6/10/2016
Ekipa
Warsztat GoGo znajdował się na drugim końcu miasta, więc nasz spacer ulicami San Fransokyo trwał dość długo. Przez cały ten czas rozmawialiśmy, trzymając się za ręce - naprawdę nie wiem, jakim cudem nie wprawiało nas to w zakłopotanie, ale odkąd GoGo złapała mnie za rękę, nawet nie przyszło nam do głowy, by się puścić. Czułem, że jest podekscytowana tym, że pokaże mi część swojego świata, a ja nie potrafiłem powstrzymać mojej ciekawości, myśląc o tym, czego mogę się jeszcze o niej dowiedzieć.
- Jak tam rozmowa z moim ojcem wtedy w samochodzie? - zapytała bezceremonialnie, patrząc przed siebie znudzonym spojrzeniem. Widziałem jednak, że chyba chciała zadać to pytanie już wcześniej.
- Skąd wiesz, że rozmawialiśmy? - spytałem ją ze śmiechem, zaciskając swoją dłoń mocniej na jej lekkiej rękawiczce. Choć upierała się, że jest jej ciepło, to czułem chłód jej dłoni prześwitujący przez materiał.
- Bo jeśli mój ojciec coś komuś proponuje, to na pewno nie bez powodu. - odparła, jakby było to logiczne. Zmarszczyłem brwi, przypominając sobie, że chciała wtedy jechać z nami, jakby chciała dopilnować, by jej ojciec nie poruszał ze mną jakiegoś niewygodnego tematu.
Spróbowałem jednak ją trochę uspokoić.
- Nie, skąd - powiedziałem, rozglądając się po ulicy. - Był bardzo miły. Chyba mnie lubi - dodałem ze śmiechem, choć to nie do końca mogła być prawda. To, że Daishi miał co do mnie dobre przeczucie, jak to określił, nie oznaczało, że żywił do mnie sympatię. Choć jego zachowanie wobec mnie od początku było bardzo fair i nie miałem też powodu, by myśleć inaczej.
GoGo spojrzała na mnie i roześmiała się na głos. Jej śmiech wobec tak srogiej zimy był czymś w rodzaju ukojenia.
- Lubi cię? - spytała, kręcąc głową z uśmiechem. - Mało powiedziane, Hiro. On cię uwielbia.
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, ale nie widziałem, żeby żartowała. Zaczynało mnie to nawet nieco dziwić, w końcu znałem Daishiego tylko przelotnie, głównie za sprawą mojej przyjaźni z jego córką.
- Nie patrz tak na mnie - zaśmiała się GoGo, patrząc na mnie, jakby znów chciała wybuchnąć śmiechem. - To prawda. - nagle spoważniała, unosząc lekko brwi. - Poza tym... mam przeczucie, że przypominasz mu swojego ojca.
To wyznanie sprawiło, że aż przystanąłem. Właściwie, ile wiedziałem o własnym ojcu? Poza tym, że zginął? To Tadashi go znał - ja nie miałem tyle szczęścia, by ogarnąć, co się dzieje, gdy zagrażało mu niebezpieczeństwo. Jednak z tego, co słyszałem o nim od innych ludzi, musiał być naprawdę wspaniałym człowiekiem - nic dziwnego, że Tadashi poszedł w jego ślady.
Keiji Hamada, pomyślałem, marszcząc brwi. Gdy zaczynałem zagłębiać się w ten temat, czułem obezwładniającą mnie melancholię. Chciałem wiedzieć, kim jestem i skąd pochodzę, a temat moich rodziców był dla mnie jak cierń wbijany prosto w serce. Nie zamierzałem jednak odpuścić i wciąż chciałem się dowiedzieć, w jaki sposób zginęli.
- Przepraszam - powiedziała GoGo, przystając obok mnie. Jej dłoń zacisnęła się pewniej na mojej własnej. Dopiero zauważyłem, że musiała mi się przyglądać, gdy pochłonęły mnie moje myśli o ojcu. - Nie powinnam była ci tego wspominać. Chyba popsułam ci humor.
Uśmiechnąłem się do niej słabo, chcąc ją tym przekonać, że nic mi nie jest. Byłem jej wdzięczny za szczerość, jak za każdym razem, gdy rozmawialiśmy. Nagle zaszumiał mroźny wiatr, przebiegając przez ulicę jak cichy jeździec na białym, puchowym rumaku. GoGo złapała się za czapkę, odsłaniającą jej krótkie, czarne włosy i schowała twarz przed chłodem.
- Daleko jest ten twój warsztat? - zapytałem, stając tak, by zasłonić jej twarz przed fruwającymi drobinkami śniegu.
- Tu - odparła, uśmiechając się subtelnie.
Rozejrzałem się po osiedlu, zauważając rzeczywiście, że jesteśmy w przemysłowej części miasta. Uliczki stały się mniejsze i krótsze, ale nie zmieniało to faktu, że śnieżyca i tak buszowała po nim, jak po swoim własnym podwórku. Dokoła widziałem się furty i wysokie drzwi, za którymi znajdowały się pomniejsze magazyny lub inne pomieszczenia gospodarcze, wykorzystywane przez przedsiębiorców do gospodarowania zapasów.
GoGo kiwnęła w prawo i pociągnęła mnie za sobą do wysokich, czarnych drzwi, otwieranych przechylnie jak niektóre garaże. Złapała za spód i pociągnęła lekko do góry, a drzwi same drgnęły, zapraszając nas do wnętrza.
Wszedłem za nią, ciesząc się, że ucieknę przed mrozem i zacząłem trzeć moje rozdygotane dłonie. Naprawdę zaczynałem nienawidzić tej zimy. Tęskniłem do lata, wylegiwania się na plaży i zakładania tylko kilku ubrań zamiast masy złożonej z kurtek, bluz i szalików. Niedługo zmienię się w istnego Baymaxa, jeśli pogoda się nie unormuje.
Przystanąłem, rozglądając się dokoła ciekawie. GoGo zdążyła zapalić światła, ukazując swój warsztat w całej okazałości. Na środku stał stół z narzędziami o wielkości co najmniej czterokrotnie większej niż ten w gabinecie Wasabiego w Instytucie Robotyki. Ściany miały jasnoniebieski odcień, który uwydatniał się przy zapalonych u sufitu lampach jarzeniowych. W kątach stały półki z poukładanym sprzętem i różnymi częściami do maszyn. Z pomieszczenia wychodziło około czterech drzwi, każde w innym kierunku. GoGo kiwnęła do mnie zachęcająco i ruszyła ku pierwszym z nich, za którymi świeciła się wiązka światła. Najwyraźniej nie byliśmy tu sami.
Przeszliśmy do następnego pokoju, w którym głównie przeważały odcienie czerni i szarości. Od razu poczułem typowy męski zapach – mieszaniny oleju i stali, która kontrastowała z osobą GoGo, nawet jeśli dziewczyna miała niesamowite zdolności motoryzacyjne.
Na środku stał manekin z nałożonym na niego czarnym, skórzanym materiałem, przesłaniającym jego białą powłokę. Przy stroju stała dwójka ludzi, którzy zdziwili mnie swoją obecnością. Nie sądziłem, że GoGo miała wspólników.
- Mówię ci, że żółty nie pasuje. – warczała rudowłosa dziewczyna o wydatnych wargach i groźnym spojrzeniu. Jej wygląd nieco przypominał mi GoGo – ubierała się dość podobnie i miały podobne fryzury. Z tym, że moje przyjaciółka przewyższała ją znacznie urodą.
- Żółty to jej kolor – kłócił się z nią niski mężczyzna, który wyglądał przy rudowłosej jak jej młodszy brat. Jego wygląd także sugerował dość temperamentny charakter – przez pół jego twarzy przechodził poskręcany, czarny tatuaż, przypominający zwiniętego smoka. Miał krótkiego irokeza i kolczyki w uszach, a jego barki pokrywała skóra, jak u prawdziwego motocyklisty.
Gdy weszliśmy do środka z GoGo ich oczy zwróciły się w naszym kierunku, jakby oczekiwali złodzieja, lub co gorsza, jakąś konkurencję. Nie uszło mojej uwadze, że ta dwójka uśmiechnęła się na widok mojej przyjaciółki.
- Cześć wam – przywitała się GoGo, podchodząc do nich. Ruszyłem za nią nieśmiało, rozglądając się po pomieszczeniu. Równie dobrze ten pokój można by uznać za miejsce prób jakiejś rockowej kapeli – wszędzie wisiały plakaty, a ściany były pomalowane w kilku miejscach sprayem. Mimo to czułem się tu dość swobodnie, widać, że ktoś urządzał to wnętrze według własnego uznania. – Jak idzie?
- Tomago – ucieszył się mężczyzna, podpierając się pod biodra. – Dawno cię tu nie było. Już mieliśmy rezygnować.
Na te słowa rudowłosa roześmiała się nieco złośliwym śmiechem, choć na wargach GoGo spoczął uśmiech.
- Niedoczekanie – odparła, po czym zerknęła na mnie. – Chyba nie miałam sposobności was sobie przedstawić. To Hiro, mój najlepszy przyjaciel. Obiecał nam pomóc w przygotowaniach.
- Hiro Hamada? – spytała ta rudowłosa, a jej czarna brew pomknęła do góry. Mężczyzna nie wyglądał, jakby mnie znał.
- Znamy się? – zapytałem delikatnie, nie przypominając sobie, żebym ją skądś kojarzył, tym bardziej że jej wygląd nie był dość często spotykanym na mieście.
- Byłam na otwarciu Instytutu dwa lata temu. – odparła, mrużąc oczy. – Widziałam chyba twoja prezentację. Mikroboty, tak? Muszę przyznać, że GoGo potrafi trafiać na zdolnych ludzi.
Spojrzałem na GoGo niepewnie, ale ona tylko uśmiechnęła się lekko, jakby zgadzała się ze swoją wspólniczką.
- To jest temat zbyt delikatny, żeby go poruszać – powiedziała GoGo, mając na myśli pewnie to, co stało się po mojej prezentacji, a mianowicie śmierć mojego brata. – Hiro, poznaj Emmę, najlepszą projektantkę motocyklową w Japonii.
Emma tylko uśmiechnęła się, ukazując wyraźnie zęby, jakby chciała się nimi pochwalić. Z jej uszu sterczały czarne, powywijane tunele.
- I Stike’a – dodała GoGo, obejmując go przyjaźnie ramieniem. Zdziwiło mnie, że najwyraźniej była z nimi zżyta – pewnie współpracowała z nimi od dawna. Nigdy zresztą nie widziałem, by objęła tak Wasabiego czy Freda, a przecież byli przyjaciółmi spory okres czasu. – Designera od maszyn sportowych i unowocześnień.
- Zapomniałaś dodać „najlepszego w Japonii” – odparł Stike z uśmiechem. Musiałem przyznać, że pomimo nieco odstraszającego wyglądu, jak u Emmy, to jego uśmiech miał w sobie sporo ciepła. Pomyślałem, że motocyklowy look GoGo wygląda przy jej towarzyszach, jakby ubrała na siebie dziecięcą sukienkę – był dużo bardziej łagodny niż tunele w uszach, tatuaże i masa kolczyków.
GoGo spojrzała na Stike’a i zaśmiała się, klepiąc go w ramię, niczym dobrego kumpla.
- Co wymyśliliście? – zapytała, spoglądając na manekin. Obszedłem go dokoła, przystając przed nim obok reszty.
Dopiero teraz zauważyłem, że ma sylwetkę podobną do GoGo i te same proporcje. Był na nim jednoczęściowy, grafitowy strój ze wstawkami z połyskującego, żółtego materiału na łokciach, kolanach i wzdłuż tułowia. Musiałem przyznać, że już na manekinie wyglądał ekstrawagancko, co dopiero na ciele mojej przyjaciółki.
- Perełka – odparła GoGo z podziwem.
- Niezupełnie – Emma skrzywiła się z niezadowoleniem. – To dopiero prototyp. Jeszcze nie ma loga, sponsorów, wiesz…
- Emm wykłóca się, że żółty psuje efekt – wyznał Stike z rozbawieniem. Jego mięśnie twarzy naprężyły się, gdy się znów uśmiechnął.
- Nie, czemu? – spytała GoGo, dotykając materiału. Widziałem, że zdziwiła się tkaniną, na pewno jednak pozytywnie. – Postarałaś się, Emm – przyznała.
- Te wstawki wszystko psują. – odparła Emma, przekrzywiając głowę. – Mogłam wybrać burgund albo purpurę. Byłoby mega.
- Nie chcę purpury – odezwała się GoGo, marszcząc brwi. – Będę się rzucała w oczy, tym bardziej, że jestem jedyną kobietą na Grand Prix.
- Ma rację – przyznał Stike, któremu irytowanie Emmy najwyraźniej sprawiało przyjemność. Słuchałem ich dyskusji w skupieniu, dziwiąc się, że GoGo wybrała kadrę na tak wysokim poziomie. Ona naprawdę myślała o tym wszystkim poważnie.
- A ty, Hiro? – zagadnęła mnie GoGo, odrywając od myśli. Widziałem, że jako jedyna zwraca na mnie w tej chwili uwagę. – Jak myślisz?
- Nie znam się na strojach – przyznałem ze śmiechem. – Ale myślę, że żółty to twój kolor – dodałem, wiedząc, że strój GoGo w Wielkiej Szóstce ma właśnie ten kolor i musiałem przyznać, że naprawdę wyglądała w nim wyjątkowo dobrze.
- Dwa zero, Emm – zaśmiał się Stike, a Emma poczerwieniała ze złości.
- Jak chcesz – rzuciła do GoGo, biorąc pod pachę manekina, jakby ważył tyle, ile kawałek styropianu. – Ale powinnaś go najpierw zmierzyć.
- O nie – odparła GoGo, unosząc ręce. – Mam na dzisiaj dość mierzenia czegokolwiek, poważnie. Zrobię to jutro.
Emma skinęła głową bez słowa i wyszła energicznym sposobem. Stike zaśmiał się ponuro, podchodząc do swojego biurka, które stało w nawie, na lewo od drzwi.
- Nasza Emma nie lubi przegrywać, Hiro – wytłumaczył mi i mrugnął do mnie przyjaźnie. Uśmiechnąłem się. Rzeczywiście GoGo i Emma musiały być do siebie podobne. – O co chodzi z tym mierzeniem? – zapytał Stike, porównując dwie kartki, które musiały być jakimiś szkicami. Designer od maszyn, pomyślałem ze zdziwieniem. Ciekawe, co to znaczy.
GoGo usiadła na jego biurku i zahuśtała nogami. Zacząłem rozglądać się po wnętrzu Stike’a, a raczej po jego kolorowych plakatach, zastanawiając się, ile zespołów rockowych poznam – nie żebym był szczególnym fanem tego typu muzyki.
- Honey namówiła mnie na zakupy – odpowiedziała, wzruszając ramionami. Spojrzałem w jej kierunku i zauważyłem, że choć zwracała się do współpracownika, to patrzyła na mnie. – Wierz mi, to były najczarniejsze godziny tego tygodnia.
Oboje ze Stikiem zachichotaliśmy, widząc jej zbolały wyraz twarzy. Naprawdę musiała nienawidzić zakupów, co nie zdziwiłoby mnie tak, gdyby nie fakt, że jest dziewczyną. Ale GoGo rzeczywiście odbiegała od wzorca typowej kobiety, co tylko mnie upewniało w przekonaniu, że była doprawdy wyjątkowa.
- Ale w końcu było warto? – zapytał Stike, zajęty swoimi szkicami na biurku. Zauważyłem, że wszystkie narzędzia pracy ma pochowane w szafkach, jakby bał się kradzieży. Być może dlatego wypełnił pokój plakatami i innymi ozdobami. Na środku wśród reszty wisiał główny baner Grand Prix oświetlony przez samotną lampę.
- No, coś tam kupiłam… - oznajmiła skromnie GoGo, spoglądając w podłogę z dziwną miną, jakby próbowała skryć dumę. Stike odłożył swoje szkice i spojrzał na nią ze zdziwieniem. Uśmiechnąłem się, widząc, że nie tylko ja kompletnie nie wyobrażam jej sobie w czymś, w czym zazwyczaj nie można biegać i co odkrywa nogi.
- GoGo Tomago w sukience? – zapytał Stike z szokiem, spoglądając na mnie. – Słyszysz to?
- Też się dziwię – przyznałem, a GoGo pokazała mi język, śmiejąc się ze Stike’a.
- Świat się kończy – skwitował Stike, kręcąc głową i powracając do swoich spraw.
- Dobra – oznajmiła GoGo, zeskakując z biurka. – Przyszłam tylko na chwilę, a chcę jeszcze pokazać Hiro kilka rzeczy… Poradzisz sobie? – zapytała.
Stike wzruszył ramionami z uśmiechem. Coś w jego minie mówiło mi, że pozostanie sam na sam ze swoimi projektami to dla niego czysta przyejmność.
- Pewnie, kochana – odparł, machnąwszy ręką. – Idźcie, zwiedzajcie. Jak coś ogarnę z Emmą to dam ci znać.
GoGo kiwnęła do mnie i wskazała mi na drzwi, ruszając przodem. Miałem do niej tyle pytań dotyczących zarówno Stike’a i Emmy, jak i całego warsztatu, że ledwie potrafiłem je pohamować. Obiecałem sobie jednak, że zapytam ją w trakcie powrotu.
- Jest was trójka? – zapytałem z ciekawości, idąc w kierunku największego pomieszczenia, którym tu weszliśmy. GoGo ominęła zgrabnie stół, bujając na boki biodrami, jakby robiła to za każdym razem. Przyszła mi do głowy myśl, czy aby nie robi tego specjalnie, wiedząc, że idę za nią, ale wolałem się nad tym nie zastanawiać i szybko skupiłem wzrok gdzie indziej, zażenowany moim zainteresowaniem wobec jej bioder.
- Nie, razem z tobą to szóstka – odparła, ale szybko przystanęła i obróciła się do mnie z uśmiechem. – Ta liczba nas prześladuje – powiedziała, a jej oczy błysnęły w rozbawieniu. Uwielbiałem oglądać ją, gdy była pochłonięta przez swoją pasję. Gdy miała cel, była naprawdę szczęśliwa, a motoryzacja najbardziej pobudzała jej ambicję.
Uśmiechnąłem się szeroko w chwili, gdy z innego pomieszczenia wyszedł brodaty mężczyzna w białych rękawiczkach, którego otaczał mocno chemiczny zapach. Niemal od razu przypomniał mi o naszej Honey, gdy zobaczyłem kitel zawiązany u niego w pasie.
Mężczyzna przystanął, spojrzał na mnie i zamachał mi z uśmiechem, jakbym stał daleko.
- Hiro, to Jared – przedstawiła nas sobie GoGo. – Mistrz od paliw i olejów napędowych. Czasem jak wyobrażam sobie jego współpracę z Honey to zaczynam obawiać się o przyszłość cywilizacji – mruknęła, a Jared klasnął w dłonie.
- Cześć, Jared – odparłem przyjaźnie. Mężczyzna jednak dotknął dłonią miejsca pod klatką piersiową i schylił głowę w geście szacunku.
- Jared jest niemy, Hiro – objaśniła mi GoGo bez zbędnej delikatności. Najwyraźniej Jaredowi nie przeszkadzało, że ktoś mówi o jego pewnej niepełnosprawności. Powstrzymałem się od ukazania mojego zdziwienia lub współczucia wobec mężczyzny, myśląc, że byłoby to niegrzeczne i nie mile widziane. Mimo to Jared mrugnął do mnie, jakby nie przejmował się tą małą niedogodnością.
- Jak idą ci próbki? – zagadnęła go GoGo, a Jared zrobił kilka gestów dłońmi i ku mojemu zdziwieniu, najwyraźniej GoGo załapała, o co chodzi. Nie sądziłem, że zna migowy.
- To świetnie. Od jutra chciałabym przetestować wszystkie pomysły. – odparła, po czym obróciła się do mnie i machnęła ręką.
- Chodź, nie poznałeś jeszcze Skandara – powiedziała z tajemniczym uśmiechem. Gdy przechodziłem obok Jareda, klepnął mnie przyjaźnie po ramieniu, po czym odwiązał swój kitel z pasa i ruszył w kierunku pokoju Stike’a, do którego się udawał.
GoGo otworzyła kolejne drzwi i naszym oczom ukazała się dużo większa przestrzeń z przynajmniej czterema stołami, na których stały różne prototypy silników. Miałem wrażenie, że to miejsce w całym swoim warsztacie GoGo lubi najbardziej. Przystanęła i odetchnęła, jakby upajała się unoszącym się w powietrzu zapachem stali. Ten gabinet był nadzwyczajnie prosty i funkcjonalny, bez zbędnych dekoracji, ozdób, czy choćby plakatów.
Podobnie jak w pomieszczeniu Stike’a, tutaj też znaleźliśmy gospodarza. Stał do nas tyłem, pochłonięty czymś przy jednym z czterech prototypów silników, jak maniak, który nie potrafi przerwać swojej pracy.
- Cześć, Skandar – przywitała się GoGo, przejeżdżając palcem po najbliższym, srebrnym silniku, jakby go głaskała. – Jak G30?
- Nieźle, muszę go tylko trochę ulepszyć – odparł Skandar, biorąc do ręki szmatkę i czyszcząc sobie dłonie ze smaru. Gdy się obrócił, ujrzałem barczystego mężczyznę, który równie dobrze mógłby być bokserem lub kimś w tym rodzaju. Miał krótkie blond włosy, sterczące w różnych kierunkach i dość gniewny wyraz twarzy, który pasował do jego wyglądu mięśniaka. Spojrzał na mnie z wyzwaniem i zmierzył wzrokiem nieprzychylnie.
- To co za jeden? – spytał ze zniechęceniem. Coś przeczuwałem, że nie był nastawiony co do mnie pozytywnie.
GoGo przygryzła wargę i spojrzała na mnie, jakby chciała obronić mnie własnym ciałem przed spojrzeniem Skandara. Nie wyglądała jednak, by bała się swojego towarzysza.
- Hiro, poznaj naszą gwiazdkę – powiedziała tym swoim ironicznym tonem, który tak irytował Wasabiego. Skandar zerknął na nią i jego oblicze nieco złagodniało. – Skandar Lewis, wielbiciel motocykli i najlepszy spec od mechatroniki, jakiego spotkałam. Skandar, poznaj Hiro…
- Do rzeczy, Tomago – mruknął Skandar, niezbyt zadowolony moją obecnością. W porównaniu z nim chyba wolałem pełną napięcia postawę Emmy w stosunku do mnie. – Nie mów, że znalazłaś kolejne cacko do swojej kolekcji talentów. W czym jesteś dobry? Mechanika? Elektryka? Czy po prostu jeździsz? Jakoś nigdy nie widziałem cię na wyścigach.
Zamrugałem, zdziwiony posępnością faceta, który nawet mnie nie zna. Coś czułem, że pomoc GoGo przy Grand Prix nie będzie dobrym pomysłem, jeśli Skandar zachowa do mnie ten dystans. Wolałem jednak mieć dobre stosunki, skoro miałem pomóc ekipie mojej przyjaciółki.
- Żadna z wymienionych – odparłem, dziwnie rozluźniony. Przestało mnie właściwie obchodzić, co pomyśli sobie Skandar. To warsztat GoGo, a ona mnie tu zaprosiła, więc nie było powodu, żebym rozmyślał nad moją tu obecnością.
Skandar spojrzał z rozdrażnieniem na GoGo, która jednak zignorowała go i podeszła do mnie.
- Hiro, co myślisz na temat tych prototypów? – zapytała przyciszonym głosem, jakby chciała rozmawiać tylko ze mną, a nie z tym gburem. Przeszedłem swobodnie wokół pomieszczenia, oglądając serca maszyn, jakbym był nie lada ekspertem. Coś tam jednak wiedziałem. Sam projektowałem silniki, z tym, że dla celów robotyki, nie mechaniki. Czułem, że właśnie dlatego GoGo chciała mnie włączyć w tą całą działalność – może potrzebowała jakiejś niezależnej opinii.
Podszedłem do jednego z silników i zastukałem w jego stalową powłokę palcem. Skandar uniósł się, jakbym był myszą, wypijającą z jego miski całe mleko.
- Są z metanu? – zapytałem z ciekawości. GoGo przysiadła na jednym ze stołów i kiwnęła głową z zainteresowaniem. Skandar uniósł brew i założył ręce na krzyż, oczekując dalszego rozwoju sytuacji. – Ciężko jest mi ocenić moc… ale myślę, że gdybyście wykonali je z domieszką kobaltu byłyby lżejsze.
GoGo i Skandar otworzyli szeroko oczy, zdziwieni moją opinią. Moja przyjaciółka podeszła do mnie i obejrzała oglądany przeze mnie silnik z ciekawością. Uśmiechnąłem się, widząc, że wzięła sobie mój komentarz do serca.
- Tak myślisz? – spytała z napięciem, oglądając silniki, jakby były radioaktywne. Włożyłem ręce w kieszenie i wzruszyłem ramionami. – Nawet o tym nie pomyślałam. Ale czy wtedy stracą na jakości?
- Skąd – powiedziałem, ignorując poirytowane spojrzenie blondwłosego mechanika. – Zmieni się tylko ich gęstość. Myślę, że to ci się przyda, w końcu im lżejszy motor, tym lepsza sterowność.
- Zaraz, zaraz, chwila – przerwał nasze rozważania Skandar. Uśmiechnąłem się chytrze, widząc, że zdołałem go wkurzyć. GoGo nie wyglądała, jakby podobało jej się zachowanie wspólnika. – Kolejny chemik? Chcesz wykurzyć Jareda?
- Nie – odpowiedziała GoGo, spoglądając na mnie z uśmiechem.
- Strzelaj dalej – dopowiedziałem, po czym nachyliłem się i oparłem o blat stołu z wyzwaniem.
- Fizyk? Teoretyk? – mówił gniewnie Skandar. Zauważyłem, że jak na faceta, bardzo dużo mówi. Pewnie w ten sposób wyładowywał gniew, pomyślałem, zastanawiając się, z iloma takimi ludźmi miałem styczność. Może mógłbym wliczyć do tej grupy Wasabiego? Nie, on prędzej panikował, niż gadał, odpowiedziałem sam sobie z rozbawieniem.
- Nie zgadniesz, Skan – odpowiedziała GoGo nieco znudzonym tonem. – Powiem tyle, że Hiro jest nam niezbędny.
Skandar zmarszczył brwi jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. Ja spojrzałem na GoGo ze zdziwieniem, ale po jej wyrazie twarzy poznałem, że wcale nie żartowała – naprawdę wierzyła, że jestem im potrzebny. Myśl ta nieco mnie rozweseliła, w końcu rzadko słyszy się od GoGo jakikolwiek komplement.
- Może mnie oświecisz, Tomago? – zapytał wywróciwszy oczami. Zauważyłem, że większość z obecnych w warsztacie mówi GoGo po nazwisku. Może to tak zwracali się do niej znajomi z wyścigów. Cóż, nic dziwnego, że jako jedyny mówiłem do niej po prostu Go.
- Hiro jest specem od robotyki. – powiedziała GoGo, uważnie obserwując Skandara, którego oblicze zmieniło się w niedowierzanie. – Budował pierwsze roboty zanim zaczął mówić. Poza tym o jego projekty walczą największe koncerny w Japonii.
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu. GoGo zerknęła na mnie i zarumieniła się lekko, wręcz ledwie zauważalnie.
- Ja też trochę o tobie wiem – przyznała, unosząc dumnie głowę. Na myśl o naszej ostatniej rozmowie poczułem, że w moim brzuchu rozchodzi się szybko ciepło, jakby ktoś wlał mi do żołądka żrący kwas. Być może niepotrzebnie powiedziałem wtedy GoGo tak dużo, pomyślałem, ale doszedłem do wniosku, że przecież nie zmieniło to nic w naszych stosunkach, więc nie mam się czym przejmować.
GoGo przeczesała włosy dłonią i ruszyła w kierunku bocznych drzwi, których wcześniej tu nie widziałem. Zaczynałem się już gubić w rozkładzie warsztatu. Miałem nadzieję, że jakoś zapamiętam te liczne pomieszczenia i dojście do nich. GoGo złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą, ignorując spojrzenie Skandara, które czułem na plecach.
- Roboty – parsknął za moimi plecami Skandar z kpiną, ale totalnie go olałem. Nie zamierzałem się przejmować takimi głupotami jak jego stosunek wobec mnie.
Przeszedłem przez kolejne drzwi, zostawiając za sobą gabinet złośliwego mechanika i ujrzałem najmniejsze pomieszczenie o jasnych, złotych lampach stojących w każdym kącie. Naprzeciw drzwi stało ogromne biurko ze stali pokrytej czerwonym pigmentem, nadającym mu niepowtarzalnego wyglądu. Jednak nie biurko ani kolejne części do maszyn zachwyciły mnie tak naprawdę. GoGo trzymała tam mnóstwo zdjęć oprawionych w ramki – na jednym obejmowała się z Stikiem, śmiejąc się z czegoś, na kolejnym była z paczką czterech nieznanych mi osób, wśród których widziałem Emmę. Jeszcze gdzie indziej widziałem GoGo w towarzystwie innych motocyklistów ubranych w kombinezony lub skóry, którzy wyglądali, jakby byli do niej mocno przywiązani. Na środku biurka jednak górowało jedno zdjęcie, które od razu delikatnie chwyciłem i przyjrzałem mu się z bliska.
Była tam mała GoGo uśmiechająca się szeroko swoim wybrakowanym, dziecięcym uśmiechem. Miała dwie, czarne kitki i ani jednego fioletowego pasma. Po jej dwóch stronach widziałem młodego Daishiego, który wyglądał dużo łagodniej bez zmarszczek zmęczenia i troski na swojej twarzy. Nawet jego włosy miały mocny, czarny odcień. Po drugim boku mojej przyjaciółki stała zapewne jej mama, uśmiechająca się prawie tak szeroko jak jej córka, a jej oczy połyskiwały tajemniczo. Byłem przekonany, że akurat oczy miała po niej.
U rogu zdjęcia widniał napis: „Kochanemu Daishiemu w dniu urodzin, Twoje Ayami i GoGo”. Uświadomiłem sobie, że nawet nie wiedziałem, jak nazywała się mama mojej przyjaciółki – jej imię widziałem po raz pierwszy. Ayami Tomago, pomyślałem, dostrzegając, jak czule przytula swoją córeczkę.
- Mój tato dostał to zdjęcie na swoje trzydzieste urodziny – odpowiedziała GoGo, stając przy mnie. Nie była zła, że zwróciłem uwagę na to zdjęcie, wręcz jakby cieszyła się, że je zauważyłem. - Miałam wtedy siedem lat. Oczywiście, potem znalazłam to zdjęcie na dnie jego szafy.
Spojrzałem na nią i zauważyłem, że jej ciemne oczy zabłysły, gdy spojrzała w bok.
- Wspominałaś, że się załamał po śmierci twojej mamy - wyszeptałem, wpatrując się w nią z troską. - Może po prostu nie chciał sprawiać sobie więcej bólu jakimiś wspomnieniami z przeszłości.
GoGo wzruszyła ramionami, a jej twarz w jednej chwili zmieniła się w skalną powłokę. Obeszła mnie, zabrała umiejętnie zdjęcie i wrzuciła do szuflady w biurku.
- Sobie - przytaknęła z kpiną. - On zawsze myślał tylko o sobie.
Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Najchętniej po prostu bym ją objął, mając nadzieję, że poczucie wsparcia jej pomoże. Ale nie byłem pewien, czy ona tego chciała. Jej mina wskazywała na to, że jeśli ktokolwiek spróbuje się do niej zbliżyć, może tego gorzko pożałować.
GoGo tymczasem uniknęła mojego spojrzenia i podeszła do wiszącego w cieniu plakatu Grand Prix, który widziałem już wcześniej u Stike'a.
- Zastanawiam się... co się stanie, gdy dowie się o tym, że biorę w tym udział - powiedziała bezbarwnym głosem. - Wyrzuci mnie? Znów wpadnie w depresję? Czy sprawi, że znienawidzę go jeszcze bardziej?
Gdy obróciła głowę w bok, zauważyłem, że drga jej szczęka, jakby wstrzymywała szloch. Wiedziałem, że jest twarda, ale wiedziałem też, ze wiele w życiu przeszła. Zbyt wiele. Miała prawie dziewiętnaście lat i za sobą pasmo bólu. Ja sam go odczuwałem, gdy na nią patrzyłem. Gdybym mógł odmienić to wszystko, co się stało w jej przeszłości, na pewno zrobiłbym to. Jednak miałem związane ręce, nawet jeśli byłem jej najlepszym przyjacielem.
Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu, splótłszy palce na jej smukłej talii. GoGo nie zareagowała, dalej wpatrując się przed siebie, jakby nie za wiele mogła dostrzec. Oparłem głowę o jej ramię i spojrzałem w przód na plakat, walcząc z pomysłem, by pocałować ją w szyję. Swoją drogą, ciekawe, jak by wtedy zareagowała.
- Może go nienawidzisz - odezwałem się nad jej uchem cichym głosem. - Ale na pewno też bardzo go kochasz. Inaczej nie mieszkałabyś z nim tak długo.
GoGo zerknęła na mnie z zaskoczeniem, jakbym rozgryzł coś arcytrudnego i zdziwiła się tym, jak blisko są nasze usta. Przez sekundę jej wzrok zabłąkał się na moich własnych, ale GoGo szybko obróciła głowę i odchrząknęła, ściągając ze swojego pasa moje dłonie. Nie wiedziałem, czy ta sytuacja mnie śmieszy czy smuci. Pierwszy raz widziałem, by poczuła się tak niekomfortowo przy mojej osobie i w sumie chyba bardziej mnie to ucieszyło, bo ja sam odczuwałem to samo już od dawna.
Podeszła do drzwi i zamknęła je, jakby oczekiwała, że ktoś nas podsłucha.
- Skandarowi przejdzie, jeśli pokażesz mu, na ile cię stać - powiedziała, chcąc szybko zmienić temat. Nie widziałem jeszcze, by była tak zakłopotana. - Nie jest zbyt ufny, a tym bardziej ciężko przyznać mu, że ktoś ma talent. Ja o jego aprobatę walczyłam dwa lata. - dopiero teraz spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko, jakby jej poprzednie słowa nie miały w ogóle miejsca. - I szczerze mówiąc warto było. Gdy rozstaliśmy się z Ithanim, wybrał mnie, choć był jego prawą ręką.
Zaciekawiło mnie to. GoGo i Ithani musieli mieć dużo wsparcia jeśli chodzi o wyścigi i na pewno znali wiele osób. Ciekawe, czy większa część jej załogi współpracowała też wcześniej z Ithanim i czy zdołałaby się przekupić, gdyby Ithani chciał znów namieszać w szeregach swojej byłej.
- Ufasz mu? - zapytałem szczerze, wątpiąc, by Skandar był na tyle godnym zaufania wspólnikiem.
GoGo roześmiała się wesoło.
- Równie dobrze mógłbyś spytać, czy ufam Honey - powiedziała wprost. Uśmiechnąłem się także, próbując tym zakryć moją nieufność wobec mechanika. - Skandar uratował mi życie. Dwa razy. Poza tym, pracowaliśmy razem dłuższy czas, by móc się dobrze poznać.
Podszedłem do jej biurka i przeglądnąłem plany Emmy i Stike'a, które zostawili na jej biurku. Musiałem przyznać, że jej kadra miała w sobie "to coś", co sprawiało wrażenie, że naprawdę znają się na rzeczy. W końcu GoGo miała dobre oko, szczególnie jeśli dotyczyło to talentów. Nie byłem jednak do końca przekonany co do jej wyborów, bo obecność Ithaniego w jej życiu przekreślała jej szanse.
- Ufasz mu bardziej niż mnie? - zapytałem obojętnie, zastanawiając się jak bardzo wizja GoGo w stroju Emmy będzie odbiegać od widoku jej w sukience. Chyba bardziej potrafiłem sobie wyobrazić to pierwsze.
- Jesteś zazdrosny, Hamada? - spytała podejrzliwie. Obróciłem się i ujrzałem, że wpatruje się we mnie z rozbawieniem, jakby moja postawa była wyjątkowo zabawna. Wzruszyłem ramionami, udając obojętność.
- Skąd - odparłem wprost. - Chcę tylko mieć pewność, czy dobrze wybrałaś swoich ludzi.
- Hej, chyba mi ufasz, co? - zapytała z wyzwaniem, jakbym powiedział coś, co zmusiło ją do takiej postawy.
- Bardziej niż komukolwiek innemu - odpowiedziałem szczerze, patrząc jej w oczy. Dobrze, że staliśmy ponad metr od siebie, pomyślałem, bo nagle w ułamku sekundy, powietrze w małym gabinecie GoGo zaczęło gęstnieć.
Nagle zauważyłem coś na ścianie po drugiej stronie od zawieszonego plakatu. Nie wiem, jakim cudem nie dostrzegłem oślepiającego błysku złota na półce, ale najwyraźniej byłem zajęty czym innym. Podszedłem tam z zaintrygowaniem i otworzyłem szeroko usta, widząc sześć złotych pucharów, niektórych o długości moich rąk. Wszędzie wypisane było nazwisko Tomago i raczej wątpiłem, by puchary te należały do Daishiego.
- Co? - spytała z zainteresowaniem GoGo, spoglądając na moją minę. - Zdziwiony?
- Nie, znaczy... - zacząłem, niepewny, co mam powiedzieć. Ten widok mówił sam za siebie. - Wiedziałem, że jesteś dobra, nawet bardzo... Ale to... to chyba spory dobytek, nie uważasz?
GoGo zaśmiała się i objęła mnie za plecami, stając obok. Coraz bardziej dziwiła mnie zażyłość między nami - jakby coś, co nas od siebie oddalało pękło, sprawiając, że nie jesteśmy ze sobą skrępowani. No, poza niektórymi sytuacjami, które niekoniecznie dotyczą naszej przyjaźni.
- Dobytek? - spytała. - Proszę cię, Hiro. Myślisz, że to o czymkolwiek świadczy?
- Świadczy tyle, że zdołałaś kogoś pokonać - powiedziałem ze świadomością, spoglądając na nią. - A domyślam się, że nie wyścigowałaś się z byle kim.
GoGo wywróciła oczami i odwzajemniła moje spojrzenie.
- A ty ile masz pucharów za swoje walki botów, co? - zapytała, powodując u mnie zdumienie tym pytaniem. - Nie masz żadnego, a i tak całe robotyczne San Fransokyo boi się twojego imienia.
Gdy skończyła, klepnęła mnie przyjaźnie w ramię i odeszła, pozostawiając w totalnym osłupieniu. Spojrzałem za nią, zastanawiając się, skąd do cholery wie o walkach botów i o tym, jak postrzegali mnie przez to inni.
- Skąd to wiesz? - spytałem po prostu, nie potrafiąc domyślić się odpowiedzi. GoGo stała już w drzwiach, patrząc na mnie z namiastką politowania.
- Mam swoje źródła, Hiro - powiedziała z pewnym siebie uśmiechem, po czym zniknęła za drzwiami.
Dobra, jest długi rozdziałek, jak obiecałam :3 mam nadzieję że miło się czytało ;)
jej pierwsza! Wreszcie xd. A więc rozdział był super! Zauważalne jest to, że Hiro i Go już się tak nie krępują w swojej obecności. Stworzyłaś taką atmosferę zagadki co do przeszłości Go co jest świetne. Berdzo podobało mi się wprowadzenie jej wspólników szczególnie Stike'a i Skandara. Te dwie postaci są dla mnie przynajmniej najciekawsze, co w żadnym stopniu nie umniejsza mojej ciekawości o resztę tej ekipy ;).
OdpowiedzUsuńNo co ja więcej mogę powiedzieć. Przyjemnie się czyta twoje opka i na prawdę widać po nich, że masz talent do pisania.
Do nna! <3
Dziękuję bardzo 😊 ujęłaś w tym komie wszystko nad czym się starałam więc cieszę się że jest to zauważalne. Powiem ci że skupiłaś się na dobrych osobach bo jeszcze przypomną o swojej obecności i poznacie ich lepiej 😉 w szczególności Skandara któremu towarzystwo Hiro nie przypadło do gustu 😉
Usuń:)
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że hiro będzie często pracował z tą ekipą bo jestem nią zachwycony pozdro jesteś naj :)
OdpowiedzUsuńps: sorry że dopiero teraz kom ale wcześniej nie mogłem :/
W porządku 😉 oby go tylko polubili 😄
Usuń