11/09/2015

Podróż na Isla Menor

   Później po naszym zadaniu, które sprawiedliwie wygrał Baymax, biegaliśmy jeszcze kilka godzin po parku razem z Sam, która cały trening przegadała żywo z Wasabim, Honey i Fredem. GoGo nie odzywała się, bo nie rozmawiała z Sam, chyba że było to absolutnie konieczne, a Baymax nie był zbyt rozmowny w towarzystwie. Ja natomiast cały czas miałem w głowie słowa GoGo wtedy w alei magazynów. Ona naprawdę uwierzyła, że jestem zakochany w Sam, słyszałem wciąż jeden głos w mojej głowie, przebijający się przez nawał innych myśli. Jak miałem ją przekonać, że to nieprawda, że to na niej mi zależy? Czy naprawdę tego nie widziała?
   Wasabi podrzucił mnie i Baymaxa pod dom, więc zaoszczędziłem nieco czasu, nie musząc wracać przez pół miasta na piechotę. Wierzcie mi, albo nie, ale tak długi spacer z Baymaxem naprawdę potrafi wywołać zmęczenie, tym bardziej po takim treningu. W samochodzie GoGo siedziała na miejscu obok kierowcy i tak jak wcześniej nie odezwała się ani słowem, lecz tym razem na jej twarzy nie było gniewu, ale chłodna obojętność, która bolała mnie o wiele bardziej niż jej poprzednie wcielenie. Aż zatęskniłem za tą samą, roześmianą dziewczyną, która siedziała przy mnie z herbatą i potrafiła gawędzić o niczym, ciesząc się moim własnym towarzystwem.
   Wszedłem do pokoju, rzucając na łóżko mój plecak i opadając ciężko na fotel. Baymax dreptał tuż za mną, wpatrzony we mnie jak w obrazek. Roboty miały o tyle lepiej, że nie czuły zmęczenia, ani nie odczuwały żadnych innych emocji. Kolejny raz pożałowałem, że nie mogę się z Baymaxem wymienić.
   Ukryłem twarz w dłonie, przecierając ją z westchnięciem. Mój przyjaciel przysiadł na łóżku, odzywając się z troską:
- Hiro, nie wyglądasz najlepiej. - powiedział, dając mi szansę, bym sam opisał swój stan.
- Co ty nie powiesz - mruknąłem, ale po chwili opowiedziałem mu całą tą sytuację, ciesząc się, że mogę się komuś wyżalić. Choć miałem wspaniałych przyjaciół, to czułbym się zawstydzony rozmawiając o takich sprawach z Wasabim czy Honey. Poza tym robot miał to do siebie, że zawsze odnajdywał proste rozwiązania, których ja nie zauważałem, albo których nie brałem pod uwagę.
   Zachodzące słońce przebijało się przez rolety w moim pokoju, wpuszczając czerwono-pomarańczowe światło do wnętrza pomieszczenia. W promieniach słońca potrafiłem zobaczyć drobinki kurzu, dryfujące w prądach powietrza. Dobrze, że moja ciocia jeszcze nie wróciła, pomyślałem, umyślnie kojarząc kurz z ciocią Cass, która zawsze dbała, by mój pokój wyglądał przyzwoicie, nawet gdy ja nie do końca się tym przejmowałem.
   Gdy skończyłem, Baymax przechylił głowę, jakby chciał mi się lepiej przyjrzeć.
- Powinieneś być szczery z GoGo, Hiro - powiedział, choć sam doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
   Wywróciłem oczami, przekładając w dłoniach leżący na biurku ołówek.
- Jakbym sam o tym nie wiedział. - odparłem cicho, obracając się plecami do robota, który wstał cicho.
- Ale boisz się? - zapytał, jak zwykle trafiając w sedno.
- Przyjaźnimy się już dwa lata - mówiłem wciąż cicho, by mój głos nie zadrżał. - Nie chcę tego zniszczyć.
- GoGo by to zrozumiała. W końcu wybaczała ci gorsze rzeczy.
- Masz na myśli tą moją ostatnia gatkę, tak? - spytałem z niesmakiem, przypominając sobie cały ten czas, gdy myślałem tylko o tym, żeby ją przeprosić.
- Hiro, ty sam dobrze wiesz, co masz robić, nie potrzebujesz mojej rady.
   Nie odpowiedziałem, bo żadna odpowiedź nie miałaby większego znaczenia. Za każdym razem, gdy chciałem powiedzieć o moich uczuciach GoGo, pojawiała się w moim zachowaniu blokada, której nie potrafiłem przełamać. Było to co najmniej dziwne, bo nie należałem do nieśmiałych osób i uczucie to było mi obce. Jednak zdawało mi się, że przy GoGo zawsze zachowywałem się inaczej i ja sam czułem się tym strasznie poirytowany.
- Ale Ithani... - zacząłem, przypominając sobie byłego chłopaka GoGo.
- Nie utrzymuje z nim kontaktu, prawda? - próbował mnie wesprzeć Baymax.
- Nie wiem - przyznałem. Nagle coś przyszło mi do głowy, gdy przed oczami stanęła mi pewna siebie twarz chłopaka. - Baymax, ty przecież masz skany emocjonalne wszystkich dokoła siebie, co nie?
- Tak.
- Więc pewnie wiesz, co czuła GoGo przy naszym spotkaniu z Ithanim? - spytałem, jednocześnie zarzucając sobie, że wcześniej na to nie wpadłem. Baymax posmutniał.
- Hiro, nie mogę. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska, tak jak chirurgów, czy innych lekarzy. Poza tym wiesz o tym, Tadashi ci o wszystkim powiedział.
   Zagryzłem wargę, spoglądając w bok. To by mi bardzo w tej chwili pomogło, ale rzeczywiście byłoby też bardzo nie fair. Za dwa dni lecisz na wyspę, na którą zsyłają najgorszych kryminalistów, pomyślałem sobie z uporem. Później będziesz się nad tym zastanawiał, na razie skup się na misji.
   Z tą myślą wstałem i zacząłem szukać wśród moich licznych książek czegoś, co mogłoby mi dać wskazówkę, co jeszcze potrzebowalibyśmy w głuszy Isla Menor. Poza tym musiałem też wypocząć, bo na samej wyspie za pewne nie czeka mnie zbyt wiele relaksacyjnych chwil. Baymax pomagał mi, analizując różne opcje, które mogłyby nam się przytrafić, gdy będziemy wypełniali naszą misję. Największym zagrożeniem i tak oczywiście było złapanie tych zbirów, bo za drobne kradzieże na pewno nie zostali tam zesłani. Tak więc potrzebowaliśmy przemyśleć jeszcze tyle rzeczy, a zostało nam tak mało czasu.


   W końcu nadszedł dzień wylotu z San Fransokyo. Oczywiście uprzedziłem moją ciocię, że wyjeżdżam na dodatkowe zajęcia z Instytutu poza nasze miasto (nie mogłem jej przecież powiedzieć prawdy) i przytuliłem ją mocno na pożegnanie, obiecując, że będę o siebie dbał. Cóż, nawet nie myślałem, jak bardzo mnie ta obietnica zwiąże, w końcu nie tak łatwo było dbać o siebie, otoczonym przez samych wrogów.
   Pod murami Agendy spotkałem resztę moich przyjaciół, którzy jak zwykle stojąc pod dworcem udawali, że czekają na pociąg. Sprytnie. Każdy z nich ubrał się dość ciepło, ale i wygodnie, bo nie braliśmy zbyt dużo bagażu i te ubrania, które mieliśmy na sobie musiały nam wystarczyć do końca naszej misji.
   Mimowolnie spojrzałem od razu na GoGo, która siedziała na murku w grubej, jesiennej kurtce o kolorze khaki i ciemnych spodniach. Wyglądała dość niecodziennie w takim stroju, ale dziwne gdyby na misję ubrała się w swoją cienką, czarną kurtkę i sportowe legginsy. Choć dwa dni temu rozmawialiśmy normalnie, a przynajmniej próbowaliśmy dopóki GoGo nie powiedziała tego o Sam, to dziś wyglądała, jakby naprawdę była na mnie obrażona. Patrzyła na ciemne kałuże zbierające się na chodnikach i ani razu nie spojrzała ani na mnie, ani na Baymaxa, co mnie naprawdę uderzyło.
 Reszta zaś przywitała nas niezwykle otwarcie.
- Cześć, Hiro! - zaszczebiotała Honey, biorąc mnie w ramiona starszej siostry. Miała na sobie długi, jasnożółty płaszcz, który podkreślał tylko jej ksywę. Deszcz lał obficie, dlatego przyjaciółka dygotała pod wpływem chłodnego wiatru. Przywitała się też z Baymaxem a Fred widząc, jaka jest zmarznięta, objął ją troskliwie ramieniem. Ku mojemu zdziwieniu, Honey go nie odepchnęła i wydawała się wdzięczna za pomoc.
- Jak nastrój? - zagadnął mnie Wasabi, gdy skryłem się pod dachem, unikając deszczu.
- Nieźle - odparłem, wzruszając obojętnie ramionami. - Chcę mieć to już za sobą.
- No, jak my wszyscy, stary - Fred uśmiechnął się smutno.
   Pod dworzec podjechała czarna limuzyna, która mogła należeć tylko do jednej osoby. Gdy drzwi otworzyły się w zapraszającym geście, ujrzeliśmy w środku poważną twarz Yoko, która kiwnęła do nas z przestrachem. Weszliśmy szybko do samochodu, żeby jak najszybciej odjechać, ale mieliśmy problem z wciśnięciem Baymaxa do niskiego samochodu. W końcu gdy robot spuścił nieco powietrza i usiadł obok mnie, szofer ruszył z piskiem opon z placu przed dworcem, zwracając na siebie jedynie niepotrzebną uwagę. Yoko spojrzała na niego do tyłu z gniewną miną.
- Za miastem czeka na was helikopter - powiedziała otwarcie, kładąc nogę na nogę w tych swoich irytujących szpilkach. - Mam nadzieję, że przygotowaliście się dobrze.
- My również mamy taką nadzieję, pani profesor - odparła Honey uprzejmie, siedząc w podobnej pozycji jak siwa pani prezes Agendy.
   Wasabi potarł dłońmi swoją twarz, jakby chciał odreagować stres.
- Tak więc wiecie o tym, że Isla Menor ma korzenie starożytne, prawda?
   Nie odpowiedziałem, dziwiąc się, skąd Yoko może o takich rzeczach wiedzieć. Czy szpiegowała nas? - pomyślałem, ale zaraz wpadła mi do głowy inna opcja, od której cały pobladłem. Poczułem naraz ogromną niechęć do Sam.
- Sam... - wyszeptałem, a Yoko uśmiechnęła się jadowicie.
- ... mówi wam tyle, na ile ja jej pozwolę. I lepiej, żebyście o tym pamiętali, zanim po raz kolejny będziecie próbowali się czegokolwiek od niej dowiedzieć. Jasne, Hiro?
   Oczy moich przyjaciół spoczęły na mnie. Wiedziałem, że prosząc Sam, narażam ją na gniew ze strony Agendy o udostępnianie mi informacji, ale nie sądziłem, że współdziała ona z Yoko na tyle, by mnie w ten sposób oszukiwać.
   Odwróciłem głowę, nie chcąc więcej patrzeć na Eve Yoko. Miałem dość tego braku współpracy między nami a szefową Agendy, która chyba powinna nas wspierać, skoro to obiecywała, a nie robić nam więcej kłopotów, niż to całe ratowanie Japonii jest warte. Myślałem, że inaczej będzie wyglądało to wszystko, ale najwyraźniej wszędzie byli szpiedzy AZN-u. Czułem się, jakbym był stale obserwowany a na dodatek irytowało mnie jeszcze bardziej to, że nie możemy już zrezygnować ze współpracy z Yoko i jej zasadami.
- Moi ludzie załatwili wam trochę sprzętu - powiedziała nagle była dyrektorka Instytutu, wyciągając spod swojego miękkiego fotela mały plecak, podobny do tych, które każdy z nas miał na własnych plecach. - Uważajcie tylko, bo nie był jeszcze uważany... i lepiej nie próbujcie go uruchamiać w ciasnym terenie. - Yoko podała plecak Wasabiemu, który obejrzał go z zewnątrz z narastającym zaciekawieniem i strachem, ale szefowa Agendy jeszcze nie skończyła. - Mam jeszcze to - mówiąc to, podała mi zwitek papieru, który mieścił się w jej małej kieszeni żakietu.
   Kiedy go rozwinąłem, zauważyłem mapę najprawdopodobniej Isla Menor. Technicy musieli ją przerobić, bo pomimo że papier zdawał się wyjątkowo twardy i odporny na wszelkie uszkodzenia, to naniesione dane kartograficzne były w kilku miejscach zatarte. Nie wiedziałem, czy mam to odebrać jako dobrą wróżbę, czy Yoko próbowała mi wcisnąć jakąś podpuchę, a jej ludzie zrobili fałszywą mapę wyspy.
- Co to za linie? - spytałem, wskazując na czerwone kreski, zajmujące mniejszą część całej wyspy. Nie widziałem nigdy takich znaków na jakiejkolwiek mapie, więc musiała być stara, albo miała własne oznakowania.
- Dobre pytanie - mruknęła Yoko, gdy Baymax i GoGo przysunęli się, by lepiej zobaczyć to, na co wskazuję. - Sam powiedziała ci, że wyspa jest starożytna, ale nie mówiła, że pod wyspą znajduje się sieć tuneli wybudowana za czasów cesarza Yamahuzdana IV. To właśnie nimi uciekli bandyci, a część tuneli jest na tyle słaba, że mogą się zawalić w każdej chwili, więc musicie być ostrożni.
- Aha, dzięki za podpowiedź - warknęła GoGo, wpatrując się z poirytowaniem w mapę. W pełni ją rozumiałem. Fakt, że informują nas o tym dopiero teraz wzbudzał więcej gniewu niż zdrada Sam.
- Dowiedzieliśmy się o tym wczoraj w nocy - wytłumaczyła się Yoko, przyjmując jeszcze zimniejszy ton, o ile to w ogóle było możliwe. - Moi ludzie badali artefakty z tej wyspy, a część historyków zaciekawiła się dziwnymi runami na powłokach niektórych przedmiotów. Mogłabyś chociaż spytać, panno Tomago.
- No dobrze, ale co rysunki na rzeźbach i dzbankach miały wspólnego z mapą? - spytał z napięciem Wasabi, marszcząc gęste, ciemnobrązowe brwi.
-  Wszystkie układały się w jedną całość. Było to o tyle dziwne, że każde miały inną wielkość i płaszczyznę. Dopiero po dokładnym odczytaniu stanowiły całość. Badaliśmy je od powrotu Ithaniego z Isla Menor i wciąż szukaliśmy wzorów. Powinniście się cieszyć, że w ogóle odnaleźliśmy te symbole i zdołaliśmy je odczytać po tak krótkim czasie i w dodatku jeszcze przed waszą misją.
   Honey wzięła ode mnie mapę, oglądając ją dokładnie.
- Nie wiedziałam, że ta wyspa jest tak wielka - powiedziała, robiąc wielkie oczy, gdy zapoznała się z treścią papieru.
- Istotnie. - Yoko kiwnęła głową i nie odezwała się potem ani słowem, aż gdy wieżowce za czarną szybą zmieniły się w płaski, nieco zarośnięty teren.
    Gdy wyszliśmy z limuzyny, od razu poczuliśmy mocne powiewy powietrza, które tarmosiły nasze włosy i rzucały okoliczne liście na wszystkie strony. Pośrodku małego, wojskowego placu stał ciemnoniebieski helikopter Agendy z logo instytucji. Był to ten sam, którym lecieliśmy, gdy po raz pierwszy rozmawialiśmy z Yoko po próbie schwytania Ithaniego. Zdołałem poznać go po zdumiewającej wielkości, jak na zwykły helikopter. Czasem zadziwiały mnie osiągnięcia mojego własnego kraju, zwłaszcza w sprawach inżynierii.
- Robb zawiezie was na miejsce - usłyszeliśmy potężny głos Yoko, gdy próbowała przekrzyczeć helikopter. Stała tuż przy limuzynie, trzymając się za swojego schludnego koka, który w prądach powietrza nie był już tak idealny jak wcześniej. - Jeśli nie dacie rady, moi ludzie po was przylecą. Agenda nie da was skrzywdzić.
- Nie bardziej niż to konieczne - syknęła GoGo, obracając się tyłem do Yoko. Na moich ustach pojawił się słaby uśmiech. Było w tym nieco prawdy.
   Tył helikoptera otworzył się, a z maszyny wyszedł potężnie zbudowany mężczyzna, machając do nas przyjaźnie. Nie myśląc wiele, podbiegliśmy do niego, wdrapując się do wnętrza helikoptera.
- Macie jeszcze jakieś bagaże? - spytał mężczyzna i dopiero zauważyłem, że miał on ciemniejszą karnację od Wasabiego.
- Nie - odkrzyknąłem krótko, gdy Honey weszła przede mną do helikoptera. Mężczyzna zdumiał się, po czym pomógł wejść pozostałym i wepchnął Baymaxa do środka maszyny. Klapa zamknęła się z hukiem, a my znaleźliśmy się w środku. Nie ma już odwrotu, pomyślałem sobie, wzdychając ciężko.
- Jestem Robb, pracownik Agendy - przedstawił się czarnoskóry, uśmiechając się do nas ciepło. No, choć jedna miła osoba w tej instytucji oprócz Sam, pomyślałem, ale zaraz przypomniałem sobie o tym jak fałszywa się okazała. Nie działała dla nas, dla mnie... ale cały czas mówiła tylko to, co kazała jej Yoko. Może cała nasza przyjaźń była tylko pod działania Agendy? - pomyślałem z narastającą złością.
- Miło cię poznać, Robb - odpowiedziała za nas Honey z tym samym, uprzejmym uśmiechem.
 - Chodźcie, to nie jest najlepsze miejsce na pogaduszki. - odparł tamten, po czym ruszył pierwszy po lecącej maszynie, kierując się ciasnym korytarzem, którego słabo oświetlały wąskie, sufitowe światła.
   Robb skręcił nagle w prawo i wszedł do tego samego luksusowego pomieszczenia, w którym rozmawialiśmy z Yoko jeszcze kilka pełnych miesięcy temu. Z góry zwieszał się błyszczący żyrandol, a podłogę pokrywał miękki, czerwony dywan. Kremowe sofy towarzyszyły każdej ścianie, a pośrodku stał ten sam, szklany stół, na którym stały pachnące przystawki. Usiedliśmy na sofach wygodnie, a Fred od razu skubnął coś z pełnego stołu.
- Freddie - jęknęła Honey cicho, a chłopak obrócił się ku niej z pełną buzią.
- No co, przecież wiecie, że uwielbiam darmowe żarcie.
   Robb usiadł naprzeciw nas, śmiejąc się z tej sytuacji. Miał małe, czarne oczy, w których tańczyły iskierki, niczym u małego dziecka. Był barczysty i silny, ale nie sprawiał wrażenia groźnego, choć przypuszczałem, że pewnie właśnie ze względu na swoje mięśnie został zatrudniony w Agendzie, co podkreślała jasnoniebieska koszula z logo instytucji.
 - Wreszcie mogę poznać Wielką Szóstkę z San Fransokyo - powiedział z widocznym podziwem. - Tyle o was słyszałem.
- Jesteśmy aż tak popularni? - zapytał go Wasabi z cieniem uśmiechu. Chyba wciąż dręczył go stres przed misją.
- Tak, bo ładnie zaczęliście. - kiwnął głową Robb. - Wiele agentów dałoby się posiekać za taką opinię, jaką zdążyliście zgarnąć.
- Pewnie się zmieni, po tej misji - parsknąłem, a reszta popatrzyła na mnie, jakbym spadł z kosmosu.
- Więc ty pewnie jesteś Hiro Hamada - odparł Robb, prostując się, jakby był w towarzystwie kogoś ważnego a nie... mnie.
- Skąd ty..?
- Pani Yoko kazała mi na ciebie uważać - Robb mrugnął do mnie przyjaźnie, pokazując rząd białych zębów.
- Uwaga, nadchodzi wielki Hiro Hamada - mruknął Freddie, zajadając się rurkami z kremem. Wszyscy w sali jednocześnie ryknęli śmiechem, nawet GoGo uśmiechnęła się, patrząc z politowaniem na przyjaciela.
- Z tym wielkim to nieco przesadziłeś, stary - odparłem ze śmiechem, a Robb klasnął w dłonie.
- Powiem wam szczerze, że spodziewałem się kogoś starszego i bardziej dumnego, ale to tylko dodaje wam punkty. Miałem tą przyjemność podróżowania z Ithanim Evansem i ta podróż nie należała do najprzyjemniejszych - powiedział z lekkim grymasem na twarzy.
   Spojrzałem szybko na GoGo, której twarz zamarła w bezruchu.
- Aż tak z nim źle? - spytała Honey, nie zauważywszy miny przyjaciółki.
- Taa, no trochę - mruknął Robb, wiedząc, że jeśli Ithani by się o tym od nas dowiedział nie byłby w za fajnej sytuacji.
- A i tak jest pupilkiem Yoko, nie? - spytał Fred szczerze. Robb kiwnął z niechęcią głową.
- No, tak to trochę wygląda - odparł. nastała cisza, podczas której obserwowaliśmy przez duże okno oddalającą się Japonię i otwarty przed nami największy z oceanów. Błękit tego widoku sprawił, że zaniemówiłem. Nawet najlepiej zrobione zdjęcia nie oddałyby ich uroku, pomyślałem, po czym mój wzrok skierował się na siedzącą najbliżej okna GoGo, a moje policzki zaróżowiły się, gdy pomyślałem o dziewczynie.
- Isla Menor to piękna wyspa - powiedział Robb, widząc nasze zachwycone miny. - Nie wiem, dlaczego akurat ją wybrali na więzienie. Gdyby to leżało w moim interesie, wybrałbym coś bardziej mrocznego, no wiecie.
- Podobno naukowcy boją się ją odwiedzać - wtrąciłem, odrywając spojrzenie od zamyślonej GoGo.
- Taa i mają ku temu powody. - kiwnął głową Robb. - Mówią, że tam straszy, ale ja bym nie słuchał tych bzdur.
   Honey i Wasabi otworzyli szerzej oczy, ale nie odezwali się ani słowem. Fred natomiast nie miał takiego problemu.
- Fajnie, nigdy nie miałem okazji, żeby odwiedzać nawiedzone miejsca.
- Ja też nie - odparłem z zaciekawieniem, a GoGo spojrzała na mnie z cieniem uśmieszku. Chyba niezbyt uwierzyła, że ciekawią mnie zjawiska paranormalne.
- To będziecie mieli taką sposobność, żeby sami to ocenić - powiedział Robb, a jego zegarek zamigotał jasnym światłem. - Och, wybaczcie, pilot mnie wzywa. Zjedzcie coś i zrelaksujcie się. Gdybyście czegoś potrzebowali, na drzwiach jest czerwony przycisk - Robb wskazał palcem na to miejsce, żebyśmy nie mogli go przeoczyć, po czym zniknął za drzwiami.
   Usłyszeliśmy głośne kroki mężczyzny na korytarzu, które ucichły, gdy szedł do kokpitu. Honey od razu spojrzała na mnie i sypytała, odkrywając swoją złość.
- Czyli Sam nas zdradziła, czy Yoko ją nakryła jak ci pomagała, bo nie rozumiem? - zapytała z wyrazem poirytowania. Dobrze ją rozumiałem.
   Skrzyżowałem ręce, z westchnieniem, które przeszło w warknięcie.
- Sam bym chciał wiedzieć - powiedziałem, ignorując dziwne spojrzenie GoGo.
   Helikopter leciał cały czas, nieprzerwanie, kiedy każde z nas zajęło nieco wygodniejsze miejsca niż gdy siedział z nami Robb. Fred rozłożył się całkiem na przeciwległej kanapie, a Wasabi usiadł na ciężkim fotelu. Zastanawiałem się, jak maszyna w ogóle unosi się w powietrzu, mając na pokładzie tak ciężkie meble, ale postanowiłem nie zastanawiać się nad takimi głupstwami.
- Ej, myślicie, że na Isla Menor serio straszy? - zagadnął nas Freddie, ściągnąwszy już swoją ocieplaną kurtkę. W helikopterze zaczynało być nawet odrobinę duszno, przez co każdy z nas musiał dostosować się do zmiennej temperatury. Nic dziwnego, w końcu zbliżaliśmy się do zwrotnika.
- Będziemy mieli szansę się o tym przekonać - uśmiechnąłem się do niego, podkładając sobie ręce pod głowę, żeby mi było wygodniej.
- A ja mam dość tego stresu - stęknęła Honey, podchodząc do okna. - Chcę mieć to już za sobą.
- No, jak my wszyscy - potwierdziła GoGo, opuszczając smutno kąciki warg.
- Dajcie spokój, a może będzie fajnie? - zapytałem, próbując wesprzeć moją ekipę.
- Kto jest za wyrzuceniem Hiro przez okno? - mruknęła GoGo, a każdy oprócz Baymaxa podniósł niemo rękę do góry.
- Dzięki - parsknąłem, patrząc na przyjaciółkę, która wzruszyła tylko ramionami.
- Gdyby to była przyjemność, to nie zsyłaliby tam zbirów. - odpowiedziała tylko z pomrukiem, a Wasabi westchnął tylko, kiwając głową.
- Ej, przestańcie. Mogło być gorzej.
   Nagle Honey, stojąca wciąż tyłem do mnie przy oknie, krzyknęła, wskazując na coś przed sobą. Miała najwyraźniej dużo lepszy wzrok niż moglibyśmy sądzić, bo dopiero po chwili zauważyliśmy to, co ona sama.
   Z mgły unoszącej się nad błękitną poświatą oceanu wyłoniła się wyspa całkiem inna niż jej towarzyszki. Szara, jałowa ziemia straszyła swoim wyglądem, a plaże wydawały się przerażająco samotne. W naturalnych warunkach nawet podczas powodzi plaże San Fransokyo były pełne ludzi, którzy chcieli wypocząć w promieniach słońca. Wybrzeża tej wyspy natomiast ziały pustką, która straszyła swoim samotnym widokiem. Dalej, w głąb wyspy znajdowały się gęste lasy, bez ani jednej polany, którą moglibyśmy zobaczyć z góry. Ciemne drzewa rosły dziko tuż obok siebie, zasłaniając nam widok na możliwych wrogów poukrywanych między gałęziami. Spojrzałem dalej i zauważyłem, że na wschodzie wyspy wznosi się mała budowla z szarego kamienia, przypominająca nieco smutne plaże, ale wybijająca się ponad zwrotnikowe lasy. Gdzieniegdzie teren unosił się i opadał, tworząc rozległe równiny i wąskie kotliny. Można by przypuszczać, że kiedyś wyspa była naprawdę piękna, gdyby nie tylko tak wielka ilość krwi przelanej w tym miejscu. Na samą myśl o słowach Sam o wojnach między miejscową ludnością, przeszły mnie ciarki. To miejsce ziało grozą.
- Będzie dobrze? - spytała GoGo z zaciętą miną, patrząc mi w oczy.
   Pod nami rozpościerała się starożytna wyspa Isla Menor.

Dobra, obiecałam to muszę dotrzymywać słowa :D Jeden rozdziałek w tygodniu tu i na Czkastrid, mam nadzieję że tyle wystarczy. Więcej naprawdę nie dam rady ;)

Oj, Just ma coraz większe problemy z bólami brzucha :// przez co pewnie będzie częściej przesiadywać na blogerze ku waszej uciesze :D nie tak poważnie, chyba wolałabym chodzić do szkoły i czuć się dobrze :/




6 komentarzy:

  1. jeden tygodniowo hmm mi pasuje kurde ale ci wspulczuje z powodu bulu brzucha a wiem co muwie 4 miechu lezalem w szpitalu przez zoladek i ti nie tak dawno wiec wiem co to znaczy bolacy brzuch co do rozdzialu to kurde ciekawe czy a moze raczej kiedy hiro sie przelamie i pogada z gogo i hurra czyli sam to jednak wredna ... a imoze nie wiesz jestes naj pozdro;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko kwestia czasu aż Hiro się przełamie ;D raczej do nieśmiałych nie należy :pp

      Usuń
    2. Racje masz rozdział super :D

      Usuń
  2. U... "Będzie dobrze?" No no, mrocznie, strasznie, tajemniczo, ciekawie...
    Hiro nie należy do nieśmiałych? Just, chyba sobie z nas kpisz :) Jest bardzo, bardzo nieśmiały, ale tylko w stosunku do jednej osoby :D
    Zdrowiej szybko, przecież zależy nam, żebyś była w dobrej formie... A tak na poważnie, to świetnie, że dajesz nexty średnio raz na tydzień. Moją siostrę czasem muszę zmuszać, żeby na fanfiction.net dała chociaż raz na dwa tygodnie.
    No i... Chciałabym podziękować za odpowiedź na moje pytanie odnośnie zapraszania *ehem, ehem* Mam tylko jedno zastrzeżenie: na spotkaniu zdiagnozowałam u siebie chorobę morską na lądzie! Nie ma to jak cholerne nerwy, ale cóż, chyba się opłaciło. Tylko, że spotkanie odbyło się w dniu feminizmu... To chyba było feministyczne zachowanie, co?
    Pozdro, i jeszcze raz - zdrowiej!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, tak nie mam czasu, że nawet rozdziału na jednym z ulubionych blogów nie przeczytałam. Nie dobrze, nie dobrze. Hrh, ale to wszystko przez inscenizacje z Dziadów. -,- O matko to będzie katastrofa XD Just, jeżeli chcesz zobaczyć jak to cała moja grupa poniża sie przed 1 klasami gimbazy, to zapraszam do mnie XD

    Sam... Jeszcze bardziej jej nie lubię. Ciekawi mnie czy to jej przełożona kazała jej pomagać Hiro. Ale najpewniej tak. Hrh, chyba Hiro nie będzie dla niej taki miły. *ekhem* I dobrze *ekhem*. Może on wreszcie sie ogarnie. Ej, a może właśnie teraz na tej misji on się ogarnie. *poza myśliciela tak bardzo XD* No a co do tej misji, to też mnie strasznie interesuje co tam będzie się działo. Więc muszę poczekać na kolejne rozdziały.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń