10/17/2015

Rany przeszłości

   Siedzieliśmy wszyscy w moim pokoju, zastanawiając się nad naszą przyszłą misją na wyspie Isla Menor, jednocześnie starając się przewidzieć wszystkie niedogodności podczas naszej wyprawy. GoGo miała rację - nie działamy jak drużyna, i nad tym przede wszystkim musieliśmy popracować.
- Dobra, co wiemy na temat Isla Meonr? - zaczął składnie Wasabi, wpatrując się w swój pusty notatnik, który trzymał w dłoniach. Przyjaciel siedział oparty o moja łóżko, na którym leżała Honey z takim samym notatnikiem jak Wasabiego, w którym sobie coś bazgrała.
- Jest opuszczona, pomijając zakład karny. Nie zamieszkują ją żadni tubylcy. Położona w części międzyzwrotnikowej...
- Dobra, czekaj, primadonno - warknął Wasabi. - Nic nam to nie daje. Nie wiemy, co tam rośnie, jakie zamieszkują ją zwierzęta i czego się ogólnie spodziewać.
- Wasabi ma rację - dodałem, opierając się o fotel, na którym siedziała GoGo. Fred zajmował miejsce tuż koło Wasabiego na podłodze, a Baymax siedział tuż obok drzwi, by mógł dać nam sygnał, jeżeli ktoś próbowałby nas posłuchać. - Ale myślę, że Yoko nie da nam szansy się jakoś przygotować. Musimy po prostu postarać się przewidzieć, co może nas tam czekać.
- Czyli co, mam się bawić we wróżkę? - prychnęła GoGo, krzyżując ręce.
- Czemu nie, ładnie byłoby ci ze skrzydełkami - wtrącił się Baymax, a wszyscy ryknęliśmy śmiechem. Nawet kąciki GoGo powędrowały do góry.
   Zamyśliłem się, szkicując coś w swoim notesie. Czułem, że mam jakiś plan, ale nie potrafiłem go jeszcze dostrzec, jakby był za mgłą.
- Ocho, ja znam tą minę - zaczęła Honey z wymuszoną powagą. Spojrzałem na nią i zarumieniłem się. Co poradzę, że wszyscy się bali moich pomysłów?
   Fred oparł się o własne kolana, po czym westchnął głośno.
- Pewnie na Isla Menor będzie dużo robali, jak sądzicie?
  GoGo prychnęła pewnie.
- Akurat robale będą naszym najmniejszym problemem, Freddie. - burknęła, ale przerwał jej Wasabi.
- Fred ma sporo racji. Potrzebujemy osłony i to nie tylko przed robalami. Akurat pracowałem nad polem siłowym, więc...
   Spojrzałem na niego w osłupieniu.
- P-p-pole siłowe? - zapytałem. Pozostali mieli takie same miny. Wasabi natomiast wyglądał na rozluźnionego.
- Tak, ale potrzebuję jeszcze czasu, żeby to dopracować. - odparł, wzruszając ramionami.
- Koniecznie musisz mi pokazać, jak je zrobiłeś - powiedziała GoGo, wpatrując się w przyjaciela z szeroko otwartymi oczami. Przez moment poczułem ukłucie zazdrości o zainteresowanie przyjaciółki, ale szybko odepchnąłem te myśli, skupiając się na najważniejszym.
- W takim razie GoGo może mi pomóc - odparł Wasabi. - Potrzebowałbym jeszcze wolnych rąk do pracy, a teraz chyba nie ma co robić, skoro skończyła swój projekt.
   Poczułem się jak kompletny kretyn, gdy miałem decydować o czymś takim. Moi przyjaciele zaczęli przy każdym pomyśle pytać mnie o zgodę, przez co miałem ochotę im przywalić, ale wiedziałem, że to konieczne, żebyśmy mogli pracować jako zespół. Jednak w tej sprawie najchętniej odpowiedziałbym po prostu "nie".
- Dobra, nie ma problemu - odpowiedziałem krótko. Honey przyjrzała mi się, marszcząc brwi. Zignorowałem to.
   Baymax chwycił w ręce jedną z książek leżących pod moim biurkiem. Ostatnio ciocia Cass robiła mi przemeblowanie i usunęła trzy regały, przez co moje książki leżały bezpośrednio na podłodze, czekając na nowy kąt.
- Dobra, pomyślmy, że jesteśmy na wyspie - zaczął Fred. - To pole siłowe ochraniałoby nas na jaką odległość?
- Maksymalnie kilka metrów - odparł Wasabi, drapiąc się po głowie. - Wystarczyłoby, żeby okrążyć obóz. Chroniłoby nas przed zwierzętami i ludźmi, o ile komuś wpadnie do głowy nas zaatakować.
- Hmm, a nie myślałeś, żeby spróbować to wykorzystać w walce? - zapytała Honey, uprzedzając mnie dosłownie o sekundę, jakby czytała mi w myślach.
- Pomyślimy nad tym - mrugnęła do niej GoGo, przez co poczułem rozdrażnienie. Do cholery, że ja zawsze mam takiego pecha.
- Przyda wam się też jakiś prowiant - dodał Baymax.
- O to zadbamy, nie martw się - powiedziałem, próbując się uśmiechnąć mimo dręczących mnie wątpliwości.
- Poza tym trzeba by wziąć jakieś śpiwory, nie? - spytał Fred, robiąc niezwykle inteligentną minę. - Jak chcecie to pomieścić?
- Nad tym też można pokombinować - przyznałem z zastanowieniem. - Można by to upchać maksymalnie do wielkości piłki futbolowej - powiedziałem, na co wszyscy popatrzyli na mnie z szokiem.
- Skąd ta pewność? Wziąłeś pod uwagę wszystko? - dopytywała się Honey, jakby mi nie wierzyła. - Koce, śpiwory, prowiant, jakieś drobne gadżety...
- Tak, wziąłem wszystko pod uwagę - mruknąłem ze złością. Dlaczego każdy traktuje mnie jak idiotę? - Da się to upchać do wymiarów dwadzieścia na czterdzieści, może być?
- Hiro, szokujesz mnie - skwitował Wasabi.
- Powiedzmy, że Tadashi lubił wyjazdy skautów, okej? - warknąłem, najwyraźniej musząc poruszyć temat brata. - Dajcie sobie spokój.
- Jak uważasz - Wasabi podniósł dłonie w obronnym geście.
   Nie jesteś zły przez wspomnienie o Tadashim, ani przez reakcję przyjaciół na twoje szybkie obliczenia, usłyszałem głos w mojej głowie. Miałem ochotę wyjść i ochłonąć, ale wolałem skupić się na równych liniach mojego notesu.
- Macie jeszcze jakiś pomysł? - zapytała Honey, rozglądając się, jakby próbowała zbadać nasze zamyślone spojrzenia.
- Nie przychodzi mi do głowy nic poza poprawieniem naszych wcześniejszych wynalazków - odparła GoGo, patrząc w podłogę.
   Nagle wpadł mi do głowy pomysł.
- Mogę podpytać Sam, czy nie wie czegokolwiek o Isla Menor - zaproponowałem i od razu zadrżałem, widząc zimne spojrzenie GoGo.
- Tak, to dobry pomysł - pochwalił mnie Wasabi. - Sam musi coś wiedzieć, skoro Agenda ma łączność z tą wyspą.
   Poczułem dziecinną satysfakcję, widząc, jak GoGo zareagowała na imię Sam. Puściłem mimo uszu ostrzeżenie Honey, które odbijało się wewnątrz mojej głowy, próbując mnie powstrzymać. Jak to dobrze, że nie zawsze kierowałem się wyłącznie intelektem, pomyślałem z uśmiechem.
- No, poza tym Sam na pewno coś ci powie - dodał Freddie z uśmieszkiem, przez który szybko się zarumieniłem, przypominając sobie wybrzeże w towarzystwie dziewczyny.
- Będziemy musieli się rozdzielić na wyspie - rzekła GoGo, na co od razu zareagowałem głośnym protestem. - Tak będzie lepiej, Hiro. Nie mamy za dużo czasu, a w większej grupie zwracamy na siebie uwagę.
- Ma rację - mruknął Wasabi, patrząc mi w oczy swoim piwnym spojrzeniem.
- Poza tym jest spora szansa, że i tak znowu nas coś rozdzieli, Hiro - prosiła Honey, jakby chciała mnie przekonać.
- Okej, możemy to wziąć jako alternatywę - powiedziałem. - Ale wolałbym, żebyśmy się nie rozdzielali...
- Ale jeśli już, to musimy się jakoś ze sobą porozumieć. - przekonywała mnie GoGo, trącając moje ramię. - No dalej, co tej twój umysł ci podpowiada?
- Najlepsze byłyby krótkofalówki w naszych opaskach - odparłem, ignorując jej spojrzenie. Z opasek na nadgarstkach najłatwiej byłoby się nam kontaktować. Poza tym nie ryzykowalibyśmy powiększeniem naszego i tak okrojonego bagażu.
- Jestem za - Honey podniosła rękę z uśmiechem, a Wasabi zrobił to samo, przejmując jej entuzjazm.
- Dobra, GoGo biega po wodzie - mruknął z obrażoną miną Fred. - Hiro potrafi stać się niewidzialny. Wasabi ma swoje pole siłowe, a Honey lasery. Tylko mi i Baymaxowi nic nie dodaliście - odparł, na co wszyscy spochmurnieliśmy. Miał rację.
- Dajcie mi chwilę - powiedziałem, czując na sobie spojrzenia pozostałych. Niestety, czułem pustkę w głowie. Gdy po około kwadransie nic nie wymyśliłem, westchnąłem tylko, uspokajając Freda. - Słuchaj, biorę to na siebie. Mamy ponad dwa tygodnie, na pewno coś wymyślę.
- No pewnie, że tak, Hiro - uśmiechnęła się do mnie Honey ciepło.
   Nagle usłyszeliśmy kroki na schodach, od których wszyscy wzdrygnęliśmy się. Baymax wstał i spojrzał w dół, nie pokazując po swojej twarzy żadnych emocji. Taka jest zaleta posiadania robota, pomyślałem, hamując śmiech. Z jego miny nie mogliśmy odczytać, kto próbował się do nas dostać, choć ja się w sumie i tak tego domyśliłem.
   Na szczycie schodów pojawiła się ciocia Cass w swoim fartuchu, obdarzając nas wszystkim szczerym uśmiechem. Brązowe kosmyki jej włosów wyglądały na nieco rozczochrane, co tłumaczyłoby dzisiejszy piątek, przy którym zazwyczaj ma duży ruch.
- Jak tam, mózgowcy? - zapytała, opierając dłonie na biodrach. - Jeszcze nie zgłodnieliście?
- Właściwie to ja już tak - odpowiedział Fred, wstając. - A co pani proponuje?
- Za jakiś kwadrans przyjedzie facet z pizzą, a na dole czekają wypożyczone filmy. - ciocia mrugnęła do mnie sprytnie, gdy moi przyjaciele wybuchnęli radością. Rzeczywiście kilka godzin burzy mózgów nie było przyjemne, nawet dla kujonów z Instytutu Robotyki.
- Rany, Hiro, wymień się na moich nudnych rodziców - zawołał Fred, biegnąc po schodach za ciocią Cass, która już zniknęła za rogiem. Baymax ruszył chwiejnym krokiem za nimi.
- Pani wie, jak osłodzić życie - zaśmiał się Wasabi, a Honey zakryła usta dłonią, tamując przypływ śmiechu. Najwyraźniej ciocia tchnęła w nasz zespół unikalną atmosferę, zauważyłem.
- Dlatego pracuje w tej branży, słodziutki - usłyszeliśmy wołanie z dołu, z kawiarni.

   Film co chwilę się zacinał, ale pizza i tak smakowała wyśmienicie. W końcu, gdy postawiliśmy znudzonego Baymaxa przy telewizorze, film już więcej się nie przerywał. Rozwaliliśmy się na kanapie, słuchając chrapania Freda, który zasnął jako pierwszy. Najwyraźniej nawet horror potrafił go znudzić.
- Zakneblujcie go, bo ja to zrobię - warknęła GoGo, rzucając w stronę kompana złośliwe spojrzenie. Siedziała tuż obok mnie, a od wzmianki o Sam nie odezwała się do mnie ani razu. Przez chwilę zacząłem mieć nawet wyrzuty sumienia, ale szybko je zagłuszyłem. Nic jej nie byłem winien.
 - Spoko, zaraz przestanie - odparł Wasabi, opierając się na łokciu. - Tylko kurier przywiezie dostawę pizzy i Fred stanie na nogi.
   Honey zaśmiała się cicho, wrzucając sobie do ust garstkę popcornu.
- Musiałby przywieźć całą pizzerię, żeby obudzić Freda - odparła, na co wszyscy się zaśmialiśmy.
   Siedzieliśmy tak jeszcze godzinę, a kurier nie przyjeżdżał. Trudno, obejdziemy się bez pizzy, pomyślałem w chwili, gdy usłyszałem chrapanie siedzącego po moim drugim boku Wasabiego. Honey siedziała na krańcu kanapy i z tego, co zdołałem zauważyć, również zdołała przysnąć, oparłszy się o oparcie kanapy.
   Fred natomiast spał w najlepsze, wylegiwszy się na ulubionym fotelu cioci. Oj, gdyby nie był jej ulubieńcem, na jego miejscu obawiałbym się powrotu cioci, gdy zamknie już kawiarnię.
   Już od dwóch filmów niebo na zewnątrz pociemniało, zostawiając nas w słabym świetle bijącym od telewizora i jednej lampy, stojącej cicho w kącie. GoGo obejrzała się, zerknąwszy na resztę drzemiących przyjaciół, po czym zaśmiała się pod nosem.
- Patrzcie, oto Wielka Szóstka - mruknęła, na co ja również się uśmiechnąłem. W tej chwili pożałowałem, że nie zasnąłem z innymi, zamiast zostawać znów sam na sam z GoGo. Pewnie cieszyłbym się z jej towarzystwa, gdyby nie fakt, że byłem o nią totalnie zazdrosny, a ona robiła mi wyrzuty o Sam.
   W końcu Baymaxowi wyczerpały się baterie i robot padł na ziemię jak długi, unosząc się co jakiś czas, jakby chrapał.
- Auć, to musiało boleć - skrzywiła się GoGo, patrząc na leżącego robota.
- Co ty - mruknąłem, wstając. - Nie takie rzeczy się robiło i Baymax jakoś zawsze wychodził z tego cały.
 - Czyżby? - spytała, unosząc lekko czarną brew.
- Noo, a teraz z łaski swojej pomóż mi go wnieść na górę - powiedziałem, próbując unieść robota. GoGo bez słowa wstała i podbiegła do mnie, chwytając ramię Baymaxa.
- Z daleka wydawał się lżejszy - mruknęła, krzywiąc się.
- Co ty nie powiesz - westchnąłem, unosząc puchate ciało mojego przyjaciela.
   Po wielu trudach jakoś udało nam się zanieść robota na górę i załadować. Mówiąc "po wielu trudach" miałem na myśli to, że GoGo prawie spadła ze schodów i gdybym jej nie złapał pewnie wylądowałaby tak płasko jak Baymax, gdy stał przy telewizorze.
- Dzięki - odetchnęła, patrząc na mnie ze zdziwieniem i ulgą.
   Baymax stał na czerwonej podstawie podłącznika, który wydawał cichy dźwięk, jakby ktoś napuszczał do ciała przyjaciela jeszcze więcej powietrza niż teraz posiadał. A na razie nie udało mu się gdzieś rozerwać o okoliczne gałęzie, albo ostre krawędzie, jak zawsze gdy idziemy razem na spacer.
   GoGo patrzyła ze zdziwieniem, jak podchodzę do naszych wspólnych notatek, zostawionych w miejscu, w którym zastaliśmy ciocię Cass obwieszczającą nam wieczorny seans.
- Co robisz? - spytała, obserwując mnie bacznie.
- Ktoś musi poskładać to do kupy - mruknąłem, siadając po turecku na dywanie. GoGo automatycznie zajęła miejsce obok.
- Hiro... Myślisz, że Sam jest po naszej stronie?
   To pytanie mnie zdziwiło, ale obiecałem sobie nie okazywać przy GoGo żadnych emocji.
- Tak, a co?
   GoGo zacisnęła usta, oglądając dokoła mój pokój, jakby oglądała go pierwszy raz w życiu.
- Ja nie mam do niej tyle zaufania.
- Zauważyłem - mruknąłem tylko, spoglądając na szkice Wasabiego dotyczące jego pola siłowego, które naprawdę mnie zafascynowały. Zainteresowanie przyjaciela fizyką było równe mojemu zainteresowaniu wobec robotyki.
- Hiro, to nie tak, po prostu... - GoGo przetarła swoją twarz dłonią, po czym spojrzała na mnie, wplatając długie palce w swoje włosy. - Jesteśmy drużyną, tak? Niepotrzebna nam Sam.
- Wiem o tym, dlatego nie zapraszałem jej do naszego grona - powiedziałem, wstając i odkładając poszczególne kartki z rozwalonego notatnika Freda na moje biurko.
- Ale ufasz jej, a to wystarczy - GoGo najwyraźniej nie zamierzała skrócić tematu, podążając za mną. - Nie możemy nikomu ufać. Ani Yoko, ani Sam.
- Ani Ithaniemu - warknąłem, patrząc GoGo w oczy. To był cios poniżej pasa, skarciłem się ostro w myślach, widząc reakcję dziewczyny. Spojrzała na mnie z szokiem i urazą, po czym jej oczy zaszkliły się, jakby twarda GoGo Tomago miałaby zaraz wybuchnąć płaczem.
   Żałowałem, że nie potrafiłem się wcześniej ugryźć w język, zanim wypowiedziałem te słowa.
- GoGo, przepraszam cię, nie chciałem.. - zacząłem, podchodząc do przyjaciółki, ale jej twarz zmieniła się nagle, jakby GoGo założyła maskę.
- Nie potrzebuję twoich przeprosin - warknęła, odpychając mnie od siebie ze złością. - Możesz się nimi udławić!!
   Po czym wyszła z mojego pokoju szybkim krokiem, tupiąc z gniewem po drewnianych schodach. Przez moment stałem jak wryty, nie wierząc w moją własną głupotę. Dopiero, gdy GoGo była przed drzwiami wyjściowymi, ruszyłem się i zacząłem ją gonić po moim własnym mieszkaniu.
- GoGo, stój! Czekaj, proszę, ja... - wyleciałem przed dom, chcąc ją jeszcze zatrzymać, ale ulica była pusta. Nieliczne latarnie oświetlały ciemne ulice, na których nie jeździły nawet samochody. Tak, jakby ta część San Fransokyo pogrążyła się we śnie.
   Westchnąłem głośno, niemal błagalnie, czując na swoich włosach krople deszczu. Dopiero po chwili zauważyłem, że deszcz pada obficie, sprawiając, że ulice pokrywały się taflą połyskliwej wody. To dlatego miasto opustoszało, pomyślałem sobie i od razu wyobraziłem sobie samotną GoGo wracającą do domu przez ciemne ulice.
   Wróciłem do domu, mając ochotę trzasnąć się z całej siły w mój durny łeb. Dlaczego potrafię być miły dla każdego, ale nie dla osoby, na której zależy mi najbardziej? Cały czas miałem przed oczami minę GoGo, gdy wspomniałem Ithaniego, a na sam jej widok pękało mi serce. Powlokłem się po schodach na górę, starając sobie wybić z głowy cała tę sytuacje, ale najwyraźniej nie było mi to dane, bo w salonie już czekali na mnie moi przyjaciele, którzy pewnie obudzili się, gdy GoGo i ja zaczęliśmy się kłócić.
- Gdzie GoGo? - spytał Wasabi, ale nie odpowiedziałem, idąc prosto w kierunku mojego pokoju. Nie chciałem z nimi gadać o tym, jak głupio się zachowałem.
   Honey wzięła na bok Wasabiego i Freda i powiedziała im coś szeptem, patrząc na mnie. Po chwili usłyszałem jej lekkie, szybkie kroki za sobą, po schodach.
- Hiro! Hiro, zaczekaj - nalegała, łapiąc mnie za ramię.
- Co jest? - mruknąłem, patrząc na przyjaciółkę ze zmęczeniem i smutkiem.
   Honey spojrzała mi w oczy, jakby odczytywała z nich wszystkie moje emocje. Jej blond włosy zawsze dokładnie ułożone, wyglądały teraz, jakby rzeczywiście dopiero co wstała z łóżka. Dobra, w tym wypadku z kanapy. Na nosie miała swoje duże okulary z czerwonymi oprawkami, które nadawały jej wygląd typowej studentki instytutu naukowego. Wiedziałem, że za tymi prostymi szkłami znajdowała się bardzo wrażliwa dziewczyna, która zawsze była skora do pomocy, gdy ktoś jej potrzebował. A ja teraz naprawdę potrzebowałem pomocy.
- Hiro, opowiedz mi, co się stało, zanim wyszła stąd GoGo.
   Westchnąłem i opowiedziałem jej naszą rozmowę, naprawdę żałując, że w ogóle tak się potoczyła. Czy zawsze to ja musiałem coś zepsuć?
   Lemon słuchała mnie uważnie, siadając ze mną na moim miękkim łóżku, nie odrywając ode mnie spojrzenia swoich zielonych oczu.
- Aha, więc to tak wyglądało... - mruknęła, oglądając się na bok z zamyśleniem.
- Mogłem być jeszcze większym idiotą? - spytałem retorycznie, opierając czoło na wyciągniętej dłoni.
   Honey ujęła mnie za ramię, chcąc dodać mi otuchy.
- Hiro, ja... sama nie wiem, jak mam to ująć. Przecież wiem, że nigdy byś jej nie skrzywdził, a na pewno nie celowo.
- Właśnie to zrobiłem - zauważyłem, spoglądając na przyjaciółkę ze zrezygnowaniem. - Dalej tak myślisz?
- Tak, bo wiem, co do niej czujesz. I wiem, że nienawidzisz Ithaniego za to, co jej zrobił.
   Usiadłem prosto, myśląc nad słowami Honey. Słyszałem z dołu przyciszone głosy, ale nie potrafiłem rozpoznać poszczególnych słów. Miałem po prostu zbyt duży mętlik w głowie.
   Przypomniałem sobie, gdy szukaliśmy Ithaniego. GoGo doskonale wiedziała, gdzie go znaleźć, choć nie widziała go od roku, gdy się rozstali, co zresztą widziałem w jej wspomnieniu na neuroprzekaźniku. Może tak naprawdę bolało mnie to, że wciąż widziałem, że GoGo go kocha. Pamiętam, jak zawsze smutniała, gdy ktoś wspominał imię Ithaniego, bądź gdy rozwijała temat motoryzacji. Wiedziałem, że to dzięki swojemu chłopakowi zaczęła wtedy jeździć, że dzięki niemu pokochała świat motoryzacji. Może wcale nie chodziło o samo zainteresowanie, może to było wspomnienie - świat, w którym się zatrzymała dla niego. Zaczynałem tak myśleć, dręcząc się jeszcze bardziej, choć w gruncie rzeczy wiedziałem, że moje słowa mogą być bardzo prawdziwe. Na samą myśl miałem ochotę zniknąć, jakbym był zbędny w jej życiu.
   Honey przytuliła mnie jak starsza siostra, widząc moja minę.
- Hiro, nie załamuj się. - próbowała mnie pocieszyć, ale jej słowa były dla mnie mało istotne. - Przecież GoGo na pewno ci wybaczy...
- To już nawet nie o to chodzi - wyszeptałem, czując jak pęka mi serce. - Byłem naiwny, myśląc, że to ma jakikolwiek sens.


Ojj, tak smutno trochę ;xx mam nadzieję, że wam nie pogorszyłam weekendu, który mnie się bardzo udaje jak na razie :)) co ja mówię, to jakaś porażka. Moja najlepsza przyjaciółka ma w wt urodziny a ja nie mam pomysłu co jej zrobić - wiem że uwielbia prezenty robione własnymi rękami. Już myślałam o słoiczku ze zwiniętymi rulonikami na których napisane byłyby rzeczy, które w niej uwielbiam oraz jedno duże papierowe pudełko z kilkoma małymi w środku, w których byłyby rózne słodycze.



A propos, nie napisałam wam tego wcześniej, bo miałam rzeźnię w szkole :(( moja klasa miała swoją grupę na fb na której wypisywała, co chciała w tym na naszą wychowawczynię. Wyobraźcie sobie, że jedna koleżanka poszła z tym i pokazała to naszej wychowawczyni.... Cudem nie skończyło się na policji.

Jeśli macie jakieś propozycje dotyczące tego prezentu, to błagam, podawajcie coś, bo chcę dla niej zrobić najlepszy prezent świata a zero pomysłu w głowie ;DD

9 komentarzy:

  1. świetny rozdział zresztą jak zawsze dziś troszke smutniej ale rozumiem i to jest czasami potrzebne a z drugiej strony Hiro kurde nie mogłeś ugryść się w ten długi jęzor.cóż super rozdział mam nadzieje że next będzie szybko co do twojego prezętu to wybacz ale to twoja przyjaciółka i to ty musisz wiedzieć co jej dać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No być może wiem co mg jej dać ale chodzi mi o samą formę ;) co do rozdziału to może nie tyle potrzebne co jest już tradycją że Hiro się kłóci z GoGo po takich słodkich momentach xD

      Usuń
  2. O JEJKU. MATUNIU . MAM ŁZY W OCZACH. CZEMU , CZEMU ?! :<
    http://tworczoscgabrielaanastazji.blogspot.com/ http://momentcatcher00.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O. W. RZYĆ.
    Biedna GoGo, Hiro jej nieźle dowalił swoim tekstem, ale cóż, może rzeczywiście to było niechcący...
    Chwila moment, czyli Hiro teraz pójdzie do Sam, GoGo zostanie sama, ogólnie wszyscy szczęśliwi z "drobnymi" wyjątkami... *chlip chlip* Ten wpis mnie rozłożył jak śmierć Geralta i Yennefer w ostatniej książce z serii "Wiedźmin" *chlip chlip*
    Głupi idiota, powinien się palnąć buławą w swoją jeszcze głupszą geniuszowatą łeptynkę.
    Tak, powracam do komentowania! Wybacz, że ostatnio żadnego koma z mojej strony nie było, ale szkoła mnie rozkłada :C 4 sprawdziany w tym tygodniu, gorzej już nie będzie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to skądś kochana, ale i tak dziękuję ;** poza tym Hiro chyba na to nie pozwoli żeby GoGo się przez niego załamała

      Usuń
  4. Hiro, jesteś idiotą. Yhh, ludzie czemu kurna on jest taki głupi?! No niby jest mądry no ale kurna!! Przez przypadek jej dowalił? No miło ;-; Mógł ją gonić w tym deszczu! Ja stałam dziś w deszczu trzy godziny, i co? I żyję. ;-; Gdybym była Hiro to bym pobiegła w stronę domu GoGo, do niej. Ona tam teraz płacze pewnie przez tego idiotę, i jeszcze z tą Sam to... Brak mi słów. Dziewczyna jest ewidentnie zazdrosna a on tego nie widzi? ;-; Chłopaki! ;-; Ich nie ogarniesz ;-; Ale ja mam nadzieję, że on chociaż ją łaskawie przeprosi. Byłoby miło. Czemu jak jest już ,,Aww" to zawsze później oni się kłócą? To już ich chyba taki rytuał XD Ale rozdział był świetny. Ogólnie, to ty świetnie piszesz ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie to thx xd oj tam powiedzieć jedno słowo za dużo i już taki problem :D no chłopaków nie ogarniesz, z tym się zgodzę, a zwłaszcza jeśli są nastoletnimi geniuszami ;33

      Usuń
  5. Super rozdział. Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, a ten kom jest beznadziejnie krótki , ale studia to jakaś masakra. W ogóle nie ma ma mnie w domu i nie mam chwili wolnego. Ale teraz jakoś udało mi się tu zajrzeć. Szkoda mi Go Go i Hiro z resztą też. Jedno drugim wyraźnie jest zainteresowane, ale za każdym razem coś musi się stać. W tym momencie bym trzepła Hiro w łeb. A już by mogło być tak miło. Uff... no cóż mam nadzieję, że w końcu powiedzą sobie co czują.
    Życzę weny i luzów w szkole ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że w końcu nastąpi ten moment ;* to w takim razie życzę powodzenia i wolnego czasu na tych studiach :D

      Usuń