5/17/2015

Powrót Baymaxa

   O dziwo, gdy wróciłem na uniwerek, nikt nie pytał, ani nie próbował rozmawiać ze mną na temat Ithaniego. Nawet wiecznie naburmuszona Eve Yoko, która zawsze patrzyła na mnie, jakby chciała mnie udusić i potem piec na gorącym ogniu, zdawała się nie zwracać na mnie większej uwagi. A może to dlatego, że zawsze, gdy widziałem ją na korytarzu, to szedłem zupełnie inną drogą niż ona? Sam nie wiem.
   Jedyne, co strasznie mnie irytowało to ciekawskie spojrzenia studentów. Często gdy przechodziłem obok, szturchali się i pokazywali na mnie, szepcząc coś do siebie. Wierzcie mi, okropnie irytujące.
   Ale jest też jeden plus. Po kilku dniach, gdy przyzwyczaiłem się do atmosfery w instytucie, mogłem w końcu pogadać z GoGo. W tym samym czasie Wasabi obiecał w jakiś sposób przetransportować robota do mojego garażu, gdzie chciałem podłączyć mu znów kartę Tadashiego, żeby odzyskać Baymaxa. Aż się cały paliłem do tego, by znów zobaczyć mojego robota, ale musiałem być cierpliwy.
   GoGo wyczuła mój nerwowy humor i wzięła mnie na spacer do parku Axon. Szliśmy pustymi chodnikami, zastanawiając się, gdzie się podziali wszyscy ludzie, gdy nagle dziewczyna powiedziała do mnie spokojnym głosem:
- Nie martw się, Wasabi ma dość szybki samochód. Powinien wrócić za godzinę. 
- Taa no, jasne - mruknąłem, skupiając się na łabędziach w okolicznym stawie. Park Axon był niczym przy ogrodzie rodziny Tomago, ale i tak miałem nadzieję, że zwróci moją uwagę na tyle, żeby nie myśleć o robocie. GoGo zdawała się mnie obserwować.
- Hiro?
- Nic mi nie jest, powaga. Słuchaj, pamiętasz naszą rozmowę jeszcze w szpitalu? Coś mi chyba miałaś powiedzieć - przypomniałem jej, zagryzając wargę. Na ogół nie miałem raczej problemu w kontaktach ja-przyjaciółka, chyba że tą przyjaciółką była właśnie GoGo.
   Westchnęła ciężko.
- Nie dasz mi spokoju, nie?
   Pokręciłem głową, dając jej wprost do zrozumienia, że z moim uporem nie wygra. Westchnęła ponownie, ale ku mojemu zaskoczeniu podjęła temat.
- Kiedy byłam jeszcze dzieciakiem, umarła moja mama. Od tego czasu ojciec zamknął się w sobie i miał w nosie, co czuje jego smarkata córcia. Jakoś dała sobie radę i nagle pojawił się jakby znikąd rycerz na białym koniu. No dobra, na motorze, lepiej? Nie znałam go za dobrze, ale od samego początku był dla mnie dobry. Starał się przelewać na mnie troskę i uwagę, której nigdy nie miałam od ojca, więc bardzo szybko się w nim zakochałam. Co więcej - prychnęła jakby sama do siebie. - Był dla mnie ważniejszy niż tlen, bo związałam z nim wszystko. Któregoś dnia pokłóciliśmy się i on po raz pierwszy mnie uderzył - wzruszyła ramionami, jakby chciała dać mi do zrozumienia, że jakoś słabo się tym przejęła. - nawet nie pamiętam, o co się właściwie kłóciliśmy. Ale Ithani przeprosił mnie i obiecał, że nigdy więcej tego nie zrobi. Uwierzyłam mu. Trochę dlatego, że go kochałam, trochę dlatego, że sama potrzebowałam go dla siebie. Wszystko przyjmowałam na klatę, jak facet - zaśmiała się, ale jej oczy błysnęły łzami. - Nie żaliłam się nikomu, bo z czego? To był mój wybór. Któregoś dnia Ithani... nie był sobą. Wtedy odkryłam, dlaczego naprawdę zwrócił na mnie uwagę. Chodziło mu o pieniądze mojego ojca i jego wpływy. Miał dostęp do instytutu, a Ithani koniecznie chciał się tam dostać, choć nie był za dobry. Dostaliśmy się tam oboje, mój ojciec nam to załatwił, a gdy poczuł, że nie musi udawać. - wzruszyła ramionami. - Odszedł.
   . GoGo oparła się o barierki otaczające staw, wpatrując się w nieprzeniknioną i brudną taflę wody, z której kąpały się właśnie łabędzie. Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Przypomniałem sobie ten obraz, gdy Ithani odpycha od siebie GoGo. Smutek, żal i wściekłość, jakie ją zalały były nie do zniesienia, nie mogłem na to patrzeć. Tak wiele bólu w jednej, małej osobie.
- Dlaczego nigdy nie powiedziałaś o tym ojcu? - spytałem cicho. Popatrzyła na mnie, jakbym powiedział, że zapragnąłem przepłynąć teraz to brudne bajoro.
- Myślisz, że to takie proste? Przerwać milczenie, które zapadło w moim domu od śmierci mamy?
- Musiała być wspaniała kobietą - wymsknęło mi się nagle.
- Co?
- Tylko ona potrafi otworzyć ci serce - zauważyłem. - Nie dopuszczasz do siebie nikogo, prawda?
   Spojrzała na mnie smutno.
- Od czasu Ithaniego obiecałam sobie, że nie zaufam już nikomu.
- A ja? - spytałem, cały czas jednak narzekając w myślach na moją szczerość. GoGo popatrzyła mi w oczy w taki sposób, że miałem ochotę znów zainteresować się brudną wodą w stawie.
   Nastała długa chwila ciszy. W końcu GoGo szepnęła, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Ty jesteś inny. Też przeszedłeś wiele.
- Fakt, w tym moja wyjątkowość - westchnąłem teatralnie, podpierając się o barierkę. GoGo uśmiechnęła się. Dla tego uśmiechu warto było robić z siebie pajaca, wierzcie mi.
- I jesteś często nieznośny. I uparty.
- Nieznośnie uparty, mówisz. Powiedziała dziewczyna, która usilnie próbuje mnie odizolować od świata - zaśmiałem się, ale GoGo zmarszczyła brwi. No tak, w końcu moja szczerość do tego doprowadziła. Trafiłem w punkt, od którego mogła zacząć się seria kłótni.
- Naprawdę tak myślisz? - mruknęła, zastanawiając się nad tym.
- Czekaj, co by w tym momencie powiedział Tadashi... - westchnąłem, dalej robiąc z siebie idiotę. - Powiedziałby daj sobie spokój, GoGo - mrugnąłem do niej, a dziewczyna zachichotała. Nie podejmowałem tematu Tadashiego za często, a gdy już to robiłem, zawsze na twarzach moich rozmówców pojawiał się smutek, także na mojej. Nie chciałem, żeby przez jeden wypadek cała sympatia do mojego brata zmieniła się we współczucie. On też by tego chciał.
- Dobra, bajarzu, chodźmy już lepiej do kawiarni. Wasabi powinien już wrócić.
   Pomimo tego dalej spacerowaliśmy wolno po parku, jakoś niespecjalnie się przejmując Wasabim. Cieszyła mnie ta beztroska, która wzięła się z obecności GoGo. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym, a ja prawie zdołałem zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilku dni, choć ślady z tamtej potyczki dalej się nie zagoiły, jak policzek GoGo, czy moje całe poobijane ciało. Co ja do cholery robiłem, po opuszczeniu magazynu? Nie potrafiłem sobie przypomnieć...
   Kiedy w końcu dotarliśmy do garażu, zauważyłem zaparkowany samochód Wasabiego, a obok samego studenta, który wyglądał na nieco poirytowanego.
- Spóźnienie - mruknął z niezadowoleniem.
- Powiedz coś, czego nie wiemy - warknęła GoGo, wystawiając mu język. Zachichotałem. - Wyciągaj robota z bagażnika i nie marudź.
   Faktycznie całe ciało robota nie różniło się od tego, którym posługiwał się Baymax. W dodatku było nieuszkodzone. Odetchnąłem na szczęście, modląc się, żeby wszystko zadziałało. Biały tułów leżał w kącie mojego garażu, czekając na to, bym włożył mu kartę z napisem Tadashi Hamada i powrócił Baymaxa do życia.
- Dawaj, Hiro - uśmiechnął się Wasabi.
- No to jazda - mruknąłem, podchodząc do robota.
   Wysunąłem przejście i położyłem zieloną kartę na szufladzie. Odsunąłem się, gdy robot wczytywał dane. Musiało się udać, musiało. Niemożliwe, żebym pomylił karty.   Robot otworzył oczy, rozejrzał się i gdy już miałem powitać ciepło przyjaciela, Baymax zaatakował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz