Ciocia Cass zastała mnie przed książkami, gdy zadzwonił do niej telefon.
- Tak, tak, wiem - mówiła podekscytowanym tonem - Jeszcze nie, już mu powiem.
Zamknąłem podręcznik do robotyki fizycznej i spojrzałem na nią, oczekując, że to mnie chce coś powiedzieć. Ciocia Cass wyłączyła telefon i zaczesała swoje brązowe włosy za ucho.
- Hiro, przepraszam cię bardzo - powiedziała z miną, jakby kogoś zamordowała. - Ale nie mogę dzisiaj zostać z tobą, Ellie zapisała mnie na kurs, a pierwsza sesja wypada wieczorem. Może zrobię ci coś dobrego do jedzenia i... - zauważyłem, że musiała mieć wyrzuty sumienia, bo słowa wyskakiwały z jej ust z prędkością światła.
- Dobrze - powiedziałem jej, gdy zdołałem dojść do głosu. - Przecież i tak idę dzisiaj do Honey - przypomniałem jej.
Obiecałem mojej przyjaciółce, że dotrzymam jej towarzystwa w gwiazdkę i nie zamierzałem złamać słowa ze względu na GoGo. Poza tym uznałem, że dobrze mi zrobi spędzenie czasu z przyjaciółmi, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach.
- Jejku, Hiro zapomniałam - skrzywiła się, pukając się w czoło. Uśmiechnąłem się lekko. Wiedziałem, że ostatnio ma sporo na głowie.
- O placku z wiśniami też? - spytałem ze śmiechem, a ciocia natychmiast zniknęła w przejściu na schodach niczym rażona piorunem. Usłyszałem jak zbiega z pędem po schodach w kierunku kuchni i odłożyłem książkę na bok, wiedząc, że najprawdopodobniej już do niej nie sięgnę. Poza tym nie podobała mi się wizja spędzenia świąt przy nauce, nawet jeśli powinienem nadrobić sześć wykładów uniwersytetu w ciągu przerwy świątecznej.
Zszedłem do kuchni i pomogłem cioci wyciągnąć przepalony placek z piekarnika, bo z paniki jej rękawiczki zaczęły się dymić.
- Uważaj - powiedziałem, odbierając jej blaszkę, zanim rękawice zdążyły się zapalić.
- Cholera! - krzyknęła ciocia, ściągając szybko rękawice i rzucając je na ladę w kuchni. Widziałem po niej, że traci zupełną kontrolę nad tym, co robi, a powód był jeden - jej dalszy rozwój w karierze przedsiębiorcy San Fransokyo. Widziałem, że szczególnie mnie potrzebuje - zwłaszcza teraz, kiedy cały świat zwalał się jej na głowę. - A tak ładnie rósł...
- Nic się nie stało - odparłem lekko, jakby cała praca cioci nie poszła właśnie na marne. W kuchni roznosił się odór spalenizny, ale robiłem dobra minę do złej gry i po prostu uchyliłem okno.
Ciocia obeszła ladę i usiadła na stołku, załamując ręce.
- To ponad moje siły, Hiro - westchnęła, a w jej oczach mignęły łzy bezsilności. Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak bezsilnej, poza momentem, gdy podbiegła wtedy pod płonący Instytut. Ja leżałem wtedy na ziemi, rozpaczając, a mój brat... - Co ja się oszukuję. Nie jestem dobrym rodzicem, nie mówiąc o tym, że słabo idzie mi prowadzenie Lucky Cat. Za dużo od siebie wymagam.
Westchnąłem i ująłem jej biedne, zmęczone ręce w moje dłonie, chcąc dodać jej wsparcia.
- Wcale że nie, ciociu - nie zgodziłem się, patrząc jej w oczy. - Jesteś wspaniałym rodzicem, poza tym zajmowałaś się mną i Tadashim przez tyle lat - powinnaś zacząć spełniać swoje marzenia.
- Ale nie twoim kosztem, Hiro - przerwała mi, pokręcając głową. - A ostatnio ciągle cię zaniedbuję.
Uśmiechnąłem się lekko. Wcale nie czułem się zaniedbywany - wręcz przeciwnie. Ciocia zawsze była przy mnie, gdy jej potrzebowałem i naprawdę nie potrafiłem jej nic zarzucić. Poza tym leżało mi na sumieniu, ile dla nas poświęciła, by nas wychować - tak naprawdę została naszym adoptowanym rodzicem, wcale o to nie prosząc.
- Dam sobie radę - zapewniłem ją pewnym głosem, siadając naprzeciw na drugim stołku barowym. - Kilka dni bez ciebie to nie tragedia, choć przyznaję, że będę bardzo tęsknił - dodałem drugą część wypowiedzi, czując, że stąpam po cienkim gruncie. Ciocia Cass uśmiechnęła się lekko, ale szybko na jej twarzy pojawił się znów smutek.
Przejechała mi dłonią po twarzy z czułością, co robiła ostatnio, gdy byłem całkiem mały.
- Nawet nie zauważyłam, kiedy zdążyłeś tak wyrosnąć - powiedziała cicho, jakby do siebie.
Poczułem się nieco zażenowany, ale ucieszyłem się z jej słów. Coraz więcej osób mówiło o mnie, że się zmieniłem lub że dorosłem, ale ja wciąż czułem się tym samym prostym Hiro, co kiedyś i nie do końca wiedziałem, o co im chodzi. No dobra, może zauważyłem zmiany w moim wyglądzie, ale nie były one tak wielkie, żeby zaraz określać po tym moją dojrzałość - miałem nieco krótsze włosy niż wcześniej, uwydatniły się moje kości policzkowe a oczy nabrały poważniejszego charakteru, ale uśmiechałem się tak samo i miałem takie samo podejście do świata, co wcześniej. Mimo to najbardziej cieszyło mnie zdanie GoGo. Widziałem, że traktuje mnie inaczej, niemal z podziwem, gdy mówi o zmianach, które we mnie zaszły. Czułem, że chodzi w tym coś więcej - może chodziło o naszą różnicę wieku.
- Chodź, posprzątamy i upieczemy ten placek jeszcze raz, zgoda? - zapytałem ją, wstając ze stołka. Ciocia patrzyła na mnie z zaciekawieniem i zamyśleniem, jakby na myśl, że nie jestem tym samym dzieckiem, które przygarnęła do siebie, gdy zabrakło mu rodziców. - A potem ty pójdziesz się pakować, a ja wypełnię kwity.
- Jesteś pewny, że nie potrzebujesz przy tym mojej pomocy? - zapytała delikatnie, jakby nie chciała mnie urazić. Tak się składało, że akurat zazwyczaj, gdy zostawiała Irmę samą w dokumentach, to zastępczyni mojej cioci prosiła o pomoc mnie, więc całą księgowość miałem w jednym palcu.
- Nie przesadzajmy - odparłem, wyrzucając resztki ze spalonego ciasta do śmietnika. - Potrafię samodzielnie wypełnić kilka papierów.
Zjawiłem się w domu Honey przed czasem, by pomóc jej w kuchni. Oczywiście poza pieczeniem ciast i ich dekorowaniem, nie miałem zbyt wielkiego doświadczenia w gastronomii, ale postanowiłem jej pomóc, zwłaszcza, że nie miałem nic innego do roboty. Przebrałem się w jakieś eleganckie ciuchy, jak zawsze, gdy zasiadaliśmy z ciocią i Tadashim do stołu, myśląc o tym, jak ta Gwiadka będzie różniła się od wcześniejszych. Jak dla mnie było to smutne święto, bo zawsze przypominało mi o moim bracie - o tym, że zawsze spędzaliśmy ten czas razem i jak mi go teraz brakuje. Byłem ciekaw, czy kiedyś, gdy będę miał własną rodzinę, to czy będę umiał spędzić święta, nie przypominając sobie o naszych wspólnych wygłupach przy stole, żartami wymienianymi nad kolacją oraz śmiechem cioci, gdy rozbawialiśmy ją razem do łez.
- Hiro, dobrze, że jesteś - ucieszyła się Honey, otwierając przede mną drzwi do jej małego, gustownie urządzonego mieszkania. Ręce miała całe z mąki łącznie z jej kremowym fartuchem, ubrudzonym zapewne niedokończonym puddingiem. Z jej schludnego koka wystawało kilka złotych kosmyków, opadających na czoło. Zerknęła na moje ciemne, dopasowane spodnie i jasnoniebieską koszulę i uśmiechnęła się z lekkim zdumieniem. Sama stała w jasnoróżowej sukience, skrywanej pod brudnym fartuchem, więc odetchnąłem w ulgą, że nie wyróżniłem się moim ubiorem. - Wchodź do środka, bo zmarzniesz.
Powiesiłem kurtkę na wieszak i zdjąłem buty, podczas gdy moja przyjaciółka próbowała wytrzeć swoje białe ręce o fartuch.
- Jak ci idzie? - zapytałem ją, widząc, że stara się jednocześnie usunąć mąkę z dłoni i zaczesać włosy do tyłu.
- Źle, jeszcze nigdy nie przygotowywałam sama Gwiazdki - przyznała smętnie, poddając się z opadającymi włosami.
- A kto powiedział, że masz ją przygotowywać sama? - zapytałem z uśmiechem, idąc za nią do kuchni. - Chyba nie myślałaś, że ci na to pozwolę?
Honey obróciła się do mnie i posłała mi uśmiech pełen ulgi. Widziałem, że cieszy się z mojej obecności, co nieco mnie podbudowało. Choć dla dwóch osób jestem potrzebny - Honey i mojej cioci. Ważne, żeby teraz skupić się na tym, nie na moich myślach i zwątpieniach dotyczących GoGo.
- A co tam u Naomi? - zagadnęła, mieszając w kuchni w misce z puddingiem. - Słyszałam, że jej mama już wyszła ze szpitala.
- Tak - odpowiedziałem, drapiąc się po głowie. - Obie zamieszkały u siostry Lary.
Sam nie wiedziałem, czy kiedykolwiek je jeszcze zobaczę. Lara była miłą kobietą, ale widoczna była u niej chęć do niezależnego życia, więc mogła jednocześnie chcieć się od nas odciąć, nawet a może szczególnie po tym, co dla niej zrobiliśmy. Może myślała, że zrobi nam kłopot, próbując znów pojawić się w naszym życiu wraz z Naomi, choć ja musiałem przyznać, że będę strasznie tęsknił za moją małą przyjaciółką.
- Nie wyglądasz na pocieszonego - zauważyła Honey. - Wyciągniesz ciastka z piekarnika? - poprosiła.
- Jasne - odparłem, biorąc do rąk grube, czerwone rękawice.
- Przyzwyczaiłeś się do tej dziewczynki, prawda? - zagadnęła, wsypując do miski kilka przypraw.
- Być może - odparłem, stawiając blaszkę na kuchence. W całej kuchni rozniósł się słodki zapach kruszonego ciasta i suszonych owoców, na który ciekła ślinka. Honey wyglądała, jakby miała dryk do cukiernictwa - może zaproponować ją jako pomoc przy kuchni cioci? W końcu wiadomo nie od dziś, że nasza Honey szuka jakiegoś zajęcia, by ukończyć studia.
- Podobno bardzo dobrze dogadujesz się z dziećmi z tego, co mówiła mi GoGo. - mówiła Honey, zapatrzona w swoją robotę. Wywróciłem lekko oczami, na wspomnienie mojej przyjaciółki... a może już nie? Sam nie wiedziałem.
- Ach tak - mruknąłem tylko w odpowiedzi, zdejmując rękawice. - Mówiła ci coś jeszcze?
- Tak - odparła Honey, chichocząc. - Ale to zachowam dla siebie.
Wywróciłem oczami jeszcze raz, tym razem jednak nie ukrywałem tego przed Honey. Kobiety, pomyślałem, przypominając sobie, że to samo mówiłem ostatnio Wasabiemu. Zastanawiało mnie, jakie byłoby bez nich życie, ale równocześnie musiałbym przyznać, że straciłoby cały kolor, jak szkic bez farb.
- Kiedyś sama ci to powie - zwróciła się do mnie Honey z przekonaniem, mieszając w puddingu - No, gotowe, teraz wystarczy tylko życzenie.
Spojrzałem na miskę z uśmiechem, nie wierząc, że Honey wierzy w tradycję wypowiadania życzeń nad ręcznie przygotowaną masą. Mimo to moja przyjaciółka zamknęła oczy i skinęła głową po chwili na znak, że już pomyślała o swoim pragnieniu. Blond kosmyk osunął jej się na czoło, gdy zmarszczyła swoje jasne brwi.
- Co pomyślałaś? - zapytałem, opierając się o ladę
- A-a-a - stęknęła Honey, machając mi palcem przed twarzy. - Życzeń nie wypowiada się na głos, bo się potem nie spełniają. No, teraz ty.
- Ale ja nie robiłem z tobą puddingu - zaśmiałem się, chcąc tak naprawdę oddalić od siebie myśl o jakimkolwiek życzeniu bożonarodzeniowym, wiedząc, na jaką drogę natrafią moje nieokiełznane myśli.
Honey skinęła głową bez słowa i wyciągnęła z szafki cynamon w torebce, po czym podała mi go z pewną siebie miną.
- A to co? - spytałem z cieniem uśmiechu, mierząc w dłoni małą torebkę.
- Zapomniałam go dodać - powiedziała, jakby ta odpowiedź była najprostsza na świecie. - Wsyp trochę, to nie będziesz mógł powiedzieć, że mi nie pomagałeś.
Teraz już naprawdę poczułem się zażenowany. Wyobraziłem sobie minę Tadashiego, który pewnie musiał znosić pomysły Honey na co dzień i mało nie wybuchnąłem śmiechem. Nie, Tadashi był inny - miał w sobie masę cierpliwości, poza tym uwielbiał Honey jeszcze bardziej ode mnie, więc pewnie z radością przystałby nawet na tradycje gwiazdkowe, którym ja nie ulegałem.
- Czy to konieczne? - spytałem bezbronnie, ale mina Honey mówiła mi jasno, że nie mam wyboru. Otworzyłem z westchnieniem torebkę i wsypałem szczyptę cynamonu do puddingu. Honey patrzyła na mnie, jakby chciała wejść mi do głowy i sprawdzić, czy wypowiedziałem w myśli życzenie.
Tylko co ja mogłem sobie życzyć? - pomyślałem, starając odepchnąć od siebie myśli o Go. Tak naprawdę moim jedynym pragnieniem w tym momencie było dowiedzieć się o niej wszystkiego, a zwłaszcza o jej przeszłości - nie chciałem, by dalej przede mną ukrywała cokolwiek, a wydawało mi się, że moja wiedza o niej to tylko czubek góry lodowej. Byliśmy przyjaciółmi, więc chyba zasługiwałem na szczerość, prawda?
W końcu odetchnąłem i zdecydowałem się życzyć sobie właśnie tego, skoro i tak myśli te nie pozwoliły mi się skoncentrować na czymkolwiek innym. Czułem się jak więzień we własnym ciele - zniewolony przez jedną dziewczynę, w dodatku moją przyjaciółkę.
- Co to za smętna mina? - zapytała mnie Honey z zaniepokojeniem na twarzy.
- Mogłaś mnie nie zmuszać do tego życzenia - mruknąłem w odpowiedzi, chowając ten przeklęty cynamon.
- Dotyczył GoGo, prawda? - zapytała smutno. Byłem obrócony do niej plecami, więc nie widziała mojej miny.
- Mieliśmy nie mówić o swoich życzeniach, - przypomniałem jej - więc mnie nie przepytuj. Poza tym moglibyśmy pogadać o czymkolwiek innym? - czułem dumę, że nic w moim głosie nie wskazywało na to, że mnie to dotknęło.
- Nie ma sprawy - odparła Honey z entuzjazmem. - Pomożesz mi nakryć do stołu? Już chyba wszystko pokończyłam.
Uśmiechnąłem się szeroko.
- Myślałem, że już mnie nie poprosisz - odpowiedziałem, chowając w cień moje myśli, co przychodziło mi dość łatwo w towarzystwie Honey.
Zmrok zapadł jakąś godzinę temu, gdy siedzieliśmy w piątkę przy stole. Czuliśmy się trochę inaczej bez Wasabiego, ale to nie zmieniało faktu, że świetnie się razem bawiliśmy. O dziwo, nawet zdołałem się rozluźnić przy GoGo i na chwilę zapomnieć o moich wątpliwościach wobec jej przeszłości. Nie chciałem wyskakiwać z tym akurat dzisiaj, kiedy mieliśmy co świętować i byłaby to kompletna głupota z mojej strony, więc wolałem udawać, że jest wszystko okej, niż psuć humor gościom.
Musiałem przyznać, że moi przyjaciele wyglądali dziś naprawdę nietypowo - jeżeli tak to można określić. Zacznijmy od tego, że Freddie był ubrany również w koszulę o jasnoczerwonym kolorze i miał gładko zaczesane włosy. Cóż, widzieliśmy go codziennie dlatego zmiana jego ubioru nawet w tak uroczystej okoliczności była dla nas dość sporym zaskoczeniem. Co prawda, widziałem go już takiego na zdjęciu rodzinnym w jego posiadłości na końcu miasta, ale musiałem się uszczypnąć w policzek, by się upewnić, że to nie sen.
Ubiór Honey nie budził wcale tak wielkiego zaskoczenie, bo wyglądała olśniewająco, zresztą tak jak zawsze - choć w Instytucie nosiła raczej luźne swetry i wysokie obcasy, to każdy z nas wiedział, że niewiele jej trzeba, by wyglądać fenomenalnie. I znów musiałem ukrywać uśmiech, zastanawiając się, w jaki sposób mój brat patrzył na nią w Instytucie, do którego razem chodzili. W dodatku róż jej sukienki idealnie pasował do różu na jej policzkach.
Najtrudniej jednak przychodziło mi odrywanie wzroku od GoGo, do czego się zresztą już chyba przyzwyczaiłem. Nikt by jej nigdy nie namówił na sukienkę, ale to nie oznaczało, że jej wygląd nie przyciągał spojrzeń. Miała na sobie szarozłote legginsy imitujące jeans, lekką bluzkę o kolorze turkusu z rękawami do łokci, a na jej uszach wisiały okrągłe, złote kolczyki, sięgające jej niemal do ramion. Wyglądała na zadowoloną i rozluźnioną w naszym towarzystwie, co nieco mnie irytowało, przypominając sobie o tym, że pewnie nawet nie wiedzieliśmy o niej w połowie tego co Ithani.
- Ej, ludzie - ogłosił dumnie Fred w trakcie jedzenia kruchych ciasteczek Honey. - Muszę wam coś ogłosić.
- Jeśli to coś ważnego, to dobry czas, Freddie - mruknęła z uśmiechem GoGo, a Honey jej zawtórowała. Siedzieliśmy tu razem od jakiś ponad dwóch godzin, więc byłoby to w pełni uzasadnione.
- Dzięki, GoGo, że interesuje cię mój rozwój zawodowy. - odparł Fred, udając zniecierpliwienie. Tak naprawdę to chyba żadne dogadywania GoGo nigdy go nie zbulwersowały. Mniej więcej na tym polegała ich relacja.
- Twoje co...? - zapytała GoGo, przełykając łyk herbaty.
Honey i ja wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Nawet Fred nam zawtórował. Baymax uniósł palec do góry i wskazał na GoGo.
- Trafna uwaga - powiedział robot.
- I ty przeciw mnie? - zapytał Fred, gdy zdołał się już uspokoić.
- Skąd, Fred. - odpowiedział Baymax, uśmiechając się po swojemu. Trąciłem lekko Honey w ramię.
- Zauważyłaś to? - zapytałem ją, wpatrując się w Baymaxa, jakbym widział go po raz pierwszy na oczy.
- Co? - spytała Honey marszcząc brwi.
- Autoprogramowanie Baymaxa posunęło się tak daleko, że już nawet wypracował swój humor. - powiedziałem z naukowym entuzjazmem. Nie byłem pewien, czy Tadashi to przewidział, gdy projektował robota. Tak jakby zaczął żyć własnym życiem...
- Ty... faktycznie - odparła Honey, mrugając oczami. Widziałem po niej, że zainteresowała się tym na równi ze mną. Byłbym skory przeszukać mechanizmy robota, by dowiedzieć się, skąd biorą się jego automatyczne przeróbki, ale obiecałem sobie, że już nigdy nie będę wpływać na oprogramowanie Baymaxa.
- Co tak szepczecie? - zapytał nas Fred, mrużąc oczy, by udać podejrzliwość.
- Nic, nic - odpowiedziałem zamiast tego. Nie chciałem się tym dzielić w towarzystwie Baymaxa. - Nie powiedziałeś nam w końcu tego, co chciałeś - przypomniałem.
- Aha, właśnie - odparł Fred, znów powracając do swojej dumnej postawy. GoGo spojrzała na niego z zaciekawieniem. - Chciałem wam powiedzieć, że zapisałem się na pierwszy semestr Akademii Filmowej.
Otworzyłem szeroko oczy. Freddie i filmy? Czyżby chciał zostać aktorem?
- Fred, znam cię dosyć długo i nie przypominam sobie, żeby ciągnęło cię do aktorstwa - powiedziała GoGo z powagą. Honey kiwnęła głową, choć najwyraźniej pomysł ten ją zaintrygował.
- Bo nie kręci mnie aktorstwo - odparł obronnie Freddie. - Bardziej zależy mi na reżyserstwie, ale takim wiecie... na pewnym poziomie. Znam najlepszych twórców w sumie przez mojego ojca i chciałbym coś zacząć w tym kierunku, może zgodziliby się mi pomóc.
- To doskonały pomysł, Fred - powiedziała szczerze Honey.
- Skoro jest to coś, co lubisz, to dobrze, że chcesz to rozwijać - przyznałem i powiem szczerze, że jego pomysł nie był taki zły.
- A ty co myślisz, GoGo? - zapytał Fred, unosząc brew. GoGo dopiła cierpliwie herbatę, patrząc w stół.
- Może zdurniałam, ale naprawdę widzę cię w tej roli - powiedziała z cieniem uśmiechu.
- GoGo Tomago powiedziała w moją stronę coś miłego - Fred udawał zdziwienie. - Ej, ma ktoś kamerę? Przydałoby się to uwiecznić...
- Nie przyzwyczajaj się zanadto - mruknęła GoGo, opierając się o oparcie krzesła.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Honey zerwała się z miejsca, podczas gdy my zastanawialiśmy się, kto to mógłby być. Z tego, co wiedziałem, to Honey nie oczekiwała jeszcze jednego gościa. Miny moich przyjaciół mówiły jasno, że są równie zdziwieni, co ja i gospodyni.
- Tak? - usłyszeliśmy z przedpokoju. - Wasabi!
Spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem i radością, po czym wstaliśmy wszyscy i ruszyliśmy do przedpokoju. Rzeczywiście, w progu stał Wasabi, a za nim stała kobieta o czarnych, kręconych włosach i takim samym kolorze skóry, co nasz przyjaciel. Z tego, co wiedziałem, to Wasabi miał spędzać święta z rodziną, dlatego kompletnie nas zaskoczył pojawieniem się u Honey.
- Przecież nie mogłem pozwolić, żebyś świętowała sama - powiedział Wasabi z szerokim uśmiechem, przytulając do siebie Honey. Zastanawiałem się, czy jego towarzyszka to ta Carry, o której wspominał Wasabi.
GoGo odchrząknęła znacząco.
- A my to co? - zapytała, wskazując na naszą czwórkę. - Parapety?
Wasabi i jego towarzyszka zaśmiali się cicho.
- Ach, właśnie - Wasabi spojrzał na nią i objął ją ramieniem. - Poznajcie moją siostrę, Megan.
Spojrzeliśmy na smukłą mulatkę o pełnych ustach, która uśmiechnęła się do nas przyjaźnie.
- Dotychczas nie wiedzieliśmy, że masz siostrę - zaznaczyłem, widząc zdziwione miny moich przyjaciół. Więc jak wyglądała Carry, nowa dziewczyna Wasabiego?
- No tak - Wasabi podrapał się po głowie.
- Jason nie mówi za wiele o sobie - przyznała szczerze, a jej uśmiech był nadzwyczajnie biały.
Spojrzałem na GoGo i wymówiłem niemo imię Jasona, które nie kojarzyło mi się tak naprawdę z nikim, ale przyjaciółka obdarzyła mnie tylko swoim zniewalającym uśmiechem i wzruszyła ramionami. Aha, fajnie, że dopiero dowiedziałem się, jak na imię ma mój kumpel.
- Wchodźcie do środka - zaprosiła ich Honey. - Nie stójcie tak w przedpokoju.
Tak naprawdę odkąd w drzwiach pojawił się Wasabi, ostatnie ponure myśli odeszły w kąt i spędzaliśmy naprawdę miły czas w swoim towarzystwie. Wymienialiśmy żarty i docinki, ale przede wszystkim dużo rozmawialiśmy. Pomimo wspólnego czasu w Instytucie i teraz w Agendzie, to rozmawialiśmy zbyt rzadko i potrzebowaliśmy takiego odpoczynku w swoim gronie. Czułem się tak odprężony, że zdołałem zapomnieć, że ostatnio rzadko kiedy się uśmiechałem.
Megan, siostra Wasabiego, okazała się świetna. Dopiero po kilku godzinach wspólnej rozmowy zaczynałem zauważać tak oczywiste podobieństwo między nimi - to samo skupione spojrzenie, podobny kształt brwi, ale przede wszystkim to samo opanowanie, które musiało być najwyraźniej ich cechą rodzinną. Wasabi wspominał, że ma dużą rodzinę, ale tak naprawdę dopiero teraz poznaliśmy kogokolwiek z jego bliskich. Megan szczególnie dobrze dogadywała się z GoGo, z którą przegadała dobre pół wieczoru. Dowiedzieliśmy się, że siostra Wasabiego - lub Jasona - studiowała prawo i mieszkała w San Fransokyo niedaleko Instytutu, a my nawet nie wiedzieliśmy o jej istnieniu. Wasabi dodał, że jego siostra jest niesamowicie zdolna, co przyjęliśmy z brakiem zdziwienia, sądząc po talencie naszego przyjaciela do wszelkiego rodzaju fizyki. Oczywiście Megan skromnie zaprzeczyła.
Gdy myśleliśmy już, że wieczór skończy się w takiej atmosferze, nagle zaskoczył nas kolejny dzwonek do drzwi. Honey spojrzała na innych ze zdziwieniem, ale znalazła tylko odzwierciedlenie swojej własnej miny.
- Kolejni niezapowiedziani goście? - zaśmiała się GoGo, szturchając lekko Megan.
- Zaraz sprawdzę - powiedziała Honey, po czym odeszła do przedpokoju z nieco zaniepokojoną miną. Jakby nie patrzeć, nasze święta w naszą Szóstkę i tak zmieniły się w siódemkę, choć obecność Megan była nam jak najbardziej na rękę, więc teraz nie miałem zielonego pojęcia, kto mógł do nas wpaść o tak późnej porze.
- Stawiam dziesięć do jednego, że Honey ucieszy się ze swojego gościa - GoGo nachyliła się i udawała, że szepcze Wasabiemu do ucha. Przyjaciel zaśmiał się i zerknął na mnie.
- Dobra, ale ja obstawiam, że ty zadowolona nie będziesz - odpowiedział, a GoGo zmarszczyła swoje ciemne brwi i obróciła głowę, a jej złote kolczyki zatańczyły wokół jej twarzy.
Nie wiem, jak potoczył się ten zakład, bo tak naprawdę obydwoje wygrali. Honey wróciła po chwili, trzymając za rękę uśmiechniętego Robba. Za nimi do pokoju wkroczyła niepewnie Sam w swojej jasnobłękitnej sukience. Na jej widok mina GoGo wyraźnie zrzedła, dlatego Wasabi nieco zyskał w ogólnej punktacji.
- Cześć wszystkim - Robb i Sam odezwali się do nas niemal równocześnie. Spojrzeli na siebie i zaśmiali się głośno. Gdyby nie wyraźne różnice między tym dwojgiem przede wszystkim w kolorze skóry, można byłoby uznać Sam za młodszą siostrę Robba i przeczuwałem, że współpraca w Agendzie stworzyła między nimi właśnie taką więź.
- Coś mi się wydaje, że twoje życzenie się spełniło - zauważyłem, zwracając się do Honey. Robb spojrzał na nią z uśmiechem, a jej policzki niemal od razu spłonęły rumieńcem. - Zgadłem?
- Hiro, nie stresuj jej - zaśmiała się GoGo, a Honey od razu oprzytomniała i zerknęła na przyjaciółkę, jakby coś mi sugerowała.
- A twoje się spełniło, Hiro? - zapytała, a ja musiałem użyć resztek siły woli, by nie spojrzeć na GoGo.
- Jest w trakcie realizacji - odparłem ze śmiechem, a reszta także się roześmiała.
Pomogłem Honey naszykować dodatkowe miejsca przy wspólnym stole, co nie było takie trudne, biorąc pod uwagę fakt, że jej stół był dość spory, by pomieścić nas wszystkich. Sam wyglądała, jakby czuła się tutaj niezaproszona. Zajęła miejsce obok mnie, unikając spojrzeń, rzucanych jej przez GoGo.
- Myślałam, że jesteś zajęty na święta - powiedziała Honey do Robba, który zajął miejsce obok niej.
- Bo byłem, - odezwał się Robb. - Ale Yoko odpuściła nam wyjazd w święta, więc postanowiłem wpaść. Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam?
- Skąd - odparł Wasabi za Honey, której odpowiedź była tak bardzo do przewidzenia, że równie dobrze mogła nic nie mówić. - Ty też jechałaś na święta z Yoko? - zapytał, patrząc na Sam.
- Tak, ostatnio w Agendzie mamy sporo obowiązków - przyznała, zapomniawszy się, albo nie zauważywszy Megan, jednak szybko wymigała się od dalszych dywagacji na ten temat. - w dodatku Honey też mnie zaprosiła i Robb o tym wiedział, więc zaproponował, że może zrobimy wam niespodziankę.
- I udało wam się - przyznała Honey, uśmiechając się do Sam. Miałem lekkie wrażenie, że Sam chciała podkreślić przy nas to, że została zaproszona, ale postanowiłem odpuścić ten temat.
- Rany, naprawdę przygotowałaś sama to wszystko? - zapytał Robb, a w jego oczach pojawił się podziw. Uśmiechnąłem się lekko na myśl, że są lub mogliby być razem, zależy jak daleko sięgała ich relacja, o czym niestety nie zostałem przez Honey poinformowany. Widziałem jednak, że zależało jej na prawej ręce Yoko, dlatego tym bardziej miałem nadzieję, że oboje będą szczęśliwi.
- Nie sama - przyznała, zerkając na mnie. - Hiro mi pomagał.
- Mnie w to nie mieszaj - zaśmiałem się, unosząc bezbronnie ręce. - Ja tylko pilnowałem, by ciasta się nie przepaliły i doprawiłem twój pudding.
Honey zaśmiała się ze mną, ale pokręciła równocześnie głową.
- Brawa należą się tobie, nie mnie. - dodałem z uśmiechem.
Potem już nawet nie pamiętałem, jak potoczyły się nasze wspólne rozmowy. Czasem Wasabi przekrzykiwał coś z drugiej strony stołu, GoGo śmiała się razem z Megan, a Fred dźgał Baymaxa palcem, nabijając się z czegoś głośno. Czas mknął bardzo szybko i ani się spostrzegłem, było grubo po pierwszej, gdy rozmowy zaczynały przycichać, a my staliśmy się zbyt zmęczeni, by mówić głośniej.
- Słyszałam, że Lucky Cat się rozrasta - powiedziała do mnie Sam, gdy zdołała się już nieco ośmielić wśród moich przyjaciół.
- Aż tak o tym głośno? - zapytałem ze zdziwieniem. San Fransokyo było dość sporym miastem, ale i tak plotki niosły się tutaj szybciej niż północny wiatr, który ostatnio coraz częściej nawiedzał dzielnice.
- Nie, ale akurat moja mama bardzo poleca kawę u twojej cioci - powiedziała Sam z szerokim uśmiechem.
- Żartujesz - powiedziałem zdziwiony. - Twoja mama przychodzi na kawę do kawiarni mojej cioci a ja nic o tym nie wiem? - zagadnąłem, a Sam uśmiechnęła się szeroko.
- Dowiedziałam się kilka dni temu - machnęła przy tym ręką, jakby było to małoznaczące. - Poza tym twoja ciocia ma więcej klientów niż ci się wydaje i wszyscy cieszą się, że kawiarnia się rozwija.
Pomyślałem zaraz o cioci i ucieszyłem się ze słów Sam tym bardziej, że dla cioci Cass wszystkie nowe zmiany w kawiarni, które chce podjąć, bardzo ją stresują. Miałem nadzieję, że uda mi się ją jakoś wesprzeć, choć musiałem przyznać, że ciocia świetnie radziła sobie beze mnie. Miała masę zadowolonych klientów, dobrych wspólników, z którymi chciała teraz otworzyć nową kawiarnię, oraz oczywiście świetny personel, który był nie do podrobienia. No dobra, głównie dlatego, że pozwalali mi podkradać ciastka, gdy ciocia nie patrzyła, ale byli również bardzo dobrze wykwalifikowani.
- Hiro, mógłbyś podać tacki z trifle? - spytała, lukając do mnie ze swojego miejsca. Sama siedziała w takim miejscu, że przedostanie się do kuchni zajęłoby jej sporo czasu.
Kiwnąłem chętnie głową.
- Jasne, nie ma problemu - odparłem, mrugając do przyjaciółki, która odetchnęła z ulgą. Niemal od razu zagadał ją Robb.
- Idę z tobą - odparła Sam, wstając od stołu za mną. - Trochę rozbolała mnie głowa od tego hałasu.
Rzeczywiście, biorąc pod uwagę fakt, że zebrało się nas łącznie dziewięć osób, to w mieszkanku Honey zrobiło się dość tłocznie, mimo iż przytulnie. Odczułem niemal ulgę, gdy znaleźliśmy się sami w kuchni.
- Jak ci idzie na nowym stanowisku? - spytałem ją cicho, gdy byliśmy pewni, że nikt nas nie usłyszy. Tak naprawdę chodziło najbardziej o Megan, ale wolałem nie ryzykować.
Sam wzruszyła ramionami.
- Yoko jest cierpliwa, a ja uczę się dość szybko. Mam nadzieję, że nie przejmę jej obowiązków, tego jest naprawdę dużo, by ogarniała to jedna osoba. - powiedziała, siadając na stołku przy ladzie.
- Dlatego ma ciebie - odparłem.
- I Robba - dodała z lekkim uśmiechem. Na widok mojej zaskoczonej miny, wytłumaczyła - Robb też jest zastępcą Yoko, nie wiedziałeś?
Cóż, nie powinno mnie to zdziwić, biorąc pod uwagę fakt, że tam, gdzie pojawiała się pani prezes, tam znajdował się Robb. Mimo to domyślałem się, że stanowi kogoś na kształt pomocnika, nie zastępcy. Najwyraźniej bardzo dobrze radził sobie na swoim stanowisku, skoro Yoko tak doceniała jego obecność. Sam dopiero się uczyła, ale miałem przeczucie, że jeszcze zdąży zabłysnąć w karierze Agendy.
- Umknęło mi to - przyznałem, a Sam zaśmiała się. Jej jasnoniebieska sukienka zamigotała w przyciemnionym świetle w kuchni.
- Już dowiedziałeś się o co chodziło z GoGo? - zapytała mnie Sam, przechylając lekko głowę, tak że na jej ramię opadł jeden kosmyk jej jasnych włosów.
- Nie i na razie nie zamierzam - odparłem nieszczególnie pocieszony, że nasza rozmowa zabrnęła w tym kierunku. Tylko Sam wiedziała, skąd brał się mój podły nastrój i widziała mnie wtedy, jak zareagowałem na słowa, które usłyszałem od Ithaniego.
- Wybacz, nie chciałam cię rozdrażnić - powiedziała, robiąc kwaśną minę, choć nawet z nią było jej do twarzy. Tak naprawdę nie widziałem jeszcze, by zrobiła cokolwiek, co mogłoby skazić jej urodę. - Nie wiem, czy w ogóle powinnam się tu była pojawić, wiesz, to był pomysł Robba...
- Dlaczego? - spytałem zdziwiony. - Honey cię zaprosiła, więc nie rozumiem, dlaczego czujesz się tu nieproszona.
Sam pogłaskała się po ramieniu, wpatrzona w podłogę, jakby nie do końca wiedziała, jak sformułować odpowiedź.
- Wiesz - Robb to co innego, przyjaźni się z Honey. To wasza Gwiazdka, nie moja - powiedziała, uśmiechając się smutno.
- A ty przyjaźnisz się ze mną - przypomniałem jej. - Pewnie dlatego Honey cię zaprosiła, wiedziała, że to sprawi mi przyjemność.
- Tak myślisz? - zapytała Sam, mrugając swoimi długimi rzęsami.
- Pewnie - odpowiedziałem, w ogóle zdziwiony, że wypowiedziałem te słowa. Honey miałaby zaprosić Sam tylko ze względu na mnie? Skąd ten pomysł?
Sam obróciła głowę i uśmiechnęła się delikatnie, a na jej policzkach wystąpił lekki rumieniec.
- Miło mi, że tak myślisz - powiedziała Sam ciepło, patrząc mi w oczy.
Przez moment patrzyliśmy sobie w oczy, gdy nagle jej spojrzenie powędrowało na sufit. Kiedy za nim nadążyłem, spostrzegłem lśniącą jemiołę, ale nawet nie zdążyłem zareagować, bo usta Sam złączyły się z moimi w pocałunku. Od razu przypomniałem sobie plażę San Fransokyo i ten moment, gdy coś między nami zaiskrzyło. Czy chciałem od tego uciekać? Czułem, jakbym podzielił się na dwie osoby - jedna rozpaczliwie chciała uciec, druga domagała się bliskości z Sam, jakby dzieliło nas zbyt wiele.
Przyciągnąłem ją do siebie i wpiłem się w jej usta subtelnie, zastanawiając się, co się ze mną do cholery dzieje. Byłem jak w transie, z którego nie potrafiłem się obudzić. Straciłem całkowicie poczucie czasu, jakby przestał w ogóle istnieć. Coś krzyczało we mnie, że popełniam duży błąd, ale nie wiedziałem, dlaczego, jakbym stracił pamięć. W głowie miałem tylko leniwe myśli, które mijały wolno, jak stary film, ukazujący mi tylko ciekawsze fragmenty. Myślałem o brązowych, bystrych oczach, zniewalającym uśmiechu, kruczoczarnych włosach...
Odsunąłem się od Sam, gdy zdołałem pojąć moje myśli. To nie ją chciałem pocałować, osoba, na której naprawdę mi zależało, siedziała w drugim pomieszczeniu. Czy byłem tak głupi, czy zmęczony, by dopuścić do tego, co się między nami wydarzyło? Spojrzałem w oczy Sam i poczułem wstyd i ogłupienie. Czy naprawdę całowałem ją, fantazjując o GoGo?
Usłyszałem kroki i zdołałem się obrócić tylko po to, by zobaczyć plecy GoGo, opuszczającej w pośpiechu kuchnię.
Wreszcie nowy rozdziałek :33 tęskniliście? Jak już ruszać, to z pompą, nie? :D Jestem ciekawa waszych oczekiwań po zerknięciu na sam tytuł posta, mam nadzieję, że się ze mną podzielicie :)))
~Just Dreamie *tak wiem, zniszczyłam wam pewnie wieczór, ale co mi tam, noc jeszcze młoda *
wreszcie :)
OdpowiedzUsuńNieeeeeeeee nie nie nie glosno krzycze NIE!! dlaczego znowu musialosie spierdzielic wiedzialem ze bedzie zle po samym tytule ale ze az tak ;-; nie wyhodze razem z avis i piwonia. a i pozdro jestes najokrutniejsza!!!
UsuńJak wszyscy wyjdą, to kto zostanie by czytać? :(( *smuteczek*
UsuńJa... Ja wychodzę. *wstaje z krzesła, wali nim o biurko. Wychodzi z pokoju i trzaska drzwiami*
OdpowiedzUsuńAż tak, Avis? :D
UsuńAŻ TAK?! Dziewczyno, zrobiłaś mi idealną metodę miodka i toporka! Najpierw "miłego czytania skarbie ;*" a teraz mi dowaliłaś. Dziękuję. Naprawdę.
UsuńPoczątek rozdziału, myślę sobie: "No dobra, może to wcale nie będzie ta szmata".
Koniec rozdziału... No po prostu serce w kawałkach.
Ale dobra, przejdźmy do konkretów.
HIRO TY MAŁA SZMATO!!!! Jakim imbecylem trzeba być, żeby całować się z kimś i myśleć o pocałunku z inną osobą? Kurna, Hiro - wygrałeś. Po prostu zasługujesz na oklaski na stojąco *wstaje i klaszcze*
W ogóle... Zniszczę cie Sam. Z N I S Z C Z E. *wkurwiona i zrozpaczona Avis - aktywacja!* Nienawidzę cie jeszcze bardziej. Weź wyjdź stąd. Nikt cię tam nie kocha. Idź, zgiń, przepadnij!
*Chwila dla mnie, muszę się opanować...*
Dobra. Ale jebać już ten ich pojebany pocałunek *<- przepraszam xd*.
Honey, powiedz tej małej... powiedz temu małemu idiocie, że Go jest w nim zakochana.... Ja to po prostu wiem, że w tej dziewczynie jest siła.
Dobra, nie wiem co mam napisać więcej, bo jestem smutna i zdenerwowana *nie żebym chciała powiedzieć... ekhem, wkurwiona, ekhem*
A z tobą Just, jeszcze się policzę...
Też cię kocham Avis :DD jejku, planowałam ten rozdział tak z pół roku wstecz ale nie sądziłam że nagromadzi aż tyle emocji xdd aż jestem z siebie dumna :'))) *płacze ze szczęścia bo chuj że jej nienawidzą, ważne że jest prawdopodobnie dobrą autorką skoro wpływa na nastrój *
UsuńO. W. Mordę. Moja twarz się skrzywiła na dobre. COOOOOO?
OdpowiedzUsuńJuż sam tytuł mię zdziwił, ale to?!? Jak mogłaś to zrobić GoGo?
No nie, wychodzę z Avis. Nie mogę. Co za świnia z tego ofiary.
Ja chędożę. Mam ochotę głośno poprzeklinać. Noż k####!!! Dlaczego?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTo jest po prostu złe. Co za głupi imbecyl, dupek, złamas... A Sam jest bestyją upierdliwa, niczym jakiś utopiec, a stwór to plugawy. Oj strzeż się, żyjący w niewiedzy debilu...
UsuńNie widziałam, że Hiro można nienawidzić - aż do teraz :) dzięki za uświadomienie :**
OdpowiedzUsuńMożna. Od teraz go nie znoszę. Będziesz się musiała mocno postarać, żeby przywrócić do niego jakąkolwiek sympatię. I moją, i Avis, i wszystkich innych, w tym fikcyjnej Go.
UsuńTo będzie trudne zadanie *śmieje się demonicznie*
Hahah xd Myślę, że Just walnie jakimś cudownym rozdziałem i znowu pokochamy Hiro :')
UsuńNigdy we mnie nie wątp, Avis :DD Hiro nie jest taki głupi, by się teraz poddać ;))
UsuńJa sobie spokojnie czytam tytuł. Myślę sobie o jak zajebiście! Może Hiro i Go się pocałują! Czytam sobie czytam a tu nagle .....Nosz k*** no... Mam nadzieje że Hiro coś z tym zrobi bo jak nie to znajde cie Just ;) buhahhahahhahaha :D xd
OdpowiedzUsuńHahahahah :DD było miło ale się skończyło - w następnych rozdziałach będzie coraz ciekawiej między Hiro i GoGo, więc ich przyjaźń może nie przetrwać...
UsuńCzyżby następny rozdział będzie myślami GoGo? :3
OdpowiedzUsuńOdpowiedź brzmi - nie. Niestety, bardzo mi przykro, ale postaram się dodać nexta z GoGo za dwa tyg ;) ( lub w sensie że za dwa rozdziały bo nwm czy dam radę tak równo za 2 tyg, ostatnio u mnie ciężko z nadążaniem)
UsuńJasne <3 Gratulację zdania prawka i obiecuję, że w przyszłym tygodniu postaram się nadrobić komentowanie i dołączyć do ogólnej emocji innych ;)
UsuńHahahah no to ulga :D dzięki wielkie :*
UsuńA miało być tak pięknie , a tu klops,lipa....i co dalej . Mam nadzieje że to była jednorazowa pomyłka Hiro . Spoko next,życze ci dóżo weny.
OdpowiedzUsuńMiejmy też taką nadzieję 😉 :) dziękuję bardzo
UsuńDługa ta SAM będzie komplikować życie Hiro , czy może odpuści ?😊
OdpowiedzUsuńCóż, myślę że ona nie za bardzo ogarnia że nieco to komplikuje ;)
Usuń