9/14/2015

Pierwsza misja

   Szliśmy z GoGo spokojną ulicą, gdy nagle drogę zajechało nam sportowe auto z przyciemnianymi szybami. Spojrzeliśmy na siebie z GoGo, na naszych twarz malowało się zdziwienie i niepokój. Drzwi czarnego BMW otworzyły się w zapraszającym geście, a ze środka zamahała nam Yoko.
- Prędzej, nie ma czasu - syknęła, nakazując nam wejście ruchem nadgarstka.
   Znów spojrzeliśmy na siebie z GoGo, ale szybko weszliśmy do środka, zamykając za sobą drzwi. Jak się okazało, to sportowe auto było o wiele dłuższe, niż wyglądało z zewnątrz, tak że siedzenia z tyłu były ułożone w dwóch równych rzędach - jedno tyłem do kierowcy, drugie zaś przodem, jak w limuzynie. Natychmiast zauważyliśmy obecność Baymaxa i Freda, który wyglądał na odprężonego, siedząc tyłem do kierowcy, który ruszył z piskiem opon.
   Zająłem miejsce naprzeciw Yoko, która spoglądała na mnie i GoGo z napięciem. Przyjaciółka również zdecydowała się usiąść koło mnie, zamiast koło byłej dyrektorki naszego Instytutu, przez co niemal ocieraliśmy się, siedząc koło siebie. Oczywiście i tak większość miejsca zajmował Baymax, nawet z trochę spuszczonym powietrzem.
- Coś się stało? - zapytałem, patrząc na Eve Yoko, która poprawiała z pośpiechem swojego równego koka.
- A i owszem - mruknęła niezbyt przyjemnie. - Wyjaśnię, jak złapiemy całą Wielką Szóstkę.
   Odnalezienie Honey i Wasabiego zajęło dziesięć minut. Musieli usiąść po drugiej stronie, koło Yoko, czym nie byli zachwyceni. Gdy zajęli miejsca, dyrektorka nacisnęła przycisk na drzwiach, który jak mi się zdawało miał rozsuwać szyby w samochodzie, a tak naprawdę otwierał między naszymi siedzeniami hologramowy ekran, który przedstawiał mapę San Fransokyo.
   Niebieskie światło hologramu przesuwało się, pokazując czerwony punkcik, czyli nasz samochód, pędzący przez San Fransokyo.
- Co się stało? - Honey zadała to samo pytanie, co ja wcześniej.
- Dostaliśmy wezwanie z niedziałających już elektrowni przy wybrzeżu. - powiedziała, wskazując na jeden punkt na mapie. - Okazuje się, że ktoś tam jest i ich używa, a to nie jest dobra wiadomość.
- Mamy to sprawdzić? - zapytał Wasabi, wyglądający na skupionego. Pomimo wcześniejszego sprzeciwu wobec Agendy, jednak wczuł się w swoją rolę na tyle, by nie traktować tego jak zabawę.
- Tak - Yoko kiwnęła głową. - Podwieziemy was pod to miejsce, potem musicie dać sobie radę sami. Wszystkie dostępne informacje ma GoGo w swoim kasku - dyrektorka wskazała na dziewczynę.
- Moment... co? - warknęła, patrząc na nią gniewnie. W końcu Agenda miała się nie mieszać w nasze wynalazki.
- Go, to ja ci to dodałem - przyznałem. - Pamiętasz, jak mówiłem, że dodałem kilka rzeczy do twojego kasku? To jedna z nich.
   Twarz GoGo złagodniała nagle, gdy na mnie spojrzała. Przypomniałem też sobie o tym, co dodałem do kasku dziewczyny i niemal natychmiast się zaczerwieniłem.
- Tak więc sprawdźcie, kto używa elektrowni, w jakim celu, a jeśli zajdzie taka potrzeba, to złapcie go i wtedy podeślemy wam posiłki, by go schwytać.
- A co jeśli to dziewczyna? - zapytał Freddie, chcąc najwyraźniej wkurzyć Yoko, która puściła jego pytanie mimo uszu.
   Honey posłała mu piorunujące spojrzenie, po czym zapytała:
- Czyli, że Agenda nie zbadała tego miejsca i nie wysłała żadnych danych? Myślałam, że nasza interwencja będzie wymagana tylko w razie konieczności.
   Yoko westchnęła, jakby miała do czynienia z idiotką, co mnie nieźle wkurzyło, bo nikt nie powinien tak traktować mojej przyjaciółki.
- To nie jest takie proste. Nie możemy przewidzieć, kto jest w elektrowni, bo ona sama jest chroniona wszelkimi możliwymi zabezpieczeniami. To elektrownie jądrowe, dlatego wymagam od was niezwykłej uwagi. Jeśli coś pójdzie nie tak, całe miasto może zostać napromieniowane.
   Otworzyłem szeroko oczy, patrząc na Yoko. Fukuszimę udało się odbudować dopiero kilkanaście lat temu, co więcej, ludzie tam mieszkający wciąż są zagrożeni promieniowaniem, nie mówiąc o nieskończonej liście osób, na których wpłynęło to dziwne działanie.
- Musicie mieć do nas wiele zaufania... - mruknąłem, a Yoko przytaknęła ruchem głowy.
   Zanim się spostrzegłem, dojechaliśmy na miejsce, co zajęło nam może kilka minut, choć w normalnych okolicznościach wyjechanie z miasta zajęłoby nam około pięciu godzin. Sam nie wiem, ile mogliśmy jechać, że udało nam się tam dotrzeć w ciągu piętnastu minut.
   Wyszliśmy z samochodu, a Yoko podała nam jeszcze ostatnie wskazówki. Kiedy skończyła, zatrzasnęła za sobą drzwi, a samochód odjechał z piskiem opon. Cała piątka spojrzała na mnie wyczekująco.
- To co? Może bierzmy się do roboty? - zachęciłem ich, wciskając przycisk na moim zegarku, który automatycznie nakładał na moje ciało odpowiednie elementy mojego stroju. Pozostali zrobili to samo i już niedługo z bandy kujonów, znów byliśmy Wielką Szóstką.
- Jejku, jak ja to lubię! - wykrzyknął Fred, a Honey uśmiechnęła się do niego.
- Chodźmy skopać komuś tyłek - zaśmiała się.
   Ruszyliśmy przez pusty plac, oświetlony jedynie przez świetlówki, porozstawiane gdzieniegdzie na placu, który służył albo za ogromny parking, albo na miejsce, które służyło do stawania dla śmigłowców i helikopterów. Jest też opcja, że po prostu zabetonowano zwykły kawał pustej przestrzeni.
   Wyciągnąłem z kieszeni mała latarkę, która tak naprawdę dawała wiele mocnego światła, a była wielkości mojego palca. Skombinowałem to, będąc na obozie w któreś wakacje, ale to nieistotne. Wkrótce zauważyliśmy o wiele więcej i plac nie ział już tą samą niespokojną ciszą, co wcześniej. Czasem widzieliśmy nawet spłoszone myszy, czy koty, buszujące w poszukiwaniu posiłku. Wasabi wskazał mi miejsce, w którym świeciło się słabe światło, które nie pochodziło z porozstawianych na placu latarni.
   Gdy przeszliśmy dzielącą nas odległość od miejsca wskazanego przez Wasabiego, zauważyliśmy małą budkę, która chyba służyła jako wieża strażnicza, z której kontrolerzy mogli sprawdzać, co zostaje przywożone do elektrowni. Budka wydawała się pusta, a cała klawiatura i wszystkie komputery i nawigatory wyłączone, dopóki nie zobaczyliśmy dwóch ludzi, którzy leżeli nieprzytomni - jeden bezpośrednio na klawiaturze, inny pod drzwiami, opierając się o ścianę.
- Co im jest? - zapytała Honey, a Baymax i Wasabi podbiegli do nich bez zastanowienia i zaczęli sprawdzać im puls.
- Żyją? - spytałem z troską, kucając obok Wasabiego.
- Nic im nie jest - mruknął. - Oddychają. Wyglądają, jakby...
- ... spali - dokończył za niego Baymax, patrząc na nas ze zdziwieniem.
   Nastała cisza. Fred poprzechadzał się po wieży, zaglądając w kilka istotnych miejsc.
- Nie sądzę, żeby sami z siebie zasnęli na swojej zmianie - mruknął.
- Ja też nie - powiedzieliśmy chórem ja i GoGo. Spojrzeliśmy na siebie i oboje uśmiechnęliśmy się.
- Tak więc wychodzi na to, że ktoś ich uśpił. - zamyśliła się Honey. Baymax posprawdzał jeszcze kilka ważnych czynników życiowych, po czym odpowiedział bez zastanowienia.
- Gaz usypiający. - robot wstał i obrócił się w naszym kierunku. - Przy takiej ilości powinni jeszcze spać do rana.
- No to pięknie - mruknąłem, a Baymax już wziął na ręce mężczyznę śpiącego na klawiszach. - Baymax, co ty robisz?
- Trzeba ich położyć w wygodnej pozycji, inaczej będą mieli skurcze, gdy się obudzą. - poinformował mnie robot.
   Fred wybuchnął śmiechem, a ja wywróciłem oczami.
- Tracimy czas... - mruknąłem, ale robot wciąż robił swoje, a Wasabi do niego dołączył, kłądąc na podłogę drugiego z mężczyzn.
   GoGo wyrwała mi latarkę i spojrzała na rozkłady wart, wywieszone przy wejściu.
- Zauważyłaś coś? - zapytałem ją, stając bardzo blisko niej. Gdy to sobie uświadomiłem, szybko odsunąłem się, lekko zażenowany.
- Zastanowiło mnie, czy mają rozkłady tych, którzy odwiedzają elektrownie - powiedziała, gdy Wasabi i Baymax podeszli w naszym kierunku, zadowoleni ze swojej pracy.
- I jak? Mają? - dopytywała się Honey, patrząc jej przez ramię.
- Tak, jest tu coś o tym, że ostatnie dostawy przyjechały dzisiaj wieczorem, a następna zmiana wart będzie za osiem godzin.
- Więc ten "ktoś" - Fred zrobił cudzysłów palcami - ma dość dużo czasu, by zwiedzić wszystkie elektrownię.
- Otóż to - GoGo pokiwała głową, oddając mi latarkę.
- Lepiej już go znajdźmy - odparłem, świecąc latarką w stronę wyjścia. - Ten obcy może nam jeszcze nawiać do tych ośmiu godzin.
   Ruszyliśmy więc znów placem, szukając jakiegoś wejścia do ogromnego budynku, majaczącego nad pustkowiem z betonu, jak cichy obrońca. Ściany miały wysokość może pięćdziesięciu metrów, nie mówiąc już o tym, że nie potrafiłem dojrzeć szerokości.
- Zaraz wrócę - mruknął pod nosem Wasabi, po czym odbiegł w jednym kierunku, kiedy my szliśmy drugim.
- Czekaj, gdzie ty leziesz? - warknęła GoGo, ale Wasabiego już przy nas nie było.
- Odbiło mu? - zapytała Honey. Czułem się niekomfortowo, gdy jeden z moich przyjaciół nie był w zasięgu mojego wzroku, tak jakbym był za niego odpowiedzialny.
   Fred wzruszył ramionami, po czym ruszył dalej, oglądając dokładnie ściany. Niewiele myśląc, podążyliśmy jego śladem, szukając wskazówek.
- Fiu fiu - mruknął. - Ej, słuchajcie. A co jeśli ten gościu ma tam jakiś niebezpieczny eksperyment?
- To go rozbroimy - Wasabi wzruszył ramionami.
- O ile w ogóle będzie taka sytuacja - westchnęła GoGo, zamykając temat. Szliśmy więc w milczeniu, skupieni na znalezieniu przejścia.
   W końcu, zrezygnowani i znudzeni oglądaniem tej samej, długiej ściany stanęliśmy, zastanawiając się, co zrobić dalej. W tym momencie dołączył do nas zdyszany Wasabi. Wyglądał na zmęczonego, ale i uradowanego.
- Co jest? - zapytałem, przypatrując mu się.
- Nic, sory. Coś mnie ominęło? - spojrzał na ścianę z zamyśleniem.
- Nie, raczej nic istotnego - mruknęła Honey.
- Baymax - zwróciłem się do robota. - Mógłbyś wybadać, czy za ścianą znajduje się coś, co mogłoby spowodować wybuch przy zetknięciu z tlenem?
   Oczy Honey zabłysły i od razu spojrzała na Wasabiego.
- Oczywiście! Ale z nas idioci.
   Robot spojrzał na mnie z zamyśleniem.
- Hmm. Nie. Możemy przejść przez ten fragment bez najmniejszego zagrożenia.
- Super - mruknąłem, a Wasabi w tym momencie zrozumiał, o co mi chodzi.
   Włączył swoje elektrolaserowe rękawice i przeciął nimi ścianę, zostawiając wyrwę na wysokość Baymaxa, byśmy bez problemu mogli się wcisnąć do środka.
   Weszliśmy więc szybko, widząc długi korytarz, prowadzący prosto i w lewo. Najwyraźniej, gdybyśmy jeszcze szli wzdłuż ściany dostatecznie długo, znaleźlibyśmy jakieś wyjście, z którego wychodziłby ten korytarz.
- Chodźcie! - zawołałem, biegnąc wzdłuż korytarza. - Baymax, namierzasz kogoś?
- Te ściany są z żelaza i cyny. - odparł robot.
- No i co z tego? - odpowiedziałem mu, wciąż biegnąc. - Nie za bardzo mnie to interesuje w tym momencie, wiesz?
- Próbuję ci powiedzieć, że moje czujniki nie reagują w kontakcie z tymi metalami.
- Ty żartujesz? - spytałem żałośnie. No to nieźle, pomyślałem. Szkoda, że nie poinformował mnie o tym wcześniej.
- Nie - robot i tak odpowiedział na moje pytanie retoryczne. - Ten sam przypadek zdarzył się na wyspie, gdzie znaleźliśmy Yokai.
   Przypomniałem sobie dobrze, że rzeczywiście sensory Baymaxa przestały działać w momencie, gdy weszliśmy do środka starego, opustoszałego budynku, w którym kiedyś doszło do wypadku z Abigail.
- Fajnie, że wam się miło rozmawia - burknęła GoGo, łapiąc mnie za ramię. - Ale tam są jakieś drzwi. -wskazała na przeciwległą ścianę, na której malowała się jasna obramówka światła, przenikającego z wnętrza pomieszczenia.
   Wasabi i Honey już zaglądali przez szczelinę, nie dopuszczając do drzwi Freda, który stał dalej z niezadowoloną miną.
- Dajcie popatrzeć! - syknął, przepychając się między nimi, gdy nagle drzwi nie wytrzymały i strzeliły, posyłając całą trójkę do pomieszczenia, które chcieli obserwować.
   Chciałem do nich podbiec, gdy GoGo cisnęła mnie pod ścianę, nakazując milczenie. Was, Fred i Honey poruszyli się niespokojnie, co poznałem po dźwiękach, ale jakby zamarli. Poczułem ciarki na plecach na myśl, co mogli tam spotkać.
- Kyle, zobacz, mamy gości - usłyszałem śpiewny, męski głos, który kompletnie mnie zdziwił w tym miejscu.
- Byłoby dobrze powitać ich z wszelkimi honorami - zarechotał zjadliwie zapewne Kyle swoim niskim głosem.
   Wtem usłyszałem dziwny odgłos, jakby świst, po czym zduszone jęki naszych przyjaciół. Spojrzałem ze zgrozą na GoGo, której usta zacisnęły się w cienką linię, ale nie próbowała interweniować.
- Włókno lite? - Honey parsknęła śmiechem. Uff, przynajmniej miałem pewność, że nic jej nie jest. - Tylko na tyle cię stać?
- Fakt, jak na typowego złoczyńcę dość słaby początek - mruknął pod nosem Freddie. Mogłem wyobrazić sobie minę Lemon, nakazującej mu siedzieć cicho.
- Och, ale to tworzywo przynajmniej da nam trochę czasu, którego my potrzebujemy. A potem, cóż zobaczymy - wymamrotał towarzysz Kyle'a.
- Go, musimy coś zrobić - wyszeptałem ledwie słyszalnie. GoGo spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami ze strachu, choć zdawała się powściągać od emocji.
- Cierpliwości - odpowiedziała jeszcze ciszej, choć wątpiłem, żeby to było możliwe.
   Pomyślałem od razu, że gdyby działa im się krzywda, Baymax bez wątpienia by zareagował. Skoro więc stał spokojnie u mojego boku, znaczyło to tyle, że na razie nasi przyjaciele są bezpieczni.
- Kim jesteście? - spytał w końcu Wasabi, przerywając ciszę. - Jakoś nie rozumiem, czemu nocne zakradanie się do elektrowni miało by służyć.
- Powiedzmy, że chcę wypróbować mój eksperyment - mruknął znów kumpel Kyle'a, który najwyraźniej był mózgiem całej operacji. - A to, kim jesteśmy nie powinno was obchodzić. Jesteście z Agendy? - zapytał nagle, ale nikt mu nie odpowiedział przez dłuższy czas. - Czyli owszem. Szkoda, sądziłem, że przyślą Ithaniego.
   GoGo spojrzała w głąb pomieszczenia, zapominając o tym, że wcześniej wolała trzymać się z daleka od wyważonych drzwi. W ostatniej chwili złapałem ją za rękę, sprowadzając na ziemię. GoGo spojrzała na mnie, jakby wybudziła się z jakiegoś koszmaru, lub po prostu porzuciła ciekawość pobudzoną przez nieznajomych. Mnie również zastanawiało, co z tym wspólnego miał Ithani.
   Mimo tego nie puściłem jej dłoni.
- Co to za eksperyment? - zapytała Honey spokojnie.
- Tak naprawdę, nawet nie możemy wam go pokazać - zarechotał ten o wyższym głosie. - Nie mamy go ze sobą.
- Potrzebujemy tylko energii. - dodał Kyle.
- Dobra, już - wyszeptał ledwie słyszalnie przyjaciel Kyle'a.
- A co jeśli to nie zadziała, Ben? - zapytał go drugi.
- Zadziała, przemyślałem wszystko.
   Usłyszałem kilka ciężkich kroków, po czym poruszająca się postać przystanęła, być może rozglądając się dokoła.
- Trochę się spóźniliście - zaśmiał się Ben. - ale ważne, że chociaż zareagowaliście. Czujniki Agendy na ogół nas nie wykrywają.
- Niby czemu? - pytała znów Honey. Chce zaoszczędzić na czasie, uświadomiłem sobie.
   Obaj obcy poszemrali coś do siebie, po czym Kyle zabrał głos.
- Przykro nam, ale nie możemy powiedzieć więcej. Mamy nadzieję, że jednak nie spotkamy się więcej, by to omówić.
- Nie, stój! - krzyknąłem, wyskakując zza progu.
   Ujrzałem dużą salę, pełną krzywych cieni i licznych słabych świateł lamp. Jedno było najsilniejsze - to niebieskie, błyskające w rękach jednego z dwóch, wysokich, umięśnionych mężczyzn. Jeden z nich uśmiechnął się jadowicie, inny popatrzył na mnie z zamyśleniem.
 - Hmm, a sądziłem, że dzisiejszy dzień będzie nudny - stęknął ten z rdzawoczerwoną grzywą - Kyle.
   Jego towarzysz był nieco niższy, ubrany w lśniący bielą skafander, a jego brązowe włosy wydawały się być skręcone lokówką i zawinięte z tyłu głowy, tworząc splątanego koka.
- I bardzo dobrze, że się myliłeś - wysyczał Ben, patrząc na mnie ze złością.
   W tym momencie z progu wyskoczyła GoGo, pędząc przez salę z szybkością tak ogromną, że ledwie ją zauważyłem. Wpadła z wściekłością na Bena, trzymającego błękitną kulę, po czym wyrwała mu ją i odskoczyła pod ścianę. Baymax dołączył w tym czasie do mnie, oceniając naszych wrogów pod względem czułych punktów.
   Ben w tym czasie doszedł do siebie, a Kyle wyciągnął dłoń i zaczął mierzyć do GoGo z pistoletu. Nie!
   Skoczyłem na obu w momencie, w którym GoGo śmignęła w drugi kąt, by uniknąć kuli, w nią wymierzonej. Miejmy nadzieję, że ściany wytrzymają...
   Upadłem wraz z Benem, łapiąc przy okazji za nogę Kyle'a, który nie zdołał wymierzyć i trafił w sufit. Niestety nie zdołałem się osłonić i zanim wstałem, oberwałem cios w twarz od Bena, od którego aż zaszumiało mi w głowie.
- Koniec zabawy, szczeniaku - warknął jeden z nich, ale nie zamierzałem czekać. Zanim Kyle zdołał mnie namierzyć, zniknąłem mu z oczu, jak i wszystkim pozostałym.
- Co jest? - Ben rozejrzał się dokoła zdziwiony moim nagłym zniknięciem, ale zaraz potem oberwał ode mnie cios w brzuch, od którego się zgiął. Kyle wycelował w tamto miejsce pistolet, ale znowu nabój odbił się głuchym dźwiękiem od podłoża.
   Szedłem na około, obserwując ich czujnie. To, że mnie nie widzieli, nie oznaczało, że nie mogą mnie skrzywdzić. Teraz najbardziej zależało mi na tym, by odwrócić uwagę tych gości od moich przyjaciół, którzy sterczeli bezwiednie, przyklejeni czarną mazią do ściany, jak niewinne muchy w sieci pająka. Widziałem po minie Honey, że rozgryzła, co to za substancja, więc mogłem liczyć na to, że dając jej więcej czasu, sama wymyśli sposób, żeby się uwolnić.
   Ben tymczasem wyciągnął drugą broń ze swojej kieszeni i teraz musiałem obawiać się również jego.
- Zostaw chłopaka! Musimy odzyskać zasób. Leć tamtym tunelem, jazda! - syknął na swojego towarzysza. Jaki zasób? - pomyślałem sobie, ale zadrżałem na myśl, że mogą skrzywdzić GoGo.
   Obaj mężczyźni wylecieli z hali, zostawiając mnie i moich przyjaciół samych. Wyłączyłem więc generator, który pozwalał mi na przenikliwość i pokazałem się moim przyjaciołom. Baymax już próbował im pomóc.
- Dacie sobie radę? - spytałem, a Honey, która była już niemal uwolniona, kiwnęła głową.
- O nas się nie martw - powiedziała, majstrując przy substancji. - Bierz Baymaxa i pomóżcie GoGo. Nie może zostać sama.
   Robot spojrzał na mnie z uwagą, po czym znów na moich przyjaciół.
- Tu jest niebezpiecznie, Hiro. Musimy stąd zabrać Wasabiego, Freda i Honey.
- Baymax! - krzyknęła Honey. - Idź już sobie. Dam radę!
   Chwyciłem więc Baymaxa za rękę i pociągnąłem w stronę korytarza.
- Chodź, dadzą radę - powtórzyłem słowa Lemon, po czym zbadałem kostium przyjaciela. - Pamiętasz, jak razem lataliśmy? - spytałem.
- pewnie - odparł Baymax, wyraźnie zadowolony.
- To super, mam nadzieję, że wszystkie twoje receptory działają - powiedziałem, chwytając się jedną ręką magnesu na plecach robota. Spróbowałem też umieścić na drugim magnesie prawą nogę. Choć magnesy były cztery, na każdą moją kończynę, to jednak wolałem mieć możliwość szybkiego odskoczenia od pleców robota, jeśli zdarzyłaby się taka sytuacja.
- Trzymasz się, Hiro? - zapytał Baymax, obracając do mnie swoją głowę.
- Tak, leć! Musimy pomóc GoGo. - odparłem dość szorstko.
- Nie martw się, pomożemy jej - powiedział robot, ruszając.
- Nie martwię się - burknąłem, patrząc na wyloty licznych korytarzy, przez które przeszliśmy. Ja sam nie zdołałbym ich zapamiętać, dobrze, że był z nami Baymax. Miałem nadzieję, że moi przyjaciele również znajdą wyjście z tego labiryntu.
   Gdy wylecieliśmy z budynku, od razu zobaczyłem, że część latarni, które wcześniej oświetlały dość wyraźnie ogromny plac, przypominający wielkością lotnisko, zostały zniszczone, albo rozwalone. Tylko czyje to dzieło?
- Chodź tu! - usłyszałem krzyk z prawej, który należał prawdopodobnie do Bena. Jego tenoru nie dało się pomylić z niczym innym. Gościu powinien zarabiać na operach, a nie zakradać się do opuszczonych elektrowni. - Chyba ją widzę.
   Wskazałem Baymaxowi kierunek i obaj zaczęliśmy leciec w tamtym kierunku, gdy nagle usłyszałem dwa strzały, od których zamarłem.
- Cholera! Nie trafiłem jej. Ty spróbuj - Ben znów się odezwał, o wiele bliżej, niż wcześniej. Odetchnąłem lekko, bojąc się, że nie na długo odczuwam ulgę.
   Zanim dolecieliśmy do dwójki złodziei, usłyszeliśmy jeszcze trzy strzały, ale sądząc po wulgaryzmach wypowiadanych przez Bena i Kyle'a, chyba nie udało im się trafić GoGo. Całe szczęście, że mieliśmy czas, by popracować nad jej prędkością, inaczej mogłoby być z nią źle.
   Rzeczywiście, udało nam się zauważyć w ciemności sylwetki dwóch uzbrojonych mężczyzn, ale niebieska kula, którą trzymała GoGo, dawała takie światło, że bez problemu ściągała na nią kłopoty.
   Wpadłem od razu na pomysł.
- Baymax, stój! - wyszeptałem. Robot stanął, niepewny tego, co chcę zrobić. Wciąż znajdywaliśmy się w niemałej odległości od złodziei. - Znajdźmy GoGo i weźmy od niej to, co im zabrała.
- A co jeśli złodzieje uciekną? - zapytał Baymax.
- Kierują się światłem - powiadomiłem go ściszonym głosem. - Możemy ich łatwo zmylić.
   Baymax nie zrozumiał, co mam na myśli, ale nie próbował protestować. Oblecieliśmy plac dokoła, rozglądając się dokładnie, aż natrafiliśmy na jasnobłękitne światło, do którego próbowali dostać się tamci. Gdy udało nam się dostać bliżej GoGo, dziewczyna aż podskoczyła.
- Hiro, zaraz dostanę zawału - syknęła, trzymając się za poruszającą się ciężko pierś. Wyglądała na poważnie zmęczoną.
- Tak się mówi, prawda? - zapytał Baymax, podchodząc wraz ze mną do przyjaciółki. Nie przystając, podszedłem do niej blisko i ściągnąłem jej kask.
- Co ty robisz? - spytała z błyskającą w jej oczach ciekawością, którą oświetlała jeszcze dodatkowo kula.
   Nie odpowiadając, powłączałem kilka guzików z dolnej krawędzi kasku, aż zaczął świecić w bardzo podobnym, niebieskim kolorze. GoGo popatrzyła na mnie ze zrozumieniem, jednak, gdy skończyłem, oddałem jej kulę, a sam wziąłem od niej jej kask, który miał służyć jako przykrywka. To na mnie mieli zwrócić uwagę, podczas gdy GoGo ucieknie z
   Zanim jednak udało mi się ją przekonać, ziemia obok nas zadrżała od pocisków. Najwyraźniej nie mieli tylko zwykłych pistoletów, skoro mierzyli do nas serią. Okryłem szybko GoGo ramieniem, włączając tarczę na moim przedramieniu.
- Baymax, osłoń ją - powiedziałem, odbierając znieruchomiałej GoGo kulę. Robot posłusznie wykonał moje polecenie, po czym usłyszałem dźwięk pocisków, odbijających się od jego metalowego ciała. Jak to dobrze, że miał na sobie strój, bo inaczej z jego białej, puszystej masy nic by nie zostało.
   Sam zacząłem biec z kulą w ręku, zwracając na siebie uwagę mężczyzn.
- O! Tam jest - usłyszałem ściszony głos, po czym usłyszałem strzały skierowane w moim kierunku. Kazałem Baymaxowi ukryć GoGo tak naprawdę po to, by złodzieje nie zdołali zauważyć obecność drugiego niebieskiego światła - tego prawdziwego, które trzymała GoGo.
   Gdy jeden z pocisków przeleciał mi tuż koło ucha, postanowiłem nie ryzykować i włączyłem swoje buty. Natychmiast uniosłem się kilkanaście centymetrów nad ziemią i zacząłem biec dalej, tym razem szybciej i robiąc większe postępy.
   Biegłem wciąż naprzód, modląc się, aby Baymax i GoGo mieli na tyle rozumu w głowie, żeby się zwinąć, zanim tamci odkryją moją pułapkę. Mężczyźni zaczęli mnie ścigać, ale od razu usłyszałem cichy świst i zdziwione pomruki złodziei, którzy zatrzymali się w swoim pościgu za mną. Wróciłem więc ostrożnie w to oświetlone miejsce, zauważając już, że wydają się być związani.
- Odwiąż nas, idiotko! - krzyknął Kyle, oddając strzał.
   Baymax jednak odebrał mu broń, odkładając ją z dala od niego.
- Broń jest niebezpieczna. Powinniście o tym pamiętać.
- Co ty nie powiesz - jęknął Ben, siłujący się z grubymi linami.
   Podszedłem do GoGo, stojącej przy związanych złodziejach.
- Serio? Lina? - zapytałem, uśmiechając się. Mój pomysł wydawał się przy tym nieco atrakcyjniejszy.
   GoGo jednak nie wyglądała na równie zadowoloną. Podeszła do mnie i chwyciła mnie z całej siły za moje ubranie, przyciągając do siebie.
- Hiro, jeszcze raz wywiniesz mi taki numer, to serio cię powieszę - warknęła, ale jej twarz nie wyglądała groźnie. Roześmiałem się szczerze. Wygląda na to, że chyba nam się udało. Tak, czy inaczej, dwaj przestępcy siedzieli teraz przywiązani przez GoGo liną do latarni, a Baymax trzymał ich pistolety. Nic nie zdołałoby mi popsuć nastroju, no chyba, że tamci by nawiali.
- Też się cieszę, że żyjesz - odparłem, a kąciki ust GoGo lekko wygięły się w uśmiechu. Pierwszy raz miałem tak wielką ochotę, żeby ją pocałować. I pierwszy raz w życiu byłem tak zdziwiony swoją reakcją.
   GoGo puściła mnie i podeszła do złodziei, przeszukując ich. Za Baymaxem stała błękitna kula, jarząca się wciąż energią. Energią? A! Więc po to była ta cała akcja. Chcieli przechwycić dużą część energii, a przez ten generator, mogli to zrobić bez najmniejszych problemów. Dotknąłem lekko gładkiej powierzchni kuli i uśmiechnąłem się pod nosem. Sprytnie to wymyślili. I to zapewne o tym mówili zasób, gdy ze sobą rozmawiali.
- Odwal się - krzyknął Kyle, odpychając od siebie GoGo.
- Zamknij się, to może wyrok będzie mniejszy - GoGo powiedziała to tak zimnym tonem, że nie dziwię się Kyle'owi, że się zamknął.
- Po co była wam energia? - zapytałem, podchodząc do nich. Ben popatrzył na mnie niemal z obrzydzeniem.
- Nie twój zakichany interes - warknął. Cóż, łatwo zmienił mu się humor.
   Kucnąłem obok, patrząc na niego natarczywie.
- W jaki sposób chcieliście ją wykorzystać? - powtórzyłem pytanie.
   Kyle nagle zaczął chichotać, niemal szaleńczo, patrząc na mnie obłąkanym wzrokiem. Co z nim nie tak, pomyślałem, ale GoGo popatrzyła na niego z przerażeniem. Ben uśmiechnął się do niego, najwyraźniej rozumiejąc żart.
- Wy serio myślicie, że tak to się skończy? - warknął Ben, wciskając guzik w małym pilocie w jego związanej do ciała dłoni, który dopiero teraz zauważyłem.
   GoGo chciała mu go zabrać, ale już było za późno. Złodziej wcisnął go, a cały kilkuset metrowy budynek eksplodował z taką siłą, że wybuch odepchnął nas o kilka metrów, choć być może znajdowaliśmy się kilometr od elektrowni. Wszędzie widziałem płomienie, cały błysk był tak ogromny, że oprócz ognia nie potrafiłem zobaczyć nic innego.
   Leżałem na ziemi, to wiedziałem na pewno. Podniosłem się lekko i spojrzałem na bok na leżącą przy mnie GoGo. Ona również patrzyła na mnie. W tym momencie oboje zrozumieliśmy, co się właściwie stało. GoGo wstała, utykając i zaczęła iść w kierunku płonącej elektrowni.
- Honey!! - wrzeszczała. - Fred! Wasabi! - puściłem się za nią biegiem, zapominając o przestępcach, leżących również na ziemi, czy Baymaxie, którego wybuch jedynie lekko poturbował. - Honey!!
- GoGo, uspokój się, błagam. - szeptałem, chociaż sam czułem, jak rozpadam się na kawałeczki. Czułem, że sam walczę ze swoją własną świadomością, napadającą na mnie jak olbrzymi głaz i przygniatającą mnie do ziemi.
- Nie, Hiro, to moja wina, mogliśmy im pomóc, mogliśmy... - piszczała, gdy przerwał jej ochrypły głos.
- Dobrze, że jednak nie pomogłaś - powiedział Wasabi, uśmiechając się do nas szczerze. Szedł do nas wraz z Honey i Fredem, którzy wyglądali na całych i zdrowych, jedynie mocno ubrudzonych mazią.
- Fred... Honey. Wasabi - GoGo patrzyła na nich z szokiem, jakby widziała duchy. Ja również miałem takie wrażenie.
- Żyjemy, skarbie - Honey podbiegła do niej i chwyciła ją w ramiona, przytulając mocno. GoGo schowała twarz w jej ramię, płacząc cicho.
   Wcale się jej nie dziwiłem. Gdy tylko mnie opuściła, sam upadłem na kolana, trzymając mocno głowę. Wasabi dotknął mojego ramienia, próbując mnie wesprzeć.
- Hiro, już, nic nam nie jest. - powiedział spokojnie, nieco łagodząc moje przerażenie i związany z nim szok.
- Cholera, było tak blisko... - jęknąłem, po czym wstałem na nogi i objąłem mocno stojącego obok Freda. - Nie róbcie mi tego, błagam. Nigdy.
- Dobra, stary, weź puść, bo za chwilę pożałuję, że mnie tam jednak nie było... - zachichotał Fred, odpychając mnie lekko.
   Wasabie ścisnął mnie równie mocno, co ja wcześniej Freda i spojrzał na dwóch złodziei.
- Honey, mogłabyś...? - wskazał dziewczynie na przestępców, którzy próbowali rozwiązać nadpalone liny.
   Lemon rzuciła w ich stronę małą kulkę wielkości piłki tenisowej o kolorze żółci, która przykleiła ich na dobre do podłoża i unieruchomiła ruchy. Jedynie ich głowy wystawały z powstałej żółtej bańki.
- Jak wam się udało zwiać? - spytałem Wasabiego, oddychając wciąż szybciej niż zwykle. Baymax podszedł do mnie i popatrzył wyczekująco na przyjaciela.
- Honey zamknęła w nas w jednej z tych swoich baniek, kiedy elektrownia wybuchła. Brała pod uwagę taką możliwość, a my wciąż byliśmy zbyt blisko budynku. - powiedział Wasabi. W tym czasie Fred skorzystał z możliwości i objął Honey tak, jak teraz obejmowała ją GoGo. Wyglądało to niezwykle komicznie, gdyby nie małe wcześniejsze zajście, które mogło kosztować ich życia.
- No tak, ale... - nagle przypomniałem sobie słowa Yoko. - Moment, Yoko mówiła, że jeśli jedna z elektrowni wybuchnie to inne też i wybuch może rozwalić całe Fransokyo.
   Wasabi uśmiechnął się triumfalnie i skrzyżował ręce, patrząc na mnie z wyzwaniem, jakby oczekiwał, że sam znajdę odpowiedź na swoje pytanie.
- Chwila, co zrobiłeś? - spytałem go.
- Nic wielkiego - pamiętasz, jak się urwałem? - zapytał mnie, a ja przypomniałem sobie nagle jego dziwne zachowanie.
- No...
- Pozostawiałem w kątach budynku cztery dystrybutory, które zahamowały wybuch do tego stopnia, że najwyżej powiew mógł dotrzeć dalej niż kilometr. A elektrownie stoją od siebie w odległości co najmniej dwóch...
- Stop! - warknąłem. - Chcesz mi powiedzieć, że narozstawiałeś dookoła swoich eksperymentów i nic mi nie powiedziałeś? - spytałem chłodno. Wasabi rozłożył ręce.
- Ta misja nie była zaplanowana. - tłumaczył się.
- Tak, ale wiedziałeś, co robisz! Mogłeś mnie uprzedzić...
- Wybacz, Hiro, ale...
- Dobra, może przestaniecie się kłócić jak stare baby i powiecie mi, co teraz zrobimy?! - wykrzyknął Fred, przekrzykując nasze krzyki.
   Spojrzeliśmy na siebie z Wasabim ze wstydem. Fred miał rację. Poza tym powinienem się cieszyć, że przyjaciel w ogóle żyje, zanim osądzać go o to, że nic mi nie powiedział na temat swojego planu. W końcu działaliśmy jako jedna, wspólna ekipa.
- Nadajcie sygnał Yoko - powiedziała twardo GoGo, ocierając łzy. - Powinni tu kogoś przysłać.
- No to trochę sobie poczekamy - mruknął Wasabi, idąc w kierunku złodziejów.



- Ta misja nam się nie udała - mruknąłem, wpatrując się w sufit AZN-u. Ciocia dzwoniła do mnie pewnie z jakieś sześćset razy, ale nawet nie miałem przy sobie telefonu, żeby mogła się do mnie rzeczywiście dodzwonić.
- Czego tak myślisz? - zapytała optymistycznie Honey, wylegując się w jednym z foteli, gdy ja leżałem na kanapie.
- Jestem za Hiro - dodała GoGo. - Nie przemyśleliśmy dokładnie tego, co robimy. Dobrze, że to się skończyło tak, a nie inaczej...
- Racja - mruknął Freddie.
- No, ej, ale złapaliśmy w końcu tych dwóch, co nie? - zapytała Honey, patrząc na nas.
- I przy okazji rozwaliliśmy elektrownię - dodał Wasabi, ale Honey posłała mu zimne spojrzenie.
- Przesadzacie! Potrzeba nam tylko doświadczenia. I treningu. I...
- Pamiętacie, czemu nie udała nam się nasza pierwsza misja schwytania Yokai? - zapytała cicho GoGo, przerywając Lemon.
   Wszyscy popatrzeliśmy na nią ze zdziwieniem. GoGo leżała na drugiej kanapie, naprzeciw mnie, a jej ręka zwisała bezsilnie z miękkiego mebla. Miała na twarzy lekkie oparzenia, jak ja, ale nie wyglądała na ranną. Byliśmy chyba bardziej zmęczeni wydarzeniami tej nocy, niż poszkodowani.
   GoGo odetchnęła ciężko.
- Popełniliśmy ten błąd, że każdy działał na własną rękę. I to robimy zawsze, zauważyliście? Jesteśmy zespołem, a każdy i tak działa po swojemu. Każdy ma jakieś swoje plany i każdy chce rządzić. Może po prostu powierzmy dowództwo tylko Hiro, albo jeśli się zgodzi komuś innemu i wycofajmy się, zamiast narzucać mu swoje zdanie.
   Nastała długa ciszy. Nie potrafiłem nie zgodzić się z GoGo. Rzeczywiście, nie działaliśmy razem, ani przy tej, ani przy wcześniejszych misjach. Pomimo to, że byliśmy obok siebie, to jednak nasza praca odbywała się osobno. Działaliśmy razem jedynie wtedy, gdy ulepszaliśmy swoje sprzęty.
- To nie ja powinienem dowodzić - przerwałem trwającą od kilku minut ciszę. - Sami widzieliście, jak skończyłoby się dzisiaj moje dowodzenie, gdybyście się sami nie uwolnili. To bez sensu...
   Przypomniałem sobie moment, gdy GoGo zabrała kulę i uciekła z elektrowni. Wtedy rzuciłem wszystko, by jej pomóc, nie myśląc o reszcie. Czy tak robi prawdziwy przywódca? Nie zdałem egzaminu. Możliwe, że los następnym razem nie dałby mi drugiej szansy i wtedy naprawdę ktoś mógł zginąć...
- Nie! - zaprotestował gorączkowo Fred. - Przecież to Wasabi nie powiadomił cię o swoich dystrybutorach.
- Właśnie - poprał go sam Wasabi. - To ja wplątałem się w twoje plany, Hiro.
- Nie miałem żadnego planu! - krzyknąłem. - Rozumiecie? Nie wiedziałem, co nas czeka na tej misji i nie wiedziałem, co będziemy tam robić. Przez cały czas improwizowałem!
   GoGo nagle usiadła szybko na kanapie, wpatrując się we mnie swoimi ciemnobrązowymi oczyma.
- Hiro, ale gdybym nie powstrzymała ciebie wtedy, gdy chciałeś pomóc Fredowi, Honey i Wasabiemu, to możliwe, że nie doszłoby do tego wszystkiego. To ja namieszałam. Ja wzięłam generator energii i wywołałam panikę. Wszystko szło gładko, dopóki...
- No właśnie, dopóki to ja nie nawaliłem - dodałem. - To nie jest wasza wina!
- Hiro, przez wieczność będziesz się obwiniał? - spytała Honey gładko. - Daj już spokój. Sami w to weszliśmy, nie jesteś za nas w żaden sposób odpowiedzialny.
   Znów nastała cisza. Baymax siedział u moich nóg, nasłuchując. W końcu usiadłem, chowając zmęczoną twarz w obdrapane dłonie. Musiałem wyglądać naprawde strasznie, mimo że chronił mnie przecież strój.
- Przez chwilę naprawdę, myślałem, że was stracę - wyszeptałem, po raz pierwszy przełamując się od tamtego momentu. Próbowałem jakoś ukryć mój strach, wrzeszcząc wtedy na Wasabiego, że nie powiedział mi o swoim planie, ale tak naprawdę cholernie się o nich bałem. - Gdybym was wtedy stracił, to...
   Honey westchnęła tylko i usiadła obok mnie, przytulając mnie mocno. Za jej śladem poszła też GoGo, obejmując mnie z drugiej strony. Wkrótce Baymax, Fred i Wasabi również do nich dołączyli i tak wszyscy siedzieliśmy na jednej kanapie, przytulając się do siebie wzajemnie.
- Kochamy cię, Hiro. - powiedziała cicho Honey. - Wiesz o tym.
   Uśmiechnąłem się lekko i pogłaskałem ją czule po ramieniu. Dopiero teraz ciężar, który leżał mi na sercu, zdołał się odczepić i runąć w otchłań, zostawiając mnie wolnym. Chociaż wszystko poszło dziś nie tak, to coś nam się jednak udało zrobić. Przede wszystkim dogadać się ze sobą i przypomnieć, po co tak właściwie robimy to, co robimy. A robimy coś naprawdę wielkiego.


Sorki, za bardzo skupiłam się ostatnio na Czkastrid, a niestety nie mg prowadzić teo i tego jednocześnie, wybaczcie, rybeńki ( tak mówi moja pani od działalności gosp. xD )


Mam nadzieję, że rozdział nie był za nudny, choć jak dla mnie wątły jak flaki z olejem :// Dobra, przysięgam, że się rozkręcę, nawet jeżeli to mi wyszło trochę słabo ;)

7 komentarzy:

  1. Jak ty możesz mówić o nudzie jak tyle tu było akcji?! Warto było na niego czekać. Ach pierwsze zadanie, genialnie to wymyśliłaś :) Uwielbiam takie dramatyczne momenty jak wtedy gdy wybuchła ta elektrownia, przez chwilę zrobiło mi się gorąco, ale wiedziałam, że nie mogłabyś uśmiercić Wasabiego, Honey i Fredzika, nie mogłabyś być tak dla mnie okrutna. Prawda??? Ach i ciężko mi nie wspomnieć o momencie, kiedy Hiro miał myśl, że chce pocałować Go Go, przez chwilę omal nie oślepłam z zachwytu :D Taaak jestem niepoprawną romantyczką :P Nic na to nie poradzę. Ogólnie rozdział świetny i jak zwykle nie mogę się doczekać następnego. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG . IDĘ PO POPCORN I CZEKAM NA NASTĘPNY FRAGMENT ( A RACZEJ EPOPEJĘ NARODOWĄ XD) .
    http://tworczoscgabrielaanastazji.blogspot.com/ - każdy komenatrz to wielki uśmiech na mojej twarzy :) Dziękuję !

    OdpowiedzUsuń
  3. czemu powiedziała byłej

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże! Ten blog jest przecudowny! *o* Tak samo jak ten o Hiccstrid. <3 Przeczytałam go od deski do deski, i czekam na kolejne rozdziały. ;*

    Bardzo ciekawi mnie jak potoczą się sprawy serduszkowe Hiro. *o* Osobiście jestem za GoGo. To jedna z moich ulubionych postaci z W6, od razu po Hiro. <3 Sama uwielbiam połączenie jakim jest Hiro i GoGo. Wiek nie ma znaczenia. <3 I naprawdę wkurza mnie Sam. ;-; Ale umiem ją przeboleć XD. Więc, ja czekam na rozdział, w którym Hiro powie GoGo, że ją kocha, i się cmokną XD (Jejku, przepraszam za to zdanie, ale jestem pełna emocji po ,,Więzień Labiryntu: Próby Ognia" XD Polecam XD)

    W ogóle to Hiro jest jedną z najsłodszych postaci jakie zrobił Disney *o*. On naprawdę im się udał *o*. Aż przypomniało mi się jak jarałam się w maju/czerwcu tak mega Wielką Szóstką :') Zresztą, cały czas się nią jaram, ale nie ważne XD.

    Dobra, pewnie rozpisałabym się jeszcze, ale nie chcę zanudzić Cię tym komentarzem XD.
    Więc czekam na next, pozdrawiam i kooochaaam ~ Avis ;****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, w sumie trochę mnie zasmuciłaś bo uwielbiam Więźnia i dłuuugo czekałam na Próby ale nie mam teraz z kim iść do kina poza tym mam też swoje obowiązki jako wolontariusz śdm i nie mój budżet woła o pomstę do nieba xD ale bardzo dziękuję, jestem taka szczęśliwa, gdy widzę czyjś komentarz, że mam ochotę skakać z radości, a juz szczególnie gdy witam nową osóbkę w gronie bloggerow :3 mam nadzieję, że spodoba ci się ciąg dalszy ;))

      Usuń
    2. A kiedy kolejna część? Jak dla mnie super :)

      Usuń