Minęło kilka dni od powrotu z Isla Menor, które prawdę powiedziawszy chyba przespałem. Jeszcze nigdy nie byłem tak zmęczony, choć nie powiem, żebym całe życie leniuchował. Ta misja wykończyła mnie bardziej niż wszystkie pomysły, w jakie wplątał mnie mój brat.
- Choć, będzie fajnie - mówił Tadashi przed obozem kajakarskim, po którym miałem zwichnięty nadgarstek i przez dwa tygodnie nie wiedziałem, jak się nazywam.
Potem wymyślił taekwondo - akurat te lekcje bardziej mi się spodobały niż pływanie kajakiem. Tym bardziej, że nauczycielem był mój własny brat. Tadashi uwielbiał taekwondo niemal na równi ze swoimi studiami. Nic dziwnego, że był niemal mistrzem. No i przede wszystkim jego lekcje się przydały. Tuż potem, gdy przestaliśmy razem ćwiczyć, napadł mnie na ulicy jeden z gości, których widziałem na walkach botów. Oczywiście rozpoznał mnie i gdyby nie mocny kopniak w brzuch i ucieczka, za pewne zostałaby po mnie mokra plama.
Siedziałem na jednej z wygodnych sof w naszym nowym apartamencie i czekałem na resztę przyjaciół. Baymax oglądał wtenczas dekoracje, ale musiałem go pilnować, bo robot już zbił jeden wazon przez swoje kiepsko skoordynowane ruchy. Cóż, nigdy nie programowałem go na mega gibkiego robota, więc nie ma się czemu dziwić.
- Hej, Hiro. - usłyszałem, dziwiąc się, że moich uszu nie doszły odgłosy kroków na korytarzu. GoGo stała w progu, trzymając w dłoni kopertę. Chyba nawet wiedziałem, jaką. - Ty też to masz? - spytała, podnosząc ją do góry.
Moja leżała na szklanym stoliku, więc wskazałem ją wzrokiem.
- Właśnie chciałem cię spytać o to samo - powiedziałem. GoGo zmarszczyła brwi, po czym podeszła i usiadła obok mnie.
- Dziwi cię, że nas zaprosiła? - spytała mnie, przysuwając się bliżej. Coraz bardziej dziwiła mnie ta bliskość wobec mnie i jednocześnie coraz bardziej mi się podobała.
- Cóż, nie powinno, w końcu jakby nie patrzeć ocaliliśmy jej życie... - zacząłem, ale Go mi przerwała.
- Ty - powiedziała z naciskiem. - Ty ocaliłeś jej życie.
- To mało istotne - powiedziałem skromnie, wpatrując się w błyszczące oczy dziewczyny. - Ważne, że Abigail żyje.
GoGo uśmiechnęła się tylko krótko, po czym usiadła po turecku, przeglądając zaproszenie, jak ciekawą lekturę. Dopiero w tym momencie zauważyłem, że gapie się na nia jak ostatni kretyn. Hiro, zapominasz się, warczałem do siebie, ale bezskutecznie. Ostatnio stawałem się coraz bardziej głuchy na swoje myśli.
- Ciekawe, kim jest ten jej Romeo - powiedziała GoGo jakby do siebie, patrząc wciąż na zaproszenie.
- Mnie ciekawi bardziej, czy jej ojciec dostanie przepustkę - dodałem wolno, a GoGo spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Nie pomyślałam nawet... - zaczęła, ale przerwałem jej, zerkając na Baymaxa, który wdrapywał się właśnie po schodkach do kuchni.
- Tak wiem - odparłem, a GoGo popatrzyła na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, zakładając kosmyk włosów za ucho, jak to miała w zwyczaju. - Lubisz śluby? - spytałem od niechcenia, zastanawiając się, kiedy przyjdą pozostali. Nie, żeby to, że jesteśmy sami mi przeszkadzało...
- Bardziej niż pogrzeby - odparła GoGo, rzucając swoje zaproszenie obok mojego. - A ich ostatnio było zbyt sporo.
- Wiem - powiedziałem, myśląc o Tadashim, ale zaraz wpadłem na pomysł. - Jak myślisz, kto z nas najszybciej weźmie ślub? W sensie z naszej piątki?
GoGo zamachała noga nad sofą, zastanawiając się. Uwielbiałem się jej przyglądać, zwłaszcza, gdy się zastanawiała. Była wtedy taka spokojna i rozmarzona. Ten wygląd pasował mi do uosobienia malarki, które w niej siedziało. Zauważyłem nawet, że podkreśliła nieco oczy ciemnym kolorem, co nadawało jej nieco charakteru.
- Obstawiałabym Honey... albo ciebie. - powiedziała, uśmiechając się kpiąco. Parsknąłem śmiechem, słysząc to.
- Mnie? Szczerze wątpię, że kiedykolwiek się ożenię - przyznałem, a GoGo zmarszczyła brwi.
- Niby czemu nie? - GoGo drążyła dalej temat, najwyraźniej lubiąc działać mi na nerwy. Droga GoGo, myślałem sobie nad prawdomówną odpowiedzią, bardzo chętnie bym się ożenił, ale tak się składa, że mam na oku inną, która jak na razie nie zwraca na mnie większej uwagi, więc odstawię mój ślub na potem, dobrze? - W końcu jesteś chyba najbardziej rodzinnym typem z nas wszystkich...
- A w takim razie czemu ty nie miałabyś wyjść za mąż? - spytałem, obracając kota ogonem. Czułem, że ta rozmowa coraz bardziej mnie bawi i jednocześnie zawstydza. Musiałem się często zastanowić, by odpowiedzieć, nie mówiąc prawdy, choć do tej pory kłamstwo przychodziło mi gładko. - W końcu jesteś najbardziej kochliwa z nas wszystkich...
- Zabawne - burknęła GoGo, ale mimo to się uśmiechnęła. - Ale tak się składa, że ta oto panna Tomago ma w życiu pecha jeśli chodzi o miłość, więc raczej prędzej pobawisz się na weselu u Honey.
- Obstawmy więc Honey - zgodziłem się, siadając prosto, tak jak przed chwilą Go. Ta, coś o tym wiem, pomyślałem smętnie, jednocześnie współczując przyjaciółce. Z jednej strony tak bardzo chciałbym, żeby ułożyła sobie życie, ale z drugiej strony jeszcze bardziej chciałem, żeby to życie ułożyła sobie ze mną, choć było to mało realne...
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, która mówiąc szczerze w ogóle mi nie przeszkadzała. Z GoGo czułem się na tyle swobodnie, że nie musiałem ją specjalnie zagadywać, by zająć dołującą ciszę. Ta myśl nieco poprawiała mi humor. W końcu jednak to ja ją przerwałem.
- Jak się czujesz? - spytałem cicho, chcąc zadać to pytanie. GoGo spojrzała na mnie swoimi ciemnymi jak noc oczami i uśmiechnęła się lekko.
- Jest dobrze - powiedziała. - Przeżyję, nie martw się tak o mnie.
- Ktoś musi - odparłem, rumieniąc się.
Nagle drzwi otworzyły się na oścież i do naszego nowego apartamentu wszedł Wasabi z ogromnym kartonowym pudłem, które było niemal większe od niego. Wokół niego biegała Honey, jakby chciała powstrzymać pudło przed upadkiem.
- Ostrożnie - pisnęła, gdy Wasabi zawahał się na progu. Za nimi dreptał Fred z rękami w kieszeniach, jakby w ogóle go nie interesowało, co robi ta dwójka.
- Przeprowadzacie się? - parsknęła GoGo, a ja wybuchnąłem śmiechem. Rzeczywiście tak to wyglądało. Baymax zszedł wolno po schodach, po czym poszedł pomóc Wasabiemu, który musiał się zmęczyć niesieniem tego pudła.
- Nie, po prostu... Stop - Honey wyglądała śmiesznie, skacząc dokoła ciemnoskórego przyjaciela i wymachując rękami. - Dobra, postaw tutaj. Po prostu uznaliśmy, że warto byłoby przynieść trochę rzeczy, jeśli mamy się tu czuć komfortowo.
- Właśnie - poparł ją Wasabi, prostując się, gdy zdołał już odstawić pudło.
- Mamy tu wszystko, co nam potrzeba - zaprzeczyłem, a GoGo wstała i ruszyła w kierunku pudła.
- Poważnie? - spytała z powątpieniem, gdy zdołała otworzyć już pudło i zajrzeć do środka. - Trzeba było mi powiedzieć, to dodałabym do tego swoje narzędzia. Chcecie zrobić z tego drugi Instytut?
Zmarszczyłem brwi i wstałem zaciekawiony. Baymax mamrotał coś o regulaminie bezpieczeństwa w hotelu, ale wszyscy i tak wpatrywali się w karton, w którym znajdowała się jakaś połowa narzędzi Wasabiego, oczywiście starannie ułożonych.
- W sumie coś w tym jest... - zacząłem, a GoGo spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Żartujesz? - mruknęła, krzyżując ręce na piersi.
- Słuchaj, możemy przyczynić się do pomocy Agendzie jeszcze bardziej - powiedziałem, starając się myśleć logicznie. - Wyobrażasz sobie jak głupio się czułem, tworząc w Instytucie wynalazki na naszą misję? A Yoko i tak o wszystkim wiedziała. Nikt nie powinien dowiedzieć się, co i w jakim celu robimy, chyba że jest to na ocenę.
- Popieram - wykrzyknęła z entuzjazmem Honey, poprawiając okulary na nosie.
- Czyli chcesz teraz tworzyć dla Agendy, tak? - zapytała GoGo z mieszanymi uczuciami. Widziałem, że chyba ją przekonuję.
- Nie tylko dla Agendy - odpowiedziałem, wstając. - Wyobraź to sobie. Nie możemy wynosić nic z Instytutu, ale możemy tworzyć poza nim. Nie chciałabyś otworzyć własnego warsztatu?
GoGo zawahała się, a ja ucieszyłem się, widząc, że trafiłem w sedno. Wasabi uśmiechnął się do mnie, jakby dziękował mi za moje podejście. W końcu dziewczyna westchnęła ciężko i opuściła ręce.
- Niech ci będzie - powiedziała ciężko, bo nie lubiła przyznawać komuś racji. - To chcesz sprowadzić tutaj teraz wszystkie nasze narzędzia z Instytutu i zacząć tworzyć w Agendzie? - spytała. Pokręciłem głowa z uporem.
- Na razie gabinet nam wystarczy. Poza tym nie będziemy tu przecież siedzieli cały czas i to wszyscy na raz, nie?
- Hiro ma rację - potwierdził Wasabi z szerokim uśmiechem. - A a propos, tez dostaliście te zaproszenia, co ja i Honey?
- Chyba cała nasza szóstka - potwierdziłem i jakby na potwierdzenie moich słów, z półki zleciał ręcznie szkicowany portret, którego ramka rozbiła się przy zetknięciu z posadzką. Wszystkie oczy były teraz skierowane na Baymaxa, który starał się zakryć ślady.
- Yyy... - robot nigdy się nie jąkał, zdziwiłem się, chyba że musiałem go ładować. Najwyraźniej dostosował się do ludzkich zachowań po takim czasie przebywania ze mną. - Ten portret krzywo stał. Chciałem go poprawić.
Odetchnąłem i musnąłem palcami skronie, bojąc się, że nie wytrzymam.
- Baymax, chcesz, żeby nas stąd wyrzucili? Zachowuj się - powiedziałem niezbyt miło.
- Wybacz, Hiro - odparł ze skruchą robot, kładąc resztki ramki na półkę, na której wcześniej stał portret.
-To pozostaje jeden problem - mruknęła GoGo, zmieniając temat, a wszyscy spojrzeliśmy na nią, obawiając się najgorszego. Usta dziewczyny jednak wygięły się w lekki uśmiech, gdy dopowiedziała: - Co ja na siebie włożę na ten ślub?
Wszyscy zgodnie ryknęliśmy śmiechem, łącznie z samą Go. Cóż, nie znam się na sprawach dziewczyn, ale nigdy nie widziałem GoGo w sukience, dlatego zacząłem być już ciekawy tego całego wesela. Bądź co bądź, ten widok trzeba będzie chyba uwiecznić.
- Włóż dresy - zaproponowała jej Honey, a na jej ręku błysnęły złote bransolety, które pasowały do jej żółtego stroju. - Abigail raczej ci wybaczy.
- Nie musisz jej nawet tego proponować, bo i tak to zrobi - zarechotał Freddie, chowając ręce do kieszeni.
- A zakład? - brew GoGo powędrowała do góry, gdy przyjaciółka zmierzyła wzrokiem Freda. Dziedzic dworku najwyraźniej nic sobie z tego nie robił, bo tylko wzruszył ramionami, pakując się głębiej w to, co powiedział, po czym wyciągnął dłoń.
- Stoi - powiedział pewnym siebie głosem. - Przegrany skacze z mostu w parku Riverrun.
GoGo uśmiechnęła się złośliwie i uścisnęła mu dłoń. Zaczynałem już współczuć Fredowi, że choćby spróbował się z nią zakładać.
- Mam nadzieję, że umiesz pływać, Freddie - zaszczebiotała GoGo tak słodkim głosem, że nawet nie sądziłem, że tak potrafi. Mimo to Fred wyglądał, jakby po plecach przeszły mu ciarki. Machnął ręką, kiedy Wasabi znów zaczął chichotać z dwójki przyjaciół.
Teraz, gdy mieliśmy własną siedzibę w hotelu Akiyo, nie musieliśmy już przechodzić tajnym przejściem koło dworca. Drzwi hotelu były jak najbardziej otwarte, jeśli chcieliśmy dostać się do Agendy. Szliśmy korytarzem na czwartym piętrze, mając w zamiarze powrót do domu, podczas gdy Fred i GoGo wymieniali się nawzajem żartami, powodując u nas kolejne salwy śmiechu. Po korytarzu spacerowali pracownicy i statyści, a ja wciąż obawiałem się, że wpadnę na Sam. Najwyraźniej jednak nie mogłem tego uniknąć.
- Hiro! - usłyszałem jej głos, gdy już miałem wkroczyć do windy. Najchętniej zachowałbym się jak szczeniak i po prostu wlazł do tej durnej windy, zanim dziewczyna zdołałaby mnie dogonić, ale wiedziałem, że albo zjedzie drugą windą, albo spróbuje ze mną porozmawiać w przyszłości. Skoro i tak było to nieuniknione, wolałem mieć już tę rozmowę za sobą.
- Jedźcie, dogonię was - mruknąłem do przyjaciół, zauważając, że na ustach GoGo pojawił się grymas złości.
- Jak chcesz - mruknęła tylko w odpowiedzi i gdy Baymax dołączył do nich w windzie, jak najszybciej wcisnęła przycisk.
Obróciłem się, zastanawiając się, czy w ogóle chcę gadać z Sam. Mimo to jednak czułbym się nie fair, nie dając jej nawet szansy wytłumaczenia się. Blondynka dołączyła do mnie szybkim krokiem, a w jej oczach czaiła się uległość, jakby była przygotowana na mój wybuch gniewu. Nawet, kiedy byłem na nią wściekły, nie mogłem zaprzeczyć, że wyglądała cudownie.
- Tak? - spytałem, patrząc na dziewczynę z pośpiechem wymalowanym na twarzy.
- Hiro, moglibyśmy porozmawiać? - spytała Sam, ściskając dokumenty. - Proszę, to dla mnie bardzo ważne...
Skinąłem głową, po czym ruszyłem we wskazanym przez nią miejscu. Jak się okazało, było to małe biuro na końcu korytarza. Po samym sposobie udekorowania pomieszczenia zauważyłem, że musiała w tym maczać palce jakaś kobieta, ale wszystko się wyjaśniło, gdy zauważyłem napis na drzwiach.
- Awans? - spytałem z niechęcią, a Sam skrzywiła się, jakby był to powód do wstydu. Zamknęła drzwi i odetchnęła, najwyraźniej szukając właściwych słów. Skrzyżowałem ręce, nawet nie chcąc usiąść, zresztą Sam chyba to wyczuła, bo nawet mi tego nie proponowała.
- Musisz mnie zrozumieć - powiedziała, patrząc mi w oczy. Jej były kompletnie przestraszone. - Przydzielono mnie do was, zanim w ogóle się o was dowiedziałam. Nie miałam większego wyboru, kiedy już poprosiłam o ten awans.
- Czyli o to ci chodziło? - prychnąłem, nie dowierzając. Rozumiałem, że osoba w moim wieku na takim stanowisku to rzeczywiście spore osiągnięcie, ale żeby aspiracja przezwyciężyła uczciwość? - Byłaś gotowa mnie oszukiwać, byle tylko zdobyć tę posadę?
- Nie, słuchaj.. - Sam znowu westchnęła, jakbym coś źle zrozumiał. - To nie miało tak wyglądać. Dostawałam informacje, które miałam wam przekazać. Agendę nie obchodziło to, w jaki sposób to robiłam, czy pisemnie, czy w rozmowie, a ja i tak nagięłam zasady. Yoko się o tym dowiedziała, bo...
- Bo? - dopytywałem się, coraz mniej z tego rozumiejąc. Sam zamknęła oczy i zagryzła zęby, aż w końcu udało jej się to powiedzieć.
- Bo jest moją ciocią. - powiedziała, a ja otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. - Pomogła mi znaleźć tą pracę, ale od razu uprzedziła mnie, że nie będzie mi pomagać, że sama mam zdobywać doświadczenie. Miałam prowadzić dokumentację Ithaniego, potem przydzielono mnie do was i...
- Chwila - powiedziałem, hamując ten potok słów. - Najpierw pomagałaś Ithaniemu?
- Tak, ale to nie istotne. Nie wiedziałam, że coś was łączy. Znaczy w sumie jego i GoGo, znaczy... - Sam wyglądała na poirytowaną. - Przydzielono mnie do was i dano mi ultimatum - jeżeli pomogę wam na tyle, na ile mam wam pomóc, to mnie awansują. Mówiłam ci za dużo, dlatego Yoko... moja ciocia mnie ostrzegła. Potem nie mogłam wam już pomóc, chociaż naprawdę bardzo chciałam. Te wszystkie próby... Jeszcze kiedy słyszałam o Isla Menor - w oczach Sam pojawiły się łzy. - Byłam na tej wyspie, gdy zawieziono tam Ithaniego. On odkrył to plemię, ale szantażował mnie, że mam nic nie mówić. Kiedy powiedziałam ci, że ta wyspa... że jest starożytna... Chciałam powiedzieć więcej, naprawdę.
Przerwałem jej, biorąc ją w ramiona. Najwyraźniej źle ją oceniłem. Myślałem, że była to dla niej łatwizna - oszukiwanie mnie i zdobywanie punktów u Yoko, ale musiała się nieźle namęczyć, żeby udawać przed swoją szefową, która na dodatek była jej rodziną, a potem próbować pomagać nam. Poza tym Ithani... wiedziałem, że coś z nim nie tak. Pewnie domyślał się, że następnymi w kolejce na tę wyspę będziemy my, dlatego zakrył ślady i kazał Sam milczeć. Dlatego nakreślił błędnie mapę, która o mało co nie sprowadziła nas na zły koniec wyspy. Na samą myśl miałem ochotę pójść zaraz do jego gabinetu i z nim to wyjaśnić. Szkoda tylko, że nie wziąłem ze sobą tej cholernej mapy, żeby rzucić mu ja w twarz.
Sam objęła mnie, łkając cicho, a ja czułem się jak ostatnia świnia. Może powinienem zaczekać, zamiast od razu rzucać oskarżenia, myślałem, ale już było za późno. Brawo, Hiro, właśnie doprowadziłeś dziewczynę do płaczu, punktujesz.
- Przepraszam - wyszeptała tylko Sam, a ja objąłem ją mocniej, opierając głowę o jej ramię. W sumie nawet się cieszyłem, że ją widzę, pomyślałem, ale zaraz usunąłem tę myśl z mojej głowy, czując się beznadziejnie winny, jakbym robił tym coś złego.
- To już nieistotne - powiedziałem, patrząc na krajobraz miasta, rozciągający się za szybami, za plecami dziewczyny. Miałem wrażenie, jakbym spędził na wyspie kilka lat, po powrocie wszystko było inne. To, co zdawało się spiskiem okazywało się pomocą i na odwrót, myślałem, mając w pamięci mapę Isla Menor.
No, to punkt dla Sam. Właśnie kończą mi się ferie, dlatego załamka, ale ale, jutro Just będzie się rozwalać na lodzie, także trzymajcie kciuki kochani ;**
Aha, muszę wam podać świetny utwór na który ostatnio wpadłam, jako że jestem fanką Lindsey:
https://www.youtube.com/watch?v=JVt4oljqL38
No i jeszcze link dla chętnych:
http://dead-past-opowiadanie.blogspot.com/
wow
OdpowiedzUsuńA mi się ferie dopiero zaczynają :) Wreszcie pójdę na lodowisko z kolegą (obiecał mnie nauczyć jeździć).
OdpowiedzUsuńNo, ale czas napisać kilka słów o rozdziale.
SUPER :33 Szykuje się niezła imprezka na weselu Abigail (hah akurat za tydzień bierze ślub mój wujek, najem się tortu). Coś czuję, że Fred przegra zakład - będzie niezła zabawa!
Napisałabym więcej, ale akurat jestem w szkole i zerknęłam tu na chwilkę. Dzisiaj lekcje do 17 -,- Poozdrawiam.
Ojejku biedna :// współczuję. Przyjemnych ferii życzę i mało siniaków na lodowisku (wiem coś o tym).
UsuńA cd rozdziału to biba bd jak się patrzy xD poza tym Hiro chyba spodobał się ten zakład xd w końcu będzie miał szansę zobaczyć GoGo ubraną jak... dziewczynę :D
OMG Go Go w sukience?! Nie uwierzę dopóki nie zobaczę :P Nie mogę się doczekać dalszego ciągu, no i nurtuje mnie pytanie czy Hiro umie tańczyć :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że za bardzo się nie poobijałaś na tym lodowisku ;)Weny życzę.
Najwyraźniej było mi za mało skoro kupiłam sb rolki i bd uczyć się jeździć :)))))
UsuńA na pytania nie odpowiem bo wam zepsuję ciąg dalszy :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOjej tak dawno mnie tu nie było :( Mam jednak nadzieję, że wybaczysz mi moją nieobecność.
OdpowiedzUsuńDobra, po pierwsze - GoGo w sukience? Nie no to trzeba zobaczyć! Po drugie - Czy Hiro umie tańczyć? :3
Myślę, że kilka następnych rozdziałów będzie baaaardzo ciekawych. No bo przecież nie codziennie mamy okazję zobaczyć jak Fred skacze z mostu bo przegrywa zakład.
Życzę dużo weny i wytrwałości w szkole. Mi się ferie dopiero zaczęły (woj. pomorskie pozdrawia) i mam mnóstwo czasu na czytanie książek <3 i nadrobienie w czytaniu i komentowaniu blogów.
no to super :D życzę miłych ferii ;** a kolejny rozdział powinien być bardzo ciekawy ;) dodam go w pt :))powiem tylko tyle że Wielka 6 znowu w akcji :3
UsuńUhuhuhu co się dzieje!!!!
OdpowiedzUsuńAbigail wychodzi za mąż (mam nadzieję że nie za Ithaniego xD), Sam jednak nie jest wredną laską (W sumie to dalej jej nie lubię, nie wierzę w tym przypadku w przyjaźń damsko-męską, podejrzewam że czegoś jeszcze będzie chciała), Go pewnie tak się odstrzeli na to wesele, że Fredowi i reszcie kapcie spadną. Oby Hiro poszedl na lekcje tańca. Może go ciocia nauczyć, będzie ciekawie :D
Hehehe mi ferie już dawno minęły więc życzę Ci powodzenia i natchnienia ♡♡♡
xoxo
Hhahahahahahah o lool z tymi kapciami to mnie rozwaliłaś ;p nieee, znaczy przeszło mi przez myśl o tym że Ithani mógłby się pojawić na weselu jako gość ale pomyślałam że za dużo by go było (choć to by miało sens skoro pomagał Callaghanowi - to znaczy że znał ich rodzinę) więc spokojnie ;) a co do Sam to nic nie zdradzam, będzie ciekawiej :))
UsuńDziękuję ;**