Baymax w końcu musiał mnie znaleźć. Namierzył mnie już wtedy, gdy byłem z Sam na plaży, ale dopiero zdołał mnie zgarnąć, gdy wracałem z domu Sam, do którego tradycyjnie ją odprowadziłem. Teraz mogłem już udawać przy cioci - wcale mnie nie obchodziło, co się stanie, gdy w końcu wrócę do domu. Ważne, że dzięki Sam naprawdę mogłem się dowiedzieć czegoś o moich rodzicach. Na samą myśl miałem ochotę znów chwycić ją w ramiona. przecież tyle dla mnie ryzykowała...
- Hiro, gdzie ty byłeś przez te ostatnie godziny? - zapytał mnie Baymax nieoczekiwanie wyskakując zza jednego z budynków.
- Baymax!! - wykrzyknąłem, łapiąc oddech. - Musisz mnie tak straszyć?
- Twoja ciocia wykonała do ciebie około trzydziestu połączeń, ja pięćdziesiąt dwa. Co się stało?
- Nic - mruknąłem, chowając ręce w kieszeniach. - Chodź już.
Robot na próżno próbował dowiedzieć się, gdzie się podziewałem. Nie puściłem pary z ust. Kilka rzeczy jednak udało mu się odgadnąć.
- Wyglądasz na szczęśliwego - powiedział, kręcąc mechaniczną głową. Jego "przyglądanie się" polegało na dokładnej analizie moich odczuć. Nic więc dziwnego, że nie musiałem nic mówić, a sam wyskoczył od razu z tekstem: - Widziałeś się z GoGo?
- Co ty! Nie - parsknąłem gniewnie, przypominając sobie jej zachowanie w Agendzie wobec Sam. Nie wiem, co wtedy w nią wstąpiło.
- A z Sam? - zapytał robot.
- Nie - skłamałem, próbując zachować ten sam ton, ale mimo to mój głos trochę złagodniał.
- Nie okłamuj mnie, Hiro. Pobrałem próbki, poza tym pachniesz jej perfumami.
Nie mogłem się powstrzymać, by nie powąchać mojej bluzy, a gdy to zrobiłem, moje policzki od razu się zaczerwieniły.
- Ja zawsze tak pachnę.
- Czyżby? Nie zauważyłem w twoich rzeczach różanych perfum... - zaczął robot.
- Baymax!
- Co? Chcę wiedzieć, co się z tobą stało, gdy uciekłeś z domu, a jak na razie moja analiza daje wiele do życzenia.
Skręciłem w moją uliczkę, wywracając oczami. Co prawda uwielbiałem Baymaxa, ale ostatnio zachowywał się jak mój drugi ojciec. Chociaż w sumie może... Pierwszy? Sam nie wiem, mój prawdziwy ojciec przecież nie żyje.
Przed drzwiami kawiarenki jednak zawahałem się. Nie chciałem się widzieć z ciocią. Nie chciałem z nią rozmawiać. Najchętniej poszedłbym od razu się położyć, a rano czmychnąłbym na zajęcia do Instytutu, ale wiedziałem, że to mi się raczej nie uda.
Gdy jednak tylko uchyliłem drzwi, światła w zamkniętej kawiarence się zapaliły. Ciocia Cass czekała tam na mnie. Jej policzki wciąż były mokre, a oczy czerwone od płaczu. Widząc mnie, chwyciła mnie od razu w ramiona, jakby nasza poprzednia sprzeczka w ogóle nie miała miejsca.
- Gdzieś ty się podziewał? - zapytała, ściskając mnie mocno. - Wiesz, jak ja się martwiłam?!
Nie odpowiedziałem głównie z tego powodu, że nie mogłem nabrać powietrza do płuc.
- Hiro, tak strasznie cię przepraszam - rzekła ciocia, patrząc mi w oczy. Poczułem wielką dziurę w moim sercu, widząc te same, dobrotliwe, brązowe oczy, które z troską żegnały mnie co rano, gdy wychodziłem na zajęcia. Jak mogłem ukrywać przed nią to, co naprawdę planowałem? Od razu minęła mi cała złość na moją ciocię, w końcu widok jej tak zdruzgotanej złamałby niejednemu serce. - Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Naprawdę nie chciałam.
- Już nieważne - odrzekłem bezbarwnym tonem. - Mogę iść się już położyć?
Ciocia Cass milczała. W końcu jednak kiwnęła głową, a ja ruszyłem po schodach na górę, do naszego mieszkania. Sam nie wiem, jak łatwo cała ulga i współczucie, które pojawiły się znikąd, zniknęły tak samo szybko, jak się pojawiły, zostawiając za sobą przeraźliwą pustkę.
Minęło kilka długich dni, podczas których tak naprawdę nic się nie zmieniło. Rozmawiałem z ciocią tylko tyle, ile powinienem, bez zbędnych słów. Czasem zdawało mi się, że w nocy słyszę jej płacz. Zdjęcia moich rodziców, leżące dalej na stoliku nocnym, schowałem po powrocie do jednego pudełka po butach i skryłem od łóżkiem. Ciocia nigdy tam nie zaglądała, bo nie miała takiej potrzeby. Kilka razy próbowała tam posprzątać, ale załamały ją części robotów i elementy innych konstrukcji, które leżały tam od chwili, gdy przypadkowo pod to łóżko wpadły.
Nie było mnie również w Agendzie, więc nie wiedziałem, co u Sam. Ostatnio w ogóle się do mnie nie odzywała. Z jednej strony roznosiła mnie ciekawość, czy może już coś znalazła. Z drugiej jednak strony tęskniłem za jej obecnością.
Pewnego dnia siedziałem z Wasabim i Honey w kawiarni, dopijając moją czarną herbatę i rozmawiając o minionym tygodniu. Oczywiście jakoś musiałem im się wytłumaczyć z chwili, gdy na nich wpadłem wtedy, na ulicy. Udało mi się im coś nawkręcać, co dość łatwo łyknęli, bo przecież nigdy ich nie okłamałem. Czułem się z tym trochę źle, ale wiedziałem, że jeśli zacznę mówić za dużo, to nigdy nie pozwolą mi na realizację moich planów. Każdy dokoła uważał, że tak ważne dla mnie informacje na temat moich rodziców, mogą być dla mnie niebezpiecznie. A GoGo musiała to wiedzieć najlepiej.
Udało mi się usłyszeć od Honey, że gdy wtedy wpadłem na nich na ulicy, GoGo bardzo się o mnie martwiła i wyglądała na niemal wstrząśniętą moim widokiem. Od czasu do czasu do mnie wydzwaniała, aż w końcu jej próby skontaktowania się ze mną się skończyły.
- Yoko bardzo na nią naciska - powiedziała Honey, popijając swoją latte. - Nawet nie mogła tu przyjść z nami, bo pracuje nad nowym projektem.
- Powiedziała, że może wpadnie - wtrącił się jej Wasabi, posyłając w moją stronę uśmiechnięte spojrzenie.
- U niej "może" graniczy z cudem - mruknęła Honey, spoglądając zmęczonym wzrokiem zza jasnych okularów.
- A co z Freddie'm? - zapytałem.
- Wyjechał z rodzicami na dwa dni na Karaiby - odpowiedział Wasabi, nabierając idealną, kopiastą łyżeczkę cukru i mieszając nią równomiernie w swoim kubku. - Mówił, że chciał nas zabrać, ale to tylko wyjazd służbowy jego ojca i potrwa krótko, więc...
Nagle drzwi kawiarenki otworzyły się, a do środka weszła GoGo z grubym zeszytem pod pachą, z którego wyleciały jej papiery, gdy przeciąg porwał je z teczki. Dziewczyna zaczęła je pospiesznie zbierać, co zabrało jej tak mało czasu, że nawet ja byłem tym zaskoczony.
Przyszła do naszego stolika, otoczonego z trzech stron wygodną kanapą i położyła swoją grubą teczkę na siedzeniu, po czym sama usiadła obok, wzdychając głośno.
- Zaraz eksploduję! - poskarżyła się. - Jeśli zaraz nie łyknę jakiejś mocnej kawy, to zasnę...
- Aż tyle zadała ci Yoko? - zapytała Honey, patrząc z szeroko otwartymi oczami na jej czarną teczkę.
- To połowa - mruknęła GoGo, po raz pierwszy w tym momencie patrząc na mnie. Jej spojrzenie zmieniło się z zakłopotania na smutek i już miała coś powiedzieć, gdy wstałem i wymruczałem pod nosem:
- To ja przyniosę tą kawę.
Odchodząc, słyszałem jeszcze donośny głos Wasabiego, który i tak starał się mówić cicho:
- Powinniście porozmawiać, Go. Co się z wami dzieje? Co jeśli teraz...
Dalszego ciągu rozmowy nie słyszałem, chowając się za ladą. Obsłużyłem szybko ekspres, zaparzając kawę i uniknąwszy starannie spotkania z moją ciocią, która teraz pewnie piekła ciasta kokosowe.
Gdy wróciłem, moi przyjaciele siedzieli już cicho, jakby skłóceni. Baymax przyglądał się im, siedząc tuż przy Wasabim, ale chyba wyczuł moment, bo on również nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Postawiłem filiżankę przed GoGo, która krótko mi podziękowała.
Wasabi spojrzał z gniewem na rozluźnioną GoGo, po czym odchrząknął i powiedział.
- Baymax, mógłbyś nam pomóc sprawdzić elewacje? Ciocia Cass nas o to prosiła. - Honey skinęła głową, w lot pojmując podstęp. Mogłem się domyślić, że to zrobią, pomyślałem z przekąsem.
- Elewacje są szczelne - zaczął robot, ale Wasabi chwycił go z jednej, zaś Honey z drugiej strony i oboje zabrali robota na zewnątrz.
Nastała cisza, przerywana jedynie rykiem wiatraka, oczyszczającego duszące powietrze w kawiarni oraz dźwiękiem pracującego ekspresu do kawy. W końcu jednak GoGo westchnęła i zaczęła pierwsza.
- Przepraszam. Tak, wiem, zawiniłam, nie mówiąc ci o twoich rodzicach i o moim ojcu, ale wiedziałam, jak zareagujesz, poza tym ojciec...
- Prosił cię, abyś mi nie mówiła - dokończyłem za nią, patrząc jej pewnie w oczy. - Tak, wiem.
Znów cisza obległa nasz stolik, przykrywając nas jak całun. A była tak ciężka, że z trudem się nie odezwałem, by ją przerwać.
- Nie podziękowałam ci - usłyszałem tak cicho, że miałem wrażenie, że mówi to ktoś inny. Nawet usta GoGo się nie poruszyły. - Wiesz, za to w szpitalu...
- To nic takiego - mruknąłem, wciąż jednak słysząc urazę w własnym głosie.
GoGo spojrzała mi w oczy. Sam nie wiedziałem, czy widzę w nich gniew, żal, czy smutek. Na ich widok jednak coś we mnie było i wszystko, co mogłem zarzucić GoGo nagle zniknęło, jak bańka mydlana przebita szpilką.
- Nie powiedziałam ci czegoś jeszcze... - zaczęła GoGo, wyrywając mnie z moich myśli. - Moja ciocia pilnie potrzebuje pieniędzy, bo... Powiedzmy, że ma to związek z twoimi rodzicami, zwłaszcza z twoją mamą.
- Nie rozumiem...
- Ciocia Christie jest na tyle głupia, że wplątała się w jakieś interesy... - GoGo spojrzała na swój kubek z niechęcią, jakby już się jej odechciało kawy. - Wiem, że na zdjęciu, które dał ci mój ojciec było nazwisko. Ja je tam napisałam. Ojciec nie wie, że grzebałam w jego papierach...
GoGo rozejrzała się dokoła, jakby ktoś miał podsłuchać naszą rozmowę, po czym przysunęła się bliżej mnie, żeby mieć pewność, że nikt inny nie dosłyszy tego, co chciała mi powiedzieć.
- Twoja mama miała długi u tego samego człowieka, co ciocia Christie. Zobaczyłam twoje nazwisko w aktach, wtedy w Agendzie i zamarłam.
- Znaczy, że coś tam znalazłaś? - zapytałem z szokiem. - Ja szukałem informacji o... tym człowieku, ale niczego nie znalazłem.
- Bo szukałeś w złym miejscu. - odpowiedziała, wzruszając ramionami, po czym wepchnęła mi do kieszeni bluzy zwiniętą kartkę. Rzuciłem jej zdziwione spojrzenie, ale GoGo udawała, jakby pierwszy raz widziała kartkę na oczy. - Nie próbuj tego zgubić. Trochę się natrudziłam, żeby to znaleźć..
- Go.. - zacząłem, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Nic nie mów - przerwała mi twardo. - Byłam ci to winna. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz.
- Nie potrafię się na ciebie długo gniewać - powiedziałem szczerze. GoGo uśmiechnęła się do mnie w taki sposób, że poczułem ciary na plecach. Pomyślałem zaraz o Sam. Żadnym, nawet najbardziej wyszukanym uśmiechem nie mogła dorównać GoGo...
Z ulgą stwierdziłem, że ciężka cisza, która nam dokuczała minęła i znów wróciliśmy do momentu, gdy brak rozmów nam nie przeszkadzał. Mogłem tak siedzieć bez końca, ciesząc się samą obecnością GoGo. Przyjaciółka wzięła kilka łyków kawy i uśmiechnęła się do mnie niepewnie.
- Niezła. Ciocia powinna cię tu zatrudnić.
- No, na pewno lepsza niż ta w szpitalu - mruknąłem, a GoGo się zaśmiała.
- Tęskniłam za tobą - powiedziała, a moje policzki natychmiast spłonęły. Ja za nią też. Cały ten tydzień zastanawiałem się, co u niej i za każdym razem ta myśl mnie bolała. Pora się otrząsnąć, Hiro. Jesteście przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo zaraz w drzwiach pojawiła się Sam. Gdy zobaczyła GoGo, nieco spochmurniała, ale szybko przeniosła swój wzrok na mnie.
- Cześć, Hiro. - powiedziała miłym głosem. - Możemy porozmawiać?
- Pewnie - mruknęła GoGo, pijąc kawę. - Wal śmiało.
- W cztery oczy - warknęła Sam chłodno. Poczułem, że lepiej jak najszybciej je rozdzielić, więc zaprosiłem Sam na górę, przepraszając przy tym na chwilę GoGo, posyłającą mi nieprzyjemne spojrzenie. Jak to możliwe, że dziewczyny z sekundy na sekundę z uśmiechniętych i otwartych stawały się wrogie i wredne? W ogóle tego nie rozumiałem...
- Co się stało? - spytałem Sam, gdy upewniłem się, że już nikt nas nie podsłucha. Dziewczyna wcisnęła mi kartkę do drugiej kieszeni, niż ta w której leżała kartka od GoGo. Poczułem się nieco komicznie, wiedząc, że obie chciały mi pomóc i obie obrały ten sam sposób komunikacji. Nie potrafiłem ukryć uśmiechu, który od razu zauważyła Sam.
- Nie uśmiechałabym się na twoim miejscu. Miałeś rację co do tej osoby. Mam nadzieję, że nie zrobisz niczego głupiego.
Popatrzyłem na Sam z wdzięcznością i przytuliłem mocno.
- Nawet nie wiesz, jaki jestem ci wdzięczny...
- Daj spokój - rzekła Sam, odsuwając się lekko ode mnie. - Teraz przepraszam, ale mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
- Zobaczymy się później? - spytałem ją z nadzieją.
- Jasne - Sam stanęła na palcach i pocałowała mnie błyskawicznie w policzek. - Trzymaj się.
- Ty też - wyszeptałem, odprowadzając ją wzrokiem. W drzwiach minęła się z Baymaxem, Wasabim i Honey, którzy już najwyraźniej skończyli "sprawdzanie elewacji". Rzuciłem tylko krótkie spojrzenie na obie kartki leżące spokojnie w moich kieszeniach, po czym dołączyłem do moich przyjaciół, którym nie udało się złapać Sam i chwilę z nią pogawędzić.
Wszyscy zajęli miejsca wokół GoGo, która wciąż piła swoją kawę, jednak zauważyłem, że jest bardziej spięta, niż gdy rozmawialiśmy wcześniej.
- Już? Wyjaśniliście sobie wszystko? - zapytał Wasabi, patrząc wymownie na GoGo.
- No - odparła krótko GoGo, zbierając swoje rzeczy. - Dzięki za kawę, Hiro. Muszę lecieć - w jej głosie znów wyczułem chłód, od którego pękało mi serce. Miałem ochotę uciec za każdym razem, gdy mówiła w ten sposób.
- Zaraz, przecież dopiero przyszłaś - zaprotestowała Honey, marszcząc brwi.
- Mam jeszcze sporo pracy - przypomniała jej GoGo. - Zobaczymy się później.
Patrzyłem ze smutkiem jak wychodzi, zamykając za sobą z trzaskiem drzwi. Czyżby to obecność Sam ją tak wkurzyła? No błagam, za co się one tak nienawidzą?
Honey westchnęła, patrząc na mnie.
- Hiro, nie chce na ciebie w żaden sposób wpływać, ale lepiej się zastanów jak wpływają na innych twoje... relacje. - zdziwiłem się tymi słowami. Czyli to jeszcze moja wina, że GoGo chodzi wściekła?
- Nie rozumiem - powiedziałem, coraz bardziej oburzony.
- Chodzi o to, że GoGo tak reaguje na Sam - Wasabi poparł swoją przedmówczynię. - Nie mów, że nie zauważyłeś.
- A co ja mam niby z tym wspólnego? - warknąłem. Baymax przysłuchiwał się czujnie naszej rozmowie.
- Och, Hiro - Honey wywróciła dramatycznie oczami. - Nie widzisz, że GoGo jest po prostu o ciebie zazdrosna?
Poczułem taki zamęt w głowie, że już nawet nie potrafiłem zapanować nad moją reakcją. Więc to dlatego GoGo jest taka wściekła, gdy pojawia się Sam? Chodziło jej o mnie? Nadal tego nie rozumiałem. naprawdę sądziłem, że GoGo jej po prostu nie znosi.
- O mnie? - zapytałem tępo.
- Taak! - wykrzyknęli razem Wasabi i Honey. - No błagam, Baymax, powiedz, że chociaż ty o tym wiedziałeś... - dopowiedziała Honey.
Baymax już miał coś powiedzieć, gdy mu przerwałem.
- Nic nie mów. - uciszyłem szybko przyjaciela. - Niby czemu miałaby być o mnie zazdrosna? Jakoś rozmawiam przecież z tobą - wskazałem na Honey - i o nic się nie czepia.
- No cóż, ja się trochę różnię od Sam - prychnęła przyjaciółka, wciąż nie mogąc pozbyć się uśmiechu z twarzy. No tak, ponabijajcie się ze mnie, śmiało. - Po pierwsze jestem od niej trochę starsza, a poza tym nigdy nie traktowałam cię... Tak jak ona. Dla mnie jesteś jak mały braciszek.
- Tylko nie mały - mruknąłem, szukając u Wasabiego wsparcia. On tylko kiwnął głową, znów popierając Honey.
- Że też ja na to nie wpadłem - zaśmiał się z własnego żartu. - Nasza GoGo, kto by pomyślał. No, rzeczywiście, Sam to dla niej spora konkurencja. Jest miła, ładna, uprzejma, inteligentna...
- Co ty mi tu insynuujesz? - spytałem, ale Wasabi chyba mnie zignorował.
- ... no i chyba ci wpadła w oko. Tak czy nie?
Poczułem na sobie pytające spojrzenia pozostałych. Chociaż moja odpowiedź wydawała się banalna, i tak oblałem się rumieńcem.
- Nie i skończmy już ten temat.
- Tak czy inaczej, zwróć na to uwagę przy następnym spotkaniu z GoGo i Sam jednocześnie - poradziła mi Honey, dopijając swoją kawę, którą piła dość niechętnie. - Może to znacznie wpłynąć na wasze relacje, a to z kolei na naszą współpracę.
- Ej, zabrzmiało to, jakbyśmy teraz myśleli o sobie - zauważył Wasabi, zwracając się do Lemon. Czy ktoś tutaj w ogóle traktował mnie poważnie?
- Skąd - Honey wzruszyła ramionami. - I tak wiesz, komu kibicuję.
Wasabi uśmiechnął się triumfalnie, po czym oboje z Honey spojrzeli na mnie, jakbym dopiero co tu przyszedł. Opierałem się na łokciu i patrzyłem na nich znudzonym wzrokiem.
- Skończyliście wreszcie? - warknąłem, a na twarzach moich przyjaciół zakwitły uśmiechy.
- Nie rozumiem - przyznałem, wpatrując się w sufit mojego pokoju. Leżałem na moim łóżku, trzymając nogi na ścianie, do której przylegało. Baymax siedział obok na miękkim fotelu, odbijając małą piłeczkę od plastikowej paletki. Musiałem przyznać, że nieźle mu szło. - Myślisz, że Wasabi i Honey mają rację? Z tym, że GoGo jest zazdrosna o mnie? Ja nic nie zauważyłem.
- Rzeczywiście, jeśli zauważyć to, że zawsze, gdy rozmawiasz z Sam, staje się arogancka. - powiedział Baymax w skupieniu. - To miałoby sens.
- Nie, nie miałoby sensu - usiadłem nagle, patrząc na robota. - Ja i GoGo się przyjaźnimy. Tak samo przyjaźnię się z Sam... No, może odrobinę mniej, bo znam jednak dłużej GoGo, ale...
- Ale GoGo ci się podoba. - wtrącił Baymax.
- Co z tego - warknąłem. - To nic nie znaczy.
- Właśnie, że znaczy - kłócił się wciąż mój przyjaciel. - To, jak traktujesz innych, wpływa na to, jak inni traktują ciebie.
- Wcale nie. GoGo nie wie, że ja...
- Masz taką pewność?
Opadłem na łóżko, poddając się.
- Wolałbym już największą kłótnię z Tadashim, niż zwykłą dyskusję z tobą - wyznałem z uśmiechem. Robot również wyglądał, jakby się uśmiechał.
- To nie jest zwykła dyskusja, skoro ten temat jest dla ciebie ważny. - odparł.
- Skąd niby wiesz, że..?
- Bo myślisz o tym przez cały dzień, Hiro. Czekałem aż w końcu podejmiesz ten temat.
Czy ja mogłem właściwie coś przed nim ukryć? Baymax wiedział chyba wszystko. Co więcej, często to, co mówił okazywało się prawdziwe. Ale znowu to, czy GoGo odkryła, że nie do końca traktuję ją jak przyjaciółkę, a to, że podobno jest o mnie zazdrosna, to dwie różne sprawy, prawda?
Trochę namieszałam w główce, mam nadzieję, że wam się spodoba ^^ ehh, ten Hiro. Czasem nawet ja mam ochotę go chwycić i mocno przytulić xDD
O ja cię! Misiek w końcu coś zauważył!
OdpowiedzUsuńFajny next na poprawę humoru, szczególnie po zobaczeniu planu lekcji :X
Powiem krótko; mieszasz mu w głowie. Kocham to! Tylko jak ty jesteś w stanie wrzucać nexty o tak późnej, a nieraz późniejszej porze (raz czy dwa czytałam o 2:30)? Nie masz już szkoły, czy jak?
Godzina jest myląca, nie sugeruj się nią, bo jest nieprawdziwa. Muszę w końcu coś pozmieniać w ustawieniach... No cóż, biedny Hiro, taki jego los xd
UsuńOjej. Nie wchodziłam tu kilka dni a tu dwa nowe rozdziały!!!:) Ach ten Hiro, wreszcie coś do tego jego wielkiego łebka dociera :). Uwielbiam te rozterki w jego łepetynce, no i Baymax i te jego uwagi, kocham tego chodzącego balona. Ciekawi mnie czy Go Go i Sam się w końcu pobiją czy nie :P
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na nexta.
ja go lubie najbardziej tez bym go chciala mocno przytulic i wytarmosic porzadnie.
OdpowiedzUsuńA dodasz fragment ze baymax strasznie chrapie spiac? Super blog :)
OdpowiedzUsuń