3/27/2016

W poszukiwaniu prawdy

   Patrzyłem na tykający w oddali zegar, modląc się, żeby w końcu ostatni wykład tego roku się skończył. Siedziałem wraz z Wasabim przy wysokim biurku a na podeście, który znajdował się jakieś kilkanaście rzędów przed nami stał wykładowca. Notowałem coś leniwie w notesie, zastanawiając się, czy pan Hoppkins zawsze miał taką wadę wymowy. Spojrzałem na swoje ubogie notatki i uznałem, że dalsze zapiski są bezsensowne. Miałem dobrego nauczyciela rozszerzonej matematyki w liceum, dlatego większość z twierdzeń podawanych przez wykładowcę już znałem.
   Zerknąłem przez ramię Wasabiemu i zdziwiłem się, jakim cudem zapełnił już połowę swojego notatnika po jednym, krótkim wykładzie, podczas gdy ja miałem zaledwie kilka zdań. Wasabi zauważył moją zaskoczoną minę i uśmiechnął się.
- Lepiej zapamiętuję, gdy coś sobie zapiszę. - wyjaśnił. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do swoich nudnych rozmyślań, zastanawiając się, co by było, gdybym nie wyłapywał informacji ze słuchu. Cóż, pewnie musiałbym pracować nadgarstkiem nad moim potarganym zeszytem, jak Wasabi, z tym że jego zeszyt przy moim wyglądał, jakby był użyty po raz pierwszy.
   Mimowolnie mój wzrok powędrował dalej, ku ławce po mojej lewej stronie, nieco bliżej podestu wykładowcy, gdzie siedziały GoGo i Honey. Uśmiechnąłem się, widząc wyraźne znużenie siedzącej na krawędzi GoGo. Miała na sobie czarną bluzę znanego zespołu pop-rockowego z Kyoto i gładkie legginsy ze srebrnymi wstawkami na kieszeniach. Opierała głowę na lewym nadgarstku, tak że jej fioletowe kosmyki zasłaniały jej oczy, wpatrzone w kartkę przed nią. Znałem ten ruch ręki i raczej wątpiłem w to, że robi notatki w tak schludny sposób jak Wasabi. Prawdopodobnie rysowała.
   Przyglądałem się jej jakiś czas, niemal zapominając o tym, że cały czas siedzę na wykładzie. Rzadko kiedy miałem okazję na to, by ją podziwiać, więc wykorzystywałem każdą nadarzającą się chwilę. Patrzyłem z roztargnieniem na jej różowe wargi zaciśnięte w wąską linię, gładkie policzki, sprytne dłonie radzące sobie z najbardziej drobiazgowymi przekładkami w jej ręcznie projektowanych silnikach, proste ramiona nachylone nad biurkiem, smukła talia... Jejku, czasem naprawdę odczuwałem ulgę, że GoGo nie słyszała moich myśli. Mogłaby się nieco zdziwić, gdyby dowiedziała się, w jaki sposób zdarza mi się o niej myśleć.
   Zastanawiałem się, czy dalej jest tak podłamana, jak wczoraj, gdy spotkałem ją w Agendzie i postanowiłem ją o to spytać po zakończeniu zajęć. Jednak tamta kłótnia musiała być dla niej naprawdę trudna, skoro była wczoraj tak smutna.
   Jej ręka poruszała się szybko po białej kartce papieru, kreśląc linie. Przypomniałem sobie o szybkich szkicach znalezionych u niej w domu, które pewnie nakreśliła na innych wykładach, nudząc się tak jak dzisiaj. Fakt, że na części widniała moja podobizna skłaniał mnie ku zastanowieniu, czy teraz GoGo nie szkicuje właśnie mnie. Już miałem odrzucić ten absurdalny pomysł, gdy oczy przyjaciółki zwróciły się w moim kierunku i znieruchomiały, gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Na pewno nie spodziewała się, że na nią patrzę, bo zareagowała mieszaniną zagubienia i wstydu. Więc jednak moje przypuszczenia co do jej szkiców nie były takie bezpodstawne...
   GoGo uśmiechnęła się lekko, a jej policzki zaróżowiły się, jakby je przypudrowała. Odwzajemniłem uśmiech automatycznie, jakby moje ciało było pozbawione panowania, co zresztą działo się za każdym razem, gdy w pobliżu była GoGo. Ciekawe, czy kiedykolwiek jeszcze będę potrafił przy niej zapanować nad sobą - nie chciałbym zrobić czegoś, czego bym żałował.
   Moja przyjaciółka obróciła się w końcu z chytrym uśmiechem w stronę wykładowcy, jednak jej wzrok nie spoczął na nauczycielu. Odrzuciła na bok swój ołówek, jakby zrezygnowała z prób szkicu.
   Zdałem sobie sprawę, że wciąż się w nią wpatruję jak ostatni kretyn, gdy poczułem łokieć Wasabiego w moim boku. Złapałem się w tym miejscu, czując jak zgięcie kości przyjaciela pozostawia nieprzyjemne uczucie na moim ciele.
- Auu - syknąłem, zerkając ze zdziwieniem na Wasabiego. Wasabi wskazał wzrokiem na GoGo i uśmiechnął się do mnie z pewnością.
- Hiro, skup się lepiej na nauce - mruknął, najwyraźniej rozbawiony moim zachowaniem.
    Wymruczałem coś w odpowiedzi, skupiając się znów na moim prawie pustym notatniku i próbując zakryć moje zażenowanie przed kumplem, który hamował chichot. Żałowałem, że nie mogę zrobić czegoś, co by go obruszyło, tylko po to by go zirytować tak, jak on mnie teraz.


  Sala wykładowa niemal opustoszała, gdy wyszedłem wreszcie przez próg na korytarz. Choć od pierwszego roku i tak sporo urosłem, to większość studentów ku mojemu rozdrażnieniu dalej była wyższa ode mnie - przykładowo Honey i Wasabi. Szedłem wraz z tłumem, zastanawiając się nad przyszłymi świętami. Cóż, prawdopodobnie mama Naomi wyjdzie już wtedy ze szpitala, więc spędzę je z ciocią, albo skorzystam z propozycji Honey i dołączę do reszty. Wizja spędzenia świąt z GoGo i resztą moich przyjaciół była jak dotąd najlepszą ze wszystkich, jakie zdołałem sobie wyobrazić.
   Mimo to nie chciałem też zostawiać na ten czas cioci Cass i Baymaxa - nawet jeśli nasza trzyosobowa kolacja niemiłosiernie przypominałaby mi o tym, jak z Tadashim rozśmieszaliśmy się przy wspólnym posiłku i jak ubieraliśmy razem choinkę.
- Hej - przywitałem się, podchodząc w końcu do GoGo i Honey, które zdołałem wyłapać wśród tłumu studentów. Stały z boku korytarza, przy oknie i przyglądały się wychodzącym. Wasabi szedł za mną z rękami w kieszeniach, oglądając się dokoła z zaciekawieniem.
- Cześć, Hiro - odpowiedziała z uśmiechem Honey. - Jak minął wam wykład?
- Co tam wykład - GoGo machnęła ręką, wyraźnie zadowolona. - Czaicie, że mamy pełne dwa tygodnie wolnego?
- Mówisz, jakbyś ostatni czas spędziła przed książkami - zauważył Wasabi. No tak, Isla Menor nieco popsuła ciąg naszej edukacji. GoGo skrzyżowała ręce i wpatrzyła się w niego w geście wyzwania.
- Mówisz, jakby wcale nie cieszyło cię spędzenie pełnych dwóch tygodni ze swoją nową dziewczyną - odszczeknęła, a oczy moje i Honey zwróciły się na niego w oczekiwaniu na rozwinięcie. Wasabi podrapał się po głowie i uśmiechnął, jakby wcale nie chciał zaprzeczać słowom GoGo.
- Was, ty masz dziewczynę? - ucieszyła się Honey.
- I nic nam nie mówisz? - dodałem, krzyżując ręce podobnie do GoGo. - Nieładnie, stary.
- Nie ma na razie o czym - przyznał Wasabi, rzucając GoGo nieco rozeźlone spojrzenie. - Carry to tylko.. przyjaciółka.
- Którą swoją drogą mógłbyś nam przedstawić - nie ustępowała GoGo, wpatrując się w swoje wypielęgnowane paznokcie. - no chyba, że masz coś przeciwko...
   Nastała cisza, gdy czekaliśmy na odpowiedź Wasabiego. Wykładowca wyszedł z sali w oddali korytarza i zamknął drzwi, po czym odszedł, zostawiając całe gromady studentów pogrążone w rozmowie. Wasabi roześmiał się i spojrzał na nas po kolei.
- Jeju, prawie już zapomniałem, jacy jesteście uparci - skomentował, ale nadal nie odpowiedział na propozycję GoGo, która nie wyglądała, jakby miała się poddać.
- Może zaproś ją jako osobę towarzyszącą na wesele do Abigail - zaproponowała Honey lekkim głosem, jakby jej propozycja nie zobowiązywała biednego Wasabiego w taki sposób, jak sugestia GoGo.
- W sumie już o tym myślałem - wyznał Wasabi, spoglądając na mnie, jakby oczekiwał ode mnie pomocy w starciu z dwiema przyjaciółkami. Nic z tego - ja też byłem ciekawy dziewczyny mojego kumpla.
- Jaka ona jest? - dopytywała się Honey z ekscytacją, która chyba nigdy w niej nie gasła. GoGo opierała się o parapet i spoglądała z zainteresowaniem to na Honey, to na Wasabiego, podsłuchując ich dialogu. Nie mogłem uwierzyć, jaka była sprytna. Wystarczy, że zaczęła temat, a potem czekała, wychwytując informacje, podczas gdy Honey przejęła pałeczkę złego gliny nad przyjacielem.
- Cóż, jest... - zaczął Wasabi, po którym widać było zmęczenie od tych ciągłych pytań. - Miła, mądra...
- Ładna? - spytała GoGo ze znużeniem, zgadując w lot nasze myśli. Wasabi zaśmiał się, a jego policzki stały się nagle czerwone, co zdarzało się u niego naprawdę rzadko.
- Bardzo - odparł Wasabi skromnie. GoGo i Honey spojrzały po sobie z wymalowanymi uśmiechami na twarzy, więc postanowiłem wkroczyć w obronie, widząc, że najwyraźniej wygrywają tę bitwę z miażdżącą przewagą.
- Chodźmy już na tą herbatę - westchnąłem, machając do Wasabiego. Zawsze po wykładach szliśmy się ogrzać i zjeść coś ciepłego do Lucky Cat i tym razem raczej nie chcieliśmy robić wyjątku. Fred zazwyczaj już tam na nas czekał, gawędząc sobie wesoło z moją ciocią tuż przy ladzie. - Kobiety - mruknąłem, przechodząc obok Wasabiego, który wybuchnął śmiechem, widząc jak wywracam znacząco oczami.
   Słońce wreszcie wyszło zza chmur, ale na krótko, bo zdążyliśmy przejść przez długi trawnik prowadzący aż do głównej ulicy, gdy znów schowało się za szarością. A dzień zapowiadał się tak pięknie. Honey szła przede mną z Wasabim, gadając o chemii, a ja szedłem z tyłu z GoGo, jako że byliśmy niezbyt w temacie cząsteczek i atomów.
- Czyli, że... - zacząłem, spoglądając nieśmiało na GoGo. - Gwiazdkę spędzasz u Honey?
   Wasabi już jasno określił, że nie da rady wyrwać się na święta, bo jedzie do rodziny do Depeche-San i nie wraca aż do sylwestra, na którego prawdopodobnie wybiera się z ową Carry. Fred od razu zapewnił, że znajdzie czas, więc zostaliśmy tylko ja i Go - z tym, że GoGo chyba już zdecydowała, skoro sama podsunęła ten pomysł Honey.
- Chciałabym - dodała, cicho wzdychając. - Wolałabym to niż kolejne użalanie się mojego ojca nad tym, jak to bardzo przypominam mu moją matkę.
   Spojrzałem na nią z dystansem, ale nie zauważyłem po niej żadnych nieprzyjemnych uczuć, jedynie chłodną obojętność, którą opanowała niemal do perfekcji. Jej długie rzęsy poruszały się szybko, jakby chciały odepchnąć dręczące ją myśli.
- Była aż tak dobra w tym, co robiła? - spytałem. GoGo powiedziała mi, że była malarką, co w jej domu niemal graniczyło z czcią, więc byłem ciekawy, czy gdybym znalazł się przez przypadek w muzeum sztuki współczesnej, to czy natrafiłbym na malarkę o nazwisku Tomago. GoGo spojrzała mi w oczy, w których czaił się cień dumy.
- Najlepsza - oznajmiła bez ogródek. - Jej obrazy wiszą w muzeach w całej Japonii, część jest w Nowym Jorku i w Sydney. Mój ojciec kilka wykupił, ale... chyba zrezygnował, widząc że ich wartość wzrosła po jej śmierci.
   Czułem, że nigdy nie zrozumiem sztuki. Dlaczego wartość dzieł wzrastała, gdy artyście coś się działo? Przecież to nie określało ich wykonania, jedynie stratę, jaką dla świata sztuki musiała wyrządzić jego śmierć. GoGo schowała ręce do kieszeni i patrzyła ponuro w chodnik, podczas gdy Honey i Wasabi zaśmiali się przed nami z jakiegoś żartu.
- Zaprosisz Sam na wesele do Abigail? - spytała mnie GoGo bezbarwnym głosem, wciąż wpatrując się w drogę.
- Nie wiem - odparłem, chociaż ani razu nie przeszło mi to przez myśl. W sumie, gdyby nie zaproszono GoGo, to pewnie spytałbym najpierw ją... - Nie myślałem nad tym. A ty z kimś idziesz?
   GoGo spojrzała w niebo, a na jej ustach zagościł kpiący uśmiech.
- Chyba nie miałabym kogo, szczerze mówiąc - odparła z uśmiechem. - Moi znajomi raczej... nie nadają się na tego typu imprezy. Z wyjątkiem was, ale my idziemy wszyscy razem - powiedziała, wzruszając ramionami. Pomyślałem o tym, czy zaprosić GoGo, ale szybko odrzuciłem ten pomysł. Nie, to naprawdę był bardzo zły pomysł.
- Twoi przyjaciele od wyścigów? - zapytałem, a GoGo przystanęła nagle, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Taak - odpowiedziała z wahaniem. - Z tym, że teraz chyba nie będą brali udziału. Obiecali pomóc mi przy... takim jednym moim pomyśle.
   I tak oto GoGo Tomago wymigała się od przyznania prawdy, że wciąż bierze udział w wyścigach, pomyślałem z nutą irytacji, ale skupiłem się jednak na jej obronie, która mnie zaintrygowała.
- Jakim pomyśle? - zapytałem, chyba bojąc się odpowiedzi. GoGo zawinęła kosmyk włosów za ucho, który trwał w tym miejscu, dopóki sobie o nim nie przypomniała i nie ułożyła włosów z powrotem w swój gładki nieład.
- Chcę wziąć udział w Grand Prix - powiedziała bez ogródek, a Honey i Wasabi, słysząc to, przystanęli i obrócili się do nas z wyrazami zaskoczenia wymalowanymi na ich tak różnych twarzach.
- Grand Prix? - zapytał Wasabi z szokiem. - Zmiażdżą cię tam, GoGo...
- Dzięki, że we mnie wierzysz, Was - odpowiedziała, marszcząc brwi. - Chyba mnie jednak nie doceniasz.
   Wiedziałem, że mówi prawdę. Wystarczyło widzieć ją raz za kierownicą, wtedy, gdy ścigał nas Callaghan, by wiedzieć, że GoGo nie była osobą, której trudno przychodziła szybka jazda. Choć pierwszym moim odczuciem w stosunku do udziału GoGo w Grand Prix była troska i strach, że naprawdę będzie tego żałowała, to mimo to czułem, że chcę ją wesprzeć i że właśnie tego potrzebuje teraz moja przyjaciółka.
- GoGo, ty chyba nie wiesz, na co się targasz - powiedziała łagodnie Honey, a w jej oczach widziałem zaniepokojenie.
- A ja myślę, że to dobry pomysł - zacząłem, a oczy wszystkich skierowały się na mnie z szokiem. GoGo była chyba najbardziej zaskoczona, ale wyraźnie ucieszyła się moją reakcją. - Na pewno dałabyś sobie radę.
- Hiro, oszalałeś? - syknął Wasabi, ale GoGo wyglądała, jakby wcale go nie słuchała. Musiała być w niezłym szoku, bo nie odrywała ode mnie swoich ciemnych oczu.
- Ej, no weźcie - próbowałem ich przekonać. - Nie sądzicie, że GoGo też przyda się nieco rozrywki? Jednak Instytut to trochę za mało, żeby się rozwijać.
   Wiedziałem, co mówię. Zaraz po świętach ruszały kolejne walki botów, a ja postanowiłem, że wbrew temu, co obiecałem Tadashiemu, wezmę w nich udział. Głównie dlatego, by udowodnić GoGo, że jeśli sobie coś obiecujemy, to powinniśmy to dotrzymywać, ale także chciałem sprawdzić swoje możliwości po tych dwóch latach, gdy brałem w nich udział po raz ostatni. Nie zamierzałem jednak wystawiać Baymaxa - nie byłbym tak głupi. Robot stworzony do opieki medycznej to nie najlepsza opcja na tego typu walkach, ale zamierzałem wykorzystać niektóre pomysły mojego brata i te, które sam zastosowałem, przy Baymaxie jak odpowiednie ruchy i funkcje. Z tym, że nieco ostrzejsze.
- Naprawdę tak myślisz? - spytała GoGo z powątpieniem, jakby nie dowierzała, że mógłbym się z nią w czymkolwiek zgadzać. Wzruszyłem lekko ramionami.
- Jeśli chcesz, to mogę ci pomóc, ale będziesz musiała mnie w to wszystko wprowadzić, bo moja wiedza na temat motoryzacji jest... trochę nikła. - GoGo zaśmiała się, a ja widziałem po niej, że chyba naprawdę ucieszyły ją moje słowa. Akurat Grand Prix żyła cała Japonia i wiedziałem, że powinny odbywać się pod koniec lata, a to oznaczało, że GoGo zostało mało czasu, żeby się przygotować. Chyba, że planowała to już od dawna.
- Świry - mruknął Wasabi, idąc dalej ścieżką, podczas gdy Honey wpatrywała się w naszą dwójkę z przerażeniem. Wiedziałem, że z czasem może zmieni zdanie, ale jak na razie pewnie będzie próbowała wszelkich sił, by przekonywać GoGo do zmiany decyzji. Znała ją jednak dość dobrze, żeby wiedzieć, że jej próby będą bezsensowne, skoro nasza przyjaciółka już zdecydowała.
   Honey westchnęła ciężko i ruszyła za Wasabim, próbując go dogonić, a ja i GoGo spojrzeliśmy po sobie. Chłodny, zimowy wiatr zawiał od strony Instytutu i uderzył nas, owiewając nasze sylwetki mroźnym oddechem.
- Serio? - spytała mnie, owijając się ciaśniej swoją ciepłą kurtką. Wasabi i Honey zdążyli już dojść do głównej bramy. - A gdzie się podziało: " Nie próbuj, GoGo, bo to nie dla ciebie"?
   Zaśmiałem się lekko i spojrzałem przed siebie, starając się zmusić swoje ciało do dalszego spaceru, ale w sumie nie chciałem tego robić, wiedząc, że jeśli dogonię Honey i Wasabiego, to nie będę z GoGo sam na sam.
- Hmmm, jest opcja, że albo zrozumiałem, że to nic nie da, więc przestałem próbować, albo przestało mi na tobie zależeć i nic mnie nie obchodzi, co planujesz. Jak słabo brzmiała ta druga opcja? - zapytałem, robiąc poważną minę. GoGo przez chwilę się wstrzymywała, ale wkrótce wybuchła głośnym śmiechem.
- Tak słabo, że nawet w nią nie uwierzyłam. - przyznała, po czym przytuliła mnie mocno, jakby chciała mnie okryć przed chłodem. W sumie trochę jej to wyszło, bo czułem jak ciepło rozchodzi się po mojej skórze, gdy stałem z nią w objęciu. - Dziękuję, Hiro. Wiem, że na tobie mogę zawsze polegać.
   Przylgnąłem do niej, napawając się tą bliskością, kiedy usłyszałem zirytowany głos Wasabiego. Puściliśmy się z GoGo wolno i spojrzeliśmy oboje w stronę bramy, przy której stali nasi przyjaciele.
- Sory, że przeszkadzam, ale może się ruszycie, zanim zamarzniemy z Honey? - zapytał Wasabi, pocierając swoje ramiona, żeby dać upust swojego zniecierpliwienia. Wywróciłem oczami, a GoGo pokręciła głową z miną, jakby nie do końca przejęła się tym, że Wasabi mógłby zamarznąć. Cóż, szkoda biedaka.
- Przypomnij mi, żebym mu w końcu oddała te kontrolery - mruknęła do mnie, ruszając w stronę Wasabiego. - Będzie się tak na mnie wściekał dopóki nie znajdą się w jego szufladzie.
- Więc to chodzi o kontrolery? - spytałem, śmiejąc się. Wiedziałem, że GoGo często podwędza Wasabiemu sprzęt, ale nie wiedziałem, że aż tak go to drażni. Głównie zdążył już się przyzwyczaić.
- No i taka mała rada od twojej dziewczyny - dopowiedziała, tamując śmiech. Dopiero po chwili zrozumiałem, że chodzi o ostatnie pytanie Naomi. - Lepiej go nie drażnij do końca tygodnia.
- Od mojej dziewczyny? - zaśmiałem się, a GoGo mi zawtórowała. - Ach, no tak, zapomniałem, że Naomi nadal myśli, ze jesteśmy parą. Nie zdążyłaś jej tego wyjaśnić.
   GoGo jednak wzruszyła ramionami z obojętnością. Wiatr znów zawiał, tym razem łagodniej, posyłając jej grzywkę prosto na przyciągające uwagę ciemnobrązowe oczy.
- I chyba nie zamierzam próbować ponownie - powiedziała, uśmiechając się do mnie łagodnie.



   Szedłem wolnym krokiem przez park Riverrun, gdy zimne podmuchy wiatru owiewały moje zmarznięte ciało. Choć niedawno zaczęła się zima, to dzisiejsza pogoda i tak była jedną z lepszych tego miesiąca. Nie potrafiłem zrozumieć, jakim cudem nastała tak sroga zima w kraju, w którym zazwyczaj ledwie się pojawiała. Tylko czekać aż spadnie śnieg...
- Ten spacer, to chyba nie był najlepszy pomysł - powiedziała Sam, otulając się swoim grubym płaszczem. Jej blond kosmyki fruwały wokół twarzy niczym przestraszone żółte kanarki.
- Nie jest tak źle - skłamałem, nie chcąc jej zrobić przykrości. W końcu to był jej pomysł. - Spacer jak najbardziej nam się przyda po całodziennym siedzeniu w Agendzie.
   Sam spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło.
- Kto siedział, ten siedział - odparła i rozciągnęła się w miejscu, starając się doprowadzić mięśnie pleców do rozluźnienia.
- Yoko chyba daje wam sporo pracy, co? - zagadnąłem ją, obejmując przy tym ramieniem. Nie wiem właściwie, dlaczego to zrobiłem, bo na pewno nie dlatego, że dziewczynie było najwyraźniej zimno. Kąciki ust Sam uniosły się w rozbawionym uśmiechu, gdy jej ramię powędrowało na moje plecy.
- Odkąd awansowałam, to w sumie ani na krok nie wstaję od biurka. - przyznała, a jej mina nagle ukazała pełnię jej zmęczenia. Pewnie domyślała się, że awans oznaczał więcej pracy, ale była na tyle ambitna, że nie wyglądała, jakby się tym specjalnie przejęła.
- Zmieniłaś się - wyszeptałem, patrząc na nią z lekkim zdumieniem. Ta Sam, którą znałem przed Isla Menor była nieśmiała, ale ciekawa życia, niczym odkrywca ruszający na swoją pierwszą wyprawę. Teraz nie tylko wyglądała dojrzalej, ale i była dużo dojrzalsza. Miała w sobie coś elektryzującego, co sprawiało, że ludzie zaczynali bardziej wierzyć w swoje marzenia, patrząc teraz na panią v-ce prezes Agendy, która miała całe szesnaście lat.
   Sam spojrzała mi w oczy, ale nie zarumieniła się tym razem, tylko patrzyła na mnie z naciskiem, jakby chciała przekonać się, czy wytrzymam jej spojrzenie. Poczułem falę wyrzutów sumienia, gdy w moje myśli wkradła się GoGo. Co robiłem tutaj, z Sam? Dlaczego nie było mnie przy niej? Nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na oba te pytania. Chciałem być teraz tutaj, z Sam i nie było żadnego usprawiedliwienia dla moich decyzji, nawet jeśli popełniałem błąd.
   Dziewczyna przechyliła lekko głowę i przyjrzała mi się z uśmiechem, mrużąc oczy.
- Ja się zmieniłam? Bo wydaje mi się, że jest na odwrót - odpowiedziała, z tym samym chytrym uśmieszkiem. Nie wiedzieć, czemu, jej mina od razu znów boleśnie przypomniała mi o GoGo. Pocieszała mnie myśl, że i tak nie miałem najmniejszych szans u mojej przyjaciółki i że nie byliśmy parą, więc w teorii moje relacje z Sam nie powinny jej w ogóle dotyczyć.
- Masz na myśli mnie? - spytałem ze zdziwieniem, bo nie zauważyłem w sobie istotnej zmiany. GoGo też tak mówiła, odezwał się irytujący głosik w mojej głowie, zanim wyciszyłem go na dobre.
- Tak - Sam skinęła głową z pewnością, patrząc mi w oczy. - Po Isla Menor. Nie zauważyłeś?
- Poczekaj - przystanąłem na chwilę, chcąc wybadać nieco więcej. Opinia, że się zmieniłem to trochę mało, chciałem znać więcej szczegółów. - Niby w czym się zmieniłem?
  Sam uśmiechnęła się ponownie jednym z tych swoich uśmiechów, z którym bez problemów mogłaby trafić na okładki czasopism. Przez chwilę stała bez słowa, myśląc nad odpowiedzią.
- Stałeś się bardziej poważny i odpowiedzialny, ale nie za bardzo - mówiąc to, szturchnęła mnie porozumiewawczo w ramię. - Poza tym... - znów się zawahała, zastanawiając się. - Poza tym sprawiasz wrażenie, jakbyś wiedział, czego chcesz od życia.
   Ta odpowiedź, mówiąc szczerze, nieco mnie zagięła. Byłem pewnych dwóch rzeczy - tego, że w przyszłości chcę pomagać innym dzięki mojemu genialnemu umysłowi i kontynuować dzieło mojego brata, oraz tego, że chcę uszczęśliwiać moich bliskich. To, jak chcę to robić, nadal pozostawało jednak zagadką. Zmarszczyłem brwi, myśląc nad słowami Sam, gdy wiatr znów zawiał, biegnąc naszą ścieżką w stronę osiedli. Nie było co się dłużej oszukiwać - to naprawdę nie była dobra pogoda na spacer.
- Wiesz, w tej chwili chcę jednego - odparłem, przekrzykując wiatr, gdy Sam schowała twarz w kapturze, stając tyłem do gnającego przez park wiatru. - Gorącej czekolady w jakimś ciepłym lokalu.
   Sam roześmiała się szczerze i zerknęła na mnie zza kaptura, spod którego spływały jej złote loki.
- To dobry plan - uznała i oboje skierowaliśmy się szybkim krokiem do centrum miasta.
   San Fransokyo wyglądało koszmarnie, jakby zima pozbawiła je tego tajemniczego, japońskiego klimatu, który wprawiał w zachwyt turystów. Ulice opanowała smutna szarość, która jeszcze bardziej wprawiała mieszkańców w podłe humory, o ile nie zrobiła tego paskudna pogoda. Przeszliśmy dwie przecznice i zatrzymaliśmy się przy drzwiach kawiarni Hansa Micassa, który był dobrym znajomym mojej cioci. Otworzyłem drzwi przed Sam i wślizgnąłem się zaraz po niej do ciepłego pomieszczenia, czując jak moim ciałem wstrząsa dreszcz od zmiany temperatury. Sam również się wzdrygnęła i zdjęła z siebie płaszcz, siadając w miejscu jak najdalej od drzwi, z których wydobywał się ten sam chłodny powiew, z którym walczyliśmy ponad godzinę.
   Usiadłem naprzeciw niej i powiesiłem swoją zimową kurtkę na oparciu krzesła. Zaraz pojawiła się obok nas młoda kelnerka, która przyjęła od nas zamówienie i odeszła szybkim krokiem, by obsłużyć resztę tak samo zmarzniętych klientów. Gdy zniknęła, nachyliłem się do Sam, kierując swoje spojrzenie na ladę tuż przy barze.
- Ej, to nie Ithani? - zapytałem z nutą złości w głosie. Chociaż o tej porze w kawiarni znajdowało się dużo różnych klientów, to jednak pewna znajoma postać przyciągnęła moją uwagę. Wygląd i sylwetka pasowały, choć mogłem widzieć tylko jego plecy. Osoba rozmawiała przy ladzie z jakimś wysokim, barczystym mężczyzną, który popijał jakiś trunek, podany mu przez barmana. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czy powinienem spróbować podsłuchać ich rozmowę.
   Sam otworzyła szeroko oczy i spojrzała na mnie z zaalarmowaniem.
- Hiro, nawet nie próbuj - warknęła, ale w jej głosie nie było wystarczająco mocy, by te słowa mogły do mnie dotrzeć. Mimowolnie nasunęło mi się porównanie jej i GoGo - ta druga na pewno postawiłaby na swoim, nieważne, czy ściągnęłaby na siebie uwagę swojego byłego chłopaka.
- Ithani Evans w takim miejscu jak to? - spytałem sucho. Sam wyglądała, jakby wychodziła z siebie, szukając argumentów, by mnie powstrzymać. Czułem, że coś tu nie pasuje. Trafiliśmy na pierwszą lepszą kawiarnię, ale i tak zdziwił mnie motłoch, przez który ledwie przecisnęliśmy się, wchodząc. W Lucky Cat nigdy nie było tylu klientów, a wiadomo, że jeżeli w pewnych miejscach przebywa dużo ludzi, to łatwo wtedy zostać niezauważonym.
   Wstałem od stołu, a Sam automatycznie zrobiła to samo. W kącie kawiarni na błyszczącej plazmie sześciu mężczyzn oglądało mecz koszykówki, popijając piwo. Może mi się wydawać, ale chyba znaleźliśmy się w kawiarni, nie w jakimś barze - no, chyba że Hans Micasso lubił gościć u siebie podejrzanych typów i częstować ich alkoholem. Druga sprawa, że było już koło dziewiątej wieczorem, więc nazwa kawiarni mogła być tu tylko przykrywką.
- Hiro, błagam - Sam ścisnęła mnie za rękę, patrząc na mnie wymownie swoimi ciemnymi jak noc oczami. - Nie rób nic głupiego.
- To nie jest głupie - odparłem, odpychając delikatnie jej troskliwą dłoń. Nie chciałem jej urazić, ale czułem wypełniająca mnie ciekawość, która nie potrafiła ustąpić rozsądkowi. W końcu Ithani mógł się tu spotkać nawet ze znajomym, a ja mógłbym podejrzewać go o nie wiadomo co...
   Sam rzuciła mi tylko pełne paniki spojrzenie, ale nie ruszyła się z miejsca, podczas gdy ja obszedłem zgrabnie nasz stolik i przeszedłem wolnym krokiem obok lad, starając się obracać głowę, gdy znajdowałem się blisko siedzących na wysokich stołkach klientów. Zbliżałem się coraz bardziej do Ithaniego, a im bliżej byłem, tym bardziej odzywała się bardziej brutalna część mnie. Miałem ochotę zrzucić go z tego taboretu i obsypać pięściami, ale wiedziałem, że prędzej czy później doszłoby to do uszu Yoko, a mnie dostałoby się po głowie.
- ...Yoko nic nie wie, nie domyśla się - usłyszałem najbardziej znienawidzony głos, jaki kiedykolwiek zdołałem usłyszeć. Obróciłem się tyłem i obszedłem ich dokoła, udając, że rozglądam się za kelnerką. - Teraz jej grafik jest nieco napięty, dlatego łatwo pomija błahe sprawy.
- Błahe? - zaśmiał się jego rozmówca. - Tak nazywasz swoją konkurencję? - głos miał naprawdę nieprzyjemny, jakby chciał odchrząknąć i warknąć zarazem.
- Konkurencję? - zaśmiał się Ithani, patrząc na barmankę z dziwną miną. - Nie nazwałbym tak słodkiej Tomago.
   Czułem, jak cierpną mi dłonie, zaciskające się wolno w pięści. Więc chodziło o GoGo, nie o mnie...
- Gdyby była tak słodka, jak mówisz, to nie wpakowałaby twoją paczkę w kłopoty - warknął jego towarzysz. - Nieźle was wtedy urządziła... Sprzedała was glinom?
- Nie sprzedała - Ithani wzruszył obojętnie ramionami. - Nie powiedziała nic, wypuścili ją następnego dnia, gdy przyjechał po nią ojciec.
- I co na to stary Tomago? - zarechotał barczysty mężczyzna.
   O czym oni do cholery mówią? - zastanawiałem się, czując coraz większe przerażenie i grozę. Czyżby GoGo dalej spotykała się z Ithanim? Czy chodziło o coś sprzed lat? Powoli ogarniał mnie ból bezsilności i niewiedzy, coś bardzo dobrze znanego dla osoby oszukiwanej. Dlaczego GoGo nic mi o tym nie powiedziała? Tyle pytań, a ja wciąż siedziałem w tej obskurnej kawiarence i podsłuchiwałem byłego mojej przyjaciółki.
- Bronił jej, to proste - Ithani wyglądał na mocno znudzonego tą dyskusją. Na szczęście nie obrócił się do tyłu, inaczej zdziwiłby się, że stoję tuż za nim. Wiedziałem, że Sam w tym czasie pewnie odchodzi od zmysłów. - Było do przewidzenia, że GoGo się wywinie. Gorzej z resztą.
- Henry był bardzo wkurzony? - spytał mężczyzna.
- Bardzo? Gdyby nie ja, z mojej dziewczyny zostałaby mokra plama. - Ithani nieco się obruszył, bynajmniej nie z troski o los GoGo. - Musiałem coś zrobić.
- A co z kasą?
- Niech ją diabli wezmą, Gregor - warknął Ithani, po czym wziął swój kufel i napił się łapczywie.
   Czułem, że nic z tego nie rozumiem. GoGo znalazła się prawdopodobnie w areszcie... ale za co? Czy to dlatego ostatnio pokłóciła się z ojcem? Okłamała mnie, że chodziło o obrazy? Coraz więcej elementów składało się w całość.
   Ithani tymczasem położył coś na blacie i podsunął w kierunku towarzysza, który wpatrywał się w niego z ponurą miną. Koperta.
   Zanim zdołałem zobaczyć coś więcej, ktoś mocno ścisnął mnie za rękaw i pociągnął w stronę drzwi wyjściowych. Obróciłem się i zauważyłem Sam, która wciskała mi do rąk kurtkę. Otworzyłem szeroko oczy, widząc jak bardzo jest spanikowana.
- Chodź stąd - nagliła, pchając mnie w kierunku drzwi. Obróciłem się jeszcze raz w stronę lady, ale koperty już tam nie było, a Ithani i jego towarzysz, zapewne o imieniu Gregor znów rozmawiali normalnie. Być może nawet zerknęliby w moim kierunku, gdyby kibice siedzący w kącie kawiarni nie krzyknęli z radością na widok rzutu za trzech punktów gospodarzy.
- Sam... - zacząłem, ale już stałem na progu kawiarni z ogłupiałą miną. Po głowie chodziły mi setki różnych możliwości, dzięki którym mógłbym lepiej zrozumieć treść rozmowy obu mężczyzn. Wiedziałem, że chodziło im o GoGo i że Ithani najwyraźniej nie dał sobie z nią spokoju. Czułem, że szybko muszę wymyślić, co jest grane, inaczej oszaleję, czekając, aż plan Evansa się powiedzie, jakikolwiek by nie był.
- Hiro, nigdy nie rób podobnych rzeczy - Sam patrzyła na mnie tak twardym spojrzeniem, że aż zadrżałem od siły jego przekazu. Opatuliła się ciepło płaszczem, ale i tak zadrżała i wątpiłem, że przyczyną był chłód zimy. - Nie chcesz zadzierać z Ithanim, naprawdę... Yoko może i zapewnia wam ochronę, ale nie od siebie nawzajem. Wiesz w jakiej stawiasz sytuacji siebie, Yoko i GoGo?
   Nagle mnie olśniło. Spojrzałem na Sam, jakbym zobaczył ją po raz pierwszy w życiu i położyłem dłonie na jej ramiona w geście rozpaczy. Moje myśli szalały w obłąkańczym tempie, czułem, że jeśli nie skoncentruję się na faktach, to całkiem stracę rozum.
- Sam, ty... ty masz dostęp do naszych danych! Powiedz mi, o co chodziło Ithaniemu? W co wpakowała się GoGo? - dziewczyna spojrzała na mnie, jakbym uderzył ją w twarz i skrzywiła się, a ja dopiero później zrozumiałem, że chodziło jej o moją przyjaciółkę.
- GoGo... Nic jej nie jest, to przeszłość, Hiro. - mówiła w obronie, przerażona faktem, że zasypuję ją pytaniami. Jej ciemne oczy mówiły jasno - przegiąłem.
   Puściłem ją i spróbowałem się rozluźnić, ale cały czas drżały mi ręce. Myśl, że GoGo mogło coś grozić, wyniszczała mnie od środka niczym żrący kwas, którego nie potrafiłem od siebie odepchnąć. Staliśmy na pustym chodniku. Gdzieniegdzie przechodzili co prawda przechodnie, ale byli skryci w czerni nocy i rzadko kiedy wyjmowali głowy z kapturów. Czas jakby stanął w miejscu. Byłem tylko ja i Sam. I moje myśli, które zabierały mi dech w piersiach.
- Hiro... - zaczęła Sam troskliwym tonem, ujmując moje drżące ręce. Spojrzałem jej w oczy, oczekując, że znajdę w nich coś więcej, jakiś ślad, który wskaże mi kierunek, w którym mógłbym pójść, by dowiedzieć się prawdy. GoGo miałaby mieć coś wspólnego z łamaniem prawa? W mojej głowie pojawiła się nieco kojąca myśl, że być może złapano ją na wyścigach razem z resztą uczestników, w końcu mi też się to raz przydarzyło. Fragment z pieniędzmi też by się zgadzał - w końcu w takich miejscach często dochodziło do zakładów. Coś jednak budziło moje wątpliwości - skoro złapano ich wszystkich jednocześnie, to dlaczego winili GoGo? W co jeszcze się wpakowała, że kumple Ithaniego chcieli zrobić jej krzywdę? Wyglądało to na układankę, w której brakuje tylko jednego elementu - relacji samej Go.
   Gdy nie zareagowałem, Sam ujęła moją twarz w obie dłonie i zmusiła mnie bym spojrzał jej w oczy.
- To o czym mówił Ithani to przeszłość, słyszysz mnie? GoGo nic nie grozi.
   Te słowa brzmiały pusto w jej ustach, ale i tak czułem, że zalewa mnie spokojna fala ulgi, która powoli przygotowywała się na odpływ.
- Jesteś tego pewna? - spytałem tak słabym głosem, że przez chwilę myślałem, że powiedział to ktoś inny. Oczy Sam zalśniły od łez, gdy kiwnęła głową. Dopiero teraz pojąłem, jak bardzo ją skrzywdziłem. Potraktowałem ją jak źródło informacji, chciałem ją wykorzystać, by pomóc GoGo. Ach, Hiro, warknąłem do siebie w myślach, gdzie się nie obrócisz, tam ranisz innych.
   Sam puściła mnie delikatnie i zerknęła w bok, starając się zamaskować malująca się na jej twarzy melancholię. Adrenalina i panika, które czułem przed chwilą, zniknęły, pozostawiając za sobą smutne oczy Sam i wyrzuty sumienia. Żałowałem, że nie mógłbym porozmawiać z Tadashim o całej tej sytuacji, zapytać go, co by zrobił na moim miejscu. Jednej rzeczy byłem jednak pewien - natychmiast kazałby mi przeprosić Sam, bez względu na to, czy potrafiłem jeszcze coś zrobić czy nie.
   Ująłem delikatnie policzek Sam i spojrzałem jej w oczy. Naprawdę nie chciałem jej skrzywdzić, myślałem, starając się skupić swoje myśli tylko na moich wyrzutach sumienia. Jasne włosy dziewczyny łaskotały jej twarz, powiewając na wietrze. W jednej chwili zapomniałem o mojej trosce o GoGo, a zastąpiło ją nowe, nieznane mi dotąd uczucie. Miałem dość ciągłych kłamstw GoGo, jej obecności w moim życiu i braku możliwości odwzajemnienia tej życzliwości. GoGo nigdy nie chciała być wobec mnie szczera - Sam była inna. Popełniła błąd, gdy nie powiedziała nam o jej pracy na Isla Menor i współpracy z Ithanim, ale od razu starała się go naprawić, nie zakrywała go kolejnymi kłamstwami. Po raz pierwszy poczułem, że miałem wybór - mogłem wybrać Sam, a moje życie nie musiałoby być przewrócone do góry nogami, jak zawsze, gdy wplątywała się w nie GoGo.
- Przepraszam cię, Sam - wyszeptałem, skupiając się na jej szczerych, łagodnych oczach.
   Przez moment myślałem, że Sam odepchnie mnie i odejdzie, płacząc, ale jej oblicze znów stało się obojętne, jakby skrywała swoje prawdziwe uczucia za maską. Zabolało mnie to, że wolała schować przede mną swoje myśli, byleby tylko mnie uszczęśliwić. Nie chciałem tego. Wolałem przyjąć nawet jej najgorszą reakcję, byleby tylko wiedzieć, czy między nami wciąż jest wszystko okej.
- Nieważne - odpowiedziała tonem Sam-vce prezes Agendy. Przez moment jej oczy wędrowały w dół mojej twarzy - Zapomnijmy o tym.


Wesołych świąt! :D Mam nadzieję, że czekaliście na nexta i nie zapomnieliście o mnie, bo ja o was na pewno nie zapomniałam ;)) Czekam na komy :)

9 komentarzy:

  1. Pierwsza! Boże, jak dawno mnie tu nie było xddd (kom. póżniej idę czytać xdd)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko... Ja nie wiem co powiedzieć. Pod koniec czułam tak bardzo napływające łzy, że nie wiem... Mam rozumieć, że Hiro już postanowił? Wybrał Sam? Tyle pytań teraz się nasuwa, że to aż straszne. Ale, ja nadal wierzę w Hirogo. ^^

      Rozpłynęłam się na początku, razem z Hiro. Matko, jego rozmyślenia o Go są takie... Po prostu je kocham. Dziewczyno, robisz to tak świetnie, że nie mogę wyjść z podziwu. Uwielbiam, gdy Hiro się rozmyśla nad GoGo i o niej marzy. To mega słodkie ;3
      Hmm... I chyba Go serio go rysowała ;D
      Oni tak świetnie maskują uczucia, że to aż smutne. Bo w końcu wychodzi to co mamy. Ale mimo tego mega się zbliżyli.
      Ostatnio, gdy nadrabiałam rozdziały (ah, zła i podła czytelniczka ;cc Szkoła i poprawianie matmy robi swoje niestety) naprawdę zauważyłam jak bardzo się zbliżyli. Myślałam, że już serio coś kwitnie, ale oni za bardzo maskują swoje uczucia.
      No i cóż... Teraz chyba to się zmieni. Chyba Hiro nie będzie musiał maskować uczuć do Go bo wyczuwam pocałunek jego i Sam w następnym rozdziale. Nie wiem czemu. Ale urwałaś w takim momencie, że już sobie skojarzyłam co może się wydarzyć. Mam nadzieję, że się mylę, bo naprawdę, Hirogo to pierwszy PIERWSZY parring jaki zaczęłam shippować. Mam z nim wiele wspomnień, jak z samą Wielką Szóstką ;D

      Od samego początku, gdy dowiedziałam się o tym, że zostali zaproszeni na ślub, myślałam że Hiro poprosi Go, żeby została jego partnerką. Chyba jednak miałam trochę racji, ale teraz widzę, że raczej pójdzie z Sam. Liczyłam na jakieś mega słodkie sceny między Hiro a Go na weselu, ale chyba muszę obejść się bez nich. No cóż, trudno. Gdyby Hiro tylko wiedział, że to z tymi obrazami Go to prawda.... Trzymam kciuki, że wszystko się wyjaśni i, że moje serce pragnące Hirogo tutaj i Hiccstrid w RTTE nie zostanie złamane.

      Jeszcze chciałabym cię bardzo przeprosić za to, że nie zostawiałam komentarzy i tak jakby "umarłam". Naprawdę, bardzo przykro mi z tego powodu. Jednak, co mogę poradzić kiedy moje życie prywatne nie pozwala mi na pasje? Raczej nic. Więc liczę na to, że przyjmiesz moje przeprosiny ^^
      Już niedługo wszystko powinno wrócić do normalności i nie będę musiała się tłumaczyć z mojej nieobecności :)
      Chcę jeszcze dodać, że wcześniejsze rozdziały były cudowne i zakochałam się w tym, z perspektywą Go ^^ Mogłoby być jej trochę więcej ;D
      A co do wyczekiwania nexta.... Nawet nie wiesz jak bardzo na niego czekałam! Od piątku sprawdzałam bloggera co chwilę xDDD Naprawdę ;D
      No a teraz... To już chyba wszystko co chciałam powiedzieć :) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. I również życzę wesołych świąt! ;***

      Usuń
    2. Hahhah, nieźle się rozpisałam ;DDDD

      Usuń
    3. Pewnie że ci wybaczam Avis :D jesteś jedną z nielicznych osób która tu komentuje dlatego jak mogłabym ci nie wybaczyć?? xDD w ogóle smutno trochę że nie wiem co ci mam odpisać na romans GoGo-Hiro-Sam ale nie mogę nic zdradzić. Ah, dobra, niech będzie - na weselu Abigail nie będzie Sam, to ci mogę obiecać ;)) i tylko to niestety :// ale za dwa tyg powinien być rozdział dotyczący całej love trójeczki (ponieważ ten za tydzień będzie taki bardziej spokojny ;))

      Dziękuję ci bardzo i mam nadzieję że ogarniesz swoje sprawy, ja też mam ostatnio zamieszanie w związku z egzaminem teoretycznym na prawko który chciałabym w końcu zdać *-* błagam o modły

      Usuń
  2. O w mordę. Znowu. Serio.
    Po pierwsze, primo. Czy Hiro naprawdę nie może się na którąś zdecydować? Czy musi tak lawirować normalnie jak w Klątwie Tygrysa? Że i na tej poduszce i na drugiej będzie mu dobrze, ale może wybrać tylko jedną. U... U mnie miałby wpierdziel.
    Czyli co, GoGo go rysowała czy jak? Nie jestem pewna z tego opisu sytuacji. Oprócz tego, o co chodzi z tymi pieniędzmi i panem Ithanim E.? W co ona się wplątała...
    Dobra, wychodzi na to (moje założenie, z tego co widzę Avis też), że się Hiro mocno zakręci z Sam, GG to zobaczy i... Niech wyobraźnia sobie pracuje. Ja poczekam :D
    Oż do jasnej trolla mordy, rozpisałam się trochę. Mam nadzieję, że zdałaś ten egzamin. Napisz czy tak kiedy tylko się dowiesz!
    No i tak poza tym... Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdałam pierwszych dwóch :(( smuteczek w wordzie był no niestety... i tak jak u Avis nic nie zdradzam żeby nie było hahah :D

      Usuń
  3. mmm kolejny genialny rozdzialik kurde avis tak sie rozpisala ze nie wiem co dodac... chyba przede wszystkim musze powiedziec ze ni moge sie doczekac nwm ale ja widze to tak hiro i sam sa blizej gogo wreszci o tym z hiro rozmawia a on jej pokazuje jej klamstwa to by bylo ciekawe ale co ty zrobisz i tak jest wielka tajemnica wiec po prostu poczekam na kolejna genialna notke wesolych swiat a i pozdro jestes nAjLePsZa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 mam nadzieję że wyjdzie tak dobry jak ten rozdział chociaż z tego jestem bardzo zadowolona (choć to zdarza mi się serio rzadko) XDD

      Usuń
  4. super tło ale nie jestem pewny czy poasuje do sytuacji... :)

    OdpowiedzUsuń