Wróciłam do domu i zdjęłam z siebie kurtkę. Od razu poczułam ciepło w zetknięciu z moją zmarzniętą skórą. Uśmiechnęłam się na myśl, w jaki sposób pożegnałam się z Hiro. Cały dzień kusiło mnie, by odwołać wyjazd z Honey, ale z drugiej strony potrzebowałam czasu, żeby to sobie przemyśleć. I osoby, która pomogłaby mi te myśli posegregować.
Zdjęłam lekko przemoczone buty i postawiłam je koło grzejnika cienkiego jak kartka papieru. Zobaczyłam słabe światło w kuchni i ruszyłam jego śladem, jak ćma pędząca do lampy.
Mój ojciec siedział na krześle w kuchni, popijając gorącą herbatę i czytając gazetę. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego, by go przywitać.
- Cześć, tato - mruknęłam, całując go w policzek. Widziałam, że musiał wrócić z pracy już dawno, bo nie miał na sobie garnituru, jedynie lekki cardigan i proste spodnie, jak zawsze gdy spędzał czas w domu.
- Witaj, Gogiyo. - odparł, uśmiechając się jakoś dziwnie. - Wcześnie wróciłaś.
Zdjęłam z pleców szal i położyłam na ladzie, podchodząc do czajnika. Włączyłam go szybkim ruchem i wyjęłam z górnej szafki kubek. Czułam zapach miodu i cynamonu, który wyjątkowo pasował do tej pory roku.
- Byłeś w Lucky Cat Cafe? - spytałam.
- Nie. - odparł mój ojciec, biorąc głośny łyk herbaty.
Obróciłam się ze zdziwieniem.
- Sam piekłeś?
- Próbowałem - przyznał mój ojciec, uśmiechając się słabo. Ach, więc stąd ten uśmiech, pomyślałam z ulgą, przypominając sobie słowa Hiro. - Tobie idzie to lepiej niż mnie.
Czajnik się zagotował, więc nalałam sobie wrzątku do kubka, zalewając liście melisy. Lubiłam ten smak. Ciocia Hiro szybko zauważyła, że uwielbiam herbatę z melisy i robiła mi ją za każdym razem, gdy u nich byłam.
- Jak chcesz, mogę ci coś upiec - odpowiedziałam, wzruszając obojętnie ramionami. Postawiłam kubek na ladzie i siadłam na stołku, tak by widzieć mojego ojca.
Od śmierci mamy jeszcze nigdy nie usiadłam z nim do stołu. To było coś, co nie zmieniło się od tamtej chwili. Gdy miałam pełną rodzinę, jedliśmy razem każdy posiłek, siedząc przy malutkim stoliku w naszej rodzinnej kuchni. Tu, w San Fransokyo posiłki jadałam albo w swoim pokoju, albo przy ladzie, podczas gdy mój ojciec zawsze siadał w tym samym miejscu przy długim, nowocześnie wyglądającym stole ze szklanym blatem, do którego cholernie przyczepiał się kurz.
- Mówisz to tak po prostu? - zapytał mnie podejrzliwie ojciec, a ja wzruszyłam ramionami. - Masz bardzo dobry humor - zauważył, a ja podniosłam wzrok i spojrzałam na niego normalnie. Jego spojrzenie miało w sobie coś z lisa. - To z powodu Hiro?
Odstawiłam kubek na ladę, patrząc na niego z zaskoczeniem. O rany, widział nas, pomyślałam, a mój ojciec uśmiechnął się chytrze, jakby właśnie udała mu się kradzież stulecia.
- Nie myślałem, że jeszcze kiedyś tego dożyję. - powiedział, patrząc na mnie z łagodną miną, jakbym sprawiła mu przyjemność. - Chciałbym zobaczyć minę Keiji'ego...
- Widziałeś nas? - zapytałam, choć tak naprawdę nie musiałam tego robić. Jego reakcja mnie totalnie zaskoczyła. Mój ojciec uśmiechnął się, a jego zmarszczki zniknęły niezauważalnie.
- Cieszę się, że układasz sobie życie, kochanie - powiedział po dłuższej chwili. Nie wytrzymałam i uśmiechnęłam się lekko. Widział nie raz jak płakałam z powodu Ithaniego. Nie był złym człowiekiem, ale jednak nie reagował na moją krzywdę. Nie wiedziałam, że tak ucieszy się z mojego szczęścia. - Zasługujesz na to.
Szłam przez mokrą, pełną kałuż dzielnicę Ralpha-Yui na krańcu San Fransokyo. Co tydzień odbywały się tu wyścigi, ale w tę noc było tu nadzwyczaj spokojnie. Powietrze było wilgotne i parowało w kierunku nieba, czułam ciepło nawet pod moją skórzaną kurtką.
Zobaczyłam lśniący motocykl stojący na środku słabooświetlonej ulicy i silną sylwetkę, opierającą się o maszynę. Znałam dobrze tę sylwetkę, na jej widok czułam na skórze chłodny dreszcz, jednocześnie pozytywny, jak i negatywny.
- Cześć, skarbie - przywitałam się, całując go w usta. Ithani przyciągnął mnie do siebie i pozwolił mi usiąść okrakiem na jego kolanach. Dopiero teraz zauważyłam, że pod czarną skórą ma jedynie cienki srebrny łańcuszek, który dałam mu na urodziny.
- Siemka, Tomago - przywitał się, muskając ustami moją szyję. Zamknęłam z przyjemnością oczy, gładząc dłońmi jego nagi tors. Byliśmy sami pośrodku ciemnej dzielnicy. - Tęskniłem za tobą, wiesz?
Przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej i pocałowałam w usta łapczywie. Nie widziałam go cały ten tydzień, nie wiedziałam, gdzie się znajduje, ani czy jest bezpieczny. Gregor śledził każdy nasz krok, a Ithani należał do ludzi ostrożnych.
Jego dłoń przejechała po moim kręgosłupie i dotarła do pośladków. Spojrzałam mu w oczy z pragnieniem. Tak bardzo go kochałam. Jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie chytrze, jakby miał w ramionach coś, czego pragnął od dawna.
- Mój ojciec o ciebie pytał - powiedziałam, a jego oblicze nagle pociemniało. Zabrał dłonie z mojego ciała, jakby poparzyło go miejsce zetknięcia z moją skórą.
- Chodziło mu o pieniądze? - spytał pochmurnie, a ja pożałowałam, że w ogóle zaczęłam ten temat. Czułam się w jego ramionach jak nigdy przedtem. Nie chciałam tego zmieniać.
- Tak, pytał, kiedy zwrócisz mu pożyczkę. - odparłam, brnąc dalej w ten temat. Czułam, że stąpam po cienkim lodzie. Najbardziej ze wszystkiego, nie chciałam go rozwścieczyć. Uwielbiałam ten pewny siebie uśmieszek na jego twarz. Druga sprawa, że gdy się złościł, zaczynałam się go bać. Wiedziałam, że jest zdolny do wszystkiego.
- A ja mówiłem, że gdy znajdę kasę - warknął, patrząc na mnie ze złością. - Nie dociera to do ciebie?
Zeszłam z jego kolan i stanęłam naprzeciw, spoglądając na niego, jakbym zrobiła coś nie tak. Jak mogłam zepsuć tę chwilę, pomyślałam z wyrzutem do samej siebie. Ithani tu był ze mną, byliśmy razem, a ja jak zwykle musiałam wszystko zepsuć. Byłam jak mysz, która chowała się do swojej nory, gdy widziała kota.
- Wybacz, nie powinnam o tym mówić. - powiedziałam, wpatrując się w mokrą ziemię.
Ithani westchnął, nabierając powietrza do swojej nagiej piersi. Miał silne, idealnie wyrzeźbione mięśnie, jakby spędzał na siłowni każda wolną chwilę. Uwielbiałam na nie patrzeć, co stawało się powoli moim hobby.
- Myślałem, że go nienawidzisz - powiedział nagle, jakby nie pragnął skończyć tego tematu. Spojrzałam mu w oczy z szokiem. Rzadko kiedy rozmawialiśmy o mojej rodzinie. Wiedział, że nie mam matki, ale nigdy nie pytał dlaczego, a ja nie chciałam mu opowiadać o tamtym zamachu. Kilku spraw się jednak dowiedział na jej temat. - Dość dziwne są zażyłości w twojej rodzinie.
Skrzyżowałam ręce na piersi nieusatysfakcjonowana.
- Nie przyszłam tu, by rozmawiać z tobą o ojcu - warknęłam, a Ithani skinął głową. Chłopak skinął głową i wstał ze swojego motoru, podchodząc do mnie. Gdy szedł, wyglądał jak grecki Adonis.
- Jasne, Tomago - powiedział, patrząc mi zaczepnie w oczy. Objął mnie, kładąc dłonie na moje biodra, by przyciągnąć mnie bliżej siebie. Spojrzałam na niego z niezadowoleniem, które powoli wygasało, jak płomień bez drwa. - Chcę, żebyś coś dla mnie zrobiła.
- Znów kasa? - zapytałam, mając dość jego natarczywości. Ostatnio zbierałam sporą sumkę dla Gregora. Dziś Ithani sam zaproponował spotkanie. Miałam nadzieję na coś więcej niż łechtanie jego materializmu.
- Tylko kilka baniek - poprosił słodko, przysuwając twarz do mojej. Patrzyłam mu w oczy niepewnie.
- Nie mam już nic, Ithani. Nie okradnę ojca ponownie. - postanowiłam. I tak okropnie czułam się z tym ostatnim razem na sumieniu.
- Wierz, że on tego nie potrzebuje - powiedział rozsądnie. Zmarszczyłam brwi. Nie podobała mi się ta rozmowa.
- Nie okradnę go już nigdy więcej, zrozumiałeś? - spytałam z rosnącą siłą w moim głosie.
Ithani parsknął uwodzicielskim śmiechem.
- Słodka Tomago. - szepnął, przyciągając mnie do siebie i całując namiętnie. Czułam, jak jego spragniony język głaszcze moją dolną wargę. Przez moment nawet poczułam się rozluźniona. Nagle odsunął się do mnie i dodał: - Zawsze możesz sprzedać kilka obrazków mamuśki, nie?
Otworzyłam szeroko oczy i odsunęłam się od niego, czując, że moje serce zamiera. Przez moment nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.
- Skąd o tym wiesz? - zapytałam drżącym głosem, akcentując każdy wyraz. Miałam ochotę się rozpłakać, ale zagryzłam stanowczo zęby. Nie mówiłam mu, że była malarką, myślałam spanikowana. Jak się dowiedział?
- Ma się te wtyki tu i tam - odparł z pewnym uśmiechem. - Daj spokój, rodzinka to jeden wielki żart. Możemy ukrywać na jej temat wiele, ale w końcu i tak prawda wyjdzie na jaw. To jak, chyba się nie obrazi zza grobu jak sprzedasz kilka jej dzieł, nie? - spytał, głaszcząc mnie po policzku.
Złapałam jego rękę i spojrzałam mu z zimnem w oczy. Czułam się jak kukiełka na sznurkach, sterowana przez kogoś innego.
- Nigdy więcej nie obrazisz mojej matki - wysyczałam tak jadowicie, że sama byłam w szoku. Emocje wypłynęły ze mnie falą, potrafiącą rozbić mur swoim nurtem. Ithani spojrzał na mnie z zaskoczeniem, jakby pierwszy raz widział mnie w takim stanie. Po raz pierwszy jawnie mu się sprzeciwiłam. Po raz pierwszy powróciłam do przeszłości.
- Wyluzuj, skarbie, nie chciałem - powiedział, choć w jego twarzy nic nie wskazywało na skruchę. - Powinienem użyć innych sformułowań...
- Myślisz, że to jest śmieszne? - warknęłam, zaciskając pięści. Nie potrafiłam uwierzyć w to, co słyszę. Chciał sprzedać obrazy mojej matki, by móc zabawić się z kilkoma gośćmi w Tokyo. - Wolałabym uznać, że tego nie słyszałam. - Ithani uniósł dłonie, jakby starał się mnie uspokoić. - Co byś poczuł, gdybym zaczęła mówić w ten sposób o twoim ojcu, pijaku? Może miałbyś pieniądze, gdybyś nie przepijał ich tak jak on!
Nagle coś między nami pękło. Cienka granica, której Ithani ani razu jeszcze nie przekroczył. Poczułam ból na moim policzku i dopiero to do mnie dotarło. Dotknęłam obolałej części twarzy i spojrzałam na Ithaniego z szokiem. Jeszcze nigdy mnie nie uderzył. Ani razu nawet nie próbował. Oddychałam płytko, czując palący ból w miejscu zetknięcia z jego dłonią. Ithani spojrzał na mnie, jakby nie wierzył, że sam tego dokonał.
- GoGo... - zaczął, ale było za późno. Obróciłam się na pięcie i zaczęłam biec. Przed siebie. Nieważne, że biegłam w kierunku całkiem przeciwnym niż dzielnica, w której mieszkałam.
Uciekałam uliczkami, przez które Ithani nie dałby rady przejechać na motocyklu. Dobrze znałam tę dzielnicę. Kilka miesięcy temu sama uciekałam tędy przed bandziorami, którzy chcieli mnie skrzywdzić. Znów zostałam sama, a goniło mnie moje rozczarowanie.
Czułam łzy na policzkach, które nie potrafiły zaschnąć, napędzane przez nowe. Wstrzymywałam oddech, pędząc przed siebie z takim tempem, że nie powstydziłby się go najlepszy biegacz świata. Dopiero, gdy dobiegłam do domu Aleha, mojego przyjaciela z podstawówki, który się powiesił, przystanęłam i dotknęłam dłonią ściany kamienicy. Nagle nogi się pode mną ugięły.
Upadłam na kolana i zaszlochałam żałośnie, wiedząc dobrze, że Ithani mnie nie usłyszy. Siedziało to we mnie od dawna. Kilka tygodni temu nakryłam go w hotelowym pokoju z Emily, słodką pokojówką o blond włosach, łagodnym uśmiechu i długich nogach. Ithani tłumaczył się, że to nie to, co myślałam, ale ja zamknęłam się na emocje. Wybaczyłam mu, głównie dlatego, że miłość do niego rozrywała mnie od środka, jak połknięty sztylet. Nie myślałam, że niedługo pożałuję mojej decyzji.
Zatopiłam dłonie w moje gęste włosy i zaczesałam je w tył. Łzy spływały obficie po mojej twarzy.
- To nie tak, GoGo - słyszałam stłumiony głos w mojej głowie. Moje wargi zadrżały, ale był to jedyny ruch na całym moim ciele. Znów powróciłam do przeszłości, drżąc z poczucia przeżytego cierpienia.
Ithani złapał mnie za nadgarstki i próbował skupić na sobie moje zabłądzone spojrzenie, podczas gdy Emily zbierała swoje rzeczy z podłogi. Czułam się jak człowiek, z którego uszło życie.
Jak mogłam być taka naiwna, by mu wybaczyć? Jak?!
Powtarzałam sobie to jedno słowo wiele razy, ale dotychczas nie znalazłam odpowiedzi. Czułam łzy na policzkach i cała się trzęsłam. Kiedy je otworzyłam, zobaczyłam bardzo dobrze mi znane białe szafy i szarawą pościel, oświetlaną przez słaby blask księżyca, zakrywanego przez śnieżne chmury.
Oparłam się na nadgarstkach, czując, że to wszystko mnie przytłacza. Naprawdę płakałam, jakbym przyniosła coś z przeszłości. Nie, to nie przeszłość. Łzy były ze mną przez całe życie, były niemal jak pasożyt, który uczepił się mnie i nie chciał zostawić. Płakałam tyle razy, że statystyczny człowiek powinien powiedzieć w tym momencie, że wypłakał już wszystko. A ja miałam dziewiętnaście lat. Nie byłam nawet w połowie życia, a czułam się jak starzec, który wycierpiał aż nadto w swoim życiu.
Otarłam łzy z powiek i nagle sobie o czymś przypomniałam. Chwyciłam za telefon i wybrałam znajomy numer, nie myśląc nawet, co robię. W głowie szumiała mi myśl o mojej obietnicy, ale nie pomyślałam ani przez chwilę o tym, że Hiro jest pewnie zmęczony i że jest tak późno. Nawet nie sprawdziłam godziny przed zadzwonieniem do niego i może to i dobrze, bo prawdopodobnie zrezygnowałabym z tego pomysłu.
Odebrał po trzech sygnałach.
- Halo? - spytał sennym głosem. - Coś się stało?
Roześmiałam się przez łzy, czując ulgę, gdy usłyszałam jego głos. Otarłam z policzka nową łzę, wpatrując się w ciemność w moim pokoju.
- Wypełniam obietnicę - powiedziałam nieco drżącym głosem. Odpowiedziała mi cisza. Byłam pewna, że Hiro zapomniał już o tym, co kazał mi obiecać. Odezwał się po chwili.
- Zły sen? - spytał miłym głosem. Miałam ochotę przytulić go za ten ton. Wypowiedział zaledwie sześć słów, a ja czułam, jak całe napięcie ze mnie spada.
- Mniej więcej - odparłam, starając się zachować twardszy głos. - Jakieś wskazówki?
Hiro zamyślił się na moment.
- Wyobraź sobie, że jestem tam z tobą - powiedział w końcu. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Mam słabą wyobraźnię. - wyznałam szczerze, chcąc by powiedział cokolwiek więcej. Chciałam po prostu słyszeć jego głos w tej ciemności.
Hiro roześmiał się cicho, jakby się bał, że kogoś zbudzi. Rzeczywiście, ta pora nie była zbyt dobra na rozmowy.
- Jeśli chcesz, mogę przyjechać - zaoferował się z rozbawieniem. Przez chwilę myślałam, że to tylko żart.
- Zrobiłbyś to? - spytałam z tonem, jakbym nie wierzyła w jego słowa.
- A zakład? - usłyszałam w odpowiedzi. Uśmiechnęłam się ponownie przez łzy. Jeżeli Hiro nie potrafił naprawić nawet mojego najgorszego nastroju, to nie wiem, kto mógłby posiadać taką umiejętność.
- Mój ojciec wczoraj nas widział - odpowiedziałam, przypominając sobie o wieczorze. - Uważaj, bo jeszcze zmieni zdanie na twój temat.
Hiro roześmiał się cicho. Miał doskonały śmiech. Męski, pełen charakteru i jednocześnie wesoły, jakby nie przestawał się śmiać.
- Nic nie mów, moja ciocia też zrobiła mi niezłe przesłuchanie - wyznał, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia. No ładnie.
- Czyli, że mam omijać Lucky Cat Cafe? - zapytałam, a Hiro westchnął cicho.
- Jeśli nie chcesz, by ciocia wzięła cię w ramiona i pogratulowała dołączenia do naszej rodziny, to nie jest to taki zły pomysł. - odparł, a ja zaśmiałam się radośnie. Niemal już zapomniałam o moim koszmarze. - Chociaż z drugiej strony zawsze cię uwielbiała. Dziwi mnie tylko to, że nie znasz jakiś kompromitujących momentów z mojego życia.
- Przypomnę sobie o tym, gdy następnym razem u ciebie zawitam - obiecałam, a Hiro na moment zamilkł. Wyobraziłam sobie, jak teatralnie wywraca oczami.
- Uważaj, Tomago, bo ja również mam niezłe układy z twoim ojcem. Poza tym już raz widziałem twoje zdjęcia z dzieciństwa. Wyglądałaś naprawdę uroczo. Co się z tobą stało?
Uśmiechnęłam się. Powinnam zmienić miejsce chowania moich starych zdjęć z szuflady w biurku na dół szafy, postanowiłam. Nie chciałam, by Hiro znów trafił na moje słodkie zdjęcia w pieluchach.
- Powinnam cię teraz udusić, wiesz o tym?
- Czekam - usłyszałam w odpowiedzi. Sam ten pomysł miał w sobie coś kuszącego.
- Masz szczęście, że zobaczymy się dopiero za dwa dni - powiedziałam, a Hiro się roześmiał.
- Szczęście? Chyba kierunki ci się pomyliły - Hiro najwyraźniej nawet o tej porze nocy potrafił tryskać humorem. Schowałam twarz w poduszkę, chichocząc wesoło. Co on ze mną robił?
Hiro westchnął, najwyraźniej nie słysząc mojego śmiechu.
- Sprawiłeś, że jeszcze bardziej będę za tobą tęskniła przez te dwa dni - wyznałam, czując, że chciałabym, by był tu, obejmował mnie i szeptał mi do ucha pozytywne słowa. Nigdy nie czułam wobec kogoś takiej wdzięczności. Myślałam, że poznałam i zobaczyłam już wszystko na tym świecie, ale Hiro był skarbem, którego odnalezienie mogło się równać z cudem.
- A ja za tobą - usłyszałam. Zatopiłam się w tym głosie, czując, że myśli o Ithanim są wypierane przez humor Hiro. Ktoś tam na górze chyba doskonale wiedział, czego potrzebowałam, skoro zesłał mi mojego przyjaciela. - Zawrzyjmy nowy układ - zadzwonisz, gdy zirytuje cię Honey...
Roześmiałam się stłumionym śmiechem.
- Istnieje może jakaś darmowa infolinia czy coś? Musiałabym ci zabierać cały wolny czas. - Hiro odpowiedział mi śmiechem. Doskonale wiedział, co myślę o zakupach z moją przyjaciółką.
- I tak należy do ciebie - odparł, ale zawahał się przy tym. - Ale wieczory będę miał zajęte.
- Kombinujesz coś? - spytałam, udając zazdrosną. W sumie brzmiało to dość niepokojąco. Miałam nadzieję, że nie próbuje znowu swoich sił w walkach botów.
- Podoba mi się ten ton - wyznał ze śmiechem. - Nie, po prostu... Mam trochę roboty.
Przełknęłam ślinę, przypominając sobie o jego obietnicy, o tym, że mnie nie okłamie. Nie chciałam być wścibska. Zresztą nigdy nie lubiłam pytać wprost o tego typu sprawy. Ludzie mają różne tajemnice.
- To w takim razie mam nadzieję, że pomyślisz o mnie czasem przy tej swojej robocie - wyszeptałam i niemal czułam, jak uśmiecha się po drugiej stronie.
- Przez cały czas - obiecał, mrucząc swoim kochanym głosem.
Wędrowałyśmy po ulicy Tokyo, szukając konkretnej uliczki prowadzącej do Muzeum, ale gdy wreszcie natrafiłyśmy na pożądany budynek, okazało się, że następne wejście grupy z przewodnikiem zaczyna się za dwie godziny. Kupiłyśmy z Honey bilety i wymyśliłyśmy, że skoczymy w tym czasie na kawę do pobliskiej kawiarni, którą minęłyśmy, gdy szłyśmy do gmachu Muzeum Sztuki Współczesnej.
- Widzę, że znów spoglądasz na telefon - odezwała się Honey, spoglądając obrażonym wzrokiem na moje dłonie, w których trzymałam urządzenie. - Hiro?
Uśmiechnęłam się, starając się ukryć przed nią swoje zaangażowanie i schowałam telefon do kieszeni kurtki. Nic nie mogłam poradzić, że tęskniłam za nim od naszej nocnej rozmowy. A raczej od naszego pocałunku pod moim domem.
Usiadłyśmy w rogu kawiarni, zbyt skrępowane, by zająć główne stoliki. I tak zwracałyśmy na siebie zbyt wiele uwagi jako turystki.
- No, to powiedz mi, jak tam się u was układa - powiedziała Honey, spoglądając na mnie z ciekawością. Jeden pens z jej złożonych starannie w kucyku włosów opadł jej na czoło. Zdjęłam swoją kurtkę i powiesiłam na fotelu, na którym siedziałam. Nie zdołałam wypatrzyć nigdzie wieszaka, na którym mogłabym powiesić mój element garderoby.
W kawiarni czuło się słodki zapach ciast i kawy, który sprawiał, że od razu nabrałam ochoty na coś słodkiego. Z drugiej jednak strony chyba powinnam przejść na dietę przed Grand Prix...
- U nas? - zapytałam, udając głupią. Honey wywróciła oczami.
- U ciebie i Hiro - odparła, jakby uwierzyła, że jestem idiotką. - Przecież od wesela Abi zachowujecie się... jakoś dziwnie. Każdy z nas to zauważył.
Przygryzłam wargę. Staraliśmy się raczej ukrywać przed naszymi przyjaciółmi to, co nas łączyło. Nie chciałam, by zaczęli panikować, a zmiana naszych relacji mogłaby też wpłynąć na naszą pracę w Agendzie.
- Dziwnie to mało powiedziane... - wyznałam, chowając kosmyk za ucho. Przypomniałam sobie zaraz o Hiro i zaśmiałam się nerwowo. Rzeczywiście, był to wkurzający nawyk.
Honey uśmiechnęła się do mnie, jakby chciała wyrwać mi z głowy wszystkie moje myśli. Była bardzo ciekawą osobą, ale jednocześnie nie chciała pokazywać po sobie tej cechy. Tylko przy mnie taka była. Poza tym znałyśmy się tak długo, że nie powinno to nikogo dziwić.
- Mów, Tomago. - nakazała, gdy wtem pojawiła się kelnerka.
- Witam, podać coś? - zapytała, wiodąc po nas smętnym spojrzeniem. Za uchem miała drobny ołówek, który chwyciła w swoje długie, pomalowane na czarno paznokcie i ustawiła tak, by z łatwością notować zamówienie.
- Dwie małe latte - odparła za mnie Honey. - Z polewą karmelową.
- Jedną z polewą - poprawiłam, a przyjaciółka spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Wiedziała, że lubię karmel.
- Dobrze, zapisałam - powiedziała kelnerka, dla której okazanie wykazanie odrobiny entuzjazmu musiało igrać z cudem. - To wszystko?
- Tak - odpowiedziałyśmy zgodnie z moją przyjaciółką. Kelnerka najwyraźniej wyczaiła, że przeszkadza nam w rozmowie, dlatego szybko się oddaliła.
- Rozmawialiśmy - oznajmiłam Honey spokojnie, mląc w dłoniach kawałek serwetki.
- I?
- Powiedział, że mnie kocha - odpowiedziałam i spojrzałam przyjaciółce w oczy. Czułam się... szczęśliwa. Wierzyłam Hiro. Cały czas miałam w głowie wyraz jego twarzy, gdy to mówił. Może byłam naiwna, zwłaszcza, że kiedyś już słyszałam te słowa, ale nie zamierzałam oceniać każdego napotkanego faceta miarą Ithaniego. A już na pewno nie Hiro.
Honey nie wyglądała na zdziwioną. Nagle podskoczyła, wyrzucając dłonie do góry.
- Taak! - zapiszczała radośnie. - Nareszcie!!
Ludzie obrócili się w naszym kierunku, patrząc, jakby Honey ogłosiła publicznie, że nie zmienia bielizny.
- Przepraszam, przyjaciółce urodziła się siostrzenica - mruknęłam, a ludzie wrócili do swoich rozmów.
Honey zignorowała moje słowa, ściskając mnie mocno za dłonie. W jej oczach kryła się prawdziwa radość, jakby wygrała los na loterii. Uśmiechnęłam się mimowolnie, czując, że zawsze mogę liczyć na moją przyjaciółkę. Kiedyś ktoś mądry mi powiedział, że prawdziwego przyjaciela nie zdradzają nasze upadki, ale to, jak świętują nasze sukcesy. Honey była osobą, którą zawsze cieszyło moje szczęście.
- Jesteście razem? - zapytała, mrugając szybko. Zarumieniłam się.
- Na to wygląda... - zaczęłam, a Honey w ostatniej chwili powstrzymała swój kolejny wybuch radości. Złapałam ją za nadgarstki i zmusiłam ją, by spojrzała mi w oczy. - Honey, musisz mi pomóc.
- Co się stało? - zaniepokoiła się moja przyjaciółka, poważniejąc nagle.
- Nie wiem, czy dobrze robię. - jęknęłam, czując, że mogę jej wylać wszystkie moje obawy. Chęć opowiedzenia komuś o moich wątpliwościach była silniejsza ode mnie.
- Chodzi o Hiro? - zapytała, jakbym zdołała zmienić temat.
- Co jeśli... Jeśli on się zaangażuje, a ja no wiesz... - wyjąkałam. Nie wiedziałam, jak mam jej to powiedzieć. Honey patrzyła na mnie uważnie, nie przerywając mi ani na moment, jakby czekała, aż zbiorę myśli. - Honey, ja nie wiem, co ja do niego czuję. Nie chcę go zranić.
- Może warto zaryzykować? - spytała mnie poważnie. Zawsze była taka rozsądna, pełna rezerwy. Zazdrościłam jej tego. Ja sama, myśląc o Hiro, miałam w głowie stado przeróżnych myśli, które były tak potężne, że przez nie nie mogłam spać. - GoGo, jesteś z nim szczęśliwa. Zamierzasz to zepsuć?
- Zamierzam wybrać to, co jest lepsze dla niego - powiedziałam szczerze. Byliśmy wciąż przyjaciółmi, a jego szczęście znaczyło dla mnie więcej niż moje własne. Ja wycierpiałam już tyle, że nie zrobi mi to różnicy. I tak byłam już zepsuta od środka. Nie chciałam zepsuć i jego... - Czasem zaczynam żałować, że nie wybrał Sam. Byliby dobrą parą...
- Przestań - prychnęła Honey. Kelnerka podeszła do nas z tacą i postawiła przed nią jej karmelową kawę. Mój kubek miał nieskazitelnie białą piankę z kawałkami migdałów. - Nigdy nie był nią zainteresowany.
- Skąd ta pewność? - spytałam, marszcząc brwi. Spróbowałam kawy i szczerze mówiąc, zatęskniłam za smakiem tej z Lucky Cat Cafe. Ciocia Hiro znała co najmniej dziesięć sposobów na jej parzenie.
- Bo zwierza mi się od roku? - zapytała Honey, kręcąc głową, jakby rozmawiała z małym dzieckiem. Odstawiłam kubek nieco za głośno, przez co ludzie przy sąsiednim stoliku drgnęli, zaniepokojeni dziwnym odgłosem.
- Co? - wydusiłam. - Od roku...?
Honey ujęła ostrożnie swój kubek i wzruszyła ramionami.
- Bo jakoś od roku jest w tobie zakochany - wyjaśniła. Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia. A ja niczego nie widziałam, pomyślałam sobie. Rozmawiał ze mną, spędzał czas, a w głębi duszy był we mnie zakochany? Przypomniałam sobie, jaki był wtedy nieśmiały i układanka zaczęła nabierać kształtów. - Dziwię się, że tego nie zauważyłaś.
Oparłam się o fotel, czując, że nie mogę wydobyć z siebie słowa. Ta informacja powaliła mnie na kolana. Honey zauważyła to i chwyciła mnie za rękę.
- Wszystko w porządku? - zapytała z troską. - Zbladłaś.
Nic dziwnego, pomyślałam z ironią.
- Hiro kochał się we mnie od roku, a ja nic o tym nie wiedziałam? - czułam się jak totalna idiotka. Jak mogłam tego nie zauważyć? Przecież nie należałam do osób skrajnie pozbawionych emocji. Musiałam cokolwiek zauważyć.
- Bał się, jak zareagujesz - wyznała Honey spokojnie. Patrzyłam na nią, jakby właśnie oznajmiła, że jest w ciąży. - Nawet na weselu u Abigail był skołowany. Namawiałam go, żeby powiedział ci prawdę i najwyraźniej mnie posłuchał. Jak zareagowałaś?
Przełknęłam głośno ślinę. Honey o wszystkim wiedziała i nie raczyła mnie powiadomić? Z drugiej jednak strony była jego przyjaciółką, nic więc dziwnego, że była wobec niego lojalna. Raz powiedziała, że Hiro chyba jest we mnie zakochany, ale potraktowałam to jako żart. Nasz Hiro? Chyba jej się coś pomyliło. A jednak, w tym wariactwie było źródło prawdy.
- Nie tak, jak to sobie wyobrażał - odpowiedziałam głosem wypranym z emocji.
- Czyli? - dopytywała się Honey.
- Powiedziałam, że w takim razie jestem szczęściarą - powiedziałam i nagle ten tekst zabrzmiał naprawdę głupio w moich ustach. Honey uśmiechnęła się szeroko, usatysfakcjonowana moją odpowiedzią.
Odetchnęłam. Co tu było nie tak? Właśnie się dowiedziałam, że mój najlepszy przyjaciel, który sprawił, że po raz pierwszy od rozstania z Ithanim czułam się lepiej, jest we mnie zabójczo zakochany. Ten sam przyjaciel, który troszczył się o mnie i traktował mnie z taką czułością, jak nikogo innego. Ten sam, który patrzył na mnie z zachwytem za każdym razem, gdy byłam w zasięgu jego wzroku. Co z tobą nie tak, GoGo?
- Nie wiem, czy jestem gotowa na związek - powiedziałam szczerze, trąc swoje przedramiona w nieśmiałym geście. - I nie wiem, czy jestem w stanie się otworzyć na kogoś w ten sposób...
Honey westchnęła i złapała mnie za dłonie, chcąc dodać mi otuchy.
- Nie miej co do siebie szczególnych wymagań, skarbie - wyszeptała ciepło. Nie miała na nosie okularów, odkąd zaczęła nosić kontakty. Musiałam przyznać, że miałam piękną przyjaciółkę. - Po prostu daj mu szansę, nie patrz na przyszłość, a gwarantuję, że nie pożałujesz. Wszyscy znamy Hiro. Poza tym sama zobacz, co z tobą zrobił przez ten rok.
Uśmiechnęłam się słabo, czując łzy zamknięte w kanalikach moich oczu. Płakałam często, zbyt często, ale pierwszy raz od dawna czułam takie wzruszenie.
- Masz rację, Honey - odpowiedziałam, ściskając jej dłonie. Był to dla mnie niemal symbol. Symbol nowej obietnicy, którą przyrzekłam sama sobie. Nieważna była przeszłość, ważna była teraźniejszość, a ta wyglądała w ten sposób, że nie mogłam żyć bez Hiro.
Dzieeeń dobry! :33 mam nadzieję że macie dobre humorki, to może poprawicie mi mój ;D
Muszę wam podziękować, że po mojej ostatniej prośbie zaczęliście bardziej komentować, mam nadzieję, że to się utrzyma ;))
Nanana :D Nanana :D Wyszczerz niczym banana :D :D
OdpowiedzUsuńTo było niesamowicie urocze, wiesz? Nie mogę się doczekać reszty! Tylko ech ten Hiro, już mu w głowie tylko bitka z tamtym Niemiłym Panem Windykatorem. No ale cóż, wokół czegoś ta akcja musi się kręcić, nieprawdaż?
A spełniłabyś może jeszcze jedno marzenie, a mianowicie to moje o Furreddy'm i Honey? Prosim te! Najlepiej jak pierwszą wymienioną postać najpierw nieźle poharatasz *chyba naprawdę mam w sobie coś z G. Martina*
~Piwo
Wiesz, jeszcze rok szkolny się zaczął a już dostałam pracę domową z pracowni rysunku do której się zapisałam. Zapowiada się fajnie :) Poza tym, moja głowa aż huczy od pomysłów! Mam nadzieję, że w tym roku spokojnie (albo i nie) dam radę zrobić to co mi się zamierza
To jak, do następnego!
Hahahaha dobra, Piwo, spróbuję coś wymyślić, ok? Ale mówię że spróbuję 😉 a co do Hiro... Cóż, bywa 😊 będzie miał co żałować xdd
UsuńA co do szkoły to weź mi nawet nie mów, ja na razie myślę co zrobię ze swoim wolnym czasem jak się zacznie... Chyba będę mierzyć każdą wolną chwilę i planować -,-
To planuj , planuj. Ja mam zamiar w tym roku zostać przewodniczącą klasy, opanować japoński na poziomie A1/A2, uczyć się rysunku, a może, może jeszcze dołączyłby do tego fechtunek mieczem, chociaż najpierw sprawię sobie broń, a dopiero później dołączę do jakiegoś klubu... Jest tyle rzeczy które chcę zrobić lub osiągnąć w tym roku :) A na dokładkę chciałabym zaśpiewać na jakimś szkolnym wydarzeniu.
UsuńSpróbuj skasować Freda! Spróbuj! Teraz kolej żeby ten koleś zaznał nieco romantycznego szczęścia. Lub pecha. Hi hi. Jestem zua *znowu mam demoniczną głupawkę*
Jejku Piwo! Motywujesz swoimi planami. Ja nie mam żadnych. I w ogóle to wszystko brzmi świetnie ^^ chyba muszę sama skminić kilka planów no bo kurde - jak miałam plany na wakacje to czemu nie na rok szkolny? Trzeba sobie uatrakcyjnić życie 😊😊
UsuńPlany mam, motywacja - chyba jest, siła i determinacja- jest, nie ukrywa się, ale możliwe, że i tak nic nie wypali. Jeżeli tylko zostanę przewodniczącą to raczej powinno się wszystko dobrze potoczyć. Po prostu nie będę miała czasu na epizod depresyjny ☺ Nie polecam, przez to że nikt z klasy nie chciał wysłuchać mojej opinii męczyłam się dobre 2 miesiące. Teraz dostaną popalić 😈😈 Just, przypominaj mi czasem że mam być zdeterminowana, ok?
UsuńUatrakcyjniaj sobie żywot, a czemu nie? Jestem na tak całym jestestwem 😉
Jesteś twarda, dasz radę, a jak nie to napisz do mnie to zawsze mogę Ci zje*ać dupę za to że nic nie robisz :DDD po to tutaj jestem :* xD
UsuńWow świetne plany piwo japońskiego uczę się od początku lata więc nie za bardzo mam się czym pochwalić ale nie ma to jak koleżanka świeżo po japonistyce :D fechtunek kocham od dziecka jak prawie każdy chłopak ale mi zostało do dziś (wujek w młodości przez pare lat w bractwie rycerskim więc psycholi z bronią białą w rodzince nie brakuje :D ). Aspiracji na przewodniczącego nigdy nie miałem no ale to ja a nie ty... powodzenia bardzo w realizacji planów jakiekolwiek będą ;)
UsuńOooo, dziękuję Toudi!
UsuńTak Just, jak będzie trzeba to Cię poproszę o słowny wpierdol. Mam nadzieję, że jednak nieczęsto będę z niej korzystać :D
Przez cb wybuchnęłam nerwowym śmiechem przy rodzicach 😄 ich mina bezcenna xDD
UsuńNoonononono, Just, przepiękny nextcik.
OdpowiedzUsuńCzy ty chcesz mnie kobieto wykończyć takimi cudami?
Ohohohoh, Hiro coś planuje. Ciekawe co xD -.-
Megaa słodka była ta rozmowa Hiro i Go przez telefon. Hahahah, reakcja Honey rozwaliła mnie do samego spodu xD, a to twoje "jakby oznajmiła publicznie, że nie zmienia bielizny" poprawiło.
Wspomnienia odnośnie Ithaniego rozpisałaś przecudownie, na prawdę bardzo mi się ten styl podobał.
on to jednak był ch*jem, nie ma co...
W każdym razie rozdzialik superowy. Popieram prośbę Piwo odnośnie Fredzilli i Honey. Omnomnomnom to by było super.
A więc pozostaje jeszcze jedno pytanko.
Kiedy next?
<3
Pozdrawiam, Pass
Za 5 dni ^^ kusicie coraz bardziej z Fredzikiem i Honey 😝 bardzo mnie ciekawiło właśnie jak oceniacie postawę Ithaniego i to wspomnienie bo pisało mi się to po prostu świetnie xdd wybacz mi, Go :)))
UsuńKu mojej skromności muszę powiedzieć że ja też jestem wyjątkowo zadowolona z tego rozdziału, ale łatwo przychodzi, łatwo odchodzi ^^
świetny rozdział świetnie pokazujesz że ithani to na serio ostatni skurrr...czybyk. Gogo musiała się wygadać spoko intersujące jest sprzeczne uczucie gogo z jednej strony nie może wytrzymać chwili nie myśląc o nim a z drugiej nie wie co do niego czuje i jeszcze na dodatek hiro i jego **Nie, po prostu... Mam trochę roboty.** nie mam pojęcia co z tego będzie ale nie moge się doczekać pozdro jesteś najlepsza
OdpowiedzUsuńps: jeśli pierdole bez sensu to wybacz jst 3:57
Usunęło mi mojego koma! :// do dupy z tym bloggerem -,-
UsuńNoo więc miałam napisać że wiem jak to jest bo ostatnio poszłam spać po 3 😄
Widzę że zwróciłeś uwagę na to jak czuje się Go 😊😊 bardzo mnie to cieszy xdd
I wszyscy przyczepiliście się do Hiro w tym szczególiku 😄 jestem z was dumna że jesteście tak spostrzegawczy
Just, a pamiętasz jak usunęło mój komentarz tam jakoś dawno temu kiedy po prostu wstawiłam Lenny'ego?
Usuń