Przeszedłem przez puste ulice, rozglądając się dokoła uważnie. Poza tą dwójką w tunelu, nie widziałem nikogo innego, jakby mieszkańcy wyczuli moją obecność i schowali się przede mną w swoich murowanych domach. A propos, zauważyłem też, że wszystkie budynki były zbudowane w ten sam sposób - miały jedno piętro i nie posiadały żadnych okien, jedynie grube, drewniane drzwi. Na miasto opadła niepokojąca cisza, która niemal przygniatała mnie do podłoża. Czułem się, jakby każdy mnie obserwował, choć przecież byłem tu najprawdopodobniej sam.
Po pewnych próbach zajrzenia do kamiennych domów, upewniłem się, że zewnętrzne budynki miasta są opuszczone, jakby miały służyć jako pułapka dla ludów, które chciałyby splądrować miasto- zanim napotkaliby pustki w pierwszych mieszkaniach, zapewne mieszkańcy wszczęliby alarm. Sprytne...
Pomyślałem, że świetnie się składa, bo właśnie w jednym z tych pustych mieszkań moglibyśmy się ukryć, przynajmniej do czasu, aż obmyślimy jakiś sensowny plan.
Wróciłem więc szybko do moich przyjaciół tą samą szczeliną, którą wślizgnąłem się do starożytnego miasta. Modliłem się tylko, by tubylcy nie odnaleźli moich przyjaciół.
Szedłem w całkowitej ciemności, dotykając prawą dłonią ściany z malunkami. Pamiętałem, że przejście, w które się ukryliśmy znajdowało się po lewej stronie, dlatego wracając szedłem wzdłuż prawej ściany.
- Hiro, to ty? - spytał Wasabi. Chciałem kiwnąć głową, ale przypomniałem sobie, że i tak nikt by tego nie zobaczył.
- Tak - odpowiedziałem. - Jesteście wszyscy?
- Tak - syknęła GoGo. - Co tak długo?
Zatrzymałem się dopiero, gdy wszedłem w Baymaxa.
- Zapalcie światło, odzwyczaiłem się od chodzenia po ciemku - mruknąłem, zachowując równowagę.
- Dobra, opowiadaj. - przerwał Wasabi z nieskrywaną ciekawością. - Co tu się dzieje?
- Ten lud... Oni tu mają miasto. Nie wiem, jakim cudem Agenda to przeoczyła. Myślę, że powinniśmy to sprawdzić.
- Ale jak to miasto? Pod ziemią? - zapytała za zdziwieniem z głosie Honey.
- Tak. Myślę, że powinniśmy to zbadać. Mam przeczucie, że to coś ważnego...
- Hiro - wtrącił się Wasabi gniewnym głosem. - Ty w ogóle pamiętasz, że Honey ma coś z nogą? Poza tym mieliśmy odstawić przestępców z powrotem do paki a nie pakować się w jakieś kłopoty.
- Wasabi ma rację - powiedziała GoGo markotnie. W końcu Fred, który najwyraźniej wysłuchał moją prośbę, zaświecił latarkę, po czym zakrył jej wylot dłonią, by dawała mniej światła. Mimo to moi przyjaciele i tak zostali oślepieni przez blask, od którego się odzwyczaili.
- A ja jestem za pomysłem Hiro. - powiedział Fred wprost, a reszta spojrzała na niego ze zdziwieniem, mrużąc oczy zapewne od światła. - W końcu jesteśmy Wielką Szóstką, a nie bandą najemników Agendy.
- Dzięki, Fred - skomentowałem, nasłuchując przy tym, czy dwójka tubylców nie wraca. Bylibyśmy w sporych opałach, gdyby ktoś nas nakrył. Wtedy nie potrzebowalibyśmy już głosowania.
- Słuchajcie - wtrąciła się Honey, stojąca na jednej nodze pod ścianą. - Myślę, że powinniśmy zaufać Hiro. W końcu gdyby nie on, ani na chwilę nie bylibyśmy blisko tego miejsca.
- I to ma być argument? - prychnęła GoGo żartobliwie.
- Nie, ale gdybyśmy go nie posłuchali, nie znaleźlibyśmy właściwej drogi. - mówiła dalej spokojnie blondynka.
- Coś w tym jest, Go - mruknął niechętnie Wasabi. - Rozgryzł mapę.
- A ty, co myślisz, Baymax? - zagadnąłem robota, który jak zwykle słuchał cierpliwie naszych kłótni.
- Powinniśmy pomóc wszystkim na wyspie - oznajmił. - Może któryś z tubylców potrzebuje naszej pomocy bardziej niż przestępcy, których szukamy.
Zaśmialiśmy się cicho, aby nasze głosy nie poniosły się echem po tunelach, po czym wszyscy spojrzeliśmy na GoGo, która umiejętnie wywróciła oczami, gdy napotkała nasze pełne sugestii spojrzenia.
- To jaki masz plan, Hiro? - zapytała, a ja ucieszyłem się w duchu, że jednak mnie popiera.
Wyjaśniłem im pokrótce, chcąc jak najszybciej znaleźć się już w mieście, zanim być może tubylcy, których nie zauważyłem, gdy zwiedzałem podziemną osadę, zdołają jednak wyjść ze swoich kamiennych domów. Wolałem nie zwlekać ani chwili.
Przeszliśmy przez krótką część tunelu aż do wąskiego przejścia, którym dostałem się do wewnątrz. Naprawdę nie wie, komu mam dziękować tam na górze, że Baymax zdołał się zmieścić w tej szczelinie. Pierwszy wyszedłem ja, sprawdzając, czy przy wejściu do miasta nie czają się tubylcy. Gdy się upewniłem, że miasto wygląda identycznie, jak wtedy, gdy ja sam je sprawdzałem, dałem znak moim przyjaciołom, którzy wyszli szybko z wyrwy, idąc szybkim krokiem w kierunku miejsca, które im wskazałem. To tam znajdował się budynek, postawiony najdalej od centrum miasta, który stał pusty i gdzie mogliśmy się skryć.
Wasabi wziął Honey na plecy, tak jak wcześniej, ponieważ poruszał się szybciej niż Baymax, a tym razem to było bardziej istotne. Poza tym i tak upierał się, że odzyskał siły i że bez problemu poniesie Honey przez dalszą część drogi.
GoGo biegła pierwsza, ja tuż za nią. Bezpieczne dostanie się do naszej umownej kryjówki musiało wymagać sporo szczęścia, ale o dziwo nikt nas nie zauważył. Zaczynałem się nawet zastanawiać, czy całego miasta nie zamieszkiwała tylko ta dwójka, którą udało nam się zobaczyć w tunelu. Mogliśmy się dowiedzieć tego tylko w jeden sposób.
Weszliśmy do ciemnego domu, który ział chłodem i wilgocią, ale lepsza taka tymczasowa kryjówka niż żadna. Tutaj mieliśmy przynajmniej możliwość przemyślenia niektórych kwestii.
- I co myślicie? - pytałem z ciekawością, gdy zamknąłem za nimi ciężkie, drewniane drzwi.
- No, trzeba przyznać, że nie jest to normalne - odparł Wasabi, kładąc Honey pod ścianą delikatnie nawet jak na niego. - Najpierw ci obcy, teraz całe miasto... Może jeszcze straż graniczna i przepustki?
- Zabawne, Was, nawet ci to wyszło - GoGo spojrzała na niego z rozbawieniem.
Wasabi wywrócił oczami, ignorując zachowanie przyjaciółki.
- Was też tak oślepiło? - zapytał Fred, mrugając oczami. - Skąd oni biorę tyle światła? - zapytał, nasuwając swoją czapkę na oczy, żeby ochronić je przed blaskiem, który przebijał się przez rysy w drzwiach. Było to jedyne źródło światła w tym ciemnym i pustym pomieszczeniu, choć i tak wydawało mi się tu prawie tak ciemno, jak w tunelu.
Usiadłem obok Honey, pragnąc tylko odpoczynku. Nie wiem, ile godzin byłem na nogach, ale to wszystko mnie przytłaczało. A chyba najbardziej to, że byłem odpowiedzialny za moich przyjaciół, jako przywódca naszej grupy. Coraz częściej zauważałem, że szanują moje zdanie, co więcej, nawet czekają, aż ja zwrócę się pierwszy z jakimś pomysłem, co trochę napawało mnie radością a trochę udobruchało moje ego. Najbardziej jednak dziwiło mnie, że w oczach GoGo moje zdanie było tak istotne. Rzadko kiedy potrafiła zignorować swoje własne poglądy na rzecz kogokolwiek, a ja czułem się wybrańcem, gdy chowała dumę w kieszeń i zgadzała się na moje pomysły.
- Mógłbym spać pół dnia - wyznał Wasabi, rozkładając koc na zimnej podłodze. Lepsze to niż twardy grunt w tunelach, pomyślałem, szukając w głowie optymistycznych myśli. Chyba byłem zbyt zmęczony, by takowe znaleźć.
- Nie krępuj się - odparłem, sam wyciągając śpiwór i rozkładając go pod ścianą, by móc oprzeć się o coś innego niż podłoga. - Należy ci się.
- Ja też chętnie walnę w kimę - ziewnął donośnie Fred i ułożył się bezpośrednio na siedzącym w kącie Baymaxie.
- Co zamierzasz potem? - zapytała GoGo, siadając obok mnie na moim śpiworze. Honey spojrzała na mnie ciekawie, odwijając swój bandaż.
- Sam nie wiem. Chcę przeszukać to miasto, zbadać je. - powiedziałem, wzruszając ramionami, i prostując się, oparłszy o ścianę. - Może to tutaj ukrywają się zbiedzy.
- A jeśli nie? - zapytała GoGo natarczywym tonem, marszcząc wąskie, czarne brwi.
- Wtedy mamy łatwą drogę powrotną na zewnątrz, nie sądzisz? - odpowiedziałem pytaniem, wskazując na sufit. GoGo pojęła w lot o co mi chodziło. Nad miastem rozpościerała się dziura w skałach, przez którą wpadało tu słoneczne słońce. Jeśli nic nie znajdziemy, nie będziemy musieli się przejmować, czy ktoś nas tu znajdzie, po prostu stąd wylecimy z pomocą Baymaxa.
- Jak chcesz - dziewczyna wzruszyła ramionami, choć wyglądała na zamyśloną. Nie, była zmęczona, pomyślałem, widząc jej blade policzki i cienie pod jej pięknymi oczami.
- Idź spać - powiedziałem, przyglądając się jej. - Ja obejmę wartę.
GoGo spojrzała na mnie sennie i uśmiechnęła się ciepło.
- Tylko mi nie zaśnij tak jak ostatnio - mruknęła, po czym wstała i wyjęła z plecaka swój własny śpiwór i położyła się na nim w rogu pustego pomieszczenia.
Przypomniałem sobie, kiedy pomagała mi w ulepszeniach naszych strojów jakiś czasu temu i kiedy zasnęła u mnie na łóżku, opadnięta z sił. Teraz wyglądała tak samo bezbronnie, w co mógłbym uwierzyć, gdybym nie znał GoGo Tomago. Dziewczyna okryła się cieplej swoją grubą, szarozieloną kurtką, a jej włosy migotały lekko fioletowym blaskiem, gdy zza drzwi przebijało się słoneczne światło.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, tak naprawdę nie wiem, z jakiego powodu. Dopiero po chwili zauważyłem, że Honey mi się przygląda z szerokim uśmiechem.
- Co? - mruknąłem pod nosem, a Honey tylko pokręciła głową, a jej blond włosy opadły na jej chude ramię.
Miałem ochotę przejść się, odetchnąć świeżym powietrzem i się ogarnąć. Było to głupie z mojej strony, że miałem jakąkolwiek nadzieję, a jedn wciąż powtarzałem sobie, że nie chcę tego zepsuć. Myśl, że przez moje głupie upodobania mógłbym stracić najcenniejszą dla mnie osobę, napawała mnie przerażeniem.
- Nie idziesz spać? - zapytałem Honey w końcu, nie mogąc znieść tej ciężkiej ciszy. Blondynka wzruszyła ramionami, nie spuszczając ze mnie spojrzenia zielonych oczu.
- Spałam już dzisiaj, kiedy Baymax mnie niósł. - odpowiedziała bez wahania. - Hiro... wiesz o co chcę cię spytać...
- O GoGo - odpowiedziałem, starając się nie dawać po sobie poznać żadnych emocji.
- Dlaczego jej nie powiesz? - padło pytanie, którego najbardziej się obawiałem ze strony Honey. Miałem tylko ślepą nadzieję, że GoGo naprawdę spała, nie tak jak ja, gdy podsłuchiwałem rozmowę przyjaciółek.
Obróciłem głowę z zamyśleniem, nie odpowiadając na zadane przez Honey pytanie. Sam nie wiedziałem, czemu skrywam to przed GoGo, ale prawda była taka, że chyba najbardziej bałem się jej reakcji, niż tego, co sobie o mnie pomyśli. Tak, wiem, co pomyśli, powiedziałem do siebie w myślach. Pomyśli, że byłem przy niej przez ten cały czas tylko ze względu na moje egoistyczne uczucia wobec niej.
- Rozgryzłam cię, Hiro Hamada - powiedziała poważnym głosem Honey, przyciągając moją uwagę. Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc, co to może znaczyć. - Boisz się straty bliskich osób. Mam rację?
Czułem, że żołądek mi się przewraca wraz z całą zawartością. Nie wiedziałem, jak Honey to zrobiła, ale odgadła coś, co było źródłem mojego problemu, a czego ja nie potrafiłem rozszyfrować. Rzeczywiście chyba to nie pozwalało mi na ryzyko wobec GoGo. Zaraz pomyślałem o moich rodzicach i poszukiwanym przeze mnie Maysonie i o Tadashim, Callaghanie i tym wszystkim, co stało się całe dwa lata temu. Wszystkie wspomnienia z moim bratem coraz bardziej znikały mi z pamięci, zostawiając mnie samego. Gdybym jeszcze stracił GoGo...
Obróciłem wzrok, nie wiedząc jak podjąć temat.
- Przepraszam, Hiro - mruknęła Honey, krzywiąc się. - Przegięłam, prawda?
- Nie - odpowiedziałem jej szeptem. - Masz rację.
- Nie znam bardziej odważnego chłopaka niż ty - wyznała, siadając naprzeciw mnie ze swoją ranna nogą. - Dlaczego coś takiego miałoby ci stanąć na drodze?
Westchnąłem.
- Nie przeżyję kolejnej straty. - powiedziałem wprost, mając już pewność, że dalsze ukrywanie przed Honey moich lęków nie ma większego sensu, skoro już je odgadła. - Jeśli coś stałoby się cioci Cass, albo gdyby GoGo... Może powinienem odejść z Agendy. Tylko je narażam...
- Wiesz, że to już niemożliwe - odpowiedziała Honey, starając się brzmieć jednocześnie szczerze i optymistycznie. - Poza tym wszyscy zauważyliśmy, że nie chcesz odchodzić z Agendy, Hiro. Ta instytucja dała ci cel, zmieniła cię.
- Nie przesadzaj - mruknąłem, uśmiechając się lekko.
- Wcześniej nie rzuciłbyś wyzwania Yoko. Wcześniej trzymałbyś nos w książkach i wymyślał kolejne mniej lub bardziej użyteczne wynalazki. Teraz wiesz, co robisz. Dlatego właśnie to ty dowodzisz w naszym gronie, nie Baymax, czy Wasabi.
- O co ci chodzi? - zapytałem bezbronnie. - Wasabi świetnie by sobie poradził.
- Tak, jeśli mielibyśmy mieć zaplanowany każdy nasz krok i każdą, naprawdę każdą ewentualną alternatywę.
Musiałem naprawdę się natrudzić, by zahamować wybuch śmiechu. Honey uśmiechnęła się tylko lekko zażenowana moją reakcją. Jako jedyna z nas wyglądała na wypoczętą. I pomyśleć, że wcześniej unikałem jej towarzystwa, bo bałem się rozmawiać z nią o GoGo, choć właśnie tej rozmowy potrzebowałem. Baymax był niezastąpiony, ale wciąż był robotem. Poza tym Honey była niezwykle spostrzegawcza i potrafiła poznać prawie tak jak GoGo, czy coś mnie trapi.
- Idź spać, Hiro - powiedziała blondynka, podkładając pod siebie swoją chorą nogę. - Jesteś zmęczony tak jak wszyscy. Ja obejmę wartę.
Nie chciałem się z nią kłócić, więc po prostu bez żadnych protestów ułożyłem się na śpiworze, tak jak to zrobili inni i w mgnieniu oka opadłem w ramiona Morfeusza, zapominając o GoGo, o San Fransokyo i cioci, których zostawiłem, o Isla Menor oraz o kolejnych tajemnicach, skrywanych pod ziemią tej przeklętej wyspy.
Obudziłem się kilka godzin później, orzeźwiony krótką drzemką, a moi przyjaciele już rozmawiali ze sobą, wymieniając szeptem różne założenia. Przetarłem dłońmi swoje oczy i spojrzałem na nich, starając się odgarnąć od siebie falę znużenia. Nie mogłem teraz poddać się zmęczeniu. Musieliśmy działać, inaczej prędzej czy później ktoś na bank nas tu znajdzie.
- Nie mamy po co tutaj zostawać - wykłócał się znów Wasabi, pamiętając o tym, żeby nie mówić za głośno, nawet przy wzburzonych emocjach. - Jeśli są tu jacyś uciekinierzy, to na pewno nie w tym mieście.
- Skąd ta pewność? - zapytałem go, rozciągając się. Moi przyjaciele obrócili się w moim kierunku, dopiero zauważając, że wstałem. Siedzieli w ciasnym kółku na swoich śpiworach wokół Wasabiego, z którym zażarcie dyskutowali. Najwyraźniej mój barczysty przyjaciel ani myślał zostawać dłużej tu, w mieście.
- Hiro, kto normalny siedziałby tu z tymi dzikusami? - mruknął Wasabi, wywracając oczami. Żółta opaska próbowała schować do tyłu jego niesforne, brązowe dredy.
- Nie wiemy wszystkiego - odpowiedziała za mnie GoGo. - Myślę, że powinniśmy zbadać to miejsce.
- Też tak myślę - powiedziała wolno Honey, patrząc w podłogę. Najwyraźniej rozsądek mówił jej jedno, a troska o przyjaciół drugie - przecież logicznym było, że ona nie będzie mogła przeszukać starożytnych murów w takim stanie.
- To niby kogo chcecie wysłać? - prychnął Wasabi, zerkając na mnie spode łba z nutą troski. - Znowu Hiro?
- Może - GoGo najwyraźniej nie chciała dać mu satysfakcji z wygranej. - A może ja pójdę.
Przestraszyłem się, dobrze wiedząc, że dziewczyna nie rzuca słów na wiatr. Nie, ostatnim, czego chciałem było to, żeby się narażała.
- Przestańcie - warknąłem, podchodząc do nich. - Przecież nie po to obmyśliłem promień, żeby teraz skradanie się zostawiać komu innemu - powiedziałem, a Freddie zaśmiał się pod nosem.
- W sumie racja - odpowiedział. - Fajnie by było poszpiegować z tobą.
- Hiro ma rację - poparła mnie Honey. - To tak, jakby zlecić morderstwo Baymaxowi - powiedziała, po czym dodała szybko, patrząc na robota - bez obrazy.
- Nic się nie stało, Honey - odpowiedział uprzejmie robot.
Zauważyłem, że GoGo skrzywiła się nieznacznie na te słowa, po czym obróciła szybko głowę, chcąc to najwyraźniej ukryć. Wasabi westchnął i klepnął się po udach ze zdecydowaniem.
- Czyli rozumiem przegłosowane?
- Okej - mruknęła GoGo, wstając i otrzepując się z kurzu, zalegającego na chłodnym kamieniu. - Czyli wszystko jasne.
Odetchnąłem z ulgą, ciesząc się z takiego rozwiązania.
- Wasabi, Fred, pilnujcie Honey na wszelki wypadek - powiedziałem, dopiero po chwili pojmując, jak władczo to zabrzmiało. Przyjaciele skinęli jednak zgodnie głowami, bez żadnego sprzeciwu.
- A ty pilnuj się, stary - odparł Fred, klepiąc mnie po ramieniu. Uśmiechnąłem się na te słowa, które dodały mi nieco otuchy.
- Właśnie - poparł go Wasabi, rezygnując z dalszych kłótni.
- Na wypadek, gdyby Baymaxowi wyczerpały się baterie, zostawię wam przenośnik. Was, chyba wiesz jak go podłączać, nie? - spytałem, a wysoki przyjaciel roześmiał się szczerze.
- Hiro, chcesz mnie obrazić? - zapytał, mrugając do mnie. - Nie martw się, zajmiemy się Honey. Gorzej będzie z tamtą - mruknął, wskazując na GoGo, która w tym czasie spakowała się i założyła na plecy swój plecak.
- Nie kłopocz się - parsknęła, przeczesując dłonią swoje błyszczące włosy. - Nie zamierzam się tu z wami nudzić.
- Chyba nie zamierzasz... - zacząłem, obawiając się jednocześnie odpowiedzi.
GoGo wzruszyła ramionami i poprawiła swoje wysokie, górskie buty, jakby ignorując to, co na ten temat myślę. Cholera, czemu ona zawsze stawiała na swoim? - pytałem siebie w myślach, nie wierząc, że to się dzieje naprawdę.
- Myślisz, że pozwolę ci samemu łazić po tym durnym wysypisku staroci? Niedoczekanie - mruknęła, a Fred i Wasabi zachichotali, widząc moja minę.
- Zauważą cię, Go - powiedziała Honey, marszcząc brwi.
- Wątpię. - mruknęła GoGo, unosząc pewnie głowę. - Ktoś jeszcze ma jakieś zażalenia?
Kiedy odpowiedziała jej cisza, dziewczyna skinęła głową i otworzyłą drzwi, wychodząc na zewnątrz.
- Tylko się tu nie pozabijajcie, jak następnym razem zaczniecie skakać sobie do gardeł - mruknęła, opuszczając niski, kamienny budynek, a tym razem ja zarechotałem z ich głupich min. Z jednej strony nawet się cieszyłem z towarzystwa, z drugiej wciąż obawiałem o moją przyjaciółkę, ale w końcu będę miał ją obok siebie w razie, jakby wpadła w kłopoty.
Wyszliśmy na wąską, gładką ulicę, gdzie budynki zlewały się z podłożem w takim stopniu, że ciężko było określić, gdzie kończą się ściany, a zaczyna kamienna droga. GoGo włączyła strój jednym kliknięciem opaski na nadgarstku, a ja zrobiłem to samo.
- Pięknie to rozegrałaś, gratulacje - powiedziałem do niej z wyrzutem, niepocieszony. GoGo obróciła się do mnie i spojrzała tak, jakby nie wiedziała, o co mi chodzi.
- Wolałeś sam pakować się w kłopoty, tak? - mruknęła, stając w miejscu z pełną krytyki miną.
- Pewnie, że tak, w końcu ja was w to wpakowałem - nawet dosłownie, dodałem w myślach, bo ja i Honey wpadliśmy wtedy do tych przeklętych tuneli.
GoGo prychnęła pod nosem, nic nie robiąc sobie z moich pretensji.
- No tak, wpakowałeś, kłócąc się wtedy z Yoko i wpakowałeś, kiedy w ogóle zdecydowaliście o wstąpieniu do Agendy. - mówiła z coraz większą złością, na dodatek coraz głośniej. - Ale jesteśmy przyjaciółmi, Hiro i jeśli już coś robimy to, robimy to razem, zrozumiałeś? Przestań w końcu zachowywać się, jakbyś był nam coś winny! To...
W tej chwili na końcu ulicy zauważyłem następną dwójkę tubylców, którzy spacerowali spokojnym krokiem po swoim mieście. W dłoniach trzymali wysokie włócznie, a u pasów niże, które zdołałem zauważyć nawet z tak daleka. Zatkałem GoGo usta, po czym wepchnąłem ją w szczelinę między dwoma budynkami, po naszej lewej, chowając się tam razem z nią.
Przyjaciółka początkowo próbowała się wyrwać, ale szybko poznała po mojej minie, że zauważyłem tutejszych. Jej oczy rozglądały się dokoła z gotowością do działania, kiedy ja wyglądałem ostrożnie zza szczeliny, w której razem utkwiliśmy. Całe szczęście, nie zauważyli nas. Dobrze, że GoGo nie mówiła nieco głośniej, bo z pewnością czujni na obecność wroga wojownicy zaatakowaliby nas tymi swoimi włóczniami. Patrzyłem na nich tak długo, dopóki nie zniknęli za rogiem, skręciwszy w następną uliczkę. Odetchnąłem z ulgą, nie wierząc, że mieliśmy aż tyle szczęścia.
- Poszli już? - wyszeptała GoGo, przypominając o swojej obecności. Stojąc tyłem, nie mogła nawet spojrzeć na tubylców, których wcześniej zauważyłem.
Dopiero teraz zauważyłem, że stoimy tak blisko siebie, że prawie stykamy się nosami. Adrenalina, która zapulsowała w moich żyłach z chwilą zauważenia obcych minęła, zostawiając po sobie spojrzenie ciemnych, zaniepokojonych oczu GoGo, będących tak blisko moich własnych.
- Tak - odpowiedziałem, obracając od niej wzrok z zażenowaniem. Starałem się zignorować krążące po mojej głowie myśli, jak małą odległość dzieliły nasze usta.
Zdołałem wyswobodzić się z uścisku z nią i wyszedłem na ulicę, rozglądając się dokoła uważnie. Hiro, skup się, warczałem do siebie w myślach. GoGo rozejrzała się tak samo, po czym spytała mnie szeptem:
- Ilu ich było?
- Dwóch. Byli uzbrojeni jak tamci, ale inaczej wyglądali. - próbowałem zapamiętać, którego miejsca omijać, na wypadek, gdyby obcy wrócili. Musimy ruszyć w głąb miasta, pomyślałem ze strachem. Gdybym szedł sam, łatwiej byłoby mi się ukryć, czy nawet użyłbym promienia, ale Go...
- Którędy chcesz iść? - zapytała z mniejszą determinacją niż wtedy, gdy wychodziła z naszego prowizorycznego obozu.
- Przed siebie - mruknąłem, niezbyt pewny. - ale ty...
- Nic się o mnie nie martw - Go, machnęła ręką. - Włącz promień i idź normalnie ulicą, ja będę obok.
Po czym wskoczyła na stojące nieco dalej przy jakimś pewnie pustym budynku skrzynie i wspięła się po nich błyskawicznie na dach. Byłem pod wrażeniem, jak szybko sobie poradziła.
- Nie będę na ciebie długo czekać - powiedziała, odjeżdżając na swoich szybkich, tnących powietrze kołach.
Uśmiechnąłem się i zgodnie z jej rada uruchomiłem promień. Szedłem po ulicach tego miasta, zastanawiając się, jak długo zajmie nam zbadanie tego miejsca. Miałem nadzieję, że zdołamy szybko coś znaleźć, albo wrócić z zapewnieniem, że miasto nie skrywa niczego poza nieprzychylnie nastawionymi ludźmi. Co jakiś czas widziałem ludzi w progach swoich domów, którzy wychodzili, rozglądali się czujnie, po czym wracali do swoich siedzib, zatrzaskując za sobą z przestrachem drzwi. Co to za miejsce, pytałem siebie, nie rozumiejąc, jak to społeczeństwo może funkcjonować, skoro nikt nie ufa sobie na tyle, by żyć obok niego. Pewnie to dlatego jest tu tyle budynków, pomyślałem, dla zmyłki. Jeśli ktoś będzie chciał znaleźć cokolwiek ważnego u sąsiada, musiałby przeszukać kilkanaście domów wokół siebie, zanim zdołałby natrafić na zamieszkany budynek. Poza tym ci "strażnicy", patrolujący ulice wcale nie wyglądali na ludzi, którzy mieli strzec bezpieczeństwa, a wręcz przeciwnie.
Zazwyczaj, jeśli zauważałem na ulicach jakiś samotnych ludzi, byli to mężczyźni, raz jednak udało mi się zauważyć samotną kobietę. Była może w wieku cioci Cass, ale wyglądała na o wiele starszą. Rozglądała się czujnie dokoła jak tamci, jakby poszukiwała zagrożenia. Miała na sobie sukienkę zrobioną z ciemnobrązowej skóry, która została oprawiona w naprawdę skuteczny sposób. Sam ubiór tutejszych sprawiał wrażenie, jakby stopień ich cywilizacji wcale się nie zatrzymał. Oprócz sukienki kobieta miała na ramionach tkaninę, która również musiała być robiona ręcznie. Gdy jednak mieszkanka spojrzała w moim kierunku, oczywiście mnie nie zauważając, wzdrygnąłem się na widok jej blizny, która szpeciła jej pełną czujności twarz. Kto mógł tak ją skrzywdzić? Blizna wydawała się przypominać cięcie ostrza, nie zadrapanie dzikiego zwierzęcia, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, z jakim niebezpiecznym ludem mamy do czynienia.
GoGo w końcu machnęła ręką w kierunku pustej uliczki, która kończyła się daleko wysokim murem, sięgającym dwóch dachów przeciwległych domów. Gdy poszedłem we wskazane miejsce, zauważyłem różne skrzynie - większe lub mniejsze oraz stojące obok beczki. Może GoGo się pomyliła, może ktoś tu mieszkał, pomyślałem ze strachem, ale zanim zdołałem ją ostrzec, GoGo zeskoczyła z dachu na ziemię, lądując tuż przede mną. Wyłączyłem od razu promień, stając za skrzyniami, które zasłaniały mnie od głównej ulicy.
- I jak? Czego się dowiedziałeś? - wyszeptała, zaglądając przez moje ramię na dalszą część osady, tak jak ja wcześniej.
- Niewiele. - odpowiedziałem, czując, że coś jest nie tak, tylko nie wiedziałem, co może oznaczać to dziwne przeczucie. - Myślę, że nie mamy tu czego szukać. Powinniśmy znaleźć resztę i...
Zanim zdołałem skończyć, poczułem, że ktoś łapie mnie brutalnie za ramię i wciąga do budynku obok, po czym przyciska do ściany, przykładając mi nóż do gardła. Spojrzałem na mojego napastnika, czując, że to chyba ostatnie chwile w moim życiu, ale nie zauważyłem w nim tubylca, którego się spodziewałem. Był to średniego wzrostu mężczyzna, który miał na sobie ciężką, czarną kurtkę, poprzecieraną w wielu miejscach, a na brodzie gęsty zarost, który wskazywał, że obcy dawno nie miał kontaktu z brzytwą. Patrzył na mnie mrożącym krew w moich żyłach spojrzeniem niebezpiecznie obojętnych szarych oczu.
GoGo wskoczyła do domu za nami, stając po drugiej stronie drzwi z jaskrawożółtym dyskiem w rękach. Jeden dobrze trafiony rzut i człowiek przede mną byłby martwy, pomyślałem, ale obcy przycisnął wolną dłoń do mojego gardła, a nóż podniósł nad moją głowę.
- Każ jej to opuścić - warknął niskim głosem mężczyzna, wpatrując się z wściekłością, to na mnie, to na przerażoną GoGo, która nie spuszczała mnie z oczu. - Już. - dla potwierdzenia swoich słów, zbliżył nieco ostrze do mojej twarzy.
Spojrzałem na GoGo i skinąłem głową, wiedząc, że strach odebrał mi głos. Dziewczyna patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami i wygiętymi w grymasie ustami. Widziałem po niej, że się bała, być może bardziej niż ja. Spodziewaliśmy się ataku tutejszych, a nie człowieka, który mówił w cywilizowanym języku.
GoGo jednak upuściła dysk, który zabrzęczał cicho, gdy dotknął podłoża.
- Kim jesteście? - zapytał człowiek, nie puszczając mnie ani na moment, jakbym miał mu uciec, nie dając odpowiedzi. Pomimo ucisku na moim gardle, spróbowałem odpowiedzieć.
- Jesteśmy z Japonii - powiedziałem wprost, nie chcąc zdradzać naszych imion. - Znaleźliśmy się tu przez przypadek - skłamałem, a obcy przybliżył tylko ostrze do mojego gardła.
- Nie kłam, nienawidzę kłamców - warknął nieznajomy, obserwując mnie wciąż czujnie swoimi szarymi oczami. Wreszcie mój umysł zaczął znów pracować. To musi być jeden z przestępców, pomyślałem, starając się wymyślić coś, co mogłoby mi uratować skórę. - Co chwilę wysyłają tu kogoś, kto próbuje nas znaleźć.
Spojrzał na GoGo, nie ukrywając wściekłości i splunął na bok.
- Po co tu przyjechaliście? Gadaj.
- Jeśli pan mnie udusi, to niczego się nie dowie - warknąłem, mając dość pytań, na które nie miałem nawet szansy odpowiedzieć. Mężczyzna nie odpowiedział, ale jego spojrzenie odrobinę złagodniało, jakby mój wybuch nieco go zdziwił. Patrzyłem na niego cały czas, jakbym bał się, że gdy spojrzę na bok, ręka z nożem opadnie.
Facet w końcu puścił mnie, ale wciąż trzymał nóż. Gdy to zrobił, spojrzał na GoGo.
- Czemu jako jedyni szukacie tutaj? - zapytał, a my nie do końca zrozumieliśmy, o co mu chodzi. Wiadomo, mężczyzna wiedział o różnych misjach Agendy na Isla Meonr, dlatego mówił, że co chwilę tu kogoś wysyłają, ale jego spojrzenie mówiło, że coś ukrywa.
- Znaleźliśmy tunele przez przypadek - odpowiedziałem za GoGo. - Nie wiedzieliśmy, że są tu jacyś tubylcy.
Uciekinier otworzył jeszcze szerzej oczy, jakby nie wierzył w to, co słyszy. Wciąz nie rozumiałem, co jest grane. Opuścił rękę z nożem, wpatrując się we mnie niemal z beznadziejnością.
- Czyli, że nie wiedzieliście o tunelach? - zapytał cicho.
- Nie - skłamałem znowu, modląc się, by tym razem w to kłamstwo uwierzył, choć w sumie była w tym nić prawdy, bo sama mapa nie dawała nam nic, dopiero, gdy wpadliśmy do tunelu zaczęliśmy ją badać.
Mężczyzna zaklął pod nosem, zamachnął się w powietrzu. Wyglądał na zrezygnowanego i pełnego wściekłości. Musiałem być czujny, wciąż był niebezpieczny.
- Cholerni kretyni... - warknął. - Zostawili nas. Za co?
- Kto? - zapytała GoGo z chrypą w głosie. - Kto was zostawił?
- Zakład. I ta wasza firma... nie wiem, jak się nazywa. Wszyscy przestali nas szukać jakieś pół roku temu...
- Stop, moment. - powiedziałem, zirytowany tym, że niewiele wiem. Mężczyzna spojrzał na mnie swoim gburowatym spojrzeniem. - Czyli pan chce, żebyśmy pana odnaleźli? Nic nie rozumiem...
Facet spojrzał to na mnie, to na zamyśloną GoGo, po czym podszedł i zamknął drzwi z trzaskiem, kiedy GoGo odskoczyła na bok, pewna, że podchodzi do niej. Ja również przez moment tak myślałem.
- Wy naprawdę nie wiecie co tu się dzieje? - zapytał, a my pokręciliśmy zgodnie głowami.
- Te dzikusy podkopały się pod zakład karny i porwały jakąś połowę gości, która tam siedziała. Wszyscy uznali, że to była ucieczka, bo zobaczyli te podkopy, ale dzicy zakopali je poza murami zakładu i nikt nie trafił po naszych śladach. Tymczasem tamci zabijali nas po kilku na pełnię, reszta siedzi i milczy, bo wiedzą, że mogą być następni.
- Co? - wyrwało się GoGo, zanim zdołała powściągnąć język.
Mi też zdawało się to niezbyt realne, ale widziałem, że facet nie kłamie. Jego ręce drżały lekko, nie był tym samym człowiekiem, który zaatakował mnie z nożem w ręku. On się bał.
- Naprawdę? - zapytałem, chcąc brzmieć obiektywnie. - Znaczy... to jak panu udało się uciec tubylcom?
Obcy obrócił się i spojrzał na mnie z obojętnością, jak wilk patrzący na gołębia, którego ledwie upolował, po czym wypuścił go, uznawszy, że nie ma apetytu. GoGo wykorzystała moment, kiedy tamten stoi po drugiej stronie pomieszczenia i podeszła do mnie szybko, łapiąc mnie za rękę i ściskając ją mocno.
- Zwyczajnie. Musiałem zabić jednego ze strażników mojej celi. Ukrywam się już tu pół tygodnia, szukają mnie po ulicach. - przestępca wzruszył obojętnie ramionami, po czym spojrzał na nas zmęczonym spojrzeniem. - A może wy macie coś do jedzenia?
Spojrzeliśmy po sobie z GoGo, po czym puściłem jej dłoń i zdjąłem z pleców mój plecak, szukając w nim jakiegoś prowiantu. Natrafiłem na dwa suche batony, po czym podszedłem do obcego i podałem mu, wciąż uważnie go obserwując.
- Dzięki - odparł, biorąc ode mnie batony i pałaszując je szybko.
- Hiro, - GoGo złapała mnie za ramię i wyszeptała mu do ucha. - Co chcesz robić? Nie możemy mu ufać...
- Wiem, co robię - powiedziałem jej, obmyślając w głowie jeszcze niedoskonały plan, po czym zwróciłem się do mężczyzny na głos: - Czyli chce pan wrócić do zakładu, tak?
- On zawsze tak wolno myśli? - zagadnął nieznajomy ponuro GoGo. - Pewnie, że tak, chłopczyku. Inaczej po co ryzykowałbym życie, żeby uciec dzikusom? Zrobiłem wiele złego, ale lepsze jest gnicie w pace niż poszatkowanie przez tych dzikich.
Spojrzeliśmy na siebie z GoGo, wiedząc już, że znaleźliśmy rozwiązanie naszego problemu. Mężczyzna patrzył na nas z obojętnością, w końcu nie przeszkadzaliśmy mu w jego ucieczce.
- Jesteśmy tu właśnie po to, żeby zwrócić was do zakładu - powiedziałem szczerze. - Działamy w jednej lidze, możemy wam pomóc.
Facet patrzył na nas nieufnie swoimi szarymi oczami, jakby badał, czy chcemy go oszukać, czy nie. Wyglądał, jakby naprawdę żył w stresie przed tubylcami, poza tym był całkiem zarośnięty, jakby żył w dziczy przez dłuższy okres czasu.
- Po co miałbym wchodzić z wami w układy? - prychnął. - Wy spoczniecie na laurach, a tubylcy niedługo dobiorą się do całego zakładu.
- W takim razie pomożemy wam dostać się do zakładu i zeznamy, że wcale nie uciekliście i że powinni zapewnić wam lepsze warunki. - powiedziałem, poprawiając się. - Zgoda?
Facet spojrzał na nas niepewnie. Sam nie wiedziałem, kto jest bardziej nieufny, my wobec nieznajomego przestępcy, czy on wobec dwójki, którą wysłała nieznana mu instytucja. W końcu schował swój nóż do kieszeni z westchnieniem i wyciągnął przed siebie dłoń. Bez zastanowienia uścisnąłem ją, nie spuszczając z oka porwanego.
- Zgoda. - odpowiedział. - Nie próbujcie nawet nie dotrzymać tego, co mówicie - postraszył nas swoim niskim głosem. Trzeba przyznać, że mu się to udało.
- Jesteśmy tu po to, by pomóc. - powiedziałem spokojnie. - A teraz to wy potrzebujecie pomocy.
Obcy zaśmiał się pod nosem, gładząc swój zarost.
- Jak dwójka dzieciaków może nam pomóc? - zapytał.
- Nie jest nas dwójka - odpowiedziała pewnie GoGo. - A my nie jesteśmy zwykłymi dzieciakami.
Porwany chyba nam nie uwierzył, ale obserwował nas uważnie, jakby chciał się przekonać, czy w słowach GoGo tkwi ziarno prawdy.
- Jestem James. - usłyszeliśmy cicho.
- A ja Hiro - powiedziałem, wychodząc z budynku za nim. GoGo szła za mną jak cień, nie odzywając się, choć wyczuwałem, że nie do końca podoba jej się pomysł współpracy z groźnymi przestępcami. To jednak mogła być nasza jedyna szansa, a jednocześnie ich, bo wydostanie się z tych tunelów może być awykonalne bez żadnej pomocy.
Nie dam rady jeszcze dziś dodać na Czkastrid, także z góry przepraszam, ten weekend mnie wykończył :/ byłam na małym spotkaniu młodych, udzieliłam wywiadu do gościa, będę w pt w tvp1 (przygotowania do śdm i takie tam) więc jak ktoś chce zobaczyć co porabia Legnica i jacy są szurnięci to zapraszam :DDD
Poza tym jeszcze całą noc byłam na amnestach i pisałam listy w szkole :p przyszłam o 6 do domu i jestem ledwie żywa, mówię - ostatni raz. Mam nadzieję, że wam lepiej minął ten weekendzik, opowiadajcie :))
peirwszy:)
OdpowiedzUsuńgrrr napisalem dlugiego koma i mi sie wrzystko usunelo :/ wiec napisze krutko ciekawe uklady ze skazancem i super rozwijanie hiro gogo. zycze weny i CZASU i pozdro jestes naj
UsuńHahaha ale doceniam starania, toudi <3 dziękuję ;)
UsuńNo nie wierzę XD Druga XD
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że jestem tak późno ale miałam już początek tygodnia zawalony i dopiero teraz znalazłam czas. Tu jakieś poprawy a to z fizyki, z geografii, po prostu ze wszystkiego. Kartkówki, prace klasowe, prace domowe... I jeszcze wycieczka (zróbmy sobie wycieczkę w poniedziałek! Jej! -.-) po której padłam od razu spać bo tak mnie wymęczyli XD A dzisiaj mam na 8.55, to akurat mam czas xD Ale dobra, mniej pitolenia na temat mojego nudnego życia, a więcej o tym rozdziale.
UsuńWięc tak, co ja mogę powiedzieć... Cudo. Just, serio podziwiam cię za twoje pomysły i wgl. Serio, szacun. :D Po prostu wydrukowałbym to (żeby nie było że cały czas siedzę w internecie xD) i czytała non stop. To takie cudowne jak... Emm.. Jak ten aktor od Anakina Skywalkera! (omg on taki cudowny w ataku klonów o matko omgwkndjsdj *o* pozdrawiam fanów gwiezdnych wojen xd).
Uhuhu. No ja ci powiem, że sie przeraziłam tego gagatka co wziął Hiro z zaskoczenia. Ale GoGo to po prostu najlepsza. Omgsjnddjd *o* Złapała Hiro za rękę omg! Ależ to słodkie!!! <3 *o* <3 Jejku. Ja wiem, że na Hirogo musimy jeszcze poczekać (no bo Sam musi dać jeszcze o sobie znać) ale już coś takiego jest mega aww. Przez takie małe scenki, wyczekiwanie na pocałunek (ach, śniło mi sie dzisiaj jak Czkawka i As pocałowali sie w rtte... To było takie cudowne...) nie boli aż tak bardzo. Dziękuję. Więcej takich scenek między Hiro a Go. Bo są świetne. *o*
Dobra, bo ja widziałam jeszcze rozdział na Czkastrid, to tam pędzę bo muszę zajść jeszcze do sklepu po rzeczy na plastykę (komu to potrzebne? XD) to chociaż przeczytam, a może nawet zostawię koma, chociaż wątpię. No ale jakby co to dam później ^^
Czekam na next, a tobie życzę weny i powodzenia w szkole :****
Dziękuję, ja tam akurat mam lajt chociaż dla mnie semestr kończy się jeszcze przed świętami. Mam nadzieję jeszcze namieszać z Sam ale spoko, Hiro namiesza jeszcze bardziej ;))
UsuńTakże życzę ci żebyś wszystko pozdawała i wgl i wgl no i spotkamy się mam nadzieję za jakiś tydzień jak uporam się z teorią :D mam nadzieje że zdołam to jakoś fajnie opisać, bo na razie nie mam pomysłu na akcję, w przeciwieństwie do Czkastrid (ja też czekam na kissa w rtte ale bardziej czekam na moment kiedy bd mogła opisać na tym blogu coś takiego omgfghtrgbhm *-* )
Cześć! Napisałabym komentarz dużo wcześniej, ale przeprowadziłam się i przez kilka dni nie miałam internetu.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle jest genialny i cudownie się go czyta. Lubię takie scenki jak to, że GoGo złapała Hiro za rękę - to jest naprawdę urocze <3 Życzę Ci żeby wena Cię nie opuściła i powodzenia w szkole.
Och, ja też lubie je opisywać :D czuję się wtedy jakbym to nie ja pisała tylko moja romantyczna dusza hihi ^^ i ja również życzę ci powodzenia ;*
Usuń