Pogoda w San Fransokyo zmieniała się co chwilę - najpierw śnieg, potem deszcz, tworząc jedną wielką mokrą plamę z tego miasta. Wiatr co chwilę targał moje i tak skołtunione włosy, których już nawet nie próbowałam przeczesywać dłonią. Naciągnęłam tylko kaptur na głowę i brnęłam dalej w tę ulewę. Aż pożałowałam, że odmówiłam pani Cass podwózki - przynajmniej nie musiałabym teraz moknąć.
Wszystko przez to, co powiedziała Naomi. Poczułam się nieco głupio w domu Hiro - rzeczywiście byliśmy tylko przyjaciółmi. Czy wyglądaliśmy jak para? Na samą myśl miałam ochotę stanowczo zaprzeczyć, ale tak naprawdę zrobiłabym to dla siebie. To ja chciałam stanowczo zaprzeczyć, że nic między nami nie ma, nawet jeśli coś zaszło. Coraz częściej łapałam się na tym, że myślałam o Hiro - ot, takie proste myśli typu: co robi?, czy myśli o mnie?. Kurczę, znowu to robiłam. Może powinnam znowu zerwać z nim kontakt na jakiś czas, zastanawiałam się, gdy wiatr nagle zmienił kierunek i zimne krople deszczu padały mi na twarz.
Dobrze wiesz, że nie potrafisz, odpowiedział złośliwy głos w mojej głowie. Ostatnio byłam jak pasożyt - bez Hiro nie funkcjonowałam normalnie. Czułam, że go wykorzystuję, że fakt, że cały czas jest przy mnie to moja wina. To ja zmuszam go do mojego towarzystwa, tłumacząc się przyjaźnią.
Skręciłam w lewo w bramę mojego domu i zatrzasnęłam ją, słysząc cichy stukot, oznaczający zatrzaśnięcie. Nienawidziłam tego domu. Z całą stanowczością wolałam już Instytut lub Agendę niż siedzenie w tych czterech ścianach. To nie był dom, nieważne, jak miło mój ojciec go nazywał. Bez mojej matki nic już nie mogło się tak nazywać.
- Jestem! - wykrzyknęłam, zatrzaskując za sobą drzwi. Zawsze dawałam znać o sobie, choć rzadko kiedy ktoś mi odpowiadał. Najczęściej mój ojciec był w tym czasie na ważnym spotkaniu albo ślęczał nad dokumentami swoich licznych firm. Nie obchodziło mnie to, choć szczerze mówiąc wolałabym, by więcej czasu spędzał jednak w domu.
Zrzuciłam przemoczoną kurtkę i rzuciłam ją niedbale na wieszak. I tak pewnie jutro posprzątam w przedpokoju, gdy nie będę miała nic innego do roboty, poza nadrabianiem materiału z wykładów, na których mnie nie było. Znowu naszły mnie myśli o Hiro i o tym, że chciałabym go jutro odwiedzić i z nim pogadać. Co ze mną było nie tak? Jakoś nie za bardzo tęskniłam za towarzystwem Honey, choć była moją najlepszą przyjaciółką, więc dlaczego tęskniłam za Hiro? To wszystko robiło się zbyt dziwne, by w to włazić, a ja wolałam to ominąć, jak zawsze, gdy ktoś podrzucał mi pod nogi kłody. Cała ja, GoGo Tomago.
- Jestem na górze - usłyszałam głos taty, którego w ogóle się nie spodziewałam. Jeśli odpowiadał, to robił to od razu, a skoro odpowiedziała mi cisza, uznałam, że go nie ma. Cóż, najwyraźniej taki stary przedsiębiorca jak on, potrafi jeszcze zaskoczyć.
Zrzuciłam buty i pobiegłam na boso po schodach. Coś mnie zastanawiało. Gdyby mnie wołał ze swojej sypialni, głosy usłyszałabym z innego kierunku. Jeśli tak, to mógł być tylko...
- Co ty robisz w moim pokoju? - zapytałam go ze złością. Wiedział, że to moje sacrum i że nie jestem zadowolona, gdy ktoś je narusza. Mimo to mój ojciec siedział na moim łóżku jakby nigdy nic i przyglądał się stojącym naprzeciw niego sztalugom.
- Wróciłaś do malowania? - to zabrzmiało bardziej jak zdanie, niż pytanie, ale i tak je zadał. Poczułam jeszcze większą złość. Co go to właściwie interesuje? Maluję już od kilku miesięcy, a on dopiero to zauważył?
- Nic ci do tego - mruknęłam, wieszając na szafie mokrą bluzę. - Możesz mnie zostawić?
- Nie malowałaś odkąd się przeprowadziliśmy - powiedział, w ogóle nie słuchając tego, co mówię. Głos miał posępny, jakby był o wiele starszy niż te jego czterdzieści siedem lat. Tak naprawdę nigdy nie porzuciłam malowania, ale dopiero ostatnio za sprawą Hiro zaczęłam to robić znacznie częściej.
Zatrzymałam się tyłem do niego z bluzą w ręku. Poczułam łzy napływające do moich oczu, ale zacisnęłam mocno zęby, starając się je zahamować. W tym domu rzadko mówiliśmy o mamie, a ojciec domyślał się, że mój związek ze sztuką był jej sprawką. Tak naprawdę, gdyby nie ja, w salonie nie stałoby nawet jej zdjęcie. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego mój ojciec chce zatrzeć wszelkie ślady tego, że kiedyś miałam dwójkę rodziców i nie byłam sierotą.
- To Kyoto, prawda? - zapytał bezbarwnym głosem, którego zazwyczaj używał w swoich zawodowych naradach, a nie w roli troskliwego rodzica. Po tak męczącym dniu jak ten, wolałam od razu wskoczyć do miękkiego łóżka i popijać gorącą herbatę przy wtórze moich ulubionych utworów w słuchawkach, zamiast słuchać jego głosu i czuć się obco we własnym pokoju. Nic mu do tego, co malowałam. Nawet, jeśli była to panorama Kyoto.
- Możesz wyjść? - spytałam po raz drugi, ale znów nie drgnął. Ta cecha akurat nas łączyła - byliśmy niewiarygodnie uparci.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - to pytanie zabrzmiało w jego ustach bardzo smutno. O mały włos złapałabym się na wyrzutach sumienia.
- Bo nie pytałeś - odwarknęłam, poirytowana jego obecnością.
Mój ojciec wstał i westchnął. Obróciłam się przodem do niego i zauważyłam, że przygląda mi się z tym samym ciężarem, co zwykle. Cokolwiek by robił, nigdy nie wiedziałby o mnie wszystkiego i ja nigdy nie włączyłabym go do swojego świata. Dobrze o tym wiedział, a i tak próbował. Zazdrościłam Hiro jego przyjaźni z własną ciocią - mieli tak dobry kontakt, że nie raz słyszałam od niego, że w trudnych chwilach może jej wyznać, co mu leży na sercu. Pewnie czuje się podle, ukrywając przed ciocią prawdę o Agendzie.
- GoGo, wiesz, że chcę to zmienić. - powiedział do mnie ojciec, podchodząc bliżej. - Daj mi szansę.
- Gdybyś nie zajrzał do mojego pokoju nawet nie wiedziałbyś, że wróciłam do malarstwa - warknęłam, czując jak czara goryczy się przelewa i jak łzy spływają mi po policzkach. To już nie było istotne. - Nie wiesz, co robię, z kim się spotykam, ani czym się interesuję. Gdyby nie to, że wspierasz Agendę nawet nie wiedziałbyś, że byłam na Isla Menor. I ty mi mówisz, że chcesz to zmienić?
Mój ojciec nie zrobił nic. Stał i patrzył, jak po moich policzkach ciekły spokojnie łzy, które pojawiły się zresztą z jego udziałem. Westchnął tylko jak zawsze, po czym ruszył się z miejsca i wyszedł, wreszcie spełniając moją prośbę. Gdy tylko zniknął, łzy całkiem przysłoniły mi widok panoramy Kyoto, na którą teraz patrzyłam. Jednocześnie nienawidziłam i kochałam to miejsce. Zabrało mi wszystko, co posiadałam, a potem przyszła kolej na San Fransokyo. Tu znów dostałam obietnicę troski i miłości i znów ktoś mi ją odebrał. Tak bardzo przyzwyczaiłam się już do straty, że nie miałam siły, by z tym walczyć. Czułam, że jeśli stracę Hiro, rozsypię się zupełnie.
Położyłam się w łóżku w moich ciuchach i przycisnęłam głowę do poduszki. Głowę zalała mi fala wspomnień, uśmiech mamy, ciepło jej spojrzenia, nasze długie wieczorne rozmowy. Zawsze przy mnie była. Teraz pozostały mi po niej nagie sztalugi i chęć zmiany, która narastała we mnie z każdym rokiem.
Agenda zawsze zdawała mi się zbyt tłoczna jak na tajne miejsce. Zastanawiało mnie, czy klienci hotelu Akiyo nie bywali zaciekawieni ubytkiem kilku pięter w przyciskach windy. Mimo to zawsze czekałam, aż zostanę sama i dopiero wbijałam znaną mi kombinację cyfr, którą pokazała nam Yoko.
- Cześć, GoGo - usłyszałam, gdy wkroczyłam do tej samej windy. Podniosłam głowę i dopiero zauważyłam moją przyjaciółkę, opartą o wielkie lustro z poręczą po lewej stronie windy. - Jejku, co się stało? Wyglądasz jak sto nieszczęść.
Westchnęłam. Trochę się namęczyłam rano, by zatuszować cienie pod oczami i ślady łez, ale najwyraźniej bez skutku. Honey potrafiła rozgryźć wszystko, jeśli naprawdę jej na tym zależało.
- Ojciec - mruknęłam tylko, opierając się o lustro plecami. Honey wcisnęła przyciski i objęła mnie ramieniem, próbując wesprzeć.
- Pokłóciłaś się z nim? - spytała, najwyraźniej niezbyt zaskoczona. Wysłuchiwała moich narzekań od dobrych kilku lat i dobrze wiedziała, czego się spodziewać.
- Można tak to ująć - mruknęłam, czując jednocześnie ulgę, że Honey jest przy mnie. Gdyby nie ona, z pewnością załamałabym się po rozstaniu z Ithanim. Honey i Tadashi byli przy mnie, gdy całkiem się rozsypałam. Zaczęłam studia i nagle przestałam chodzić na wykłady - a wszystko przez Ithaniego. Tadashi pomógł mi zdać rok, a Honey tchnęła we mnie resztki nadziei, których ja już nie posiadałam.
- Chcesz o tym porozmawiać? - zagadnęła mnie, starając się sprawić, żebym się uśmiechnęła. - Znam świetną knajpę niedaleko, jak oddamy Yoko dokumenty, to możemy tam zajść.
Ach, tak. Protokoły i takie tam. Dopiero teraz przypomniałam sobie o żółtej teczce, z którą weszłam śmiało do Agendy. Yoko poprosiła nas, żebyśmy jak najdokładniej opisali jeszcze raz całą misję, tym razem pisemnie, a ona doda to do naszych zeznań z rozprawy i uzupełni resztę dokumentów sama. Nie wiedziałam, że Agenda tak dba o część księgową, ale wątpiłam, że dane trzymają tutaj. Pewnie mają jakiś specjalny rządowy schron czy coś w tym rodzaju, gdzie chowają podobne dokumenty.
- W sumie czemu nie - odparłam, chcąc zabrzmieć entuzjastycznie, ale dość kiepsko mi to wyszło. Dawno nie byłam tak rozgoryczona.
Winda się otworzyła i nagle mój podły nastrój się pogorszył. Na końcu korytarza zauważyłam Hiro rozmawiającego z tą śliską Sam. Na jej widok całe moje opanowanie zniknęło.
- O proszę, miss San Fransokyo - syknęłam do Honey, dobrze wiedząc, że ta dwójka mnie nie usłyszy.
Honey zmarszczyła brwi, ale nie odpowiedziała. Przez dłuższy czas próbowała mnie przekonać, że Hiro jest we mnie zakochany, w co oczywiście nie uwierzyłam. Widziałam, jak patrzył na Sam i to mi wystarczyło, żeby zanegować jej słowa.
Sam zaśmiała się z jakiegoś żartu Hiro, niby przypadkiem muskając jego rękę. Miałam ochotę wydrapać jej oczy, gdy widziałam, jak okręca go sobie wokół palca, ale czułam się bezradna. Cały czas ilekroć wspomniałam o tej tępej blondynce mówił, że wcale jej nie znam i żebym przestała się o nią wściekać. Może i byłam zazdrosna, ale tak się składa, że wokół Ithaniego nie raz kręciły się takie dziewczyny, więc dobrze wiedziałam, czego można się po nich spodziewać.
- Najwyraźniej nie dał sobie z nią spokoju - skomentowała tylko ponuro Honey. Wiedziałam, że nie żywi do Sam żadnej urazy i stara się być dla niej miła, ale ją też zastanawia zachowanie dziewczyny.
- Chodź, nie chcę na to patrzeć - zwróciłam się ponuro do przyjaciółki. Wczorajsza kłótnia z ojcem wystarczająco popsuła mi nastrój. Nie chciałam, żeby niejednoznaczne zachowanie Sam w stosunku do Hiro jeszcze bardziej go zepsuło.
Przeszłyśmy przez korytarz i zostawiłyśmy dokumenty na biurku Yoko, która, według słów jej nowej pomocnicy, wybyła na jakieś ważne spotkanie.
- Yoko dość często wyjeżdża, nie uważasz? - zagadnęła mnie Honey, poprawiając okulary na swoim nosie.
- Może - wzruszyłam ramionami. Tak naprawdę wcale nie obchodziły mnie wyjazdy pani prezes. No, chyba że zabrałaby swoją słodką Sam ze sobą.
- Myślałam nad świętami - powiedziała z uśmiechem Honey, chcąc tchnąć we mnie resztki entuzjazmu. - Moi rodzice wyjeżdżają do Paryża, więc spędzę je sama.
W jej głosie wyczułam nutę smutku. Honey była bardzo rodzinną osobą i pewnie nie uśmiechała się na myśl o samotnej Gwiazdce.
- Mogę ci potowarzyszyć, jeśli chcesz - powiedziałam bez entuzjazmu choć w głębi duszy uśmiechałam się na myśl o świętach bez ojca.
- Dzięki, właśnie miałam to zaproponować - zaśmiała się Honey, trącając mnie lekko w ramię. - Myślałam o tym, żebyśmy spędzili te święta tak inaczej - całą szóstką, no wiesz...
- Nie zapraszasz Robba? - zagadnęłam ją, a Honey uśmiechnęła się lekko.
- Cóż, może to dobry pomysł... - odpowiedziała wolno z cieniem zainteresowania. - W takim razie całą siódemką... Ale co ja mu powiem?
Nieco śmieszyło mnie zainteresowanie Honey pracownikiem Agendy, ale tak naprawdę cieszyłam się na myśl o tym, że w końcu ogarnęła się po śmierci Tadashiego. Wiem, że bardzo go kochała, dlatego jego strata tak bardzo ją zabolała. Pamiętam, że często się spotykali i że Tadashi często o niej wspominał, uśmiechając się przy tym w łobuzerski sposób.
Westchnęłam teatralnie, ale chętnie przejęłam temat.
- Cześć, Robb. Chciałbyś spędzić ze mną ten specjalny czas, jakim są święta? - mówiąc to zamrugałam czarująco, irytując tym moją blondwłosą przyjaciółkę.
- Przestań, mówię poważnie. - wywróciła przy tym znacząco swoimi jasnozielonymi oczami.
- No i ja też. - broniłam się. - Co w tym trudnego?
- Ach, to że to trochę niestosowne zaproszenie, nie uważasz? Święta spędza się z bliskimi, z rodziną...
Ja zazwyczaj siedziałam na święta u babci pijąc tradycyjną sake i otwierając prezenty. Mój ojciec wybywał z pracy tylko na Gwiazdkę, a w następne dni świątecznego wypoczynku znów powracał do obowiązków.
- A ty spędzisz je sama - dokończyłam za nią bezceremonialnie. - No idź do niego, co ci szkodzi?
Honey skrzywiła się nieznacznie, po czym westchnęła i ruszyła w drugą stronę korytarza do biura należącego do jej przyjaciela. Słyszałam, że po Isla Menor spotkali się kilka razy i Robb okazał się ciekawym rozmówcą, niestety Honey nie powiedziała mi nic więcej.
- Zaczekasz na mnie? - zapytała Honey, obracając się do mnie z niepewnym uśmiechem.
- Pewnie - odparłam, czując się zwycięsko. - Nie przepuściłabym okazji, żeby cię o niego wypytać.
Zostałam sama w korytarzu, więc postanowiłam poczekać na nią w naszym apartamencie, zamiast sterczeć tu i podsłuchiwać rozmowy telefonicznej pracowników.
Weszłam do luksusowego mieszkania i zastałam pustkę. No tak, Fred i Wasabi pewnie wybyli jak co sobotę do kina, a Hiro błąkał się gdzieś z Sam. Świetnie, na samą myśl o tej żmii robiło mi się niedobrze.
Stanęłam przed dużym oknem, za którym rozciągał się widok na San Fransokyo. Ulice w tej części miasta nigdy nie świeciły pustkami- zawsze znajdowali się kierowcy, którzy potrzebowali tędy przejechać. Kolory przeróżnych witryn sklepowych i małych knajp sprawiały, że pobliskie przecznice nie wyglądały tak ponuro, jak powinny o tej porze roku. Nienawidziłam zimy - dużo bym dała by zastąpić ją słoneczną i spokojną wiosną, ale jak na razie nic się na to nie zapowiadało.
Pomyślałam zaraz o ojcu i o tym, że o tej porze siedzi pewnie w swoim gabinecie w Rotton Square. Czy myślał o naszej wczorajszej kłótni? Czy żałował, że przeszukiwał mój pokój? Stanęłam bokiem do szyby i położyłam na niej głowę, czując rozpływające się po moim ciele zimno szkła.
- Cześć, Go - usłyszałam głos, który bardzo chciałam w tej chwili usłyszeć. Obróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Hiro, wchodzącego do apartamentu. Na widok mojej miny od razu spoważniał. - Coś się stało?
- Nie - skłamałam. Nie chciałam go teraz zarzucać moimi problemami. - Honey planuje nas zaprosić na święta, bo jej rodzice wyjeżdżają i zastanawiam się, co jej kupić.
- Nas? W sensie naszą szóstkę? - spytał mnie z lekkim uśmiechem. Jego błyszczące, ciemne oczy wpatrywały się we mnie ze skupieniem.
- Tak, prawdopodobnie Robb też przyjdzie - oznajmiłam, zadowolona że to kupił. Hiro kiwnął głową i przybliżył się do mnie wolno.
- To miło z jej strony - odparł, wpatrzony w podłogę z zamyśleniem. Nagle jego oczy spoczęły z powrotem na mnie. - A teraz mów, o co chodzi.
Westchnęłam i obróciłam głowę, czując się jak kompletna idiotka. Mogłam się spodziewać, że tu wejdzie i jakoś zamaskować mój podły nastrój. Robiłam to od lat, więc dlaczego teraz miałam z tym takie trudności?
- Pokłóciłam się z ojcem. On... Przeszukiwał wczoraj mój pokój i znalazł sztalugi. - nie chciałam wspominać mu, że zostawiłam na nich akurat panoramę Kyoto. Hiro nie wiedział o tym, że coś ciągnęło mnie do tego miasta i ja nie chciałam go o tym powiadamiać. Przynajmniej na razie.
Hiro spojrzał na mnie spokojnym spojrzeniem. Zawsze ujmowało mnie, że był taki czuły. Dbał o mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. Zupełnie jak Tadashi. Z tym, że jego brat był dla mnie tylko przyjacielem, a relacji z Hiro przestawałam być pewna.
- Nie powiedziałaś mu, że malujesz? - spytał mnie delikatnie, a ja westchnęłam ciężko, przypominając sobie, że o niczym nie wie.
- Moja mama była malarką - odpowiedziałam, zamykając przy tym oczy, jakby mnie tu kompletnie nie było. - Mój ojciec chce zamazać o mojej matce wszelkie wspomnienia, więc powinnam się domyślić, że nie będzie tym faktem zadowolony. Chce o mnie więcej wiedzieć, to wszystko - wzruszyłam przy tym ramionami, dając mu do zrozumienia, że nic więcej ode mnie nie wyciągnie. I tak wiedział więcej niż Honey.
Hiro patrzył na mnie jakiś czas w ciszy, aż w końcu westchnął i objął mnie mocno, chcąc dodać mi otuchy. Wczepiłam się w niego, jakbym nie widziała go od dłuższego czasu, choć obejmowałam go jeszcze wczoraj. Tym bardziej zastanawiało mnie to, że tak bardzo pragnę jego bliskości, choć zazwyczaj winą obarczałam moją tęsknotę za postacią mężczyzny w moim życiu.
- Nie przejmuj się tym - powiedział ciepło kilka centymetrów od mojego ucha. - Na pewno nie chciał cię skrzywdzić.
Nie chciał, ale to zrobił, pomyślałam złośliwie. Jak zawsze. Zalepienie tylu lat jego braku obecności kilkoma chwilami zainteresowania było niemożliwe.
- Co u Naomi? - zapytałam go, wycierając szybko łzę z mojego prawego oka. Na szczęście niczego nie zauważył.
Puścił mnie i patrzył mi teraz w oczy, jakby lekko zdziwiło go to pytanie.
- Rozmawiałem z jej mamą - powiedział niezbyt wesoło. - Zgodziła się, żeby Naomi została u nas, dopóki nie wyjdzie ze szpitala.
- Więc skąd u ciebie taka mina? - zapytałam, myśląc o tym, że role się nagle obróciły - teraz to ja chciałam wybadać z twarzy Hiro więcej szczegółów.
Westchnął i podrapał się po swoich bujnych czarnych włosach, co miał w zwyczaju, gdy szukał jakiegoś rozwiązania.
- Przypuszczam, że gdy Lara wyjdzie ze szpitala, to ona i Naomi nie będą miały się gdzie podziać. - wyznał, nie kryjąc zainteresowania tą sytuacją, choć ktoś z zewnątrz mógłby powiedzieć, że zrobił już dość. Właśnie tą cechę w nim uwielbiałam - był bardzo empatyczny, nawet gdy miał własne problemy. Szkoda, że ja nie potrafiłam taka być.
- A ty nie zostawisz ich na lodzie, mam rację? - zagadnęłam. Hiro uśmiechnął się do mnie słabo, jakbym dokładnie znała jego myśli.
- Myślałem o całej tej sytuacji i... Wiesz, i tak nie mam w co na razie inwestować tych pieniędzy z Agendy, więc... - otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Rozumiałam, że chciał pomagać, ale nie sądziłam, że aż tak mu na tym zależy.
- Ta mama Naomi - Lara, tak? - Myślę, że raczej się na to nie zgodzi - powiedziałam szczerze, wyobrażając sobie, co bym czuła w takiej sytuacji.
- Wiem - Hiro skinął głową z zamyśleniem w jego mądrych oczach. Na pewno zdawał sobie z tego sprawę. - Ale to tylko w razie, gdyby nie miały się, gdzie podziać. Rozmawiałem z dzielnicowym i większość mieszkańców miała wykupione ubezpieczenie, więc jeśli Lara ma zapewnione środki to nie wyskoczę z tą propozycją. Tylko...
- Tylko co? - zagadnęłam go. Hiro skrzywił się lekko zauważalnie i potarł po przedramieniu bluzy.
- Znam te okolice i nie są zbyt... zagrażające życiu. Wyjątkiem był ten ostatni wypadek, ale... gdyby ciocia nie zakupiła kawiarni, to też nie ubezpieczałaby budynku, więc...
- Po prostu wątpisz, że Lara wykupiła to ubezpieczenie, tak czy nie? - spytałam zniecierpliwiona. W tej całej sprawie było zbyt wiele "ale". Widziałam, że Hiro wie, co robić, ale brak mu motywacji. Pewnie czuł się głupio proponując pomoc osobie, która nie miała zbyt większego wyboru.
Hiro spojrzał mi w oczy i kiwnął głową z poważną miną. Cóż, jeśli się temu dobrze przyjrzeć, to Naomi i Lara były niemal sąsiadkami Hiro, dlatego nic dziwnego, że chłopak znał dobrze swoje okolice.
Westchnęłam i złapałam go za dłonie, chcąc dodać mu wsparcia.
- Hiro, przecież nie chcesz ich w żaden sposób urazić - przekonywałam go. Dobrze wiedziałam, że w życiu trzeba robić kroki, nie można stać, a on właśnie się zatrzymał. - To... piękne, co robisz i myślę, że nawet najgorszy człowiek byłby ci wdzięczny. Pamiętasz Isla Menor? Przecież dla tych więźniów stałeś się niemal przyjacielem, ludzie doceniają to, co robisz. Ja to doceniam.
Nie wiem, po co dodałam to ostatnie, ale kiedy to zrobiłam, pożałowałam, że nie ugryzłam się w język. Hiro spojrzał mi głęboko w oczy i uśmiechnął się lekko, splatając swoje dłonie z moimi. Czułam, jak po skórze rozchodzi mi się ciepło od jego spojrzenia.
- Dzięki, Go - wyszeptał tylko. Za każdym razem, gdy tak do mnie mówił miałam ochotę rzucić mu się na szyję i rozpłakać. Wiedziałam, że nie zdaje sobie z tego sprawy, ale w ten sposób mówiła do mnie tylko moja mama. Mimo to nie chciałam, żeby przestał tak się do mnie zwracać, to było całkiem przyjemne.
- No, podobno miałaś na mnie czekać, GoGo - usłyszałam naglący głos Honey z progu. Nawet nie słyszałam, kiedy weszła. Oboje z Hiro puściliśmy swoje ręce w naturalny sposób nieco zażenowani obecnością Honey, choć domyślałam się, że i tak to widziała.
- Jak pogawędka z Robbem? - zagadnęłam ją zamiast tego, krzyżując ręce w pewny siebie sposób. Hiro posłał mi rozbawione spojrzenie, które natychmiast zakrył przed Honey, idącą do nas swoim krokiem modelki.
- Niestety, powiedział, że Yoko wysyła go wtedy do Tokyo - Honey nie wyglądała jednak na tak załamaną.
- Ale? - dopytywałam się, unosząc brew.
- Ale powiedział też, że mi to wynagrodzi - odparła, wzruszając przy tym ramionami, jakby nie do końca wiedziała, co to może znaczyć.
- Fred będzie załamany - parsknął Hiro, a ja ledwie powstrzymałam wybuch śmiechu. Freddie startował do naszej Honey już od ponad roku, ale najwyraźniej bez skutku.
Honey wywróciła tylko oczami, jakby nie przyzwyczaiła się do humoru swojego genialnego przyjaciela.
- Zabawne, Hiro - mruknęła pod nosem niezbyt zachwycona wzmianką o przyjacielu. - Nie masz nic innego do roboty?
Hiro udał, że się zastanawia.
- Hmm, właściwie to tak. Naomi na mnie czeka, mieliśmy iść odwiedzić Larę w szpitalu. - mówiąc to podszedł do Honey i objął ją na pożegnanie. Dziewczyna wyglądała, jakby chciała to cofnąć, ale Hiro najwyraźniej już zdecydował. Nie było sensu go zatrzymywać - chyba za dużo czasu spędzał ze mną, skoro stał się tak uparty.
Potem podszedł do mnie i objął mnie nieco dłużej niż moją przyjaciółkę. Poczułam jego ciepły oddech na moim karku, od którego moje serce zaczęło szybciej być.
- Trzymajcie się - zwrócił się do nas, machając nam na pożegnanie.
Gdy tylko drzwi zdążyły się za nim zatrzasnąć, Honey spojrzała na mnie zaciekawionym wzrokiem, którym obdarowywała mnie za każdym razem, gdy chciała wyciągnąć ode mnie informacje. Tym razem dotyczyły one Hiro.
- Daj sobie spokój, okej? - mruknęłam, obracając się do niej tyłem, by pozbierać rzucone przeze mnie niedbale dokumenty na stolik. Gdy tylko moja twarz zniknęła z jej pola widzenia mimowolnie się uśmiechnęłam, nie czując już tej goryczy, z którą weszłam do Agendy.
No to obiecany rozdziałek z GoGo ;* mam nadzieję że ciepło go przyjmiecie :)) jej wątek jest nieco zbyt... tajemniczy dlatego chcę co nieco zdradzić elementów z jej przeszłości, zwłaszcza rozwiać temat Kyoto, ale to kiedy indziej, wybaczcie ;))
A teraz proszę o komy, bo naprawdę bardzo ale to bardzo mi się przydadzą, bo chcę wiedzieć, co myślicie o wątku z GoGo i czy chcecie go więcej ;*
Buziaki, Just ^^
Pierwsza! <3
OdpowiedzUsuńheheheh trochę się zaczytałam :D
UsuńPowiem krótko: WOW! Nie spodziewałam się, że myśli Go wędrują w takim kierunku. Z kolei w tym wątku nic po Hiro nie było widać :D
Nieźli są.
Ja cieszę się, że Go odwzajemnia jedna uczucia Hiro i to w taki słodki sposób <3
Kurczę, nie spodziewałam się po rodzinie Tomago aż aż takich złych relacji. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko się wyjaśni.
No i Honey z Robem <3 Można tworzyć nowy shipping <3
jak najbardziej jestem za kontynuowaniem tego wątku, chętnie poznałabym więcej myśli Go w różnych sytuacjach.
Na razie życzę weny i czego tam jeszcze ci brakuje :D
xoxo
Kiedyś słyszałam, że inni postrzegają nas całkiem inaczej niż my siebie więc staram się to ukazać ;) Hiro myśli że łatwo domyślić się jego uczuć do Go z kolei Go myśli że Hiro zależy na Sam :33
UsuńCóż jednak nie ma co się jeszcze jarać bo Hiro jest akurat pewny swoich uczuć, a Go nie do końca.
A w rodzinach wiadomo bywa różnie - raz są kłótnie, raz hugsy także tego ehmm...
A wątek Robba i Honey pragnę rozwinąć, tyle tylko obiecam ;))i bardzo dziękuję za wenę, przyda mi się ;)
Ja chcę! Nie wiem czy inni, ale ja chcę! Trochę ten wątek wielowątkowy (paradoks?), ale co tam. W końcu jakiś rozdział w którym Sam znowu jest niedobra! Mam nadzieję też, że wyjaśnisz dokładniej dlaczego GoGo tak ojca nienawidzi. W sensie, że dokładniejsze wyjaśnienie niż tutaj było. Ot, taki mam niedosyt :D
OdpowiedzUsuńTak, wiem, piszę dzień później, ale mówi się trudno, co?
Zadam pytanie: czy to jest normalne, że tylko ja pozytywnie zareagowałam na informację, że moja klasa ma mieć zieloną szkołę na Podlasiu? Grabarka, muzeum ikon, Tykocin... Fajne, tylko moja klasa jęczy, bo "tylko na trzy dni" i "ale dlaczego to nie wyjazd sportowy?!?". Kto tu jest mniej normalny, ja czy oni?
Weny na przyszły tydzień!
Hahaha dziękuję ^^ myślę że w sprawie GoGo i jej ojca przyczyn jest wiele i takich mniej istotnych które nagromadziły się przez wiele lat - i możliwe też że GoGo ma mu za złe ten czas po zerwaniu z Ithanim gdy ona była załamana, a jej ojciec niespecjalnie jej pomógł ;)
UsuńJa również chcę! :D Chcę jak najwięcej! Go Go coraz bardziej mnie ciekawi. Bardzo mi się podobał ten rozdział, zawsze zastanawiało mnie co siedzi w głowie pannie Tomago i ten fragment z jej perspektywy był strzałem w dziesiątkę. No i czekam z niecierpliwością na rozdział z tymi świętami. W święta dużo rzeczy może się zadziać. Wszyscy się godzą, jemioła, te sprawy :P
OdpowiedzUsuńŻyczę weny ;)
A żebyś wiedziała że zdarzy się naprawdę dużo ;)) dzięki :*
Usuńdobra wrucilem ze szpoitala moge napisac koma. TOO BYLO SUPER ja cem wiecej gogogogogogogogogogogogogogogogogogo odwala mi troszeczke ze az milo :D genialny watek a najlepsze ze i go i hiro nie wiedza co robic :)))))) mam nadzieje ze next szybko i tak napisze to POZDRO JESTES NAJLEPSZA!!!
OdpowiedzUsuńByłeś w szpitalu, toudi? Co się stało? :oo
OdpowiedzUsuńNo nie wiedzą, nie wiedzą geniusze jedni ;* dziękuję <3