7/26/2016

Zmiana na lepsze

   Ślub Abigail był zaplanowany w każdym szczególe, dlatego odczuwałem głęboki szacunek dla konsultantów ślubnych, którzy wzięli sobie na cel rozplanowanie całej uroczystości. Abigail wyglądała jak królewna ze swoim srebrnym diademem przytrzymującym długi welon i w śnieżnobiałej sukni z rękawami z delikatnej koronki. Eric nie opuszczał jej nawet na krok, przytulając ją troskliwie, jakby obawiał się, że zaraz ktoś wpadnie na pomysł porwania jego nowej małżonki.
   Pomimo jednak, że panna młoda wyglądała tak pięknie, mój wzrok cały czas wędrował w innym kierunku. GoGo uśmiechała się uprzejmie w stronę witających się z nią kuzynek Abigail, trzymając w jednej dłoni kieliszek z szampanem, zaś w drugiej złapany przez nią bukiet. Wyglądała oszałamiająco. Szczerze mówiąc, wcześniej nawet nie potrafiłem wyobrazić jej sobie w sukience i może właśnie dlatego jej wygląd robił na mnie takie wrażenie.
   Zareagowałem dość dziwnie na jej metamorfozę. Odwaga, którą nabyłem w ciągu ostatnich kilku miesięcy opuściła mnie właśnie teraz i nie potrafiłem jej odzyskać. Myślałem już kilka razy, by do niej podejść, ale to, w jaki sposób na mnie działała, jeszcze bardziej mieszało mi w głowie. Poza tym za każdym razem pojawiał się ktoś, kto koniecznie chciał mnie poznać i kto odstawiał na bok moje plany.
   Honey wędrowała między stolikami, rozmawiając z Wasabim na temat wystroju stolików w altanie, które rozstawione były w półokręgu, by pozostawić dużo miejsca tańczącym. Na razie jednak nikomu nie zbierało się na taniec, ponieważ wszyscy czekali, aż młoda para zacznie go jako pierwsza. Abigail rozmawiała ze swoim ojcem przy wejściu do altany, trzymając za rękę swojego męża.
   Większość gości wymieniała się uwagami, popijając elegancko szampana.
- Cześć, ty pewnie musisz być Hiro - usłyszałem za swoimi plecami, gdy chciałem wziąć kolejny łyk słodkiego napoju. Zerknąłem w bok i zobaczyłem dwie śliczne dziewczyny o tym samym kolorze włosów, co Abigail. Nie musiałem zgadywać, że były to jej kuzynki, które kręciły się tu i ówdzie, zabawiając gości rozmową. Zdołałem się już dowiedzieć, że choć Callaghan nie miał rodzeństwa, to jego zmarła żona miała pięć sióstr. Najwyraźniej w rodzinie Callaghanów panowała jakaś klątwa, skoro przeważała tu płeć żeńska.
- Jestem aż tak sławny? - spytałem z pewnym uśmiechem, a obie zachichotały. Poznałem je dopiero po chwili po opaskach na rękach przypominających bukiet panny młodej. - Jesteście druhnami - zauważyłem wskazując na identyczne bransolety.
- Tak, w końcu panna młoda musi mieć przy sobie swoją świtę - odpowiedziała  niższa z kręconymi włosami.
   Zerknąłem na bok w kierunku GoGo i wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Poczułem, że powoli zapominam jak się oddycha, gdy jej piękne oczy spoczęły na mnie. Potem spojrzała na kuzynki Abigail stojące ze mną i obróciła się do niskiego chłopaka w smokingu, który do niej zagadał. Przełknąłem głośno ślinę i wróciłem spojrzeniem do druhen, ignorując coraz większą chęć do rozmowy z nią.
- Jestem Claudia, a to Teresa - przedstawiła się wyższa, której zielone oczy błyskały radośnie. Ta z kolei miała włosy ułożone w ciasnego koka, które spływały z niego kaskadą skręconych pasm. Obie miały takie same, białe sukienki z akcentami beżu, które pasowały do sukni panny młodej.
- Miło mi was poznać - odparłem, podając dłoń Claudii. - Abigail musi mieć szczęście, mając takie druhny.
   Claudia uśmiechnęła się do mnie nieśmiało i zamrugała rzęsami, a Teresa znów zachichotała.
- Słyszałyśmy, że to dzięki tobie mamy ją z powrotem, Hiro. - odezwała się w końcu roześmiana Teresa. - Cała nasza rodzina nigdy ci tego nie zapomni.
- Zaczynam się czuć wyjątkowo - odparłem i obie znów zareagowały śmiechem.
   Jeśli ktoś miał problem z powodzeniem u dziewczyn, zawsze mógł pójść na czyiś ślub. Gwarantuję skuteczność. W ciągu jednej godziny zdołałem poznać siedem kuzynek Abigail, nie mówiąc już o jej licznych koleżankach ze studiów. Wszystkie wybuchały nerwowym chichotem w moim towarzystwie lub mrugały szybko długimi rzęsami. Ktoś na moim miejscu pewnie ucieszyłby się z takiej sytuacji, ale ja cały czas szukałem spojrzeniem GoGo, nawet nie próbując myśleć o ślicznych dziewczętach kręcących się wokół mnie.
   Gdy Abigail i Eric zaczęli pierwszy taniec, wszyscy wpatrywali się w nich z zachwytem. Wyglądali idealnie, zarówno ona jak i jej mąż. Nigdy nie widziałem bardziej doskonałej pary niż ta, która tańczyła przede mną na połyskliwym parkiecie. Potem przyszła kolej na druhny, które kolejno zapraszały do tańca. Claudia od razu podeszła do mnie, wyprzedzając swoją, jak się okazało, siostrę Gabriellę.
- Hiro, zatańczysz? - spytała, rumieniąc się lekko. Przypomniałem sobie rozmowę z GoGo na temat stresu przed tym całym wydarzeniem i o moich umiejętności tanecznych, ale nie zamierzałem się chować w kącie całe wesele. Zgodziłem się i razem z Claudią dołączyliśmy do tańczących pośrodku par.
   Szczere mówiąc, nie wiem, co mną kierowało. Czy chciałem, by GoGo poczuła się zazdrosna, czy dobrze się bawić? A może i jedno, i drugie? Jeden z drużb zaprosił do tańca Honey, która bez wahania przyjęła zaproszenie. Była od niego sporo wyższa, ale nic dziwnego, skoro miała wzrost modelki, a na dodatek tańczyła w szpilkach. Poczułem pustkę, gdy naszła mnie myśl, że był tylko jeden chłopak, który ją stale przewyższał i był nim mój brat.
- Co się stało, Hiro? - zagadnęła mnie Claudia, ujmując za brodę i przyciągając moje spojrzenie. Przypomniałem sobie o Sam i nagle pojąłem, że mi ją przypomina. Miałem ochotę odepchnąć ją i uciec, nie chcąc popełnić drugi raz tego samego błędu. Nie zrobiłem jednak tego, kontynuując taniec, niczym robot nastawiony na nieukazywanie uczuć.
- Nic mi nie jest - odparłem, starając się ukryć moje myśli za maską uśmiechu. Przez moment zobaczyłem GoGo, której spojrzenie zatrzymało się na mnie, gdy wtem ktoś inny zaprosił ją do tańca.



   Wesele mijało dość wesoło i choć byłem w centrum każdego towarzystwa, to czułem się wewnętrznie rozdarty. Miałem ochotę jednocześnie tu być i uciekać, a moje oczy cały czas kierowały się w kierunku Go. Śmiałem się z żartów kolegów Callaghana, wznoszących toasty za jego córkę, rozmawiałem z masą różnych gości, ale tak naprawdę nie odczuwałem nic przypominającego prawdziwą radość. Honey i Wasabi, którzy trzymali się razem przez pół tego wieczora, chichrając się co rusz z jakiś zasłyszanych żartów, podeszli do mnie, gdy zdołali przejść już całą altanę.
   Ozdoby sali, które głównie stanowiły białe lilie i srebrne dzwonki, miały też swoją drugą funkcję. Gdy tylko zdołało się ściemnić, dokoła altany na wysokiej półściance zaświecono białe lampki przypominające te choinkowe, które były przewiązane tiulem. Ich naręcza łączyły się na środku, pod dachem przy ogromnym, kryształowym żyrandolu, spajającym je w jedną, jasną całość.
- ... wcale, że nie, on był pierwszy - kłóciła się Honey, a Wsabi zarechotał, najwyraźniej odpuszczając w ich sprzeczce. - Cześć, Hiro. Gdzie zgubiłeś Claudię?
  Wywróciłem oczami, unosząc moją lampkę szampana. Powoli traciłem rachubę, ile lampek zdołałem opróżnić. Nieważne, i tak nie pomogło.
- Uciekłem jej - przyznałem wprost, a Wasabi zaśmiał się głośno, widząc moją minę. Honey jednak skrzywiła się, jakby zajrzała pod moją maskę. - Znając życie pewnie i tak jej siostry doniosą jej, gdzie jestem.
- Chyba nie najlepiej się bawisz, co? - zapytała cicho, oparłszy się obok mnie przy stole. Wasabi nie odzywał się, poważniejąc nagle. Wziąłem łyk szampana i schowałem dłoń do kieszeni.
- Skąd, wszystko okej - odparłem, gdy wtem zobaczyłem GoGo, kręcącą się pośrodku parkietu w towarzystwie tego samego partnera, który poprosił ją do tańca na samym początku. Widziałem, że doskonale się bawiła, a poza tym niesamowicie tańczyła. Nie usiadła ani na chwilę, bo każdy pragnął poprosić ją do tańca.
   Skrzywiłem się nieznacznie i wziąłem kolejny łyk, ale Honey zdołała zauważyć, w którym kierunku spoglądam.
- Hiro, musisz jej powiedzieć, co czujesz - upierała się, patrząc na mnie poważnie swoimi spokojnymi, zielonymi oczami, które wydawały się nieco mniejsze, gdy nie nosiła okularów. Wasabi zerknął na mnie ze zdziwieniem, jakby nie dowierzał, że zakochałem się w naszej wspólnej przyjaciółce.
   Pokręciłem przecząco głową.
- Na to już trochę za późno, Honey - powiedziałem, a mój głos zabrzmiał bardzo sucho, jak na kogoś, kto bardzo często miał zapełnioną lampkę. - Mogłem to zrobić wcześniej...
- Hiro, przestań - przekonywała mnie Honey, kładąc rękę na moim ramieniu. - Wszyscy widzimy, że coś was łączy i to już nie jest przyjaźń. Dlaczego nikt z was nie chce zrobić tego kroku?
   Odstawiłem lampkę i wskazałem na GoGo.
- Spójrz na nią. Jest szczęśliwa. Niby do czego byłbym jej potrzebny? - spytałem z pewnością w głosie.
   W oczach Honey zalśniły łzy. Nie wiedziałem, czy to moja wina, czy po prostu była zbyt wrażliwą osobą. Przeczuwałem jednak, że temat GoGo i jej szczęścia nie był jej obcy, w końcu poznała ją wcześniej ode mnie.
- Hiro, nie znałeś jej takiej jak my. - powiedziała z powagą tak cicho, że mogłem usłyszeć ją tylko ja. - Ithani wyrządził jej taką krzywdę, że nawet nie potrafisz sobie tego wyobrazić. Od momentu, gdy ty pojawiłeś się w jej życiu... Hiro, my ci tego nigdy nie wynagrodzimy. Czasem wydaje mi się, że tak musiało być...
- Niby co? - spytałem, obawiając się jej złowróżbnego tonu.
   Honey spojrzała znowu na mnie, a zieleń jej oczu była dziwnie niespokojna, jak łąka w czasie wichury.
- Że to, co przydarzyło się Tadashiemu... że tak musiało być, po to, byście wy mogli się zbliżyć.
   Otworzyłem szeroko oczy, wpatrując się ponuro w podłogę. Myślałem, że się przesłyszałem. Nie wiedziałem, czy chcę uderzyć Honey za to, co powiedziała, czy raczej ją przytulić i podziękować. Nie była pierwszą osobą, która twierdziła, że pomogłem GoGo stać się szczęśliwą. To samo mówił jej ojciec. Nie po raz pierwszy zacząłem sobie wyobrażać, jakby to było, gdyby Tadashi żył. Czy wtedy przyjaźń moja i GoGo byłaby tak silna? Czy wtedy zdołałbym się w niej zakochać?
   Poczułem bezdenną pustkę, w której łatwo było się pogubić. Nie wiedziałem już, co powinienem w tej chwili czuć. Wiedziałem natomiast, że wpłynąłem w jakiś sposób na dziewczynę, która traciła już nadzieję na szczęście. Ta sama dziewczyna tańczyła teraz pośrodku parkietu z szerokim uśmiechem na twarzy, podczas gdy ja wciąż trzymałem się na uboczu, wypatrując jej ze skrywanym zachwytem. Co było ze mną nie tak, że bałem się powiedzieć jej, że ją kocham?
- Siemka - usłyszałem znajomy głos, który rozwiał moje myśli niczym chłodny podmuch. Freddie stanął koło nas z ręką w kieszeni, drugą zaś miał złożona na piersi w taki sposób, że jego towarzyszka mogła wziąć go pod bok. - Co wy tacy smętni? Do tańca!
- Fred, chyba przegiąłeś przy barze - skomentowała Honey, wpatrując się w niego z zażenowaniem. Wasabi roześmiał się głośno.
   Ku mojemu zaskoczeniu Fred rzeczywiście wyglądał na nieco zamroczonego. Jego partnerka trzymała się go, jakby potrafił pomóc jej zachować równowagę. Poznałem, że to siostra Claudii, Gabrielle. Miała jakieś piętnaście lat i również nie wyglądała zbyt trzeźwo. Ciekawe, co powiedzą na to jej rodzice, którzy pewnie kręcą się gdzieś po altanie.
- Żartujesz sobie ze mnie, Honey? - zapytał, lekko chwiejąc się na nogach. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, widząc, w jakim jest stanie. Przeczuwałem, że nie będę zazdrościł mu jutrzejszego ranka. - Nie tknąłem alkoholu, przysięgam.
- Chodź tańczyć, Freddie - poprosiła go Gabrielle, ciągnąć w stronę parkietu.
   Zniknęli tak szybko, jak się pojawili, zostawiając nas z ogłupiałymi minami. W końcu przerwałem ciszę i wybuchnąłem śmiechem. Jak dla mnie Fred wygrał w całej tej niezręcznej sytuacji. Honey spojrzała na mnie ze zdziwieniem i mruknęła coś o tym, że nasz kumpel mógłby się zachowywać.
   Wasabi zawtórował mi po krótkiej chwili.
- Jesteście pewni, że tego bukietu nie powinna złapać Gabrielle? - zaśmiał się, a Honey uśmiechnęła się szeroko. - Fred miałby nieco większe szanse.
   Nagle z tłumu tańczących wyłoniła się GoGo dokładnie w momencie, w którym piosenka się skończyła. Szła normalnie, tak jak zawsze, ale coś w jej ruchach działało na mnie w tak hipnotyzujący sposób, że nie potrafiłem oderwać oczu od jej zgrabnych, poruszających się po parkiecie nóg. Jej sukienka falowała lekko za nią, tworząc różową chmurę tiulu.
- To był Freddie? - spytała, podchodząc do nas ze zdziwioną miną. Jej policzki były zaróżowione od wysiłku. Taniec potrafił wykończyć każdego, nawet takiego sportowca jak moja przyjaciółka. - Przypomnijcie mi, żeby go nagrać, jak będzie skakał z mostu w Riverrun, żeby pokazać to Gabrielle.
   Zaśmialiśmy się głośno, widząc jej pewną siebie minę. GoGo stanęła naprzeciw mnie i uśmiechnęła się do mnie ciepło. Gdyby nie to, że stała przede mną istna perfekcja, pewnie zaprosiłbym ją w tej chwili do tańca.
   Już nawet otwierałem usta, żeby to zrobić, gdy wtem poczułem dłoń na moim ramieniu. Obróciłem się, spodziewając się Claudii, ale moim oczom ukazała się poszarzała twarz Callaghana, którą przecinały liczne zmarszczki. Mimo to mężczyzna się uśmiechał.
- Hiro, moglibyśmy porozmawiać? - spytał, a w jego głosie nie było ani grama złych intencji. Mimo to moi przyjaciele spojrzeli na mnie z rezerwą, jakby obawiali się, że nasz były profesor chowa za plecami sztylet.
- Jasne - odparłem i ruszyłem za nim ku wyjściu z altany.
   Noc była chłodna, choć oczywiście wnętrze altany było doskonale ogrzane. Dokoła rosły gęste krzewy i drzewa, których chmarę przecinały wstęgi wąskich rzeczek, przez które dało się przejść eleganckimi mostkami, które uwielbiali japońscy projektanci. Stanęliśmy na jednym z takich mostów i wpatrzyliśmy się w ciemną wodę, która płynęła swobodnie pod nami.
   Spojrzałem na Callaghana, przypominając sobie, jak płakał wzruszony podczas ślubu. Jeśli na tym świecie było coś, czego byłem w stu procentach pewny, to na pewno była tym jego miłość do córki, która nie przestawała mnie zadziwiać. Wyglądał dużo lepiej, gdy się uśmiechał, jakby trudy więzienia wcale nie odcisnęły na nim swojego piętna. Pamiętałem, że ponad rok temu, gdy widziałem go podczas naszego spotkania, miał pod oczami ciemne plamy, a jego wargi układały się w ponury grymas, nie mówiąc o oczach, z których zniknęło światło. Teraz przypominał kogoś, komu dano drugą szansę.
- Gratuluję - odezwałem się jako pierwszy, przerywając ciszę. - Musi być pan dumny ze swojej córki.
   Callaghan uśmiechnął się do mnie, a jego zmarszczki na moment prawie zniknęły.
- Cieszę się, że jest szczęśliwa. Od teraz będzie miała własną rodzinę. - powiedział i nieco spochmurniał. - Mam tylko nadzieję, że pozwoli mi poznać moje wnuki.
   Spojrzałem na niego ze współczuciem, zastanawiając się, co ja czułbym na jego miejscu. Abigail nie miała powodów, by go nienawidzić. Chciał ja pomścić i to jedyny powód, za który trafił za kratki.
- Ile jeszcze zostało panu do odsiadki? - spytałem wprost, domyślając się, że jest tu na tymczasowym zwolnieniu dzięki łasce władz.
- Skrócono mi wyrok o połowę - odpowiedział posępnie. - Zamiast piętnastu lat, odsiedzę jedynie siedem. Nie żałuj mnie, Hiro. Zasłużyłem na to. Dobrze zrobiłeś, sprowadzając mnie na ziemię. Poza tym, gdyby nie ty... Moja córka byłaby dalej pogrążona w hiperśnie. - powiedział i zerknął zagadkowo na altanę, w której bawili się goście.
- O czym chciał pan ze mną porozmawiać? - zapytałem, starając się znaleźć sens w tej dyskusji. Czułem, że znów zaczynam lubić mojego byłego profesora i nie podobało mi się to. Wolałem zachować zdrowy dystans do człowieka, który kiedyś był moim wzorem.
- Cóż, chciałem powiedzieć, że w ogóle cię nie poznałem. Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, byłeś o połowę mniejszy i chudszy. Teraz jeszcze bardziej przypominasz mi swojego brata.
   Przełknąłem głośno ślinę. Coraz mniej podobała mi się ta rozmowa.
- Nie o tym chciał pan ze mną porozmawiać, prawda? - naciskałem. Callaghan westchnął.
- Przepraszam. Zawsze byłeś bystrzejszy od reszty. - powiedział spokojnie, patrząc mi w oczy. - Doszły mnie słuchy, że zdołałeś poznać już Ithaniego.
   Odetchnąłem. Więc o to mu chodziło. No tak, w końcu to był temat naszej rozmowy kilkanaście miesięcy temu. Mogłem się domyślić, że będzie pragnął do niego powrócić. Oparłem się o barierkę mostu i spojrzałem w toń. Do moich uszu docierały głośne śmiechy i skoczna muzyka grana przez miejscowy zespół.
- Aż nadto - mruknąłem pod nosem, a Callaghan pokiwał ze zrozumieniem.
- Eve Yoko to moja bliska przyjaciółka. Chodziła ze mną do klasy, zanim znaleźliśmy się w dwóch różnych miejscach. Ja - w Instytucie, ona w AZN-ie. Nie kłopocz się, wspomagałem tą organizację, dlatego doskonale wiem o jej istnieniu. Tak samo zdaję sobie sprawę, że ty także ją znasz.
   Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Yoko pewnie nie spodziewała się, że jej bliski znajomy mógłby zrobić taki numer i spróbować zabić najbogatszego człowieka w mieście w ramach zemsty. Gdyby to podejrzewała, z pewnością by temu zapobiegła. Nie musiała jednak, bo w tamtym miejscu zjawiliśmy się my.
- Popełniamy te same błędy, Hiro. Nieważne, kim jesteśmy. Dajemy szansę tym, którzy nie powinni jej otrzymać. Jesteśmy tylko ludźmi.
   Nagle przypomniałem sobie słowa GoGo. Twierdziła, że w każdym widzę dobro i każdemu chciałbym dać szansę. Problem w tym, że kompletnie nie widziałem w niej osoby, którą warto by przekreślić.
   Twarz Callaghana stężała, ale spróbował to przede mną ukryć, patrząc przed siebie. Przyszło mi do głowy, że wcale nie wiele się od siebie różniliśmy. Oboje byliśmy oderwani od tańczących, bawiących się ludzi w altanie, rozmawiając o przeszłości. O czymś, co nie powinno mieć nigdy miejsca, a co połączyło na zawsze nasze dwa, całkiem różne losy.
- Miałem kiedyś ucznia. Bardzo dobrego ucznia. Był całkiem bystry i pojętny. Często mi go przypominasz, Hiro. - mówił dalej Callaghan, jakby był w transie. - Przede wszystkim miał pewność siebie i charakter, a to rzadkie w ludziach naszego, naukowego pokroju. Spotykał się jedną z uczennic na wydziale profesora Sawako. Znasz ją doskonale, bo bawi się za naszymi plecami - powiedział, kiwając głową w stronę altany, a ja znieruchomiałem. - Wierzyłem w niego. Przeczuwałem, że będzie kimś wielkim. Zawsze chciałem mieć syna, którego mógłbym wprowadzić w mój świat. Abigail... zawsze lubiła stawiać na swoim. Ithani był inny. Był uprzejmy i nigdy się nie buntował przeciwko mnie. - Callaghan znów uciekł spojrzeniem, jakby wstydził się czegoś wyznać. - Rzeczywistość jednak bywa inna, niż podejrzewamy.
   Nie przerywałem mu, zaciekawiony jego słowami. Byłem pewien, o kim mowa, ale o dziwo nie odczuwałem gniewu, nawet gdy myślałem o tym, co zrobił GoGo. Gdy Callaghan opowiadał, miałem wrażenie, że mówi o całkiem innej osobie, wyznaje mi historię, którą sam sobie wymyślił.
- Któregoś dnia jeden z wykładowców zauważył Ithaniego podpalającego sale chemiczne. Doskonale wiedział, że ukrywaliśmy w nich łatwopalne substancje. Spłonęło pół Instytutu, ale ja nie wierzyłem, by była to jego sprawka, mimo iż miałem na to dowody. Miałem świadka.
   Ithani zaklinał na wszystko, że nie chciał doprowadzić do pożaru, a ja nie mogłem postąpić inaczej. Wykreśliłem go z listy uczniów. Cały czas jednak czułem wyrzuty sumienia. Nie mogłem uwierzyć, że mój najlepszy uczeń byłby w stanie zrobić coś tak szalonego. Nie Ithani. Dałem mu więc szansę. Nie mogłem pozwolić mu na powrót do Instytutu, ale mogłem dać mu coś więcej: współpracę.
- I to Ithani miał podpalić salę kongresową? - spytałem, przeczuwając, że znam tę historię.
- Nie - Callaghan pokręcił głową. - Miał zabrać z sali mikroboty, a ja miałem zająć się ogniem. Wyszło całkiem inaczej, niż zaplanowaliśmy. Ithani zbuntował się i zniknął, a ja zabrałem twój neuroprzekaźnik. Wtedy Ithani wrócił w kanistrem z benzyną w momencie, w którym w sali pojawił się twój brat. Zrozumiał wszystko i pobiegł w kierunku Ithaniego by go powstrzymać, ale chłopak zdążył rzucić zapałkę i uciec tylnymi drzwiami. 
   Byłem tak spanikowany, że nie myślałem nad tym, co robię. Mogłem uratować twojego brata, a tego nie zrobiłem. Ledwie panowałem nad sobą na tyle, by uratować siebie samego. Usłyszałem tylko wybuch, a gdy mikroboty mnie stamtąd zabrały, spojrzałem w tył na płonący Instytut. To, co zobaczyłem, jeszcze bardziej zmotywowało mnie do działania.
- Czyli Ithani nie zamierzał panu pomóc? Zamierzał pana... - zacząłem a Callaghan kiwnął głową.
- Powiedział mi, że mnie nienawidzi i że cały ten czas czekał na moment, by mnie zniszczyć. Myślał, że spłonę wtedy w sali, ale mylił się. Gdy zabierała mnie policja, gdy wy mi przeszkodziliście... Widziałem go. Stał daleko, wśród gapiów i patrzył na ciebie. To dlatego chciałem cię ostrzec, Hiro.
   Odetchnąłem głośno. A jednak Ithani wykonywał rozkazy Yoko i pozwolił nam bawić się w kotka i myszkę, gdy my go poszukiwaliśmy. Callaghan nieopatrznie doprowadził do naszego spotkania się. Gdyby nie powiedział mi wtedy o Ithanim, nigdy nie zapragnąłbym go znaleźć, ale nie chciałem mu już o tym wspominać, by nie dołować starszego profesora.
- Wiem, że Yoko popełnia błąd. - powiedział tylko Callaghan, obracając się w stronę altany. - I chcę, byś był czujny, bo może się okazać, że zbyt późno Eve przejrzy na oczy.
   To były jego ostatnie słowa, zanim zniknął na ścieżce prowadzącej do świetlistej altany. Obróciłem się w stronę rzeki, myśląc nad słowami profesora. Teraz wszystko powoli układało mi się w całość. Ithani nie był tak idealny, jak myślała Yoko, a Callaghan o tym wiedział i dlatego chciał mnie ostrzec. Wtedy, gdy rozmawialiśmy po raz ostatni, nie mógł mi jeszcze powiedzieć o Agendzie. Musiał dotrzymać tajemnicy, nawet jeśli siedząc w więzieniu nie miał już zbyt wiele wspólnego z tą organizacją. Robert Callaghan. Człowiek, który stał się ofiarą własnego dowcipu. Chciał ukraść moje mikroboty i zabić Kreia, a Ithani ukradł mu jego serce i nieumyślnie zabił mojego brata. To było tak komiczne, że aż miałem ochotę się roześmiać. Czułem jednak, że gdyby doszło to do uszu profesora, to na pewno nie przyjąłby tego za dobrze.
   Drgnąłem, gdy poczułem dotyk na moim ramieniu, jako że już zupełnie zapomniałem, że egzystuję na tej planecie. Obróciłem się i ujrzałem GoGo, która wpatrywała się we mnie z chłodnym spokojem, przypominającym ciszę przed burzą.
- Wszystko w porządku, Hiro? - spytała, patrząc mi w oczy. Zamrugałem, zbyt oszołomiony jej wyglądem, by przypomnieć sobie, jak się używa języka.
- Tak, wszystko gra, Go. - odparłem, zezując w bok z zawstydzeniem. Naprawdę nie wiedziałem, co mi się dzisiaj stało, ale nie potrafiłem być sobą. Dzisiaj rano śmialiśmy się z kuchni Wasabiego, a teraz nie potrafiłem nawet spojrzeć jej w oczy bez zarumienionych policzków.
- Unikasz mnie? - zapytała, unosząc lekko brew. Była dalej tą samą GoGo Tomago pod tą całą warstwą makijażu i lśniącą sukienką. Śmiała się z Freda, bawiła się z innymi i nie zamykała ust, nawet wtedy, gdy w głowie zaświtały jej jakieś kąśliwe uwagi.
- Ja? - spytałem z uśmiechem. - Skąd.
   GoGo oparła się o barierkę ze stanowczą miną. Przeczuwałem, że chyba mi nie uwierzyła. Poza tym za bardzo mnie znała, bym zdołał ją oszukać. Czułem, że ta wiedza działała w dwie strony i że ja również zdołałbym wyczaić z daleka jej kłamstwo.
   Patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany, zauważając wszystkie, nawet najdrobniejsze zmiany w jej wyglądzie. Jak dla mnie zawsze była piękna, ale teraz pokonywała samą siebie. Uśmiechnęła się pewnie, jakby chciała mi zaraz dokopać i spojrzała na mnie tak, jakby utkała w swojej głowie sposób, w jaki mogłaby to zrobić.
- Powinnam się na ciebie obrazić - rzekła, a ja zmarszczyłem brwi. GoGo zachichotała, a jej lśniące, skręcone włosy zostały porwane przez chłodny wiatr. Zauważyłem, że jej sukienka nie ma ramion i że ona sama stara się je rozgrzać, więc bez zamyślenia zdjąłem z pleców moją marynarkę i okryłem ją, by nie zmarzła.
   GoGo przyjęła ją chętnie i skinęła głową w podziękowaniu.
- Niby z jakiego powodu? - zapytałem, powracając do tematu.
- Tańczyłeś chyba ze wszystkimi w tej sali - odparła, kiwnąwszy w stronę altany. Jej słaby blask ledwie do nas docierał, jakbyśmy znajdowali się bardzo daleko. - Oprócz mnie.
   Zaśmiałem się i ukłoniłem teatralnie, wyciągając zapraszająco dłoń.
- Racz mi wybaczyć, pani - powiedziałem, przeciągając nieco głos dla większego efektu. Ktoś uznałby, że robię z siebie durnia, ale GoGo się śmiała, więc było to warte każdej głupoty. - Mogę prosić?
   GoGo uśmiechnęła się szeroko i chwyciła moją dłoń. Muzyka brzmiąca z oświetlonego, zadaszonego podwyższenia stała się wolniejsza, bardziej swobodna, jakby goście nieco znudzili się ciągłym hasaniem w tę i we w tę. Położyłem dłoń na talii GoGo, wybudzony z mojego nieśmiałego snu, zaś drugą objąłem lekko jej rękę i zaczęliśmy poruszać się wolno, skupieni na muzyce.
   Na samą myśl, że była tak blisko, czułem, jakby ktoś podpalił moje żyły, skazując mnie na falę gorąca. Parzył mnie zarówno jej dotyk, jak i oddech, mimo że na dworze utrzymywała się temperatura zamarzania wody.
- Nie jest ci zimno? - spytałem z troską, ale GoGo pokręciła głową. Jej ciemne oczy wpatrywały się we mnie, mrugając wolno i swobodnie, jakby czas się dla nas zatrzymał.
- Mówiłeś, że nie umiesz tańczyć - zaśmiała się w końcu GoGo, gdy zakręciłem nią lekko, po czym znów przyciągnąłem do siebie. Miałem wrażenie, że znajdujemy się teraz nieco bliżej siebie.
- Mówiłem, że nie lubię tańczyć - poprawiłem ją. - Jesteś na dobrej drodze, by to zmienić - powiedziałem, a GoGo posłała mi zagadkowy uśmiech. Moja marynarka zakrywała jej nagie ramiona, ale co jakiś czas zsuwała się i musiała ją poprawiać.
- A co z Claudią? - spytała z rozbawieniem, choć jej oczy nie wskazywały na to, by było jej do śmiechu. - W końcu to ona najczęściej z tobą tańczyła. W sumie nie tańczy nawet tak tragicznie...
- Go, błagam - westchnąłem, wywracając mimowolnie oczami. Obecność Claudii zaczynała mnie już wkurzać. Tak samo jak jej irytujące siostry. Miałem nadzieję, że już na dobre zainteresowały się Fredem i że dadzą mi spokój. - Niby dlaczego cały wieczór staram się jej unikać?
   GoGo zaśmiała się, spoglądając mi w oczy z rozbawieniem. W jej własnych migotały białe światełka altany, niczym samotne gwiazdy na ciemnym niebie.
- Dlaczego? Jest ładna, mądra... Całkiem w twoim typie. - powiedziała, a ja zahamowałem się, by znowu nie westchnąć.
- A skąd ty wiesz, jaki jest mój typ? - zapytałem, a GoGo wzruszyła ramionami nieco zażenowana. Nasz taniec zmienił się w wolne kroki, zbliżające nas do siebie.
- No nie wiem, myślałam, że ktoś w rodzaju Sam... - zaczęła i wyczułem, że również musiała trochę wypić, skoro potrafiła swobodnie rozmawiać o dziewczynie, której szczerze nienawidziła. Pokręciłem głową.
- Sam nie jest w moim typie - odparłem, a GoGo była wyraźnie zdziwiona. - Nieważne, możemy porozmawiać o czymś innym? - poprosiłem nieco rozdrażniony. GoGo skinęła ledwie zauważalnie.
- Nie chciałam cię wkurzyć - powiedziała z powagą, wpatrując się we mnie, jakby mnie skrzywdziła. Zaczynałem już żałować mojej prośby.
    Pokręciłem głową, nieco zagubiony. Świeże powietrze nieco pomogło orzeźwić mi umysł po wypitym szampanie, ale nie pomogło się uspokoić. Cały czas myślałem o Callaghanie i o tym, co mi powiedział. Mógł nie psuć mi tego dnia, pomyślałem, ale z drugiej strony domyślałem się, że nie miał za dużo czasu. Przy rozmowie z Abigail dowiedziałem się, że jej wesele zostało zaplanowane o tej porze roku właśnie ze względu na przepustkę jej ojca. Tym bardziej podziwiałem ją za to, że potrafiła tyle poświęcić tylko po to, by sprawić mu przyjemność i umożliwić mu obecność na jej własnym ślubie.
- Przepraszam cię, Go - odezwałem się, starając uspokoić. Patrzyła na mnie ze skruszoną miną, jakby zrobiła coś złego, kiedy to przecież ja zepsułem jej dobry humor. - Chyba nie jestem dziś w nastroju...
- Zauważyłam - odezwała się, a jej wargi wygięły się w lekki łuk. - Może spróbuję ci go naprawić?
- Niby w jaki sposób? - spytałem z zaciekawieniem. GoGo wzruszyła ramionami.
   W końcu jednak zawahała się, a jej usta ułożyły się w teatralny grymas.
- Nie wiem, jestem w tym beznadziejna - stękała, kręcąc głową. - Tak jak Wasabi w gotowaniu.
   Wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem, który usłyszała para, wchodząca po schodkach do altany. GoGo zerknęła na mnie, jakby chciała mnie uciszyć, ale jednocześnie też próbowała powstrzymać śmiech.
- Przestań, bo nas wyrzucą - mruknęła pod nosem, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej.
- Chyba jednak potrafisz poprawiać nastrój - odezwałem się, a GoGo puściła moją dłoń, po czym splotła ręce wokół mojego karku, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej. Nie zaprotestowałem, zadowolony z takiego obrotu sprawy. Objąłem jej wąską talię, przypominając sobie, jak zrobiłem to po raz pierwszy, wsiadając za GoGo na motor. Z tym, że wtedy czułem tylko zawstydzenie, a teraz pragnąłem przyciągnąć ją do siebie jak najbliżej.
   Jednak to, w jaki sposób zmienił się nasz taniec, wpłynął też na to, jak się zachowywaliśmy. Nagle staliśmy się bardziej spięci i baliśmy się sobie spojrzeć w oczy, bo znajdowały się tak blisko. Wystarczyła chwila nieuwagi, żebyśmy trącili się nosami.
- Pięknie wyglądasz, Go - wyszeptałem jej do ucha i poczułem jak drży pod wpływem mojego głosu. Nie miało to nic wspólnego z chłodem, a raczej z moją obecnością. Byłem pewien, że nie czuliśmy tego po raz pierwszy. Nie raz wzdrygaliśmy się pod swoim dotykiem, jakbyśmy poparzyli się łagodnym napięciem.
   GoGo położyła głowę na moim ramieniu, przytulając się do mnie, a ja zatopiłem twarz w jej czarnych, pachnących włosach. Praktycznie przestaliśmy tańczyć, nie mówiąc o tym, że muzyka już dawno przestała grać. Byliśmy tylko my, pogrążeni w dobrze nam znanej melodii, która szumiała nam w uszach.
- Nie chcę przestawać - usłyszałem tak cichy głos, że pomyślałem, że się przesłyszałem. GoGo miała przymknięte oczy, położone tuż pod moją brodą. Gdybym tylko schylił głowę, mógłbym pocałować jej czoło.
- Nie musimy przestawać - odpowiedziałem równie cicho, choć mój głos był zbyt wyraźny, by go zignorować.
   GoGo uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Jej usta wygięły się w uroczym uśmiechu. Nagle zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, tak że stykaliśmy się ciałami. Pochyliłem się, przymykając oczy, w chwili, gdy GoGo zerknęła na moje usta. Czułem, że ktoś wyłączył w nas logiczne myślenie, jakby wyłączył światło w pomieszczeniu jednym muśnięciem przełącznika. Dotyk jej ust sprawił, że wyłączyłem się całkiem na to, co działo się dokoła mnie. Jej dłonie spoczywające na moim karku powędrowały wyżej, zatapiając się w moich włosach. Go chciała przyciągnąć mnie jeszcze bliżej, ale nie zdążyła, bo zareagowałem za nią. Objąłem ją pewniej, jakbym obawiał się, że ucieknie i pocałowałem z jeszcze większym uczuciem, czując, że nagromadzone we mnie emocje całej uroczystości ulatują z muśnięciem jej słodkich warg. GoGo nie ustępowała ani na moment, a ja czułem się coraz bardziej rozbawiony tą sytuacją. Właśnie całowałem się z dziewczyną, o której marzyłem od jakiegoś roku. Z dziewczyną, której jedno spojrzenie wystarczyło, abym czuł w brzuchu stado trzepoczących skrzydłami motyli.
   GoGo odsunęła się ode mnie, ale tylko na tyle, by mogła coś powiedzieć. Wciąż czułem w ustach jej rozpalony oddech, który sprawiał, że traciłem zmysły.
- Hiro... Nie powinniśmy, przecież... - zaczęła, ale zgubiła wątek. Uchyliłem lekko powieki, zauważając, że ona sama nawet nie spróbowała otworzyć swoich oczu. Dobrze wiedziałem, że tego pragnęła, tak samo jak ja.
   Pocałowałem ją krótko, przyciągając do siebie i spojrzałem na jej rozmarzoną minę.
- My będziemy decydować o tym, co powinniśmy - odparłem, a GoGo otworzyła na chwilę swoje oczy, gubiąc spojrzenie na mojej twarzy. Nie minęła nawet sekunda, zanim pocałowała mnie tak namiętnie, że straciłem oddech.
   Czułem się jak w jakimś śnie, który zdołał się ziścić właśnie w tym momencie. Chrzanić to, że byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, że przez dłuższy czas traktowaliśmy się prawie jak rodzeństwo. Właśnie to stanowiło największy problem, a przecież nie musiało tak być. Nie musieliśmy niszczyć tego, co zbudowaliśmy. Wystarczyło tylko nieco odwagi, by zmienić to w coś piękniejszego.
- Hiro! - usłyszałem głos Abigail, który wydobył mnie z tej toni. Odsunęliśmy się od siebie z GoGo, dysząc ciężko, jak po przebiegnięciu długiego maratonu. Przyjaciółka patrzyła mi w oczy z roztargnieniem, które musiało się również malować ma mojej twarzy. Oboje wybudziliśmy się ze snu, który oznaczał dla nas spotkanie się z brutalną rzeczywistością, w której byliśmy dalej przyjaciółmi.
   Abigail rozglądała się przy wejściu do altany, poszukując mnie. Nie chciałem zostawiać GoGo. Spojrzałem na nią z rozmarzeniem, ale moja przyjaciółka zdołała się już ogarnąć po tym, co się przed chwilą między nami wydarzyło.
- Idź już - poprosiła, ukrywając uśmiech - Nie warto narażać się pannie młodej w dniu jej ślubu.
   Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w policzek. GoGo zmrużyła oczy, po czym zatrzepotała rzęsami, skupiając wzrok na mnie. Nagle przypomniała sobie o mojej marynarce i spróbowała ją zdjąć z ramion, ale powstrzymałem ją.
- Nie, weź. - odparłem, zatrzymując uśmiech na twarzy. - Tobie bardziej się przyda.
   Dziewczyna skinęła głową i odprowadziła mnie wzrokiem. Szedłem ścieżką w kierunku Abigail, myśląc tylko o GoGo. Najchętniej rzuciłbym wszystko i wrócił do niej, byleby tylko znowu mieć ją blisko, wdychać w płuca jej słodki zapach i czuć na wargach smak jej ust. Abigail spojrzała na mnie ze zdziwieniem i zerknęła na moją przyjaciółkę.
- Czy dobrze widziałam? - spytała zarówno wstrząśnięta, jak i uszczęśliwiona. - Ty i GoGo...
   Zarumieniłem się i podałem jej ramię.
- Twój mąż nie urwie mi głowy, jeśli zaproszę cię do tańca? - spytałem, a Abigail zachichotała.
- Eric z pewnością nie, ale co do GoGo, to nie jestem tego taka pewna. - zaśmiała się, a ja poczułem, że całkiem się czerwienię.






1)Dedykuję ten rozdział Piwonii za jej ciągłą obecność i wspieranie mnie w pisaniu :33 (*rany, jak oficjalnie o.o *) Dziękuję Ci za wszystko słońce, mam nadzieję, że już nie hejtujesz Hiro za jego zachowanie xD

2) Mój blog osiągnął 20.000 wyświetleń!! <3 rany, dziękuję wam wszystkim, którzy przyczyniliście się do tego osiągnięcia :3 Jestem mega szczęśliwa że mogę dla was tworzyć, to jest bardzo budujące że chcecie mnie w dalszym ciągu czytać ^^

3) Za tydzień ruszam na pielgrzę, ale nie zamierzam was zostawić :33 Toteż za 6 dni (nieco przeciągnę terminowość dodawania postów z 5 dni na 6) dodam nexta, nieważne, że pewnie będę się zwijać z bólu spowodowanego wykończeniem stawów mięśni i wgl ;)))

4) Z racji tego że mam jutro imieniny, mam dla was prośbę - dla tych wszystkich, którzy czytają i nie komentują, ani nigdy nie pomyśleli, by skrobnąć od siebie parę zdań - sprawcie mi tę mega radość i napiszcie coś od siebie na temat tego rozdziału, ogólnie bloga, czegokolwiek. Uwielbiam czytać czyjeś komy i to mi pomaga w dalszym pisaniu dlatego każdy kom jest dla mnie na wagę złota :)

To wszystko od Just, mam nadzieję, że gdziekolwiek się nie znajdę będę miała net żeby stale wam odpisywać na komy albo chociaż je czytać :pp

PS: Jak macie jakieś intencje to dawać ;33 będę miała dużo czasu żeby je wymodlić :p

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. ................ jestem spokojny ... .... jestem spogfdsjfghsdjhfd NIE JESTEM SPOKOJNY TAAAK NARESZCIE TAK DŁUGO CZEKALIŚMY TAK TAK TAK nie mogę się doczekać co dalej pocałunek był idealny mam wrażenie jakbyś spośród miliarda pomysłów wybrała ten najlepszy ten idealny ach... mam nadzieje że tego nie zniszczysz bo jeśli to zrobisz to wszyscy tutaj popadniemy w depresje lub zamkną nas w pokojach bez klamek.20000 ładny wynik oby tak dalej. Błagam o wincyj i pozdro JESTEŚ NAJLEPSZA :))))))))

      Usuń
    2. Hahahaha toudi ty romantyku ❤ 😄 możliwe bo tych pomysłów miałam naprawdę wiele 😉 czy jest taki idealny... Cóż mogłam to pewnie zrobić lepiej ale miło mi że tak myślisz 😊 zależy co tu jest do zrypania 😄

      Usuń
  2. Nie mogę złożyć zdania. Odebrało mi mowę. Mistrzostwo!
    Boże. Tak. Wreszcie. To się wreszcie stało. Matko. Trzymajcie mnie! *tryb fangirl włączony*
    Just, mam zawał! Boże wreszcie! *----------------*
    Jezu! Jestem taka szczęśliwa aaaaa! 😭😍💖
    Tyle czekania na tą chwilę... Ale opłacało się! *łzy szczęścia*
    Ale wkurwiały mnie te szmatki co podrywaly Hiro. Już ja im jebne *podwija rękawy*Ale dobra to nie jest ważne XDDD Boże, tak! Just, wiedz, że uczyniłaś ten tydzień jeszcze piękniejszym! Same cudowne rzeczy mnie spotykają! *---*
    Hiro i jego wzrok wpatrzony w Go... *u* Ten cały rozdział siedziałam po prostu w jednej pozycji, wpatrzona w ekran z mega wielkim uśmiechem na ryjcu. To po porostu było coś pieknego! Boże, cała sytuacja w której oni się pocalowali... to było takie romantyczne!
    Tylko, kurwa. Nie waż mi się tego spierdolić, Just. A wiem, że lubisz psuć najlepsze momenty. Te czasy, gdy Hiro i Go są blisko siebie, a tu nagle wszystko się pierdoli... #wspomnienia
    Ale to nie zmienia faktu, że kocham ciebie i tego bloga tak bardzo, że nawet sobie nie wyobrażasz! 😍😘❤
    Cały ten rozdział był mega! Oczywiście trochę głupio, że Abigail przerwała im w takim momencie... ale ktoś musiał, bo nie wiadomo co by z tego wyszło ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    Callaghan.... lubię go. Jest mega ziomkiem. Chciał ostrzec Hiro przed Ithanim. I mam nadzieję, że Hiro rozprawi się z tym śmieciem, bo inaczej sama mu wpierdole xdd

    Tak... próbuję się ogarnąć po tym, co właśnie przeczytałam. Misia, powtórzę to jeszcze raz. Mistrzostwo. Cały ten rozdział to mistrzostwo. Po prostu mistrzostwo! *-*

    Woo, 20.000? Co tak mało? xd
    Nie no, to naprawdę duża liczba! Gratuluję takiego osiągnięcia, kochana! 😘 Mam nadzieję, że niedługo będziemy świętować 50.000 ^^ Może te 20.000 to prezent od nas wszystkich na twoje imieniny? :3 *a życzeń nie będę ci składać bo i tak jutro będę musiała się powtarzać xd #leń*

    Teraz wystarczy tylko poczekać 6 dni na kolejny rozdział, którego mega nie mogę się doczekać! ^^
    Kocham cie! ❤

    PS. W sumie, możesz się za mnie pomodlić, żeby jakieś pomysły pojawiły się w mojej główce :v Albo chociażby, żeby zbliżający rok szkolny był zajebisty i żebym miała dobre stopnie bo inaczej pożegnam się z wymarzonym koncertem :C
    Ale nie zapomnij też pomodlić się za siebie i swoich bliskich ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym nie zapomnę ^^ a te 20.000 to rzeczywiście genialny prezent skarby :3 widzę że znasz doskonale mój sposób myślenia kochana *-* w takim razie żebyś się nie przeliczyła... Właśnie zastanawiałam się z tym kissem ale chyba dobrze wyszło że tak się stało 😉

      Usuń
  3. Akdnuiefbwuivwnkjanuiwfdsnkb!!!!!!!!!
    AAAAAAAAAAAAA JUST!!! Megaaa zarąbiste....aufhdfhew
    No ja padnę. Nareszcie, nareszcie NARESZCIE!!!
    Wreszcie się pocałowali. I to nie byle jak! Omnomnom, ten rozdział zapadnie mi w pamięci do końca moich nędznych dni, aż padnę na moją uchachaną mordeczkę.
    No kobieto, co ty ze mnom zrobiłaś po tyym rozdziale. Mordeczka cieszy mi się bez przerwy, od początku rozdziału do samego końca i teraz jak piszę ten komentarz ^^
    Cud miód malina, cycuś glancuś...
    I ten teges, no cudowny był ten rozdział. JUST jak ty coś palniesz, to tylko zębiska z podłogi zbierać. Rewelacjaaaa.
    Od razu mówię i przepraszam, że nie skomentuję i nie przeczytam w terminie następnego rozdziału, no i kolejnego po nim, gdyż ponieważ os 1 sierpnia do 12 jadę na obóz i raczej średnio będę miała tam internet więc :(
    Także wracam 12 z komami na pół strony i weną do ich pisania.
    :* jesteś po prostu genialnaaaaaaa
    <3
    Do 12 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do 12 kochanie :* na pewno się nie obrażę, no co ty ^^ cieszę się że ci się podoba ^^ naprawdę mi na tym zależało. Mam nadzieję że dobrze opisałam tego kissa xd

      Usuń
  4. FUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUCKKKKKKKKK!!!!!!!
    To było... Fuck. Nie mam słów! Znowu całusy, niby wyjście z friendzone! A później to cholerstwo... 😶😶😶😶😶😶
    Czy Ithani będzie chciał skasować dziewojkę? Proszę! Niech próbuje ją skasować!
    A czy przemyślałabyś jednak kwestię Honey i Fredzilli? Proooooszę? *słodkie oczka* Spełnij jeszcze jedno marzenie!
    Piszę dopiero dzisiaj, z Poznania, bo jestem w drodze na Wolin. Żałuję, że nie zerknęłam tu wczoraj! Dziękuję Ci za dedykację, dostałam to o co tak skrzeczałam :) Gratuluję również tylu wyświetleń, zasługujesz jednak na więcej. Może mój Siostruś dołączy do twojego "fandomu" :D
    ~Piwo
    P.S.1: Ta frekwencja i cudny dedyk chyba mnie przekonują aby samej w końcu opublikować jakieś moje wypociny twórcze. A co mi tam!
    P.S.2: Mam problem z wyborem warsztatów! Nie wiem, czy iść na tkactwo, kowalstwo, łucznictwo czy też może hutnictwo, jubilerstwo, bartnictwo, garncarstwo albo na średniowieczną żeglugę (nie!)
    Pomóż wybrać!
    Kocham ten rozdział! I blog! A ciebie Mordakeinie też uwielbiam :) Powiem jeszcze tyle: widać zdecydowaną różnicę między tym co teraz piszesz a tym, co pisałaś jak zaczynałaś przygodę na blogerze (czy jak to się tam qwa pisze)
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA Dalej mam rozwałkę umysłu przez ten rozdział! No friendzone! Piwo i piwonie dla wszystkich!
    Byłabym zapomniała - fajnych imienin życzę! Ale nie mogę sobie przypomnieć czy ty nam kiedy o urodzinach swoich dacie wspomniałaś. A może to ja nie pamiętam?
    Na razie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urodziny - 19 styczeń dla zainteresowanych xdd haha

      Dzięki ci wielkie i zachęcam gorąco do odważenia się i publikowania swoich myśli 😉 a czo!

      N razie Honey i Fred - nic mi o tym nie wiadomo. Ja na razie nie planuję nic ale zobaczymy 😉

      O friendzonie powiem tak - niestety jeszcze trochę pobędzie ale nie martwcie się, nie tak długo jak sądzicie xdd

      Co do dedyku to naprawdę ci się należał za mnóstwo cierpliwości i czasu jakie dla mnie poświęciłaś ❤ dzięki

      Usuń
    2. Ja to Ci mogę podziękować za to, że w ogóle piszesz 😊
      Miśku, to jak modlić się będziesz, to mi wymódl wytrwałości lepszej, co? A właśnie, gdzie jedziesz się pielgrzymkować? W Polsce czy gdzieś indziej?
      A na jaki warsztat mam iść? Pomóżcie, zaczynają się jutro!

      Usuń
    3. Mi się podoba łucznictwo i jubilerstwo 😉 najbardziej przydatne. A co to za warsztaty? :pp

      A co do pielgrzy to Jasna Góra ;) piesza pielgrzymka legnicka 😊 nie martw się będę myśleć o was 😄

      Usuń
    4. Warsztaty te na Wolinie przed festiwalem słowian i wikingów. Na nich można się uczyć jak się robiło różne rzeczy we wczesnym średniowieczu, czytaj IX/X wiek. Na łucznictwie nauczyłabym się robić łuki... Pójdę tam, gdzie nie będzie mojej rodzinki, chcę sama coś zrobić, nie lubię jak oni patrzą. Może dla ciebie uda mi się zrobić jakieś cuś 😊

      Usuń
    5. Łooo 😄 najlepiej tak ;) moi też mnie wkurzają. Właśnie zostałam wygoniona z domu na ogród bo mój brat truł tyłek mojemu tacie -.-" jeszcze tylko 4 dni... Wytrzymam.

      Usuń
  5. OMG AWESOME!!!!!
    Już dawno przeczytałam i juz od początku wiesz jakie mam zdanie na temat tego rozdziału xd
    Tyle słodyczy to mi w życiu matka nie dala :'))) jeju normalnie awwwww 😍😍😍 ty żebyś wiedziała jak serce zaczęło mi szybciej bić gdy on ją pocałował! Czytam to już nwm który raz ale nadal wracam i znów zatapiam się w tym momencie! Jakbym to ja była na miejscu GoGo!
    Oklaski pokłony!
    Jesteś moim mistrzem!
    KOCHAM CIĘ!!!😍😍😍❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha ja też się wracam do tego momentu 😄😄😄 *żeby nie było, to nie jakieś samouwielbienie czy coś xdd * po prostu chyba jestem jakąś mega ultra shipperką Hirogo albo coś ^^

      Usuń