7/16/2016

Zazdrość

   Otworzyłem oczy i zamrugałem gwałtownie, starając się przy tym rozpoznać miejsce, w którym obecnie przebywałem. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że przecież zostałem w domu GoGo ze względu na jej nogę. Uśmiechnąłem się szeroko, gdy zauważyłem, że śpię u niej na kanapie, a GoGo leży na mnie z głową opartą o mój tors.
   Leżałem tak chwilę bez ruchu, wpatrując się w jej uroczą twarz. Oddychała wolno i swobodnie, jakby nie przejmowała się niczym i śniła o czymś przyjemnym. Nie potrafiłem powściągnąć swoich opiekuńczych myśli, gdy czułem na sobie jej delikatny ciężar. Miałem ochotę okryć ją ramionami i zostać tak, dopóki sama się nie obudzi.
   W końcu zdecydowałem się jednak unieść ją delikatnie, wstać i położyć z powrotem w taki sposób, by nie przerwać jej snu. Naprawdę bardzo się starałem i ku mojej uldze, GoGo miała twardy sen. Jednocześnie przy przenoszeniu jej starałem się uważać na prawe ramię, o którym nic nie mówiła, a które pewnie musiało być w tylko o trochę lepszym stanie niż jej noga.
   Zaczynałem powoli żałować, że ją pocałowałem, z tej prostej przyczyny, że zadziałało to na mnie jak narkotyk. Nie minęła doba, a ja już marzyłem, by to powtórzyć, spoglądając tęsknie na jej różowe usta. Okryłem ją kapą z kanapy, domyślając się, że pewnie zmarzła w nocy tak samo jak ja i odszedłem do kuchni, zastanawiając się co dalej.
   Wygrzebałem z szafek kilka produktów i zacząłem powoli szykować śniadanie. W końcu miałem się nią opiekować, prawda? Poza tym przeczuwałem, że GoGo stojąca w kuchni na tej zwichniętej nodze to pomysł najgorszy z możliwych.
   Byłem nieco zdziwiony, że kuchnia GoGo była tak umiejętnie zapełniona. Poza tym mieli tu wszystko - od warzyw po mrożone koktajle. Na myśl, że to moja przyjaciółka gospodarowała w tym miejscu, czułem prawdziwy podziw. Jeśli chodziło o zwyczaje w moim domu, to w kuchni niepodzielnie królowała moja ciocia. Może to kwestia przyzwyczajenia, bo w końcu prowadziła kawiarnię, ale mówiąc szczerze wiele mi brakowało, by ją pobić w mistrzostwie gotowania.
   Gdy kończyłem już swoje dzieło, usłyszałem drobne, ale nierówne kroki i po chwili ujrzałem GoGo opierającą się o próg. Miała skołtunione włosy, sterczące na wszystkie strony i rozleniwione spojrzenie jak u pantery wygrzewającej się na słońcu.
- Buszujesz w kuchni? - spytała z lekka chrypką. - Mam się obawiać?
   Starałem się nie patrzeć na nią zbyt długo, choć i tak z trudem mogłem oderwać od niej wzrok. Wyglądała jednocześnie tak przekomicznie i naturalnie, że zaczynałem żałować, że widzę ją w tym świetle tak rzadko.
- Nie powinnaś chodzić - mruknąłem dość oschle przez suchość w moich ustach. Musiałem głośno chrapać w nocy, pomyślałem z rozbawieniem. Najwyraźniej GoGo była tak zmęczona, że niczego nie usłyszała przez sen.
- A ty nie powinieneś spędzać nocy poza domem - odgryzła się, podchodząc wolno. Lekko kulała na lewą nogę, ale mimo to poruszała się z gracją, wzbudzając mój podziw. Usiadła na stołku i nachyliła się, obserwując mnie uważnie. - Dobrze, że wstałam, zanim puściłeś moją kuchnię z dymem.
   Roześmiałem się, układając jedzenie na talerzu.
- Aż tak we mnie nie wierzysz? - spytałem, a GoGo w odpowiedzi przechyliła lekko głowę, spoglądając na mnie rozleniwionym spojrzeniem. Wyglądała jak kotka, której pierwszą myślą po wstaniu jest dokończenie drzemki. - Swoją drogą świetnie wyglądasz - mruknąłem, stawiając przed nią parującą kawę. - Nowa fryzura?
   Zaśmiałem się, a GoGo nieco spochmurniała.
- Oj, zamknij się - westchnęła, powstrzymując się od rozczesania swoich splątanych włosów dłonią.
   Postawiłem przed nią talerz i sam zająłem miejsce naprzeciw, stając przy ladzie. GoGo nachyliła się i powąchała swoje śniadanie, przymykając lekko oczy. Wpatrywałem się w nią z zainteresowaniem, oczekując werdyktu.
- Pachnie ładnie - stwierdziła po chwili. Zachichotałem cicho. Oprócz naszych głosów nie słyszeliśmy żadnych innych dźwięków, jakby wszystko w promieniu kilku kilometrów zapragnęło się wyciszyć. - Co to dokładnie? - spytała, krojąc swoje śniadanie na małe kawałki.
- Omlet z brokułami i bekonem - odpowiedziałem, biorąc łyk kawy. GoGo spróbowała i poruszała brwiami. - I jak?
- Pyszne - powiedziała z zachwytem. - Rany, nie wiedziałam, że umiesz gotować - dodała szczerze, jak zwykle.
- Myślisz, ze pomagam cioci na zmywaku? - spytałem z rozbawieniem, a GoGo kiwnęła głową z namysłem. - Poza tym jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
   GoGo uśmiechnęła się i oparła na nadgarstku.
- Na przykład? - spytała, patrząc mi w oczy. Uśmiechnąłem się nieśmiało, czując na sobie jej spojrzenie. Znowu się wkopałeś, Hamada, pomyślałem z wyrzutem. Wziąłem kolejny kęs omleta do ust i zerknąłem na nią niepewnie.
- Lepiej niech to zostanie tajemnicą - zaśmiałem się nerwowo, ale GoGo nie odpuszczała, patrząc na mnie spokojnie swoimi sowimi oczami. - W końcu nie sądzę, żeby moje życie było tak pasjonujące.
   GoGo zamrugała ciężko swoimi rzęsami, po czym wzięła do rąk ponownie sztućce.
- Mnie bardzo interesuje - przyznała po krótkiej przerwie. - A niestety wiem o tobie za mało.
- Dobre i to - odparłem. - Zdradź szczegóły.
   Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i ten uśmiech sprawił, że dzień stał się o jeden odcień piękniejszy. Napiła się kawy, udając, że się zastanawia.
- W sumie wiem o tobie dużo od Tadashiego - powiedziała nagle, a ja zaczynałem mieć złe przeczucia.
- Aha, to wszystko wyjaśnia - parsknąłem.
- Nie narzekał na ciebie tak bardzo, jak myślisz - zaśmiała się GoGo. Jej spojrzenie powolutku zaczynało mnie irytować. Nie wiedziałem, czemu tak polubiła to fascynujące zajęcie, jakim jest wypatrywanie u mnie oznak słabości. - Martwił się tylko, że jesteś strasznie uparty... i że źle wybierasz.
   Zmarszczyłem brwi i odstawiłem na bok kawę. Szczerze mówiąc, odechciało mi się jeść. GoGo to zauważyła i skrzywiła się.
- Przepraszam, Hiro - powiedziała, kładąc dłoń na mojej ręce. - Wiem, że zawsze mówię takie rzeczy w nieodpowiednim momencie. To podłe.
- Przestań, GoGo - spróbowałem ją pocieszyć, ale pokręciła przecząco głową, odpychając mnie.
- I myślę czasem, że Tadashi ma rację. - dodała z pretensją w głosie. - Źle wybrałeś. To źle, że spędzasz ze mną tyle czasu. Będziesz tego żałował...
- Go... - zacząłem ponownie, ale GoGo najwyraźniej tylko się rozkręcała. Obydwoje przestaliśmy jeść, wpatrując się w swoje poważne twarze. Moja wyrażała zaskoczenie i zaniepokojenie jej nagłą reakcją.
- Ty wszędzie widzisz dobro - sprzeczała się. - Nawet tam gdzie go nie ma. Hiro, ja nie jestem osobą, która... Nie jestem ciebie warta i nieważne, w jakim świetle mnie widzisz. - jej oczy zaszkliły się od łez. - Ludzie się nie zmieniają.
   Uśmiechnąłem się, jakbym usłyszał całkiem niezły żart i pokręciłem głową. Jak miałem przemówić jej do rozsądku? Jak miałem przekazać, że była tą jedyną, za którą poszedłbym na koniec świata? Nie wiem, czy dałoby się to ubrać w słowa. Może i byłem naiwny, ale wiedziałem na pewno, że GoGo nie jest osobą, za którą się uważa. Wiem, ile w niej wrażliwości i troski, bo widziałem ją w niejednej takiej sytuacji. Jeśli myślała, że swoimi słowami przekłuje moje zdanie o niej niczym bańkę mydlaną, to w takim razie musiała pogodzić się ze srogą porażką.
- Masz rację - przyznałem. - Ludzie się nie zmieniają, a ty jesteś tą samą GoGo, którą byłaś, zanim poznałaś Ithaniego. Nie patrz na siebie przez jego pryzmat.
- Skąd wiesz? - spytała ciszej. - Nie znałeś mnie wtedy...
- Powiedzmy, że mam takie przeczucie. - odpowiedziałem twardziej. - Poza tym twój ojciec też tak myśli. Cały czas patrzy na ciebie, jakbyś była najbardziej niewinną dziewczyną na świecie.
   GoGo patrzyła na mnie, jakby nie docierały do niej moje słowa bądź jakbym używał innego, obcego języka. Jej oczy otworzyły się szeroko, przez co wyglądała jak zagubiona dziewczynka. Potem zrobiła coś jeszcze bardziej zaskakującego. Zaczęła po prostu płakać, skrywając twarz w dłoniach.
   Teraz to ja czułem się zszokowany jej postawą. Skołowało mnie to, że płakała przeze mnie. Ruszyłem się w końcu z miejsca, jak kompletny kretyn, który nie wie, jak się zachować, gdy dziewczyna płacze. Obszedłem szybko ladę i objąłem ją mocno, chcąc dodać otuchy, ale wtedy zaczęła tylko głośniej szlochać, jakby moja obecność sprawiała, że stawała się jeszcze bardziej smutna. Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie, dlatego tak mnie to uderzyło. GoGo płakała naprawdę rzadko. Nie widziałem, by na pogrzebie mojego brata uroniła choćby jedną łzę, chociaż oczy miała delikatnie podkrążone. Jeśli już to robiła, to na pewno nie z błahych powodów, to wiedziałem na pewno.
   GoGo objęła mnie mocno, opierając głowę na moim ramieniu. Jej łzy lądowały na mojej bluzie, ale nie przejmowałem się tym. Chciałem tylko, żeby przestała, bo naprawdę nie chciałem doprowadzić jej do takiego stanu.
- Go, przepraszam, nie wiem, po co to powiedziałem... - zacząłem, ale GoGo pokręciła lekko głową, a raczej drgnęła w odpowiedzi na moje słowa.
- Właśnie nie. Masz rację, Hiro. - powiedziała ledwie słyszalnie. Spojrzałem na nią zdziwiony. - I to jest najgorsze. Widzisz wszystko, co dzieje się u mnie w domu i doskonale wiesz, co leży mi na sercu. Po prostu jesteś jedyną osobą, która nie boi się o tym mówić otwarcie.
   Spojrzałem na jej smutne oczy, przypominające mi czarne paciorki u pluszowych misiów, widywanych w dziecięcych sklepach i otarłem łzy z jej policzków kciukami. GoGo nie zareagowała na mój dotyk, wręcz przeciwnie, odetchnęła z ulgą, gdy ją dotknąłem.
- Obiecuję, że już więcej nie będę - przysiągłem, ale GoGo pokręciła stanowczo głową.
- Nie - powiedziała, i uśmiechnęła się lekko przez łzy. Chyba przestałem rozumieć jej kobiece humory. - Obiecaj mi, że nigdy się nie zmienisz.
   Uśmiechnąłem się do niej ciepło, po czym objąłem jeszcze raz, tym razem dłużej. GoGo opatuliła mnie ramionami, oddychając swobodnie. Sam nie potrafiłem wyjaśnić jej nagłego wybuchu, ale czułem, że to było coś niezwykłego. Skoro twarda GoGo Tomago potrafiła rozpłakać się w mojej obecności, to musiałem uchodzić albo za największego drania, albo za kogoś wybitnie uzdolnionego. Tę pierwszą wersję pewnie wybiłaby mi zaraz z głowy, więc znów pozostawała kwestia mojego geniuszu. Geniuszu, którego sam nie ogarniałem.
   Dokończyliśmy śniadanie w o wiele bardziej rozluźnionej atmosferze i pomogłem GoGo zmienić opatrunki. Zarzekała się, że zrobi to sama, ale nie miałem zamiaru jej odpuścić. Ciekawe jakim sposobem zmieniłaby ten na ramieniu, skoro nie mogła tam nawet dosięgnąć? Usiedliśmy w salonie, a GoGo wskazała mi miejsce w szufladzie, gdzie trzymali świeże bandaże i maści. Gdy spytałem ją, dlaczego nie mają po prostu apteczki, stwierdziła, że jej ojciec lubi mieć wszystko poukładane po swojemu.
   Noga wyglądała o wiele lepiej. Oczywiście dalej poprzecinana była siatką niebieskich plam, ale przynajmniej zeszła już opuchlizna. GoGo za moją prośbą położyła ją bezpośrednio na moim udzie, by ułatwić mi moje zadanie.
- Uczyłeś się od Baymaxa, jak postępować z takimi kalekami jak ja? - spytała z rozbawieniem.
- Skąd - odpowiedziałem, zawiązując bandaż wokół kostki z nadzieją, że będzie się trzymał. Przynajmniej nieco zmniejszy ból przy chodzeniu, pomyślałem, patrząc na GoGo, która nagle położyła się na kanapie, jakby znudziło ją całe to opatrywanie.
   Uśmiechnąłem się szeroko, dopóki nie pojąłem, skąd się wzięło to zachowanie u dziewczyny. Gdy leżała, trzymała dłoń na czole i lekko zaciskała zęby, tak że jej usta formowały się w grymas.
- Hej, wszystko gra? - spytałem z troską. GoGo nie poruszyła się, a jedyną oznaką, że mnie słyszała, było przymknięcie przez nią oczu.
- Nie widziałeś tam może jakiś środków przeciwbólowych? - zapytała słabym głosem. Położyłem jej nogę na kanapie i ruszyłem w kierunku szuflady, zaalarmowany jej stanem. Niestety nie znalazłem w niej żadnych leków, a GoGo powiedziała coś o szafce w kuchni, tuż obok kuchenki. Wszedłem do pomieszczenia i zacząłem oględnie szukać, aż w końcu znalazłem zielone pastylki o kształcie kropli. Nalałem też wody do szklanki i przyniosłem jej do pokoju.
- Dzięki - wyszeptała z ulgą, gdy przyjęła lek.
   Próbowała usiąść, ale zabroniłem jej. Kanapa była na tyle szeroka, że z łatwością się na niej mieściłem, nawet jeśli GoGo położyła się na jej środku. Poza tym przecież zostawały mi jeszcze fotele. W innych szafkach znalazłem ciepły koc i przykryłem ją, zanim zdołała się zdrzemnąć. Usiadłem obok, mając nadzieję, że ból złagodnieje, gdy się obudzi.
   Tak też zresztą się stało. Spała może pół godziny, a ja w tym czasie, szczerze mówiąc, chyba jej się przyglądałem. Byłem również zmęczony poprzednim dniem i wykorzystałem chwilę na odpoczynek i zregenerowanie sił. GoGo usiadła delikatnie i potarła spocone czoło.
- Cholerny robot - mruknęła pod nosem, a ja zaśmiałem się w duchu. Cała Tomago. Spojrzała na mnie nieco zamglonym spojrzeniem i uśmiechnęła się łagodnie. - Dobrze, że tu jesteś - powiedziała cicho. - Chyba jednak sama nie dałabym rady.
   Usiadłem tuż obok niej w miejscu, gdzie uprzednio leżała jej głowa i pomogłem jej usiąść.
- Może sprawdziłbym jeszcze ten na ramieniu - zaproponowałem, a GoGo skinęła głową. - Oczywiście, jeśli jesteś w stanie...
- Nie ma problemu - powiedziała nieco znudzonym głosem. - Jest lepiej, dużo lepiej.
- A już myślałem, że Tomago przyzna się do gorszego samopoczucia - westchnąłem, a GoGo pokazała mi język.
- Nie sądzisz, że już dzisiaj przegięłam z tym narzekaniem? Sama nie wierzę, że jeszcze nie uciekłeś... - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałem.
- Mieszkam z Baymaxem - przypomniałem jej. - I z ciocią, która pobija wszelkie rekordy, jeśli chodzi o narzekanie.
- Pewnie narzeka na ciebie, co? - spytała wesoło GoGo.
- W gruncie rzeczy, zazwyczaj tak. - odpowiedziałem szczerze.
   Ściągnęła z ramion bluzę z moją małą pomocą, odsłaniając czarną bluzkę na cienkich ramiączkach. Na prawym ramieniu rzeczywiście miała biały opatrunek, który troszkę przesiąkł krwią. Jednak nie to sprawiło, że poczułem, jak czerwienieją mi policzki. GoGo siedziała tyłem do mnie i na szczęście nie widziała mojej miny, gdy patrzyłem na jej półnagie plecy. Uśmiechnąłem się, rozbawiony swoim reakcją i sięgnąłem po gazę i nożyczki, by pociąć je na mniejsze kawałki.
- Nie wysłałam Skandarowi wiadomości, że mnie dzisiaj nie będzie - przypomniała sobie nagle, patrząc do przodu. - Pewnie będzie się zastanawiał, gdzie nas wcięło.
   Wzruszyłem ramionami. Szczerze mówiąc, średnio obchodził mnie Skandar a jeszcze bardziej to, co sobie pomyśli. Odsunąłem lekko ramiączko GoGo, a ta zerknęła lekko w tył na mnie i zarumieniła się. Zdjąłem jej stary opatrunek i jeszcze raz oczyściłem ranę. Nie byłem jakimś specem, ale ja i Tadashi często rozbijaliśmy sobie kolana, gdy byliśmy dziećmi, czy chociażby łamaliśmy kończyny, grając z kolegami w piłkę. Obaj tyle razy lądowaliśmy w szpitalu, że znałem już na pamięć czynności lekarzy, dlatego łatwo było mi je odwzorować.
- Będzie się zastanawiał, gdzie ciebie wcięło - zaznaczyłem, układając pasma gazy na jej ramieniu, by zakleić je potem taśmą, która w rzeczywistości była wydłużonym plastrem. Niestety, ramię ciężko było zabandażować. - Za mną specjalnie nie przepada. Poza tym myślę, że jeżeli bym zniknął, byłby pierwszym, który wyprawiłby z tej okazji imprezę.
   GoGo roześmiała się dźwięcznie, a jej głos odbił się od ścian salonu.
- Pewnie tak - przyznała szczerze. - Ale zmieni zdanie, jestem tego pewna.
   Nie odpowiadałem chwilę, kończąc swoje dzieło. Przypomniałem sobie jednak, że temperatura w pokoju nie jest zbyt wysoka, a GoGo siedzi jakiś czas z odkrytymi ramionami.
- Nie jest ci zimno? - spytałem, odrywając dłonie od jej pleców. Wystarczyło, że moim zdaniem i tak zbyt często przypadkowo muskałem je swoimi palcami.
- Nie - odpowiedziała ze śmiechem, wyczuwając moje przypuszczenia. - Masz ciepłe dłonie - dodała po chwili z tajemniczym uśmiechem, który sprawnie ukryła.
   Skończyłem zmieniać opatrunki, po czym posprzątałem po sobie, chowając do szuflad niezużyte bandaże i resztki opatrunków. GoGo zerkała za mną, jakby obawiała się, że nie poodkładam tego na miejsce.
   Było przed południem, gdy siedzieliśmy na kanapie, oglądając jakąś słabą komedię, w której może dwie sceny były naprawdę śmieszne. GoGo siedziała pod kocem z kubkiem gorącej czekolady na kolanach, a jej oczy wpatrywały się w ekran. Rozmawialiśmy dużo na różne tematy, w tym szczególnie na temat Grand Prix i przygotowań, które należy poczynić, by lepiej się przygotować. Czułem się nieco wdrożony w świat GoGo. Zaczynałem ją coraz bardziej rozumieć i ta myśl mnie satysfakcjonowała. Widziałem jednak, że temat jej warsztatu nieco ją niepokoił, w końcu siedziała tu, w domu, zamiast być tam. Wyglądała doprawdy jak ryba wyjęta z wody.
- Jeśli chcesz, mogę podejść do warsztatu i sprawdzić, jak im idzie - podrzuciłem pomysł, a GoGo spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Jak dotąd ani razu nie pojawiłem się tam bez niej, więc ta myśl musiała GoGo nieco zdziwić. - Nie chcę, żebyś się zamartwiała cały dzień.
- Naprawdę mógłbyś to zrobić? - spytała, mrugając szybko, jakby nie dowierzała w to, co słyszy. To nie był dla mnie problem. Przecież z drugiej strony to, że nie lubili mnie Skandar i Emma nie oznaczało, że byłem tam niemile widziany. Do Jareda i Stike'a czułem sympatię i lubiłem obserwować ich przy pracy. Często nawet zadawałem im pytania, choć szczerze mówiąc przy Jaredzie był to spory problem. Przy jedynej jak dotąd naszej rozmowie GoGo tłumaczyła mi, co odpowiada niemy chłopak, ale to i tak było nieco krępujące dla obu stron. Postanowiłem więc, że nauczę się migowego, by poznać tego człowieka, w końcu mieliśmy stanowić zespół.
- Jasne - wzruszyłem ramionami. - Mogę przy okazji skoczyć po pizzę, żebyś mi tu nie umarła z głodu.
   GoGo roześmiała się.
- Dbasz o mnie lepiej niż mój ojciec - zauważyła z rozbawieniem. - A naprawdę ciężko jest mu coś zarzucić.
   Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Nie słyszałem jeszcze, by powiedziała o nim cokolwiek miłego, aż do tej pory.
- Myślałem, że nie macie dobrych stosunków - rzekłem ostrożnie. GoGo usiadła prosto, nie zważając na chore ramię.
- Nasze relacje nie są za dobre, ale to nie oznacza, że mój ojciec kiedykolwiek zapomniał o swojej roli. Muszę przyznać, że poza rozmowami wywiązywał się ze wszystkich swoich obowiązków rodzicielskich. A przynajmniej tak mi się wydaje. - powiedziała i wbiła wzrok w podłogę.
   Nie chciałem, by teraz myślała o ojcu. Już wystarczył mi jej jeden wybuch płaczu w tym dniu. Nie chciałem pobijać swojego rekordu. Wstałem z kanapy i okryłem ją ciaśniej kocem, zostawiając przy włączonej telewizji.
- Już idziesz? - spytała, patrząc na mnie, jakbym interesował ją bardziej niż ten film.
- Ehmm - przytaknąłem. - Wrócę niedługo - obiecałem, a GoGo próbowała wstać, co zabawne, pewnie z zamiarem odprowadzenia mnie do drzwi. Może potem jeszcze spróbuje biegu maratonowego po naszym mieście, zastanawiałem się z rozbawieniem.
- Nie wstawaj - poprosiłem, układając ją z powrotem na kanapie. GoGo spojrzała na mnie i roześmiała się wesoło. - Chcesz, żebym zaraz musiał dzwonić po ambulans? Wtedy wszystkie moje próby opieki nad tobą byłyby bez sensu.
- Sam jesteś bez sensu, Hamada - mruknęła i objęła mnie mocno. Nachyliłem się nad nią, odwzajemniając uścisk. W pewnym momencie musnąłem ustami jej szyję, oczywiście niechcący, a GoGo zadrżała lekko, jakby mój dotyk działał na nią jak lód. Dotyk moich ust, uświadomiłem sobie z rezerwą. Nie wiedziałem, czy powinienem się z tego powodu cieszyć, czy raczej obawiać, że nie przyjęła go raczej otwarcie. - Dziękuję ci za wszystko, Hiro - wyszeptała mi do ucha, nie puszczając mnie. Ja też nie miałem zamiaru odpuszczać pierwszy, więc byliśmy tak spleceni, dopóki nie uświadomiliśmy sobie, ile czasu upłynęło.
- Postaraj się nic sobie nie zrobić do mojego powrotu - rzuciłem, stając w progu salonu. GoGo patrzyła na mnie swoimi piwnymi oczami z mieszanką złości i śmiechu, jakby nie potrafiła pozostać poważna.
- Idź już - stęknęła i oboje zaśmialiśmy się, zanim się rozdzieliliśmy.



   Po jakiejś połowie godziny pojawiłem się w warsztacie i mówiąc szczerze, nie wiedziałem, co mam myśleć. Wszedłem głównymi drzwiami i zastałem całą ekipę, stojąca przed stołem, jakby na coś czekali. Ku mojemu zadowoleniu mina Skandara zrzedła, jakby nie za bardzo ucieszyło go moje pojawienie się. Reszta przywitała mnie raczej dość przychylnie.
- O, Hiro! - wykrzyknął Stike, który stał oparty o niski regał. Emma obróciła się przodem do mnie i lekko się uśmiechnęła, co mnie trochę oszołomiło. Jared jak zwykle wyglądał na zadowolonego, jakby nie miał najmniejszych problemów. - Dobrze, że jesteś. GoGo napisała, że dzisiaj nie przyjdzie, ale nie wiemy, co jest grane.
- Martwimy się - dodała Emma.
- Wszystko w porządku - uspokoiłem ich, podchodząc bliżej. - Miała wczoraj mały wypadek i...
- Wiemy - warknął Skandar i podał mi gazetę. Na pierwszej stronie widniało rozmazane zdjęcie, na którym znajdowaliśmy się my, całą naszą piątką. GoGo nie było przy nas, bo przecież znajdowała się wtedy o kilka ulic dalej, ale sam fakt, że dziennikarze zdołali nas zauważyć budził nasz niepokój. Mieliśmy unikać takich sytuacji, przynajmniej o to prosiła Yoko.
- Cholera - mruknąłem pod nosem, zastanawiając się, jakim cudem przyjaciele GoGo wiedzą, że braliśmy w tym udział. - Co wiecie?
- Tyle, że to nie przypadek, że to coś łazi po mieście i że GoGo zostaje poszkodowana - powiedział twardo Skandar, patrząc na mnie, jakbym był wszystkiemu winien. - Poza tym znamy jej przyjaciół i wiemy, że to byliście wy.
- Nie mogę wam powiedzieć nic więcej - odpowiedziałem ze spokojem, ale Skandar wkurzył się jeszcze bardziej.
- Bo co? - krzyknął. - Nie jesteśmy warci zaufania? Niby dlaczego GoGo przysłała tu ciebie? Boi się powiedzieć nam, co się stało?
- Skandar, przestań - warknęła Emma. Byłem zdziwiony, że postanowiła mnie bronić, choć pewnie też domagała się wyjaśnień.
- Nie, Emm, dobrze wiem, że ty też chcesz wiedzieć, o co tu chodzi - Skandar nie dawał za wygraną. Czułem na sobie spojrzenia wszystkich, przez co tym bardziej czułem się osaczony.
   Stike stał za mną i wpatrywał się we mnie, jakby mi współczuł, za to Jared obserwował nas, jakby czekał na zakończenie ten fascynującej wymiany zdań. Miałem dość. Byłem zmęczony wczorajszym dniem i nie chciałem, by wszyscy tak na mnie naskakiwali.
   Rzuciłem gazetę na stół i wbiłem wzrok w Skandara.
- Chcecie znać prawdę? Ok. Byliśmy tam. - wyznałem wprost. Nie zamierzałem mówić o Agendzie, ale przecież i tak ludzie nas już tam zobaczyli. Mogliśmy albo to ukrywać, albo powiedzieć część prawdy i ukryć najważniejsze - że działaliśmy za sprawą Agendy. - Walczyliśmy z tym robotem i to my go pokonaliśmy. Zadowoleni?
   Odpowiedziała mi cisza. Wszyscy spoglądali na siebie ze zdziwionymi minami, jakby nie tego oczekiwali. Może myśleli, że opłaciłem dziennikarza, albo, sam nie wiem, może sprowokowałem całą tę akcję. Czułem się nieco wkurzony, że mi nie wierzą.
- A co z GoGo? - spytał Stike zza moich pleców. Spojrzałem na niego i odetchnąłem cicho.
- Została poszkodowana w trakcie całego zamieszania, ale nic jej nie jest poza zwichnięciem nogi. - powiedziałem nieco spokojniej. Ku mojej uldze Skandar milczał, przypatrując mi się z uwagą. Miałem nadzieję, że w końcu ze mnie zejdzie, gdy dowie się prawdy. - To dlatego dzisiaj nie przyszła.
- Wybacz, Hiro - odezwała się znowu Emma, która pocierała swoje przedramiona, jakby zmarzła. - Po prostu... chcieliśmy wiedzieć...
- Rozumiem - odparłem i na tym skończyła się nasza dyskusja. Przeczuwałem, że są ciekawi szczegółów, ale nie usłyszałem ani jednego pytania na ten temat. Chcieli wiedzieć, co robiliśmy na tym zdjęciu w gazecie, to im powiedziałem. Zero więcej natarczywych pytań, skoro mieli to, co chcieli.


   Gdy ojciec GoGo przyjechał nie był zbyt ucieszony jej stanem, choć starałem się jak mogłem. Mimo, że trzymała się twardo i poza kilkoma sytuacjami nie pokazywała, jak bardzo boli ją noga, to i tak bardzo zmizerniała. Daishi zauważył to, przez co zaczął się martwić o córkę jeszcze bardziej.
- Mogę coś pomóc? - spytałem któregoś dnia, gdy GoGo znów zasnęła na kanapie, upojona lekami przeciwbólowymi. Nie myślałem, że aż tak będzie cierpieć i jej stan sprawiał, że ja również poczułem się gorzej.
- Nie, Hiro - odparł Daishi z uśmiechem i poklepał mnie przyjaźnie po plecach. - Zrobiłeś wszystko, co mogłeś. GoGo da sobie radę, jestem tego pewien.
   Nie wiem, skąd Daishi to wiedział, ale ta wiedza okazała się prawdziwa. Pierwszy tydzień minął szybko, a później GoGo stanęła na nogi. Z początku bałem się, że jeśli zbyt szybko zacznie chodzić używając ten zwichniętej nogi, to może dojść do czegoś o wiele gorszego niż proste zwichnięcie, ale okazało się, że byłem w błędzie, bo im więcej chodziła, tym mniej skarżyła się na ból nogi. Oczywiście jej kostka była szczelnie opatrzona zarówno opatrunkami jak i specjalnymi usztywniaczami, co miało pomóc jej w rehabilitacji, ale prawda była taka, że i bez nich GoGo świetnie sobie radziła. Nie raz zastałem ją właśnie przy ćwiczeniach i nie wątpiłem, że szybko chce wrócić do formy. Pewnie stęskniła się za swoim warsztatem i jazdą na motorze tak bardzo, że każdą chwilę pragnęła wykorzystać na rehabilitację. Gdyby nie ja i pan Tomago, pewnie już dawno by ją sobie połamała przy nadmiernym jej używaniu.
- Słyszeliście o więzieniu na Isla Menor? - zagadnął nas raz pan Tomago przy śniadaniu. Siedział przy stole, popijając kawę i czytając gazetę, podczas gdy ja i GoGo siedzieliśmy jak zwykle przy ladzie, rozmawiając żywo o zbliżającym się weselu Abigail. Został tylko tydzień, a my wciąż wiedzieliśmy mało na temat całego przyjęcia. - Podobno mają w planie przenieść go na inną wyspę.
   Otworzyliśmy szeroko oczy, zaprzestając dyskusji, podczas gdy Daishi wziął głośny łyk kawy ze swojego szarego kubka. Z tego, co mówiła mi GoGo, jej ojciec bardzo lubił szarą barwę.
- Naprawdę? - spytałem ze zdziwieniem. GoGo zerknęła na mnie i uśmiechnęła się szeroko.
- To chyba dobrze, w końcu zrobią coś z tymi tubylcami... - powiedziała, a Daishi uniósł palec.
- Jest mały problem - odparł, burząc entuzjazm córki. - Dopiero to planują. Nie wiedzą, czy uda się przenieść cały zakład. Poza tym, jeśli uciekł im jeden więzień, to nie sądzicie, że przewożenie ich w śmigłowcach będzie doskonałą szansa na ucieczkę pozostałych?
- Możliwe - odparłem poważnie, a Gogo zerknęła na mnie z ubolewaniem. Nie chcieliśmy, by tak się stało, ale musieliśmy brać pod uwagę tę możliwość.
   Od tamtej pory rzadko rozmawialiśmy na temat Isla Menor. Nawet nie próbowałem pytań, skąd pan Tomago o tym wiedział. Zaczynało mnie czasem przerażać to, ile wie. Tym bardziej, że spędzałem tyle czasu z jego córką, a on pewnie wszystko zauważał.
   Codziennie pomagałem też trochę w warsztacie, by pomóc ekipie nadążyć z całym tym sprzętem pod nieobecność GoGo. Musiałem przyznać, że mieli sporo pracy, ale cieszyli się, gdy mnie wiedzieli. Raz Emma porywała mnie do swojego gabinetu, przedstawiając nowe projekty, innym razem Jared zademonstrował działanie próbki oleju w dość trudnym nawet jak dla mnie równaniu, ale zazwyczaj pomagałem jednak Skandarowi. GoGo miała rację i z czasem naprawdę zdołał przyzwyczaić się do mojej obecności.
   Gdy pojawiałem się w jego części warsztatu, nawet się nie obracał, poznawszy mnie albo po chodzie, albo po tym, że chyba ja jako jedyny byłem na tyle odważny, by wejść do jego tajemniczej gawry z silnikami.
- Przeczyść A30 i S7 - mruknął, jak zwykle nie odwracając się w moją stronę. Mięśnie na jego karku naprężyły się, przez co uznawałem, że dalej czuje wobec mnie niechęć, ale postanowiłem nie zwracać na to jak zwykle uwagi.
- Tak jest, kapitanie - westchnąłem i ruszyłem do pracy. Skandar zerknął na mnie raz, potem drugi, cały czas zajmując się dopracowywaniem zbiornika paliwowego. Czułem, że to nie wróży nic dobrego, ale nauczyłem się, że w takich sytuacjach lepiej jest udawać kretyna i udawać, że nic się nie widziało.
   Przy pracy ze Skandarem towarzyszyła mi jak zwykle ciężka cisza. Mechanik nigdy się nie odzywał, chyba że miał dla mnie jakieś polecenia. Zastanawiałem się, czy dziwiło go to, jak bardzo go słucham i że wykonuję każde jego polecenie. Pewnie tak, skoro zdołał już przenieść nasze stosunki na poziom zerowy, a nie ten ujemny.
   Po jakiejś godzinie, gdy skończył swoje dzieło, obrócił się do mnie, ocierając brudne ze smaru ręce.
- Hiro, mogę cię o coś spytać? - odezwał się, a ja spojrzałem na niego z zaskoczeniem. Po raz pierwszy zwrócił się do mnie po imieniu, jak również i spróbował być uprzejmy. Poznałem go na tyle, by przeczuwać już, że to jawna pułapka.
- Pewnie - odparłem, udając obojętność, jednak jego pytanie wmurowało mnie w podłoże.
   Skandar przechyliła na bok głowę, tak że jego rozczochrane, jasne włosy wyglądały, jakby przed chwilą zdmuchnął je wiatr. Oparł się o ladę, która jakimś cudem zdołała znieść ciężar jego masy mięśniowej i wbił we mnie spojrzenie, jakby chciał popatrzeć przeze mnie, jak przez jakiegoś ducha.
- Co cię łączy z Tomago? - spytał, a ja czułem, że jego wzrok oznacza to samo, co nóż na gardle. Czekał, aż się potknę.
   Czyściłem dalej te durne części, starając się udawać, że wszystko jest okej i rzeczywiście nad sobą panuję. Skandar skrzyżował ręce, jak na prawdziwym policyjnym dochodzeniu.
- Przyjaźnimy się - odparłem wprost, a Skandar prychnął pod nosem. Spojrzałem na niego gniewnie, jakby przeszedł przez granicę, której nie wolno było przekraczać. O relacjach łączących mnie i GoGo moglem rozmawiać tylko z przyjaciółmi, niestety, Skandar nie należał do tej grupy.
- Równie dobrze mogę uwierzyć w bajeczkę, że Stike w nocy dorabia sobie jako batman. - powiedział nieprzyjemnym głosem, mimo to uśmiechnąłem się lekko. Skiandar podszedł kilka kroków i oparł swoje umięśnione dłonie o stół, przy którym właśnie stałem. Dzieliło nas dokładnie kilka metrów kwadratowych stalowego stołu o sześciu nogach, a ja czułem się, jakbym bym przyparty do muru. - Pytam, co naprawdę was łączy, tak poza pracą.
   Prychnąłem pod nosem, rozbawiony tymi pytaniami. Właściwie to nawet nie musiałem na nie odpowiadać.
- Daruj, ale chyba nie powinno cię to interesować - powiedziałem, starając się zachowac twardość w głosie. Najwyraźniej mi się udało, bo Skandar zamilkł na chwilę, wpatrując się we mnie gniewnie. W końcu stanął prosto, a ja wręcz słyszałem jak szary stolik zaczyna mu dziękować.
- Śmieszysz mnie, Hamada - powiedział w końcu, gdy prawdopodobnie zobaczył we mnie już wszystko, co chciał. - Wiesz, ilu takich jak ty kręciło się wokół niej? - spytał, a ja poczułem gulę w gardle, która ciągnęła moje wnętrzności ku górze. Skandar roześmiał się dość groźnie. - Nie tacy jak ty próbowali się do niej dobrać i dziwnym trafem im się nie udało. Myślisz, że w czym jesteś lepszy od nich?
   Nie odezwałem się, a zamiast tego zająłem się pracą. Postanowiłem sobie, że zignoruję go, choć prawdę powiedziawszy nie było to takie proste, gdy jego słowa docierały do mnie tak głęboko. Starałem się zachować zimną krew i przede wszystkim nie pokazać mu, że ma miażdżącą przewagę nade mną w tej dyskusji.
- Był tylko jeden taki cwaniak, któremu uległa - prychnął Skandar, który wyglądał bardzo pewnie w swojej roli oskarżyciela. Złamałem swoją przysięgę i spojrzałem na niego z narastającą furią, która pragnąłem zachować w sobie. - Dobrze wiesz, jak się nazywał. Znałem Ithaniego i powiem ci wprost, że gdybym miał stawiać na niego lub na ciebie, postawiłbym na niego.
   Zaśmiałem się pod nosem, jakby te słowa naprawdę mnie rozbawiły.
- Musisz mnie naprawdę szczerze nienawidzić - zauważyłem, a Skandar spochmurniał. Najwyraźniej spodziewał się każdej możliwej reakcji, ale nie tej. Nie sądził, że obrócę wszystko w żart.
- Nie zaprzeczyłeś - doczepił się znowu. - Czyli mam dowód, że to, co mówię jest prawdą.
   Miałem ochotę znów się zaśmiać, gdy coś zrozumiałem.
- Podoba ci się, mam rację? - spytałem i poczułem w sercu palącą zazdrość. Już teraz pragnąłem, by był jak najdalej GoGo, choć nawet nie zdążył jeszcze odpowiedzieć na to pytanie. Zrozumiałem to wtedy, gdy powiedział, że "nie tacy jak ja próbowali". Poza tym nie chciałby mnie zniechęcić, gdyby mu na tym nie zależało.
   Skandar znieruchomiał.
- Nic o niej nie wiesz - mruknął z niezadowoleniem. - Nie wiesz, do czego jak zdolna - powiedział to z takim uśmiechem, że miałem ochotę obić mu tą twarz. Tutaj, w tym momencie.
- Och, a ty wiesz? - spytałem. - No dalej, opowiedz o waszej niebywałej relacji. Powinna mnie zainteresować. - powiedziałem, a Skandar zacisnął dłonie na ladzie.
- Przyjdzie czas, że przyznasz mi rację - rzekł, gdy zdołał się nieco uspokoić, a zajęło mu to dobrych kilka minut. Wiedziałem, że walczę z ogniem, ale wcale tym się nie przejmowałem. Nie podobało mi się to, co mówił i nie zamierzałem mu przytakiwać. Tadashi zawsze mówił, że mam cięty język. - Tylko nie mów wtedy, że cię nie ostrzegałem. GoGo to twarda sztuka i nigdy nie zwróci uwagi na kogoś takiego jak ty, choćbyś miał się jej przylizywać w nieskończoność.
   Już szykowałem jakąś cięta ripostę, gdy nagle w drzwiach stanęła Emma. Spojrzała na mnie, przy okazji zarzucając rudymi włosami i podbiegła do mnie, łapiąc mnie za rękę. Zdążyłem już się przyzwyczaić do niektórych dziwnych zachowań w tym warsztacie. Zachowanie Emmy było jednym z tych przypadków. Zauważyłem, że łatwo się ekscytowała, o wiele łatwiej niż Honey o dziwo, i wtedy nie myślała zbyt trzeźwo. Poza tym od czasu naszej rozmowy o akcji z robotem i o wypadku GoGo zaczęła mnie dużo lepiej traktować, jakby żałowała swoich pretensji wobec mnie i chciała je jak najszybciej wynagrodzić.
- Hiro, błagam, pomóż mi, bo zaraz zwariuję - jęknęła i pociągnęła mnie w kierunku drzwi, a ja prawie upadłem, czując jej mocny chwyt. Obróciłem się w stronę zszokowanego Skandara, z imna mówiącą "ach, te dziewczyny" i odszedłem w towarzystwie Emmy, która zaprowadziła mnie wprost do swojej pracowni.
   Byłem już tu kilka razy w czasie nieobecności GoGo i za każdym razem płomienie na ścianach spopielały moje oczy. Potrzebowałem potem dłuższej chwili, by ochłonąć od żarówiastych ścian w pracowni dziewczyny.
   Teraz jednak jej pracownia wyglądała, jakby zaprosiła do siebie gromadkę psotnych dzieci. Wszędzie walały się bele materiału, a drobne kawałki zaściełały całą podłogę. Wyglądało to, jakby projektantka postanowiła walczyć z własnymi pomysłami, czego efektem był totalny rozgardiasz w jej wnętrzu. Nożyczki i noże walały się pod stołami lub bezpośrednio na środku podłogi, zapraszając obcych, by stanęli na ostrzu. Obrazy spadły ze ścian, jakby te wkurzyły się na ich twórczynię i postanowiły wznieść głośny protest.
- Co tu się właściwie stało? - spytałem z szokiem, puszczając przy tym dłoń Emmy, która nawet nie zwróciła na to uwagi. Projektantka wyglądała na zrozpaczoną.
- Hiro, nie wiem, dostałam ataku... Ja już totalnie nie wiem, co mam robić... Siedzę i myślę, ale te pomysły... Jakby wypalały mi dziury w głowie. Nie pamiętam, co się dzieje - złapałem ją za ramiona i spróbowałem uspokoić. Swoją drogą naprawdę nie rozumiałem artystów i cieszyłem się, że nie należę do ich licznego grona. Czułem, że nie zrozumiałbym ich kreatywności.
   Emma spojrzała na mnie z załzawionymi oczami i zadrżała wargą, na której spoczywał srebrny kolczyk ważący pewnie z tonę.
- Emma, uspokój się - powiedziałem, mając nadzieję, że spokój w moim głosie zdoła ją nieco uspokoić. - Na razie posprzątajmy twoją pracownię, a potem wymyślimy, co dalej.
   Dużo bardziej wolałem spędzanie czasu z GoGo w jej domu niż ślęczenie w warsztacie. Każdy ostatnimi czasy był nabuzowany i niestety wyładowywał się na mnie, jakbym był wszystkiemu winny. Dopiero po pewnym czasie zrozumiałem, że cała ta ekipa reaguje tak na nieobecność GoGo, która koordynowała wszystkie ich ruchy. Nie potrafiłem sobie wyobrazić mojej przyjaciółki jako przywódczyni, ale prawda była taka, że jej przyjaciele nie potrafili zrobić bez niej kroku. Cały czas zadawali mi pytania odnośnie jej stanu, obawiając się, że nie zdoła wrócić do nich wystarczająco szybko. Byłem jednocześnie pocieszycielem, zastępcą jak i pomocnikiem i funkcje te mnie przerastały. jeśli narzekałem poprzednio na pracę w warsztacie, to teraz byłem naprawdę skonany. Kilka razy nawet zasnąłem u GoGo, kiedy przestałem panować nad moim zmęczeniem.
   Obudziłem się, gdy poczułem dotyk na swojej dłoni. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się dokoła. Leżałem na fotelu w salonie GoGo, a ona we własnej osobie siedziała przy mnie i głaskała mnie po dłoni swoimi długimi palcami, wpatrując się we mnie z ciepłym uśmiechem.
- Znów to zrobiłeś - zaśmiała się, uśmiechając się jeszcze szerzej, co naprawdę zwaliło mnie z nóg. Usiadłem prosto, starając się finalnie rozbudzić.
- Cholera... Mam nadzieję, że tym razem twój tato się ze mnie nie śmiał - odpowiedziałem, a GOGo zachichotała, mimo że mnie nie było wcale do śmiechu. Mimo iż Daishi traktował mnie jak członka rodziny, to ja czułem się nieco speszony w jego towarzystwie, a już zwłaszcza gdy odwalałem takie akcje. Co innego, gdy byliśmy z GoGo sami, w końcu to moja najlepsza przyjaciółka, ale Daishi Tomago nie był osobą, której chętnie pokazywałbym się w stanie totalnego skonania.
- Przestań, wyszedł do pracy. Nawet nie zdążył zauważyć, że tu jesteś. - powiedziała łagodnie, a jej dłoń prześlizgnęła się sprawnie do nadgarstka, dalej pisząc palcami po mojej skórze.
   Obejmowała nas słaba łuna światła z kuchni, w której paliły się dwie lampy. Coraz bardziej znałem ten dom i coraz bardziej mnie to przerażało. Ciocia już zdołała zauważyć, że częściej bywam u Tomagowów niż we własnym domu.
   Spoglądałem na GoGo wciąż tym samym sennym spojrzeniem, nie mogąc się wciąż nadziwić jej urodzie. Wyglądała o wiele lepiej niż w poprzednim tygodniu, gdy bez tabletek przeciwbólowych funkcjonowała jak żywy trup. Teraz jej policzki były nieco zaróżowione, a usta układały się w ten sam piękny uśmiech, który podziwiałem każdego dnia. Oczy wpatrywały się we mnie badawczo, jakby oceniały, coś, o czym tylko one miały pojęcie.
- Chyba powinienem iść do domu - mruknąłem pod nosem i wstałem z zamiarem wykonania tej czynności. GoGo również wstała i stanęła naprzeciw mnie, jakby chciała zastąpić mi drogę. Spojrzałem na nią z lekkim zdziwieniem, ale nie spróbowałem jej uciec. Widziałem, że chce mi coś powiedzieć.
  GoGo chwyciła moje dłonie i splotła moje palce ze swoimi, jakby chciała tym bardziej mnie przy sobie zatrzymać. Całe moje ciało krzyczało głośno, by zostawić wizję snu i odpoczynku w moim domu i pozostać tu z nią.
- Hiro, zaczekaj chwilę... - powiedziała, zerkając mi zagadkowo w oczy, po czym uciekła wzrokiem na nasze dłonie. - Wiem doskonale, co dla mnie robisz i widzę, ile cię to kosztuje. Chcę tylko powiedzieć... - zaczęła, ale zawahała się nagle, patrząc mi w oczy. Jej własne czekoladowe tęczówki zadrgały, jakby bały się spotkania z moimi. W końcu westchnęła i rzuciła mi się na szyję, obejmując mnie mocno. Odwzajemniłem uścisk, obejmując ją lekko w talii, choć tak naprawdę nie do końca ogarniałem, co się dzieje. Chyba dalej znajdowałem się jeszcze w moim śnie. GoGo przysunęła usta do mojego ucha tak blisko, że niemal czułem ich pociągające ciepło. - Dziękuję, Hiro. Lepszego przyjaciela nie mogłabym sobie wymarzyć.





Przepraszam! Wychodzi na to, że jestem leciutko uzależniona. I od was, i od tego bloga :/ Także przepraszam cię bardzo Passion i wybacz mi, ale dodałam kilka dni wcześniej w trakcie twojego wypoczynku w Radawie ;) jak wrócisz, przynajmniej będziesz miała co czytać :D

Ach, obiecuję, że nie będę już taka niesłowna. Sam nie wiem, po co był mi ten urlop skoro go nie potrzebowałam (Just, ty debilu!) ale wyszło tak, że bardziej się męczę nie pisząc na W6 niż to robiąc, więc trzymajcie :* za 5 dni pojawi się kolejny, tylko bez żali mi tu proszę bo czuję wyrzuty sumienia że was w taki podły sposób oszukałam :'/

~Nadurlopowa Justie

6 komentarzy:

  1. ojojoj just nigdy wiecej nie przepraszaj za to że rozdział jest wcześniej a co do tego co się dzieje to... chce więcej !!! pozdro jesteś naj ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahah, kochany toudi ❤ więcej już za 4 dni 😊

      Usuń
  2. Hahahah, nie musisz przepraszać Just, złapałam właśnie internet nad zalewem i sprawdziłam na telefonie czy czasem nikt niczego nie dodał. A tu proszę jaka zarąbista niespodzianka! Next, długi (:D) dużo Hirogo ( :D :D) no i w ogóle, cuddd.
    Cieszę się, że dodałaś wcześniej i już nie mogę się doczekać kolejnego nexta.
    Hahahah, skąd ja znam to męczenie się bez pisania...
    Mega świetny next. Hiro i Go są meeegaaaa słodcy. Aż po prostu...^^ mmmmmm...no nie wiem co powiedzieć. Ale, co tu się podziało. No no no Hiro ma konkurenta, aczkolwiek nie sądzę, żeby mógł coś zmienić w relacjach Hirogo, poza tym, że Hiro może być zazdrosny jak Go będzie ze Skandarem przy tych silnikach.
    Łuhuhu, dobra spadam bo mi zaraz net padnie. Mam nadzieję, że kom się opublikuje. Do nna! :*


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Passion bo cały czas miałam Cb w głowie żebyś dała radę przeczytać 😊😊 mam nadzieję że się dobrze bawisz😘 wypoczywaj i nabierz sił! A no Hiro bd zazdrosny a raczej to Skandar powinien być no bo.. Ehm.. Hirogo.. 😄😄

      Usuń
  3. O mój Bowe! Ty wiesz jak na to zareagowała gdy czytałam xd męczenie cie o dodanie rozdziału się opłaciło *.* a ty wiesz że trzy ostatnie rozdziały czytam teraz co chwilę gdy mi się nudzi? :D jakaś psychiczna jestem 😂 ale i tak mnie kochasz ❤
    Friendzone.......... normalnie najlepsza rzecz na świecie łii! ;_____; weź kobito. Nikt nie lubi w tym być. A zwłaszcza ja wiesz dobrze xd
    Wyczuwam romans xd wiesz że jestem nieuleczalną romantyczką? Brakuje mi romansu więc wiesz :D oczekuje mega słodyczy dużo pocałunków mase przytulasow i tego miziania się po dłoniach *0*
    Kocham To *.*
    Kocham Cię ❤❤❤😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję że twój friendzone się skończy 😅 ale w tym dobrym sensu noo 😝 nie żebym namawiała cb do zdrady czy coś, głupio to trochę brzmi xdd
      A miziania po dłoniach jeszcze trochę bd 😝 w końcu nie oni pierwsi i nie ostatni 😏

      Usuń