6/28/2017

Powrót do domu

*dwa tygodnie później*

 Hiro

   Zmierzch nie napawał nadzieją. Miał w sobie coś ze wstydu, jaki odczuwałem teraz przed sobą. Wiedziałem, że źle robię, ale już było za późno. Za późno na to, bym miał z tego powodu jakieś wyrzuty sumienia.
   GoGo stała w cieniu, na twarzy miała kominiarkę. Opierała się o ścianę, a czarne kosmyki wystawały spod jej osłony na twarz, zasłaniając oczy. Wiedziałem, co by mi powiedziała. Przeginaliśmy. Jednak dla dobra Honey nie cofnąłbym się przed niczym.
   Christopher siedział na krześle przywiązany. Jego głowa zwieszała się nisko w geście rezygnacji. Po zainstalowaniu kamer przez kilka dni nie znaleźliśmy nic, co moglibyśmy wykorzystać przeciwko temu człowiekowi. Ale dwa dni temu do willi Christophera zawitali goście. Słuchaliśmy bardzo uważnie jak dogadywał się z gangsterami, by zamordować niejakiego Gordona Timblake'a, który był mu winny pieniądze. Pamiętam doskonale przerażenie w oczach mojej dziewczyny. Ja też miałem nadzieję, że się przesłyszałem. Zadziałaliśmy szybko. Znalazłem dane tego gościa, zanim jeszcze obcy opuścili willę, po czym złożyłem mu wizytę i ostrzegłem przed niebezpieczeństwem. Ku mojemu zdziwieniu, Gordon był niewiele starszy ode mnie - Christopher z pewnością to wiedział, jednak kazał swoim zbirom zamordować młodego narkomana z New Avengare, małego miasteczka na północ stąd. Od razu skontaktowałem się z GoGo i oboje znaleźliśmy bezpieczne miejsce dwieście mil od Nowego Jorku, gdzie Gordon mógł być bezpieczny. Podałem mu adres i sfałszowane dokumenty, które naprędce udało mi się przygotować, ale nie wspomniałem temu człowiekowi, że wysłaliśmy go do Ośrodka Leczenia Uzależnień. Można więc powiedzieć, że oddaliśmy mu dwie przysługi.
   Christopher nie spodziewał się, że mamy dowody. Następnego dnia doszedł do nich materiał, w którym mężczyzna załatwia układy z jakimś politykiem. Ich rozmowa dotyczyła łapówki. Czekalibyśmy dłużej, gdyby nie naglące telefony naszej przyjaciółki. Spędziliśmy tu za dużo czasu, czas się stąd zmywać. Zostało nam jeszcze jedno...
- Porwanie? - zapytała z szokiem GoGo, kiedy powiedziałem jej o moim planie.
- Zastraszenie - sprostowałem, ale moja dziewczyna nie wyglądała na uspokojoną. Patrzyła na mnie, jakby się mnie bała.
- Hiro! - wykrzyknęła ze złością. - To jest...
- ... jedyny sposób, by mieć go w garści, zanim ogarnie, że coś tu nie gra i wyjedzie z kraju. Poza tym, kiedy odzyskamy pieniądze Honey, puścimy go wolno i facetowi włos z głowy nie spadnie. O to nam chodzi, nieprawdaż? - dociekałem. GoGo skrzyżowała dłonie i zagryzła wargę. Zastanawiała się. Nie zajęło jej to długo, bo po zaledwie sekundzie skinęła głową.
- Ty to prowadzisz, Hiro - zawyrokowała, patrząc mi w oczy. - To twój plan.
- Jak sobie życzysz, moja pani - odparłem z uśmiechem.
   Porwanie Christophera to najprostsza z rzeczy, jaką zdołaliśmy tu zrobić. Znaleźliśmy opuszczony garaż poza miastem, gdzie prawdopodobnie ktoś kiedyś produkował nielegalnie narkotyki i zamknęliśmy tam mężczyznę razem z jego ludźmi. GoGo trzymała się z daleka, jak mi obiecała, a ja mając swój promień w ciągu kilku minut zdołałem obezwładnić trzech dorosłych mężczyzn - no, dość niezły wynik, przyznaję. Mam nadzieję, że GoGo nie będzie miała okazji, by zauważyć moje liczne siniaki i zadrapania po tym incydencie.
   Dwójka ochroniarzy leżała związana i naszpikowana lekami nasennymi w małej naczepie w drugim pomieszczeniu. Dla Christophera miałem niespodziankę.
- Gdzie jest moja córka?! - warknął, podnosząc głowę.
- Bezpieczna - odwarknąłem nieprzyjemnie, budząc jego wątpliwości. - Do czasu.
   GoGo ledwie widocznie wzdrygnęła się na te słowa, dobrze wiedząc, że nie miałem zamiaru krzywdzić córki naszego celu. Ta mała dziewczynka nie była winna zbrodni swojego ojca.
- Czego ode mnie chcecie?! - wykrzyknął, teraz bardziej przerażony. I to miałem w planie. Doprowadzić go do ostateczności.
- Chcemy odzyskać pieniądze skradzione rodzinie La Vielle - odpowiedziałem wprost. Musiałem grac w otwarte karty, inaczej nic byśmy nie uzyskali.
- Nie mam ich - syknął, próbując się wyrwać. Niestety, co się okazało, GoGo była mistrzynią w splotach i węzłach od podstawówki, więc gość mógł tylko siedzieć i słuchać. Przy okazji dowiedziałem się również kilku rzeczy o mojej dziewczynie, w tym to, że należała kiedyś do skautek.
- Skautki? - spytałem, hamując falę śmiechu. - Nie mów jeszcze, że chodziłaś w mundurku i spódnicy - parsknąłem, napotykając rozzłoszczone spojrzenie dziewczyny.
- Tak się akurat składa, że to był najbardziej normalny etap w moim życiu - powiedziała, starając się opanować. Niestety, w gronie moich licznych hobby leżało wkurzanie jej.
- Nie sądziłem, że taki w ogóle istniał - odparłem, ale zaraz się skrzywiłem, czując kłócie w obolałym brzuchu. GoGo umiała się bić, ku mojemu niezadowoleniu, bo zazwyczaj to ja byłem jej celem.
- Jeszcze jakiś komentarz, Hamada? - warknęła, a gdy napotkała pustkę w moim spojrzeniu, odeszła z zadowoleniem. Stwierdziłem, że dla mojego dobra, lepiej już nie poruszę tematu mundurka skautek.
- Pieniądze - prychnął Christopher, kręcąc spokojnie głową. - Wszystko w tym świecie idzie o pieniądze.
   GoGo zacisnęła dłonie w pięści. Ja też już miałem dość tego człowieka i jego przekrętów.
- Przecież mogliście sobie wziąć kasę z mojego konta - rzucił mi w twarz. W ostatniej chwili zrezygnowałem z pomysłu uderzenia go.
- Dobrze wiemy, że na twoim koncie nie ma odpowiedniej kwoty. - warknęła GoGo. - La Vielle harowała latami, dostając stypendia z najlepszych szkół.
- To nie mój problem - odpowiedział z pychą, po czym syknął, kiedy wymierzyłem mu policzek.
- Potrzebujemy kodu do twojego sejfu. - rzekłem wprost. Christopher prychnął. Próbował udawać twardziela.
- Za nic wam go nie dam. - odparł wprost. - Moi ludzie zobaczą was, gdy będziecie kręcić się przy willi.
- Nie sądzę - odpowiedziałem z przekonaniem. - Od miesiąca obserwuję twój dom, byłem w twoim gabinecie i sypialni. Nawet w pokoju małej. Tak czy siak wrócę do twojej willi. Albo wezmę pieniądze, albo twoją córkę. Wybór należy do ciebie.
   Christopher wytrzeszczył z przerażeniem oczy. O to nam chodziło. Wystarczył moment, by zdecydował. Nie chciał narażać swojej córeczki, co oczywiście przewidzieliśmy. Podał nam kod do sejfu i z porażką opuścił głowę.
   Zostawiłem z nim GoGo i sam ruszyłem z powrotem do willi. Oczywiście nasłuchałem się tego, że powinienem uważać, zanim opuściłem naszą kryjówkę. Tak jakbym sam nie wiedział.
   Wszystko poszło sprawnie i już wieczorem byliśmy gotowi wypuścić Christophera i jego szajkę, jak obiecywaliśmy. Miałem jednak zanadto jeden haczyk. Spakowaliśmy z GoGo swoje rzeczy i pojechaliśmy na lotnisko - oczywiście nie najbliższe, by nie kusiło Christophera nas tam poszukać. Przed tym wstąpiliśmy na policję i daliśmy im wszystkie dowody świadczące przeciwko mężczyźnie. Nie miał szans się wywinąć. Sprawa była poważna, dlatego policja zgodziła się na rozprawę bez naszego udziału. Co więcej, przebywaliśmy w Stanach jako obcokrajowcy, dlatego nie mogliśmy tu zostać do zakończenia rozprawy. Kiedy mundurowy dowiedział się ze należymy do japońskiej jednostki specjalnej, zdołał nam wyjawić, że czaili się na Christophera od dawna, ale nie mieli żadnych dowodów a świadkowie ginęli.
   Po tym wszystkim poczułem że strach i napięcie towarzyszące nam od samego początku tej misji mnie opuściły.
   Chwyciłem GoGo za rękę i wypuściłem głośno powietrze. Czułem, że wpatruje się we mnie z zainteresowaniem.
- Udało się - wyszeptała z ulgą. Kiedy otworzyłem swoje oczy, dostrzegłem że jej własne błyszczą jakimś tajemniczym światłem.
- Udało się - przyznałem, pewny tego, że to już koniec. - Co tak na mnie patrzysz? - spytałem, sięgnąwszy ręką w stronę nieba, by zakryć padające na moją twarz słońce.
- Zmieniłeś się - powiedziała bez ogródek. - Myślałam, że po tym, co zrobił ci Mayson, się złamiesz, a ty stałeś się jeszcze silniejszy.
- Schlebiasz mi - odparłem ze śmiechem, ale GoGo mi nie zawtórowała. Mówiła całkowicie poważnie. Ścisnąłem lekko jej rękę. - Mówiąc szczerze ty też się zmieniłaś - zacząłem nieśmiało. GoGo zamrugała zaskoczona.
- To znaczy?
- Kiedyś GoGo Tomago biłaby Christophera pięściami za to, co zrobił rodzinie Honey. A dziś miałaś w sobie więcej cierpliwości niż ja. Podoba mi się ta nowa Gogiyo - uznałem, przyciągając ją do siebie i całując w skroń.
- Tylko nie Gogiyo - jęknęła ze śmiechem. - Ale masz rację, chyba się zmieniłam.
- Komu mam dziękować za przemianę mojej kobiety? - zapytałem, a GoGo roześmiała się jeszcze głośniej. Cieszyłem się, że miała dobry humor.
- Chyba sobie - przyznała w końcu z cieniem uśmiechu.



   Zadzwoniliśmy dzwonkiem do drzwi. Nie mogłem się doczekać, by zobaczyć moją przyjaciółkę. Miałem wrażenie, że spędziliśmy w Stanach całe miesiące, a może i lata, tym odległe, że wydawały mi się jedynie długim snem. GoGo splotła palce z moimi, a jej twarz promieniała radością. Pomogliśmy Honey. To się liczyło najbardziej.
   W drzwiach stanęła Charlotte. Na nasz widok jej oczy rozjaśnił błysk zrozumienia i szczęścia.
- Udało się? - dopytywała się, choć po naszych minach już poznała odpowiedź. Spojrzeliśmy z GoGo po sobie. Nie musieliśmy nic mówić.
   Charlotte wyleciała przed próg i rzuciła mi się na szyję, ściskając mocno niczym boa dusiciel. GoGo wybuchnęła śmiechem, gdy po chwili Charlotte dopadła również ją.
- Dziękuję - wyszeptała drżącym głosem. Rozumiała z tego bardzo dużo. Wiedziała, że teraz jej rodzina będzie miała zapewniony dach nad głową i źródło utrzymania w trudniejszych chwilach.
- Co tu się dzieje, Lotty...? - spytała Honey, wchodząc do przedpokoju w szlafroku i związanych włosach. Na nasz widok oniemiała. - Hiro! GoGo! Jesteście cali! - wykrzyknęła, przytulając nas.
- A mielibyśmy nie być? - spytała ze śmiechem GoGo. Honey wciągnęła nas do swojego mieszkania i poleciła Charlotte zaparzyć dla nas herbatę. Usiedliśmy w fotelach, zbyt zmęczeni, by udać przed Honey, że czujemy się świetnie. Powrót samolotem był dużo cięższy od lotu do Stanów, choć na duszy czuliśmy się świetnie.
- Opowiadajcie. Wszystko po kolei - poleciła nam Honey. Jej oczy błyszczały z przejęcia. Nie dziwiłem się jej. W końcu walczyliśmy o dobro jej rodziny.
   Ponad godzinę wyjaśniałem jej, co udało się nam zrobić i w jaki sposób pokonaliśmy CHristophera. Gdy GoGo opowiedziała wizytę na policji i dostarczenie dowodów na komisariat, usłyszeliśmy obok siebie głuchy trzask. Charlotte, która właśnie niosła nam herbatę z wrażenia wypuściła z dłoni czajnik.
- Nie przerywajcie sobie - powiedziała z francuskim akcentem, który jej siostra utraciła już dawno. - Nastawię znowu.
- Posprzątaj przy okazji - poprosiła Honey, patrząc na mokry dywan z grymasem. Domyślałem się, że mieszkanie z młodsza siostrą miało zarówno plusy jak i minusy. Honey wyglądała, jakby te drugie jednak przeważały. - Czyli co, wszystko poszło zgodnie z planem, tak?
- Można tak powiedzieć - uśmiechnąłem się i wyjąłem z kieszeni kurtki kartę. - Pieniądze przelaliśmy na konto. Zmień hasło zaraz po sprawdzeniu salda i wyślij je rodzicom. Myślę, że dobrze byłoby, żebyś ich odwiedziła i opowiedziała im o całym zdarzeniu.
- Taak! - wykrzyknęła Charlotte, wybiegając z kuchni na bosaka. - Margo, tak dawno u nas nie byłaś! Nie masz pojęcia, ile rzeczy się zmieniło...
- Domyślam się - Honey uśmiechnęła się nieśmiało. Wiedziałem, że podoba jej się ten pomysł. Potrzebowała wypoczynku. Przez ostatnie lata spędzone w Japonii, zmieniła się, to wiem na pewno. Od momentu, kiedy ją poznałem stała się bardziej dojrzała i poważna, ale jej serce nie zmalało ani o odrobinę. Jestem pewien, że dokładnie to dostrzegł w niej mój brat. - Ale co z Yoko? Poradzicie sobie sami, jeżeli Agenda będzie nas potrzebowała?
- Na pewno będzie nam ciężej bez twojej osoby - odparłem delikatnie, nie chcąc jej urazić. Zbyt dużo czasu spędziłem z GoGo, by wiedzieć, że dziewczyny to nierozbrojone bomby, z którymi trzeba postępować ostrożnie, inaczej będzie się tego żałowało. - Ale przecież przez prawie miesiąc nie było tu naszej dwójki i Eve was nie wzywała.
- Wzywała, raz - powiedziała Honey, ale wzruszyła obojętnie ramionami. - Robb przejął sprawę, gdy dowiedział się, że was nie ma. Nie chciał nas narażać, bo dobrze wiedział, że bez waszej dwójki jesteśmy skazani na porażkę.
   Spojrzeliśmy po sobie z GoGo. Z jednej strony nie żałowałem wyjazdu do Stanów, z drugiej jednak czułem się źle z myślą, że ktoś mógł nas potrzebować tu, na miejscu.
- Chętnie zabrałabym was ze sobą - wyszeptała z rozmarzeniem Honey. - Paryż jest niesamowity. Zakochalibyście się w nim.
- Honey, mam wyścig za półtora miesiąca, a jeszcze nie zaczęłam właściwych treningów. Coś czuję, że kiedy pojawię się w warsztacie, Skandar pourywa mi nogi. - wiedziałem, o czym mówiła. Ja również miałem nadzieję, że nasz wyjazd potrwa krócej. Całe to mieszkanie w hotelu zaczęło mnie już męczyć, zatęskniłem za własnym pokojem i powrotem do nauki i Agendy. Poza tym Japonia działała na mnie jak słońce na kiełkujące rośliny. Nie potrafiłbym mieszkać w innym miejscu niż moja ojczyzna.
- Wtedy nie będziesz mogła jeździć - zauważyłem, a Charlotte wybuchnęła śmiechem.
- Dobrze, ale obiecajcie mi, że jak to wszystko się skończy, to polecicie ze mną na dwa tygodnie. - Honey wpatrywała się w nas badawczo swoimi zielonymi oczyma. Nie mieliśmy wyboru.
- Chętnie pozwiedzałabym Luwr. - przyznała GoGo. - Moja mama dużo mi o nim opowiadała.
- No to załatwione - uśmiechnąłem się. - Coś czuję, że Yoko nie będzie tym zachwycona.
- To tylko dwa tygodnie - Honey wzruszyła niewinnie ramionami. Wyglądała słodko w różowym szlafroku i kapciach-królikach.
- Dopiero co wróciliśmy, a teraz ty wyjeżdżasz - zauważyła GoGo. - Wścieknie się.
- Rozmawiałam z Margo odnośnie powrotu - wtrąciła się Charlotte. Wszyscy zwróciliśmy głowy w jej kierunku zaintrygowani. - Obiecałam, że skończę szkołę i przylecę do Japonii na studia.
- To fantastycznie, Lotty! - wykrzyknęła GoGo, biorąc w ramiona dziewczynę. W tym momencie zabrzmiała jak Honey. Jeżeli to nie był dowód na to, że się zmieniła, to już sam nie wiedziałem co. - Będziemy mieć cię blisko siebie.
- Mam nadzieję, że nie zaskoczysz nas taką akcją, jak ta ostatnio - odrzekłem. Czułem, że Honey pewnie jeszcze nie raz pożałuje tej propozycji, ale z drugiej strony sam chciałbym mieć przy sobie kogoś bliskiego, gdy cała twoja rodzina żyje w innym kraju.
- Obiecuję, że już nigdy nic takiego nie zrobię - powiedziała poważnie.
- Ja myślę, Lotty - odparła Honey sennie. - Mogłabyś nas zostawić? Mamy jeszcze do obgadania kilka spraw a już jest po trzeciej.
- Jasne - uśmiechnęła się dziewczyna i pożegnała się z każdym z osobna. - Dobranoc.
   Patrzyliśmy za nią ze zmęczeniem. Jej entuzjazm był dowodem na to, że nasza podróż miała sens. Co stałoby się z rodziną La Vielle, gdybyśmy jej nie wsparli? Charlotte może zostałaby z Honey w Japonii, a co z rodzicami obu dziewczyn? Mieliby wylądować na ulicy.
- Dobranoc - odpowiedzieliśmy chórem, kończąc dyskusję z nastolatką.


GoGo

   Pojawiliśmy się w moim domu przed piątą. Nie miałam siły nawet, by otworzyć drzwi kluczem, powieki ciążyły mi niemiłosiernie.
- Może mój ojciec jest w domu - powiedziałam, ziewając w tym samym momencie. Ile godzin spałam w samolocie? Cztery? Hiro jeszcze mniej.
- Powinienem iść do siebie. Ciocia będzie się niecierpliwić. - powiedział Hiro, opierając się całym ciałem o ścianę zewnętrzną. Po kilku dzwonkach zrezygnowałam z prób wybudzenia mojego ojca (o ile nie był w pracy) i wyjęłam z plecaka klucze.
- Miałbyś o tej porze iść pieszo przez pół miasta? - spytałam ze zniechęceniem. - Prześpij się u mnie a rano pójdziemy do Cass razem.
- Będę spał trzy dni - roześmiał się chłopak. Jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie z uczuciem.
- W porządku - odparłam, otwierając drzwi. - Mój ojciec i tak traktuje cię już jak lokatora.
- Chciałaś powiedzieć niechcianego lokatora - powiedział, a ja roześmiałam się na głos. Zdjęłam buty i rzuciłam klucze na stolik obok drzwi. Hiro zostawił bagaż w przedpokoju i ruszył wolnym krokiem w stronę salonu.
- Połóż się na górze - zaproponowałam, czując znajomy zapach imbiru i mięty. Mój ojciec musiał niedawno robić sobie herbatę. Możliwe, że wyjechał do pracy tuż przed naszym powrotem. - Pościelę ci łóżko i...
- Salon mi wystarczy, spokojnie - powiedział Hiro ze słabym uśmiechem. Musiałam go dogonić, bo sam włóczył nogami w wybrane przez siebie miejsce, jakby znajdował się we własnym domu.
- Zaraz moment... - przypomniałam sobie, że w nocy przed porwaniem Christophera prawie w ogóle nie spał, denerwując się przed całą akcją. - Ile godzin przespałeś w ciągu ostatnich trzech dni?
   Hiro usiadł na kanapie i zmarszczył brwi. Jeszcze nie widziałam, żeby tak usilnie nad czymś rozmyślał. Oglądanie go w stanie, gdy przypominał osobę pod wpływem alkoholu, może byłoby zabawne, gdyby nie fakt, że naprawdę nie czuł się najlepiej.
- Osiem - przyznał, ukrywając ziewanie. - Może osiem i pół jeśli liczyć taksówkę.
- Hiro... - jęknęłam. No tak, kiedy ja spałam sobie w samolocie, on pewnie czuwał. Po porwaniu przez Maysona stał się bardziej czujny. Poza tym pewnie obawiał się, że Christopher jakimś cudem nas wytropił. - Kładź się, ale to już. Wyglądasz jak zombie.
- Dziękuje, skarbie - mruknął Hiro z uśmiechem, po czym złapał mnie za rękę i przyciągnął koło siebie na kanapę. - Ciesze się, że już po wszystkim...
   Uśmiechnęłam się, gdy położył głowę na moim ramieniu. Nie minęła minuta, a już zaczął chrapać. Zaśmiałam się w duchu i ułożyłam go na kanapie. Był naprawdę wycieńczony. Przez chwile siedziałam obok, bawiąc się jego kruczoczarnymi włosami i głaszcząc po policzku. Miałam wrażenie, że przez sen się uśmiecha. Okryłam go kocem i wyszłam do przedpokoju, zamykając drzwi. W sumie mnie też przydałby się sen, pomyślałam, stojąc między kuchnią, w której kusiła mnie kawa i salonem, gdzie spał Hiro. W końcu zdecydowałam się na salon i położyłam się obok mojego chłopaka, przykrywając się kocem.
   Nie spałam jeszcze długa chwilę, myśląc o tym, co stało się przez ostatnie trzy tygodnie. Czułam, że ta misja będzie początkiem czegoś znacznie większego od Agendy.




Witaam kochani! <3 Just wróciła i ma się w sumie nieźle, choć jeżeli przeżyje lipiec i miesiąc pracy w Amazonie to wróci do was na poważnie z nowymi rozdziałami. Trzymajcie kciuki :*

Wrzucam to tu dla was, nie martwcie się, nie zapominam o moich blogach - ps: na Czkastrid tez wracam ;))

Miłego wieczora :*

4 komentarze:

  1. Jestem z Ciebie dumna, że dałaś radę <3 Rozdział genialny, Hirogo osiągnął maksimum słodyczy, więc piszcze jak 9-latka! Mam nadzieję że Honey się ułoży (chociaż mój jedyny faworyt na miejsce jej chłopaka to Tadashi 😭😭), no i Paryż!!
    Btw to co ty robisz w Amazonie? :o Jakakolwiek jest to praca, to ja też ją chcę (chyba że "Amazon" to nazwa sklepu a nie kraju 😂😂)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amazon to taka firma internetowa xd ogólnie to jak ktoś chce zarobić szybko sporo pieniędzy to polecam ale cięzko jest bardzo :) zwłaszcza na picku i packu

      Usuń