3/06/2017

Pogmatwane plany

https://www.youtube.com/watch?v=D5drYkLiLI8

   Szedłem korytarzami Agendy, które wiły się i skręcały tak długo, aż zapomniałem, w jakim celu się tu znalazłem. Otaczała mnie szarość, a ściany wiły się i przybliżały, im dłużej wędrowałem. W końcu jednak usłyszałem głosy. Stłumione i słabe, ale bez trudu bym je rozpoznał. GoGo była niedaleko i z kimś rozmawiała przyciszonym głosem. Bez zastanowienia wróciłem się przez kilka zakrętów, słysząc ją coraz bardziej wyraźnie. Już zaczynałem czuć ulgę, że jest tak blisko, i chciałem wykrzyczeć jej imię, gdy wtem stanąłem wstrząśnięty.
   GoGo stała ze skrzyżowanymi rękami, a naprzeciw niej Ithani opierał się o ścianę korytarza. Rozmawiali.
   Ukryłem się za najbliższym zakrętem i obserwowałem ich, czując się coraz mniej pewnie. Co robiła tu GoGo i dlaczego rozmawiała z Ithanim?
- ...nie dowie się niczego. - powiedziała twardo GoGo, przybliżając się do swojego byłego chłopaka. W jej oczach zatańczyły promyki, takie same, gdy na mnie patrzyła. Znałem to spojrzenie. Nagle ujęła jego dłoń i zacisnęła ją mocno, jakby chciała potwierdzić swoje słowa. - Obiecuję.
   Ithani uśmiechnął się swoim nonszalanckim uśmiechem, który aż się prosił o ciętą ripostę i przyciągnął dziewczynę do siebie, złączając się z nią w namiętnym pocałunku.
   Patrzyłem na nich wstrząśnięty, nie potrafiąc wydusić z siebie ani słowa. Czułem się, jakbym stracił głos albo zapomniał, jak go właściwie używać. Powinienem być wściekły, wyjść zza zakrętu i spytać, o co tu właściwie chodzi. Ale nie potrafiłem. Po prostu tam stałem, zastanawiając się, jak osoba, której ufałem bezgranicznie, mogła mnie tak zdradzić.


- Hiro - obudził mnie jej głos. Otworzyłem oczy, czując narastający we mnie żal, gdy wtem zrozumiałem, że to był tylko sen. Leżałem w hotelowym łóżku, a obok mnie siedziała GoGo, przypatrując mi się uważnie. Na jej twarzy malowała się troska.
   Rozejrzałem się dokoła, ale nie znalazłem ani śladu szarego korytarza, ani - tym lepiej - śladu Ithaniego. To wszystko to naprawdę był tylko sen.
- Wszystko w porządku? - spytała mnie GoGo, nachylając się nade mną. Czułem się potwornie. Patrząc na nią nie wiedziałem, czy mam ją przytulić, czy odepchnąć.
   Szybko jednak wróciłem do rzeczywistości, zauważając ciemność w pomieszczeniu. Przespaliśmy cały wieczór, pomyślałem, choć z drugiej strony przynajmniej mogliśmy liczyć na to, że będziemy wypoczęci.
- Hiro - spróbowała znów GoGo, głaszcząc mnie po twarzy. Ująłem jej rękę i położyłem ją na pościeli, byle z dala od mojej twarzy. Musiałem się pogodzić w duchu, że był to tylko sen. A raczej koszmar. - Strasznie się wierciłeś w nocy. Powinnam się martwić?
- Nie, jest wszystko w porządku - odpowiedziałem, patrząc jej w oczy. GoGo zawahała się i spojrzała na swoją dłoń, jakby poczuła się urażona tym, że ją odepchnąłem.
   Odetchnąłem głośno i nie myśląc zbyt wiele, pocałowałem ją, dając upust całej uldze, jaką w tej chwili czułem. GoGo była zaskoczona moim zachowaniem, ale szybko dała się porwać moim pocałunkom, zapominając o mojej wcześniejszej reakcji. Ja również zaczynałem stopniowo zapominać o moim śnie pod wpływem jej ust, które przyciągały mnie do siebie jak magnez.
   GoGo odsunęła się ode mnie nagle, mrugając szybko swoimi długimi rzęsami, ale nie dałem się zatrzymać. Całowałem ją po policzku, brodzie i szyi, dopóki mnie od siebie nie odepchnęła, chichocząc cicho.
- Hiro, przestań... - zaśmiała się, ale straciła równowagę i opadła na łóżko. Nachyliłem się nad nią i podarowałem jej jeszcze jeden pocałunek - długi i namiętny, po czym usiadłem prosto i zszedłem z łóżka.
- Co chcesz na śniadanie? - spytałem ją, obracając się, zanim wyszedłem z sypialni. GoGo usiadła prosto, a na jej twarzy pojawiło się rozbawienie.
- Nawet jeszcze nie ma poranka - zauważyła z uśmiechem.
- Nic nie szkodzi - odparłem i odszedłem do wtóru jej słodkiego śmiechu.


- Dobra, wiemy, że Christopher ma małą córkę - powiedziała GoGo, zarzucając na ramiona swoją bluzę. - I co z tego? Przecież nie skrzywdzimy dziecka!
- Ale on tego nie wie - przyznałem, zamykając laptop. GoGo patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Żartujesz sobie? - zapytała w szoku.
- GoGo, dobrze wiesz, że nie skrzywdziłbym jego córki - powiedziałem, odwzajemniając spojrzenie jej błyszczących oczu. Przysunąłem się bliżej niej i pocałowałem jej policzek. - Ani jego, ani żadnej innej.
- Wiem - odparła GoGo z wahaniem, spoglądając na mnie, jakby nie do końca mi wierzyła. Szybko to jednak ukryła za swoim uśmiechem. - Mówiłeś wczoraj, że masz plan.
- Tak, mam. - odpowiedziałem bez entuzjazmu, siadając prosto na podłodze. Cała ta niewygoda zaczynała mnie już wkurzać - tęskniłem do moich komputerów w garażu. Nawet do mojego fotela. - Ale on ciebie nie dotyczy.
- Czyżby? - warknęła GoGo, unosząc brew. - A mnie zabrałeś tutaj jako atrakcję?
- Niee... - zająknąłem się, ale moja dziewczyna już miała całą strategię riposty, a przynajmniej to widziałem po jej pełnej oburzenia twarzy.
- Najwięcej informacji o Christopherze wyciągnęłam z Honey ja, więc beze mnie prawdopodobnie nic byś nie zrobił! - wykrzyknęła, wstając. - Myślisz, że mnie tu zwiążesz i będziesz się bawił w superbohatera? Zapomnij.
- GoGo! - przerwałem jej, wstając.
   Dziewczyna stanęła przed zasłoniętym oknem i stworzyła w nim szczelinę, by przyjrzeć się okolicznym budynkom. Widziałem jak całe jej drobne ciało kipiało z wściekłości i wcale nie byłem zachwycony faktem, że ta cała wściekłość za chwilę przejdzie na mnie. GoGo była niesamowitą dziewczyną, ale rozwścieczona, potrafiła zniszczyć psychicznie nawet najbardziej łagodnego człowieka.
- Nie dajesz mi dokończyć... - zauważyłem, ale GoGo się nie odezwała, wpatrując się w szczelinę światła, tworzącą jasną maskę na jej oczach.
   Podszedłem do niej i chwyciłem ją w talii, przyciągając do siebie. Zauważyłem, że staliśmy się dużo bardziej bezpośredni w kontakcie między sobą, co jednocześnie mnie cieszyło, ale z drugiej strony niepokoiło. Już wystarczało mi to, że spaliśmy w jednym łóżku,
- Go, posłuchaj mnie. Pójdę do domu Christophera, zbadam teren, zostawię kilka pluskw i wrócę. Potem będziemy go obserwować.
- A jak on ciebie złapie? - spytała GoGo, obracając się do mnie przodem. - Nie ma mowy, żebym puściła ciebie samego.
- Mam promień... - zacząłem, ale od razu pokręciła głową.
- Który raz już zawiódł - kłóciła się. Nie mogłem się z nią nie zgodzić.
- GoGo, to tylko kamery. Wrócę zanim się zorientujesz, przysięgam, a potem zaplanujemy dokładniej, co będziemy robić. Nie możemy przecież planować czegoś, nie znając nawet jego willi - nalegałem. GoGo skrzyżowała ręce na piersi i obróciła głowę, dając mi jasno do zrozumienia, że nie chce mnie słuchać.
   Wiedziałem, skąd ta reakcja. Już raz przechodziliśmy przez skutki mojego błędu, a ja byłem pierwszą osobą, która nie chciała tego powtarzać. Przecież, gdyby Christopher zdołał mnie schwytać, GoGo mogłaby wzbudzić podejrzenia i pewnie by spanikowała, nie wiedząc, co się ze mną stało i co ma dalej robić. Równie głupi był plan zostawienia tutaj całego sprzętu bez ochrony. Zaczynałem żałować, że rzeczywiście nie wzięliśmy ze sobą Wasabiego. Chyba wytrzymałby kilka dni bez Carry.
   Złapałem ją za podbródek i przyciągnąłem do siebie, skupiając jej wzrok na sobie.
- Obiecuję, że wrócę. Nie dopuszczę do tego, by stało się tak, jak poprzednim razem. - poprzysiągłem, zdając sobie sprawę jak wielka jest to obietnica. W oczach GoGo pojawiły się łzy.
- Nie chcę, żebyś był sam, Hiro - wyszeptała, patrząc mi w oczy.
- Nie będę sam - powiedziałem, ściskając jej dłoń. - Będziesz mi nadal potrzebna. Ktoś musi mnie informować, czy mam towarzystwo.
- A co, jak stracisz zasięg? - dopytywała się GoGo, choć wiedziałem, że chyba zdołałem ją choć po części przekonać. - To kilka staj stąd...
- Wierz mi, mój sprzęt mnie nie zawiedzie - odpowiedziałem, a GoGo się nachmurzyła.
- Dobrze, że nie powiedziałeś tego kilka miesięcy temu - mruknęła i odeszła na bok, zostawiając mnie samego pod ponurym oknem, z którego nie przebijało się żadne światło. No świetnie, pomyślałem, żałując, że nie wszystko potoczyło się po mojej myśli zaledwie miesiąc temu.




GoGo

- Jak tam, słyszysz mnie? - spytałam przez mały mikrofon umieszczony na kawałku metalu wokół mojego ucha. Jeżeli ten sprzęt nie zadziała, to Hiro mnie popamięta, obiecałam sobie.
- Tak, jest wszystko okej - odpowiedział i usłyszałam cichy szelest jego kroków.
   Odetchnęłam z ulgą i usiadłam przed ekranem jednego z laptopów, obserwując willę Christophera. Zauważyłam mały, czerwony punkt na krawędzi parceli, który zamigotał i zniknął. Najwyraźniej plan Hiro zaczynał działać.
- Kieruj się w stronę altany - nakazałam mu drżącym głosem. Wymruczał pod nosem coś na kształt zgody, ale nie miałam możliwości, by go kontrolować, więc nie wiedziałam, czy mnie ostatecznie posłuchał. Uspokajała mnie myśl, że przecież najbliższe czerwone punkty znajdowały się bardzo daleko od miejsca, w którym widziałam go po raz ostatni.
- Jest ktoś w sypialni Christophera? - usłyszałam cichy szept, który ledwie zrozumiałam.
- Nie - odpowiedziałam szybko, wbijając kilka przycisków na klawiaturze, by oddalić ekran. - Ale bądź ostrożny.
- Zawsze jestem ostrożny, skarbie - powiedział, a w jego głosie dało się słyszeć rozbawienie.
   Uśmiechnęłam się sama do siebie, choć było to irracjonalne. Mieliśmy przed sobą poważną misję.
- Znalazłeś tam coś? - spytałam, ale w odpowiedzi usłyszałam tylko przyciszone "ćććć...".
   Hiro odpowiadał coraz rzadziej i bardzo cicho, stosownie do miejsca, w którym się znajdował. O ile przed domem Christophera mówił normalnie, o tyle w jego wnętrzu nie mógł sobie pozwolić na taką otwartość. Ja również przestałam do niego mówić, jeśli nie było to absolutnie konieczne.
   Robota szła mu coraz szybciej. Choć nie mogłam go zobaczyć na ekranie, to nasłuchiwałam bardzo uważnie głosów w mojej słuchawce. Słyszałam ciepły głos kucharki, stukanie w kuchni, potem rozmowy telefoniczne Christophera, gdy Hiro znalazł się pod jego gabinetem. Nasłuchiwałam tak przez godzinę, dwie, trzy... Straciłam rachubę, ale wydawały się one wiecznością. Chciałam, by już wrócił i nie narażał się zbytnio. Już i tak mieliśmy wiele. Kilka kamer wystarczyłoby, żeby nam pomóc.
   Po pewnym czasie jednak nastąpiła cisza. Obawiałam się, że może ktoś go złapał, ale w takim wypadku czerwone punkty oznaczające ochroniarzy poruszyłyby się choć o milimetr, a stały w tym samym miejscu. Mimo to odczuwałam całą sobą, że coś się stało, bo do braku głosu Hiro zdołałam się już przyzwyczaić, ale nie do braku głosów z zewnątrz.
- Hiro? - spytałam cicho, bojąc się, że stało się coś, czego nie przewidzieliśmy. Poprawiłam ekran, doszukując się jakichkolwiek oznak życia, mając  przy tym nadzieję, że czerwony punkt, który zniknął na krawędzi ziemi Christophera pojawi się znowu w jakimkolwiek innym miejscu.
- Cholera... - zaklęłam pod nosem i wystukałam kilka klawiszy na klawiaturze. Co mogłam zrobić? Byłam tu, a on był tam. Dlaczego właściwie się zgodziłam? Przecież od początku wiedziałam, że to zły pomysł.
   Wstałam od ekranów i zajrzałam przez zasłony za okno. Zbliżał się wieczór, a Hiro jak nie było, tak nie ma. Słońce stawało się coraz bardziej pomarańczowe, jakby roztapiało się pod wpływem własnego gorąca. Nie wiem, co próbowałam dojrzeć na niebie. Może Hiro lecącego wśród przestworzy? Z logicznego punktu widzenia przecież nie byłby tak głupi, by lecieć nad nieznanym miastem. Ludzie wnet by go dostrzegli.
   Zasłoniłam okno i stanęłam na środku pokoju. Moje ręce zaczęły przeraźliwie drżeć, a ja sama nie wiedziałam, co mam robić. Po prostu wpadłam w panikę. GoGo, opanuj się, słyszałam w głowie swój własny głos. Wiedziałam, że muszę zachować zimną krew, ale myśl, że Hiro znów znalazł się w pobliżu niebezpiecznego i wpływowego człowieka, nie napawała nadzieją.
- GoGo, myśl - wmawiałam sobie, podbiegając do najbliższego komputera. Po pierwsze muszę sprawdzić, czy jestem sama.
   Zajrzałam do pierwszego laptopa, ale nic się w nim nie zmieniło. Nasz sprzęt był więc bezpieczny. Po drugie sprawdziłam dom Christophera, ale tu również nie zaszły żadne zmiany. Nawet Christopher dalej przesiadywał w swoim biurze. W końcu sprawdziłam pozostałe trzy monitory, ale tam również nie zauważyłam niczego podejrzanego. Co jest grane? - myślałam, marszcząc brwi.
   Wtem usłyszałam ciche stukanie do drzwi i majstrowanie przy zamku. Wpatrując się przerażonym wzrokiem w białe, grube drzwi, sięgnęłam do stojącego najbliżej fotela po broń Hiro. Chwyciłam pewnie pistolet, choć doskonale wiedziałam, że nie umiałam strzelać. Byłam na strzelnicy tylko jeden raz w życiu i to głównie za sprawą Ithaniego.
   Odbezpieczyłam broń i stanęłam naprzeciwko wejścia. Rzucałaś dyskami, powtarzałam sobie. Dasz sobie radę z prostym pistoletem. Ktoś odblokował zamek i szybko otworzył drzwi.
   W ostatniej chwili powstrzymałam się przed strzałem, gdy w progu stanął Hiro. Na mój widok stanął jak wryty i otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, jakby naprawdę uwierzył, ze jestem w stanie w niego strzelić.
- Spokojnie... - wyszeptał, a ja odetchnęłam głośno i opuściłam broń. - To tylko ja.
- Hiro - jęknęłam, gdy chłopak umiejętnie zamknął przekształcone przez niego drzwi. Zanim zdążył odpowiedzieć, rzuciłam się w jego stronę, wpadając w jego rozłożone dla mnie ramiona. - Nie rób mi tak nigdy więcej... - powiedziałam z gniewem w głosie, ściskając go z całej siły. Czułam niewyrażoną ulgę, że był tutaj, cały i zdrowy.
   Hiro objął mnie troskliwie i pocałował w policzek.
- Wszystko w porządku, Go, udało się - odparł, gdy wreszcie go puściłam. Spojrzałam mu w oczy i miałam ochotę go uderzyć za to, że tak mnie nastraszył. Przecież mógł mi to powiedzieć. Mógł mi dać jakikolwiek znak, że żyje i czuje się dobrze, ale wolał, żebym najadła się strachu na myśl o tym, gdzie się teraz znajduje i czy nic mu nie zagraża.
- Co ty sobie myślałeś?! - wykrzyknęłam, odpychając go od siebie mocno, choć zaledwie przed chwilą go do siebie przytulałam. - Że zrobisz mi niespodziankę?
- Wszystko poszło tak sprawnie, ze nie było sensu nadawać ci sygnał - odparł wystraszony, wpatrując się we mnie z szokiem. Wyglądał, jakby dziwiła go moja reakcja. Typowe...
- Nie było sensu? - spytałam z niedowierzaniem. - Poważnie? Tylko tyle masz mi do powiedzenia po tym jak prawie umarłam ze strachu?!
   Hiro zamiast tłumaczenia się, po prostu się uśmiechnął, jakby moje słowa wywołały w nim rozbawienie. Poczułam tym większą chęć nakrzyczenia na niego, chociaż obiecałam sobie, że po ostatnim razie będę panowała nad moimi emocjami. Najwyraźniej przy moim chłopaku było to awykonalne.
   Już szykowałam dodatkową porcję skarg i pretensji, gdy Hiro chwycił mnie niepostrzeżenie za talię i przyciągnął do siebie, całując w taki sposób, jakby chciał mnie tym gestem uciszyć. Miałam do niego słabość. Nie dość, że cudownie całował, to jeszcze był przy tym niesamowicie czuły, jakby chciał mi tym gestem pokazać jak bardzo mu na mnie zależy.
   Odsunął się nagle w momencie, kiedy moje usta zaczęły domagać się więcej. Zawsze tak robił, jakby czekał na moment, gdy moje emocje do niego się spotęgują, po czym znikał, obserwując mnie z zainteresowaniem swoimi spragnionymi oczami.
   Uniosłam brwi, ale Hiro nie wypuścił mnie z objęć. Wciąż był bardzo blisko.
- Kocham cię, nerwusie - wyszeptał, całując mnie w pobliżu ucha. Uśmiechnęłam się mimowolnie, wplatając rękę w jego gęste, czarne włosy.



Honey

   Ranek zapowiadał się naprawdę pięknie. Na drzewach pojawiały się pączki, a wśród traw małe kwiaty, które wyciągały się do góry w poszukiwaniu słabych promieni słońca. Nareszcie nadeszła wiosna.
   Jednak najbardziej niesamowicie wyglądały o tej porze roku kwitnące pączki wiśni, z których znana była cała Japonia. Będąc małą dziewczynką często przeglądałam książki z różowymi kwiatami, które przyciągały mnie swoim pięknem. Wtedy jeszcze marzyłam, by zostać księżniczką i odnaleźć swojego księcia z lśniąca koroną na głowie, ale w życiu bym nie przypuszczała, że w tych kolorowych ilustracjach książek dla dzieci czaiła się potajemnie moja przyszłość. Księcia rzeczywiście odnalazłam, ale go straciłam. Pozostała mi więc tylko wiara, że kiedyś księżniczka powróci do swojego zamku w stolicy piękna Europy.
   Spacerowałyśmy z Charlotte po miejskim parku, przyglądając się subtelnej i jasnej florze Japonii. Zauważyłam, że piękno to było coś, co w dalszym ciągu potrafiło połączyć mnie i moją zbuntowaną siostrę. Od małego uwielbiała sztukę, a widok wiosennych kwiatów po prostu ją zachwycał. Od rana szkicowała najładniejsze okazy, jakby zbierała je w swoim szkicowniku na później.
- Myślisz, że Hiro i GoGo dadzą radę odzyskać nasze pieniądze? - zapytała nagle, gdy delikatne muśnięcie wiatru poderwało jej jasne loki.
   Spojrzałam na nią w przypływie szoku i prawie upuściłam torebkę. Od czasu ich wyjazdu czekałam na jakąkolwiek wiadomość, ale wiedziałam również, że będą ostrożni i że znajdując się tak blisko Christophera, na pewno się ze mną nie skontaktują.
- Nie znam odważniejszej dwójki - przyznałam, uśmiechając się lekko do mojej siostry. Mówiłam prawdę. GoGo i Hiro przeżyli więcej niż ktokolwiek, kogo znam, dlatego nie miałam wątpliwości, że są w stanie naprawić mój błąd.
   A mimo to nękały mnie wyrzuty sumienia. To moja wina, że zaufałam Christopherowi. GoGo i Hiro nie mieli nic z tym wspólnego - a jednak chcieli mi pomóc. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zasłużę na takich przyjaciół.
- Hiro jest młodszy od GoGo... prawda? - spytała Lotty. Jej brew powędrowała do góry, co robiła zawsze, gdy siostra pytała mnie o chłopaków. Tym razem jednak jej celem stali się moi przyjaciele.
- Tak, o dwa lata. - odpowiedziałam, rzucając okruchy chleba nadpływającym łabędziom. Staw zalśnił srebrem między ich sylwetkami.
- Ciężko to zauważyć - Lotty wzruszyła obojętnie ramionami, jakby temat moich przyjaciół ją znudził. Byłam jednak w błędzie, bo po dłuższej chwili znów spytała: - Skąd się znacie?
- Ja i GoGo poznałyśmy się przed studiami. - powiedziałam znudzonym głosem, rzucając kawałek prosto w dziób jakiegoś łabędzia. Spojrzałyśmy po sobie z Charlotte i wybuchnęłyśmy śmiechem, widząc jak ptak próbuje rozdrobnić pokarm na mniejsze porcje. Bez pomocy wody było mu o wiele trudniej.
- A Hiro? - spytała Charlotte.
- Z Hiro poznał mnie jego brat, Tadashi... - powiedziałam, ale nagle zamilkłam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Lotty kompletnie nie wie, kim był dla mnie przystojny Azjata, którego poznałam na wymianie. Moja siostra należała do uważnych osób i od razu zauważyła moją minę, a że była wścibska, to wiedziałam, że to pytanie prędzej czy później padnie.
- Kim był dla ciebie ten Tadashi? Już kilka razy wspominałaś jego imię, ale nigdy mi nic o nim nie mówiłaś. Nie pisałaś o nim w listach...
   Rzuciłam ostatni kawałek pieczywa do stawu i obróciłam się z zamiarem odejścia. Nie wiem, co mną kierowało, ale przeczuwałam, że jeżeli rozmowa pójdzie za daleko, to rozpłacze się przy Charlotte.
- Margo! - wykrzyknęła za mną Charlotte, zostawiając resztki pieczywa przy brzegu. Nie musiałam się obracać, by słyszeć jej kroki, gdy za mną biegła. - Margo, przepraszam...
   Nie zdążyła dokończyć, bo wtem wpadłam na jakiegoś przechodnia. Zachwiałam się na moich wysokich butach i byłabym upadła, gdyby nieznajomy nie chwycił mnie za rękę i nie pociągnął w swoją stronę.
   Moim oczom ukazał się wysoki skośnooki mężczyzna o uważnych, czarnych oczach i wydatnych kościach policzkowych. Przez moment naprawdę myślałam, że to Tadashi, ale moje nadzieje prysły, gdy nieznajomy się uśmiechał. Nikt nie był w stanie odwzorować uśmiechu Tadashiego. Nawet jego młodszy brat.
- Przepraszam - mruknęłam, a nieznajomy zawahał się i puścił moją dłoń.
- Nie, to ja przepraszam... - powiedział uprzejmie. - Powinienem patrzeć, gdzie idę.
   Charlotte stanęła obok i spojrzała na nas z zainteresowaniem. Wiedziałam, co chodzi jej po głowie.
- Coś się stało? - zapytał mężczyzna, patrząc wprost w moje zaszklone oczy.
- Nie, nie ja... - zaczęłam, ale przerwała mi moja siostra.
- Chłopak z nią zerwał - powiedziała, zwracając się do nieznajomego. - Próbowałam ją przekonać, że to palant, ale mnie nie słucha. Właśnie radziłam jej, żeby poznała kogoś nowego, by o nim zapomnieć i wtem pojawił się pan - rzuciła, wskazując na niego z zaskoczeniem. - Niewiarygodne...
- Naprawdę? - spytał Azjata, wpatrując się we mnie z uśmiechem, w którym kryło się współczucie. Otworzyłam usta, ale nie wiedziałam, co mam powiedzieć. A moja siostra szła w zaparte, kontynuując swoją lawinę kłamstw.
- Dosłownie spadł nam pan z nieba - wzruszyła ramionami, uśmiechając się do niego niewinnie. Och, Charlotte...
   Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Dosłownie odjęło mi mowę. Byłam w szoku, że Lotty okazała się taką manipulatorką, a do tego ten mężczyzna był gotów pójść za jej sztuczką z czystej uprzejmości. No pięknie...
- To wcale nie... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Cóż, myślę, że w tej sytuacji chyba jestem winny pani kawę - uznał onieśmielony, spoglądając to na mnie, to na moją okropną młodsza siostrę. - O ile oczywiście się pani zgodzi... Nie należy ignorować przeznaczenia.
   Lotty spojrzała na mnie z pewną siebie miną, a ja przyrzekłam sobie, że jej za to nie ukarzę... nie przy nieznajomym.
- Jestem Margo - przedstawiłam się, wyciągając do mężczyzny dłoń. Azjata ujął ją delikatnie i nachylił się, by ją pocałować. Dosłownie czułam ekscytację Charlotte, która gęstniała między nami jak gaz gotowy do podpałki.
- Seyako - odpowiedział, patrząc na mnie swoimi czarnymi jak noc oczami.




Heloou! Jak Wam się podoba taki model 3x1??

Ten rozdział miał być krótszy, ale postanowiłam dodać osobę Honey, w końcu to, co dzieje się w San Fransokyo też jest ważne :P

Co myślicie?

~Just