8/31/2016

Przesłuchanie

   Obudziłem się rano w rogu ulicy, schowany za wysoką latarnią. Pomimo ciepłej zimowej kurtki, moje całe ciało drżało od chłodu, który mnie złapał w ciągu nocy. Zdołałem przespać zaledwie kilka godzin od spotkania z Sam, pomyślałem, przypominając sobie z niesmakiem, jak mnie pocałowała. Powinienem był wtedy stanowczo zareagować, pomyślałem sobie, ale było już za późno.
   Wstałem i spróbowałem się rozruszać, starając się zmusić moją krew do szybszego obiegu. Zastanawiałem się, jakim cudem po nocy spędzonej na ulicy, nie złapałem zapalenia płuc, albo czegoś jeszcze gorszego.Najwyraźniej adrenalina działała na mnie niczym benzyna spalająca mnie od środka. Ten płomień powoli przygasał, pozostawiając po sobie pustkę.
    Wyciągnąłem z kieszeni urządzonko wielkości połowy mojego najmniejszego paznokcia wyglądające jak damski kolczyk. Był to czip, który skonstruowałem, gdy Baymax stał się zbyt natarczywy i zaczął mnie śledzić, korzystając z danych na swoim dysku. Ten czip wyglądał całkiem inaczej niż reszta i służył dokładnej odwrotności - zamiast namierzać, załamywał wszelkie dane, jakby moja lokalizacja w ogóle nie istniała. Mogłem więc bez problemu robić co chciałem, gdziekolwiek byłem, nie bojąc się, że Baymax mnie znajdzie. Miało też to oczywiście złe strony - Baymax nie byłby w stanie mi pomóc, gdybym tej pomocy potrzebował.
   Schowałem czip z powrotem do kieszeni i ruszyłem na miasto, założywszy kaptur, by ludzie nie zobaczyli, jak koszmarnie wyglądam. Chyba każdy po takiej nocy bałby się spojrzeć w lustro. Czułem, że zobaczę tam całkiem innego człowieka.



   Przez cały dzień nie potrafiłem nic ze sobą zrobić. Cały czas myślałem o domu i o tym, jak bardzo chciałbym do niego wrócić. Problem polegał na tym, że wolałem uciec i odciągnąć od cioci Maysona niż pojawić się w mojej dzielnicy. Obawiałem się, że przez moje uczestnictwo w walkach botów Mayson szybko mnie namierzy. Możliwe, że sam stawiał na mnie podczas walk...
   Zmierzch przyniósł ze sobą kolejne wątpliwości. Skuliłem się pod ścianą jednej ze schowanych przed główną ulicą restauracji i spojrzałem na swój wyłączony telefon z poczuciem pustki. Cały czas wydzwaniała do mnie ciocia, nie mówiąc o tym, że prawdopodobnie skontaktowała się już z GoGo, skoro dziewczyna zdołała już zadzwonić do mnie kilkanaście razy. Za każdym razem miałem ochotę odebrać ten cholerny telefon, ale prędzej bym go wyrzucił, niż to zrobił. Ukryłem się w kurtce i zasnąłem, mając przed oczami wciąż to samo ciało Jaimiego, który stracił życie wczorajszej nocy. Czy mogłem coś zrobić, by mu pomóc? Oczywiście, że nie. Byłem jedynie chłopcem, któremu odbiło na tyle, by śledzić groźnego przestępcę.
   Przymknąłem oczy na moment, by zaraz po chwili zasnąć w głębokim śnie.



   Obudziłem się po jakiejś godzinie, męczony zimnem. Opatuliłem się ciaśniej kurtką i ruszyłem przed siebie, unikając światła, które mogłoby mnie zdradzić. Gdzieniegdzie mijałem przechodniów, ale im dalej szedłem, tym mniej ludzi spotykałem na swojej drodze. W końcu zostałem sam na długiej ulicy, która przypominała aleję przez rosnące po dwóch stronach tuje.
   Moje nogi błagały o wypoczynek, ale ciało pragnęło ciągłego ruchu, by nie zamarznąć w tym chłodzie, dlatego nie zamierzałem przystawać. Zostałem sam pośród ciemności, która otaczała mnie ze wszystkich stron. Usłyszałem za plecami ryk samochodu i za chwilę blask reflektorów oślepił drogę przede mną. Obróciłem się w kierunku nadjeżdżającego pojazdu i od razu tego pożałowałem.
   Zarzuciłem kaptur na głowę i zacząłem biec w momencie, gdy samochód przyspieszył, pędząc za mną po gładkiej jezdni. Nie wiem, po czym poznałem czarnego mercedesa. Mayson musiał mieć wiele aut, nie musiał używać tylko jednego. Jakieś poczucie towarzyszące pragnieniu mojego przetrwania krzyknęło nagle: "Uciekaj!" w głąb mojego umysłu, który w tej chwili był otwarty na wszelkie sugestie.
   Popędziłem przed siebie, po czym skręciłem w bok w ciasną uliczkę, dobrze wiedząc, że samochód się przez nią nie przeciśnie. Wyrwałem w przód i skręciłem ponownie, pojawiając się nagle tuż przy brzegu rzeki. Przystanąłem na moment, wystraszony, po czym chwyciłem w dłoń mój telefon i cisnąłem go w ciemną toń. Gdy usłyszałem cichy plusk, ruszyłem w dalszy bieg, starając się ignorować odgłosy goniącego mnie samochodu, które towarzyszyły mi z każdym krokiem.
   Nie pamiętam, jak długo biegłem, ale adrenalina dodawała mi sił. Po pewnym czasie kilku kolesi wyskoczyło z samochodu i zaczęło za mną biec. Byłem szybki, ale zmęczony. Skręciłem znowu dwa razy i wpadłem w ślepą uliczkę, przez którą poczułem, że osuwa mi się grunt pod nogami. Już miałem się poddać, słysząc kroki za sobą, gdy nagle jakby znikąd przypomniały mi się słowa Tadashiego. Myśl nieszablonowo, Hiro. Obróciłem głowę i ujrzałem wejście do kamienicy, której drzwi nie były zabezpieczone przez żaden zamek. Wpadłem do środka i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Ruszyłem po omacku przed siebie, starając się nie wpaść na drzwi do jakiegoś mieszkania. Biegnij w górę, rozkazałem sam sobie i odnalazłem w ciemności schody. Dachy w tej dzielnicy były połączone, dzięki czemu miałbym szansę wydostać się z tego budynku.
   Pobiegłem na górę, potykając się przy tym z co najmniej cztery razy, jednak gdy usłyszałem otwierane drzwi, zmęczenie zamarło po raz kolejny, dając wolną rękę determinacji. Wbiegłem na drugie piętro, po czym odnalazłem w ciemności stalowe schody prowadzące na dach. Czułem na plecach ciepły oddech moich prześladowców.
   Dalej, Hiro, myślałem gorączkowo. Wydostałem się znów na zewnątrz. Zimne powietrze owiewało moje ciało tym bardziej, że byłem odkryty na jego podmuchy. Nie chroniły mnie żadne ulice, żadne ściany. Tylko ja i pogoda.
   Obróciłem się w kierunku sąsiednich dachów i zamarłem. Dwie postaci stały na dachu razem ze mną. Dyszałem ciężko i czułem, jak świat przewraca mi się do góry nogami, ale zdołałem je poznać. Poczułem, że cała ta walka, cała ucieczka były bezsensowne. Cała moja droga była bezsensowna.
   Mayson stał z rękami w kieszeniach, a jego wspólnik trzymał pistolet skierowany w moim kierunku.
- Nie doceniłem cię - powiedział z powagą. Po schodach wbiegli moi prześladowcy, przystając za moimi plecami. Czekali na rozkazy swojego szefa. - Myślałem, że jesteś przypadkową osobą, która znalazła się w złym miejscu o złej porze.
   Usłyszałem, jak mężczyzna stojący po jego prawej ładuje swoją broń i serce stanęło mi w gardle.
- Trzeba było nie wchodzić mi w drogę, młody Hamado - dodał Mayson.
   Nie zdążyłem się ruszyć, bo jeden z mężczyzn stojących za mną, uderzył mnie z całej siły w bok, powalając mnie na ziemię. Upadłem, zwijając się z bólu, a świat zamigotał mi przed oczami. Poczułem kolejny cios, wymierzony w moje plecy, a ból przeszył całe moje ciało jak dawka wysokiego napięcia pokonująca wielki obszar w ułamku sekundy. Kazałem sobie wstać, ale moje ciało nie reagowało, stłumione cierpieniem. Każda komórka mojego organizmu pragnęła, by przestali, ale czerń szybko odebrała im tę sposobność. Ból stawał się coraz słabszy aż w końcu zniknął, razem z moją przytomnością.




   Usłyszałem swój ciężki oddech i poczułem smak własnej krwi na języku. Dobrze wiedziałem, co się ze mną stało od chwili, gdy zdołałem odzyskać przytomność. GoGo, pomyślałem, ale dopiero zdążyłem sobie przypomnieć, że mój telefon wylądował w rzece i że świadomość o mojej relacji z dziewczyną ma szansę pozostać ukryta.
   Ciemność znajdowała się wokół mnie i była tak nieprzebrana, że nie od razu pojąłem, że zdołałem powrócić do mojej utraconej przytomności. Poruszyłem się niespokojnie w miejscu, ale coś pętało moje nadgarstki. Przypomniałem sobie o związanej Samancie i pomyślałem, że ze mną musieli zrobić to samo. Dlaczego mnie nie zabili? Odpowiedź była prosta. Dając Sam kamerę, uratowałem swoje życie. Potrzebowali mnie. Chcieli wiedzieć, co zrobiłem z nagraniem.
   Nagle w pomieszczeniu zabłysła słaba jarzeniówka, która sprawiła, że na moment przymknąłem oczy. Jej blask był tak silny, że nie potrafiłem ich otworzyć jeszcze kilka sekund. Usłyszałem donośne kroki i zmusiłem się, by spojrzeć w kierunku osoby, która je powodowała.
- Witaj, Hiro - usłyszałem głos Maysona. Stał przede mną, patrząc zimnym spojrzeniem, jakby przyglądał się przedmiotowi. Jego ciemne wąsy skręciły się pod wpływem wilgoci pod prostym nosem. - Szybko odzyskałeś przytomność.
   Odetchnąłem głośno i splunąłem na bok, chcąc pozbyć się krwi z moich ust.
- Nie myślałem, że będziesz tak podobny do matki - powiedział spokojnie mężczyzna, po czym chwycił moją twarz w silny uścisk i przyciągnął ją do światła. Spojrzałem w jego oczy z taką nienawiścią, że dziwiłem się, dlaczego wciąż jeszcze stoi w tym samym miejscu. - To przypadek, że mnie znalazłeś, czy chodziło o nią?
   Wyrwałem się z jego dłoni i obróciłem głowę. Nie zamierzałem się odzywać, mając nadzieję, że rozwinie ten temat. Mayson zacmokał i pokręcił głową. Ze zdziwieniem zauważyłem, że był ze mną sam.
- Chciałem dać ci szansę. Ale ty wolałeś podzielić się naszym sekretem z kimś jeszcze. - powiedział spokojnie. - Gdzie jest dziewczyna?
   Nie odpowiadałem, choć w mojej głowie szykowało się koło dziesięciu ciętych ripost, które mógłbym mu sprzedać. Czułem palący ból w miejscu, gdzie dostałem pierwsze uderzenia. Możliwe, że złamano mi żebra.
   Z twarzy Maysona zniknął pewny siebie uśmieszek, pozostawiając za sobą brutalną twarz mężczyzny. Zamachnął się i uderzył mnie z całej siły w twarz, zanim zdołałem pożałować, że nic nie powiedziałem.
   Jęknąłem cicho, czując kolejną falę bólu, przecinającą moją twarz. Czułem, że dłużej tego nie zniosę. Przypomniałem sobie o czipie w mojej kieszeni i miałem ochotę trzepnąć się w całej siły w czoło, jako że nie zdołałem się go pozbyć. Wciąż byłem niewykrywalny dla sensorów Baymaxa.
- Zadałem ci pytanie, chłopcze - warknął Mayson. - Nie każ mi go powtarzać.
- Z nikim się nie widziałem - odparłem ochoczo, a Mayson uderzył mnie po raz drugi, tym razem słabiej.
- Nie kłam - warknął. Splunąłem ponownie, czując, że krew nie pochodzi już z moich ust, ale ze zranionego nosa. - Widziałeś się wczorajszej nocy z pewną blondynką. Mój człowiek cię widział. Dałeś jej coś?
- Widziałem się z moją dziewczyną - powiedziałem, nie wiedząc, czemu ściągam na Sam takie niebezpieczeństwo. Pomyślałem, że jeżeli przedstawię Carlosowi Maysonowi Sam jako moją dziewczynę, jeszcze bardziej zdołam go zmylić i nie doprowadzić go do GoGo. Żeby ją uchronić, musiałem spalić wszystkie mosty, jakie nas łączyły, podczas tej jednej, przerażającej nocy. Jak to możliwe, że te dwadzieścia cztery godziny postawiły mój świat do góry nogami? Pomyślałem sobie, że gdyby mój promień nie nawalił, prawdopodobnie byłbym teraz bezpieczny. Siedziałbym w Agendzie i przedstawiał Yoko dowody przeciwko Maysonowi.
- Jak długo? - zapytał wprost mężczyzna, obchodząc krzesło, na którym siedziałem dokoła, niczym puma, mająca przed nosem zdobycz.
- Jakiś kwadrans - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Nie dlatego, że bałem się kolejnego uderzenia ze strony przesłuchującego - skoro widział nas jeden z ludzi Maysona, to moje kłamstwa nie miały sensu. Może i nawet ten facet widział, jak wsuwałem kamerkę do torby Sam, ale nie zmieniało to faktu, że teraz była bezpieczna.
- Dałeś jej coś? - zapytał, a ja znów zamilkłem. Zastanawiałem się, czy wie i upewnia się, czy naprawdę chce się tego dowiedzieć. Mayson nachylił się nad moją twarzą i skrzywił się z obrzydzeniem. - Dałeś jej nagranie?
  To nie było pytanie. Poznał to po mojej minie. Byłem zbyt zmęczony i obolały, by myśleć logicznie. Nie mogłem nawet przygotować się do tej rozmowy, bo Mayson zachował się bardzo rozsądnie, przychodząc tu zaraz po moim przebudzeniu. A może to czysty fart?
- Nie znajdziesz jej - odparłem z chichotem, oczekując kolejnego uderzenia. Twarz Maysona pociemniała, ale mężczyzna nie uderzył mnie. Zmierzył mnie gniewnie i ruszył ku drzwiom, jakby nigdzie się nie spieszył.
   Zanim zdążył wyjść, obrócił się i spojrzał na mnie raz jeszcze.
- Przypomnij sobie więcej szczegółów z tego spotkania, gdy wrócę. Chcę wiedzieć, dokąd poszła i gdzie to zaniosła. Chyba, że wolisz spędzić tu kolejny dzień. - powiedział i zatrzasnął za sobą drzwi.
   Odetchnąłem głośno. Tuż po jego wyjściu światła zgasły, a ja znów zostałem pogrążony w ciemności. Słyszałem mój przerażony oddech, który dopiero teraz mógł zabrzmieć prawdziwie. Czułem narastająca panikę. Byłem teraz zakładnikiem, pionkiem, którego w każdej chwili można usunąć. Jeśli znudzę się Maysonowi, jedna kula może wystarczyć, bym nigdy nie zobaczył GoGo.
   Poczułem łzy spływające po moich policzkach. Teraz, gdy zostałem już całkiem sam, nic nie miało znaczenia. Zagryzłem zęby, ale to spowodowało tylko kolejną falę łez. Co ja właściwie zrobiłem? Wpakowałem się w zatargi bandziorów przez moją arogancję i brak ostrożności. Możliwe, że już nigdy nie ujrzę GoGo, nie usłyszę jej głosu i nie obejmę jej tak, jak wtedy na plaży w Bayu-Ville. Stałem na krawędzi i wystarczyłby tylko moment, by spaść. A moje życie zaczęło od kogoś zależeć. Od kogoś, kto znał moją matkę i kto teraz znał już mnie.


Witam słoneczka :** wróciłam z sm, gdzie było po prostu świetnie ^^ iii... wróciłam do was ;DD także muszę kontynuować tą historię, co nie? Trzymajcie kciuki za Hiro, przydadzą mu się ;))

~ Pisarka Kryminałów Just Dreamie XDD

3 komentarze:

  1. OMnomnomnom. Pierwsza! Nareszcie xD
    No rozdział cud miód. Just, kryminały są dla ciebie, to na pewno ;)
    Uhuhuh zaczęło się robić nieciekawie z Hiro. I ten cholerny czip. Dlaczego on nie może go po prostu zniszczyć? W sumie to jak jest związany to nwm czy mu się uda xD.
    Ale się chłopak zamotał. Przedstawiać Sam jako swoją dziewczynę? Rozumiem, rozumiem, chronić Go, ale jeżeli ona się dowie, to będzie powtórka ze świąt. Nie no mi osobiście pasuje żeby się powkurzała ale nie żeby stracili to co zyskali po weselu. Chociaż i tak wydaje mi się, że jak już się odnajdą to ona będzie raczej przerażona stanem Hiro, a nie tym, że nazwał Sam swoją diewczyną. I choć nie lubię małpy do muszę przyznać że zachował się trochę jak dupek. Ale mniejsza xD.
    No oczywiście, że musissz kontynuować ;) Innej opcji nie masz ;) <3
    Mam jeszcze pytanko. Następny rozdział z perspektywy Hiro czy Go?
    Huhuhuhu jak ja kocham to opko xD
    Pozdrawiam. Pass

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Go ;) tak w skrócie :D GoGo na razie będzie więcej, nic dziwnego, chcę wam nieco oszczędzić rozdziałów z Hiro bo po prostu... będą dosyć drastyczne :))

      Hiro co prawda zachował się jak cham, ale kierował się pewnością, ze Sam nie może się nic stać skoro jest drugą najważniejszą osobą z Agendzie ;) Poza tym tak wyszło, że miał nadzieję iż to ona będzie przekonana, że jemu zależy na jej bezpieczeństwie. Tak czy siak, chciał ją chronić. A to, że GoGo jest dla niego najważniejsza było wiadome od początku ;)

      Masz poniekąd rację, że GoGo może się tym nie przejąć... zresztą, sami zobaczycie przez co przejdzie i zrozumiecie jej reakcję ;))



      Usuń
  2. Mały Kurdupel wpadł w niezłe bagno... Szkoda mi go. Ale czy nie mógł aktywować stroju albo, no nie wiem, czegoś zrobić żeby swój tyłek uratować? A tak siedzi w zamknięciu, zbity, sam... ⸮óᗝò?
    Niechaj go tylko GoGo szybko znajdzie! Dobrze, że następny rozdział będzie z jej perspektywy, bo ja nie chcę drastycznych scen z jego udziałem. Mordko, flaki na ścianie mogą należeć niemal do każdego, ale nie do tej pierdoły (na chwilę obecną). I faktycznie, mając na uwadze stan zdrowia ofiary, nie powinna się przejąć tym drobnym "wybrykiem", na który przecież nie miał zbytnio wpływu...
    Aha, czy dasz Honey i Freda? Prosim te! Wszak rok szkolny się dziś zaczął, a to, że flaki tego drugiego byłyby na ścianie⎝óᴥò⎠... Daj mu się zakochać! Ja czekam na rozwój wydarzeń ⎝óᴥò⎠⎝óᴥò⎠⎝óᴥò⎠
    ~Piwo
    Aha, za jakie grzechy rok szkolny?
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń