6/27/2016

Sylwester


   Przez następne dwa dni do sylwestra pomagałem GoGo w jej warsztacie głównie przy przetopieniu silnika na mieszaninę kobaltu. Skandar wciąż nie był przekonany co do tego pomysłu, ale ja byłem pewny, że to pomoże GoGo przy jej wyścigach. A przynajmniej ja stosowałem to samo przy swoich robotach.
   Stike polubił mnie od razu, to samo z Jaredem, ale Emma chyba była po prostu nieufna i wycofana. Zauważyłem, że uwielbiała pytać innych o zdanie, by potem móc się z nimi posprzeczać – GoGo znalazła na nią prosty sposób, jakim było przytakiwanie. Prawdę mówiąc chyba nie interesował ją jej kostium, o ile nie będzie różowy i niewygodny, więc Emma miała niemal wolną rękę. GoGo jednak przeglądała często różne wywiady z uczestnikami Grand Prix i oglądała relacje, więc pewnie była świadoma tego, jak prezentują się pozostali. Sama jednak interesowała się modą tak samo jak ja, czyli wcale.
- Fred pytał, czy wpadniemy do niego na sylwestra – powiedziała GoGo, czyszcząc uszczelki jedwabną szmatką. Skandar akurat wyszedł na chwilę, więc mogliśmy się poczuć swobodnie przy rozmowie.
   GoGo rzadko kiedy przebywała w swoim gabinecie – najczęściej w przedsionku, gdzie łączyła wszystkie pomysły w całość lub w sacrum Skandara, bo byli ze sobą najbliżej związani swoimi zainteresowaniami. Ja zazwyczaj starałem się unikać łażenia za nią krok w krok, ale nie czułem się jeszcze tak dobrze, by przeszkadzać innym w ich pracy, więc starałem się trzymać od nich z daleka.
 - Nic o tym nie słyszałem – odparłem ze zdziwieniem, bo przecież mój telefon już działał i Fred mógł do mnie zadzwonić w każdej wolnej chwili, albo wysłać wiadomość przez Internet. Tak naprawdę na poziomie technologii San Fransokyo znalazłby setki sposobów, przez które mógłby się ze mną połączyć.
   GoGo się zawahała.
- Bo… Freddie chyba myślał, że ci to przekażę. Wie, że spędzamy dużo czasu razem. – GoGo zatopiła dłoń w swoich ciemnych włosach, nieco zażenowana. – Wiesz, ma teraz mało wolnego czasu. Na poważnie zajął się tą reżyserią i w ogóle…
- Ach, no tak – odparłem, wywracając oczami. – Dziwnie wiedzieć, że Fred też ma swój świat.
   GoGo zachichotała, odkładając szmatkę.
- Nieźle ujęte, Hiro – dodała ze złośliwym uśmiechem.
- Czemu tak go nie lubisz? – zaśmiałem się, spoglądając za nią tęsknym wzrokiem, gdy odchodziła na bok po narzędzia. Im więcej czasu z nią spędzałem, tym bardziej byłem od niej uzależniony, a ostatnio nie rozstawałem się z nią prawie w ogóle.
- Nie to, że nie lubię – wzruszyła ramionami obojętnie. – Po prostu… wkurza mnie.
- Bardziej niż ja? – zapytałem z uśmiechem. GoGo obróciła się do mnie i przekrzywiła głowę z wesołą miną.
- Skąd, ty pobijasz wszelkie rekordy, Hiro – odpowiedziała tym łagodnym tonem, który rzadko kiedy u niej słyszałem. Zaśmiałem się na głos, pracując dalej przy łączeniu cząsteczek kobaltu.
   Gdy wróciłem do domu jak zwykle późnym wieczorem, Baymax siedział w moim pokoju, zapatrzony w ścianę. Ostatnio widywałem go takiego coraz częściej, o ile akuratnie nie bywał w szpitalu. Martwiło mnie to, ale chyba bardziej dziwiło, bo właśnie to robiłem, gdy umarł Tadashi. Nie sądziłem, że roboty są w stanie odczuwać coś na kształt depresji.
- Cześć, Baymax – powiedziałem lekko, rzucając bluzę na fotel przy biurku. – Co słychać?
- Janelee Lin umarła – powiedział bezbarwnym głosem. Przystanąłem zdumiony. Choć po tonie Baymaxa nigdy nie potrafiłem poznać żadnych uczuć, to teraz to wyznanie mnie zaniepokoiło.
- Że kto? – zapytałem z szokiem. Baymax obrócił do mnie swoją twarz.
   W pokoju panowało zimno, jakby odłączyli nam ogrzewanie. Od razu pożałowałem, że ściągnąłem moją bluzę, ale zrozumiałem, że to nie temperatura w pokoju stwarza to nieprzyjemne zimno. Atmosfera jakby zgęstniała w oczekiwaniu na to, co powie mi mój przyjaciel.
- Byłem jej opiekunem w szpitalu. Pomagałem ordynatorowi w jej leczeniu. Była chora na nowotwór płuc z przerzutami. Doktor Hunningham operował ją już dwa razy, a operacja się nie powiodła, więc ordynator zlecił mi, żebym zajął się Janelee Lin.
   Usiadłem na moim łóżku obok robota, wsłuchany w jego ponury głos. Przeczuwałem, że teraz to jemu przyda się wsparcie.
- I co się stało? – zapytałem, gdy robot nie odpowiadał.
- Nie powiodło się. Janelee umarła zaraz po zabiegu. – powiedział Baymax i zwiesił głowę. – Chciałem jej pomóc, Hiro.
    Nagle poczułem się tak, jakby nasze role obróciły się o sto osiemdziesiąt stopni. Prawie dwa lata temu to Baymax starał się mnie pocieszać, gdy ja czułem się bezradnie i beznadziejnie. Naprawdę nie wyobrażałem sobie odwrotnej sytuacji.
   Położyłem dłoń na jego białej ręce, chcąc dodać mu otuchy.
- Nie mogłeś nic zrobić, Baymax. – powiedziałem z zapewnieniem. – Tak po prostu… musiało być.
- Mogłem jej pomóc. – robot zaprzeczył głową. – I popełniłem błąd.
- Każdy popełnia błąd – zapewniłem go, ale robot znów pokręcił głową.
- Ludzie popełniają błędy – nakreślił, nie patrząc na mnie. Poczułem się trochę zraniony, ale nie chciałem mu tego pokazywać. Wiedziałem, że nie chciał mnie obrazić, chciał tylko pokazać mi różnice między nami oraz jego położenie.
   Zagryzłem wargę, czując jak mój dobry humor po całym dniu spędzonym z GoGo pryska jak bańka mydlana.
- A więc Tadashi popełnił błąd przy programowaniu cię, może być? – zapytałem nieco rozgoryczony. – Baymax, to nie twoja wina! Gdybyś mógł zrobić coś więcej, zrobiłbyś to, jestem o tym przekonany.
   Nagle w pokoju stanęła ciocia Cass, zaalarmowana naszą głośną rozmową. Na jej twarzy malowała się troska, choć była wyraźnie zmęczona na równi ze mną. Wiedziałem, że była po pracy, bo nie miała ze sobą swojego fartucha ani telefonu przyczepionego do ucha jako jedna z obrotniejszych przedsiębiorczyń w San Fransokyo.
- Coś się stało? – zapytała, składając ręce w łagodnym geście. Zawsze tak robiła, gdy chciała pokazać, że chce w delikatny sposób wtrącić się do rozmowy.
- Baymax ma problem – wyznałem, zanim zrobił to za mnie mój przyjaciel. – Chora, którą się opiekował, nie przeżyła operacji i Baymax sądzi, że to jego wina.
   Ciocia Cass zrobiła bezbronną minę i podeszła do robota, rozkładając ręce.
- Och, Baymax – westchnęła, przytulając go mocno. Poszedłem za jej przykładem i również przytuliłem mojego przyjaciela. – To nie twoja wina. W tym szpitalu co rok umiera nawet do kilkunastu osób i nikt nie potrafi im pomóc. Tak po prostu jest. Jestem pewna, że ta osoba na pewno byłaby ci wdzięczna za twoją opiekę.
- Miałeś rację, Hiro – odparł Baymax, jakby nie słyszał mojej cioci. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, nieco go puszczając, by móc spojrzeć mu w czarne oczy. – Nie powinienem był pomagać w szpitalu.
- Nie to miałem wtedy na myśli – rzuciłem, zaczynając czuć wyrzuty sumienia. Nie to, że nie chciałem pomagać innym – byłem jak najbardziej za. Po prostu wiem, czym by to się skończyło, a ludzie są czasem lepszymi opiekunami niż roboty, nawet jeśli byłby to mój Baymax. – Gdybym nie był za tym, żebyś pomagał innym, nie zabrałbym cię wtedy do tego szpitala po raz pierwszy. Po prostu… jesteś opiekunem medycznym, nie lekarzem. Za dużo od ciebie wymagają.
- Mogę powiększyć kwalifikacje – zasugerował robot.
- Nie – odezwaliśmy się wspólnie z ciocią, po czym ja dodałem: - Nie powinieneś tego robić. Im więcej człowiek potrafi, tym mniej skupia się na tym, co robi najlepiej.
- Hiro ma rację – odezwała się ciocia, kładąc głowę na miękkim ramieniu Baymaxa.
- Poza tym – mówiłem dalej, rozochocony kiepskim humorem mojego robota. - Większe kwalifikacje to też większe rozczarowanie, Baymax. Nie można wiedzieć wszystkiego.
 - Mógłbyś sam posłuchać tych swoich rad - parsknęła ciocia, pokazując mi język. Wywróciłem wymownie oczami. Może rzeczywiście widok mnie nad książkami nie był zbyt dobrym potwierdzeniem dla mojej rady, ale to nie było istotne. Ja poszerzałem umysł, a nie oprogramowanie.
- Dzięki, ciociu - mruknąłem, udając obrażonego. Ciocia jednak zaśmiała się i poczochrała moje włosy jak dawniej, gdy byłem dzieckiem.
- Już się boję co będzie za kilka lat - powiedziała poważnie, spoglądając na Baymaxa. - Jak myślisz, Baymax? Doktorat? Już mam się do ciebie zwracać panie profesorze?
   Roześmiałem się szczerze. Ja nawet nie wiedziałem, co będę robił jutro i czy pójdę do Freda, co dopiero, czy będę chciał dalej kontynuować naukę. Już widziałem Callaghana i moich pozostałych nauczycieli, którzy popatrzyliby na mnie surowo i powiedzieli, że zmarnowałbym swój talent, gdybym zaprzestał nauki.
- Panie profesorze, obiad! - powiedziałem, udając głos cioci, a Baymax zachichotał.
- Wyższa tonacja i prawie by ci wyszło, Hiro - odezwał się nieco weselej.
- I ty przeciw mnie? - spytała ciocia, opierając się o biodra z buńczuczną miną. Oboje z Baymaxem śmialiśmy się dalej, czując, że wszystko, co mogłoby zasmucić naszą rodzinę, odchodzi w dal. Byliśmy razem i tylko to się liczyło.


   Pojawiliśmy się u Freda przed piątą, tak jak obiecaliśmy. Honey również miała się pojawić, ale przez telefon wydawała mi się smutna. GoGo zmarszczyła brwi, gdy do niej zadzwoniliśmy, więc najwyraźniej też to zauważyła.
- Myślisz, że chodzi o Robba? - zapytałem, gdy skończyliśmy rozmowę. Byliśmy przecznicę od domu przyjaciela, a szliśmy dość wolno, bo w tym mrozie całkowicie skostniały nam nogi. Baymax jeszcze gorzej radził sobie z chodzeniem po oblodzonym chodniku, dlatego musiałem zamontować mu coś w stylu specjalnych butów na śnieg. GoGo twierdziła, że wyglądają uroczo.
- Już od kilku dni taka jest - odpowiedziała moja przyjaciółka, omijając idącego w przeciwnym kierunku przechodnia. Miała na palcach czarne rękawiczki z wyciętymi palcami, które teraz zaczerwieniły się od zimna. GoGo potarła je, chcąc się rozgrzać, ale nie za bardzo to pomogło. - Zdziwiło mnie to, że wtedy po wyjściu Robba ze szpitala od razu wyskoczyła z pomysłem zakupów. Chciała coś zamaskować, tego jestem pewna.
- Kłótnię z Robbem? - zapytałem. Ściągnąłem swoje ciepłe rękawiczki i podałem jej. GoGo spojrzała na mnie z wahaniem, więc od razu dodałem ze znużeniem: - Promocja na rękawiczki skończy się za trzy... dwa...
   Zanim skończyłem, GoGo ujęła je z uśmiechem i założyła na dłonie. Chyba zdołała się domyślić, że jeśli ich nie weźmie, to sam założę jej na ręce. Zaśmiałem się, widząc jak próbuje ukryć ulgę.
- Dzięki, Hiro - powiedziała, a gdy westchnęła, jej oddech zmienił się w ciepłą parę. - A co do Honey, to też od razu pomyślałam o Robbie. Może gdy się z nią spotkamy, to dowiemy się więcej.
- Masz na myśli - ty się dowiesz - zaznaczyłem, uśmiechając się lekko.
- Możliwe - przyznała niechętnie, gdy stanęliśmy w progu willi Freda. 



   Jak się okazało, Fred miał w planie domowe kino w swoim własnym pokoju, które równie dobrze mogło uchodzić za normalnej wielkości kino. Jego telewizor zajmował największą ścianę w pokoju. Głównie zdziwiliśmy się wystrojem pokoju, który bardzo się zmienił - oczywiście na półkach wciąż stały figurki superbohaterów, ale większość ścian zajmowały teraz plakaty różnorakich filmów oraz różnokolorowe wycinki kurtyn, jakby Fred zajął się teraz ich kolekcjonowaniem.
   Leżeliśmy na brzuchach na rozłożonej sofie, wpatrując się ekran, podczas gdy Fred omawiał każdą postać jak i aktora, który akuratnie grał, przez co słabo skupialiśmy się na fabule. GoGo leżała obok mnie, śmiejąc się po cichu z Freda i jego aktywności podczas seansu.
- No proszę, a myślałam, że samo oglądanie będzie nudne - mruknęła, starając się ukryć uśmiech. Posłałem jej wymowne spojrzenie, ale nie odezwałem się, próbując posłuchać, co do powiedzenia ma Fred.
- Zdjęcia kręcono w Los Angeles, ale film składano tu, w Japonii. Dokładniej w High Ryoko w Tokyo. - mówił Freddie tonem specjalisty.
- W szkole? - spytała za zdziwieniem Honey. - Nie mieli kasy na własny budynek, czy coś w tym stylu, gdzie mogliby to zrobić?
- Pewnie, że mieli - Fred wzruszył ramionami. - Tylko, że film miał przedstawiać wakacje nastolatków, więc chcieli zapytać o opinię tamtejszą młodzież.
- Sprytnie - skomentowałem, uśmiechając się lekko. GoGo patrzyła na mnie z zainteresowaniem, jakby dziwiło ją, że słucham Freda.
- To nie wszystko - dodał z nutą entuzjazmu. - Reżyser nie miał rozrysowanego planu, poza prowizorycznym scenariuszem. Wszystko robił pod wpływem impulsu, na przykład mnóstwo aktorów zostało przyjętych do tego filmu przypadkiem, w tym Gerry Richard - mówiąc to wskazał na blondwłosego aktora z wyraźnymi mięśniami rysującymi się pod dobrze opiętą koszulką. Pewnie na jego widok mdlała co druga kobieta, pomyślałem z nutą zazdrości, chyba już wiedząc, dlaczego właśnie on został przyjęty do tej roli. Osobiście uważałem, że grał beznadziejnie.
- Przypadek? - zapytała GoGo, ożywiając się. - Ja bym to nazwała szczęściem.
   Honey zaśmiała się z aprobatą, a ja miałem ochotę opaść z zażenowaniem w trzymaną przeze mnie poduszkę. Fred dalej opowiadał o reżyserze i o pracach nad filmem, ale słuchała go tylko Honey, podjadając nachosy, które stały przed nią na stoliku. GoGo była zajęta wpatrywaniem się w aktora.
   Baymax siedział smutny w fotelu, zapatrzony w jeden punkt. Miałem ochotę odwrócić jego uwagę od jego poczucia winy - to dziwne, że robot mógł mieć tego typu myśli, ale Baymax już nie raz mnie zadziwił. Z dnia na dzień coraz bardziej przypominał człowieka i coraz trudniej było mu zrozumieć, jak funkcjonuje świat. Czasem czułem się, jakby role się obróciły i jakbym ja musiał stawiać diagnozę jego złego stanu.
   Nagle na ekranie pojawiła się rudowłosa aktorka z rudymi włosami, pomalowanymi szminką ustami i w krótkiej, opinającej pełny biust sukience. Zerknąłem szybko na GoGo i uśmiechnąłem się złośliwie.
- Coraz bardziej podoba mi się ten film - wyznałem jej, podczas gdy Gerry i rudowłosa ślicznotka zaczęli się całować. GoGo spojrzała na mnie z czymś w rodzaju zdziwienia i niedowierzania, po czym wywróciła oczami.
- Mężczyźni - mruknęła pod nosem, podpierając swój podbródek na nadgarstku. Zaśmiałem się podjadając popcorn, a GoGo mrużyła oczy podczas oglądania, wyraźnie patrząc na rudowłosą aktorkę. Minęła dłuższa chwila, zanim odezwała się ponownie: - Aż tak ci się podoba? Według mnie wygląda przekomicznie.
   W ostatniej chwili zahamowałem się przed głośnym wybuchem śmiechu. Spojrzałem na nią i zapytałem szeptem:
- Co? Zazdrosna?
   GoGo spojrzała na mnie z oburzeniem, ale w jasnym świetle bijącym z ekranu na jej twarzy ukazały się rumieńce. Uwielbiałem momenty, w których nie wiedziała, co odpowiedzieć, a to właśnie był taki moment. Tym bardziej czułem, że chce mi się śmiać, bo jej reakcja tylko pokazywała, że miałem rację. Szczerze mówiąc, to nieco przesadziłem, bo na film prawie w ogóle nie zwracałem uwagi, bardziej na osobę, która leżała obok mnie. Mógłbym jak zwykle objąć ją i wyszeptać, że podoba mi się o wiele bardziej niż nawet najpiękniejsza aktorka, ale znów pojawiał się problem z moją odwagą, a raczej jej brakiem w takich sytuacjach. Mogłem tylko czekać na bardziej odpowiedni moment, gdy szansa umykała mi, jak wiejący tuż za ścianami wiatr. Tak naprawdę chyba przyzwyczaiłem się, że w takich chwilach nie robię po prostu nic i to przyzwyczajenie było moją największą przeszkodą.
   Siedzieliśmy do późna, śmiejąc się i rozmawiając zarówno o filmach jak i naszych znajomych. Bardzo dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie, ale brakowało nam Wasabiego, jakbyśmy byli układanką bez jednego kawałka. Wkrótce nawet Baymax zdołał się rozerwać, gdy Freddie zaczął sypać kawałami. Nawet nie domyśliłbym się, że na Akademii Filmowej mogą sprzedawać takie dobre dowcipy.
- Dobrze wiedzieć, że nieźle sobie radzisz - uznała Honey, gdy zdołaliśmy się nieco uspokoić. Mimo oświetlenia w pokoju Freda, na zewnątrz już całkowicie pociemniało, a my czekaliśmy na wybicie dwunastej. Honey rozsiadła się na fotelu, a GoGo, ja i Fred złożyliśmy kanapę, usadowiwszy się na niej wygodnie.
- Powiedz, jak to jest w takiej Akademii? - zaciekawiła się GoGo, bawiąc się pilotem wielkości piłki futbolowej. - Ciężko?
- Skąd - odparł Freddie, machnąwszy ręką. - Tak naprawdę nie musimy się nawet starać, by zdać. Trafiłem na grupę, która potrafi nawet przez sen wyliczyć najbogatszych producentów w historii kina.
- Czyli nie wymagają za dużo? - drążyłem temat. Baymax wyglądał, jakby miał się zaraz wyładować, dlatego cieszyłem się, że zabrałem ze sobą przenośną ładowarkę. Jego oczy przypominały teraz dwie, czarne kreski, które stawały się coraz bardziej cienkie.
- Wymagają, ale nie jest to nic trudnego - mrugnął do mnie.
- Kto by pomyślał, że nasz Freddie zostanie reżyserem - powiedziała z zamyśleniem GoGo. - Chyba postawisz nam po bilecie na premierę swojego pierwszego dzieła, hę?
- No, może się zlituję - przyznał Freddie, a my wybuchnęliśmy śmiechem, widząc, jak udaje zniechęcenie. - O ile ty załatwisz mi bilet na Grand Prix, kochana.
   GoGo zmarszczyła brwi, ale nie wiedziałem, czy zareagowała tak na słowo "kochana", czy po prostu nie pomyślała o biletach. Jej usta wygięły się w uśmiechu, który zawsze wprawiał wszystkich w zakłopotanie.
- Przemyślę propozycję - obiecała, a Honey od razu włączyła się do tematu.
- Mi też mogłabyś załatwić jakieś dobre miejsce - rzekła urażonym głosem. - Rzadko kiedy mam okazję oglądać ciebie, jak jeździsz, a znamy się przecież dość długo.
   GoGo roześmiała się, popijając zimną colę.
- Czasem zastanawiam się czy nie za długo - odparła, pokrzywiając się Honey.
- Ja chyba nawet nie muszę błagać o bilet - zaśmiałem się, opierając wygodnie o kanapę. Oczy wszystkich zwróciły się na mnie. - W końcu chyba dostanę miejsce za kulisami?
- Już je masz - odparła ze śmiechem moja przyjaciółka. Jej oczy błyszczały w zaciemnionym świetle jak dwie iskry, które wyglądały czarująco, dopóki nie wzniecały ognia. - Nie wyobrażam sobie Grand Prix bez ciebie, Hiro. - wyznała, nie zwracając uwagi na miny pozostałych. Poczułem, jak ciepło rozlewa się po mojej twarzy na dźwięk tych słów, które były wynagrodzeniem za cały mój ostatni trud.
- Jak to? - spytała Honey z zaskoczeniem, zerkając na naszą dwójkę.
- Hiro pomaga mi przy mechanice - wyjaśniła GoGo, opierając się o wykładane skórą oparcie. Fred siedział między nami, więc żeby uchwycić naszą rozmowę musiał co chwila kręcić głową.
- Hiro i mechanika? - spytał z rozbawieniem Fred, spojrzawszy na mnie, ale wzruszyłem obojętnie ramionami.
- Wszystkiego można się nauczyć, stary - odparłem z przekonaniem. Honey uśmiechnęła się szeroko, patrząc na mnie, jakby chciała przesłać mi tylko nam znaną sugestię. - Poza tym mechanika i robotyka nie są... aż tak sobie obce, prawda?
- Muszę cię koniecznie poznać z Jaredem - wtrąciła GoGo, muskając dłonią rękę Honey. Blondynka zamrugała ze zdziwieniem, więc domyślałem się, że pierwszy raz słyszy o głównym specu naszej Go od substancji chemicznych.
   Nie słuchałem dalszej rozmowy między GoGo i Honey, bo sam zagadałem się z Fredem na temat mechaniki. Wkrótce jednak Fred poklepał mnie po ramieniu i rzucił coś o tym, że idzie po przekąski, więc pomyślałem, że jest to dobry moment na rozmowę z Honey. Spojrzałem na blondynkę, która właśnie tłumaczyła coś GoGo, gestykulując żywo. Gdy skończyły, zerknąłem na Go, jakbym dawał jej sygnał i uśmiechnąłem się, kryjąc za tą maską całą moją troskę o Honey.
- Jak tam z Robbem? - spytałem z rozluźnieniem, jakbym pytał o coś błahego. Honey wzruszyła ramionami, ale na jej twarzy pojawiło się coś, co od razu pozwoliło mi stwierdzić, że nie myliliśmy się z GoGo. - Czuje się już lepiej? Jakoś nie za bardzo chciał z nami rozmawiać odnośnie misji.
   Mówiłem to szczerze, bo kilkakrotnie próbowałem połączyć się z Robbem, czy nawet zaczepić go w Agendzie, ale ciągle mi się wymykał, twierdząc, że ma dużo pracy. Jakoś nie za bardzo mu w to uwierzyłem. Bardziej skłaniałbym się ku myśli, że coś ukrywał.
- W porządku - odparła Honey, ale zauważyłem też, że nie patrzyła mi w oczy przy odpowiedzi. - Jest trochę zmęczony. Wrócił do pracy zaraz po wyjściu ze szpitala. Chyba Yoko nie miała nikogo na zastępstwo - mówiąc to, od razu posmutniała, jakby ten temat wyzwalał w niej negatywne emocje.
   Pokręciłem stanowczo głową.
- Rozmawiałem z Yoko - powiedziałem nieco mniej delikatnie, patrząc na Honey. - Zasugerowałem, że Robbowi potrzebny jest wypoczynek, ale powiedziała, że Robb sam zgłosił się do pracy następnego dnia po wyjściu ze szpitala.
   Honey spojrzała na mnie z zaskoczeniem, jakby nie domyśliła się, że zainteresuję się tym tematem. To była nasza misja, a ja poczułem się zobowiązany, by wypytać o stan zdrowia Robba, który chcąc nie chcąc niemal przypłacił ją życiem.
   GoGo spojrzała na mnie i odetchnęła głośno.
- Honey, co się do cholery dzieje? - spytała. - Niechętnie o nim rozmawiasz, a jeśli już to robisz, to stajesz się smutna. Coś się dzieje? Przecież wiesz, że możesz nam o wszystkim powiedzieć...
- Ale właśnie problem w tym, że nie mam co wam powiedzieć! - wykrzyknęła Honey, wstrzymując szloch. Łzy zaszkliły się na moment przed opuszczeniem jej jasnych oczu. - Nie wiem, co się dzieje, ale Robb coś ukrywa! Wiem to, bo... Podsłuchałam ostatnio rozmowę między nim a Yoko. Nawet o to spytałam, ale on się zaciął i powiedział, że to nie moja sprawa. Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego... złego. Potem w ogóle przestał się do mnie odzywać.
    Spojrzeliśmy po sobie z GoGo, wymieniając się zaniepokojonymi minami. Nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Myślałem, że chodzi tu o drobną kłótnię w ich zapowiadającym się związku, a nie o grubsza sprawę. Spodziewałem się, że Robb ma sekrety, ale nie myślałem, że będzie wolał odgrodzić je od Honey.
   GoGo złapała Honey za rękę i spojrzała jej w oczy. Pierwszy raz widziałem, by była tak zmartwiona stanem przyjaciółki. Usiadłem bliżej, starając się odnaleźć w głowie jakieś słowa pociechy, ale słabo mi to szło. Byłem jednak pod wrażeniem GoGo, zresztą nie po raz pierwszy.
- Honey, spokojnie - zaczęła GoGo, zaciskając swoją dłoń na dłoni Lemon. - Może po prostu... Miał gorszy czas. Sam musi nadzorować te misje, ostatnio Yoko bardzo dużo od niego wymaga, a do tego ta misja... Może myślał, że ta akcja z Wave'm się powiedzie i że go schwyta, ale...
- Nie - Honey pokręciła stanowczo głową. Po jej policzkach spływały obficie łzy, kapiąc na fotel Freddiego. Zawsze myślałem, że to GoGo była tą niższą w naszym towarzystwie, ale teraz to Honey wyglądała, jakby zeszło z niej całe powietrze wraz z jej opanowaniem. - Nie o to chodzi, Go. W tej rozmowie to Robb prosił Yoko o coś... żeby nic nie mówiła. Nie wiem, nie dosłyszałam, o co chodziło, ale Yoko nie wyglądała na zadowoloną. Spytała go tylko, czy zamierza mi powiedzieć, ale on tylko zaprzeczył głową. Tylko tyle, GoGo. A ja mu naprawdę zaufałam!
   GoGo skrzywiła się i wzięła ją w ramiona w momencie, w którym Honey całkiem pękła i zaczęła płakać. Baymax jakby zapomniał o swoim stanie baterii, bo wstał ze swojego miejsca i również objął Honey, próbując dodać jej wsparcia.
- Nie martw się, Honey - powiedział, gdy obie spojrzały na niego z zaskoczeniem. - Jesteśmy z tobą.
   GoGo uśmiechnęła się, po czym otworzyła jedno ramię w moją stronę w zapraszającym geście. Uśmiechnąłem się lekko i objąłem ich wszystkich, mając nadzieję, że razem przejdziemy przez wszystko.
- Dokładnie, Honey - poparłem robota, kładąc głowę na jej ramieniu. Honey uśmiechnęła się ciepło przez łzy. - Nie przejmuj się, to wszystko minie.
- Dziękuję, że was mam - wyznała Honey przez łzy. GoGo otarła je delikatnym ruchem a zrobiła to tak opiekuńczo, że sam byłem w szoku.
   Nagle do pokoju wszedł Fred z taca pełną przekąsek i przystanął w progu ze zdziwieniem, gdy zdołał zobaczyć całą naszą czwórkę, która wspólnie się przytulała. Patrzył tak tylko chwilkę, bo na jego twarzy pojawił się cień grymasu. Chyba nie zdążył zauważyć, że Honey płakała, bądź stał za daleko.
- Przytulasy? - spytał urażonym głosem. - Beze mnie?




   Staliśmy z GoGo na podgrzewanym tarasie Freda, wpatrując się w iskrzące się na niebie fajerwerki. Ich blask miał w sobie wszystkie kolory tęczy, układające się w najrozmaitsze wzory. Taras Freda był idealnym punktem widokowym, przez co mieliśmy wrażenie, że moglibyśmy sięgnąć nieba i dotknąć tych kolorowych punktów. Staliśmy jednak za daleko, a niebo połyskiwało nad nami, jakby chciało nam pokazać, że jesteśmy zbyt mali, by sięgnąć gwiazd.
   Oboje trzymaliśmy w dłoniach po lampce szampana, słysząc za sobą głośne rozmowy Freda, Honey i służby, którzy składali sobie wzajemnie życzenia. Baymax wplątał się w ten tłum, gdy Honey porwała go za sobą. Coś przeczuwałem, że będę żałował, że nie widzę jak robot uczy się życzyć innym wszystkiego dobrego w nadchodzącym roku. Na razie jednak cieszyłem się obezwładniającą mnie ciszą i spokojem, której potrzebowałem od dawna.
- Co myślisz, gdy patrzysz na ostatni rok? - zagadnęła mnie GoGo, spoglądając na wybuchające w oddali sztuczne ognie. - Jesteś raczej zadowolony, czy... masz ochotę o nim zapomnieć?
   Spojrzałem na nią z zastanowieniem, zbyt zahipnotyzowany, by móc skupić się teraz na czymś innym niż ona. Mimo że było tak ciemno, widziałem jej zarys, to jak mruży czarne rzęsy, by nikt nie zauważył słabości w jej oczach.
- Sam nie wiem - wyznałem szczerze. - Ten rok był... inny.
   Tak naprawdę w tym roku zmieniło się absolutnie wszystko w moim życiu. Po pierwsze, zdołałem pogodzić się ze śmiercią mojego brata już na dobre. Poza tym zaczęliśmy na poważnie pomagać w schwytaniu groźnych przestępców na terenie naszego miasta, działając w Agendzie. Mimo to czułem, jakbym zaprzepaścił ten rok. Jedyny cel, jaki przed sobą miałem stał obok mnie i nie potrafiłem go osiągnąć. Było to jak próba wypłynięcia na powierzchnię, będąc zaczepionym do dna.
- A ty jak sądzisz? - spytałem zamiast tego, nie chcąc pokazać GoGo, jak bardzo czuję się zdołowany.
   GoGo upiła łyk szampana i zerknęła na mnie zagadkowo.
- Myślę, że mogło być lepiej, ale jestem zadowolona z tego, że w końcu odważyłam się uczestniczyć w Grand Prix... I że powróciłam do rysowania. Naprawdę mi tego brakowało.
   Nachyliłem się nad nią, spoglądając jej w oczy.
- A co z twoim ojcem? - zapytałem, a GoGo zamrugała.
- Ten rok także był lepszy... - zaczęła, wyjątkowo rozluźniona jak na ten temat. - Przynajmniej zaczęliśmy ze sobą rozmawiać.
- Oby było tylko lepiej - odparłem i stuknąłem swoją lampką o jej własną, przy czym rozszedł się cichy brzdęk. GoGo uśmiechnęła się lekko. - Mam nadzieję, że spełnisz wszystkie swoje cele.
- Ja tobie życzę tego samego - powiedziała, stając przede mną. Zauważyłem, że chyba znowu urosłem, bo teraz wyraźnie ją przewyższałem. - Oby ten rok był lepszy od tego ubiegłego.
   Uśmiechnąłem się szeroko i ująłem jej rękę.
- Z tobą na pewno będzie lepszy - odpowiedziałem, patrząc jej w oczy. GoGo uśmiechnęła się szerzej i ścisnęła pewniej moją dłoń.







Witam, witam ;D w końcu mamy wakacje moi drodzy, a to oznacza.... więcej pracy nag blogami :)) także mam nadzieję, że będę bardziej punktlich niż ostatnio ;)) zapraszam więc do czynnego udziału w komentowaniu bo to bardzo wzmacnia moją wiarę w tego bloga :* i życzę wam żeby te wakacje były niezapomniane ;)

8 komentarzy:

  1. AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW!!! *o* <3
    Bowe, umarłam. No po prostu umarłam! "Z tobą na pewno będzie lepszy" awwww! <333
    Jeju... Hirogo! *o* To już nadciąga! ^^

    Oke, spokój xd
    Rozdział to po prostu, mua!, cudo jak zwykle ;3 Ale tego to chyba już nie trzeba mówić... xd

    Hmm, Robb coś ukrywa? Bowe, dziewczyno czego ty nie wymyślisz... :')
    Jeju, ale mega szkoda mi Honey ;C No jejuś, najpierw żałoba po Tadashim, teraz jakieś problemy z Robbem... No tak mi przykro strasznie jak sobie pomyślę o tej dziewczynie :'( Kupiłabym jej czekoladę i bym ją przytuliła jakbym mogła :')

    *uwaga bo teraz najważniejsza część całego komentarza, czyli Hirogo xdd*
    Bowe, jak ja ich kc <3333 Jejku tyle się między nimi dzieje, że awww ;33 Jeszcze nie są razem, a to już jest mega słodkie *o* Boziu, ciekawe jak to będzie, jak oni będą razem... *mam nadzieję, że słodko i... hehe**ty już wiesz xdd*

    Podsumowując...
    No podobał mi się w sumie ten rozdział.. postarałaś się :D :*
    I tobie też życzę wspaniałych wakacji, miśka ;3
    Czekam na next'a ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahha Honey jest silna, da sobie radę ze wszystkim, już ty się nie bój 😉

      A co do Hirogo to należy się bać co oni zaczną wyrabiać jak już się do siebie zbliżą XD tyle w nich siedzi przez ten cały czas że tylko się bać kiedy to wybuchnie 😅😅
      Dzięki kochana 😘

      Usuń
  2. Słodko? SŁODKO? CZY TO SIĘ DZIEJE NAPRAWDĘ??? Jak się cieszę!!!
    Wakacje!!! Mam nadzieję, że będzie więcej nextów, co? Częściej. Albo nie... Dłuższe!
    A właśnie, co ten Robb wyrabia? O co tu chodzi? Ja nic nie wiem, nie ogarniam, i chyba nie będę. Fajno!
    Serio, mamy się tego bać? Niech zgadnę, będą się kłócić i robić demolki? Już mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie chodziło mi o kłótnie 😅😅 bardziej o to że Avis namawia mnie żebym pisała coś w stylu +18 hahahahahaha xdd a co do wakacji to ja również się bardzo cieszę 😉

      Usuń
    2. Ja jestem bardzo chętna na teksty 18+. Serio! Będzie naprawdę fajnie!
      Czy na coś romantycznego musimy czekać do ślubu Abigail?
      Pamiętaj, czasami dawaj jakieś, hmm, "nieprzyzwoitki". Na rozpalenie wyobraźni! Ech, te niepełnoletnie czytelniczki które chcą a nie mówią, i te prawie pełnoletnie, które otwarcie chcą i to mówią...

      Usuń
    3. Hahahahahahah 😅 jejku naprawdę boję się kto na to może wchodzić xd nie chcę odbierać ludziom dzieciństwa XD

      Usuń
  3. Robb ty twardogłowy idioto i tak nic przed nami nie ukryjesz xd! Next jak zwykle świetny. No no no tego to ja się po GoGo nie spodziewałam. Mam na myśli tą opiekuńczość. Już myślałam...już było blisko...żeby się w końcu pocałowali! Ale, nie. Arghhhh Będę na to czekać Just :D
    Już się nie mogę doczekać nexta i rozwoju sytuacji.
    Do nna!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj, czekaj Passion 😉 maybe już niedługo 😊 w końcu są tak wystarczająco blisko że to tylko kwestia czasu 😉 w końcu któreś pęknie 😉

      Usuń