10/05/2016

Spotkanie z przyjaciółką

https://www.youtube.com/watch?v=AqajUg85Ax4

   Obudziłem się dziwnie spięty, jakby w jednym momencie wszystkie moje mięśnie naprężyły się, a mimo to odczuwałem dziwną lekkość, jakbym unosił się pośród chmur. Pierwszym, co zdołałem wychwycić był dźwięk aparatury, która puszczała sygnały w stałym rytmie. Dopiero wtedy zrozumiałem, że ta miękkość to wcale nie sen, a ja leżę w delikatnej pościeli szpitalnego łóżka. Pojąłem to, jeszcze zanim zdołałem otworzyć oczy.
   Początkowo wszystko się zamazywało, nie potrafiłem odróżnić nic w szarości, która mnie otaczała. Gdzieś po lewej świeciła się lampka, odsyłając mroki nocy jak najdalej ode mnie. W miarę jak moje oczy przyzwyczajały się do półmroku, zaczynałem widzieć więcej. Dostrzegłem, że obok mnie na łóżku ktoś siedzi, patrząc na ścianę naprzeciwko.
- Go... - wyszeptałem, poznając zarys jej sylwetki.
   Zalała mnie taka fala szczęścia, że czułem, jak w niej tonę. GoGo spojrzała na mnie, a jej oczy otworzyły się szeroko, jakby nie dowierzała, że się przebudziłem.
- Hiro? - spytała cicho, nachylając się nade mną z przepełnioną troską miną.
   Nie mogłem się jej napatrzyć. Jej ciemne oczy błyszczały w mroku wpatrzone we mnie, włosy były rozwiane we wszystkie strony, jakby nie przejmowała się ich układaniem. Zauważyłem, że nie wyglądała na wypoczętą. Miała cienie pod oczami i bladą skórę, która nawet w świetle lampy przypominała spadający z nieba śnieg.
- Jestem tutaj - wyszeptała, układając mi włosy. Pomyślałem, że musiałem umrzeć, albo że to tylko sen, z którego zaraz się obudzę.
   Uniosłem do góry rękę i położyłem na jej policzku, wplatając ją wolno w jej ciemne włosy. Go przymknęła oczy i przytuliła się do mojej opatrzonej bandażem dłoni. Nagle przypomniałem sobie, co mi się stało. Cofnąłem się lekko z moją ręką, widząc świeże blizny na moim nadgarstku - ślady lin, którymi mnie związali. To stąd ten bandaż, pomyślałem, przypominając sobie moją walkę z wiatrakiem, by rozerwać moje więzy. Pewnie musiałem się przy tym nieźle skaleczyć.
   GoGo spojrzała na mnie ze zdziwieniem, zapewne zastanawiając się, dlaczego się od niej odsunąłem. Nie chciałem, by widziała mnie w takim stanie. I nie chodziło nawet o kwestie urodowe, ale o to, że każdy ślad na moim ciele był pamiątką po tym, przez co przeszedłem.
- Jak się czujesz? - zapytała, przyglądając mi się badawczo. Czułem, że ucieczka przed tym spojrzeniem staje się niemożliwa.
- Lepiej - skłamałem, zastanawiając się jak bardzo musieli naszpikować mnie lekami, skoro ból zelżał. Mimo to nie za bardzo odnajdywałem się w miejscu, w którym właśnie byłem. - Czy na pewno to nie jest sen? - zapytałem, zanim zdołałem ugryźć się w język.
   GoGo wytrzeszczyła oczy, patrząc na mnie, jakbym spytał o coś naprawdę idiotycznego, po czym roześmiała się dźwięcznie. Uśmiechnąłem się lekko, ciesząc się, że nawet w takim stanie udało mi się ją rozbawić.
- No nie wiem - przyznała z łagodnym uśmiechem. Poznałem po niej, że chyba nie często ostatnio się śmiała, skoro szybko powróciła do swojej melancholijnej miny.  - Często ci się śnię?
- Zawsze - wyznałem szczerze, choć GoGo pewnie mi nie uwierzyła.
   Dziwiłem się, że tak łatwo powróciliśmy do tego, w jaki sposób ze sobą rozmawialiśmy jeszcze zaledwie tydzień temu. Gdy patrzyłem na GoGo, moja pamięć zaczynała zanikać, usuwając wszystkie wspomnienia z tych kilku najgorszych dni mojego życia.
   Nagle jednak zamilkliśmy, nie wiedząc, o czym ze sobą rozmawiać. Widziałem po mojej przyjaciółce, że waha się czy nie zacząć tematu na temat mojego porwania, ale nie wyglądała też, jakby chciała go poruszać. Pewnie równie ciężko było jej udawać, że nic się nie stało.
- Gdzie Mayson? - spytałem, a GoGo pobladła, wpatrując się we mnie, jakby z mojego wnętrza wyszedł jakiś potwór. Szybko się jednak opamiętała i spojrzała w bok, mrugając szybko.
- Nie wiem, Wasabi i reszta powinni wiedzieć. - mruknęła pod nosem.
   Patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany. Czułem się przy niej tak lekko, że temat Maysona szybko wyparował z mojej głowy. Jednak niepokoiło mnie to, że to ona nie czuła się dobrze ze mną. Widziałem, że zaczęła unikać mojego spojrzenia jak speszona dziewczynka, którą przyłapano na kradzieży łakoci z kuchennego kredensu.
- Co się stało, Go? - zapytałem, marszcząc brwi. Czułem się, jakby lekarze podmienili mi moje ciało, gdy spałem, bo GoGo patrzyła na mnie tak, jakby mnie nie poznawała. Znów powróciłem myślami do mojego stanu, tych wszystkich siniaków i skaleczeń i zapragnąłem schować się przed nią pod kołdrą jak małe dziecko.
   GoGo parsknęła z gniewem, a jej oczy się zaszkliły.
- Co się stało - prychnęła pod nosem, patrząc mi w oczy. - Działałeś za moimi plecami, wplątałeś się w kłopoty, a potem cię porwano i torturowano, a ty się mnie pytasz, co się stało?!
   Jej reakcja wcale mnie nie dziwiła, powiem więcej, poczułem ulgę, że wpadła w gniew. Wolałem, żeby wyrzuciła z siebie wszystko, co leżało jej na sercu niż żebyśmy siedzieli tak bez słowa całą wieczność.
- Nie do wiary - skwitowała, marszcząc swoje ciemne brwi. - Co ty sobie właściwie myślałeś? Że się nie dowiem? Że wrócę z Tokyo, a ty będziesz na mnie czekał, ucieszony z tego, że przechytrzyłeś najgroźniejszą mafię w mieście?
   Czekałem bez słowa, wpatrując się w nią ze spokojem.
- A Sam? Dlaczego mi nie powiedziałeś o tym, co zamierzasz? Dlaczego włączyłeś ją, na litość boską! - krzyczała, stojąc nad moim łóżkiem. Poczułem wręcz rozbawienie, widząc wychylającą się z progu głowę pielęgniarki, która wpatrywała się w GoGo, jakby dziewczyna była psychicznie chora. - Proszę nas zostawić - warknęła w jej kierunku, a głowa pielęgniarki zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
- I jeszcze jedno... - zaczęła GoGo, unosząc palec wskazujący w moim kierunku.
- Przyznał się - powiedziałem wprost. GoGo zamilkła i spojrzała na mnie z szokiem. Byłem pewien, że straciła wątek.
- Co?
- Mayson przyznał się, że zabił moich rodziców - powtórzyłem z dziwną obojętnością. Morfina, pomyślałem, lustrując woreczek z nieznaną mi cieczą wiszącą nad moim łóżkiem.
   GoGo otworzyła szeroko usta ze zdziwienia i usiadła z powrotem na łóżku. Jej kocie oczy wpatrywały się we mnie, jakby nie wierzyły w to, co powiedziałem.
- Hiro... - zaczęła GoGo, ale nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nie dziwiłem się jej. Sam nie wiedziałem, jak miałem wtedy zareagować. Może sen wyprał z mojej głowy wszystko, a może zadziałały leki, ale nie czułem w sobie zasłużonego gniewu czy rozpaczy. Żałowałem już całe życie, że nie zdołałem poznać moich rodziców, dlatego wyznanie Maysona nie spowodowało we mnie poczucia straty. Jedynie głębokiej nienawiści skierowanej w jego stronę.
- Możesz na mnie wrzeszczeć ile wlezie, ale musiałem się dowiedzieć - dodałem spokojniej.
- I co ci to dało, Hiro? - spytała mnie przyjaciółka.
- Świadomość, że ich śmierć nie była przypadkiem - odpowiedziałem, tym razem z nieco bardziej drżącym głosem. - Mayson był nawet na tyle uprzejmy, że opowiedział mi szczegóły - dodałem, a twarz GoGo pobladła. Skrzywiłem się nieznacznie, widząc przerażenie w jej twarzy. Ja odczuwałem głęboki spokój, jakbym opadał w chłodną toń, poprzednio torturowany przez upalny gorąc. Jeszcze nigdy nie miałem w sobie tyle ulgi, co teraz, przy niej. - Ty też chciałabyś wiedzieć, gdyby sprawa dotyczyła twojej mamy... - dodałem. GoGo pokręciła głową ze wzrokiem skupionym na gładkiej posadzce, jakby chciała przekonać samą siebie, że wcale nie mam racji.
- Jak mogłeś mi to zrobić, Hiro? - spytała mnie łamiącym się głosem, zanim zdołałem cokolwiek dopowiedzieć. Jej pytanie sprawiło, że moje myśli rozbiegły się, jak klucz gęsi szybujący po niebie, do którego wystrzelono z broni palnej. Totalnie nie spodziewałem się po niej takiej reakcji. Myślałem, że będzie się uśmiechać i cieszyć z tego, że udało mi się przeżyć, tymczasem GoGo wyglądała, jakby przeszła załamanie nerwowe w najczystszej postaci. Chyba naprawdę nie pomyślałem, co musiała czuć, gdy byłem prześladowany przez ludzi Maysona.
   Odetchnąłem głośno, patrząc na nią z okrągłymi ze zdziwienia oczami.
- Go... - wyszeptałem, po raz pierwszy czując, że zabrakło mi języka w gębie. Totalnie nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć. - Widzisz, jestem tutaj, czuję się dobrze...
   GoGo tymczasem obróciła się bokiem do mnie i ukryła twarz w dłonie. Usłyszałem jej stłumiony szloch, który rozdarł ostatni odłamek mojego zranionego serca. Nie dość, że śmierć rodziców przygniotła mnie tak, że ledwie dawałem radę normalnie funkcjonować bez sporej ilości środków, to osoba, żywa osoba, na której zależało mi najbardziej, właśnie siedziała obok mnie i płakała. Z mojego powodu.
- Go, nie płacz, błagam - wyszeptałem, dziwnie osłabiony. Pipczenie w maszynerii wiszącej nade mną stało się szybsze, mniej równomierne. Nie musiałem słyszeć tych odgłosów, by wiedzieć, że moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej. GoGo usłyszała ten odgłos i zerknęła na miernik pulsu z przejęciem, jakby to było w stanie wyrwać ją z rozpaczy, która ją owładnęła. - Posłuchaj mnie, wiem, że cię zawiodłem - zacząłem, gdy GoGo wstała, by dojrzeć szczegóły dotyczące mojego ciśnienia wyświetlane na ekranie.
- Mam zawołać lekarza? - zapytała zamiast tego głosem, jakby była w stanie hipnozy. Ona jest w gorszym stanie niż ja, pomyślałem sobie z przerażeniem, patrząc na nią, jakbym widział ducha.
- Nie, po prostu... - zacząłem, wstrzymując oddech. - Usiądź i posłuchaj mnie. Tylko o to cię proszę.
   GoGo zerknęła na mnie podejrzliwie, ale jej wzrok zabłąkał się na mojej twarzy i tam pozostał. Bez żadnych skarg ani uwagi usiadła na swoim poprzednim miejscu i wciąż patrzyła na mnie ze skupieniem, tak jak każdy student w naszym Instytucie powinien patrzeć na swojego wykładowcę.
- Nie wiedziałem, że to cię tak ruszy... - zacząłem nieśmiało, nie wiedząc, co mam powiedzieć. Grunt, że GoGo chciała mnie posłuchać. - Planowałem to od dawna, ale nie znalazłem informacji na temat Maysona, które zaprowadziłyby mnie wprost do niego. - podrapałem się po głowie nieco skrępowany. Zauważyłem, że gdy spałem, ktoś mnie wykąpał i przebrał, bo nie znalazłem we włosach znajomych śladów krwi. - Kilka dni przed weselem Abigail zakradłem się do danych Ratusza miejskiego i tam znalazłem dane potrzebne mi do odnalezienia Maysona. Wtedy cię okłamałem - przyznałem ze wstydem. - Ale po tym, co ci obiecałem, nie zrobiłem tego ani razu i zamierzam to dotrzymać.
   Nie powiedziałem ci nic, bo... - zacząłem, ale zmarszczone brwi GoGo powstrzymały mnie na chwilę przed wyznaniem prawdy. - Pamiętasz Jamesa? Tego z Isla Menor? - nie czekając, aż GoGo odpowie, kontynuowałem swoje usprawiedliwienie. - Rozmawiałem z nim przed rozprawą... o tobie.
   GoGo otworzyła szeroko oczy, zaskoczona tym wyznaniem. W sumie wcale jej się nie dziwiłem. Pomyślała pewnie, że mi odbiło. Nie spodziewałem się, żeby domyślała się, jakie uczucia żywiłem do niej już wtedy.
- Opowiadał mi o swojej ukochanej... Rosalie - przypomniałem sobie jej imię. - Mafia zabiła jego dziewczynę, bo był im winny pieniądze. Ostrzegał mnie, że jeśli się w coś wplączę, to będziesz pierwszą osobą na liście, którą będą chcieli usunąć, by mnie przestraszyć albo osłabić. - mina GoGo nie zmieniała się, jakby przyjmowała te wszystkie słowa bardzo chłodno. Albo mi nie wierzyła, pomyślałem, wyobrażając sobie, że za kilka minut GoGo zrobi mi aferę za to, że tak słabo się tłumaczę. - Wziąłem to sobie do serca. Nie chciałem, żeby coś ci się stało... Wiedziałem, że jesteś wtedy w Tokyo, dlatego to zrobiłem. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że coś mogłoby nie wyjść i udałoby się, gdyby mój sprzęt nie nawalił - mówiłem, wylewając z siebie potok słów. Mimo to GoGo nadal milczała. Bałem się, że wewnątrz jej powstaje wulkan, który już za niedługo miał wybuchnąć. - Dlatego spotkałem się z Sam, a nie z tobą... Wiem jak się zachowałem wobec niej, nawet nie musisz tego komentować. Ona po prostu jest bezpieczna, nic jej nie grozi, dopóki współpracuje z Agendą. Nawet wmówiłem Maysonowi, że blondynka, której przekazałem nagranie jest moją dziewczyną...
   Wziąłem wdech, nie przestając patrzeć GoGo w jej cudne oczy. Bałem się, że ją stracę, że nie ważne, co powiem, ona zaraz wstanie i wyjdzie, zostawiając mnie samego na skraju przepaści. Nie mogła mi tego zrobić. To dla niej walczyłem ten cały czas, to dla niej starałem się przeżyć. Jak miałem jej to powiedzieć? Tego nawet nie dało się ubrać w słowa...
- Możesz teraz na mnie nawrzeszczeć, po prostu chciałem, żebyś wiedziała, że wszystko, co robiłem po tym, jak mnie przyłapali było po to, żeby odciągnąć ich od ciebie... - rzekłem, ale nie zdążyłem dokończyć, bo GoGo błyskawicznie nachyliła się i pocałowała mnie w usta, kładąc swoją ciepłą dłoń na miejscu zetknięcia mojej szczęki z szyją.
   Poczułem ogłuszające mnie ciepło, które rozlało się w każdym kierunku mojego rannego ciała.  Przyciągnąłem ją bliżej siebie, zatapiając się w jej słodkich, pełnych rozkoszy pocałunkach. Przypomniałem sobie te dni, gdy ból zagłuszał wszystkie inne uczucia. To, że wyobrażałem sobie moje spotkanie z GoGo ratowało mnie od popadnięcia w poczucie bezsensowności dalszej walki i powiedzenia im prawdy o Agendzie. A teraz już nic nie działało w mojej wyobraźni - chwila obecna była piękniejsza niż wszystkie inne, które mógłbym sobie wyobrazić.
   Oparłem się na łokciu, czując, że z każdym pocałunkiem pragnę jej jeszcze bardziej, gdy nagle odsunęła się ode mnie i spojrzała mi głęboko w oczy. Sposób, w jaki na mnie patrzyła, sprawił, że po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Patrzyliśmy sobie w oczy, jakbyśmy stali nad przepaścią, z której upadek oznaczał ponowne zatopienie się w uczuciach silniejszych od nas.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytała cicho. W jej oczach pojawił się tajemniczy błysk.
- Czego?
- Że byłeś we mnie zakochany... tak długo. - powiedziała, spuszczając wzrok. Czułem, że się rumienię, przypomniawszy sobie o czasach, gdy sama rozmowa z nią wprawiała mnie w zakłopotanie. Naprawdę byłem zdziwiony, że niczego się nie domyśliła, skoro zachowywałem się jak kompletny kretyn.
   Obróciłem głowę i zaśmiałem się pod nosem, jakby powiedziała coś zabawnego. Nie wiedziałem, jak powinienem zareagować na to pytanie. Spodziewałem się, że to rozmowa z Honey musiała ją uświadomić co do moich uczuć. Sam nie mówiłem jej jak długo trwa moje uczucie co do niej.
- Co? - spytała z cieniem uśmiechu, patrząc na mnie z zaciekawieniem, jakbym śmiał się z żartu, którego ona nie zrozumiała.
- Czy to ważne? - zapytałem, starając się usiąść wygodnie na łóżku, choć wszystkie te kable i inne ustrojstwa podłączone do mojego ciała mi to uniemożliwiały. Usta GoGo wygięły się w łuk.
- Dla mnie ważne. - odpowiedziała ciepło, kładąc swoją rękę na moją w opiekuńczym geście.
   Patrzyłem na nasze splecione dłonie do wtóru dźwięków z aparatury. Zastanawiało mnie jak wygląda moje ciało po tych wszystkich obrażeniach i ranach. Miałem na sobie białą, czystą koszulę sięgającą do moich łokci, dlatego mogłem zobaczyć tylko moje poranione dłonie i lekko zabliźnione nadgarstki. Obawiałem się, że rehabilitacja i mój powrót do zdrowia może zabrać kilka tygodni. Nie chciałem odstawiać na bok studiów, kawiarni cioci, Agendy i pomocy GoGo w warsztacie.
- O czym myślisz? - spytała GoGo, przerywając ciszę.
   Zerknąłem na nią i zechciałem skłamać, ale przypomniałem sobie o mojej obietnicy.
- O powrocie do... normalnego życia. - powiedziałem, drapiąc się po głowie. - Czuję się winny, że zostawiłem was na tak długo.
   GoGo nagle spoważniała, patrząc na mnie tak, jakbym ją właśnie obraził.
- Hiro... - zaczęła złowrogo.
- Tak, wiem - mruknąłem pod nosem, układając moje myśli w całość. - Ciocia pewnie zamknęła kawiarnię, Agenda miała problem, bo musiała postawić na nogi swoich ludzi, żeby mnie znaleźć, a twój warsztat...
- Hiro Hamada, jeszcze raz poruszysz ten temat a osobiście poodłączam ci wszystkie kroplówki, rozumiemy się? - spytała, unosząc lekko brew. Uśmiechnąłem się szeroko, poznając moją najlepszą przyjaciółkę w tej cichej i zatroskanej osobie siedzącej obok mnie na łóżku. - Co mnie obchodzi mój warsztat, kiedy mój przyjaciel nieomal zginął?
- Skandar będzie wściekły - dodałem z sensem.
- A kiedy on nie jest wściekły? - jęknęła GoGo, wywracając oczami. Roześmiałem się, widząc jej minę. - Co? - spytała szorstko.
- Nic - odpowiedziałem z uśmiechem. - Cholernie za tobą tęskniłem.
   GoGo spoważniała, patrząc mi w oczy z tą samą miną, z jaką mnie całowała. Już miałem nadzieję, że zrobi to ponownie, gdy nagle szklane drzwi się uchyliły a do środka weszła moja ciocia.
- Hiro! - wykrzyknęła z napięciem, podbiegając do mojego łóżka. Miała na sobie zwykłe jeansy i sweter, który zakładała tylko w chłodne dni, a jej włosy ułożone były w małego koczka, z którego wystawały powywijane pasma ciemnobrązowych włosów.
   GoGo wstała z mojego łózka i stanęła obok, jakby poczuła, że powinna ustąpić miejsca mojej rodzinie. Ciocia przysiadła się obok mnie na łóżku i chwyciła mnie mocno w ramiona. Jęknąłem, czując, że z bólu zaczyna mnie skręcać.
- Auu - syknąłem, a ciocia puściła mnie tak szybko, jakby w ogóle nie wzięła mnie w niedźwiedzi uścisk. - Ciociu... żebra...
- Wybacz mi, Hiro - rzekła zakłopotana ciocia, gdy spróbowałem wziął wdech. Już samo oddychanie sprawiało mi problem, a co dopiero rzucanie mi się na szyję. - Jak się czujesz?
- Jeszcze kilka takich uścisków i na pewno nie poczuje się lepiej - odparłem, dotykając dłonią swojej klatki piersiowej, jakbym badał czy dalej wszystko jest na swoim miejscu.
- Przynajmniej dopisuje mu humor - odezwał się lekarz, który właśnie wszedł do sali za moją ciocią. Miał ciemne włosy i szczupłą sylwetkę, przez która bardziej przypominał prawnika niż lekarza. - Widzę, że twoja dziewczyna była przy tobie, kiedy się obudziłeś.
   Spojrzałem na GoGo, której policzki lekko się zaróżowiły. Miałem ochotę wybuchnąć nerwowym śmiechem, gdy zerknęła na mnie z niepokojem. A więc to powiedziała medykom, którzy mnie odwiedzali, pomyślałem, uśmiechając się grzecznie w stronę mężczyzny.
- Tak, cały czas - odparłem, uśmiechając się w jej stronę. GoGo odwzajemniła mój uśmiech nieco zmieszana, ale wyglądała, jakby była mi wdzięczna, że nie wydałem jej małego kłamstewka. Z drugiej strony, może nie kłamała...
- Powinnam was zostawić... - powiedziała z wahaniem, po czym podeszła do mnie i pocałowała mnie delikatnie w policzek. Byłem zdziwiony, że zrobiła to na oczach mojej cioci, choć z drugiej strony zawsze była bardzo odważna. - Przyjdę później - obiecała, po czym zniknęła za drzwiami, na których spoczęło moje zaskoczone spojrzenie.
- Silna dziewczyna - wymruczał pod nosem lekarz, kończąc notować w swoich papierach. Nie odważyłem się spojrzeć na moją ciocię. - Wiesz, że spędziła noc w szpitalu czekając, aż się obudzisz?
   Dopiero teraz pojąłem, że musiał być świt, bo światło zaczynało się przebijać spod ciemnych rolet, które zasłaniały zimowy pejzaż miasta. Spojrzałem na białą pościel, okrywającą moje ciało i uśmiechnąłem się ledwie zauważalnie, myśląc o mojej dziewczynie.
   Lekarz zadał mi kilka pytań, dotyczących stanu mojego zdrowia, na które odpowiadałem z nieszczególnym zainteresowaniem. Ciocia trzymała mnie przez ten cały czas za rękę, jakbym chciał jej się gdziekolwiek wyrwać. W końcu jednak, gdy dowiedział się wszystkiego, nakazał mi, żebym odpoczywał i żebym oddychał miarowo, inaczej skończy się to bólem w klatce piersiowej - miałem ochotę dodać, że nie tylko głębokie wdechy mogą spowodować ból w piersi, ale nie chciałem być złośliwy wobec cioci, skinął głowa na pożegnanie i wyszedł, zostawiając mnie sam na sam z moją jedyną rodziną, jaką miałem.
- Przepraszam, nie chciałam cię skrzywdzić - odezwała się ciocia ze łzami w oczach. - Po prostu... tak się cieszę, że tutaj jesteś, że jesteś bezpieczny...
   Jej warga zadrgała, jakby wstrzymywała szloch, a ja pomyślałem, że wolałem już złość GoGo niż rozpacz mojej cioci. Co jeszcze mnie dziś czeka? Aż się obawiałem spotkań z resztą moich przyjaciół, choć już teraz byłem zmęczony i jedyne, o czym marzyłem to się porządnie wyspać.
- Nie, to ja cię przepraszam ciociu... - zacząłem się zastanawiać, ile wie. Nie chciałem zdradzać jej szczegółów tego, że sam wpakowałem się w kłopoty, ani ujawniać działań Agendy. Z drugiej jednak strony ciocia zasługiwała na prawdę po tym, przez co przeszła. Nawet nie potrafiłem sobie tego wyobrazić - dwa lata temu straciła jednego siostrzeńca, teraz nieomal straciła drugiego. Jak mogłem nie pomyśleć o niej, gdy nagrywałem morderstwo na Jaimiem?
   Ciocia otarła łzy z policzków szybkim ruchem i uśmiechnęła się do mnie tak, jakby ten uśmiech miał mnie pokrzepić, poczułem się jednak jeszcze gorzej.
- Nie masz za co przepraszać, Hiro - odparła łagodnie. - To ci ludzie, którzy ci to zrobili powinni przepraszać. Pani Yoko zapewniła mnie, że zostaną surowo ukarani...
   Wytrzeszczyłem oczy, słysząc nazwisko mojej zwierzchniczki w ustach cioci. Ta cała sytuacja stawała się coraz bardziej chora. Yoko rozmawiała z moją ciocią? To po co były te kłamstwa, to ukrywanie się, skoro i tak pani prezes w gruncie rzeczy zdołała ją powiadomić o tym, kim jesteśmy i co robimy...
- Co?!
- Opowiedziała mi, że jesteś kimś ważnym dla jej instytucji i że pracujecie dla niej całą szóstką - powiedziała spokojnie ciocia.
   Odetchnąłem, po czym położyłem się na miękkiej poduszce, uważając na ból nasilający się w mojej klatce piersiowej.
- Powiedziała ci coś jeszcze? - spytałem nieufnie. Nie wiedziałem, czy mogę rozmawiać z nią na ten temat.
- Że jesteś agentem - odparła wprost. - Hiro, dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Bo nie mogłem - broniłem się. - Agenda to nie jest coś, o czym się rozmawia przy herbacie.
- Ale nie jest też na tyle błahą sprawą, żeby ją pominąć - kłóciła się ze mną ciocia, patrząc na mnie oczami tak bardzo podobnymi do moich własnych. Moi znajomi zawsze twierdzili, że jestem tak podobny do mojej cioci, jakbym był jej synem. - To stąd te twoje "tajemnicze fundusze", którymi chciałeś mnie wesprzeć w razie kłopotów z kawiarnią?
- Ciociu... - zacząłem, wywracając oczami. Mieliśmy podobne geny - skoro ja i Tadashi wylądowaliśmy na jednej z najlepszych uczelni po tej stronie Japonii, to równie dobrze moja ciocia mogła dojść do takich wniosków po samej informacji, że jestem tajnym agentem.
- Dlaczego akurat Carlos Mayson? - spytała mnie ciocia. - Dlaczego to on cię porwał? Był to przypadek czy czegoś od ciebie chciał?
   Westchnąłem ciężko, gdy zrozumiałem, że moja ciocia jest za mądra, by móc zachować przed nią jakikolwiek sekret. Opowiedziałem jej więc wszystko - o moim śledztwie, o tym, w jaki sposób uciekłem, o podaniu dowodów Agendzie z pomocą Sam i o tym, jak potoczyło się to dalej, nie wdając się w szczegóły tego, co mi tam robili. Nie chciałem, by ciocia zdenerwowała się jeszcze bardziej. Uniknąłem tylko jednego, bardzo ważnego fragmentu, który zdążyłem przekazać GoGo - o tym, że moja mama, Sayuri i mój ojciec, Keiji zostali zamordowani przez tą samą osobę, która mnie torturowała. Czułem, że jeżeli ciocia się o tym dowie, to całkiem się załamie - z drugiej jednak strony, jak mogłem oskarżyć o to Maysona, nie upubliczniając tej informacji?
   Gdy skończyłem mówić, zapadła ciężka cisza. Moja ciocia wpatrywała się w podłogę z taką pustką w oczach, że zacząłem się zastanawiać czy nie przesadziłem, czy nie powiedziałem jej za dużo.
- Wiem, że nie jestem twoją mamą - wyszeptała w końcu, zwracając na siebie moją uwagę. - ale kocham ciebie jak własnego syna, Hiro. Widzę, jak dorastasz a ja często za tobą nie nadążam. Może jestem najgorszą opiekunką prawną, jaką zna świat - nie zaprzeczaj - rzuciła, gdy otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć. - Ale mój problem polega na tym, że nigdy was nie doceniałam - ciebie i Tadashiego. Zawsze czułam do was litość po śmierci waszych rodziców, kiedy to wy dawaliście sobie radę z każdym problemem, z jakim się zmierzyliście. - ciocia uśmiechnęła się słabo. Łzy spływały po jej policzkach obficie. - Chyba macie to w genach po Keijim, on zawsze taki był. Może gdybym to zauważyła ciut wcześniej, to wiedziałabym, że dasz sobie radę, Hiro. To nie Baymax pomagał ci po śmierci Tadashiego, nie ja, nie psycholodzy. To ty sam znalazłeś w sobie siłę, by pogodzić się z jego śmiercią. Zrobiłeś coś, z czym ja nie dałam sobie rady od śmierci Sayuri...
   Usiadłem i objąłem ją lekko, gdy zaczęła szlochać. Poczułem, że moje oczy również stają się mokre. Jeszcze nigdy nie słyszałem, by ciocia wyznawała coś z taką szczerością. Raczej nie była typem, który dzielił się swoimi głębiej skrywanymi uczuciami z innymi.
- Nie płacz, ciociu - poprosiłem, przytulając się do niej jak małe dziecko. Ciocia wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i wytarła nos. Puściłem ją i spojrzałem na nią z troską, jakby to ona byłą torturowana, a nie ja.
- Nie powiedziałam ci czegoś jeszcze - powiedziała drżącym głosem, patrząc mi w oczy. Pociągnęła nosem i uspokoiła oddech z taką łatwością, jakby robiła to na co dzień. - Zawsze to ja myślałam, że ocaliłam was, przygarniając was po śmierci waszych rodziców. A to nie prawda. To wy uratowaliście mnie. Nadaliście sens mojemu życiu.
   Uśmiechnąłem się do niej ze łzami w oczach, wcale się ich nie wstydząc. Przez tyle miesięcy ukrywaliśmy przed sobą tak wiele... Czas, byśmy zagrali w otwarte karty i powiedzieli sobie wszystko. Nie wiedziałem jednak, że ciocia wynagrodzi mi moją szczerość w taki sposób. Uświadomiłem sobie, że wcale nie znałem jej tak dobrze, jak wcześniej sądziłem. Widziałem jej miłość na co dzień przejawiającą się w zwykłych prostych czynnościach, w pytaniach: "Jak minął ci dzień? Czy wszystko dobrze?". Mimo to zrobiłem jej najgorszą rzecz na świecie - ukryłem przed nią wszystkie szczegóły mojego codziennego życia. Nie wiedziała nic o GoGo, ani o Agendzie, nie zdawała sobie sprawy, że cały czas myślę o rodzicach, zastanawiając się, kim byli i dlaczego zginęli. Ukryłem przed nią siebie, choć nigdy nie dała mi podstaw do tego, bym mógł usprawiedliwić moje zachowanie.
   Nagle do mojej sali weszła pielęgniarka, ta sama która zastała mnie i GoGo w czasie naszej kłótni. W dłoniach trzymała szklankę czystej wody i mały plastikowy kubeczek z tabletkami.
- Mogę wejść? - zapytała niskim głosem, patrząc ze zdziwieniem na nasze mokre od łez twarze. Ciocia i ja starliśmy słoną ciecz ze swoich policzków i skinęliśmy na znak zgody.
   Krępa pielęgniarka postawiła tace tuż obok mojej lampki i sprawdziła coś przy mojej kroplówce. Ciocia w tym czasie chwyciła mnie za dłoń i zacisnęła ją w geście wsparcia.
- Przyda ci się sen, Hiro - powiedziała, wstając. - Wyglądasz na zmęczonego.
   Nie zaprzeczyłem, czując, że dopiero teraz do mojego umysłu napłynęła ciężka potrzeba snu, która wcześniej wisiała nade mną niczym ciemne chmury. Odetchnąłem i rozłożyłem się na miękkiej poduszce, rozkoszując się wygodą mojego szpitalnego łóżka.
- Chyba rzeczywiście się zdrzemnę - przyznałem wprost, a moja ciocia odpowiedziała uśmiechem.
- Zobaczymy się później - obiecała, ruszając wolnym krokiem w kierunku drzwi, jakby wcale się nie spieszyła.
   W chwili, gdy opuściła salę, moje oczy się zamknęły, włączając mnie w krainę snu.






No, w końcu wyczekiwany przez Was rozdział :D mam nadzieję że się podobał :* 

7 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAA!
    Żebyś ty widziała teraz moją reakcję!
    Podoba mi się to! Dzisiaj tak łagodnie, bez żadnych niecnych planów, masakr, no, może oprócz dwóch płaczących kobiet.
    Przy tych pocałunkach to się prawie byłam przesłodziłam. Powinnam znowu zacząć się uodparniać? :D Nie, po co. Przecież nieczęsto jesteśmy obdarowywani takimi słodkimi lub przyjaznymi rzeczami.
    Zaczynam teraz faktycznie zauważać postęp w twoich postach. Raczej - jak wyglądały pierwsze posty, a jak wyglądają teraz. Jest różnica jakościowa, oj jest :) Czyli następny next będzie... we wtorek?
    A co tam u ciebie? Znowu, notka dosyć krótka. Kawałek odpowiada, pasuje mi tu do tego wpisu.
    Mam chyba jaką wojnę w szkole. Nauczyciele albo co dzień coś robią, albo coś umawiają. Najbliższe 2 tyg. są przez nich już zarezerwowane do granic. Poza tym, w rysunku robię jakiś postęp, i doszłam do wniosku, że maści, kremy i takie inne najlepiej robić na czuja (o ile zna się działanie poszczególnych ziółek lub olejów). Mogło być lepiej.
    ~Piwo
    A odpiszesz mi jeszcze dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, nie dałam rady 😩 to wszystko z powodu choroby ale postaram się ogarnąć żeby wam jeszcze coś popisać 😊 dziękuję że zauważyłaś różnicę.
      Uwaga! *tam tarataam!!*
      Wasza Just wygrała konkurs literacki w swojej szkole 😃😃 jejku nie ma to jak dobre wiadomości ❤
      A tak poza tym to biorę udział w apelu na 70 lecie szkoły i na razie jestem właśnie nieobecna bo gardełko ://

      Usuń
    2. Uuu, to nie dobrze! Miodek, herbata z malinami, miodem oraz goździkami i do przodu! Dodatkowo mogę polecić płukanie gardła szałwią lub solą. Oczywiście nie może być za gorące bo nie pomoże. Wiem co mówię - chyba nie ma zbyt wielu osób które jeśli na coś chorowały to na ostre zapalenie gardła 😕 Dobrym zamiennikiem aspiryny jest kora wierzbowa, najlepiej odwar z niej 😉
      A cóż to był za konkurs? Złe pytanie. Co wystawiłaś, że zachwyciło to ludzi? Chętnie bym to przeczytała/zobaczyła/jak zwał tak zwał.
      Więc skoro masz brać udział w apelu to musisz szybko mi tu zdrowieć. Zrozumiano, Just-sama? Mimo że twój dłuższy pobyt w domu mógłby zaowocować dodatkowym postem, to jesteś tu ważniejsza.
      To ja czekam na odpowiedź!

      Usuń
    3. Dziękuję kochana za tyle rad, z chęcią wypróbuję 😊 a to konkurs o mojej szkole miałam napisać wspomnienie o tym jaka była więc napisalam o lasce która ma koło 30 i odwiedza starą szkołę 😉

      Usuń
    4. Fajnie się zapowiedziało, Just-sama. Może mi to kiedyś pokażesz?
      A niektóre sposoby faktycznie warto wypróbować. Dzięki temu zaczęły mi się naprawdę spodobały prace ręczne, np. rysunek, czy też właśnie praca z ziołami. Dzięki temu można komuś pomóc lub sprawić przyjemność, a często oba naraz 😊

      Usuń
    5. Ooo 😊 no, może kiedyś 😝

      Usuń