządzonko tak szybko, jakby miało dostać nóg i uciec, po czym rzucił je o podłogę i przydeptał mocno swoją czarną jak noc podeszwą. Zrobił tak trzykrotnie, upewniając się, że jest całkowicie rozwalony, po czym złapał mnie za ubrania i przyciągnął do siebie z furią wymalowaną na twarzy.
- Co to było? - warknął, patrząc na mnie jak rozjuszone zwierzę.
   Uśmiechnąłem się szeroko, chichocząc pod nosem. Tak jest Baymax, znajdź mnie, błagałem. Mayson prawdopodobnie pomyślał, że z niego kpię, bo uderzył mnie w twarz niezbyt mocno i obrócił się w kierunku drzwi. Dwójka jego ludzi stała w miejscu, niezbyt pewna, co ma właściwie robić.
- Zostawcie go - mruknął Carlos Mayson, obracając się do nich szybko. - Zabieramy się stąd, jazda.
   Jego ludzie puścili mnie, a raczej rzucili z powrotem na podłogę i popędzili za nim na korytarz, po czym zatrzasnęli skrzętnie drzwi. Musnąłem dłonią szczątki mojego urządzenia i zaśmiałem się jeszcze raz, jak jakiś psychol. Coś było ze mną nie tak, pomyślałem jednak. Po tym, co usłyszałem, śmiech musiał być ostatnią reakcję na prawdę o moich rodzicach, a jednak to robiłem - śmiałem się do rozpuku jak małe dziecko.
- Miłej ucieczki, Mayson - wyszeptałem, kładąc głowę na brudnej podłodze. - I tak cię znajdę...



12 komentarzy:

  1. Nie jestem pewna czy ten kawałek pasuje bardzie do sceny czy do jakiejś postaci, ale trafiłaś w dziesiątkę!
    Coś faktycznie czułam że ten wypadek to taki nieco naciągany, ale żeby aż tak?!? Mayson to skurwiel, nie ma co dyskutować na jego temat. Chociaż niby to lepiej, że nie owijał w bawełnę za bardzo o zabójstwie rodziców. W Hiro zapałała prawdziwa żądza mordu, nieprawdaż? Nie mogę sobie przypomnieć żadnej historii w której śmiech w takiej sytuacji nie zwiastował przynajmniej podobnej żądzy. Poczekaj chwilę. Ej, moment. Czy to, to wszystko oznacza, że... No wiesz, złe twarze spróbują zrobić to samo (takie milusie zabójstwo) na dwóch miłych i fajnych mordkach (wszyscy wiedzą o kim mówię)? O żesz... Znowu chwila. Nie... Przecież jeszcze musi się pojawić Ithani. Może to ten (tu wstaw dowolną inwektywę) wykona zlecenie na głowę dziewoi... O w mordę, mój mózg znowu szaleje od możliwości. Te możliwości uwzględniają wszystko... Dobra, pora żeby znaleźli Hiro i odstawili go do lecznicy, ażeby najpierw się podleczył, a dopiero później polował na Maysona. A myślałaś może o tym aby właśnie z tego powodu chłopaczyna zaopatrzył się może nie tyle w pistolet co w długi nóż, albo dagę (najdłuższy rodzaj sztyletu)?
    ~Piwo
    A tutaj zapodaję kawałek całkowicie przeciwstawny do poprzedniego: https://www.youtube.com/watch?v=QZG9t9-6Pqs
    Jest jeszcze taka jedna piosenka, która by pasować mogła w przypadku czegoś związanego z morderstwem tej dwójki *w tym miejscu miał być lenny*, ale żeby nie zaśmiecać to dołączę link kiedy indziej.
    A jak żyjesz? Nie dałaś na końcu notki autorskiej, więc podejrzewam, że musiałaś się spieszyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu ciesze się bo nie byłam pewna tej nuty :D ale kom O.O no no, fenk ju
      Nie dałam "notki autorskiej" bo nie miałam co wam napisać a moje życie jest ostatnio zbyt pokręcone żeby się rozpisywać xDD grunt że wokół mnie są same loffciające się parki że serducho mięknie, mało tego ja chyba też kogoś znalazłam, ale trzymajcie kciuki jakby co :33
      A Hiro... cóż, chłopak ma już narypane we łbie po tym wszystkim, więc równie dobrze może odczuwać rozpacz jak i żądze mordu jak to ujęłaś, po prostu nie kontroluje tego co robi, bo jest na cienkiej granicy normalności ;))
      A kawałek przesłuchałam i owszem ale to chyba nie na mój gust :D aczkolwiek dzięki za alternatywę :PP Ale Lenny mnie zaciekawił - o Kravitza ci cho?
      Ja widzę że ty takie wnioski wynosisz że łohohoo Panie o.O

      Usuń
    2. Już wczoraj jak przed 22 zobaczyłam, że odpowiedziałaś na koma Passion a na mój nie to się prawie aż zdziwiłam... Dobrze żem dostała jako druga. A z lennym chodziło mi o emotkę naszych kudłatych w każdy możliwy sposób myśli. Nie wkleja mi ich na chrome :C
      Ooo, a jaki że on jest? Ok, ja chętnie potrzymam nawet więcej niż kciuki :3
      A jak sądzisz, jakie wnioski wyciągam? Wydaje mi się, że są nieco, hmm, brutalne i epickie jednocześnie. Ale uważam, że prawie każdy tak ma w pewnym momencie :D

      Usuń
    3. Wybacz mi, Piwo :/ brakuje mi czasu i nie zawsze zdążę odpowiedzieć wam wszystkim w jednym czasie - przede wszystkim chcę to robić sensownie a nie na odwal się 😊 stąd to, że zostawiłam cię na dokładkę - skoro napisałaś tak długiego koma to chciałam nagrodzić cię chociaż polową takiej odp 😊😊

      Usuń
  2. TAAAK szaleńczy śmiech młodego geniusz zwiastujący nadchodzący mordor tak tak tak jednak marzenia się spełniają :) świetny rozdział nie mogę się doczekać nexta to cudowne "I tak cię znajdę" dające tyle możliwości cekam czekam czekam na nexta pozdro JESTEŚ NAJLEPSZSA :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mordor XDD wygrałeś, toudi :vv
      akurat Hiro się chyba nie uda, skoro Maysona już szukają służby w tym Yoko w samej swojej osobie ;)) mimo to wyobraźnia chłopaka działa xDD

      Usuń
  3. świetny rozdział ;) jak zawsze zresztą <3 hahha Hiro już trochę szaleje w tej celi, zresztą Go też..za nim. W każdym razie i ich miłość i rozdział i te emocje są supi. Mam nadzieję, że kiedy się spotkają będzie prawdziwa bomba. Weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyś wiedziała kochanie 😘 ale już niedługo, to wam mogę obiecać 😉 ps: Ciężko się dziwić Hiro skoro jest traktowany w taki sposób - każdy po pewnym czasie pęka a on ma 17 lat i olbrzymiego pecha 😉

      Usuń
  4. Boże kochana, rozdział cud, miód I malina, poprostu niebiański, tak wiem podlizuje sie xd, ale matko kochana!!!
    Gogo I Hiro na skraju załamania nerwowego, skąd ja to znam xd, nie moge sie już doczekać nexta bo coś czuje że bd boski, no kuźwa, rozwaliłaś system jeżeli chodzi o ten nadajnik, ale jakoś nie mg sb wyobrazić Hiro w postaci szaleńca xd . No cóż, mam nadzieje że wszystko bd dobrze I niech solidnie skopią tyłek temu sadyście Maysonowi bo jak nie to zrobie ti za nich, ale tak że sie do końca życi nie pozbiera albo gorzej xd. Jeżeli chodzi o tą historie z rodzicami to takiego obrotu sorawy sie nie spodziewałam I za to chce jeszcze bardziej nakopać temu debilowi za to wszystko , biedny Hiro I Go, mam nadzieje że to zdarzenie umocni ich relacje, a napewno tak bd xd, mam nadzieje, dobra słońce, ja kończe, do nna I powodzenia we wszystkim a już w szczególności w pisaniu bo idzie ci to wyśmienicie , bajoo. Nakręcona fanka Hirogo .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! W takim razie się cieszę że udało mi się Cb zdziwić 😅😅 do nna 😉
      PS: Tak poza tym to Hiro miał pewne objawy "szaleństwa" w bh6 kiedy chciał zabić Callaghana choć wtedy kierował się jedynie złością 😉

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy ciąg dalszy?

    OdpowiedzUsuń