9/19/2017

Deszcz



   Siedziałem na trybunach, wypatrując mojej partnerki, która wkrótce miała się pojawić. Cała ekipa GoGo wynajmowała prywatny tor do ćwiczeń na obrzeżach miasta. Jako że GoGo już od dawna ćwiczyła ulicami San Fransokyo, Skandar stwierdził, że powinna przerzucić się na ziemny tor jak najszybciej. Obawiał się, że przy innym podłożu GoGo może nie dać rady. Ja byłem innego zdania.
- Wyluzuj, Skan - parsknęła, zakładając kask. - Opony to wytrzymają.
- Nie o opony się martwię - mruknął niepocieszony, ale na moją dziewczynę nie było mocnych.
   Kiedy pierwszy raz zobaczyłem tor, myślałem, że zemdleję. Wszędzie znajdowały się duże hopki- nawet do kilkunastu metrów, które musiały wyglądać z góry jak trawnik, do którego wkradły się krety, tworząc wysokie kopce. Nie powiedziałem jednak ani słowa, wiedząc, że GoGo mogłaby mieć mi za złe, że w nią nie wierzę. Nie potrafiłem jednak ukryć, że coraz mniej podobał mi się pomysł jej udziału w tych zawodach.
- Gotowa? - krzyknął Skandar przez megafon, stojąc nad linią startową. GoGo skinęła głową. Jej silnik był włączony już od paru minut. Stike siedzący obok mnie na trybunach zaczął trzymać za nią kciuki.
- Dajesz, mała - wyszeptał, wpatrując się w postać w czerwonym kostiumie treningowym.
   Stike machnął flagą, a po torze rozniosło się echo spowodowane wrzuceniem biegu. GoGo dosłownie unosiła się na swoim motorze. Wpatrywałem się w nią, przeszyty przerażeniem, jak pędziła coraz szybciej i szybciej, mierząc się z wiatrem.
   Zbliżał się pierwszy zakręt, ale ona ani na moment nie zwolniła. Motor położył się pod kątem, a ja przez moment miałem wrażenie, że ziemia porwie ją razem z maszyną. Jednak tak się nie stało. Nie potrafiłem powiedzieć, jakim cudem GoGo wyliczyła prawa fizyki, będąc jednocześnie kierowcą i instruktorem, ale kąt jaki zachowała na zakręcie wystarczył, by zachowała przyczepność maszyny do podłoża.
   Przyspieszyła jeszcze bardziej, gdy przed jej twarzą pojawiła się pierwsza góra. Była niewielka, ale prędkość, jaką zachowywała GoGo, mogła być dla niej zdradliwa. Patrzyłam z szokiem, jak wjeżdża po łuku na górę po czym leci prawie cztery metry i ląduje z lekkością motyla. Jej motor wydawał z siebie dźwięki, jakby tylko czekał, na lepsza manifestację siły ze strony toru.
   Każda kolejna hopka była większa i bardziej stroma, ale gdy przy przedostatniej GoGo zrobiła salto wraz z całą maszyną, omal nie zemdlałem. Gdy maszyna idealnie wylądowała, odbijając się lekko od podłoża, Stike skoczył na równe nogi i krzyknął ze szczęścia. Spojrzałem na niego z uśmiechem. To ich świat, pomyślałem z uczuciem zazdrości. GoGo i jej ekipę łączy pasja, która jest mi obca. Tak jakbym znalazł się pośrodku morza, nie umiejąc sprawnie pływać.
- Tak jest, GoGo! - wykrzyknął Stike. Jego irokez zafalował na wietrze. - To jest nasza dziewczyna!
   GoGo, która z pewnością nie mogła go usłyszeć, bo jej motor sprawnie zagłuszał wszelkie dźwięki z otoczenia, pędziła nadal, zbliżając się do dwóch szczytów oddalonych od siebie o dobrych sześć metrów. Żeby je przeskoczyć musiałaby zwiększyć prędkość, pomyślałem, lustrując jej maszynę. Zauważyłem, że istnieje druga droga, dokoła miejsca wyzwania, zajmująca z pewnością więcej czasu. Przez moment nawet miałem nadzieję, że GoGo ją wybierze. Przez moment.
   Jej maszyna minęła skręt z prędkością, którą ledwie dawało się zarejestrować. Poczułem irytację na myśl, jaka jest uparta. Przecież to dopiero ćwiczenia. Nie musiała od razu pokazywać wszystkiego, zwłaszcza że ten skok był zbyt ryzykowny.
   Czułem, że trzęsą mi się dłonie. GoGo dojechała na sam szczyt, podczas gdy jej maszyna traciła prędkość. W ostatnim jednak momencie GoGo dodała gazu i wyskoczyła, zostawiając za sobą chmarę ciemnej ziemi. Jej motor skoczył i wylądował dokładnie na skraju drugiej hopki, po czym odbił się i zleciał w dół. GoGo jednak, jako sprawny rajdowiec, zapanowała nad maszyną i ruszyła wprost w kierunku mety, przy której czekał już Skandar. Zeszliśmy oboje ze Stikiem z trybun, chcąc jak najszybciej dołączyć do GoGo. Widziałem po twarzy Stike'a, że był zachwycony jazdą GoGo. Cóż, jak na osobę, która widziała GoGo za kierownicą tyle razy, mógł sobie darować ten cały entuzjazm, pomyślałem z irytacją, choć bardzo lubiłem projektanta.
- Widziałeś jak ta maszyna frunęła? - zagadywał mnie, niemal unosząc się nad stopniami. - Istne arcydzieło! Żaden zawodnik nie będzie miał takich forów jak GoGo! O rany, jestem niesamowity!
   GoGo dojechała do mety i zrobiła obrót o sto osiemdziesiąt stopni, trzymając jedno koło w miejscu. Skandar pomachał dłonią przed twarzą, odpychając pył ziemi i zerknął na swój stoper. Byłem ciekawy tego, co powie.
- I jak? - zapytała GoGo, ściągając z głowy kask. Jej ciemne włosy zabłysły w świetle południowego słońca. Ostatnie promyki przed nadchodząca burzą, pomyślałem ze zniechęceniem, obserwując ciemne chmury, zza których wystawało beznadziejnie słońce.
- Czas niezły. Prawie dobiłaś do czasu, jaki miałaś ostatnim razem. Gdybyś darowała sobie te wszystkie skoki i popisy, mogłabyś pobić swój rekord. - powiedział Skandar ze znużeniem, chowając do kieszeni stoper. GoGo zmarszczyła brwi i wyłączyła silnik.
- Wiesz, że jazda na szybkość jest nudna - odparła tonem małego dziecka. - Dawno nie korzystałam z toru, musiałam wypróbować jego możliwości.
- Prawie wypadłaś z toru przy ostatnim wejściu - rzekł Stike, podchodząc do niej. Jego entuzjazm przygasł. Zastanawiałem się, jaki był tego powód.
- Prawie - zauważyła moja dziewczyna, po czym spojrzała na mnie. Nie do końca wiedziałem, jak mam zareagować. Z jednej strony siedziałem jak na szpilkach przez całą jazdę, z drugiej jednak strony cieszyłem się, że GoGo sprawia to satysfakcję. Miałem w głowie istny mętlik. GoGo podeszła do mnie z uśmiechem i chwyciła mnie za rękę.
- Coś nie tak? - zapytała, wpatrując się z powagą w moje oczy. Skandar i Stike zaczęli rozmowę gdzieś z boku, rozumiejąc, że potrzebujemy chwili sam na sam.
- Niee, - skłamałem, obejmując ją. Moje ciało i tak wydawało się sztywne, choć strach o moją ukochana, którą trzymałem w ramionach, powinien był minąć. - Po prostu... nie mogę zbytnio zebrać myśli, gdy widzę cię w tym stroju.
   GoGo pokręciła z pobłażaniem głową, choć to, co powiedziałem było po części prawdą. Nie wiem, jaki strój planowała ubrać na zawody, ale w tym czerwonym kostiumie, który opinał każdy milimetr jej ciała, mogła łatwo sprawić, że wszyscy inni zawodnicy płci męskiej bardziej zwróciliby uwagę na nią niż na swoją jazdę.
- Pogadamy później - rzuciła w odpowiedzi, choć na jej policzkach zakwitł lekki rumieniec. Stanęła na palcach i pocałowała mnie gorąco w usta. - Mam jeszcze cztery kółka na dziś. Co powiesz na wspólną kolację?
- Wiesz, że myślałem o tym samym? - zapytałem, a GoGo zdążyła obdarzyć mnie uśmiechem, zanim znów wpiłem się w jej wargi.
- Ej, zakochańce! - krzyknął Skandar. Stike zaśmiał się na głos, zapewne w reakcji na ton Skandara. Ten facet wciąż nie potrafił uwierzyć w to, że ja i GoGo byliśmy parą. Cóż, miałem nadzieję, że sam wybije sobie ją z głowy, inaczej będę musiał mu w tym pomóc, pomyślałem ze złością, odrywając się od mojej ukochanej. GoGo wyglądała na rozbawioną.
   Rzuciłbym jej powodzenia na odchodne, gdybym potrafił odczuwać w tej chwili cokolwiek innego, lżejszego niż troskę. Patrzyłem z lękiem na odchodzącą GoGo, mając w głowie jej słowa. Cztery okrążenia. Okej, wytrzymam, obiecałem sobie. W końcu dawała radę w jej stroju jako członka Wielkiej Szóstki, jeździła na swoich dyskach z taką szybkością, że potrafiła poruszać się po tafli wody. Czego właściwie się bałem?
   Spojrzałem na zwodnicze hopki i nierówny teren. Czy GoGo aby na pewno wiedziała co robi?
- Olej musi być zmieniony, silnik przetarty a tłoki wymienione. Tłumik trochę rwał przy ostatnim zakręcie - rzekła szybko GoGo, zbliżając się do swojej drugiej maszyny. Skandar zamontował w każdym z trzech motorów różne silniki, które zaprojektował. W jednej z tych maszyn znajdował się mój silnik, ale nie miałem pojęcia w której.
- No Skandar, znowu masz robotę - zaśmiał się Stike, klepiąc przyjaciela w ramię. Skandar nie wyglądał na specjalnie zadowolonego.
- Mówię mu na wypadek, gdybym czegoś zapomniała - powiadomiła go GoGo łagodnym tonem. - Skan wie, że lubię sama pilnować poprawek, prawda?
   Skandar obrócił głowę i zlustrował GoGo od stóp do głów w jej opiętym stroju. Gdyby nie to, że pomagał jej w warsztacie i był jej po prostu potrzebny, to najzwyczajniej w świecie bym podszedł i uderzył go w twarz z całej siły. Ten koleś był niemożliwy. Jak GoGo mogła tego nie widzieć, w jaki sposób on na nią patrzył? A może widziała, ale sposób w jaki odbierali ją inni faceci jej się podobał?
   Poczułem przypływ gniewu, ale nie miałem ochoty na więcej. Stike dołączył z powrotem do mnie a ja wymówiłem się jakimś sprawunkiem, który miałem do załatwienia i obiecałem, że przyjadę jak skończą trening. Gdy opuściłem tor poczułem do siebie wstręt i złość. Z jednej strony nie powinienem był być zazdrosny, z drugiej jednak widziałem w Skandarze konkurenta. Poza tym nie powinienem był opuszczać placu, pomyślałem sobie. Miałbym oko na tego gościa. Ale co by to dało, Hiro? Ughhh... Każda opcja wydawała się bez sensu. Przecież nie mógłbym tam wrócić i przyznać się Stike'owi, że musiałem ochłonąć. Cała moja zazdrość o GoGo wydała się w tej chwili żałosna.
   Przejechałem pół miasta samochodem cioci. Nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca. Jako że nie miałem jeszcze prawka, musiałem unikać miejsc, w których często stacjonowała policja. Nie bałem się, jeździłem bardzo dobrze, co powiedziała mi nawet GoGo (co było dla mnie największym komplementem, jaki mogłem od niej usłyszeć). Po prostu zawsze istniała szansa, że gliniarze sprawdza mi dokumenty i odkryją, że ich nie posiadam. Ha, zabawne. Tajny agent, który łamie prawo. ironia losu, prawda?
   W końcu, gdy nie miałem już się gdzie podziać i zadzwoniła po mnie GoGo, wróciłem na tor z tak wielką niechęcią, że potrzebowałem chwili, by zmusić się do wyjścia z samochodu. Dotarłem do pomieszczenia gospodarczego po prawej stronie toru i pomogłem Skandarowi wpakować ciężki sprzęt do ciężarówki. Motory nie były ciężkie, ale i tak ani ja, ani on nie pozwolilibyśmy GoGo na pomoc. Stała więc z boku i patrzyła, jak sprzątamy po jej treningu. Stike w tym czasie oceniał szkody na lakierze i obmyślał już sposoby na uniknięcie przyszłych otarć na gładkiej powierzchni motoru.
- To wszystko - rzucił Skandar, podchodząc do GoGo. Nie miałem wątpliwości, że mnie ignorował.
- Dzięki za wszystko, Skan - odparła GoGo i pozwoliła się przytulić swojemu przyjacielowi. Spojrzała na mnie, a ja obróciłem głowę, udając, że przeglądam pozostawione na pace ciężarówki części. Stike odebrał telefon i odszedł na bok, rozmawiając z kimś przyciszonym głosem.
   Skandar przechylił się i wyszeptał GoGo coś do ucha, na co ona zareagowała wyraźnym sprzeciwem. Chłopak odszedł, wkładając sobie w uszy słuchawki, a GoGo wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Skandar wsiadł do ciężarówki i odjechał, pozostawiając tor w ciszy, przerywanej tylko rozmowami Stike'a.
- Coś się stało, Go? - spytałem, podchodząc do niej. GoGo pokręciła głową, marszcząc przy tym swoje ciemne brwi.
- Nic, co chciałbyś wiedzieć. - odpowiedziała krótko. Nie byłem usatysfakcjonowany z tej odpowiedzi. Ująłem lekko jej podbródek i uniosłem, wpatrując się w jej ciemne oczy.
- GoGo, powiedz mi. - rzuciłem nieco ostrzej. Widziałem jej reakcję na słowa chłopaka. poza tym zanadto się do niej przybliżał, jak na mój gust. Nawet ja nie przytulałem jej w taki sposób, będąc tylko jej przyjacielem, a już wtedy byłem w niej szaleńczo zakochany. - Bo inaczej wezmę auto, dogonię go i spytam.
   GoGo uśmiechnęła się lekko na tę myśl, ale pokręciła tylko głową, wyrywając mi się i ruszyła ku Stike'owi, chcąc pożegnać się również z drugim przyjacielem.
- Widzimy się jutro, mała - powiedział Stike, przytulając ją delikatnie.
- Nie chcesz, żebyśmy cie podrzucili? - zapytała GoGo. Stike pokręcił przecząco głowa.
- Nie, Jared zaraz po mnie przyjedzie. Mamy coś do załatwienia na mieście - odparł i skinął w moją stronę. - Do zobaczenia, Hiro. Dzięki, że przyjechałeś!
- Nie ma sprawy - rzekłem i razem z GoGo ruszyliśmy do samochodu, trzymając się za ręce. Moja mina pozostała jednak niewzruszona, mimo że GoGo kilka razy próbowała nawiązać rozmowę.
- Och, Hiro - jęknęła w końcu. Miała na sobie luźny dres i sportowe buty. Bez makijażu wyglądała nawet uroczo. - Zapomnij o Skandarze. Załatwię to.
- Ta? - spytałem, otwierając przed nią drzwi samochodu. GoGo wsiadła do środka z twarda miną, wiedząc, że właśnie się pogrążyła. - Niby co takiego załatwisz?
- Porozmawiam z nim... - dodała, gdy zająłem miejsce za kierownicą.
- Nie wydaje mi się - burknąłem pod nosem. Chmury pociemniały. Z ich krawędzi nie wystawały już promienie słońca, tak jakby cały świat został okryty szarą pościelą. Nie tak wyobrażałem sobie środek lata.
   Nastała cisza. GoGo siedziała z udręczoną twarzą, nie próbując już zaczynać żadnego tematu. Dobrze wiedziała, że każde jedno słowo może zostać przeze mnie użyte przeciwko niej.
- Jak silnik, który zaprojektowałem? - zapytałem ją po jakimś czasie. Deszcz padał coraz mocniej i mocniej, a wycieraczki prostowały się i zginały w szaleńczym tańcu, próbując odgonić kaskadę kropli. GoGo milczała przez moment, aż zastanawiałem się, czy nie powinienem był powtórzyć pytania.
- Działał najlepiej ze wszystkich - powiedziała z nuta melancholii w głosie. - Tylko ja wiedziałam, w którym motorze znajdował się twój silnik i na pewno Skandar nie będzie zadowolony, że go przebiłeś.
   Odczułem zadowolenie.
- Był cichszy niż poprzednie? - dopytywałem się.
- Taak, znacznie - powiedziała GoGo łagodnie. - Hiro, proszę, zjedź na bok.
   Jechaliśmy właśnie przez obrzeża miasta. Dokoła nas znajdowały się pola i małe łąki - dość niecodzienny widok jak na centrum Japonii. Stwierdziłem, że lepiej będzie nam objechać miasto dokoła niż lądować się w korki przy tak słabej pogodzie.
- Po co? - spytałem, marszcząc brwi, ale i tak wypełniłem prośbę. Z chwilą zahamowania, GoGo otworzyła drzwi i wyszła na deszcz. Wypatrywałem jej ze zdziwieniem, nie wiedząc, po co poprosiła mnie o zatrzymanie się na środku gołej drogi bez zabudowań. Dokoła trawa kładła się pod wpływem ciepłego, letniego wiatru, a woda spadająca z nieba ożywiała wysuszone trawy, które musiały mieć dość ostatnich upałów.
- GoGo! - krzyknąłem, ale ona szła nieprzerwanie przez deszcz w stronę samotnego drzewa na końcu gęstej łąki. Westchnąłem głośno i wyszedłem na zewnątrz, przeklinając przy tym dzień, w którym zdałem sobie sprawę, że kocham tę dziewczynę.
   Zamknąłem pośpiesznie auto i pobiegłem za nią, nakładając kaptur na głowę.
- Go, możesz mi powiedzieć, o co ci...? - zacząłem, ale obróciła się i spojrzała na mnie z irytacją.
- Nie, Hiro, to ty mi powiesz, o co ci chodzi. - odpowiedziała, krzyżując ręce na piersi. - Widziałam twoja minę po moim pierwszym zjeździe... Powiedz mi, co się stało?
- Nic, był dobry - odparłem, wzruszając ramionami. Moja bluza zaczynała przeciekać, a ja czułem na głowie chłód deszczu.
- Ale...?
   Westchnąłem ociężale.
- Ale przeginasz Go. - dopowiedziałem ku jej zaskoczeniu.
- Przeginam?
- Tak - odparłem, nabierając złości. - Przeginasz z brawurą. Jesteś naprawdę zdolna, znasz się na tym, ale ryzykujesz tam, gdzie nie powinnaś. Co to były w ogóle za triki?
   GoGo wpatrywała się we mnie z szokiem.
- Chodzi ci o to, że jeżdżę tak samo, jak jeździłam zanim cię jeszcze poznałam?! - wykrzyknęła ze złością. - O nie, Hiro. Rozmawialiśmy o tym. Namawiałeś mnie, bym wzięła udział w Grand, a teraz chcesz mi zabronić jeździć, bo co? Bo ty się boisz?
- To niebezpieczne, Go - podkreśliłem, będąc pewnym, że w tej sprawie mam rację.
- Niebezpieczne?! - krzyknęła, a jej głos niósł się echem po nierównym terenie. Włosy wokół jej twarzy, które wychodziły z kaptura skręciły się w mokre, czarne strąki. - Wiesz co jest niebezpieczne? Polowanie na gościa, który zamordował ci rodziców. Niebezpieczne jest ryzykowanie życia na drugim końcu świata. Ale nie, ty musiałeś doczepić się do jedynej pasji, jaką posiadam i jaka żyje. Gratuluję odwagi, naiwny hipokryto!
   Po tych słowach obróciła się i odeszła szybkim krokiem w kierunku drzewa, pozostawiając mnie samego. Deszcz wzmógł się jeszcze bardziej, jakby chciał dodatkowo podkreślić jej słowa. No świetnie, pomyślałem, ale poczułem w sercu ukłucie wstydu. Ona ma rację, pomyślałem, przypominając sobie to, przez co przeszedłem za sprawą Maysona. Nie powinienem był oceniać GoGo w ten sposób. Może i ryzykowała życie, ale będąc agentką robiła to i tak każdego dnia. Na czym polegała różnica? Że ja również byłem agentem i mogłem zadbać o jej bezpieczeństwo. Na torze miałem związane ręce i musiałem wierzyć, że GoGo poradzi sobie sama.
   Podszedłem do niej i objąłem ja od tyłu.
- Przepraszam - wyszeptałem cicho. - Nie powinienem był tak zareagować.
   GoGo westchnęła i obróciła się przodem do mnie.
- Naprawdę tak słabo we mnie wierzysz, Hiro? - spytała. Jej ciemne oczy nagle zrobiły się bardzo smutne.
- Wierzę... - odparłem, po czym dodałem - Po prostu martwię się, Go. Czasami wyjdzie ci coś tysiąc razy, ale za tysiąc pierwszym możesz się przeliczyć i...
- I co? - spytała GoGo, głaszcząc mnie po policzku. - Hiro, naprawdę myślisz, że bezmyślnie ryzykowałabym na torze, przekreślając w ten sposób naszą wspólną przyszłość?
    Zdziwiły mnie te słowa. Jak dotąd cieszyliśmy się chwilą i nie rozmawialiśmy z GoGo o naszej przyszłości. Nawet nie potrafiłem sobie wyobrazić nas razem za kilka dobrych lat. Te myśli po prostu były jeszcze zbyt odległe, a uczucie, które nas połączyło, zbyt świeże, by zawracać sobie tym głowę.
   Na widok mojej miny, GoGo zawahała się, a na jej policzkach zakwitły rumieńce.
- Myślałaś już o naszej przyszłości? - zapytałem ją, czując, że mnie również ogarnia zakłopotanie.
- Tak... - wymruczała pod nosem, patrząc w bok. - Trochę...
   Objąłem ja mocniej i ucałowałem w czoło. Deszcz przestał mi przeszkadzać.
- I co wymyśliłaś?
- Nic wielkiego... Mam nadzieję, że... no wiesz... - pierwszy raz wydawała się tak zagubiona. Zmusiłem ja, by spojrzała mi w oczy i pogłaskałem ja kciukiem po policzku. - ...że po prostu w przyszłości wciąż będziemy razem.
- Jako małżeństwo? - spytałem, choć dla mnie również te słowa wydawały się dość przerażające. Byliśmy jeszcze młodzi, zbyt młodzi, by myśleć o tych sprawach, ale z drugiej strony wspólna przyszłość z GoGo napawała mnie nadzieją.
- A chciałbyś? - zapytała, zerkając na mnie zagadkowo.
- Szczerze mówiąc... - zacząłem, zbliżając do niej swoje usta. - Nie wyobrażam sobie mojej przyszłości bez ciebie - wyszeptałem.
   GoGo zamrugała z uśmiechem. Deszcz spływał jej po twarzy, ale pomimo to wyglądała pięknie. Jej ciemne rzęsy zastygły skręcone pod wpływem wody.
- Kocham cię, Hiro - wyszeptała, ukrywając swoje spojrzenie przez moim wzrokiem. Potrzebowałem chwili, by te słowa do mnie dotarły.
- Co takiego? - zapytałem wstrząśnięty. Nigdy nie pytałem GoGo, co do mnie czuje, choć zawsze pragnąłem usłyszeć te słowa. Wiedziałem, że potrzebuje czasu, by zaufać mi i moim uczuciom. Przejechała się wystarczająco dotkliwie, by bać się kolejnej osoby, która mogła odmienić jej życie.
   Tym razem zareagowała pewniej - dokładnie tak, jak postąpiłaby GoGo, jaką znam. Przyciągnęła mnie co siebie i pocałowała krótko, delikatnie. Jej wargi pozostawiły na moich smak słodkiej wody i pragnienie jeszcze większej dawki mojego codziennego narkotyku.
- Kocham cię - powtórzyła, a wypowiedzenie tych słów przyszło jej łatwiej niż za pierwszym razem, jakby się upewniła.
- Ja też cię kocham, Go - odpowiedziałem z przekonaniem, po czym przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Znów ogarnął mnie spokój, jak gdyby wszystko, co budowało mur między nami było zbyt słabe, by wygrać z naszą miłością.