3/11/2016

Zdradliwa mapa

   Szedłem szybkim krokiem po korytarzu czwartego piętra Hotelu San Akiyo, słysząc kroki Freddiego tuż za mną. Zakładałem, że reszta moich przyjaciół już jest w naszym apartamencie i nie zdziwiłem się, gdy po otwarciu drzwi zauważyłem całą trójkę siedzącą na miękkich, skórzanych kanapach. Mimo miłego otoczenia wyglądali raczej na spiętych, niż usatysfakcjonowanych niespodziewaną wypłatą.
   Fred zamknął za sobą drzwi i pozostaliśmy w ciszy pomieszczenia, gdy dźwięki z korytarza nie mogły już przejść przez grube drewno. Ciocia Cass wzięła Naomi na spacer, gdy zapewniłem je, że wrócę do południa i razem pójdziemy do szpitala, by odwiedzić mamę dziewczynki. W końcu jej to obiecałem. Baymax został z nimi, bo po pierwsze sprawy pieniężne kompletnie go nie dotyczyły a po drugie, wolałem, by miał oko na Naomi i ciocię. Nie żeby jego obecność przy naszych kłótniach nie dodawała mi otuchy.
- Czyli, że jednak chodzi o Agendę - mruknęła GoGo na nasz widok, gdy nasza obecność dawała jasno znać, że wszyscy jesteśmy w to zamieszani.
- Gdzie jest Yoko? - spytałem, rozglądając się, gdy wtem drzwi do naszego apartamentu otworzyły się, a do środka weszła sama pani dyrektor.
- Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam ważne spotkanie - powiedziała spiętym głosem, zamykając za sobą drzwi. Wyglądała, jakby ostatnie kilka godzin spędziła w ogromnym stresie, co zresztą nie byłoby takie dziwne, skoro była główną prezes Agendy Zjednoczenia Narodowego. Zastanawiałem się, czy ta nazwa nie skrywała czegoś jeszcze. - Chcieliście mnie o coś spytać?
- Tak - odpowiedziałem, zajmując miejsce naprzeciw Yoko zaraz po tym, gdy usiadła. Przyjaciele patrzyli na mnie ze zmieszaniem, pewnie nie przyzwyczaili się do tego, że ktoś dziękuje im pieniężnie za dobrze wykonaną robotę. - Chcieliśmy zapytać, o to, czy to Agenda w ostatnim czasie przesłała nam pieniądze...
- To było w umowie - przerwała mi Yoko spokojnym głosem, uśmiechając się nieznacznie.
- Czytałem umowę - nie potrafiłem się z nią zgodzić. Nie byłem idiotą, by nie czytać regulaminów podejrzanych organizacji, a już zwłaszcza takich, z którymi miałem współpracować. - I nie było tam mowy o żadnej wypłacie.
   Nastąpiła cisza. Wszyscy wpatrywali się z uporem w Yoko, która zastanawiała się chwilę nad odpowiedzią. Na jej twarzy pojawiły się drobne zmarszczki. Zacząłem się zastanawiać, ile mogła mieć lat - czterdzieści? Pięćdziesiąt? Trzymała się nieźle, była zawsze energiczna i gibka, ale coś w jej wyglądzie kazało mi myśleć, że nie miałem do czynienia z młodą i niedoświadczoną dyrektorką.
- Myślicie, że zostaliście oszukani? Wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego mnie o to pytacie - wydawała się zaskoczona. - Ktoś inny wziąłby pieniądze, nieważne, skąd pochodzą, a wy chodzicie i pytacie... Nie żeby wasza postawa nie była godna szacunku.
- Nie robimy tego dla pieniędzy - powiedziała wolno GoGo, kręcąc głową. Wpatrywała się w Yoko, jakby była o krok od rozwiązania zagadki. Tę samą minę widziałem u niej za każdym razem, gdy pracowała nad swoimi wynalazkami. Zawsze odnajdywała odpowiedź i miałem nadzieję, że tym razem również jej się to uda.
- Wiem o tym - Yoko kiwnęła spokojnie głową. - To tylko mała namiastka tego, jak dobrze poradziliście sobie na Isla Menor. - jej wzrok spoczął na mnie. - Hiro dostał podwójną stawkę, bo jest odpowiedzialny za Baymaxa. Zdaję sobie sprawę, że wszystko - łącznie z waszymi strojami i gadżetami - jest fundowane z waszej kieszeni. Czułabym się nieprofesjonalnie, gdybym nie wypłaciła wam wynagrodzenia. Poza tym misja na Isla Menor była wam narzucona przez Agendę. Musieliście pozwalniać się ze studiów na pewien okres czasu, teraz musicie to wszystko nadrabiać. Nie mówiąc o waszym stanie zdrowia i wysiłku, jaki włożyliście w całą misję. - tu spojrzała wymownie na GoGo, przypominając jej o zarażeniu miejscowym wirusem. - Za każdą misję są wynagrodzenia, odpowiednie do poziomu trudności i wysiłku oraz zaangażowania. Miałam nadzieję, że choć z tego zdawaliście sobie sprawę.
- Chyba nam to umknęło - przyznał Wasabi nieco złośliwym tonem.
- I wiem też - nie ustępowała Yoko - o ostatnim wypadku w okolicach domu Hiro i o tym, co zrobiliście. Chcę was prosić o jedno - unikajcie rozgłosu w takich sytuacjach. Nie chcę, żeby jakiekolwiek informacje o Agendzie wyszły na światło dzienne - spojrzała na każdego z nas z osobna swoimi zimnymi, poważnymi oczami, jakby upewniła się, że nie puścimy pary z ust. - Poza tym zadania poza Agendą nie będą wam wypłacane, więc chciałabym, żebyście mieli jasność - nie zapłacimy wam za akty odwagi poza misjami Agendy.
- Co za ulga - prychnęła GoGo, co można było różnie zrozumieć. Ja jednak wiedziałem, że wynagrodzenie Agendy bulwersowało ją tak jak mnie, choć powinniśmy czuć się zadowoleni. Nie robiliśmy tego dla pieniędzy, myślałem z uporem, czując się jak ostatni cham. To tak, jakby nasza empatia nie była bezinteresowna. Na pewno nie będę się czuł usatysfakcjonowany pracą dla Agendy, gdy będę przez to zarabiał - bo co to za pomoc? Nie, miałem lepszy pomysł na wykorzystanie tych pieniędzy.
   Yoko zignorowała komentarz GoGo i skupiła uwagę na mnie.
- Zdążyłam was już poznać i wiem, że nawet, gdybyśmy wam nie zapłacili, to i tak byście chcieli pomagać innym, naprawdę o tym wiem, Hiro. I nie zmienię o was zdania, a szczególnie po tym, jak zachowaliście się w stosunku do tych więźniów z Isla Menor. To było... sama nie wiem, jak to nazwać. Zadziwiające? Pełne podziwu?
- Powinno być normalne - odparłem ponuro, skupiając na siebie uwagę, jako że po raz pierwszy zabrałem głos.
- A nie jest - westchnęła smutno Yoko, patrząc w dal za szklanymi szybami. - A nie jest - powtórzyła.
   Siedzieliśmy jakiś czas w ciszy, myśląc nad tym, co przed chwilą usłyszeliśmy. Sam miała rację co do Yoko i teraz czułem do niej większy respekt. Nie chciała nas w żaden sposób urazić tym, że nam płaci i dała nam to jasno do zrozumienia. Sęk w tym, że moje sumienie odbierało to inaczej. Na co miałbym przeznaczyć pieniądze zdobyte przez pomoc innym ludziom? Do głowy przychodziła mi tylko jedna opcja - na pomoc kolejnym osobom.
   Wstałem z kanapy, pamiętając o kawałku papieru pokrytym wodoodporną powłoką schowanym w tylnej kieszeni moich spodni. Musiałem się zbierać, Naomi czekała, aż pójdziemy odwiedzić jej mamę, a my prawdopodobnie już skończyliśmy rozmowę.
- Dzięki, że poświęciła nam pani chwilę - rzuciłem przez ramię, ruszając w stronę drzwi.
- A ciebie gdzie niesie? - zapytał Fred.
- Muszę coś jeszcze załatwić - odpowiedziałem krótko i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi.
   Przeszedłem energicznym krokiem przez czysty, jasny korytarz i wszedłem do windy. Przy przyciskach zawahałem się jednak. Patrzyłem na liczby, wśród których nie znalazłem tej, którą chciałem znaleźć. Zdążyłem już nauczyć się kombinacji do pięter Agendy i powciskałem kilka przycisków z zamiarem udania się na dziesiąte piętro.
   Winda ruszyła, a ja oparłem się o ścianę, zerkając na sufit windy. Pomimo że od powrotu do San Fransokyo minął tydzień, to czułem się przemęczony, jak nigdy wcześniej. Mój umysł zalewało tyle informacji, że sam z trudem się w nich łapałem. Isla Menor, Agenda, Naomi. A gdzie czas na studia? Zamierzałem w ogóle zdać ten rok? Powinienem się bardziej przyłożyć, pomyślałem, odliczając w myślach wykłady, które pominąłem. Muszę porozmawiać z profesorem Hardwickiem o możliwości zaliczenia semestru. GoGo, Fred, Wasabi i Honey na pewno dadzą sobie radę na drugim roku - w końcu przyzwyczaili się już do takiego nawału nauki. Choć wszyscy widzieli we mnie geniusza, to nawet nie domyślali się, ile wymagało to ode mnie zaangażowania. Bystry umysł to jedno, a ciężka praca to drugie.
   Drzwi windy otworzyły się nagle, zanim na dobre zagłębiłem się w moich myślach. Korytarz wyglądał podobnie, jak ten na czwartym piętrze, z tą jednak różnicą, że był pusty. Słyszałem strzępki rozmów z gabinetów, ale wszystkie zdawały się być zagmatwane, płytkie, a korytarz zalewała uspokajająca cisza. Mimo to ja nie czułem się spokojnie. Przeszedłem przez przejście i zatrzymałem się przed drzwiami z nazwiskiem: Evans.
   Wszedłem do środka bez pukania i zobaczyłem od razu Ithaniego, siedzącego przed białym, gładkim biurkiem z jakąś książką w dłoni. Wyglądał na skupionego, ale od razu znieruchomiał na mój widok, co wyraźnie starał się ukryć. Jego czarne włosy były ułożone starannie, a twarz pozbawiona wyrazu. Patrząc na niego, nie potrafiłem się nie zastanawiać, dlaczego GoGo tak bardzo go kochała. I czy wciąż coś do niego czuła...
- Uprzejmie byłoby zapukać - powiedział opryskliwie, odkładając książkę na bok biurka. Spojrzałem na niego z wściekłością i rzuciłem mu na biurko kawałek papieru, który wyciągnąłem z kieszeni. 
   Mapa Isla Menor. Ithani wziął ją do ręki z zimną obojętnością, po czym kącik jego warg wygiął się w uśmiechu. Rozumiał, o co mi chodzi.
- Dzięki wielkie za pomoc - warknąłem, patrząc mu w twarz. Nie wiem, dlaczego tak go nienawidziłem. Chodziło o pomoc przy podłożeniu ognia pod Instytut, w którym zginął mój brat, o same zgrzyty w Agendzie, czy o jego stosunki z GoGo? Nie miałem pojęcia, ale czułem, że te sprawy składają się w całość, sprawiając, że gardziłem Ithanim Evansem, jak nikim innym w moim życiu. A wiele osób mogło walczyć o pierwsze miejsce na mojej czarnej liście. - Chodziło o Yoko czy o zemstę na nas?
- Nie wiem, o co ci chodzi, Hamada - odpowiedział Evans bez krzty uczuć, drąc mapę na pół, jakby nie była pokryta substancją zabezpieczającą przed takim właśnie potraktowaniem. Najwyraźniej wymagała jeszcze wielu udogodnień, by być niezniszczalną. - Gdyby nie ja, w ogóle byście nie mieli tej mapy.
- Która i tak była wykonana błędnie - dodałem z naciskiem. Jak mógł robić ze mnie idiotę? Przecież wiedzieliśmy o tym, że była fałszywa. Odkryliśmy to na Isla Menor.
- I uważasz, że zrobiłem to specjalnie? - prychnął Ithani z rozbawieniem. - Nie wiedziałem, że dane były błędne.
- Nie wierzę ci - odpowiedziałem, obracając się na pięcie i ruszając do wyjścia. Po co w ogóle tu przyłaziłem? Chciałem pogadać? Z nim? Nie. Myślę, że miałem nadzieję, że Evans zrobi coś, za co bez żadnych wyrzutów sumienia mógłbym mu przyłożyć.
   Byłem o kilka kroków od drzwi, gdy usłyszałem za plecami poruszenie.
- Hiro? - obróciłem się na głos Ithaniego, który stał przy swoim biurku, ściskając w dłoniach kawałki mapy. Nie wyglądał na tak rozluźnionego, jak przedtem, gdy przede mną grał. - Sława przemija - mówił, a w jego oczach zgasł ostatni promyk uprzejmości, który próbował zachować. - Pamiętaj o tym.
- Dzięki za radę - burknąłem, trzaskając za sobą drzwiami.
   Wkroczyłem z powrotem do windy, unikając spojrzenia jakiejś pracownicy, którą minąłem w korytarzu, a która patrzyła na mnie, jakbym przebywał tu nielegalnie. Gdy drzwi się zatrzasnęły, wreszcie pozwoliłem, by pulsująca we mnie wściekłość zdołała się wydostać na zewnątrz. Uderzyłem o ściankę pozbawioną przycisków, słysząc w odpowiedzi ciche stuknięcie metalu. Miałem nadzieję, że nie przydarzy mi się teraz taki wypadek, jak na przykład zatrzymanie się windy. Odpuść mu, Hiro, usłyszałem głos spokoju we własnej głowie. Skup się teraz na Naomi.
   Cyfry poszczególnych pięter zmniejszały się kolejno, a ja oczekiwałem w końcu na numer jeden. Mój oddech przyspieszył w chwili, gdy drzwi windy otworzyły się ponownie, a po ich drugiej stronie stała GoGo z rękami w kieszeniach futrzanej furtki. Wyglądała, jakby tam na mnie czekała.
- Co? - spytałem, zdziwiony jej obecnością.
   Jej wąskie brwi zmarszczyły się w odpowiedzi. GoGo spojrzała na mnie podejrzliwie i skrzyżowała ręce na piersi.
- Byłeś u Ithaniego? - zapytała od razu. Gdyby nie to, że właśnie wychodziłem z zamykającej się windy, to pewnie przystanąłbym ze zdziwienia. Skąd ona o tym wiedziała?
- Skąd ty... ? - zacząłem, chcąc ją o to zapytać, ale nawet nie dała mi dokończyć.
- Wiedziałam, że mu nie odpuścisz - odparła, jakby było to najbanalniejsze w świecie. - Poza tym widać było po twojej minie, co planujesz.
   Westchnąłem, obracając głowę na bok. Było coś, o czym nie wiedziała, albo czego się nie domyśliła? Fakt, że mój wyraz twarzy był dla niej jak otwarta księga nieco mnie ograniczał. GoGo najwyraźniej jeszcze nie czuła się zwyciężczynią, bo podeszła do mnie ze zdecydowaną miną.
- Mam nadzieję, że nie zrobiłeś czegoś, czego miałbyś potem żałować - powiedziała poważnie. Spojrzałem jej w oczy i zobaczyłem, że musiała się martwić, czekając tutaj na mnie. Wiedziała, co zamierzałem i czekała. Myślała, że wyjdę sam, czy że zrobią to ochroniarze?
- Wierz mi - odparłem chłodno. - Nie żałowałbym.
   GoGo westchnęła i wywróciła tylko oczami.
- Idziesz teraz po Naomi? - zapytała, zmieniając temat. Miałem się spodziewać, że wyczuła to po mojej minie?
- Tak - odpowiedziałem wprost, wzruszając ramionami. - A co?
- To w takim razie zabieram się z tobą, nerwusie - powiedziała, łapiąc mnie pod ramię z uśmiechem. - Ktoś musi poprawić ci nastrój.
   Zaśmiałem się. Przez chwilę zabrzmiała dokładnie jak Honey.
- I to masz być ty, tak? - spytałem dla pewności. GoGo przeczesała swoje gęste, czarne włosy dłonią i kiwnęła głową na znak zgody.
- A ktoś inny potrafi? - odpowiedziała pytaniem, patrząc mi w oczy. Z każdym zdaniem coraz bardziej mnie przerażało, ile wie. Nawet teraz się nie myliła. Rzeczywiście, starczył jej jeden uśmiech, a ja sam zapominałem, co przed chwilą powodowało u mnie złość i niepokój.
- Nie sądzę - odpowiedziałem szczerze, otwierając przed nią drzwi. GoGo przeszła przez nie pewnym krokiem i rozejrzała się po szumiącej miejskimi odgłosami ulicy. Samochody przejeżdżały przed nami i jechały dalej, nie zwracając na nas kompletnej uwagi. Przechodnie także byli skupieni na wielu innych rzeczach. Ten stan rzeczy mnie uspokajał - lubiłem być w centrum uwagi, ale jeszcze bardziej uwielbiałem spokój, którego ostatnio mi brakowało.
- Przeraża mnie to, że nie potrafię nic przed tobą ukryć - wyznałem GoGo, gdy skręciliśmy w kierunku tej bardziej spokojniejszej części miasta, po której nie pędziły tak tłocznie samochody. Nad drzwiami hotelu znajdował się aksamitny pawilon, który trzepotał w ruch wiatru. Ochroniarza nawet nie zdziwił fakt, że widział nas w ostatnim czasie trochę zbyt często. Pewnie nie wiedział dużo o Agendzie, ale domyślał się, że niektórzy klienci lubili przychodzić do hotelu dość często.
   GoGo spojrzała na mnie z zaskoczeniem, a jej usta rozświetlił uśmiech, którego nawet nie mogła zgasić ponura pogoda. Nad nami zbierało się na deszcz.
- Mam się czuć wyjątkowa? - zapytała zamiast tego ze śmiechem. Zastanawiałem się chwilę nad odpowiedzią.
- A powinnaś? - nie ustępowałem. - Aż tak łatwo poznać, co siedzi w mojej głowie?
- Sądzę, że nie - odparła GoGo, przybliżając się do mnie z powodu chłodu. - Fred, Wasabi i Honey nie zauważyli, że coś kombinujesz. Czyli, że jednak jestem wyjątkiem.
   Spojrzałem jej w oczy i przez chwilę nasze spojrzenia się złączyły. Miałem wrażenie, że minęły wieki, a trwało to zaledwie kilka sekund. Coraz bardziej opuszczała mnie nieśmiałość w stosunku do GoGo, a zastępowała ją determinacja. Chciałem o nią walczyć i zrobiłbym wszystko, żeby ją uszczęśliwić. Kiedyś w takiej chwili pewnie spiekłbym raka i odwrócił wzrok, ale teraz nie zrobiłem żadnej z tych dwóch rzeczy. Coś się we mnie zmieniło, pomyślałem, gdy GoGo obróciła głowę jako pierwsza.
- Nie wiem, jak ciebie, ale mnie oburzyło to, że nam nie zapłacili za tą akcję z tym budynkiem - GoGo nadąsała się teatralnie. Choć dobrze grała, ukrywając przede mną niektóre rzeczy, to jednak nigdy nie widziałem jej w roli aktorki, aż do teraz. - Za kogo oni nas mają?
   Roześmiałem się na głos na widok jej wyrazu twarzy. Miała rację, poprawiała mi humor. Aż zdołałem zapomnieć o tym całym Ithanim i jego nieudolnych próbach sabotażu. Przechodnie patrzyli na mnie ze zdziwieniem, jakby nieczęsto mieli okazję słuchać czyjegoś głośnego śmiechu.
- Co? - spytała GoGo z rozbawieniem, najwyraźniej kończąc na dziś ze swoim teatralnym drykiem.
- Chyba właśnie udał ci się twój plan - oznajmiłem, tamując śmiech. GoGo napuszyła się z dumą, nieco przesadnie, ukrywając cień uśmiechu.
- A nie mówiłam, że tak będzie?


   Ciocia Cass obeszła z Naomi połowę parku i wróciła, gdy zimno dało jej się we znaki. Weszliśmy z GoGo do domu w momencie, w którym dziewczynka piła herbatę z imbirem, by się rozgrzać. Na mój widok zeskoczyła z krzesła i podbiegła do mnie, próbując zarzucić mi swoje krótkie ręce na szyję.
- Hiro! - krzyknęła z radością, gdy wziąłem ją na ręce. - Szkoda, że nie poszedłeś z nami. Karmiłyśmy łabędzie i rzucałyśmy się śnieżkami.
   Zerknąłem porozumiewawczo na ciocię, która wzruszyła tylko z uśmiechem ramionami. Bitwa na śnieżki? Nie było jej mało chwil, gdy ja i Tadashi obrzuciliśmy ją tyloma śnieżkami, że wracała do domu przemoczona? Na samą myśl miałem ochotę zaśmiać się głośno, jak wtedy, gdy rozśmieszyła mnie GoGo.
- No to widzę, że ciekawie wam beze mnie - odpowiedziałem, a Naomi zachichotała. Miała zimne dłonie, ale nie zimniejsze od moich. Najwyraźniej ledwie co wróciły ze spaceru.
- Cześć, GoGo - przywitała się dziewczynka, zerkając na moją towarzyszkę niepewnie.
- Cześć, Naomi - GoGo mówiła rozluźnionym i pełnym ciepła głosem. - Musiałaś chyba zmarznąć, co?
- Niee - postawiłem dziewczynkę na podłodze, a ona machnęła ręką w kierunku przyjaciółki. - Ciocia dała mi rękawiczki.
   GoGo zmarszczyła brwi ledwie zauważalnie na słowo "ciocia" przy pierwszym odruchu. Nie było potrzeby tłumaczyć dziewczynce, dlaczego tak zwracam się do mojej cioci - w końcu dzieci nie pojmują takich istotnych różnic. Tak oto moja ciocia stała się ciocią Naomi, a dziewczynka niemal moją siostrą i ani jednemu członkowi naszej rodziny to nie przeszkadzało.
- Wypij herbatę do końca, to przyniosę ciastka z kremem z kawiarni. - obiecała jej ciocia, mrugając do mnie zaczepnie. Wiedziała, że to moje ulubione.
- A kiedy odwiedzimy moją mamę? - zapytała Naomi, patrząc za nią, gdy znikała na schodach. Ciocia Cass obróciła się i obdarzyła ją łagodnym spojrzeniem ciemnych oczu.
- Chyba dasz się zagrzać Hiro i GoGo przed wyjściem, prawda? - spytała, po czym zniknęła, gdy Naomi pokiwała smętnie główką. Pewnie nie mogła doczekać się spotkania z mamą. Cóż, jeśli chodzi o mnie, to mogłem iść, nawet teraz, ale przeczuwałem, że ciocia chce zatrzymać u nas Naomi jak najdłużej, a moja obietnica nieco to zepsuła. Wiadomo, że jej mama na pewno nie zdążyła wypocząć w ciągu jednego dnia, możliwe, że nawet jeszcze się nie obudziła, więc odwiedzanie jej nie miało większego sensu. Teraz zaczynałem żałować mojej obietnicy danej dziewczynce.
   GoGo zsunęła z ramion kurtkę, którą powiesiłem na wieszaku obok mojej. W całym domu pachniało cynamonem i imbirem, przez co czułem, jak zimno przestaje mi dokuczać. Gwiazdka zbliżała się wielkimi krokami, dlatego ten zapach jeszcze bardziej wpłynął na mój świąteczny nastrój.
- Jak się spało, Naomi? - moja przyjaciółka zagadnęła dziewczynkę, gdy wchodziły po schodach.
   Ruszyłem za nimi, rozmyślając o planach na przerwę świąteczną. Pewnie będę siedział nad książkami i próbował zdać ten rok, pomyślałem, choć ktoś z zewnątrz mógłby się dziwić, że wielki Hiro Hamada może nie zdać. Instytut Robotyki był jednym z najlepszych uniwersytetów na wschodniej części Japonii. Nic dziwnego, że nawet ja miałem problemy z materiałem - zwłaszcza po dwóch tygodniach wyjętych z życiorysu.
- Dobrze - odpowiedziała entuzjastycznie dziewczynka. - Hiro ma bardzo miękkie łóżko.
- Akurat z tym się zgodzę - mruknęła do mnie GoGo przez ramię. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, gdy pomagała mi przy dodatkach do naszych strojów i zasnęła na moim łóżku po całonocnych próbach. No nieźle, pomyślałem ze śmiechem, mam prawie siedemnaście lat a w moim łóżku zdążyły już spać dwie dziewczyny. - Nie przeszkadzał ci Baymax?
- Niee - zaśmiała się Naomi podbiegając do stolika, na którym stał jej kubek z herbatą. - Całą noc spał obok mnie i nawet nie chrapał.
- Bo ty spałaś w moim pokoju - przekonywałem ją z udawaną powagą. - Przy mnie chrapie non stop.
   GoGo uśmiechnęła się i usiadła w fotelu.
- Nie, on chyba nie potrafi chrapać - stwierdziła poważnie Naomi, pociągając łyk ze swojego kubka.
- Za to Hiro potrafi i powinnaś się cieszyć, że spał na kanapie - wtrąciła się GoGo, mrugając do dziewczynki. Naomi spojrzała na mnie i zaśmiała się szczerze, jakby nie dowierzała słowom przyjaciółki.
   Z kawiarni dobiegały głośne rozmowy i odgłos kroków. Ciocia pewnie, znając życie, nie mogła znaleźć tych ciastek, które gdzieś zapodziała. Dzisiaj był piątek, więc nic dziwnego, że w kawiarni było mnóstwo ludzi. Dobrze, że ciocia postanowiła zatrudnić pracowników, bo inaczej ciągle biegałaby wokół klientów zamiast zajmować małą Naomi.
   Dziewczynka przyglądała się GoGo, wpatrzona w nią jak w obrazek.  Była do niej nieco podobna - te same różowe policzki i czarne pasma włosów pokrywające czoło. Różniły się jednak całkiem kształtem i wyglądem oczu - Naomi miały w sobie coś, przez co łatwo było poznać skrywaną przez dziewczynkę ciekawość do świata. Oczy GoGo wyglądały przy nich smutnie, jakby widziała już zbyt wiele i wcale nie była z tego faktu zadowolona.
- Chcesz coś ciepłego do picia? - spytałem GoGo, ruszając do kuchni.
- Pewnie - odpowiedziała niezbyt entuzjastycznie, starając się zagadać myślącą o mamie Naomi.
Kiedy wróciłem z dwoma kubkami, Naomi śmiała się z kolejnego żartu, przez co śmiałem sądzić, że Go znowu powiedziała coś o mnie.
- Dzięki - rzuciła, biorąc swój kubek z parującą melisą. Gdzie ta ciocia, zastanawiałem się, siadając w fotelu naprzeciwko GoGo. Naomi siedziała na kanapie, dyndając krótkimi nóżkami nad podłogą.
- Jesteś dziewczyną Hiro? - zagadnęła w końcu GoGo, jakby chciała zadać to pytanie już od dawna. GoGo spojrzała na mnie ze zdziwieniem, na widok którego miałem ochotę się roześmiać.
- Ciebie zapytała - przypomniałem jej z uśmiechem, biorąc łyk herbaty.
Kąciki ust GoGo wygięły się w uśmiechu, gdy wreszcie obmyśliła odpowiedź.
- Nie, ja...
   Nagle do salonu wbiegła ciocia Cass, której kroki rozbrzmiewały na schodach od pewnego czasu. Miała przy uchu telefon i rozmawiała z kimś dość nerwowo, ale uprzejmie. Wywnioskowałem, że to raczej nie księgowy.
- Dobrze, dobrze. Proszę jej przekazać, że zaraz tam będziemy. - odpowiedziała ciocia i po chwili wyłączyła telefon. Na jej twarzy malowała się ulga i strach jednocześnie.
- Coś się stało? - spytałem, zastanawiając się, kto to mógł być.
   Ciocia Cass przybrała swoją minę: "Nie, nie, wszystko gra" i uśmiechnęła się do Naomi, ukrywając targające nią uczucia.
- Naomi, słonko, twoja mama chce cię zobaczyć. - powiedziała do niej, na co Naomi prawie wpadła na stolik do kawy, zeskakując z kanapy.


   Szpital ział tą samą pustką i smutkiem, co zawsze. Jego białe ściany przypominały spowite w prześcieradła duchy. Pielęgniarka otwierała przed nami wszystkie szklane drzwi, wpuszczając nas do środka. GoGo wróciła już do domu, uznawszy, że jej obecność tutaj jest bezsensowna, z czym wcale się nie zgadzałem. Poza tym nie byliśmy pewni, czy lekarze wpuszczą do mamy Naomi mnie i ciocię, a co dopiero GoGo. W sumie nasza obecność w szpitalu miała bardziej wesprzeć Naomi niż sprawić jej mamie radość.
- Dobrze, to tutaj - zatrzymała nas otyła pielęgniarka tuż przy szklanych drzwiach. - Wejdziesz sama? - zwróciła się do małej.
   Naomi stanęła na palcach i sięgnęła do klamki, ale nie mogła jej nacisnąć, więc pomogła jej pielęgniarka.
   Dziewczynka zniknęła za drzwiami czym prędzej, usatysfakcjonowana spotkaniem z mamą, a ja i ciocia zajęliśmy miejsca przy ścianie na plastikowych krzesłach.
- Nie jest zadowolona, że Naomi była u nas, prawda? - zapytałem, a ciocia westchnęła w odpowiedzi.
- Nie, to nie tak - odpowiedziała cicho, patrząc na mnie z przygnębieniem. - Po prostu gdy się obudziła, to spanikowała, że Naomi nie ma przy niej.
- Więc nie powinna chcieć nam nic zarzucić? - zapytałem ją wolno. Choć to pytanie było bez sensu, to wiedziałem, że czasem zdarzają się tacy rodzice.
   Ciocia Cass pokręciła głową stanowczo.
- Uratowałeś życie jej i Naomi. - powiedziała pewnie, patrząc mi w oczy. - Nawet najbardziej nadopiekuńczy rodzic powinien odpuścić.
- Na przykład taki, który siedzi obok mnie - zaśmiałem się, ale ciocia spojrzała na mnie z uwagą.
- Myślisz, że jestem nadopiekuńcza? - spytała, łapiąc mnie za słówko.
- Nie - odpowiedziałem łagodnie, nie chcąc jej urazić. - Ale od czasu śmierci Tadashiego stałaś się bardziej opiekuńcza dla mnie.
   Niby powinienem doskonale wiedzieć, dlaczego, ale i tak czułem, że to non sens. Nie potrzebowałem opieki, nawet jeśli ciocia chciała dla mnie jak najlepiej. Poza tym i tak nie wiedziała o mnie wszystkiego, na przykład że jestem tajnym agentem.
   Ciocia Cass westchnęła i objęła mnie ramieniem.
- Wiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej. Nawet jeśli niespecjalnie mi to idzie. - ciocia nie raz narzekała przez fakt, że często odwoziła nas policja, albo lądowała u dyrektora przez przypadkową bójkę ze szkolnymi łobuzami. Nawet mój brat często miał przechlapane w szkole, choć nie był uważany za takiego kujona jak ja skoro rozpoczął studia w normalnym wieku - nie mając tylko piętnastu lat.
- Jesteś najlepsza, ciociu, i dobrze to wiesz - odpowiedziałem z uśmiechem, przytulając ciocię. Teraz patrząc na to, ile przez nas przeszła miałem wyrzuty sumienia, że za rzadko jej to mówiłem. Nie chodziło tylko o to, że przygarnęła mnie i Tadashiego po śmierci rodziców - dała nam poczucie bezpieczeństwa i obdarzyła swoją miłością, a to więcej, niż zapewnienie czterech ścian i warunków do życia.
- Dzięki, że tak myślisz - odpowiedziała ciocia, odwzajemniając mocno uścisk. Wiedziałem, że gdy mnie mocno przytulała, to często tamowała łzy - tak jak gdy kończyłem liceum.
- Hiro Hamada? - spytała pielęgniarka, wychodząc z sali, na której leżała mama Naomi. Zmarszczyłem brwi i kiwnąłem głową. - Ktoś prosił o rozmowę z tobą - mówiąc to kiwnęła w stronę leżącej na sali pacjentki, po czym zniknęła w głębi korytarza.
   Wymieniłem zdziwione spojrzenia z ciocią i podszedłem nieco zlęknionym krokiem do drzwi. Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. Mama Naomi chciała ze mną porozmawiać? Sądząc po wcześniejszej rozmowie mojej cioci z ratownikami wywnioskowałem, że nie wyglądała na zadowoloną z faktu, że Naomi spędziła u nas noc.
   Przeszedłem przez drzwi i zamknąłem je za sobą szczelnie. Rozejrzałem się po sali, ale było tam tylko jedno łóżko, na którym leżała mama dziewczynki. Miała takie same duże, czarne, azjatyckie oczy jak Naomi i taki sam kształt nosa, jednak jej włosy musiały być przefarbowane, bo wśród czerni pojawiły się jasnobrązowe pasemka. Lekarze nałożyli jej opatrunek na skronie, który zajmował całą powierzchnię czoła kobiety. Oprócz tego miała lekko siną i pokrytą warstewką krwi wargę. Na jej przedramionach wiła się nieskończona ilość żyłek i połączeń do układu krwionośnego. Naomi siedziała obok niej na łóżku i przytulała się do niej, jakby chciała nadrobić stracony czas z mamą.
- Więc to ty jesteś Hiro - powiedziała łagodnie jej mama, patrząc na mnie z uwagą. Podszedłem niepewnie do łóżka i usiadłem na krześle ustawionym obok.
- Chciała pani ze mną rozmawiać? - zapytałem spokojnie.
- Chciałam ci podziękować - odparła, patrząc mi w oczy z cieniem uśmiechu na pokrytych krwią ustach. - Słyszałam od ratowników o tym, co zrobiłeś. W dodatku potem wzięliście Naomi...
- To nic takiego - odpowiedziałem. Uratowanie ich to naprawdę nie było nic wielkiego. Walka z tym przestępcą to było coś, czego wolałbym uniknąć, ale wolałem o tym jak najszybciej zapomnieć. Przynajmniej ten człowiek żył, nieważne jak bardzo odwaliło mu, gdy Wasabi i Fred chcieli go uratować.
- Naomi mówiła, że się nią zaopiekowaliście - kontynuowała dalej kobieta, głaskając córeczkę po głowie. - Twoja ciocia nie miała żadnych oporów, żeby się nią zaopiekować?
- Nie - uśmiechnąłem się, patrząc w swoje dłonie. - Tak się składa, że jest bardzo opiekuńcza i była świadkiem całego... zdarzenia.
- Wrócimy teraz do domu? - zapytała Naomi swoją mamę z zająknięciem. Widziałem smutek, który przemknął przez twarz kobiety. Musiała odpowiedzieć, nawet jeżeli nie chciała.
- Teraz znajdziemy nowy dom, skarbie - odpowiedziała szeptem, po czym pocałowała ją w czoło.
   Zastanawiałem się, czy jakaś opieka się nimi teraz zajmie. Z tego, co wiedziałem, nie miały jakiejś bliższej rodziny, skoro ratownicy chcieli od razu zadzwonić po opiekę społeczną, która zajęłaby się Naomi. Jeśli tak, to miały spory problem - poza tym pozostawała tez reszta mieszkańców tego budynku, która potrzebowała pomocy, a która zwróciła się wcześniej do pomocy społecznej.
- Właściwie... ile ty masz lat? - spytała mnie mama dziewczynki, marszcząc brwi z uśmiechem, za którym skrywała własne problemy. Wolała zmienić temat, żeby tylko nie niepokoić Naomi.
- Szesnaście - odpowiedziała za mnie Naomi, patrząc na mamę. - I ciocia mówiła, że chodzi na studia.
- W wieku szesnastu lat? - zapytała jej mama, patrząc na mnie z wrażeniem. Pomijając drobny fakt, że zacząłem te studia niemal dwa lata temu, to tak, może było to jakieś osiągnięcie. - Musisz być naprawdę utalentowanym człowiekiem.
- Twój brat też był utalentowany? - zarzuciła mnie nagle pytaniami Naomi, podążając za wzrokiem jej mamy. Uśmiechnąłem się skromnie.
- Tak, też chodził do Instytutu Robotyki. - przytaknąłem, a mama Naomi zagwizdała.
- Instytutu? Moja przyjaciółka pracowała tam jako sprzątaczka, ale słyszałam, że dostanie się na ten uniwersytet jest niemożliwe. - jej mama nie była wścibska. Zauważyłem, że po prostu chciała wiedzieć więcej u ludziach, u których jej córka spędziła czas podczas rehabilitacji. Wcale mnie to nie dziwiło - pewnie już na dzień dobry dostała wszystkie dane osobowe na temat mnie i cioci, gdy spytała o to, gdzie znajduje się jej córka. - Twój brat już ukończył studia, tak?
- On nie żyje - odparłem gorzko, ignorując zalewającą mnie falę smutku. Pogodziłem się ze śmiercią Tadashiego, ale i tak czułem ukłucie w sercu na wzmiankę o nim, gdy musiałem przyznawać się do tego przed ludźmi - tak jakbym, mówiąc, że nie żyje, uśmiercał go po raz kolejny.
   Mama Naomi uchyliła lekko usta, jakby pożałowała swoich słów.
- Wybacz, nie chciałam. - powiedziała z przykrością. Pokiwałem głową, wpatrując się w podłogę, jakbym chciał ukryć przed nią swoje prawdziwe uczucia.
- Ma pani jakieś plany odnośnie Naomi? - spytałem ją zamiast tego. - Wątpię, że wypiszą panią szybko w takim stanie, a ona nie może w tym czasie siedzieć tutaj z panią. - wolałem być szczery bez względu na wszystko. Tylko tym mogłem zdobyć zaufanie mamy Naomi.
- Tak, myślałam o tym - kobieta spojrzała na córkę i skrzywiła się ledwie zauważalnie, jakby dziewczynka miała ją w tej chwili opuścić. Przeczesała wolną ręką czarne włosy Naomi i westchnęła cicho.
- Naomi może zostać u nas jeszcze jakiś czas - zaproponowałem bez ogródek. - Moja ciocia nie będzie miała nic przeciwko, uwielbia ją. - uśmiechnąłem się do Naomi szeroko. - Poza tym codziennie będziemy ją do pani przywozić, dopóki pani nie wypiszą.
- To miło z waszej strony - odpowiedziała mama Naomi, kiwając głową. Zastanawiał mnie jej wiek. Nie wyglądała na statystyczną czterdziestkę, mogła mieć najwyżej trzydzieści lat. Dopiero teraz to odkryłem, bo przez jej liczne opatrunki i smutny wyraz twarzy wyglądała znacznie starzej. - Ale myślę, że i tak sprawiłyśmy wam spory kłopot. Czułabym się nie w porządku, gdybym nadużyła twojej cierpliwości - zwłaszcza twojej, bo przecież to ty byłeś inicjatorem tego pomysłu, o ile mi wiadomo.
- To żaden problem - powiedziałem, wzruszając ramionami. - Niedługo są święta, więc ciocia bierze urlop, a ja mam przerwę. Poza tym wątpię, że najlepszym wyjściem dla Naomi byłaby zmiana miejsca na dom pomocy społecznej.
- Tak, wiem - jęknęła mama dziewczynki, w chwili, gdy Naomi chciała coś powiedzieć. - A ty jak uważasz, Naomi? - spytała ją kobieta.
- Chcę zostać z Hiro i ciocią - odpowiedziała z radością. - Ale nie będziesz długo w tym szpitalu?
- Nie martw się - zaśmiała się jej mama, całując ją w czoło. - Postaram się wyjść jak najprędzej. lekarze zrobią mi tylko kilka badań.
- No to załatwione - westchnąłem z ulgą. - Z tego, co wiem, to zajmuje się panią Baymax, więc powinna pani szybko wrócić do zdrowia.
- Aaa, wiem, ten miły robot - zaśmiała się kobieta. - Przychodzi tu co kilka godzin i pyta, jak się czuję. Na początku myślałam, że to jakiś żart. Skąd go znasz?
- To dzieło mojego brata - odpowiedziałem niemal z dumą. - Baymax mieszka z nami, często pomaga w szpitalu. Najwyraźniej od wypadku zaczął panią traktować jak pacjentkę - zastanawiało mnie to. W sumie Tadashi jeszcze gdy żył ustawił za głównego pacjenta mnie, ale chyba po kilku próbach uświadomienia go, że nie potrzebuję pomocy, sam się przeprogramował na kogoś innego. Jakby żył własnym życiem...
- Jeszcze jedno - oznajmiła kobieta, stawiając Naomi na chłodnej posadzce. - Nie jestem dla ciebie żadną panią - obdarzyła mnie znów tym samym łagodnym uśmiechem i podała dłoń. - Jestem Lara.


Cześć, kochani :33 Just wróciła, tęskniliście?? :D chyba nie, bo obecność znacznie spadła :// cóż, szkoda ;cc

Mam już napisany rozdział na przyszły tydzień i postanowiłam jednak zmienić swoje plany - na Czkastrid będę dodawać co dwa tygodnie, a tutaj co tydzień - tak żeby nieco nadrobić. Może kiedyś będzie szansa takiego zainteresowania tym blogiem w równym stopniu co Czkastrid ^^

Uuu, i zaczynajcie uważać na drogach bo Wasza Just zapisuje się na egzamin teoretyczny (w końcu!) ;)) mam już dość tych stresów normalnie -.-"

PS: Aaaaa! Przypomniałam sobie coś - za tydzień dodam nexta który tym razem będzie myślami GoGo ;33 to tyle

10 komentarzy:

  1. Czyżbym po raz pierwszy to ja skomentowała wpis? Ja?
    Dobra, bez przesady. Czyli w końcu Ithani wiedział o pieniądzach za tę pracę? Miałaś to wytłumaczyć :C Wychodzi na to, że chociaż w umowie jest jedno, w praktyce coś innego. Cóż, mimo wszystko "trochę" pieniążków im nie zaszkodzi. Zaraz się pewnie okaże, że w magiczny sposób będą im niezbędne.
    Ech, dzieciaczki i ta ich przerażająca szczerość. Nic dziwnego, że boję się tych osobników w mniejszych grupach. Poważnie. Ale żeby taką petardę walić?!? Oj, ta młoda pewnie jeszcze wiele "sytuacji wspomagających" stworzy, byle tylko ich zeswatać. Chwila, ich przecież nie trzeba swatać... WTF
    A teraz uwaga!
    CZY
    NA PEWNO
    MYŚLISZ
    ŻE
    OBECNOŚĆ
    SPADŁA?
    Ja jestem! Smile pewnie zaraz będzie, a Toudi może zdąży coś napisać zanim ja opublikuję komentarz? Bez stresu, kobito, tylko sobie zaszkodzisz :) A na stres polecam dobry film i dwa pudełka: jedno z topioną czekoladą, drugie z prażoną żółtą dużą ilością. Kolejność pałaszowania dowolna.
    Piwo
    P.S.: Na odchodne pochwalę się, że nauczyłam się rysować niejajowate koło. Ehem, to cudowne. Inne rzeczy też już zaczynam. Czekajcie na mnie na DeviantArt (nie wiem czy to ma być żart).
    Hiragana i katakana to ZŁO!!! Ale przydatne przy oglądaniu anime.
    P.S.S: W odpowiem sobie na ten komentarz tą milusią sugestywną emotką. Zobaczę czy ją usuną!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ʕ•ᴥ•ʔ ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
    2. A jednak chyba nie usunęli :D ja czekolady nie mg, bo jestem od niej uzależniona i musze ją odstawić ;(( ale serial jak najchętniej, ostatnio miałam zacząć Teen Wolf ale brakuje czasu - nauka ://

      Aaaa i gratuluję ci pierwszeństwa ;D gdyby rozdawali za to medale to z chęcią bym ci taki wręczyła xD <3

      Usuń
    3. Dobra, zobaczymy jeszcze jutro. Może o 22:00 odpalają jakiś skan czy cuś w poszukiwaniu "dziwnych" rzeczy...
      Ja też jestem od czekolady uzależniona, więc mówi się trudno. Można ograniczyć, ale ona jest zbyt dobra na odstawianie!

      Usuń
  2. Justie żyje! I znowu dodaje za krótkie wpisy. Moim marzeniem jest kiedyś przeczytać tutaj post na 3 strony A4. Żartuję, pewnie ja nie potrafiła bym nawet tyle napisać co ty :D
    Czekałam, czekałam na szczere pytanie Naomi o uczucia Hiro! Hahahahah nauczyłam się przewidywalności dzieci jako opiekunka, bo często się mnie pytały, czy mam chłopaka <3
    Rozdział genialny, Hiro zaczyna ogarniać (wreszcie!) sytuację z GoGo i mam nadzieję, że na ślub pójdą już jako para...
    Ok trochę się zapędziłam, znając życie Hiro znowu pokłóci się o coś z Go (ma jeszcze do obgadania dalszy udział dziewczyny w wyścigach), no ale kto się czubi ten się lubi <3
    Jestem też ciekawa losów pozostałej czwórki. Czy Fred w końcu dorośnie, albo Wasabi i Honey kogoś sobie znajdą? Planowałaś rozwinąć ten wątek? Byłabym bardzo za :D
    Hm... skoro tylko misje zlecone przez Agendę zostają opłacalne, to może Ithaniemu się skończyła kasa? Jakoś nie słychać za bardzo o jego nowych misjach.
    Życzę dużooo weny i mnieeeeeeeeeeejjj nauki <3 (2 liceum łączy się w bólu)
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeszcze było nawiązanie do Tadashiego :3
      Jest moją ulubioną postacią (co z tego, że nie żyje) razem z Honey. Uwielbiam jak o nim coś więcej piszesz :3

      Usuń
    2. Ooo to nowość, wezmę to pod uwagę ;)) wgl mam już zaplanowany los pozostałych i mogę odpowiedzieć tak, tak i tak :)) staram się pisać długie posty ale ostatnio mam manię na sprawdzanie tych postów czego nigdy nie robiłam, a na co teraz mam czas ;)

      Usuń
  3. super rozdzial coraz odwazniejszy Hiro i bezblednie uderzjaca Naomi po prostu bajka. BARDZO sie ciesze ze bedziesz czesciej wstawiac tu rozdzialy i jestem ciekaw jak przebiegnie rozmowa o wyscigach gogo. Rozdzial od strony go super uwielbiam jestes najlwpsza pozdro czekam na wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez tego twojego "pozdro, jesteś najlepsza" chyba nie byłoby dobrego rozdziału :D hahah <3 dziękuję, toudi ;))

      Usuń