8/05/2016

Koszmary

   GoGo otworzyła szeroko oczy, patrząc na mnie, jakbym powiedział coś zaskakującego, przez co naprawdę uwierzyłem, że o niczym nie widziała. Nie domyślała się, że mógłbym zakochać się we własnej przyjaciółce.
   Szczerze mówiąc, z chwilą wypowiedzenia tych słów cały stres i ciężar spadł z moich pleców, sprawiając, że moje płuca wypełniły się po brzegi powietrzem, które dotąd wstrzymywałem. Wreszcie jej to powiedziałem. Po tak długim czasie. Nie obchodziło mnie już, jak zareaguje. Ważne było to, że powiedziałem jej coś, o czym powinna wiedzieć już dawno.
   Dziewczyna puściła moją dłoń i spojrzała na bok zmieszana. Widziałem, że musi być w sporym szoku, więc nie zamierzałem jej mieszać w głowie jeszcze bardziej.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytała cicho, a morskie fale prawie zagłuszyły jej słodki głos. GoGo uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. W jej własnych błyszczała wilgoć, ale sam nie wiedziałem, czy spowodowana pogodą, czy emocjami.
   Uśmiechnąłem się lekko, patrząc na swoje dłonie.
- Bo nie chciałem zepsuć naszej przyjaźni - przyznałem szczerze. Przeczuwałem, że chyba nigdy nie byłem wobec niej tak szczery. - Poza tym wiem, co byś sobie o mnie pomyślała...
- Niby co? - spytała cierpliwie Go, podchodząc do mnie bliżej. Przełknąłem głośno ślinę, zastanawiając się, czy to nie podstęp i czy zaraz nie zarobię w twarz.
- Pomyślałabyś sobie, że jestem twoim przyjacielem tylko dlatego, że na coś liczę - odpowiedziałem, zastanawiając się, skąd ta nagła szczerość. Spojrzenie GoGo było tak przeszywające, że miałem wrażenie, że nie zdołam przed nią nic zataić.
- Nie pomyślałabym - odparła wprost, nie przestając się we mnie wpatrywać. Miałem ochotę się cofnąć, ale zamiast tego stałem jak wryty, jakbym był zakopany do połowy w piasku.
- Albo byś mnie wyśmiała - dodałem, a GoGo pokręciła z pobłażaniem głową. Wyglądała po prostu cudownie w tej białej sukience podwiewanej przez wiatr. Starałem się wpatrywać w jej piękne, ciemne oczy, ale tak naprawdę nie mogłem, bo nie tylko one wprawiały mnie z spore zakłopotanie.
- Wyglądam, jakby zbierało mi się na śmiech? - zapytała zamiast tego, a ja się uśmiechnąłem.
- To w takim razie co myślisz? - zapytałem, a GoGo zbliżyła się jeszcze odrobinę, tak że nasze dłonie zaczęły się stykać. Nie wierzyłem w to, co się dzieje. Myśl, że GoGo była tu ze mną i że wie, co do niej czuję, przyprawiała mnie o takie szczęście, że nie miałem ochoty wracać do San Fransokyo. Nie, jeśli wiązałoby się to z powrotem do tego, co było przed weselem Abigail.
   GoGo uśmiechnęła się ze sprytem w oczach, po czym stanęła na palcach i pocałowała mnie w usta. Niewiele myśląc, odwzajemniłem jej pocałunek, obejmując nieśmiało jej talię. GoGo oderwała się ode mnie i pogłaskała mnie kciukiem po policzku, patrząc mi czule w oczy.
- Myślę, że jestem szczęściarą - odpowiedziała cicho.
   Zamurowało mnie. Czułem beznadziejność całej tej sytuacji. Przez tyle czasu bałem się powiedzieć jej, że ją kocham, a ona najzwyczajniej w świecie jest z tego powodu szczęśliwa? Poczułem się żałośnie.
   Położyłem dłoń na jej policzku i musnąłem wargami jej wargi, czując kojącą pustkę w moim umyśle. Bez żadnych wątpliwości, pytań, bez całego tego zamieszania. Była tylko ona i, szczerze mówiąc, w pełni mi to wystarczało.
   GoGo położyła dłoń na moim torsie i przesunęła ją w okolice szyi, muskając miejsce zakończenia mojej koszulki, jakby napawała się dotykiem mojego nagiego ciała. Całowaliśmy się czule, jakbyśmy się obawiali, że jedno z nas zrobione jest z kryształu, który może pęknąć przy ostrzejszym doznaniu - po wczorajszym dniu, byłem pewien, że mogłoby do tego dojść. Szum fal rozbrzmiewał wokół nas, jakbyśmy byli zakryci przed morzem i jego odgłosami.
   W końcu Go odsunęła się ode mnie na kilka milimetrów i spojrzała mi głęboko w oczy. W jej własnych czaiło się coś między zamyśleniem, a głębiej skrywaną energią. Pogłaskałem ją po policzku, czując rozchodzące się po jej skórze ciepło.
   GoGo odetchnęła i objęła mnie, wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi. Staliśmy tak dłuższą chwilę - GoGo przytulona do mojego ramienia, moja dłoń, głaszcząca jej bujne włosy. Przysiągłbym, że nigdy nie czułem się tak szczęśliwy. Może dlatego, że byłem w niej tak zakochany. Każdy jej uśmiech był dla mnie na wagę złota. Nie potrafiłbym znieść myśli, że mogłoby jej się coś stać.



   Saint Palace miał dolne piętro, na którym mieściła się spora kawiarnia. Siedzieliśmy w niej przy dużym stoliku dzielonym z Abigail i Erickiem i rozmawialiśmy żywo do wtóru muzyki brzmiącej z panina, na którym grał przygarbiony Kanadyjczyk z przymkniętymi powiekami, napawający się swoimi sonetami.
   Zająłem miejsce tuż przy Abigail, a GoGo siedziała naprzeciw mnie. Patrzyliśmy na siebie tak, jakby powierzchnia jednego stołu była dla nas zbyt wielka. Abigail w którymś momencie podchwyciła moje spojrzenie i szturchnęła mnie porozumiewawczo w ramię.
- Hiro, pójdziesz ze mną po kelnera? - spytała, a w jej głosie pobrzmiewała nuta sugestii. Kiwnąłem głową, czując, że wcale kelner nie będzie nam potrzebny.
   Abigail wyszła głównym wejściem i weszła do holu, który o tej porze dnia był całkowicie opustoszały. Jej błękitna sukienka z licznymi falbanami powiewała za nią jak peleryna superbohatera.
- O co chodzi, Abi? - zapytałem ją, przystając przed dużym, szklanym oknem z widokiem na ocean wielkości całej ściany.
   Panna młoda podparła się pod boki i spojrzała na mnie dość niecierpliwie, jakby chciała ze mnie coś wydusić. Skrzywiłem się, gdy okazało się, że to prawda.
- O co chodzi z tą GoGo? - spytała ciekawsko. -Jesteście w końcu razem czy nie?
   Roześmiałem się szczerze, widząc jej minę. Kobiety, pomyślałem i sięgnąłem myślami do najpiękniejszej kobiety, która siedziała zaraz za ścianą. Abigail zamrugała swoimi zielonymi oczami i skrzyżowała ręce na piersi.
- Hiro, nie wiedziałam, że wy... Honey wie? Aa to się dzieje od dawna? - pytała, a ja stawałem się coraz bardziej rozbawiony.
   W końcu westchnąłem głośno, przerywając jej dywagacje.
- Wy kobiety zawsze jesteście takie upierdliwe? - spytałem, a Abigail zmarszczyła brwi. Niezły ruch, Hiro, pomyślałem, przypominając sobie wczorajszą rozmowę z jej ojcem. Raczej nie chciałem stać się wrogiem Callaghanów.
- Po prostu nie wiedziałam, że was coś łączy. - odezwała się nieco spokojniej. - Hiro, od kiedy to trwa?
- Mówiąc krótko od wczoraj - odparłem, a Abigail wytrzeszczyła oczy. Pisałem z nią często i rozmawiałem przez kamerkę, ale to nie to samo, co rozmowy w rzeczywistości, twarzą w twarz. Poza tym Abigail jako jedyna z moich przyjaciół chyba nie domyślała się, co czuję do GoGo, tylko dlatego, że po prostu mnie przy niej nie widziała.
- Jejku, najpierw widzę jak łapie bukiet, a potem... no wiesz. Nie sądzisz, że to przeznaczenie? Może za jakiś czas to ja będę się bawić na waszym ślubie?
   Tym razem nie potrafiłem powstrzymać śmiechu. Widok GoGo trzymającej bukiet panny młodej chyba zostanie mi w pamięci na długo. Oparłem się o ścianę, próbując się uspokoić, podczas gdy obok przechodzili nieco zdziwieni kelnerzy. Abigail uśmiechała się ciepło, jakby nie zauważyła ironii w swoich słowach.
- Ej, po kolei. - powiedziałem, unosząc dłonie w bezbronnym geście. - Na razie jeszcze nawet nie jesteśmy razem.
- Jak to? - zaciekawiła się Abigail. Nie sądziłem, że jest taka ciekawska. Jej ojciec był raczej powściągliwy w emocjach.
- Tak to - odparłem, wzruszywszy ramionami. - A teraz wybacz, ale po chwili się skapną, że nie poszliśmy po żadnego kelnera...
   Abigail złapała mnie za ramię i spojrzała na mnie ze zdumieniem.
- To powiedz mi chociaż czy ty chciałbyś z nią być? - zapytała, a ja uśmiechnąłem się odważnie. Po tym, co zaszło godzinę temu na plaży i nie miałem żadnych wątpliwości.
- To chyba zbyt proste pytanie, Abi - odpowiedziałem, a twarz dziewczyny rozjaśniła się w uśmiechu.
- A już chciałam podać twój numer Claudii... - westchnęła, kręcąc głową. - Chyba zrezygnuję z tego pomysłu.
   Wyobraziłem sobie reakcję GoGo i pomyślałem, że to stanowczo zły pomysł. Może nie byliśmy razem, ale jednak sytuacja z Sam czegoś mnie nauczyła.
   Wróciliśmy zgodnie do pozostałych i usiedliśmy na swoich miejscach, tłumacząc się, że kelnerom skończył się etat i mają teraz zmianę. GoGo spojrzała na mnie podejrzliwie, ale nie powiedziała ani słowa, popijając słodkie chianti.
   Siedzieliśmy przy stoliku rozmawiając i wygłupiając się, jak to robiliśmy dwa lata temu, jeszcze gdy Abigail mieszkała w San Fransokyo. Odwiedzała nas wtedy często w kawiarni, wspominając czasami o swoim ojcu i o tym, co słychać u niego w więzieniu. Teraz jednak każdy z nas się zmienił od tego czasu i pomimo widocznej zmiany zarówno w naszych charakterach jak i w wyglądzie, wciąż byliśmy tą samą paczką, która chętnie spędzała ze sobą czas. Może dlatego baliśmy się z GoGo wybić z naszej grupki, nawet jeśli oboje chcieliśmy być razem.
- A jak tam u ciebie, Honey? - zapytała Abigail, nachylając się nad stołem w kierunku blondynki. - Znalazłaś sobie kogoś?
   Honey spoważniała nagle i wzięła swoją latte, starając się wymigać od odpowiedzi piciem kawy. GoGo zauważyła to od razu i postanowiła jej pomóc.
- Honey chyba nie za bardzo chce się chwalić swoimi podbojami - powiedziała, udając, że żartuje. Grała tak dobrze, że Abigail jej uwierzyła. Tylko my wiedzieliśmy, co jest grane i dlaczego Honey nie chce rozmawiać o swoim chłopaku. Fred i Wasabi pewnie zdziwili się, że GoGo starała się zmienić temat dla Honey, ale nie ja. Dobrze wiedziałem, że GoGo jest pierwszą osobą, która zechciałaby pomóc naszej Lemon. - Poza tym w naszym Instytucie nie ma na kogo zwrócić uwagi.
   Spojrzałem na GoGo ze zdziwieniem, a ona mrugnęła do mnie ledwie zauważalnie, cały czas wpatrując się w Abigail. Obróciłem głowę na bok, by schować przed resztą moje rozbawienie. Ująłem moja filiżankę i wziąłem łyk gorącej herbaty.
- Jak to nie ma? - zapytała zaskoczona Abigail. - A Hiro?
   Wszyscy popatrzyli na mnie, po czym ryknęli śmiechem, widząc moją minę. Eric śmiał się z nimi, ale przysunął się bliżej swojej nowej żony, jakby wziął sobie do serca jej słowa. Gdyby nie to, że Abigail była ode mnie grubo starsza i że byłem zakochany w innej dziewczynie to jasne, czemu nie.
- Skarbie, chyba powinienem poczuć się zazdrosny - wtrącił, a Honey i Fred zachichotali zgodnie.
   Abigail wywróciła oczami i złożyła pocałunek na jego ustach.
- Mówię o Instytucie, Eric. Gdybym mówiła o Japonii, to jak dla mnie byłbyś zwycięzcą. - odpowiedziała, a Eric uśmiechnął się szeroko. Zauważyłem, że rzadko się odzywał, a jeśli już to robił, to bardzo uprzejmie, jakby zwracał uwagę na każdy szczegół swojej wypowiedzi. - A tak mówiąc poważnie, to gdybyś był moim młodszym bratem, Hiro, to chyba codziennie miałabym problem z natarczywymi dziewczynami, walącymi do drzwi.
   Zakrztusiłem się popijaną przeze mnie herbatą, a reszta znów wybuchnęła śmiechem. Być synem Callaghana? No świetny pomysł, Abi. Szkoda, że o tym nie pomyślałem. Zerknąłem na GoGo i zauważyłem, że z trudem hamuje śmiech. W sumie jakby tak na to spojrzeć nie była w żadnym stopniu natarczywa...
- Na razie ma na koncie tylko jedną - mruknął Wasabi, a ja rzuciłem mu rozzłoszczone spojrzenie. Nie, tylko nie zaczynaj z Sam, błagałem w myślach, z drugiej strony doskonale wiedząc, że Wasabi przecież nie wiedział o całej tej sprawie z pocałunkiem.
- Raczej dwie - dodała Honey i wszyscy przy stoliku się roześmiali. Wszyscy oprócz mnie i GoGo, której policzki zapłonęły. Patrzyliśmy sobie w oczy, porozumiewając się w myślach, że warto jak najszybciej zakończyć ten temat.
- A co tam u Carry, hę? - zapytałem, przygryzając wargę. GoGo spojrzała na bok, by ukryć swoje zmieszanie. - Miała przylecieć z nami...
- A no właśnie - przypomniała sobie Abigail, spoglądając z zapytaniem na Wasabiego. Wyglądał dość nadzwyczajnie w swojej krótkiej marynarce o niebieskawej barwie. - Początkowo miałeś przylecieć z osobą towarzyszącą. Co się stało?
   Wasabi posłał mi małoprzychylne spojrzenie i zwrócił się do Abigail. Oko za oko, stary, pomyślałem z rozbawieniem.
- Carry wypadła dzisiaj sesja do magazynu i musiała koordynować dwa wybiegi. - odpowiedział nieco znudzonym głosem. Spojrzeliśmy na niego z szokiem.
- Moment, to Carry jest modelką? - zapytała ze zdziwieniem Honey, stawiając głośno swoją filiżankę na malusieńki talerzyk, podczas gdy my wpatrywaliśmy się w kumpla z zamiarem wyduszenia z niego wszystkich szczegółów dotyczących jego dziewczyny, o której niestety rzadko wspominał.
- Nie, jest projektantką - odparł, a wszyscy wlepiliśmy wzrok w zastawiony stolik. Znany w Japonii fizyk o skłonnościach do perfekcjonizmu i projektantka mody, artystka. No, to się dobrali.
  Spojrzałem na GoGo i uśmiechnąłem się do niej ciepło, po czym powiedziałem bezgłośnie "jak Emma", a dziewczyna odwzajemniła mój uśmiech. Czyli wychodzi na to, że mieliśmy wśród grona naszych znajomych dwie różne projektantki zajmujące się całkiem czym innym. Nie myślałem, że zawód projektanta ubrań jest tak popularnym zajęciem w San Fransokyo.
   Abigail niestety uchwyciła nasz kontakt, choć prawdopodobnie nie zrozumiała moich słów i uśmiechnęła się do mnie z sugestią. Szczerze mówiąc, Honey była mniej mecząca niż córka Callaghana, choć już raz spróbowała zeswatać mnie z Sam. Z drugiej jednak strony nie powinienem zwalać winy na moją przyjaciółkę, skoro sam zawiniłem, całując się z dziewczyną.
- Mnie dziwi jedno - wtrącił się Fred, tak że wszyscy zwróciliśmy na niego uwagę. - Jak ona z tobą wytrzymuje? - zapytał poważnie, rozkładając ręce.
   Wybuchnęliśmy śmiechem, widząc zirytowaną twarz Wasabiego, który nerwowo trzymał swój kubeczek z kawą. Rozmawialiśmy aż do zachodu słońca, po czym Abigail i Eric wstali i podziękowali nam za wszystko, obiecując, że jutro przyjdą, by nas pożegnać na lotnisku. Wróciliśmy do naszego apartamentu, rozmawiając żywo o popołudniu spędzonym z Abigail. Honey trajkotała o tym, jak to Abigail pięknie w błękicie, co podzielał z zainteresowaniem Wasabi. Miałem nadzieję, że Carry nie była skora do zazdrości, inaczej nasz kumpel mógłby mieć przechlapane.
   Zjedliśmy kolację przygotowaną nam przez Honey i zaczęliśmy się z wolna pakować, planując rano wyjechać na lotnisko. Oczywiście nie byłem zdziwiony tym, że po jakiejś chwilce do naszego pokoju wparowała Honey, pytając o lokówkę, którą zostawiła w łazience. Miałem nadzieję tylko, że nie korzystał z niej Freddie. Więcej nie mogłem jej powiedzieć.
   Baymax nie miał żadnych bagaży, nie licząc swojej ładowarki, toteż spakowanie się zajęło mi jakiś kwadrans. Czułem się nadal zmęczony po wczorajszej uroczystości, dlatego pragnąłem tylko tego, by położyć się do łóżka.
   Ułożyłem się w miękkiej pościeli, słysząc przytłumione głosy Freda i Wasabiego za ścianą, ale nie potrafiłem zmrużyć oka. Wiedziałem, że ma to związek z GoGo i przeczuwałem, że tej nocy mogę mieć problem z zaśnięciem.
   Baymax usiadł obok mnie na łóżku w zupełnej ciemności, a ja usłyszałem jak materac się lekko ugina.
- Nie możesz spać, Hiro? - zapytał troskliwie. - Myślałem, że będziesz wykończony po dzisiejszym dniu.
   Westchnąłem cicho, podkładając ręce pod głowę.
- Nie do końca - odparłem, wpatrując się w sufit, którego nie potrafiłem dostrzec. Baymax poruszył się niespokojnie.
- Coś się stało? - zapytał mnie, a ja uśmiechnąłem się do siebie.
- Mogę ci powierzyć sekret, Baymax? - spytałem cicho, a robot przytaknął. Opowiedziałem mu o wszystkim z wczorajszego i z dzisiejszego dnia. Czułem, że ciemność w moim pokoju pomaga mi w tej rozmowie, bo przynajmniej nie musiałem się martwić, że robot cokolwiek po mnie zauważy. Wysłuchał mnie bez przerywania, aż pomyślałem, że może wysiadły mu baterie i po prostu się wyłączył, nawet jeśli ładowałem go dziś rano.
- To bardzo interesujące, Hiro - odezwał się po dłuższej chwili milczenia. Spoglądnąłem ciekawie w miejsce, w którym prawdopodobnie się znajdował.
- Co takiego?
- To, w jaki sposób ludzie reagują na miłość. Byłeś już nie raz przybity, skonsternowany, a nawet załamany, a mimo to czujesz się szczęśliwy, będąc w towarzystwie GoGo. Dlaczego?
   To pytanie mnie zadziwiło. Rzeczywiście nie było w tym wszystkim sensu. Miłość była i pozytywnym, i negatywnym naskórnikiem - zależała jedynie od tej drugiej strony. Jeśli była nieodwzajemniona, mogła doprowadzić nawet do depresji, zaś jeśli ktoś czuł do ciebie to samo, co ty do niego, sprawiało, że świat wydawał się stokroć piękniejszy.
- Sam nie wiem - wzruszyłem ramionami. - Tego się chyba nie da zrozumieć.
- I mówisz to ty, Hiro? - zapytał mnie z rozbawieniem Baymax, a ja od razu się uśmiechnąłem. Rzeczywiście, miłość to była jedyna sprawa, której nie rozumiałem. Przynajmniej na razie.
   Nastała głucha cisza. Cieszyłem się, że jest ze mną Baymax i mogłem się z nim tym wszystkim podzielić. Jego obecność sprawiała mi ulgę, jakbym czuł przy sobie stałe oparcie kogoś bliskiego. Był moim najlepszym przyjacielem.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy, Hiro - powiedział robot, przerywając ciszę. Moje wargi ponownie drgnęły w uśmiechu.
- Dziękuję ci za wszystko, Baymax - odpowiedziałem niskim głosem, po czym przypomniałem sobie o czymś. - Jestem zadowolony z mojej opieki.
   Robot automatycznie odszedł na bok i wyłączył się, zapadając w swój sen. Czułem, że on również potrzebuje odpoczynku po wydarzeniach dzisiejszego dnia. Miałem nadzieję, że nie myśli, że go zaniedbuję. Może zrozumiał, że dorosłem i że mam własne życie. Baymax zawsze był typem nadopiekuńczości, co szczerze mówiąc, często mi przeszkadzało. Cieszyłem się, że w pewnym sensie zastępuje mi Tadashiego, ale często potrzebowałem chwili, by pobyć sam, a on nie dawał mi takiej możliwości.
   Przymknąłem oczy, gdy wtem usłyszałem cichy płacz. Otworzyłem je nagle i wstałem, nieco przestraszony. Poznałem ten głos. Ruszyłem po omacku do naszego salonu, w którym świeciło się słabe światło samotnej żarówki.
   Stanąłem w progu i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Drzwi do mojego pokoju wychodziły niemal z kuchni złączonej z salonem. Na kuchennej ladzie stała owa lampka, posyłająca słabe światło we wszystkie strony. Zauważyłem cień siedzący na kanapie, który obrócił się, gdy usłyszał moje kroki.
- Co się stało? - zapytałem cierpliwie, spoglądając z troską na Go, która próbowała szybko zmyć z twarzy swoje łzy. Obszedłem dokoła kanapę i usiadłem obok niej, marszcząc brwi.
- Nic mi nie jest, Hiro - odpowiedziała, ale ująłem ostrożnie jej twarz i przyciągnąłem do siebie. Czułem przez skórę jej mokre policzki, których nie zdążyła zmazać.
- Płakałaś - wyszeptałem, wpatrując się w jej ciemną, ledwie oświetloną twarz. GoGo pokręciła głową, ale zagryzła wargę, starając się ponownie nie rozpłakać. Chwyciłem ją mocno w ramiona i przyciągnąłem do siebie. GoGo wtuliła twarz w moje ramię, drżąc cicho pod wpływem swojego szlochu.
   Głaskałem ją po plecach, zastanawiając się przy tym, co mogło się stać. Czyżby chodziło jej o to, co powiedzieli nasi przyjaciele na temat dziewczyn, które rzekomo się wokół mnie kręciły? Odpowiedź jednak była dużo prostsza niż się spodziewałam.
- Wybacz, Hiro - mruknęła GoGo, gdy odzyskała stanowczość w swoim głosie. - Po prostu często miewam koszmary.
   Spojrzałem jej w twarz i otarłem ponownie jej nowe łzy, starając się zrobić to najczulej, jak potrafiłem. GoGo patrzyła mi w oczy swoimi szklanymi oczyma. Znów zacząłem myśleć o tym, jaka była piękna. Cokolwiek by nie robiła, jakkolwiek by nie wyglądała, była dla mnie uosobieniem kobiecości.
- Powiesz mi, co ci się śniło? - zapytałem łagodnie, ale GoGo stanowczo zaprzeczyła głową. Jej dolna warga zadrżała jak u małej dziewczynki, która drzemała w niej głęboko pod warstwą motocyklistki i inżynierki zdolnej zdziałać cuda.
- Przepraszam cię, ale nie mogę - wyszeptała bardzo cicho. Objąłem ją jeszcze raz, chwytając przy tym za dłoń i zaciskając w ramach wsparcia. GoGo odwzajemniła uścisk, jakby nasze męskie chwycenie się za dłoń dodawało jej otuchy.
- Zawrzyjmy układ - powiedziałem na głos to, co nagle pojawiło się w mojej myśli. GoGo, która akuratnie opierała się o moje ramię spojrzała mi w oczy z lekkim zaskoczeniem. Siedzieliśmy tak pogrążeni niemal w ciemności, którą oświetlała samotna lampka. - Za każdym razem, gdy przyśni ci się jakiś koszmar, zadzwonisz do mnie. Nieważne, jaka będzie wtedy godzina.
   GoGo roześmiała się dość nerwowo i usiadła prosto.
- Nie mogę ci tego obiecać - powiedziała poważnie, przeczesując dłonią swoje rozczochrane włosy. Spojrzałem na nią z ironią.
- Dlaczego nie? - zapytałem, marszcząc brwi.
- Bo już wystarczająco cię wykorzystuję - odpowiedziała, pocierając swoje ramię. - Pomagasz mi w warsztacie, jesteś za każdym razem, gdy tego chcę...
- I co z tego? - mruknąłem nieco zirytowany jej odpowiedzią. To tak jakby była mi cokolwiek dłużna. Robiłem to przecież z własnej woli. - Jesteśmy przyjaciółmi.
   GoGo pokręciła głową, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Poczułem się tak jak wtedy, gdy całowaliśmy się pod oświetloną altaną. To nie sam pocałunek był czymś intymnym, ale raczej sposób, w jaki spoglądaliśmy sobie w oczy, jakbyśmy zaglądali sobie w dusze. Kochałem ją i chciałem znać każdą jej myśl, nieważne jak bardzo zwariowana i bezpośrednia by była. Znałem jej wady i kompletnie mi one nie przeszkadzały, a były jedynie dopełnieniem jej idealnej całości.
- Jesteś kimś więcej niż przyjacielem, Hiro i dobrze to wiesz - powiedziała poważnie. Uśmiechnąłem się i splotłem palce z jej złączonymi dłońmi.
   Oparłem się o kanapę, wpatrując się w GoGo i rozmyślając nad jej słowami. Owszem, byliśmy kimś więcej niż przyjaciółmi. Może Honey miała rację, może to przeznaczenie, że mogliśmy się spotkać. Może tak było zapisane w gwiazdach. Byłem pewien jednego - mojego uczucia wobec dziewczyny.
   GoGo westchnęła ciężko.
- Dobrze, obiecuję, że zadzwonię do ciebie za każdym razem, gdy przyśni mi się koszmar, ale obiecaj mi jedno - zaczęła, a ja usiadłem prosto, by lepiej ją widzieć.
- Co takiego?
   GoGo pochyliła się i musnęła moje wargi. Miałem ochotę przyciągnąć ją do siebie i odwzajemnić ten pocałunek najmocniej, jak tylko umiałem, ale zamiast tego siedziałem spokojnie, zastanawiając się, co GoGo chce mi powiedzieć.
- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie okłamiesz. - powiedziała i spojrzała mi w oczy, jakby czytała mi w myślach.
   Poczułem się, jakby uderzyła mnie w twarz. Właśnie to robiłem przez ostatni czas. Wizyta u Lary i Naomi? Zepsuty telefon? Ile wymyśliłem kłamstw, by oddzielić ją od moich planów względem Maysona? Powtarzałem sobie, że muszę to zrobić, ale to usprawiedliwienie wcale nie pomagało. Powiedziałem jej, że ją kocham, a bałem się jej powiedzieć, że chcę wsadzić za kratki prawdopodobnego zabójcę moich rodziców. Może pan Tomago miał rację, co do mnie? Bardziej przypominałem moją mamę, której jedyną słabością było wplątywanie się w kłopoty?
   Dopiero teraz pojąłem, jak długa chwila minęła od tej prośby. GoGo wciąż patrzyła mi w oczy, jakby nie domyślała się, że już złamałem tę przysięgę. Coś we mnie pękło, widząc, jaka jest niewinna.
   Uniosłem nasze złączone dłonie i pocałowałem jej własne, jakbym się z nią żegnał.
- Obiecuję, że cię nie okłamię - powiedziałem, czując suchość w ustach. Wargi GoGo ułożyły się w łagodny uśmiech, jakby dziewczyna czuła się w pełni usatysfakcjonowana. - Czy teraz pójdziesz spać spokojnie? - zapytałem z rozbawieniem, ale GoGo tylko objęła mnie ramieniem i wtuliła się we mnie jak mała dziewczynka.
- Ufam ci, Hiro - wyszeptała i poczułem, że moje wyrzuty sumienia zaczęły narastać. Za niedługo będę się bał spojrzeć jej w oczy. Co ja właściwie robiłem? Czy naprawdę musiałem ścigać Maysona? Nie mogłem załatwić tego w inny sposób?
    Objąłem ją ostrożnie i pocałowałem w czoło, odsuwając ustami jej grzywkę. GoGo odetchnęła cicho, jakby z ulgą. Odepchnąłem na bok wszelkie myśli, skupiając się tylko na jednej. Na tej, że GoGo znajdowała się tak blisko i że byłem z nią szczęśliwy. Tak, jak to określił Baymax.




5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. jesteś okropna ja już widzę jak gogo się wszystkiego dowiaduje i całe love story w pizdu albo jeszce gorzej gogo dowiaduje się że hiro nie ma tam gdzie powinien i wyciąga błędne wnioski... błagam NIE rób tego a poza tym to pozdro jesteś naj ;)

      Usuń
    2. Nie bądź tego taki pewien ;) lubię opisywać coś nieoczekianego, wiesz o tym ;))

      Usuń
  2. Kobieto... Szkoda że takich opisów z cyklu "tico tico erotico" nie dałaś nam przy nocy poślubnej Astrid i Czzkawki. FUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUCK!!!
    Mordko, to jak, wychodzą z tego friendzone w końcu czy nie? Niecierpliwię się już! Chociaż już przynajmniej sobie wyznali, ptaszki ćwierkają...
    Jak pielgrzymka? Przed chwilą wróciłam z Wolina - naprawdę polecam się wybrać na warsztaty!
    ~Piwo
    P.S: Aha, strzelam focha. Na inne komentarze przy poprzednim poście odpowiedziałaś, tylko na mój nie. FOCH.
    A teraz wybaczcie, muszę wymiziać mojego kota :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz mi kochanie ale to przez tą pielgrzę, nie miałam netu -,- a co do friendzonu to są na dobrej drodze ;)

      Usuń